9,99 zł
Sycylijski milioner Luciano Vitale nie zamierzał się żenić, ale chciał mieć dziecko. Zapłacił Jemimie Barber, by mu je urodziła, lecz ona uciekła z jego synem. Luciano odnajduje ją po ośmiu miesiącach. Odkrywa, że jest oszustką, złodziejką i pracuje dla agencji towarzyskiej. Jednak gdy przychodzi do jej domu, widzi kobietę, która z miłością i troską zajmuje się jego synem. Słusznie podejrzewa, że coś tu nie gra…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 148
Tłumaczenie: Agnieszka Wąsowska
Charles Bennett, londyński prawnik pracujący dla Luciana Vitalego, powitał swojego pracodawcę, gdy tylko ten wysiadł z prywatnego samolotu. Wymienił z sycylijskim milionerem kilka zdawkowych uprzejmości, choć wyraźnie widział, że Luciano nie jest w stanie ukryć zniecierpliwienia.
Wreszcie ją namierzył. Odnalazł miejsce pobytu Jemimy Barber, kobiety, która ukradła dziecko. Porwała jego własnego syna tylko po to, by mu go zwrócić za dużą sumę pieniędzy. Miał świadomość, że nie będzie mógł jej wymierzyć sprawiedliwości legalną drogą. Nie chciał, aby media mieszały się do jego prywatnego życia i doskonale wiedział, jakie reperkusje miałoby takie postępowanie. Czyż nie wycierpiał od tych pismaków wystarczająco dużo jeszcze za życia żony? W tamte dni starał się jak najmniej wystawiać na widok publiczny, a i tak prasa śledziła każde posunięcie związane z jego życiem osobistym.
Kiedy szedł teraz energicznym krokiem przez halę lotniska, nie było kobiety, która by się za nim nie obejrzała. Wysoki, atletycznie zbudowany, w dodatku obdarzony nietypową jak na mężczyznę urodą, przyciągał wzrok. Wysokie kości policzkowe, prosty nos i oliwkowa skóra nadawały mu wygląd greckiego boga. On sam uważał, że jego wygląd jest jedynie powodem zbędnego zainteresowania ze strony innych ludzi.
Teraz był zdenerwowany. Pomimo wszelkich środków ostrożności, jakie przedsięwziął, omal nie stracił drugiego dziecka. Test DNA potwierdzi, czy chłopiec rzeczywiście jest jego synem. Było wielce prawdopodobne, że zastępcza matka spała z innymi mężczyznami w okresie zapłodnienia in vitro. Złamała wiele innych punktów umowy, jaką zawarli, dlaczego więc miałaby przestrzegać tego?
Mógł mieć tylko nadzieję, że chłopiec nie odziedziczył po niej tych skłonności. On sam był potwierdzeniem tej teorii. Pochodził z rodziny, w której mężczyźni charakteryzowali się wyjątkowym okrucieństwem i pogardą dla prawa. Wierzył, że charakter dziecka można odpowiednio ukształtować.
Kobieta, którą wybrał na surogatkę, przedstawiła się jako osoba doświadczona w zajmowaniu się niemowlętami, lubiąca gotować i hodować warzywa. Prawda jednak była zupełnie inna. Okazała się hazardzistką, złodziejką i awanturnicą. Niestety, dowiedział się o tym dopiero, kiedy uciekła ze szpitala wraz z jego synem.
Winił się za to, że nie spotkał się z nią jeszcze przed zapłodnieniem, ale wówczas uważał, że tak będzie lepiej. Czy zdołałby wówczas rozszyfrować jej prawdziwą naturę?
Kiedy przyjechał do szpitala, już jej nie zastał. Pozostawiła jedynie notatkę, w której przedstawiała mu swoje finansowe żądania.
Gdy znaleźli się w limuzynie Charles spojrzał na niego pytająco.
– Czy zamierza pan poinformować policję o miejscu pobytu tej pani?
– Nie, nie zamierzam.
– Mogę spytać… – Charles zawiesił głos, licząc na to, że jego najbogatszy klient okaże się nieco bardziej rozmowny, ale na próżno. Luciano Vitale, jedyny syn budzącego powszechną grozę sycylijskiego dona, był człowiekiem mało wylewnym. W wieku trzydziestu lat zdobył pozycję i majątek w biznesie, absolutnie legalną drogą. Mimo to jego nazwisko wzbudzało strach. Ze względu na swoje pochodzenie i kryminalną przeszłość rodziny otoczony był ochroniarzami, którzy strzegli jego prywatności. Wzbudzał powszechne zainteresowanie. Charles wielokrotnie zastanawiał się, dlaczego człowiek z takimi możliwościami postanowił skorzystać z usług zastępczej matki, żeby mieć dziecko.
– Nie chcę być odpowiedzialny za uwięzienie matki mojego syna – oznajmił teraz. – Nie mam cienia wątpliwości, że Jemima zasługuje na więzienie, ale nie chcę się do tego przyczyniać.
– Całkiem zrozumiałe – oznajmił Charles, choć tak naprawdę nic z tego nie rozumiał. – Jednak policja jej szuka i wskazanie im miejsca jej pobytu mogłoby się odbyć w niezwykle dyskretny sposób.
– A potem co? Prawo do dziecka otrzymają jej rodzice? Sam mi mówiłeś, że w Wielkiej Brytanii prawo dotyczące dzieci poczętych w taki sposób jest niejednoznaczne. Nie będę ryzykował utraty praw do mojego syna.
– Ale przecież ta kobieta dała panu do zrozumienia, że chodzi jej jedynie o pieniądze. Nie wolno panu ich dać. Z całą pewnością byłoby to sprzeczne z brytyjskim prawem.
– Znajdę jakiś legalny sposób załatwienia tej sprawy – zapewnił go Luciano.
Charles spojrzał w jego zimne czarne oczy i zadrżał. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, w jaki sposób przodkowie Luciana pokonywali takie przeszkody. Najczęściej uciekali się do morderstw. Jego klient na szczęście posługiwał się innymi metodami, ale i tak spojrzenie jego oczu było wystarczająco przerażające. Choć nikogo nie zabił, Luciano był znany ze swojej pamiętliwości i mściwości wobec tych, z którymi miał na pieńku. Bardzo wątpił, czy Jemima Barber miała pojęcie, na co się naraziła, wchodząc z nim na wojenną ścieżkę.
Tak, Luciano bez wątpienia osiągnie swój cel. Zawsze stawiał na swoim. Nic innego nie wchodziło w grę, zwłaszcza gdy problem dotyczył jego syna. Jeśli chłopiec rzeczywiście jest jego, zdobędzie prawa do jego wychowania niezależnie od wszelkich przeciwności. Nie zostawi niewinnego dziecka na pastwę takiej kobiety jak Jemima.
Jemima położyła kwiaty na grobie siostry. Pod powiekami zebrały jej się łzy, a serce ścisnęło się z żalu.
Kochała Julie i żałowała, że nigdy nie miała szansy być z nią bliżej, by pomóc, kiedy jej potrzebowała. Ich matka była narkomanką, ojca nigdy nie znały. Choć były bliźniaczkami, trafiły do dwóch różnych rodzin adopcyjnych. Julie zaraz po tym, jak się urodziła, musiała być operowana i jej leczenie trwało dwa lata. Dopiero po tym okresie znalazła zastępczy dom. Ona sama miała znacznie więcej szczęścia. Jej zastępczy rodzice prawdziwie ją pokochali, zapewniając jej szczęśliwe i bezpieczne dzieciństwo. Julie trafiła do zamożnych ludzi, ale ponieważ nie rozwijała się prawidłowo i wciąż miała problemy ze zdrowiem, rodzice odrzucili ją. Jako nastolatka z powrotem znalazła się w domu dziecka. Od tej pory jej życie było jednym wielkim pasmem nieszczęść.
Spotkały się dopiero, kiedy obie były już dorosłe. To Julie wytropiła siostrę i od razu się pokochały. Niestety wszystko skończyło się źle. Najgorzej wyszedł na tym syn Julie, Nicky, który nigdy nie pozna swojej rodzonej matki. Spojrzała z czułością na ośmiomiesięczne niemowlę i jej usta odruchowo ułożyły się w uśmiech. Nicky był radością jej życia. Patrzył na nią poważnie tymi swoimi ogromnymi ciemnymi oczami, a jej serce roztapiało się pod wpływem tego spojrzenia jak wosk. Jemima pokochała go, jak tylko zobaczyła go po raz pierwszy, czyli gdy chłopiec miał zaledwie tydzień.
– Jem, co ty tu znów robisz? Zobaczyłam cię z ulicy – do jej uszu dobiegł strapiony kobiecy głos. – Nie rozumiem, dlaczego tak się torturujesz. To nie wróci jej życia.
– Proszę, nie mów tak – upomniała swoją najlepszą przyjaciółkę, Ellie.
– Taka jest prawda i powinnaś ją zaakceptować. Julie omal nie zniszczyła twojej rodziny. Wiem, że nie jest ci miło tego słuchać, ale twoja siostra była złym człowiekiem.
Jemima zacisnęła usta, nie chcąc się wdawać w kolejną kłótnię na ten temat. W końcu to Ellie pocieszała ją i jej rodziców i służyła im swoim wsparciem, kiedy przeżywali ciężkie chwile. Była lojalną i oddaną przyjaciółką i wielokrotnie tego dowiodła. Jemima wciąż odczuwała rozpacz po śmierci siostry, która zginęła na miejscu w wypadku samochodowym. Być może to przez to jej osądy nie były obiektywne. Przybrani rodzice Julie nawet nie pojawili się na jej pogrzebie, którego koszt w całości ponieśli rodzice Jemimy, choć nie było ich na to stać.
– Gdybyśmy mogły spędzać ze sobą więcej czasu, zapewne wszystko ułożyłoby się inaczej – powiedziała głosem, w którym dało się słyszeć gorycz.
– Okłamała cię, ukradła twoją tożsamość i obarczyła dzieckiem – stwierdziła sucho Ellie. – Co więcej mogła zrobić? Zamordować was wszystkich podczas snu?
– Julie nigdy nie użyłaby przemocy – rzuciła Jemima przez zaciśnięte zęby. – Nie mówmy już o tym więcej.
– Zgoda. Bardziej mnie interesuje, co zamierzasz zrobić z Nickym. I bez niego masz wystarczająco dużo do roboty. Praca na cały etat i zajmowanie się rodzicami pochłaniają ci cały dzień.
– Ale ja go kocham. Uwielbiam spędzać z nim czas. Nicky jest jedynym moim żyjącym krewnym. Nie mam zamiaru nikomu go oddawać. Jakoś damy sobie radę – oznajmiła stanowczo, kiedy obie kobiety wyszły na drogę.
– A co z jego ojcem? Przecież to on ma do niego największe prawa. – Widząc pobladłą twarz przyjaciółki, Ellie jęknęła. – Muszę lecieć. Za godzinę zaczynam pracę. Do zobaczenia jutro.
Kiedy Jemima została sama, wolnym krokiem ruszyła w stronę domu. Była zmęczona. Nicky budził się w nocy kilka razy, dając jej się mocno we znaki.
Temat jego ojca spędzał jej sen z powiek. Nie wiedziała o nim nic, poza tym, że jest nieprzyzwoicie bogaty. Zastanawiała się, dlaczego taki człowiek jak on zdecydował się na skorzystanie z usług surogatki. Może był homoseksualistą? Albo jego partnerka nie mogła mieć dzieci? Julie kompletnie to nie obchodziło, ale Jemima zwracała na takie sprawy uwagę.
Nie mogła ignorować faktu, że gdzieś na świecie istnieje człowiek, który jest biologicznym ojcem Nicky’ego i który świadomie pragnął jego poczęcia. Nie znała jego tożsamości, ponieważ Julie nie chciała jej zdradzić. Jednego była pewna: jeśli będzie musiała oddać komuś siostrzeńca, chciałaby mieć pewność, że ta osoba będzie go kochała i odpowiednio się o niego troszczyła. Musiała zrobić wszystko, co w jej mocy, aby syn jej siostry nie cierpiał z powodu błędów popełnionych przez matkę.
Julie traktowała tę ciążę jako pracę, mającą jej przynieść środki niezbędne do życia. Nie podobało jej się to, co ciąża zrobiła z jej ciałem, i ani przez chwilę nie zamierzała zatrzymać dziecka. Uznała, że nie została dostatecznie wynagrodzona za dziewięciomiesięczny trud i nie bez znaczenia był tu fakt, że ojciec jej dziecka okazał się niezwykle majętnym człowiekiem.
Teoretycznie istniała możliwość, że ojciec Nicky’ego był człowiekiem troskliwym i opiekuńczym, ale mocno w to wątpiła. W przeciwnym razie zapewne zechciałby poznać kobietę, która miała przekazać jego synowi część genów? Z tego, co na ten temat czytała, w takich sytuacjach rodzice dziecka zazwyczaj się spotykali, przynajmniej na początku całej procedury. W końcu Julie była jego biologiczną matką, a ona sama ciotką. Dlatego właśnie czuła się w obowiązku kochać go i chronić.
Weszła do mieszkania, które należało do jej rodziców. Miało dwie sypialnie i ogródek i było w nim wystarczająco dużo miejsca dla nich dwojga. Jej ojciec był emerytowanym duchownym, a mama nigdy nie pracowała. Ich skromne oszczędności zostały sprzeniewierzone przez Julie, która udawała, że chce wynająć pobliski sklepik, by rozpocząć własną działalność. Może rzeczywiście początkowo miała taki zamiar, ale wkrótce go porzuciła.
Zawsze miała tysiąc pomysłów na minutę i zazwyczaj żadnego z nich nie realizowała do końca. Może miała dobre intencje i wielką zdolność przekonywania, ale nie zmieniało to faktu, że kłamała. Zaprzeczanie temu nie miało sensu.
Skutek był taki, że jej rodzice musieli porzucić marzenie swojego życia, żeby na starość kupić sobie mały domek. Fakt, że mieli dach nad głową, zawdzięczali jedynie Jemimie, która zdecydowała się wrócić do domu i pomóc im w jego utrzymaniu. Oboje podupadli na zdrowiu i gdyby nie jej pomoc, zapewne ich sytuacja byłaby znacznie gorsza.
Jemima zmieniła Nicky’emu pieluszkę i ułożyła go do snu. Ziewnęła i postanowiła, że też się chwilę zdrzemnie, żeby nabrać sił. Zdjęła tunikę i spojrzała przelotnie na swoje odbicie w lustrze.
– Masz zbyt dużą pupę, żeby nosić legginsy – powtarzała często Julie. – Zakładaj zawsze coś długiego, żeby ją zakryć.
Ona sama była chuda jak patyk. Julie cierpiała na bulimię i nigdy nie była zadowolona ze swojego wyglądu. Jemima położyła się na łóżku, ubrana tylko w podkoszulek i legginsy.
Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, poderwała się zaskoczona. Była zdziwiona, że ktoś przyszedł, ponieważ ich znajomi wiedzieli, że rodzice wyjechali do Devon do zaprzyjaźnionych parafian. To miało być dla nich coś na kształt urlopu.
Jemima zajrzała do kojca dziecka i stwierdziła, że malec spokojnie śpi. Podeszła do drzwi i wyjrzała przez wizjer. Zobaczyła stojących za drzwiami dwóch mężczyzn.
– Słucham? – Uchyliła zabezpieczone łańcuchem drzwi.
Jeden z nich, starszy, szpakowaty popatrzył na nią z powagą.
– Czy pani Barber? Chcieliśmy z panią chwilę porozmawiać. – Pokazał jej przez szparę w drzwiach swoją wizytówkę.
„Charles Bennett, kancelaria prawnicza”.
Jemima pobladła. Otworzyła drzwi i wpuściła obu mężczyzn do środka. Czyżby chodziło o długi, których Julie pozostawiła po sobie całe mnóstwo? Na myśl o tym, że policja miałaby ją przesłuchiwać i musiałaby im wyznać, że Julie skradła jej tożsamość, podróżowała na jej paszport, a nawet pod jej nazwiskiem urodziła dziecko, dostawała gęsiej skórki. Obawiała się skutków, jakie ujawnienie tego faktu mogłoby wywrzeć na losy Nicky’ego. Z całą pewnością zostałby jej odebrany i umieszczony w jakimś domu zastępczym.
– Luciano Vitale… – Siwy mężczyzna przedstawił jej swojego towarzysza. Jemima bez słowa skinęła głową.
Kiedy jej wzrok spoczął na młodszym mężczyźnie, zmartwiała. Nigdy wcześniej nie widziała kogoś takiego jak on. Poruszał się energicznie, ale bezszelestnie, niczym jakiś komandos. Był doskonale zbudowany i z całą pewnością nie widziała w swoim życiu piękniejszego człowieka. Poczuła się dziwnie speszona, niczym nastolatka. Pospiesznie odwróciła się i zaprosiła obu mężczyzn do salonu.
Luciano nie mógł oderwać od niej wzroku. Była zupełnie inna, niż sobie wyobrażał. Widział ją tylko na zdjęciu w paszporcie. Jej twarz wyglądała na nim tak pospolicie, że aż przewrócił oczami. Jak mógł wybrać kogoś tak zwyczajnego na matkę swojego dziecka? Po raz drugi widział ją na nagraniu z londyńskiego hotelu i tu nie wyglądała już tak pospolicie. Jasne włosy obcięła na krótko, miała na sobie skąpy top, krótką spódniczkę i wysokie buty na obcasach. Zachowywała się bardzo swobodnie, chichocząc i rozmawiając swobodnie z dwoma mężczyznami, których zaprosiła do pokoju.
Teraz miał przed sobą zupełnie inną kobietę. Najwyraźniej Jemima Barber potrafiła zmieniać się jak kameleon. Tym razem miała długie włosy koloru dojrzałego zboża, a jej twarz nie nosiła śladu makijażu. Tylko naturalnie różowe usta i jasnoniebieskie oczy były takie same jak na fotografii. Była ubrana w obcisłe legginsy i obcisłą koszulkę, pod którą rysowały się kształtne piersi.
Z niejakim trudem oderwał od niej wzrok. Musiał przyznać, że zdjęcia nie oddawały jej sprawiedliwości. W rzeczywistości była znacznie ładniejsza i bardziej naturalna. Dziwił się jedynie jej krągłościom. Czyżby przez ten krótki czas tak przytyła? Proste ubranie specjalnie go nie zaskoczyło, jako że zapewne nie spodziewała się gości. Wyglądała niewiarygodnie młodo i niewinnie. Zaczął się zastanawiać, kim naprawdę jest Jemima Barber. A zaraz potem naszła go inna refleksja. Dlaczego w ogóle się nad tym zastanawia, skoro wiedział już o tej kobiecie to, co powinien. Była złodziejką, kłamczuchą i prostytutką. Sprzedawała własne ciało, podobnie jak zamierzała sprzedać swojego syna.
Pod wpływem badawczego spojrzenia Luciana, policzki Jemimy zrobiły się purpurowe. Przeniosła wzrok na starszego mężczyznę.
– W czym mogę panom pomóc?
– Przyszliśmy, by omówić przyszłość chłopca – poinformował ją Bennett.
Słysząc to, mimowolnie zadrżała. Przeniosła wzrok na Luciana i od razu dostrzegła to, czego nie chciała zobaczyć wcześniej. Nicky był miniaturą Luciana Vitalego. Ze swymi dość długimi włosami, ciemnymi, przenikliwymi oczami, wystającymi kościami policzkowymi i prostym nosem przypominał antyczną rzeźbę. Nicky był do niego podobny jak dwie krople wody.
W jej głowie zadźwięczały słowa Julie.
„Gdyby mnie poznał, na pewno by mnie chciał… Mężczyźni zawsze mnie chcą. Jest dokładnie takim facetem, jakiego zamierzam poślubić: bogatym, przystojnym i na topie. Byłabym dla niego doskonałą żoną”.
Oczywiście widząc ją teraz, musiał odczuć rozczarowanie. Czy to dlatego tak bacznie się jej przyglądał? Ale przecież nie mógł wiedzieć, że jest siostrą Julie. Nigdy nie spotkał żadnej z nich. Nie wiedział nawet, że Julie ma siostrę bliźniaczkę, podobnie jak nie miał pojęcia o tym, że Julie skradła jej tożsamość. Czy wiedział, że matka jego dziecka nie żyje?
Przypuszczała, że nie. Gdyby tak było, jego prawnik zapewne w pierwszych słowach powiedziałby coś zupełnie innego. Śmierć Julie wszystko zmieniła. Jako matka dziecka, Julie miała do niego prawa, nawet jeśli musiałaby walczyć o nie w sądzie. Ona była tylko ciotką. Nie miała żadnych praw. Fakt, że na świadectwie urodzenia Nicky’ego widniało jej imię i nazwisko, wynikał jedynie z tego, że Julie urodziła dziecko, podając się za siostrę. Któregoś dnia z pewnością ta pomyłka zostanie naprawiona.
Jemima uniosła brodę i skoncentrowała swoją uwagę na prawniku. Napięcie w pokoju zrobiło się tak wielkie, że czuła, jak żołądek kurczy jej się do rozmiarów pięści.
Wiedziała, że musi szybko wziąć się w garść, ponieważ od tego, co się teraz wydarzy, zależały dalsze losy Nicky’ego. Jednego była pewna: będzie udawać Julie, tak długo, jak się da. Jak tylko przyzna, kim naprawdę jest, chłopiec natychmiast zostanie jej odebrany. Na samą myśl o tym serce przestawało jej bić. Dlatego właśnie zamierzała oszukiwać… udawać… nawet jeśli było to niezgodne z jej zasadami.
Luciano siedział nieruchomo, skupiony na siedzącej obok niego kobiecie, której zachowanie wydało mu się dziwne. Nie był przyzwyczajony do tego, aby jakakolwiek kobieta, która znalazła się w jego towarzystwie, ignorowała go. Jemima Barber zdawała się go w ogóle nie zauważać.
– Chcę przeprowadzić test DNA, żeby się upewnić, że dziecko rzeczywiście jest moje – odezwał się, nie spuszczając z niej wzroku.
Kiedy do jej świadomości doszło znaczenie tych słów, Jemimę przeszyła groza. Jak on mógł pomyśleć tak o jej zmarłej siostrze?
– Jak pan śmie? – rzuciła, nie ukrywając swojego oburzenia.
Usta Luciana ułożyły się w drwiący uśmiech.
– Śmiem. Muszę mieć stuprocentową pewność.
– Taka opcja jest zapisana w umowie, którą pani podpisała – wtrącił prawnik. – Niestety opuściła pani szpital, zanim przeprowadzono badanie.
Wspomnienie kontraktu sprawiło, że poczuła wstyd. Miała udawać, że jest swoją siostrą, ale nią nie była. Świadomość tego faktu bardzo ją bolała, ponieważ Jemima była z natury osobą prawdomówną i uczciwą, która brzydziła się kłamstwem i krętactwem.
Pragnienie zatrzymania Nicky’ego sprawiło, że weszła na śliską drogę i musiała postępować niezgodnie ze swoim sumieniem. Powinna mówić prawdę, niezależnie od tego, jak niemiła i niebezpieczna może się ona okazać. Ten człowiek był ojcem Nicky’ego. Ale czy mogła tak po prostu stanąć i patrzeć na to, jak Luciano Vitale zabiera jej ukochanego chłopca?
Wiedziała, że tego nie zniesie. Nicky był całkowicie bezbronny. Jej obowiązkiem było upewnić się, że jego potrzeby zostaną zaspokojone. I nie wolno jej zapominać, że to nie o nią, ale o niego tu chodzi.
– Test DNA – powtórzył Luciano, zastanawiając się, co może oznaczać to jej nagłe zblednięcie. Czyżby chłopak nie był jego? Jeśli tak, to chciał to wiedzieć jak najszybciej. – Technik odwiedzi dziecko tutaj. To prosta procedura, polegająca na pobraniu wymazu z wewnętrznej części policzka. Wynik będzie po czterdziestu ośmiu godzinach.
– Rozumiem – mruknęła, z trudem wydobywając głos z zaciśniętego gardła.
A co, jeśli zechce sprawdzić także ją? Czy bliźniaczki mają takie samo DNA? Nie miała pojęcia. Cóż, nie pozostaje jej nic innego, jak tylko czekać na rozwój wypadków. Nic więcej nie mogła zrobić. Sprzeciwianie się tylko pogorszy sprawę. Niczego tym nie osiągnie, a może nawet pogorszyć sytuację Nicky’ego.
– Zgadza się pani? – spytał miękko Luciano.
Mimowolnie podniosła wzrok i zatopiła spojrzenie w ciemnych jak smoła oczach, a jej serce zaczęło bić w przyspieszonym tempie. Miała wrażenie, że spojrzała w otchłań bez dna. Nieoczekiwanie poczuła w dole brzucha dziwny ucisk i nagle stała się świadoma swojego ciała. Skóra zaczęła ją piec, jakby drażnił ją dotyk ubrania.
– Tak…
– Zgodzi się pani na wszystkie moje żądania – oznajmił Luciano, podziwiając niezwykły błękit jej oczu. – Sprzeciwianie mi się byłoby skrajną głupotą, a pani przecież nie jest głupia.
Charles Bennett ze zdumieniem spojrzał na swojego klienta, po czym przeniósł wzrok na młodą kobietę, która patrzyła na Luciana, jakby ten rzucił na nią jakiś czar.
Tytuł oryginału: The Sicilian’s Stolen Son
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2016
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Anna Jabłońska
© 2016 by Lynne Graham
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2017
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie Ekstra są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-3154-1
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.