Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Hiszpania to nie tylko gaje pomarańczowe i plantacje oliwek, ale też wspaniałe zabytki i tętniące życiem miasta. Zwiedzając urokliwe zakątki, zyskujesz piękne wspomnienia i poznajesz nowych ludzi. Nigdy nie wiadomo, kto z nich odmieni twoje życie na zawsze.
W hiszpańskim zamku
Alejandro nigdy nie wybaczył żonie, która pewnego dnia od niego uciekła. Jest pewien, że go zdradzała. Kiedy prywatny detektyw odnajduje Jemimę, Alejandro proponuje jej kilkumiesięczny pobyt w swoim zamku w górach Andaluzji. Nie ufa żonie, ale chce się przekonać, czy zasłużyła na jeszcze jedną szansę.
W słońcu Hiszpanii
Remi kontynuuje rodzinną tradycję. Wraz z tytułem odziedziczył gaje oliwne i piękną zabytkową posiadłość w pobliżu Toledo. Jillian, zauroczona tym magicznym miejscem, proponuje Remiemu, by udostępnił je turystom. Jednak trudno oczekiwać, by ceniącemu tradycję arystokracie spodobał się pomysł młodej Amerykanki.
Przystanek w Madrycie
Nieoczekiwanie Emilio spotyka na madryckim lotnisku Meg, swoją dawną miłość. Kiedyś spodobała mu się od pierwszego wejrzenia, jednak zawarte z rozsądku małżeństwo z „odpowiednią” kobietą wiązało mu ręce. Teraz znów jest wolny i zrobi wszystko, by Meg zechciała dzielić z nim życie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 439
Tłumaczenie: Janusz Maćczak
Alejandro Navarro Vasquez, hrabia Olivares, siedział w piękny wiosenny poranek na wspaniałym czarnym ogierze w cieniu gaju pomarańczowego i spoglądał na dolinę, będącą w posiadaniu jego hiszpańskiego rodu od przeszło pięciuset lat. Obecnie ta żyzna ziemia jak okiem sięgnąć należała do niego. Jednak pociągła przystojna twarz mężczyzny miała posępny wyraz – jak często się zdarzało od czasu rozpadu jego małżeństwa niemal dwa i pół roku temu.
Był bogatym właścicielem ziemskim, lecz podążył za głosem serca, a nie rozumu, i poślubił niewłaściwą kobietę, wskutek czego jego rodzina się rozpadła. Ta świadomość napawała goryczą tego silnego, dumnego mężczyznę. Wciąż jeszcze płacił cenę za ów kosztowny błąd. Jego młodszy przyrodni brat Marco, którym Alejandro opiekował się w przeszłości po przedwczesnej śmierci ich ojca, przyjął pracę w Nowym Jorku i zerwał wszelkie kontakty z matką i rodzeństwem.
Żona i brat zdradzili zaufanie i miłość Alejandra. Odkąd Jemima od niego odeszła, depcząc jego uczucia, żywił pragnienie sprawiedliwej zemsty, chociaż jako człowiek obdarzony bystrą inteligencją dobrze wiedział, że w sprawach sercowych nie istnieje nic takiego jak sprawiedliwość.
Zawibrowała komórka Alejandra. Wyjął ją i ze zdziwieniem odczytał wiadomość. Okazało się, że prywatny detektyw, którego wynajął do odnalezienia Jemimy, przybył się z nim zobaczyć. Alejandro zawrócił konia i szybko ruszył z powrotem. Zastanawiał się niecierpliwie, czy Alonsowi Ortedze udało się w końcu wytropić jego żonę, z którą pozostawał w separacji.
– Proszę wybaczyć, panie hrabio, że zjawiam się bez wcześniejszej zapowiedzi – rzekł starszy mężczyzna – ale chciałem jak najszybciej zawiadomić, że odnalazłem hrabinę.
– W Anglii? – zapytał Alejandro.
Usłyszawszy potwierdzenie swych podejrzeń, wysłuchał szczegółowych wyjaśnień Ortegi. W tym momencie do pokoju weszła hrabina wdowa donąa Hortencia. Gdy dowiedziała się o sukcesie poszukiwań, jej oblicze rozjaśnił rzadki uśmiech aprobaty.
– Powinienem wspomnieć jeszcze o jednym fakcie – powiedział z ociąganiem Ortega, unikając przenikliwego wzroku arystokratycznej pani domu. – Hrabina Jemima ma obecnie synka w wieku około dwóch lat.
Alejandro znieruchomiał i zapadła martwa cisza. Nagle drzwi się otworzyły i weszła jego starsza siostra Beatriz. Wymamrotała przeprosiny, lecz donąa Hortencia uciszyła ją władczo i oznajmiła lodowatym tonem:
– Ta rozpustna angielska wiedźma, która poślubiła twojego nieszczęsnego brata, urodziła teraz bękarta.
Alejandro miał ochotę złapać detektywa za klapy marynarki i wydusić z niego wszystkie szczegóły. Wyczuwając jego gwałtowne zniecierpliwienie, Ortega wręczył mu cienką kartonową teczkę, po czym pożegnał się pospiesznie i wyszedł.
– Dziecko? – wyjąkała wstrząśnięta i skonsternowana Beatriz, rzucając przerażone spojrzenie na brata. – Ale czyje dziecko?
Alejandro z kamienną twarzą odpowiedział jej lekceważącym wzruszeniem ramion. To z pewnością nie był jego syn. Mimo to poczuł się ogromnie upokorzony. „Kolejny gwóźdź do trumny Jemimy – pomyślał ponuro. – Dio mio, dziecko innego mężczyzny!”.
– Powinieneś był mnie posłuchać – zrzędziła donąa Hortencia. – Gdy tylko ujrzałam tę niegodziwą kobietę, wiedziałam, że przysporzy ci zmartwień. Byłeś jednym z najbardziej wziętych kawalerów w Hiszpanii i mogłeś poślubić każdą…
– Ale ożeniłem się z Jemimą – Alejandro szorstko przerwał jej biadolenia.
– Ponieważ ta wszetecznica cię opętała! Jeden mężczyzna jej nie wystarczy. Przez nią mój biedny Marco mieszka na drugim końcu świata. To obrzydliwe, że urodziła nieślubne dziecko, które nosi nasze nazwisko…
– Dość! – warknął ostro Alejandro. – Te lamenty nie mają sensu. Co się stało, to się nie odstanie.
Na pomarszczonej twarzy starej hrabiny odmalował się gniew. Rzuciła synowi oskarżycielskie spojrzenie.
– Ale przecież jeszcze nawet nie wszcząłeś procesu rozwodowego.
– Wkrótce pojadę do Anglii i zobaczę się z Jemimą – oświadczył stanowczo.
– Wyślij naszego adwokata – poradziła żywo.
– Muszę spotkać się z nią osobiście. Jemima nadal jest moją żoną – zaoponował spokojnym, kulturalnym tonem świetnie wykształconego arystokraty. Jednak gdy donąa Hortencia zaczęła głośno protestować, stracił cierpliwość. – Informuję cię o moich zamiarach jedynie przez uprzejmość. Nie potrzebuję ani twojego pozwolenia, ani aprobaty.
Wrócił do gabinetu i nalał sobie spory kieliszek brandy. Wciąż jeszcze był zszokowany wiadomością, że niedługo po rozstaniu z nim Jemima urodziła dziecko. A więc to jest syn Marca? Czy może jakiegoś innego mężczyzny? Ze wstrętem porzucił te rozważania i przebiegł w myśli nieliczne znane sobie fakty. Jemima mieszka obecnie w miasteczku w hrabstwie Dorset, gdzie prowadzi kwiaciarnię. Przez moment znów zapragnął swojej niewiernej żony, lecz zapanował nad tym odruchem pożądania dzięki samodyscyplinie i bystrej inteligencji. Tylko gdzie się podziały te cechy, gdy lekkomyślnie wiązał się z Jemimą Grey?
Nie miał nic na swoją obronę, ponieważ jeszcze przed ślubem zdawał sobie sprawę z dzielącej ich przepaści społecznej. Oczywiście, matka miała rację, że urzekł go zmysłowy urok Jemimy. Pomimo licznych podbojów miłosnych, tym razem nie zdołał zaspokoić swego pożądania, zachłannego pragnienia tej kobiety inaczej, niż poślubiając ją. Na szczęście gorzkie rozczarowanie, jakie przeżył w trakcie krótkiego małżeństwa, całkowicie wyleczyło go z erotycznego uzależnienia od niewiernej żony.
To nieroztropne małżeństwo w istocie zniszczyło rodzinę Alejandra. Lecz na razie Jemima pozostawała w świetle prawa jego żoną i czy mu się to podobało, czy nie, ponosił odpowiedzialność za nią oraz jej synka, który do czasu sfinalizowania rozwodu był jego legalnym potomkiem. Dlatego musiał pojechać do Anglii.
Od pięciu stuleci żaden hrabia Olivares nie uchylił się tchórzliwie od obowiązku, choćby najbardziej nieprzyjemnego. Alejandro nie zamierzał postąpić inaczej. Jemima miała szczęście, że żyła w dwudziestym pierwszym wieku. Jego średniowieczni antenaci zamknęliby wiarołomną żonę w klasztorze albo zamordowali ją za splamienie honoru rodu. Oni przynajmniej mogli się zemścić, pomyślał posępnie.
Gdy Jemima owijała bukiet w dekoracyjny celofan, Alfie wyjrzał zza kontuaru z figlarnym błyskiem w wielkich brązowych oczach.
– Dzień dobry! – zawołał śmiało do klientki.
– Dzień dobry. Jakie piękne dziecko – zauważyła kobieta i uśmiechnęła się do niego.
Alfie często słyszy takie komplementy, pomyślała Jemima, chowając należność do kasy sklepowej. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek zaczną wprawiać go zakłopotanie. Jaki ojciec, taki syn, skonstatowała ze smutkiem. Chłopczyk odziedziczył bardzo wiele po swym hiszpańskim ojcu, przynajmniej jeśli chodzi o wygląd: ciemnobrązowe oczy, śniadą cerę i gęste, jedwabiste czarne włosy. Na szczęście po niej miał łagodny charakter i optymistyczne usposobienie. Jedynie z rzadka objawiał gwałtowny temperament ojca.
Porzuciła te rozmyślania i zajęła się układaniem kolejnego bukietu dla klientki, której wcześniej spodobała się jej kwiatowa aranżacja na wystawie ogrodniczej. Czysty przypadek sprowadził Jemimę w krytycznym punkcie jej życia do miasteczka Charlbury St Helens, lecz nigdy nie żałowała, że się tu osiedliła i stworzyła fundamenty swej nowej przyszłości.
Jedynym zajęciem, jakie mogła tutaj znaleźć, będąc w ciąży, była posada asystentki w kwiaciarni. Potrzebowała pracy, by odzyskać szacunek dla samej siebie. Odkryła w sobie jednak autentyczne zainteresowanie tą dziedziną, toteż ukończyła zaocznie kurs i uzyskała kwalifikacje florystki. Kiedy jej chlebodawczyni odeszła na emeryturę, Jemima zdecydowała się na śmiały krok: przejęła sklep i rozszerzyła działalność o przygotowywanie kwiatowych dekoracji na skromne śluby i inne niewielkie imprezy.
Była ogromnie dumna, że aż tyle osiągnęła. Posiadanie własnego sklepu to bardzo wiele jak na córkę notorycznego kryminalisty i poniewieranej przez niego alkoholiczki, która zginęła w wypadku spowodowanym przez męża podczas jazdy ukradzionym samochodem. Jako nastolatka Jemima nigdy nie ośmielała się żywić jakichkolwiek ambicji i nadziei. Nikt w jej rodzinie nigdy nawet nie próbował wspiąć się na wyższy szczebel drabiny społecznej.
– Takie pomysły to nie dla nas – odpowiedziała jej matka szkolnemu nauczycielowi, który usiłował ją przekonać, że córka powinna kontynuować edukację.
– Jesteś taka sama jak twoja matka: głupia jak but i niezdatna do niczego – mawiał przez lata jej ojciec.
Po lunchu odprowadziła synka do miejscowego przedszkola. Alfie był bardzo towarzyski i rozpierała go energia po poranku spędzonym w kwiaciarni. Wcześniej Jemima musiała korzystać z pomocy Flory – opiekunki do dziecka, a zarazem jej bliskiej przyjaciółki – lecz obecnie chłopczyk osiągnął już wiek przedszkolny.
Zresztą Flora była teraz zajęta prowadzeniem pensjonatu. Dlatego Jemimę przyjemnie zaskoczyło, gdy godzinę później rudowłosa przyjaciółka wpadła do kwiaciarni na kawę. Siedząc z nią w małej kuchni, Jemima przyjrzała się uważnie jej zakłopotanej minie.
– Co się stało? – spytała.
– Prawdopodobnie nic takiego. Zamierzałam powiedzieć ci o tym już w weekend, ale w sobotę w pensjonacie zamieszkała cała rodzina i miałam pełne ręce roboty – odpowiedziała Flora. – Chodzi o to, że w ubiegły czwartek jakiś facet krążył wynajętym samochodem po miasteczku i ktoś widział, jak fotografował twoją kwiaciarnię. Poza tym ten nieznajomy wypytywał o ciebie na poczcie.
Jemima znieruchomiała i zbladła. Była drobną blondynką o jasnej cerze, niezaprzeczalnie piękną, o eterycznym typie urody. Mężczyźni masowo ulegali jej urokowi. Mieszkańcy miasteczka żartowali, że uratowała miejscowy chór kościelny, który niemal się już rozpadał, ale kiedy do niego wstąpiła, w jej ślady natychmiast poszła spora grupa młodych ludzi. To nie znaczy, że którykolwiek z nich zdołał się do niej zbliżyć. Jemima, ciężko doświadczona przez swe nieudane małżeństwo, traktowała mężczyzn wyłącznie jak przyjaciół i poświęcała całą energię na wychowanie syna i pracę.
– O co pytał? – rzuciła słabym głosem i przebiegł ją dreszcz lęku.
– O to gdzie mieszkasz i o wiek Alfiego. Maurice z poczty mówi, że ten facet jest młody i bardzo przystojny.
– Czy to Hiszpan?
Flora potrząsnęła głową.
– Nie. Według Maurice wygląda na londyńczyka. Prawdopodobnie spodobałaś mu się i próbuje cię poderwać.
– Żaden młody przystojny mężczyzna nie odwiedził w zeszłym tygodniu kwiaciarni – oświadczyła wyraźnie zaniepokojona Jemima.
– Być może stracił zainteresowanie tobą, gdy się dowiedział, że masz dziecko – stwierdziła Flora, wzruszając ramionami. – Nie wspomniałabym ci o nim, gdybym wiedziała, że tak cię to zdenerwuje. Może po prostu zadzwoń do… ee… jak się nazywa twój mąż?
– Alejandro – podpowiedziała Jemima napiętym tonem.
– Więc zadzwoń do niego i powiedz, że chcesz rozwodu.
– Alejandro nie znosi, by cokolwiek mu narzucano. Zawsze sam decyduje o wszystkim. Poza tym to nie będzie takie proste, kiedy dowie się o Alfiem.
– Wobec tego idź do adwokata i opowiedz, jakim złym mężem był dla ciebie Alejandro.
– Nie pił ani mnie nie bił.
Flora skrzywiła się.
– Istnieje wiele innych, mniej drastycznych podstaw do uzyskania rozwodu, na przykład zaniedbywanie albo psychiczne znęcanie się. A on przecież zostawił cię na łasce swojej okropnej rodziny.
– Jego brat i siostra nie byli dla mnie źli, tylko matka – wyjaśniła Jemima. – I nie sądzę, by można to uznać za psychiczne znęcanie się nade mną.
Porywcza Flora zmierzyła przyjaciółkę niewzruszonym spojrzeniem.
– Alejandro ciągle cię krytykował, stale był nieobecny w domu i sprawił, że zaszłaś w ciążę, zanim jeszcze byłaś naprawdę gotowa na urodzenie dziecka.
Jemima oblała się gorącym rumieńcem. Przez moment pożałowała, że była wobec Flory aż tak szczera w pierwszych tygodniach ich przyjaźni. Oczywiście, wówczas kipiały w niej emocje i musiała się nimi z kimś podzielić. Na szczęście nie wyjawiła Florze swego najmroczniejszego sekretu.
– Ja go po prostu rozczarowałam – wyznała otwarcie, siląc się na beztroski ton.
W młodości nieustannie była rozczarowaniem dla obojga rodziców, toteż skłonność do wynajdywania w sobie wad i koncentrowania się na nich stała się jej drugą naturą. W swoim czasie matka zgłosiła ją do młodzieżowego konkursu piękności, jednak nieśmiałość i powściągliwe usposobienie nie pozwoliły dziewczynce na nim zabłysnąć. Jako bujająca w obłokach nastolatka nie poradziła sobie również na kursie dla przyszłych urzędniczek. Przez to rozwiała drugie sekretne marzenie matki o tym, że jej córka zostanie dynamiczną i efektywną asystentką jakiegoś milionera, który pewnego dnia szaleńczo się w niej zakocha. Matka żyła w świecie złudzeń, które oprócz alkoholu stanowiły jej jedyną ucieczkę przed okropną rzeczywistością nieudanego małżeństwa.
Ojciec Jemimy, marzący jedynie o zdobyciu fury pieniędzy bez konieczności choćby zwleczenia się z kanapy, pragnął, aby córka została modelką. Jednak ona nie dość urosła, a nie miała też bujnych kształtów, niezbędnych dla innego typu modelek. Po śmierci żony Stephen Grey chciał zmusić córkę do przyjęcia posady tancerki w nocnym klubie jego kumpla, a gdy odmówiła, pobił ją i wyrzucił z domu. Dopiero po kilku latach ponownie spotkała ojca w okolicznościach, o których wolałaby zapomnieć.
Tak, Jemima wcześnie nauczyła się, że ludzie oczekują od niej więcej, niż jest w stanie im dać – i niestety, tak stało się również w jej małżeństwie. Dopiero gdy po rozstaniu z mężem rozpoczęła samodzielne życie i zaczęła prowadzić własną kwiaciarnię, zyskała pewność siebie.
Jednak kiedy wcześniej poznała Alejandra i z miejsca się w nim zakochała, wydawało się, że spełniły się wszystkie jej marzenia. Poślubiła bogatego i wykształconego cudzoziemca ze starej, szacownej rodziny, toteż naprawdę uwierzyła, że skoro ziściło się niemożliwe, poradzi sobie z wszelkimi przeciwnościami. Niestety, szybko przeżyła gorzkie rozczarowanie, gdy okazało się, że nie potrafi sprostać wygórowanym standardom tego małżeństwa. Dręczyła się swym niskim pochodzeniem społecznym, jednak największy błąd popełniła, zaprzyjaźniając się zbyt blisko ze swoim szwagrem Markiem. Usprawiedliwiało ją to, że gdyby Alejandro jej nie zaniedbywał i pomógłby odnaleźć się w nowej sytuacji w obcym kraju, nie czułaby się tak samotna i nie szukałaby tak chętnie towarzystwa Marca. Darzyła szwagra szczerym podziwem, toteż zabolało ją, że po rozpadzie jej małżeństwa nawet nie próbował się z nią skontaktować.
– Ten twój mąż nie był ciebie wart – stwierdziła teraz stanowczo Flora. – Jednak powinnaś powiadomić go o urodzeniu Alfiego, zamiast ukrywać ten fakt jak coś wstydliwego.
Jemima znów się zaczerwieniła. Uświadomiła sobie z bólem, że gdyby wyjawiła całą prawdę, przyjaciółka zapewne odwróciłaby się od niej.
– Obawiam się, że jeśli Alejandro dowie się o Alfiem, zrobi wszystko, aby zyskać prawo do wyłącznej opieki nad nim i zabrać go z powrotem do Hiszpanii – odrzekła z ciężkim westchnieniem. – On bardzo poważnie traktuje swoje obowiązki wobec rodziny.
– Skoro tak, to istotnie postępujesz słusznie – przyznała z wahaniem Flora. – Jednak nie możesz wiecznie zatajać przed nim istnienia syna.
– Chwilowo to najlepsze rozwiązanie – oświadczyła Jemima i odstawiła filiżankę z kawą, ponieważ zadźwięczał dzwonek nad drzwiami kwiaciarni i musiała obsłużyć klienta.
Niedługo potem pojechała dostarczyć kwiatowe ozdoby na wieczorne przyjęcie w jednej z wielkich podmiejskich rezydencji. W drodze powrotnej odebrała Alfiego z przedszkola. Wynajmowała mały domek z ogródkiem, w którym chłopczyk miał piaskownicę i huśtawkę.
Czasami wydawało jej się jedynie fantastyczną bajką to, że jeszcze nie tak dawno była żoną hiszpańskiego hrabiego Alejandra Navarry Vasqueza i mieszkała w zamku Castillo de Halcón – zabytkowej budowli pełnej bezcennych dzieł sztuki. Stara hrabina nie pozwalała jej niczego zmienić w wystroju wnętrza zamku, który uważała nadal za swoją własność. Jemima często czuła się tam jak nielubiana sublokatorka. Nie odpowiadały jej również ceremonialne formy, przebieranie się do kolacji w wieczorowe stroje, sztywny stosunek do służby, a także konieczność zabawiania ważnych gości Alejandra.
Szukając zalet tego małżeństwa, pomyślała natychmiast o swym przystojnym mężu. Kochała go i podziwiała, lecz stale miała nieodparte wrażenie, że nie dorasta do jego poziomu i pozycji społecznej. Uświadomiła sobie, że najlepsze rzeczy w jej życiu wydarzyły się za sprawą przypadku. Tak było z nieplanowanym poczęciem Alfiego, z awarią jej samochodu akurat w Charlbury St Helens, gdy opuściła Hiszpanię, z poślubieniem Alejandra, a nawet, o ironio, z okolicznościami, w jakich go poznała.
Szofer Alejandra potrącił ją na parkingu, gdy jechała na rowerze. Miała wtedy dzień wolny od pracy recepcjonistki w pobliskim hotelu, a używanie roweru było dla niej koniecznością w tej wiejskiej okolicy niemal pozbawionej komunikacji autobusowej. Imponujący mercedes zahamował z piskiem opon. Alejandro i szofer wysiedli sprawdzić, czy nie odniosła obrażeń. Istotnie, miała zdarte kolano i posiniaczone biodro. Zanim się obejrzała, jej uszkodzony rower oddano do naprawy w miejscowym serwisie, a ją samą ulokował wygodnie w luksusowej limuzynie i zawiózł do najbliższego szpitala najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek spotkała. Żałowała, że już wówczas nie zorientowała się, jak bardzo ten człowiek potrafi być apodyktyczny i głuchy na wszelkie argumenty – pomimo protestów Jemimy, że nic poważnego jej się nie stało, na polecenie Alejandra prześwietlono jej kolano, a potem zdezynfekowano i zabandażowano otarcie skóry.
Przeżyła wtedy miłość od pierwszego wejrzenia. Dotąd nie wierzyła, że coś takiego w ogóle istnieje, a ponadto dorastając, poprzysięgła sobie, że nigdy nie pozwoli, by jakikolwiek mężczyzna zyskał nad nią taką władzę, jaką jej ojciec zawsze sprawował nad matką. Lecz mimo to zakochała się w Alejandrze Vasquezie, gdy tylko go ujrzała.
Zanim się jej oświadczył, przeżyła kilka miesięcy udręki. Spotykali się ze sobą, lecz Alejandro często nie dzwonił pomimo obietnic, w ostatniej chwili odwoływał randki i dawał się fotografować reporterom prasowym z innymi kobietami. Duma Jemimy głęboko ucierpiała, lecz pojmowała, że ten wyniosły hrabia przeżywa wahania i rozterki spowodowane dzielącą ich przepastną różnicą pochodzenia i pozycji społecznej. W końcu jednak poprosił ją o rękę i oznajmił, że są sobie przeznaczeni.
Okazało się, że w rzeczywistości pasują do siebie jak ogień i woda, pomyślała teraz Jemima z bolesną rezygnacją, przewracając się w nocy bezsennie w łóżku i rozpamiętując utraconą przeszłość.
Nazajutrz od rana krzątała się w pracy. Był zimny wczesnowiosenny dzień, a poza tym w kwiaciarni zawsze panował chłód, gdyż zbyt wysoka temperatura szkodziła roślinom. Jemima przemarzła, poszła więc na zaplecze i włożyła czarną kurtkę z polarem. Alfie jeździł na trójkołowym rowerku po małym podwórzu za domem i wydawał donośne dźwięki naśladujące warkot silnika.
Gdy wróciła do sklepu, usłyszała, jak ktoś powiedział:
– Jemimo…
Miała nadzieję już nigdy nie usłyszeć tego głębokiego, zmysłowego męskiego głosu. Zacisnęła powieki i nie odwróciła się, wmawiając sobie, że to tylko złudzenie.
Nagle napłynęło wspomnienie tego, jak budziła się w łóżku z Alejandrem po upojnej nocy. Natychmiast przypomniała sobie również z bólem, że gdy zaszła w ciążę, przestała go pociągać.
I oto teraz zjawił się tutaj ten jej mąż, którego niegdyś pokochała i pożądała, a on nieustannie dręczył ją, gardząc jej słabością. Zszokowana otworzyła fiołkowe oczy i przyjrzała się z niedowierzaniem aroganckiej twarzy o patrycjuszowskich wysokich kościach policzkowych, prostym nosie i zmysłowych ustach. Był nadzwyczaj przystojnym mężczyzną i prezentował się olśniewająco w nieskazitelnie skrojonym czarnym garniturze i drogich błyszczących butach. Zawsze wyglądał nienagannie, pomyślała tępo. Tylko w łóżku bywało inaczej, gdy namiętnie wbijała mu paznokcie w plecy. Nagle zapragnęła go gwałtownie i to wprawiło ją w panikę.
– Co ty tu robisz? – spytała bez tchu.
– Jeszcze nie rozwiązaliśmy wszystkich naszych spraw – odezwał się Alejandro.
Obrzucił ją uważnym spojrzeniem, pod którym zaczerwieniła się, gdyż zdawała sobie sprawę, że nie wygląda efektownie – potargana, niemal bez makijażu, w wytartych dżinsach, kurtce z polaru i zniszczonych pantoflach na płaskim obcasie. Odpowiedziała jednak wyzywającym spojrzeniem, a jednocześnie nieoczekiwanie poczuła przypływ podniecenia. Zszokowało ją, że ten mężczyzna, którego kiedyś kochała, wciąż ma nad nią taką wielką zmysłową władzę.
– Co cię tu sprowadziło? – powtórzyła pytanie.
– Chcę rozwodu i potrzebuję twojego adresu, żeby móc ci przysłać pozew – oświadczył zirytowany Alejandro. – Uciekając ode mnie, zachowałaś się egoistycznie i niedojrzale.
Jemima miała ochotę cisnąć w niego doniczką.
– Zmusiłeś mnie do tego – odparła porywczo.
– Jak to? – warknął Alejandro, wyraźnie skory do kłótni.
– Nie słuchałeś niczego, co ci mówiłam. Nasze małżeństwo znalazło się w martwym punkcie i nie mogłam postąpić inaczej.
– Powiedziałem ci, że sobie z tym poradzimy – rzekł protekcjonalnie.
– W jaki sposób, skoro nie chciałeś ze mną rozmawiać? Kiedy oznajmiłam, że czuję się nieszczęśliwa, nie zrobiłeś nic, by to zmienić – rzuciła oskarżycielskim tonem.
W jej fiołkowych oczach zamigotał ból na wspomnienie tego, że Alejandro zamiast zainteresowania i uczucia dawał jej tylko drogie prezenty. Natomiast w oczach Alejandra błysnął płomień gniewu.
W tym momencie rozbrzmiał dzwonek nad drzwiami i do kwiaciarni weszła starsza, schludnie ubrana ciemnowłosa kobieta. Była to Sandy, asystentka Jemimy. Spojrzała z niepokojem na swoją chlebodawczynię.
– Czy się spóźniłam? – zapytała.
– Nie, nie – zapewniła ją pospiesznie Jemima. – Ale, niestety, muszę na godzinę wrócić do domu, więc sama obsłużysz klientów.
Poszła na tylne podwórko i po chwili wróciła, niosąc w ramionach Alfiego. Spiorunowała Alejandra wzrokiem i rzekła:
– Mieszkam sto metrów stąd, przy tej drodze, pod numerem czterdziestym drugim.
Zanim doszła do drzwi, wpadł przez nie barczysty młody mężczyzna, wymachując papierową torbą.
– Jemimo, świeżutkie babeczki wiśniowe prosto z piekarni na nasze drugie śniadanie! – oznajmił z satysfakcją. – W zeszłym tygodniu na próbie chóru umówiliśmy się, że dziś zajrzę do ciebie.
– Och, Charlie, całkiem o tym zapomniałam – jęknęła zmieszana. – Posłuchaj, muszę na chwilę wyjść, ale najpierw pokażę ci to zepsute gniazdko elektryczne.
Pochyliła się i wskazała młodzieńcowi gniazdko za kontuarem.
– Jeśli wolisz, mogę przyjść jutro – powiedział, przyglądając się z przyjemnością jej delikatnemu profilowi.
– Nie, w porządku, Charlie – zapewniła go.
Alejandro czekał w milczeniu przy drzwiach, wbijając ciężki wzrok w elektryka, który nawet nie próbował ukryć rozczarowania. Jemima wyszła z mężem na dwór, skonsternowana tym, że ani razu nie spojrzał na Alfiego.
– Spotkamy się przy moim domu – powiedziała.
– Podwiozę cię – zaproponował Alejandro.
– Nie ma potrzeby – odparła.
Przekroczyła szosę i poszła poboczem. Zazwyczaj poruszała się furgonetką, ale w godzinach pracy kwiaciarni pojazd był potrzebny do realizowania dostaw. Zdążyła jednak przejść zaledwie kilkanaście metrów, gdy zatrzymał się przy niej lśniący ciemny sedan, z którego wysiadł wysoki mężczyzna w garniturze.
– Idziesz do domu? – spytał. – Wsiadaj, podrzucę cię.
– Dziękuję, Jeremy, ale to już blisko i chętnie się przejdę – odrzekła z roztargnieniem.
Zastanawiała się, dlaczego Alejandro żąda rozwodu. Czy poznał inną kobietę? Ciekawe z iloma już był, odkąd go opuściła. Ta myśl przejęła ją bólem. Nie zamierzała wrócić do Alejandra, ale nie chciała też, by związał się z inną. Pod tym względem zachowywała się jak pies ogrodnika. Lecz nie mogła oczekiwać, że mężczyzna o takim gorącym temperamencie będzie żył w celibacie. Pojmowała również, że przestała go pociągać, gdy jej ciąża stała się widoczna.
Tymczasem zaczął padać deszcz. Jeremy otworzył drzwi samochodu.
– Wskakuj, bo oboje przemokniecie – powiedział stanowczo.
Jemima mocniej objęła synka i usłuchała. Jeremy ruszył i podjechał pod jej dom, przy którym stał już elegancki sportowy wóz. Na jego widok gwizdnął cicho z uznaniem.
– Do kogo należy to cudo? – spytał.
– Do mojego dawnego znajomego – rzuciła, wysiadając z sedana. – Dzięki za podwiezienie.
Jeremy również wysiadł, obszedł maskę samochodu i położył Jemimie dłoń na ramieniu.
– Zjedz ze mną kolację dziś wieczorem – zaproponował. – Bez żadnych zobowiązań, po prostu jak para przyjaciół.
Jemima zaczerwieniła się i cofnęła, świadoma tego, że stojący w pobliżu Alejandro przysłuchuje się tej rozmowie.
– Przykro mi, ale nie mogę – odrzekła z zakłopotaniem.
– Będę nadal nalegał – ostrzegł ją Jeremy.
Jemima skrzywiła się w duchu. Jeremy, miejscowy agent od nieruchomości, z wrażliwością nosorożca nie pojmował jej taktownych odmów. Odkąd podpisała u niego dokument wynajmu domku, zapraszał ją już co najmniej kilkanaście razy.
Pospiesznie otworzyła drzwi wejściowe pod chłodnym spojrzeniem Alejandra.
– Dlaczego nie powiedziałaś mu po prostu, że jesteś zamężna? – zapytał.
– On już to wie. Wszyscy tutaj wiedzą. – Z irytacją podsunęła mu pod nos palec ze ślubnym pierścionkiem. – Ale wie też, że żyję w separacji z mężem.
– Oficjalnie nie pozostajemy w separacji – zaoponował, wchodząc za nią przez wąski korytarz do małego saloniku. – Ale jestem zaskoczony, że nadal nosisz obrączkę.
Wzruszyła ramionami, po czym zdjęła kurtkę swoją i synka.
– Chcę sok! – zawołał Alfie.
– Poproszę – przypomniała mu.
– Poplosę – powtórzył posłusznie.
– Napijesz się kawy? – spytała szorstko męża.
– Sí – potwierdził.
– Powiedz „poplosę” – poradził Alfie.
– Gracias – rzekł Alejandro po hiszpańsku, wciąż uparcie ignorując chłopca.
Jemimę ponownie zdziwiła jego obojętność wobec Alfiego. Spodziewała się, że będzie wstrząśnięty, a przynajmniej ogromnie zaciekawiony.
– Nie chcesz mnie o nic zapytać? – rzuciła, spoglądając znacząco na synka, który wyjmował z pudła ukochane samochodziki i ustawiał je w rzędzie.
Alfie lubił porządek, podobnie jak Alejandro. Zastanowiła się, czy są między nimi także inne podobieństwa, których nie chciała dostrzec.
– Kiedy prawnik rodziny wynajmie tutejszego adwokata, aby reprezentował moje interesy, oni cię wypytają – odparł sucho Alejandro.
– A zatem już masz pewność, że Alfie nie jest twoim synem – stwierdziła Jemima, hamując irytację.
Zmysłowe wargi mężczyzny wykrzywił ironiczny grymas.
– Przecież to wykluczone – wycedził zimno.
Jemimę ogarnął gniew. Zapragnęła rzucić się na Alejandra i okładać go pięściami, dopóki wreszcie jej nie wysłucha, lecz takie zachowanie nie leżało w jej naturze, a ponadto zdawała sobie sprawę, że to bezcelowe. Przecież on nigdy jej nie słuchał. Czyż to nie kolejny dobry powód do rozwiązania ich małżeństwa? Nie wspominając już o tym, że nie mogła pozostać nadal żoną mężczyzny przekonanego, że miała romans z jego bratem!
Czekając w kuchni, aż zagotuje się woda w czajniku, podjęła nagle decyzję. Z telefonu na ścianie zadzwoniła do Flory i poprosiła przyjaciółkę, żeby przez godzinę zaopiekowała się Alfiem.
– Jest tutaj Alejandro – wyjaśniła.
– Za pięć minut przyjadę po chłopca – obiecała Flora.
Jemima postawiła przed mężem porcelanowy kubek z kawą. Wiedziała, co musi teraz zrobić, choć tego nie chciała. Flora zjawiła się szybko, przerywając panujące w saloniku niezręczne milczenie. Jemima sztywno dokonała prezentacji.
– Słyszałam o tobie wiele złego – zwróciła się Flora bez ogródek do Alejandra.
Posłał Jemimie potępiające spojrzenie, pod którym zaczerwieniła się. Żałowała, że przyjaciółka nie okazała się bardziej dyskretna.
Po wyjściu Flory z Alfiem znów zapadła ciężka, pełna napięcia cisza. Jemima wyprostowała się.
– Niechętnie to powtarzam, ale nie dajesz mi wyboru: nie spałam z twoim bratem.
Alejandro obrzucił ją ponurym wzrokiem.
– On przynajmniej miał odwagę temu nie zaprzeczać…
– Och, naturalnie – przerwała mu, kipiąc z gniewu. – A zatem to ja kłamię?!
– Mój brat nigdy mnie nie okłamał, w przeciwieństwie do ciebie – odrzekł spokojnie Alejandro.
Zacisnęła pięści.
– O czym ty mówisz? Kiedy cię okłamałam?
– W trakcie naszego małżeństwa wydałaś wiele tysięcy funtów nie wiadomo na co, a gdy poprosiłem, abyś się z tego wytłumaczyła, niewątpliwie skłamałaś.
Jemima zbladła jak kreda, gdyż nie mogła zaprzeczyć temu oskarżeniu. Istotnie, wydała ogromną sumę pieniędzy, jakkolwiek nie na siebie. Wskutek tego w ostatnich tygodniach małżeństwa znalazła się w kłopotliwym położeniu, gdyż nie miała z czego zapłacić swoich rachunków. W konsekwencji musiała popełnić kolejne występki – i wszystko to z powodu pozornie niewinnego, a nawet uzasadnionego drobnego kłamstwa, które sprzedała Alejandrowi, kiedy się poznali.
– Czy dałaś te pieniądze Marcowi? – zapytał teraz szorstko. – On często przekraczał swoje dochody i zapewne zwrócił się do ciebie o pożyczkę.
Przez ułamek sekundy Jemimę kusiło, żeby znowu skłamać w swojej obronie, lecz natychmiast ogarnął ją wstyd i spuściła głowę. Chociaż wciąż była zła na brata Alejandra za to, że wpędził ją w tarapaty, nie zaprzeczając oskarżeniu o ich rzekomy romans, zarazem zachowała dla Marca dość sympatii, by nie szukać odwetu poprzez wyjawienie prawdy.
– Nie, on nigdy nie prosił mnie o pieniądze – odrzekła tylko.
Alejandro z wyraźnym napięciem zmierzył ją ostrym spojrzeniem.
– Przypuszczam, że nadal kontaktujesz się z moim bratem?
– Nie – odparła oszołomiona. – Nie rozmawiałam z nim od wyjazdu z Hiszpanii.
Alejandro nawet nie próbował ukryć zaskoczenia.
– To dziwne, skoro byliście ze sobą tak blisko.
Zacisnęła zęby. Nie po raz pierwszy poczuła pokusę, aby ustąpić i po prostu wyznać prawdę. Niestety, to groziło zbyt poważnymi konsekwencjami. Co więcej, solennie przyrzekła Marcowi, że nigdy nie zdradzi jego tajemnicy. Dobrze wiedziała, dlaczego młodszy brat Alejandra chce ukryć przed rodziną ten szczególny sekret. Na nieszczęście egoistyczny Marco nie zwolnił jej z przysięgi milczenia. Pomyślała ze smutkiem, że tak czy owak Marco nie ponosi wyłącznej winy za krach jej małżeństwa.
– Marco od dwóch lat pracuje w naszej galerii sztuki w Nowym Jorku. Twierdzisz, że ani razu się z nim nie kontaktowałaś? – spytał Alejandro złowróżbnie spokojnym tonem, a gdy Jemima potwierdziła, dorzucił: – Ale zapewne łoży na utrzymanie swego dziecka?
– Alfie nie jest jego synem! – zawołała z furią.
Po chwili jednak opanowała się. Gdy przed dwoma laty odchodziła od Alejandra, była znękana i znużona ciężkim brzemieniem swych sekretów, lecz od tego czasu stała się znacznie silniejsza.
– Twoje dziecko to tylko najmniejszy z powodów rozłamu między nami – oświadczył stanowczo Alejandro.
– Czyżby? – rzuciła.
Alejandro parsknął niewesołym śmiechem.
– Zadziwiająco słabo znasz mężczyzn – rzekł szorstko. – Znacznie bardziej obchodzi mnie, dlaczego sypiałaś z moim bratem.
Jemima zamilkła, zszokowana tym nagłym bezpośrednim atakiem. Przypomniała sobie jednak, że nigdy nie potrafiła przewidzieć reakcji ani zmian nastroju swego porywczego męża.
– Czy spałaś z nim w naszym łóżku? – wycedził przez zęby.
Zacisnął pięści tak mocno, że zbielały mu kostki palców. Przerażona Jemima mimo woli cofnęła się. Znając jego gwałtowny, wybuchowy charakter, nie zamierzała wdawać się w żarliwe wyjaśnienia, których nie przyjął już przed dwoma laty.
– Alejandro… – wymamrotała najłagodniej, jak potrafiła, starając się złagodzić napiętą do granic wytrzymałości atmosferę.
Odrzucił głowę do tyłu i przeszył ją przenikliwym spojrzeniem błyszczących oczu. Przez niekończącą się chwilę uległa jego zniewalającemu zmysłowemu urokowi. To było jak spoglądanie prosto w słońce. Przypomniała sobie podniecenie, jakie odczuwała niegdyś podczas tych rzadkich wieczorów, kiedy Alejandro zjawiał się w domu na kolacji. Wiedziała wówczas, że potem przyjdzie do jej sypialni i zabierze ją na wyprawę do świata cudownych erotycznych rozkoszy, dzięki czemu będzie mogła zapomnieć o swej samotności i smutku.
– Szokuje cię, że chcę poznać takie obrzydliwe szczegóły? – zapytał z gniewną pogardą. – A czy kiedykolwiek pomyślałaś, jak się czułem, wyobrażając sobie ciebie w ramionach mojego brata?
– Nie – przyznała szczerze, ponieważ w rzeczywistości między nią i Markiem nigdy nie doszło do żadnego intymnego zbliżenia.
Jak mógł się czuć Alejandro? Rozgniewany? Rozczarowany? Przywykła już do takich jego reakcji, gdy nie udawało jej się sprostać wygórowanym wymaganiom związanym z pozycją żony hiszpańskiego arystokraty.
– Naturalnie, że nie – warknął ironicznie. – Sypiałaś z Markiem z nudy i chęci zaspokojenia swej próżności, a także po to, by w ten podły sposób uderzyć we mnie i moją rodzinę…
– To kompletny absurd! – wykrzyknęła wzburzona.
– Więc dlaczego w ogóle pozwoliłaś, by cię tknął? Myślisz, że nie cierpiałem, wyobrażając sobie ciebie z nim nagą, jęczącą z rozkoszy? – odparł z goryczą.
– Przestań! – zawołała błagalnie. – Nie mów takich rzeczy!
– Zabolało cię to – syknął gniewnie. – Ale nie przejmowałaś się, kiedy mnie zdradzałaś, więc nie udawaj teraz niewinnego wrażliwego dziewczątka. Dobrze wiem, jaka jesteś naprawdę.
Przestraszona groźną nutą w głosie męża Jemima odwróciła się i podeszła do okna, starając się za wszelką cenę zapanować nad burzą kłębiących się w niej emocji. Zachowanie Alejandra wstrząsnęło nią, gdyż aż do tej chwili nie zdawała sobie sprawy z potęgi destrukcyjnej siły jego niezachwianego przekonania o jej niewierności. Przed dwoma laty wykazał chłód i opanowanie, jakby w gruncie rzeczy niewiele go obchodziła. Sądziła nawet, że uznał jej rzekomą zdradę za dogodny pretekst do rozwiązania tego nieudanego małżeństwa. Teraz jednak uświadomiła sobie, jak ogromnie ucierpiała jego męska duma.
– Nie jestem dziwką i nie miałam romansu z twoim bratem – odparowała. – I powinieneś wiedzieć, że Alfie to twój syn.
– To ma być żart? – spytał oszołomiony Alejandro. – Doskonale wiem, że przed opuszczeniem Hiszpanii poroniłaś.
– Oboje tak sądziliśmy – skorygowała go szorstko. – Ale kiedy w Anglii udałam się do lekarza, odkryłam, że nadal jestem w ciąży. Doktor przypuszczał, że pierwotnie mogłam mieć bliźnięta i straciłam tylko jedno z nich, albo że przyczyna krwotoku była zupełnie inna. Tak czy inaczej, pięć miesięcy później urodził się Alfie.
– To niemożliwe – stwierdził z niedowierzaniem.
Jemima gwałtownie otworzyła szufladę i wyjęła świadectwo urodzenia Alfiego. Nie wahała się ani przez chwilę. Chłopiec był synem Alejandra i nie mogła pozostawić co do tego żadnych wątpliwości, bez względu na to, czy jej się to podobało, czy nie.
– To jakiś absurd – rzucił Alejandro, biorąc od niej dokument.
– Jak mogłabym urodzić w tym terminie zdrowe dziecko, które nie byłoby twoje? – spytała wyzywająco.
Wpatrzył się w papier, a potem podniósł wzrok na nią.
– To dowodzi jedynie, że porzucając mnie, wciąż byłaś ciężarna, ale wcale nie oznacza, że ja jestem ojcem dziecka.
Jemima westchnęła ciężko i potrząsnęła głową.
– Wiem, że ta wiadomość jest ci nie na rękę i że wiele czasu upłynęło od naszego rozstania. Obecnie każde z nas prowadzi własne życie. Ale rzecz w tym, że nie potrafię cię w tej kwestii okłamać. Pewnego dnia, gdy Alfie trochę podrośnie, zapewne będzie chciał poznać swego ojca.
Alejandro przyjrzał jej się z ponurym gniewem.
– Jeśli powiedziałaś mi prawdę, to postąpiłaś podle i samolubnie, nie powiadamiając mnie o tym wcześniej.
Pobladła.
– Kiedy cię opuszczałam, nie miałam pojęcia, że nadal jestem w ciąży.
– Dwa lata to wystarczająco dużo czasu, a ty nawet nie próbowałaś mnie poinformować, że zostałem ojcem – rzucił szorstko. – Zanim podejmę jakąkolwiek decyzję, zażądam testu DNA.
Jemima mocno zacisnęła usta. Alejandro znów ją obraził, sugerując jej niewierność.
– Rób, jak chcesz – rzekła oschle. – Ja wiem, kto jest ojcem Alfiego, i nie mam żadnych wątpliwości co do rezultatu testu.
– Niemniej załatwię jego przeprowadzenie i spotkam się z tobą dopiero po otrzymaniu wyniku – oświadczył z wyniosłym chłodem hiszpańskiego granda.
– A ja skontaktuję się z adwokatem i rozpocznę proces rozwodowy – zripostowała, nie chcąc, by Alejandro całkowicie przejął inicjatywę.
Zmarszczył brwi i przeszył ją wzrokiem, pod którym poczuła się nieswojo.
– Byłoby z twojej strony rzeczą nierozsądną podejmować jakiekolwiek kroki przed poznaniem wyników testu DNA.
– Zgoda – przyznała, odpowiadając mu gniewnym spojrzeniem. – Ale powinnam była wnieść pozew o rozwód w chwili, gdy cię porzuciłam.
Alejandro uniósł brew.
– A dlaczego tego nie zrobiłaś?
Jemima spojrzała na niego z irytacją, ale nic nie odpowiedziała. Minęła męża i otworzyła drzwi, demonstracyjnie zapraszając go do wyjścia. Była tak zdenerwowana, że aż się trzęsła. Już zapomniała, do jakiego gniewu Alejandro potrafi ją doprowadzić swoim aroganckim, władczym zachowaniem.
– Będziemy w kontakcie – rzucił w progu.
– Wolałabym, żebyś następnym razem mnie uprzedził – rzekła chłodno. Wzięła ze stołu wizytówkę i podała mu. – Najpierw zadzwoń.
Z furią zatrzasnęła za nim drzwi, a potem przyglądała się zza firanki, jak wskoczył do swego efektownego sportowego wozu.
Nic się nie zmieniło, pomyślała ze smutkiem. Nawet samo przebywanie w jednym pokoju z Alejandrem ponownie wskrzesiło wszystkie jej wątpliwości, niepokoje i żale, które, jak sądziła, pozostawiła za sobą, gdy od niego odeszła.
Jemima pozostawiła dom pod opieką opiekunki do dziecka i cicho zamknęła drzwi. W czwartki ona i Flora udawały się na próbę chóru, a potem miło spędzały resztę wieczoru w towarzystwie przyjaciół. Lecz od dwóch tygodni była w kiepskim nastroju.
– Rozchmurz się – odezwała się przyjaciółka, gdy obie szły w kierunku niewielkiego, kamiennego średniowiecznego kościółka. – Nie pozwól, by zżarł cię niepokój o wynik testu DNA.
Jemima rzuciła jej przepraszające spojrzenie.
– Nic nie poradzę, że czuję się tym upokorzona – wyznała ze smutkiem.
– Ale przecież zarówno notariusza, jak i lekarza pierwszego kontaktu obowiązuje tajemnica zawodowa – przypomniała jej Flora.
Jemima, nie do końca przekonana, zacisnęła usta. Mimo wszystko miała wrażenie, że brutalnie naruszono jej prywatność. Nadęty londyński adwokat występujący w imieniu Alejandra zatelefonował do niej i przekazał żądania swego klienta. Miała złożyć pisemne oświadczenie u notariusza i przedstawić zdjęcia potwierdzające jej tożsamość, zanim ona i Alfie poddadzą się testowi DNA, przeprowadzonemu przez jej lekarza pierwszego kontaktu. Upokarzał ją fakt, że notariusz i lekarz dowiedzą się o wątpliwościach Alejandra odnośnie do ojcostwa dziecka. Wiedziała, że nigdy nie wybaczy tego mężowi.
Jednak gdyby odmówiła, Alejandro uznałby to za przyznanie się do niewierności. Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że dla dobra Alfiego jego ojciec powinien poznać prawdę.
Przywołała na twarz pełen determinacji uśmiech, weszła do kościoła, gdzie było względnie cieplej, i skinieniem ręki przywitała znajomych.
Wysiłek, aby dostroić swój głos do reszty chóru, a potem odśpiewać czystym sopranem partię solową, oderwał ją od tych niewesołych rozmyślań. Gdy po zakończeniu próby pomagała odstawić na miejsce krzesła, czuła się już znacznie bardziej odprężona. Fabian Burrows, przystojny trzydziestokilkuletni miejscowy lekarz, podał jej kurtkę.
– Masz naprawdę piękny głos – powiedział.
– Dziękuję – odrzekła i zarumieniła się lekko.
Fabian zrównał krok z nią i Florą.
– Idziesz na drinka? – zapytał i podtrzymał Jemimę, gdy potknęła się na schodach kościoła.
– Tak – odpowiedziała.
– Może dla odmiany wybierzmy się do Czerwonego Lwa – zasugerował.
– Dzięki, ale jestem z Florą – wyjaśniła.
– Będzie mi miło, jeśli obie dotrzymacie mi towarzystwa – oświadczył.
– Obawiam się, że to nieodpowiedni moment – stwierdziła zakłopotana przyjaciółka, wskazując na drogę.
Parkował tam sportowy samochód. Wysoki ciemnowłosy mężczyzna w kaszmirowym płaszczu stał oparty o maskę, niewątpliwie czekając na Jemimę. Zaniepokoiła się, lecz po chwili ogarnął ją gniew. Przecież wyraźnie prosiła Alejandra, żeby uprzedził ją o następnej wizycie.
Jednak nieoczekiwanie przeniknął ją dreszcz erotycznego podniecenia na widok jego ciemnobrązowych oczu i pociągłej twarzy upadłego anioła. Ten mężczyzna był oszałamiająco przystojny i seksowny. Chciała minąć Alejandra, udając, że go nie widzi, lecz zarazem coś nieodparcie ją do niego przyciągało.
– Skąd się dowiedziałeś, że tu jestem? – spytała.
– Od opiekunki do dziecka – odrzekł. – Przepraszam, jeśli zakłóciłem ci wieczór.
– Kto to taki? – spytał podejrzliwie Fabian.
– Och, jestem tylko jej mężem – wyjaśnił spokojnie Alejandro.
Skonsternowany lekarz wymamrotał do Jemimy, że spotkają się na następnej próbie, i oddalił się, prowadząc ze sobą Florę.
– Jak śmiałeś tak wprawić go w zakłopotanie? – syknęła Jemima do Alejandra.
– Przecież to prawda – odrzekł wyniosłym tonem hrabiego Olivaresa. – Poza tym ilekroć się tu zjawiam, flirtujesz jak szalona z mężczyznami, którzy pożerają cię wzrokiem.
– Nie masz już prawa dyktować mi, jak powinnam się zachowywać – odparła gniewnie.
Alejandro ujął ją za ramiona, przyciągnął do siebie i pocałował. Zaskoczoną Jemimę ogarnął nagle płomień namiętności. Poczuła się całkowicie bezbronna wobec zmysłowego czaru tego mężczyzny. Znów owładnęło nią gwałtowne pożądanie, które tłumiła w sobie od narodzin Alfiego. Czuła tuż przy sobie muskularne ciało Alejandra. Oddychała szybko, a serce mocno waliło jej w piersi.
– Dios mio! Vamonos… Chodźmy! – rzucił urywanym głosem i wciągnął ją do samochodu.
Dokąd? – chciała krzyknąć, ale znała odpowiedź i wiedziała, za czym niemal boleśnie tęskni jej ciało. Od dwóch lat usiłowała zapomnieć o tej tęsknocie, lecz żarliwy pocałunek obudził ją na nowo.
– Nie powinniśmy obściskiwać się publicznie – powiedział przeciągle Alejandro.
Jemima nienawidziła siebie za to, że go nie odepchnęła. Jak śmiał udowodnić jej, że wciąż ma nad nią erotyczną władzę! Tak było zawsze, kiedy jeszcze żyli razem, i od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Przywdziała jednak stalowy pancerz opanowania, nie chcąc pokazać Alejandrowi, jak bardzo działa na nią fizycznie.
– Co cię tu sprowadziło? – spytała, gdy wysiedli z samochodu i prowadził ją do frontowych drzwi jej domu.
– Porozmawiamy w środku – rzekł.
Powstrzymała ostrą ripostę. Weszła za nim do domu i zapłaciła opiekunce, która mieszkała niemal po sąsiedzku. Gdy Audra wyszła, Jemima zwróciła się stanowczym tonem do Alejandra:
– Chyba trochę za późna pora na towarzyską wizytę.
– Chcę zobaczyć mojego syna – oświadczył szorstko.
Sens tej deklaracji uderzył ją jak potężna fala przypływu. A więc wyniki testu DNA potwierdziły prawdziwość jej słów. Mimo to nie doczekała się od Alejandra choćby zdawkowych przeprosin.
– Alfie usnął – burknęła. – Zresztą jeszcze niedawno nie wierzyłeś, że to twoje dziecko.
– Zostawmy to – odrzekł. – Teraz już znam prawdę i wiem, że jest moim synem. Dziś rano otrzymałem wyniki testu i zjawiłem się tu jak najszybciej. Mogę mu się przyjrzeć, kiedy śpi.
Jego chęć ujrzenia Alfiego zaniepokoiła Jemimę, chociaż tłumaczyła sobie, że to całkiem zrozumiała reakcja kogoś, kto dopiero co dowiedział się, że jest ojcem.
– Dobrze, zaprowadzę cię do niego na górę – zgodziła się.
Wszedł za nią cicho do sypialni i przyjrzał się chłopczykowi śpiącemu w drewnianym łóżeczku. Alfie wyglądał spokojnie i nadzwyczaj uroczo.
Alejandro popatrzył na nią wyzywająco.
– Chcę zabrać go do siebie do Hiszpanii – oznajmił zdecydowanym tonem.
Te słowa podziałały na Jemimę jak chluśnięcie wiadrem lodowatej wody, zszokowały ją i napełniły lękiem o przyszłość. Cofnęła się do drzwi i patrzyła, jak Alejandro rzucił na syna ostatnie czułe spojrzenie. Owszem, potrafił być czuły i wrażliwy, choć nieczęsto mu się to zdarzało, pomyślała z bólem. Tak samo tkliwie spoglądał na nią, gdy się dowiedział, że zaszła w ciążę, a jego niezaprzeczalna radość kazała jej ukryć przed nim swe całkiem odmienne odczucia. Lecz obecnie Alfie był dla niej całym światem i nigdy ani przez moment nie żałowała, że go urodziła, chociaż zaczynała zdawać sobie sprawę, że o wiele łatwiej rozwiązać bezdzietne małżeństwo.
To zupełnie naturalne, że Alejandro pragnie pokazać syna swojej rodzinie, powiedziała sobie, aby rozproszyć swe obawy.
– Co masz na myśli? – spytała.
Alejandro zdjął kaszmirowy płaszcz i powiesił go na oparciu krzesła w salonie.
– Nie mogę pozwolić, żebyś sprawowała wyłączną opiekę nad moim synem – rzekł stanowczo. – Nie sądzę, żebyś była w stanie zapewnić mu tutaj wszystko, czego potrzebuje do prawidłowego rozwoju. Przykro mi, że muszę ci to powiedzieć, ale powoduje mną troska o dobro naszego dziecka.
– Jak… śmiesz! – wyjąkała z niedowierzaniem i furią. – Urodziłam Alfiego bez żadnego wsparcia z twojej strony i sama go wychowuję. To szczęśliwy i zadbany chłopiec. Zupełnie go nie znasz i dopiero niedawno dowiedziałeś się o jego istnieniu, a mimo to twierdzisz, że jestem dla niego złą matką!
– Czy on w ogóle wie, że ma w Hiszpanii ojca i rodzinę? Czy uczysz go hiszpańskiego? Jakie życie możesz mu tu zapewnić? Jesteś nieodpowiedzialna…
– Nie masz prawa tak do mnie mówić – przerwała mu, zaciskając pięści.
Jego śniada, przystojna twarz przybrała surowy wyraz.
– Spójrz, co zrobiłaś z naszym małżeństwem. Popatrz na swoje długi, na romans z moim bratem…
– Powtarzam ci po raz ostatni, że nie romansowałam z Markiem!
– Stale uciekasz od problemów, zamiast je rozwiązywać – rzekł oskarżycielskim tonem. – Jak wobec tego mogłabyś odpowiednio wychować nasze dziecko?
– Nie muszę tego dłużej słuchać. Jesteśmy w separacji – wyjąkała Jemima łamiącym się głosem. – Wyjdź.
Alejandro chwycił swój płaszcz.
– Z tobą nie da się rozmawiać – warknął z irytacją.
– Nazywasz rozmową groźbę odebrania mi dziecka? – zawołała wzburzona.
– Nie grożę ci, ale zapewniam, że będę walczył o uzyskanie prawnej opieki nad moim synem – wycedził.
Jemima odetchnęła głęboko, żeby opanować targającą nią burzę emocji, i zmierzyła go spojrzeniem zarazem gniewnym, jak i zaniepokojonym.
– Jak mam cię przekonać, że jestem dobrą matką?
Zamiast odpowiedzi Alejandro tylko wzruszył ramionami.
Zastanawiała się gorączkowo. Jeżeli sprawa o opiekę nad Alfiem trafi do sądu, Alejandro niewątpliwie ją wygra, bo będzie go stać na wynajęcie najlepszych adwokatów. A na sędzim niewątpliwie zrobi też wrażenie informacja, że chłopiec wejdzie do wpływowej arystokratycznej hiszpańskiej rodziny, a gdy osiągnie pełnoletniość, obejmie imponującą posiadłość i znakomicie prosperującą rodzinną firmę.
– Nie możesz mi tego zrobić – zaprotestowała.
Alejandro otworzył frontowe drzwi.
– Gdy w grę wchodzi opieka nad dzieckiem, rozwód nie jest najlepszym rozwiązaniem. Oboje będziemy musieli zawrzeć kompromis.
Jemima rzuciła się do drzwi, usiłując je zamknąć, by go jeszcze zatrzymać.
– Musimy omówić to teraz! – wymamrotała nerwowo.
Rzucił jej ironiczne spojrzenie.
– Madre mia, jesteś zmienna jak chorągiewka na wietrze. Przed chwilą kazałaś mi wyjść.
– Być może postąpiłam nieco zbyt pochopnie. Nie spodziewałam się, że masz już sprecyzowane plany wobec Alfiego. Poza tym wcześniej mnie rozdrażniłeś. Dlaczego mnie pocałowałeś?
Alejandro zrobił krok naprzód i przycisnął ją do drewnianych drzwi.
– Bo chciałem, moja piękna – odrzekł.
To czułe słówko zaparło jej dech w piersi. Przeniknął ją dreszcz erotycznego pragnienia, któremu nie potrafiła się oprzeć.
– Nie poprosisz mnie, żebym został na noc? – spytał Alejandro zmysłowym głosem.
– Chcesz zostać? – szepnęła oszołomiona.
Wyobraziła sobie jego namiętne pieszczoty i buchnął w niej płomień pożądania.
– Ty też tego chcesz.
– Nie – wyjąkała, czując jednak, że jej opór trzaśnie jak szkło w ogniu żądzy, przed którą wzbraniała się nazbyt długo.
– Kłamiesz – odparł z niezmąconą pewnością.
Jemima drżała z pożądania, jednak wbrew sobie uwolniła się z jego objęć.
– Wyjdź – powtórzyła.
– Zadzwoń do mnie, kiedy odzyskasz rozsądek – rzekł i na odchodnym rzucił swoją wizytówkę na półkę w holu.
Zniknął za drzwiami, pozostawiając Jemimę na pastwę sprzecznych uczuć, pragnień i żalów. Była wściekła na siebie za swoją słabość. Jednocześnie ogarnął ją żar na myśl, że Alejandro chciał zostać u niej na noc i kochać się z nią. Przez moment poczuła się kompletnie bezradna wobec przepełniającego ją pożądania tego mężczyzny. Lecz natychmiast opanowała się wysiłkiem woli. Nie, gdyby uległa Alejandrowi i poszła z nim do łóżka, toby niczego między nimi nie zmieniło. On wciąż wierzy, że sypiała z Markiem, i nienawidzi jej za to. Porywczo cisnęła jego wizytówkę na stół. Alejandro znowu dyktował warunki, a jej wcale się to nie podobało.
Jednak przed ponad trzema laty, kiedy zaczęli ze sobą chodzić, lubiła jego władcze zachowanie i męski instynkt opiekuńczy. Oczywiście, gdy się poznali, była jeszcze dziewicą i wskutek tego naiwnie idealizowała Alejandra. Nie domyśliła się nawet, że jest aż takim kobieciarzem, dopóki jedna z hotelowych pokojówek nie pokazała jej zdjęcia w starej gazecie i nie spytała: „Czy to nie ten Hiszpan, z którym się spotykasz?”.
Zdjęcie istotnie przedstawiało Alejandra na jakimś snobistycznym londyńskim przyjęciu, w towarzystwie pięknej blondynki w wieczorowej sukni. Podpis głosił, że ten mężczyzna jest uwodzicielem związanym zawsze jednocześnie z kilkoma kobietami. Gdy go o to spytała, odpowiedział szczerze i bez skrupułów: „Nie szukam poważnego związku i nie zamierzam się żenić”.
Te słowa rozwiały jej głupie złudzenia. Poczuła się zraniona, a jednocześnie pogratulowała sobie, że wtedy jeszcze nie zgodziła się z nim sypiać. Powściągnęła swoje uczucie do Alejandra i wznowiła kontakty towarzyskie z przyjaciółmi. Później zaczęła się nawet umawiać z pewnym księgowym. Gdy Alejandro dowiedział się, że spotyka się z innym mężczyzną, wściekł się na nią. Najwyraźniej wymagał od niej bezwzględnej wierności, której sam nie praktykował. Rozstali się i chociaż Jemimie serce pękało z rozpaczy i żalu, uważała, że to jedyne rozsądne wyjście.
Ale już po kilku tygodniach Alejandro wrócił do niej i zapewnił, że zerwał z wszystkimi innymi kobietami. Jemima była uszczęśliwiona i zakochana po uszy. Ich związek wkroczył w następną, o wiele bardziej intensywną fazę namiętnego romansu. Alejandro wynajął dom w pobliżu hotelu, w którym pracowała, i spędzali tam razem każdą wolną chwilę. Jemima nigdy dotąd nie była tak niezmącenie szczęśliwa, a w jej dwudzieste urodziny Alejandro poprosił ją o rękę. Nie powiedział jednak, że ją kocha; nigdy jej tego nie mówił. Oznajmił jedynie, że nie może nadal spędzać z nią w Anglii aż tyle czasu, więc małżeństwo jest logicznym rozwiązaniem tej sytuacji.
Nie zaprosił jej przed ślubem do siebie, aby poznała jego rodzinę. Niewątpliwie wiedział, że jego krewni nie zaaprobują pospolitej angielskiej narzeczonej. Po kilku tygodniach pobrali się w londyńskim kościele w obecności jedynie dwojga świadków. Jemima nie miała wówczas pojęcia, jak będzie wyglądało jej życie w Hiszpanii. Ta niewiedza czyniła ją całkowicie bezbronną.
Teraz odepchnęła od siebie te bolesne wspomnienia i śmiało podniosła głowę. Tamta głupia i lekkomyślna dziewczyna już nie istnieje. Obecnie Jemima panowała nad swoim losem. Świadoma tego zadzwoniła do Alejandra.
– Musimy się spotkać i porozmawiać o Alfiem – oświadczyła stanowczo.
Zaproponował, aby nazajutrz po południu przyszła do jego londyńskiego apartamentu i przyprowadziła ze sobą synka.
– Wiem, że chcesz go zobaczyć – odparła – ale prawdopodobnie się pokłócimy, a nie chcę, by Alfie był tego świadkiem.
Gdy Alejandro przyznał jej rację i ustalili dokładną godzinę spotkania, odłożyła słuchawkę i zaczęła się zastanawiać, jak może go przekonać, że dla chłopca lepiej będzie mieszkać nadal z matką w Anglii.
Tytuł oryginału:
Naxve Bride, Defiant Wife
Crazy about her Spanish Boss
A Spanish Awakening
Pierwsze wydanie:
Harlequin Mills & Boon Limited, 2010
Harlequin Romance, 2008
Harlequin Mills & Boon Limited, 2011
Opracowanie graficzne okładki:
Robert Dąbrowski
Redaktor prowadzący:
Grażyna Ordęga
Korekta:
Jakub Sosnowski
© 2010 by Lynne Graham
© 2008 by Rebecca Winters
© 2011 by Kim Lawrence
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2010, 2013, 2016
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
HarperCollins jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce: iSTOCK
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-2163-4
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.