9,99 zł
Potentat naftowy Alex Arlov ma własną tropikalną wyspę. Zgadza się, by nakręcono tam film reklamowy z udziałem pięknej modelki Angel Urquart. Kilka lat temu spędził z nią niezapomnianą noc i chciałby to powtórzyć. Jednak Angel, zraniona wówczas jego nagłym odejściem, nie chce romansu. Ma powody, by trzymać się od Alexa z daleka…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 135
Tłumaczenie: Karol Nowacki
Londyn, lato roku 2008, w hotelu
Oczy Angel przystosowały się do ciemności, ale nie mogła zobaczyć, która godzina, bo podświetlany zegar zasłaniał bark leżącego obok mężczyzny. Cienki promyk światła przebijający przez szczelinę pomiędzy ciężkimi zasłonami sugerował, że nastał już ranek. Poranek po takiej nocy!
Rozejrzała się po nieznanym pokoju. Typowy, luksusowy wystrój pięciogwiazdkowego hotelu wyglądał znajomo, zwłaszcza dla kogoś, kto spał w dziesiątkach podobnych apartamentów; kogoś, komu wydawało się swego czasu, że wszyscy zamawiają kolację u służby hotelowej.
Angel, odkąd miała wybór, unikała pokoi takich jak ten. Przygnębiały ją… Z uśmiechem pomyślała, że to już przeszłość. Uniosła się powoli. Ten pokój był inny – nie dlatego, że miał szczególny widok czy wyjątkowo wygodne łóżko. Różnił się tym, że nie była sama.
Zastygła; mężczyzna leżący przy niej wymamrotał coś przez sen, przykuwając ponownie jej uwagę. Założył rękę na głowę, przy czym mięśnie na jego wspaniałych plecach zmarszczyły się w sposób przyprawiający ją o dreszcz. Nie widziała jego twarzy, ale słyszała, jak głęboko i miarowo oddycha.
Czy powinna go obudzić?
Podkrążone oczy świadczyły, że zapewne potrzebuje snu. Dostrzegła je w chwili, gdy pierwszy raz na niego spojrzała. Nigdy nie uważała się za szczególnie spostrzegawczą, ale wówczas twarz mężczyzny zapadła mocno w jej pamięć. Wrażenia nie umniejszały widoczne na niej ślady znużenia. W elektryzująco błękitnych oczach odbijał się zmęczony cynizm, a w pierwszej chwili także gniew.
Był na nią wściekły, ale to nie dlatego ugięły się pod nią nogi. Powodu nie stanowiło nawet samo otarcie się o śmierć ani fakt, że uratował jej życie. Chodziło o niego, o całą jego osobę. Roztaczał aurę surowej męskości, działającej na nią tak, jak gdyby ktoś wrzucił ją na głęboką wodę.
Dopiero dużo później zdała sobie sprawę, że to był kluczowy moment. Jej wszechświat zawęził się do zupełnie obcego człowieka. Uświadomiła sobie z całkowitym przekonaniem, że musi z nim być. Chciała go i zobaczyła w jego spojrzeniu, że on też jej chce. Nic innego nie miało znaczenia.
Czy ja naprawdę tak myślałam? Angel miała świadomość, że takie pytania rozsądniej byłoby sobie zadawać przed, a nie po… Po tym, jak zachowała się wbrew przyzwyczajeniom całego życia i porzuciła wszelką ostrożność.
Poprzedniej nocy nie było żadnych rozterek wewnętrznych, żadnego osłabiającego zahamowania alkoholu we krwi, żadnych wymówek. Przypomniała sobie słowa powieści przeczytanej przed laty: „Poczułam głębokie pożądanie, ból ciała i duszy, jakiego nigdy sobie nie wyobrażałam”. Wtedy sprawiły, że z rozbawieniem i lekceważeniem odłożyła gotycki romans; teraz nie potrafiła się od nich uwolnić.
Tak, był przystojny. Spotykała wcześniej przystojnych mężczyzn, ale pozowanie na macho nie robiło na niej wrażenia. Sama kierowała swoim losem i nie chciała tego zmieniać. Historia dostarcza niezliczonych przykładów silnych kobiet o żałosnym życiu osobistym. Angel nie zamierzała do nich dołączać.
Trzeba przyznać, że żaden z dotychczas poznanych macho nie uratował jej życia, wiedziała jednak, że uczucia nie miały nic wspólnego z wdzięcznością. Niczego innego nie była pewna. Jej życie i przekonania zostały wywrócone do góry nogami. Nie miała pojęcia, dlaczego to wszystko się dzieje, ale nie zamierzała się temu przeciwstawiać. Byłoby to równie daremne, co walka z własnym kolorem oczu bądź grupą krwi. Tak po prostu było. Ekscytowało ją to!
– Dio, jesteś taki piękny – szepnęła z podziwem, gładząc lekko jego ciemne włosy. Włosy Angel nazywano często czarnymi, jego były jednak o dwa tony ciemniejsze, zaś jej skóra, w ciepłym, oliwkowym kolorze, wydawała się niemal blada na tle jego mocno opalonego, brązowego ciała. Zafascynował ją ów kontrast, gdy po raz pierwszy się spletli. Chciała go dotykać, smakować…
Nie rozumiała, dlaczego czuła się tak rozbudzona, czemu nie była wyczerpana. Nie przespała nocy, lecz jej zmysłów nie przyćmiewało zmęczenie. Odczuwała wszystko aż do bólu.
Przeciągnęła się z kocią gracją. Któż chciałby spać, gdy w końcu się to wydarzyło? Mężczyzna jej snów istniał naprawdę i odnalazła go. To było przeznaczenie!
Przeznaczenie – nie zabrzmiało to w stylu Angeliny. Kiedy ktoś oskarżył ją o brak choćby odrobiny romantyzmu, potraktowała to jako komplement. Nigdy nie uważała, by czegoś jej brakowało; nie chciała być kimś, kto zakochuje się w mgnieniu oka i równie łatwo odchodzi. Taka była jej matka, budząca w mężczyznach opiekuńcze uczucia delikatnym wyglądem, lecz nieprzywiązująca się do nich.
Angel wiedziała, że nie wzbudza podobnych reakcji. Nie chciała tego – myśl o zależności od kogoś napawała ją trwogą. Gdy była dzieckiem, od życia w samotności ocalił ją brat i własna wyobraźnia. Nigdy jednak, nawet w bardzo młodym wieku, nie myliła skrytych marzeń z prawdziwym życiem. Nie przypuszczała, że jej fantazje się ziszczą.
Żadna fantazja nie dorównywała fascynacji jego ciałem.
– Bardzo piękny – wyszeptała ponownie, patrząc na mężczyznę, z którym dzieliła łóżko.
Nazywał się Alex. Gdy zapytał, powiedziała, że ma na imię Angelina, ale nigdy nikt tak do niej nie mówi.
W wypełniającym teraz pokój półświetle jego skóra lśniła niczym złoto. Był doskonały, jakkolwiek banalnie by to zabrzmiało. Długie nogi, szerokie ramiona i umięśniona klatka piersiowa pokryta ciemnym owłosieniem, zwężająca się wzdłuż płaskiego, muskularnego brzucha – nie miał grama zbędnego tłuszczu, który ukryłby perfekcję na miarę rysunku anatomicznego.
Nie był żadnym rysunkiem, a ciepłym, żywym mężczyzną, dzielącym z nią łoże. Uśmiechnęła się. Poprzednia noc była idealna, ale nie taka, jakiej się spodziewała. Upłynęła bez żadnego wstydu i prawie żadnego bólu.
Przypomniała sobie opinię nauczycielki: „Angel wciąż nie przyswoiła sobie pojęcia umiaru. Nie uznaje stanów pośrednich – daje z siebie wszystko albo nic”. Chodziło wówczas o mieszankę najwyższych i najniższych ocen na świadectwie, ale ostatniej nocy też zabrakło stanów pośrednich. Oddała się całkowicie i bez zastrzeżeń.
– Wiem, że to zły moment, ale mamy problem.
Słowa te były muzyką dla uszu Alexa.
– Mów.
Wysłuchał i zaczął działać. Miał smykałkę do zarządzania kryzysowego – była to po prostu kwestia koncentracji, odcięcia się od wszystkiego, co rozpraszało.
Praktycznie prosto z pogrzebu udał się do biura, gdzie w zasadzie mieszkał przez ostatni miesiąc. Tam się mył, jadł i spał – a przynajmniej drzemał po parę minut na sofie. Miało to sens i odpowiadało mu. Nie miał już powodu, by wracać do domu.
Potem kryzys się skończył i Alex nie potrafił wymyślić powodu, żeby nie wracać do domu, gdzie sypiał jeszcze gorzej. Poszedł do łóżka, ale wkrótce znów wstał. Dlatego zdezorientowało go, gdy obudził się z głębokiego snu i ujrzał światło przeświecające przez zasłony… nie jego pokoju. Gdzie się znajdował?
Zamrugał i skupił wzrok na twarzy niewiarygodnie pięknej kobiety. Siedziała, okryta jedynie połyskującymi czernią włosami jedwabistą kurtyną opadającymi na piersi.
Przypomniał sobie wszystko.
– Dzień dobry.
Ignorując pragnienie wzbudzone obietnicą drzemiącą w jej uśmiechu, zazgrzytał zębami i usiadł na brzegu łóżka. Poczucie winy ścisnęło go za gardło. Musiał ograniczyć szkody i nie powtórzyć pomyłki, bez względu na to, jak kusząca się wydawała.
– Myślałam, że nigdy się nie obudzisz – powiedziała.
Wyprostował się, czując dotyk jej palców. Oczyścił twarz z wszelkich emocji, zwracając się do niej.
– Powinnaś była mnie obudzić. Mam nadzieję, że nie spóźnisz się nigdzie przeze mnie?
– Spóźnię…?
Wstał i rozejrzał się za ubraniem.
– Zamówić ci taksówkę?
– Nie rozumiem… Myślałam, że będziemy… – zamilkła. Spoglądał tak zimnym wzrokiem.
– Widzisz, ostatnia noc była… wspaniała, ale nie jestem dostępny.
Wciąż nie rozumiała. Mimo wyrzutów sumienia nie chciał przedłużać tej sceny. Popełnił ogromny błąd i na tym koniec. Roztrząsanie tego niczemu nie służyło.
– Myślałam…
– Ostatniej nocy chodziło tylko o seks – przerwał jej.
Mówił powoli, jak gdyby tłumaczył coś dziecku. Chłód jego błękitnych oczu zmieszał Angel na równi ze słowami.
– Ale ostatnia noc…
– Tak jak powiedziałem, była cudowna, ale to był błąd. – Ogromny, lecz człowiek uczy się na błędach. Nie poddał się pokusie, by go powtórzyć.
Poczuła się źle, widząc, jak zakłada koszulę i wciąga spodnie. Odruchowo podniosła przedmiot, który wypadł z kieszeni i wylądował z metalicznym brzękiem u jej stóp. Pierścionek.
– Twój?
Uważając, by nie dotknąć jej palców, wziął go z wyciągniętej dłoni.
– Jesteś żonaty?
Przez chwilę chciał powiedzieć prawdę – że kiedyś był, ale już nie jest, a pierścionek nosi w kieszeni, bo przyjaciele wciąż mu powtarzają, by żył dalej swoim życiem. Wątpił, czy to właśnie mieli na myśli.
Potem zdał sobie sprawę, o ileż łatwiejsze i mniej bolesne będzie kłamstwo. Nie osłabi wyrzutów sumienia, ale usprawni rozstanie i pozwoli jej żalić się przyjaciółkom, że „gnojek był żonaty”.
– Przykro mi.
Jej niesamowicie zielone oczy rozjarzył gniew. Wstała, wykrzyknęła „odrażający nieudacznik” i wymierzyła mu policzek, aż zamrugał. Zniknęła w łazience, zamykając za sobą drzwi.
Zanim wróciła do sypialni, już go nie było.
Nie podejrzewała się o zdolność do takiej nienawiści. Znienawidziła go nawet bardziej niż obleśnego faceta matki, który dobierał się do niej, kiedy miała szesnaście lat. Tylko siebie samej nienawidziła bardziej. Jak mogła być tak głupia? Potraktował ją jak śmieć, bo tak się zachowała.
Zanim jeszcze opuściła tego ranka hotel, przestała płakać i zdecydowała, jaką przybrać postawę. Postanowiła nigdy więcej nie myśleć o nim ani o poprzedniej nocy.
To się nigdy nie wydarzyło. On nigdy nie istniał. Oto rozwiązanie, dzięki któremu mogła żyć dalej.
– Są drugą co do wielkości agencją reklamową w Europie i…
– Masz w tym jakiś interes? – Alex, dzielący uwagę między wysłuchiwanie zachęt Nica a czytanie szczegółów umowy, zadał pytanie bez złości. Lubił syna swojej starszej siostry. Dlaczego jego ulubieniec i jedyny siostrzeniec miałby się różnić od reszty ludzi?
Młodszy mężczyzna wzruszył ramionami.
– Słyszałem, że jest szansa na staż…
Alex skończył czytać, podpisał się na ostatniej stronie i odłożył kontrakt na stos dokumentów spraw załatwionych. Odsunął się z krzesłem i wyciągnął nogi. Napiął ramiona, myśląc tęsknie o przebieżce, jaką obiecał sobie w nagrodę za spędzenie poranka za biurkiem. Nie zazdrościł co prawda młodzieńcowi wolnego czasu – Nico nie miał wielkich wymagań, w przeciwieństwie do niektórych traktujących go jako osobisty bank. Podchodził do swojej roli filozoficznie, rodzinę jednak uważał za ważną.
– Opowiadaj, słucham cię.
Nico nie czuł się zbyt komfortowo w towarzystwie wuja, którego oczy przywodziły mu na myśl sople lodu. Nie chodziło o bladobłękitny kolor, jego matka dzieliła go bowiem z dużo młodszym bratem. Chłopak miał wrażenie, że te oczy są w stanie przeniknąć jego myśli. Na wszelki wypadek zawsze pozostawał z wujem szczery aż do bólu.
– Wiesz, że tata zaoferował mi pracę. Jestem za to wdzięczny – zapewnił.
– Ale? – dodał Alex.
– Ale chciałbym zrobić coś, co nie miałoby nic wspólnego z tym, że jestem jego synem i twoim siostrzeńcem.
– Twoje intencje podziwiam, choć nie są zbyt praktyczne. Wydajesz się zapominać, że sam urodziłem się w czepku.
– I zamieniłeś w złoto wszystko, czego się tknąłeś – powiedział ponuro młodzieniec.
Nico nie miał okazji ratować firmy na skraju finansowej przepaści. Dzięki Alexowi imperium żeglugowe założone przez jego greckiego pradziadka podniosło się po latach złego zarządzania i podążając od sukcesu do sukcesu, było wychwalane jako przykład powodzenia pomimo globalnej recesji.
Oczywiście gdyby nawet tak się nie stało, Alex Arlov i tak byłby bajecznie bogaty, jako że odziedziczył parę lat wcześniej ogromną fortunę naftową po rosyjskim pradziadku, którego Nico nigdy nie poznał. Wtedy właśnie przekazał bieżące zarządzanie przedsiębiorstwem żeglugowym szwagrowi, ojcu Nica.
– Czy to źle?
– Nie, oczywiście, że nie, ale nikt nie uważa cię za bogatego dzieciaka, który nie przepracował w życiu ani jednego dnia.
Czyżby bezpośredni cytat? – zastanowił się Alex. Opis pasował do siostrzeńca. Mimo to był całkiem miłym chłopakiem.
– Ty nie musisz niczego udowadniać – kontynuował. – Nieważne, zapomnij. Chyba wiedziałem, że się nie zgodzisz. Chciałem tylko zrobić wrażenie na facecie z agencji reklamowej. Gdybyś widział jego twarz, kiedy wspomniałem o twojej wyspie, Saronii – rozpromienił się. – Żałosne, jak sądzę. – Sięgnął po tablet leżący na biurku wuja. Alex zabrał mu go z zasięgu ręki.
– Chciałeś zrobić wrażenie, nie ma za co przepraszać. No, chyba że masz bardziej osobiste powody do zainteresowania? Zakładam, że nowa twarz tej firmy kosmetycznej jest niebrzydka? Może to jedna z twoich znajomych aktorek? Czy wciąż chodzisz z… – Imię ładnej dziewczyny z opery mydlanej uciekło mu z pamięci. Przewinął ekran pokazujący logo giganta z branży kosmetyków, najwyraźniej wprowadzającego na rynek nowe perfumy.
Alex nie znał tego świata zbyt dobrze.
– Nowe perfumy to spora rzecz, prawda?
– Ogromna – zapewnił siostrzeniec. – Planują nakręcić serię sześciu promujących je reklam z tą samą parą, coś w rodzaju serialu, z fabułą i zwrotami akcji w każdym odcinku, niczym w minitelenoweli. Zaangażowali słynnego reżysera i wystąpi ten gość z Hollywood, choć musi mieć co najmniej trzydzieści pięć lat.
– Taki stary! – Alex powstrzymał uśmieszek. Dobrze wiedzieć, że jeszcze trzy lata i według siostrzeńca będzie w podeszłym wieku.
– Chcą sfilmować pierwsze trzy w egzotycznej scenografii, z piaskiem i palmami na słonecznej rajskiej wyspie.
– A nawiązanie do złotej ery Hollywood nie zaszkodzi – stwierdził Alex. Rozumiał, dlaczego Saronia była pożądana jako plan filmowy.
Swego czasu wyspa stanowiła miejsce sławnych imprez jego dziadka. Spyros Theakis, człowiek dobrze znany z zamiłowania do aktorek, czerpiąc zyski finansowe z powodzenia swego greckiego imperium żeglugowego, wyprawiał na swojej prywatnej wyspie pełne przepychu przyjęcia z udziałem wszystkich gwiazd tamtych czasów. Wciąż od czasu do czasu wypływały na jaw zdjęcia z owych legendarnych wydarzeń oraz opowieści o dzikich zabawach, płomiennych romansach i ogólnym rozpasaniu. W większości pomijano fakt, że rezydencja spłonęła podczas burzy. Jakimś cudem żaden z gości nie został poważnie ranny, ale domu nigdy nie odbudowano. Okres pomyślności dziadka, tak jak wyspy, skończył się i stała się bezludna.
Alex odwiedził ją z ciekawości, kiedy na lądzie stałym, o kilka minut łodzią, powstawał na jego zlecenie luksusowy hotel. Przyjechała z nim Emma. Romantyczne miejsce ją zafascynowało. Zawsze zamierzali zbudować tam dom, ale plany wstrzymała na zawsze jej choroba.
Powrócił na Saronię po raz pierwszy kilka miesięcy po śmierci żony. Miał to być kilkudniowy biwak na plaży, który rozciągnął się na wiele tygodni. Później w tym samym roku kazał postawić dom, nie rodzinny, jaki planował z Emmą, lecz niewielki, minimalistyczny, bez udziwnień – choć wbrew opinii jego siostry nie była to cela mnicha. Miał tam samotnię, dokąd udawał się raz czy dwa razy do roku, by podładować akumulatory. Niewiele było miejsc, gdzie miał gwarancję braku fotografów czających się za rogiem, telefonów, wiadomości. Tam odcinał się od świata.
Choć doceniał pomysłowość siostrzeńca, prędzej zaprosiłby kamery do własnej łazienki, niż pozwolił ekipie filmowej na najazd na bezcenne prywatne sanktuarium.
– Louise – powiedział nagle chłopak, siadając na skraju wielkiego biurka. – Miała naprawdę ciężkie dzieciństwo i myśli, że jestem… rozpieszczony.
– Ta twoja gwiazda telenoweli?
Nico przytaknął.
– I chcesz zrobić na niej wrażenie. – Alex przestał przewijać mimochodem ekran tabletu. – Kto to?
Siostrzeniec nie zauważył zmiany w głosie wuja, skupiony na własnym życiu miłosnym. Nachylił się nad wyświetlonym obrazem. Było to studyjne zdjęcie niezwykle pięknej młodej kobiety, prowokująco nadymającej do kamery lśniące szkarłatem wargi. Wszystko w niej było wyzywające, od fal ciemnych włosów opadających artystycznie na połowę twarzy po roześmiane oczy zdające się kusić sekretem pobłyskującym w szmaragdowej głębi. Nachylała się do przodu, ukazując spory dekolt obcisłej złotej sukni, leżącej jak własna skóra.
– Angel, modelka.
Angel… Angelina?
– Modelka. – Nie zaskoczyło go to, w przeciwieństwie do skutku, jaki natychmiast wywarła na nim twarz ostatni raz widziana sześć lat wcześniej. Tamto wydarzenie nie stanowiło szczytu jego osiągnięć, ale traktował je jako przeszłość. Nagle odczuł coś zdecydowanie teraźniejszego.
Siostrzeniec wyglądał na zdumionego ignorancją wuja.
– Musiałeś ją widzieć w kampanii reklamowej bielizny w zeszłym roku. Była wszędzie.
– Najwyraźniej ją przeoczyłem. – Zastanowił się, mając przed oczami piękną, szczupłą brunetkę nie w bieliźnie, a bez niczego.
– Zachwycająca, prawda? – kontynuował młodzieniec, nie zwracając uwagi na tężejącą atmosferę. – Te włosy i zielone oczy. Zamierzają zbudować wokół niej całą kampanię. Mówili, że świadomie ryzykują, nie wybierając wielkiej sławy na nową twarz perfum, ale chcą zbudować kampanię na kimś, kto…
Alex nie słuchał uzasadnienia wyboru kogoś stosunkowo mało znanego. On znał ją dobrze. Widok tej twarzy, oczu, wspomnienie kształtnego, gładkiego ciała, złotej cery, przywołały tamtą noc tak wyraźnie, że czuł zapach jej szamponu.
Wraz z pożądaniem, jak zawsze, przyszło poczucie winy. Od iluż to tygodni nie żyła Emma? A on wskoczył do łóżka z pierwszą kobietą, jaka się trafiła. Dał się jej wciągnąć.
Skrzywił się z odrazy do samego siebie. Później, kiedy czuł się gotowy, był w kilku nieskażonych wyrzutami sumienia satysfakcjonujących związkach z kobietami. Utrzymywanie pewnego dystansu emocjonalnego opłacało się.
– Zgoda.
Nie miał ochoty powracać do rozdzierającego poczucia winy. Nie tyle chciał coś odzyskać, co wypełnić pustkę. Wiedział, że za bardzo to roztrząsa. Uprawiał z nią najlepszy seks w życiu, więc dlaczego nie spróbować ponownie?
– Co ty… Zgoda? – Nico nie mógł uwierzyć, że ma tyle szczęścia. Upuścił telefon, który właśnie zadzwonił.
– Zgoda – potwierdził Alex.
Chłopak skoczył na równe nogi z tak młodzieńczym podekscytowaniem, że jego wuj, mający w końcu tylko dwanaście lat więcej, poczuł się stary.
– Serio? Nie żartujesz? Nie, nie masz…
– Poczucia humoru? – podsunął Alex. Może młody miał rację; może wyzbył się go wraz z sumieniem.
Sumienie nie jest zbyt wygodne, myślał, widząc wyraz jej wielkich oczu. Za dużo się nad tym zastanawiał. Nie licząc gryzących wyrzutów sumienia, nie zdarzył mu się nigdy lepszy seks. Ze względu na natłok zajęć w pracy od miesięcy seks w ogóle nie przynosił mu zadowolenia. Może dlatego zareagował tak silnie na jej widok. Nie próbował zresztą szukać usprawiedliwienia. Potrzebował w życiu zagadki, potrzebował zmienności, a nie przewidywalnej monotonii. Jak ktoś nieszczęśliwy, pomyślał, a przecież miał satysfakcję z życia.
Wstał i wziął marynarkę przewieszoną przez oparcie krzesła.
– Odbierzesz? – Wskazał dzwoniący telefon.
– A, tak – skinął siostrzeniec. Wyglądał na oszołomionego.
– Będziesz mnie informował?
– Ja? Chcesz, żebym… Świetnie, oczywiście. Komu mam podawać szczegóły?
– Mnie – powiedział Alex, nasuwając marynarkę z delikatnej wełny, skrojoną na miarę jego szerokich ramion tak, by leżała bez jednej zmarszczki.
– Naprawdę? Rzeczywiście pozwolisz im kręcić na Saronii?
Nico w najśmielszych marzeniach nie przypuszczał, że jego perswazja poskutkuje. Wszyscy wiedzieli, jak zazdrośnie Alex Arlov strzeże swojej prywatności, zwłaszcza od czasu, gdy ktoś włamał się do danych medycznych jego żony na krótko przed jej śmiercią. Reakcja na wyciskający łzy artykuł gazetowy, który w wyniku tego się ukazał, przyniosła mu reputację pieniacza sądowego, gotowego ścigać bez względu na koszty tych, którzy naruszali granice. Niektórzy twierdzili, że oznacza to, że ma coś do ukrycia, i zwracali uwagę na przypadki ludzi, którym zniszczył życie, mszcząc się procesami. Odzywali się jednak po cichu, zasięgnąwszy wcześniej wyczerpującej porady prawnej.
Nico, któremu nie przeszkadzał widok własnego zdjęcia na stronach plotkarskich czasopism, osobiście sądził, że wuj Alex idzie nieco za daleko. Zgodziłby się z nim zapewne paparazzi, który na imprezie urodzinowej jego matki wylądował w basenie w ubraniu i z aparatem fotograficznym.
– Oczywiście z pewnymi ograniczeniami. Będą mieszkać na stałym lądzie i codziennie dopływać. Nie chcę ich w pobliżu domu. Mogę zostawić ci szczegóły?
– Wow! Tak, zdecydowanie. Dzięki, nie pożałujesz.
Alex patrzył, jak chłopak wybiegł z pokoju, pełen entuzjazmu i niewiarygodnie rozradowany. Gdyby leżało w jego naturze rozwodzenie się nad motywami swoich decyzji, mógłby spędzić na tym następną godzinę, z narastającą frustracją. Tak nie było, więc zamiast tego poszedł pobiegać.
Angelina zajrzała do salonu, gdzie zgromadziła się większość ekipy. Przyzwyczajona jako modelka do garstki ludzi pracującej zwykle przy sesjach zdjęciowych, miała wrażenie, że jest tam cały tłum.
– Pójdę na spacer. Ktoś chce zaczerpnąć świeżego powietrza? – spytała. Była aktywną osobą. Zaczynała mieć dość klaustrofobicznej atmosfery luksusowego hotelu.
Kilka par oczu ze zdumieniem skierowało się w jej stronę. Ktoś, czyjego imienia zapomniała, odpowiedział pobłażliwym tonem:
– Angel, pada deszcz.
„W sierpniu nigdy nie pada”.
Angel słyszała to stwierdzenie niezliczoną ilość razy od przybycia do kurortu, ale pozostawało faktem, że od dwóch dni bez przerwy lało. Nie postawili jeszcze stopy na rajskiej wyspie.
Opóźnienie zdjęć sprawiło, że ludzie się denerwowali i biznesmeni zaczęli narzekać. Modelka wolałaby spędzić te dwa dni w domu, z córką, a nie oddalona o setki kilometrów.
– To tylko woda – odparła.
– Zmokniesz.
– Potrzebuję ruchu.
– Idę właśnie do siłowni – powiedziała India, aktorka grająca w reklamie jej matkę, mimo że była zaledwie dziesięć lat starsza. – Chodź ze mną.
– Nie chodzę na siłownię. Jestem uczulona na lycrę.
– Poważnie?
– Nie, Indio, ona żartuje – wyjaśnił Rudie, oświetleniowiec.
– Zamoczą ci się włosy – wysunął zarzut człowiek odpowiedzialny za doskonały wygląd jej fryzury. Wciąż był zszokowany odkryciem, że jej sięgające talii hebanowe włosy są naturalne i nigdy nie były farbowane.
– Wyschną.
– Co to za zapach?
– Obawiam się, że to ja. – Angel pokazała, co ma w schowanej dotąd za plecami ręce. – Nie mogę się oprzeć cebuli.
– Czy to hot dog?
Spojrzała na przedmiot, który tak bardzo wstrząsnął prezesem firmy kosmetycznej. Jedyną osobą w pokoju, która nie wydawała się oburzona, był przystojny młody Grek, Nico. Sądząc po wyglądzie, musiał być z rodziny Theakisów, do której należał luksusowy kurort, gdzie się znajdowali, masa innych na całym świecie, a zapewne też firma żeglugowa pod tą samą nazwą. Nie była pewna, jakie ma powiązania z właścicielem Saronii, którego reprezentował.
– Mam nadzieję.
Młody Grek zaśmiał się tylko.
– Ciężko się z nimi rozmawia – mrugnęła do niego.
– Zjadłaś przecież solidne śniadanie – wypowiedziała się krytycznie stylistka.
O ile wcześniejsza propozycja chodzenia po deszczu nie została przyjęta dobrze, teraz dało się wyczuć ogólną atmosferę dezaprobaty, wskazującą, że obecni uważali zjedzenie prawdziwego posiłku za zachowanie nienormalne. Angel to zignorowała, tak samo jak wcześniej zawoalowane sugestie, że kubek jogurtu o niskiej zawartości tłuszczu może być lepszym wyborem niż angielskie śniadanie. Nie lubiła kłótni.
– Owszem, było pyszne. – Czuła, że kobieta patrzy na nią tak, jakby oczekiwała, że w trakcie rozmowy wyrosną jej nieestetyczne fałdy. Zacisnęła palce na hot dogu. Walczyła z chęcią powiedzenia czegoś, co odmieniłoby pogardliwe spojrzenia. Dużo czasu zajęło jej pokonanie potrzeby akceptacji. Musiała w tym celu przyznać w końcu, że nigdy się jej nie doczeka ze strony matki – jedynej osoby, na aprobacie której jej zależało. Teraz tłumiła takie popędy bez litości. Nie chciała dawać córce złego przykładu.
– Tym lepiej, że idę na spacer – uśmiechnęła się promiennie.
Osoba ukrywająca dotąd twarz za gazetą opuściła ją. Był to fotograf, słynniejszy od pozujących dla niego gwiazd.
– Uspokójcie się, ta dziewczyna nigdy nie przybiera na wadze nawet o gram. Prawda, słońce? Wyglądasz znakomicie tego ranka… Mówię z zawodowego punktu widzenia, rozumiesz sama, Angel.
Alex skinął głową ogrodnikowi spoglądającemu z zadziwieniem, gdy rozpoznał osobę przechodzącą pod drabiną.
Alex lubił dbać o prywatność, gdy tylko miał taką możliwość. Przybył poprzedniej nocy prywatnym odrzutowcem, wylądował na prywatnym lotnisku i przeprawił się samotnie w padającym bez przerwy deszczu. Według Nica, jego człowieka na miejscu, pogoda zrujnowała harmonogram zdjęć.
Właśnie przestało padać. Wilgoć podłoża powoli zamieniała się w mgiełkę pod wpływem popołudniowego słońca. Ktoś zapomniał przestawić system zraszaczy, który włączył się mimo wszystko. Wczasowicze zaczęli już wychodzić z hotelu. Spora rodzina grała na plaży w krykieta.
Alex miał parę wolnych godzin przed powitalnym przyjęciem koktajlowym, organizowanym wieczorem przez Nica. Chłopak sądził, że wuj fatyguje się ze względu na niego. Alex kierował się znacznie mniej bezinteresowną motywacją, ale nie wyprowadzał go z błędu. Zawsze mogło się przydać to, że krewniak będzie mu winny przysługę.
Zmierzał w stronę, z której dochodziły odgłosy zabawy. Zszedł pełnymi kwiatów tarasami do chodnika z drzewami po obu stronach wiodącego nad plażą. Normalnie o tej porze byłaby upstrzona parasolami i ciałami opalających się, pogoda jednak spowodowała, że była niemal pusta, nie licząc rodziny hałaśliwie grającej w piłkę.
Z rzadką u siebie niecierpliwością wyczekiwał nadchodzącego wieczoru. Z wysoką, atrakcyjną brunetką, którą miał ponownie spotkać, uprawiał najlepszy seks w życiu. Od tego czasu nie doświadczył podobnie intensywnej namiętności. Czy tym razem też będzie między nimi taka chemia?
Widok twarzy modelki przebudził drzemiące instynkty. Nie chciał angażować się emocjonalnie w żaden związek, ale miał normalne potrzeby.
Otrząsnął się. Postanowił spędzić resztę dnia, omawiając z wykonawcami szczegóły projektu rozbudowy, mającej podwoić rozmiar spa. Łączenie biznesu z przyjemnością odpowiadało mu. Znacznie gorzej czuł się z tym, że poruszył niebo i ziemię dla zaaranżowania spotkania z dziewczyną na jedną noc sprzed sześciu lat. Pachniało mu to obsesją.
Jego rozmyślania przerwała nadlatująca piłka, którą mimowolnie złapał. Od strony plaży dał się słyszeć aplauz dla tego pokazu refleksu i koordynacji, a potem chór przeprosin. Pokręcił głową w odpowiedzi na zaproszenie do przyłączenia się do gry, odrzucił piłkę i ruszył dalej bulwarem.
– Niżej, niżej! – krzyknął ktoś. Alex odwrócił się i zobaczył sylwetkę osoby próbującej wykonać polecenie. Stanął jak wryty. Wyobrażał sobie obiekt swych pożądliwych machinacji przy opalaniu, może topless? Popijającą koktajl, korzystającą ze spa, ale nie drobiącą boso po piasku w szortach i wyciętej bluzce, z rozwianymi włosami, wrzeszczącą:
– Mam!
Zanim w pełni uświadomił sobie sytuację, dziewczyna złapała piłkę, podskoczyła i zaraz została obalona przez jednego z graczy. Alex patrzył z niesmakiem, jak przeturlali się po ziemi. Ręce mężczyzny wydawały się być wszędzie. W takich chwilach miliarder czuł, jak pozbywa się wszystkich zahamowań. Dopóki nie odszedł, nie zdawał sobie sprawy, że zacisnął pięści.
Angel, zgrzana, spocona i pochłonięta meczem, dostrzegła jedynie odległą sylwetkę odrzucającą piłkę z celnością, która wzbudziła drugą falę aplauzu.
Na świecie są miliony wysokich, atletycznie zbudowanych, przystojnych brunetów. Niektórzy roztaczają aurę autorytetu i seksapilu. Przez lata doświadczyła kilku chwytających za serce momentów, tylko po to, by, gdy obiekt jej antypatii się zbliżał, dostrzec, że to nie on, lecz marna imitacja, pozbawiona surowej zmysłowości.
Teraz jednak była matką. Okres porywczości miała za sobą. Szanse, że jeszcze kiedykolwiek spotka JEGO – ojciec Jasmine w jej myślach zawsze pisany był wielkimi literami – były niewielkie. Gdyby miało to nastąpić, to raczej nie tutaj, pomyślała, odrywając wzrok od wysokiej sylwetki.
Parę chwil później, gdy złapała piłkę, rzucił ją na ziemię przystojny mąż kobiety, która zaprosiła ją do gry. Zanim wyplątała się i triumfalnie podniosła z piłką w górze, osoba na bulwarze, która przywołała nieprzyjemne wspomnienia, zdążyła już odejść.
Tytuł oryginału: A Secret Until Now
Pierwsze wydanie: Mills & Boon Limited, 2014
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Hanna Lachowska
© 2013 by Kim Lawrence
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2015
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-1860-3
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o. | www.legimi.com