Grecki ideał (Światowe Życie) - Kim Lawrence - ebook

Grecki ideał (Światowe Życie) ebook

Kim Lawrence

3,8
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Podczas imprezy charytatywnej Chloe ma poznać Nika Latsisa – wspaniałego, idealnego brata swojej przyjaciółki, o którym tyle się nasłuchała. Przeżywa szok, ponieważ okazuje się, że Nik to mężczyzna, z którym kiedyś spędziła noc, a który rano zniknął bez pożegnania. Chloe wciąż ma do niego żal, ale Nik nadal bardzo ją pociąga. Jest jednak coś, co ją powstrzymuje…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 154

Oceny
3,8 (147 ocen)
54
36
35
21
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ene123

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna.
00
Dalia00

Nie oderwiesz się od lektury

gorąco polecam wszystkim
00

Popularność




Kim Lawrence

Grecki ideał

Tłumaczenie:Ewelina Grychtoł

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Nik nie miał pojęcia, kiedy ostatni raz udało mu się wyspać.

Leki, które dostał od lekarza w polowym szpitalu, złagodziły nieco jego cierpienie, ale odkąd znalazł się na pokładzie samolotu, całkiem przestały działać. Wobec tego po wylądowaniu w Niemczech spróbował sam się wyleczyć, wlewając w siebie olbrzymie ilości alkoholu. To też nie pomogło.

A teraz, gdy nareszcie zaczynał zapadać w drzemkę, płonące w kominku polano pękło z głośnym trzaskiem, posyłając w powietrze fontannę iskier. Najwyraźniej tej nocy także nie będzie mu dane zasnąć. Zniechęcony, otworzył oczy i zapatrzył się na wirujące strzępy sadzy.

Leżąca obok kobieta wtuliła twarz w jego ramię. Wolną ręką odgarnął z jej policzka pasmo włosów, które w świetle księżyca wydawało się srebrne. Popatrzył na nią w zamyśleniu. Była piękna. Nie chodziło tylko o kształt twarzy czy smukłe ciało. Było w niej coś jeszcze… jakiś nieokreślony czar.

Potarł palcami pasmo jej włosów. W każdej innej sytuacji pierwszy by do niej podszedł. Ale choć zauważył ją, gdy tylko weszła do baru z grupą młodych narciarzy, nie zareagował. Popatrzył na nią przez chwilę, po czym wrócił do swojej whisky i czarnych, posępnych myśli.

Wtedy ona podeszła do niego. Z bliska wyglądała jeszcze bardziej spektakularnie: złota dziewczyna o złotych włosach i pięknych długich nogach, ubrana w dopasowany kostium narciarski, który podkreślał krągłości jej drobnego ciała. Jej delikatna twarzyczka i pełne usta przywodziły mu na myśl anioła. Seksownego anioła.

– Cześć.

Jej głos był przyjemnie niski i pozbawiony akcentu.

Nie doczekawszy się odpowiedzi, spojrzała na niego niepewnie, po czym powtórzyła powitanie po włosku i francusku.

– Angielski może być.

Nieznajoma musiała wziąć to za zachętę, bo usiadła obok niego.

– Od razu zwróciłam na ciebie uwagę. Przyszłam z nimi. – Nie spuszczając z niego wzroku, kiwnęła głową w stronę grupy roześmianych narciarzy, którzy zdążyli już opróżnić po dwa shoty.

– Omija cię zabawa – mruknął.

Nieznajoma obejrzała się na swoich przyjaciół. Jej oczy miały niesamowicie intensywny odcień błękitu.

– To przestało być zabawne dwa bary temu. – Uśmiechnęła się i przekrzywiła głowę. – Wyglądasz… samotnie.

Rzucił jej spojrzenie, które odstraszyłoby dziewięciu na dziesięciu rozmówców. Dziesiąty zwykle był pijany. Ale ta dziewczyna musiała być trzeźwa; błękitne spojrzenie jej oczu było jasne i przenikliwe, do tego stopnia, że wytrącało go z równowagi.

– Nazywam się Chloe…

– Wybacz, agape mou, ale nie jestem dziś zbyt dobrym kompanem – przerwał jej. Chciał, żeby sobie poszła… ale nie przeszkadzało mu, że tego nie zrobiła.

– Jesteś Grekiem?

– Między innymi.

– Jak mam cię nazywać?

– Nik.

– Po prostu Nik?

Skinął głową. Po chwili dziewczyna wzruszyła ramionami.

– Dobrze.

Kiedy jej znajomi wyszli, ona została.

To był jej pokój, apartament w ekskluzywnym górskim hotelu. Nie dotarli nawet do sypialni. Rozrzucone ubrania znaczyły drogę od drzwi do skórzanej kanapy przed kominkiem.

Nik zawsze lubił fizyczną przyjemność, ale ta noc… to była prawdziwa eksplozja pożądania. Choć przez chwilę mógł się poczuć wolny, wolny od koszmarów i wyrzutów sumienia.

Pogładził jej plecy, zatrzymując dłoń na jędrnym pośladku. Miał ochotę zamknąć oczy, ale zamiast tego coś przyciągnęło jego uwagę. Spojrzał przez pokój na swój telefon, który leżał na podłodze, tam, gdzie wypadł mu z kieszeni.

Skąd wiedział, że zaraz zawibruje?

Spojrzał w dół, by sprawdzić, czy dźwięk obudził kobietę śpiącą w jego ramionach… i wszystkie mięśnie w jego ciele ścisnęły się gwałtownie. Krzyk przerażenia uwiązł mu w gardle.

Patrzył nie na piękną, śpiącą kobietę, ale na bladą i nieruchomą twarz swojego najlepszego przyjaciela. Ciało, które trzymał w ramionach, nie było ciepłe i żywe, ale zimne i bezwładne; oczy – nie zamknięte, ale otwarte i puste!

Obudził się na podłodze obok łóżka, spocony i roztrzęsiony, z trudem łapiąc dech. Bezsilnie uderzył pięściami o uda. Ból przywrócił mu poczucie rzeczywistości. Gdy w pełni odzyskał świadomość, poczuł się… cóż, nie lepiej ani nie gorzej niż za każdym poprzednim razem, gdy budził się z tego samego koszmaru.

Powoli, niezgrabnie podniósł się na nogi. Jego umięśnione ciało, przedmiot zazdrości i pożądania wielu ludzi, z ociąganiem reagowało na polecenia. Z trudem dobrnął do łazienki, odkręcił wodę w umywalce i włożył głowę pod lodowaty strumień.

Prostując się, na moment ujrzał swoje odbicie w lustrze. W jego oczach wciąż czaił się znienawidzony cień paniki.

Prysznic też nie zdołał całkowicie jej usunąć, ale przynajmniej go otrzeźwił. Sprawdził godzinę: cztery godziny snu to stanowczo za mało, ale nie zamierzał wracać do łóżka tylko po to, by jeszcze raz przeżyć ten sam koszmar.

Pięć minut później portier ukłonił mu się na powitanie i życzył miłego treningu. Zapewne sądził, że mężczyzna, który regularnie wychodził biegać jeszcze przed świtem, jest szalony. Może nawet miał trochę racji.

Wysiłek, jak zwykle, oczyścił umysł Nika. Gdy usiadł przy biurku, ogolony i w garniturze, nie zaprzątał sobie więcej głowy koszmarami. Musiał się skupić na innych rzeczach… i to nie na esemesie, który właśnie przyszedł! Sprawdził, kto jest nadawcą, i z niechęcią schował telefon do kieszeni. Bez czytania wiedział, że wiadomość zawiera przypomnienie o przyjęciu, jakie jego siostra urządzała tego wieczoru. Przyjęciu, na które w chwili słabości zgodził się przyjść.

Zatrzymując się na światłach, powstrzymał westchnięcie. Starał się nie myśleć o planach na wieczór ani o nieuniknionej kandydatce na dziewczynę, która zostanie posadzona obok niego. Kochał swoją siostrę, podziwiał jej talent oraz umiejętność łączenia kariery z obowiązkami samotnej matki. Miała wiele pozytywnych cech, ale umiejętność przyznawania się do porażki nie była jedną z nich! Zdaniem jego siostry, gdy tylko znajdzie sobie kobietę, wszystkie jego problemy rozwiążą się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jej naiwny entuzjazm czasami wydawał mu się uroczy, zwłaszcza po butelce wina; zwykle jednak był po prostu irytujący.

Gdyby miłość naprawdę była lekarstwem na wszystkie bolączki, Nik właśnie by jej szukał. Wątpił jednak w powodzenie misji. Może i naprawdę istniało coś takiego jak prawdziwa miłość, ale on nie był do niej zdolny.

Była to niepełnosprawność, z którą był w stanie się pogodzić. Przynajmniej nigdy nie będzie musiał przechodzić przez rozstanie. Trudno byłoby znaleźć dwoje milszych i lepiej wychowanych ludzi niż jego siostra i jej były mąż, ale oglądanie ich zerwania i rozwodu było nie do zniesienia! A najgorszy w tym wszystkim był los ich córki. Nieważne, jak bardzo się próbowało, rozwód rodziców zawsze odbijał się na dzieciach.

Mógł mieć tyle seksu, ile tylko zapragnął. A co do starzenia się w samotności – z pewnością było lepsze, niż starzenie się w towarzystwie kogoś, kogo widoku nie potrafiło się znieść! Oczywiście, istniały szczęśliwe małżeństwa. Nik uważał je za wyjątki potwierdzające regułę.

Samochód podjechał pięć metrów, po czym znów się zatrzymał. Ktoś z przodu zatrąbił. Nik podniósł oczy ku niebu. Kątem oka dostrzegł twarz na billboardzie po drugiej stronie ulicy i ujrzał znajomą twarz.

Agencja reklamowa najwyraźniej postawiła na stare sprawdzone rozwiązanie. W przekazie reklamy nie było nic subtelnego: używaj kremu do twarzy trzymanego przez seksowną modelkę w bikini, a równie piękne i skąpo odziane kobiety rzucą ci się do stóp.

Ale nie ta… Nik uśmiechnął się na myśl, że ten konkretny obiekt męskich westchnień był w sekretnym związku z inną kobietą. Sekretnym nie dlatego, że obawiała się negatywnego wpływu na rozwój kariery, ale ze względu na układ, jaki zawarła ze swoim obecnym małżonkiem. Mężczyzna za niedługo miał podpisać wielomilionowy kontrakt z firmą, która zbudowała swoją markę na tradycyjnych wartościach. Jeśli do tego czasu Lucy Cavendish utrzyma swoje skłonności w tajemnicy, jej mąż nie będzie robił problemów przy rozwodzie.

Może gdyby ten facet poświęcał żonie tyle samo uwagi, co firmie, nie musiałoby dojść do rozwodu? Utrzymanie dobrej relacji podobno wymagało czasu, energii i ciężkiej pracy. Nik zdecydowanie nie miał czasu. Owszem, bywał pełen energii, ale nie kiedy seks wydawał się ciężką pracą… Nie, małżeństwo zdecydowanie było nie dla niego.

Trąbienie klaksonu wyrwało go z zamyślenia. Znikąd w jego głowie pojawił się doskonały pomysł. Dlaczego nie uniknąć swatania, przychodząc na przyjęcie z podstawioną dziewczyną?

Uśmiechnął się do inspiracji, która patrzyła na niego z billboardu. Czy Lucy była w mieście? A jeśli była, to czy uznałaby jego pomysł za wart wypróbowania? Ostatecznie, była mu winna przysługę po tym, jak przedstawił ją jej obecnej partnerce.

Kiedy Chloe dotarła na miejsce, pracownicy firmy cateringowej wnosili pudła przez otwarte drzwi. Zawahała się. Tatiana poprosiła ją, żeby przyjechała wcześniej, ale nie określiła dokładnej godziny…

– Mama jest w pracowni – powiedział jeden z pracowników. Chloe przyjrzała się i rozpoznała Eugenie, córkę Tatiany.

Dziewczyna zauważyła jej spojrzenie.

– Tak, wiem. Mama uparła się, żebym pracowała przynajmniej przez połowę wakacji, bo inaczej wyrosnę na rozpieszczoną dziewuchę, która myśli, że pieniądze rosną na drzewach. Świetnie wyglądasz! – dodała, oglądając jedwabny kombinezon Chloe. – Oczywiście, trzeba mieć nogi do nieba, żeby dobrze wyglądać w czymś takim.

Chloe roześmiała się, a dziewczyna zniknęła w środku.

Drzwi pracowni były otwarte, więc Chloe weszła do środka. Pomieszczenie było puste, z wyjątkiem psa zwiniętego na jedwabnej marynarce. Nawet pognieciona i częściowo schowana pod labradorem marynarka na pierwszy rzut oka zdradzała nazwisko projektanta. Ubrania Tatiany były znane z pięknych, żywych kolorów i prostych fasonów.

Zwierzę otworzyło jedno oko i Chloe podeszła, posłuszna bezgłośnemu rozkazowi. Pogłaskała jego miękki łeb, z ciekawością zerkając na rozrzucone na biurku rysunki.

– Och, nie patrz na nie. Miałam zły dzień – odezwała się Tatiana, wchodząc do gabinetu. Była drobną, energiczną brunetką, pełną niewymuszonej elegancji. – Złaź, Ulysses!

W odpowiedzi pies zamerdał ogonem. Tatiana westchnęła.

– Nik mówi, że pies powinien wiedzieć, kto tu jest panem. Ale w tym cały kłopot. Ty już wiesz, prawda, łobuzie? – zaszczebiotała do psa.

Chloe uśmiechnęła się, skrywając irytację. Tatiana bez przerwy mówiła o swoim młodszym bracie. Człowiek ten wydawał się ekspertem od wszystkiego i najwyraźniej nie wahał się dzielić swoją ekspercką opinią.

Oczywiście, nieśmiałość i powściągliwość nie były typowymi cechami kogoś, kto stał na czele firmy żeglugowej, i choć Nik Latsis dopiero niedawno odziedziczył po ojcu tę pozycję, zdawała się doskonale do niego pasować.

Tatiana nigdy nie wspomniała słowem o tym, że jej młodszy brat odziedziczył firmę, ponieważ był mężczyzną. Dlaczego Chloe miałaby się tym przejmować?

Może dlatego, że nie była Greczynką.

Nie było wątpliwości, że rodzina Latsis uważa się za Greków, choć mieszkają w Londynie od trzydziestu lat. Byli częścią dużej, bogatej społeczności emigrantów. Łączyły ich pieniądze i bycie Grekami – to wystarczyło, by zrobić z nich zżytą wspólnotę, w której każdy znał każdego, a tradycję stawiano na pierwszym miejscu.

Chloe pogłaskała psa po raz ostatni i wyprostowała się, napotykając swoje odbicie w lustrze. Zmusiła się, by się pozbyć niezadowolonego grymasu, jaki towarzyszył myślom o nieuchwytnym bracie Tatiany.

Słowo „nieuchwytny” nie było tu przypadkowe. Przed osiemnastoma miesiącami ojciec Tatiany i Nika miał zawał, po którym Nik zajął jego miejsce. Przez cały ten czas nowy prezes Latsis Shipping trzymał się w cieniu; coś, czego nie dałoby się osiągnąć bez pieniędzy, wpływowych przyjaciół i znajomości świata mediów. Doświadczenie w branży niewątpliwie mu w tym pomogło.

Chloe nigdy go nie spotkała, ale mimo to miała wyrobioną opinię na jego temat. Coś, co zawsze krytykowała u innych.

– Jesteś hipokrytką, Chloe – powiedziała do siebie.

Tatiana podniosła głowę znad próbek materiałów i spojrzała na nią pytająco. Chloe pokręciła głową.

– Piękne kolory – powiedziała, wskazując próbki. Wyciągnęła rękę i dotknęła jednej, o ton ciemniejszej niż jej niebieski kombinezon.

– Hm, mógłby ci pasować… Nie jestem pewna. – Tatiana pokręciła głową. – Wybacz, czasem trudno mi się wyłączyć.

Uśmiechnęła się przepraszająco i podeszła, by pocałować Chloe w policzek.

– Jak ty pięknie wyglądasz! – pochwaliła. – Ten kombinezon doskonale ci pasuje. Nie mówię, że wszystko można załatwić ładną twarzyczką, ale mężczyźni niewątpliwie chętniej otworzą portfel dla pięknej blondynki. Masz moje pozwolenie, żeby ich przycisnąć.

– Zwykle ludzie są bardzo hojni – odparła ostrożnie Chloe.

– Zwłaszcza, gdy rozmawiają z siostrą przyszłej królowej. Ale czemu by nie wykorzystać swoich koneksji? Zawsze to powtarzam. Może i moje nie są imponujące, ale twojej siostry owszem. – Powiedziawszy to, Tatiana dygnęła. Chloe parsknęła śmiechem. Jej siostra była wprawdzie przyszłą królową Vela Main, ale Chloe nie potrafiła sobie wyobrazić mniej arystokratycznej osoby.

– Postaram się zrobić, co w mojej mocy – kontynuowała Tatiana. – Ostatecznie, jestem twoją dłużniczką. – Podeszła do kominka, na którym ustawiono ramki ze zdjęciami. Podniosła jedną i pokazała ją Chloe – Za to, co zrobiłaś dla Mel – dokończyła, patrząc ciepło na zdjęcie.

Zawstydzona Chloe pokręciła głową.

– Nic takiego nie zrobiłam. – Wzięła ramkę i popatrzyła na zdjęcie zrobione na wycieczce do Barcelony. – Jest bardzo odważną dziewczyną.

Dwa lata temu Tatiana wysłała karierę Chloe w kosmos, wspominając o jej blogu w jednym z wywiadów. To, co zaczęło się jako hobby, z dnia na dzień stało się dochodowym biznesem. Chloe skontaktowała się z nią, by podziękować jej za pomoc. Wymieniły kilka mejli, ale osobiście spotkały się dopiero rok później, w zupełnie innych okolicznościach.

Niezwykłym zrządzeniem losu córka chrzestna projektantki trafiła na ten sam oddział oparzeniowy, co Chloe. Sama Chloe była już wtedy w szpitalu od trzech miesięcy; znała każdą szczelinę w suficie i każdy szczegół życia opiekujących się nią pielęgniarek.

Choć została poważnie oparzona w wypadku. Po zagojeniu jej blizny łatwo było zakryć ubraniami. Dziewczyna na sali obok nie miała jednak tyle szczęścia. Wybuch gazu okaleczył jej twarz na zawsze. Na domiar złego, dzień po tym, jak trafiła na oddział, rzucił ją chłopak. Wówczas Mel obróciła się twarzą do ściany i oświadczyła, że chce umrzeć.

Przez dzielącą je ścianę Chloe usłyszała tę skargę i w jej sercu wezbrało współczucie dla biednej dziewczyny. Ich rozmowa tamtej nocy niewiele się różniła od monologu… ale po niej nastąpiła kolejna. A potem jeszcze jedna.

– Ty ją z tego wyciągnęłaś – wykrztusiła Tatiana. – Nigdy nie zapomnę, jak usłyszałam w szpitalu jej śmiech. To twoja zasługa.

– Mel pomogła mi w równym stopniu, jak ja jej. Widziałaś ten poradnik, który napisała dla mnie o technikach makijażu? – Mówiąc to, Chloe odłożyła zdjęcia na półkę. Niechcący potrąciła inną ramkę. Sięgnęła, by ją poprawić, a wówczas jej uwagę przyciągnęła niezwykła precyzja wykonania. Hebanowe drewno było rzeźbione w drobne kwiatowe wzory w stylu kolonialnym. Chloe powiodła palcem po gładkich żłobieniach. Jej wzrok padł na oprawione w ramkę zdjęcie. Uśmiechnęła się, widząc małą Eugenie na tle roller-coastera. Na głowie miała czapkę z daszkiem z logo parku rozrywki. Obok klęczał mężczyzna w takiej samej czapce…

Uśmiech momentalnie spełzł jej z twarzy. Blada jak papier, wpatrywała się w mężczyznę na obrazku. Miał dżinsy, T-shirt i beztroski uśmiech, a w jego oczach nie było śladu cierpienia. Był zwykłym facetem… no, pod warunkiem, że zwykły facet może wyglądać niczym młody bóg.

Stała jak słup, wpatrując się w zdjęcie. Ręka, w której je trzymała, zaczęła drżeć. Głowa huczała jej od pytań. Mężczyzna na zdjęciu był tym samym, z którym spędziła niezapomnianą noc. Gdyby wszystkie życiowe nauczki były tak brutalne jak ta, nie byłoby warto wstawać rano z łóżka – ale na szczęście nie były, a ona przeszła nad tym do porządku dziennego.

Ale to nie znaczyło, że zapomniała. Nie zapomniała bólu i poniżenia, gdy następnego ranka zdała sobie sprawę, że nieznajomy opuścił ją w środku nocy. Co najgorsze, mogła winić tylko siebie. To ona podeszła do niego w barze, wiedziona niewytłumaczalnym instynktem. Naiwna idiotka!

Odetchnęła głęboko i obróciła się do Tatiany.

– Ile lat miała Eugenie na tym zdjęciu?

Tatiana podeszła i nostalgicznie popatrzyła na zdjęcie córki.

– Zrobiono je na jej dziesiątych urodzinach. Pamiętam, że pięć minut później zaczęła wymiotować. Nik pozwolił jej zjeść torbę pączków, a potem zabrał ją na roller-coaster.

Chloe walczyła, by odzyskać nad sobą panowanie. Następnym razem, kiedy będziesz się kochać, nie rób tego z obcym facetem! – skarciła się w duchu. Choć nie, bądźmy szczerzy – nie kochałaś się z nim. Po prostu uprawialiście seks.

Odłożyła zdjęcie na półkę i dyskretnie wytarła spocone dłonie w swój kostium. Nie pozwoli, żeby znów ją skrzywdził. Nie była już tamtą naiwną nastolatką.

– Czyli to jest Nik – powiedziała bezbarwnie. Czasem los miewał dziwne poczucie humoru.

Przebiegła wzrokiem po półce nad kominkiem. Ten sam mężczyzna znajdował się na kilku zdjęciach. Nie tylko różnica wieku sprawiała, że wyglądał młodziej, ale też brak cynizmu i mrocznej aury, którą wyczuła w nim tamtego wieczoru. Co się stało z tym wesołym chłopakiem ze zdjęć?

Nik Latsis – jak dziwnie było móc przypisać nazwisko do mężczyzny, który wprowadził ją w świat seksu oraz udowodnił, że niektórych mężczyzn interesowało tylko to. Oczywiście, wina leżała też po jej stronie. Naiwna romantyczka poznaje łobuza – ten scenariusz nigdy nie kończył się dobrze. Dobrze, że już dawno przestała nią być.

– Ach, zapomniałam. Nie poznałaś jeszcze Nika? – zapytała Tatiana.

Powiedzieć prawdę czy skłamać?

– Hm, chyba go gdzieś widziałam.

– Może w telewizji?

– Telewizji? – Chloe zmarszczyła brwi. – Nie wydaje mi się… – A potem ją olśniło: Tatiana mówiła o poprzedniej pracy jej brata. – Ach, kiedy mówiłaś, że był dziennikarzem, myślałam, że pracuje w gazecie…

Jego siostra skinęła głową.

– Zaczynał w gazecie, ale potem został korespondentem wojennym. Często pokazywał się w telewizji. Zdobył wiele nagród. – Tatiana uśmiechnęła się z dumą. – Nik w niczym nie jest przeciętny. Ostatnie dwa lata swojej kariery spędził w samym centrum działań wojennych.

Cóż, na pewno nie był przeciętnym kochankiem – ani przeciętnym łajdakiem!

– W trakcie ostatniego zlecenia jego kamerzysta i najlepszy przyjaciel dostał zbłąkaną kulą.

Chloe zbladła.

– Czy on…?

– Tak, zmarł na jego rękach. Ale co najgorsze, przez trzy dni wiedzieliśmy tylko, że była ofiara śmiertelna. Razem wziąwszy, było tam około dziesięciu dziennikarzy, z różnych mediów, i nie było wiadomo, który z nich zginął.

Chloe ze współczuciem pogłaskała ją po ramieniu.

– Wszyscy lubiliśmy Charliego, właśnie się zaręczył… ale ucieszyliśmy się, kiedy się okazało, że to nie Nik. Wszyscy mieli takie wyrzuty sumienia…

– Syndrom ocalałego – odparła Chloe, myśląc o swojej siostrze, która po wyjściu cało z wypadku musiała skorzystać z pomocy psychologa.

– Pewnie go gdzieś widziałaś, choć w pracy używał nazwiska matki, by nie oskarżono go o reklamowanie się znanym nazwiskiem. Czy nazwisko Kyriakis coś ci mówi? Nik Kyriakis?

Chloe pokręciła głową.

– Nigdy nie oglądałam za dużo telewizji. Powrót do pracy musiał być dla Nika bardzo trudny?

– Nie wrócił. Dzień po jego powrocie nasz tata miał zawał i nie mógł już zarządzać firmą. Według dawno ustalonego planu Nik zajął jego miejsce. – Po twarzy Tatiany przemknął wyraz konsternacji. – Nik nigdy nie mówi o tym, co się stało z Charliem. Nie poruszaj przy nim tego tematu, dobrze?

Jeśli Nik wolał wszystko dusić w sobie, Chloe nie miała z tym problemu. Jeszcze tego brakowało, żeby jej się zwierzał. Na samą myśl o spędzeniu z nim wieczoru robiło jej się niedobrze.

Był taki czas, że zapłaciłaby sporo pieniędzy, żeby się spotkać ze swoim byłym kochankiem. Ten czas jednak minął. Nie miała najmniejszej ochoty wdawać się w rozmowę z Nikiem Latsisem. Był odległym wspomnieniem, błędem, którym nie zamierzała się dłużej zadręczać. Nie miała ochoty stawać z nim twarzą twarz, ale jeśli już musiała, zrobi to z dumą i godnością.

A przynajmniej taki miała plan.

– Nie będę o tym mówić – obiecała.

Tytuł oryginału: The Greek’s Ultimate Conquest

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2018

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2018 by Kim Lawrence

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2019

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie. Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe. Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji. HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela. Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 9788327644176

Konwersja do formatu EPUB: Legimi S.A.