Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W książce "Bohater bez peleryny" maluchy odkryją emocjonujące historie z życia Szymona oraz jego sympatycznej rodziny. Każde opowiadanie to podróż przez chwile pełne śmiechu, nauki i miłości, które zachwycą zarówno młodszych, jak i nieco starszych czytelników.
Szymon to chłopiec niezwykle ciekawy świata, który razem z młodszą siostrą, rodzicami i dziadkami doświadcza tego, jak dobre relacje rodzinne, wspólnie spędzone chwile, rozmowy i wsparcie najbliższych wpływają na to, że dom jest pełen ciepła i miłości. Właśnie o tym przekonacie się czytając opowiadania razem ze swoim dzieckiem.
"Bohater bez peleryny" to opowiadania, które nie tylko rozwijają wyobraźnię, ale również zachęcają do dzielenia się uczuciami i przemyśleniami – będą świetnym punktem wyjścia do rozmowy na różne tematy (np. o relacjach z rodzeństwem, sile miłości, obowiązkach domowych, czy planie dnia). Książka będzie idealna do wieczornego czytania przed snem, szczególnie gdy dzieci już poznają bohaterów – będzie im na pewno miło zasypiać w takim towarzystwie.
Książka w twardej oprawie dostępna na stronie autorki
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 21
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Katarzyna Bieńkowska
Bohaterbezpeleryny
Ilustracje:
Kaja Gurbisz
Szymon – pięciolatek, starszy brat. Marzy, by zostać bohaterem, i choć początkowo wydaje mu się to nierealne, szybko dochodzi do wniosku, że każdy może się nim stać! Dla rocznej Milki jest kimś takim z pewnością.
Emilia – młodsza siostra, nazywana przez wszystkich Milą. Zawsze stoi murem za Szymonem. Świat przemierza (czasami na czworakach) krok w krok za starszym bratem. Wiele musi się jeszcze nauczyć o życiu, a każdy jej dzień bogaty jest w nowe doświadczenia.
Mama – mama Emilii i Szymona. Nie potrafi śpiewać, choć uparcie co wieczór nuci kołysanki. Przytulańcami potrafi poprawić humor każdemu. Z anielską cierpliwością odpowiada na miliony pytań na godzinę.
Tata – tata Emilii i Szymona. Popołudniami atakuje zamki syna i córki, buduje wieże i wyjada dzieciom czekoladę.
Babcia – mama Mamy, ma czworo wnucząt. Jej życiowym celem jest te wnuki rozpieszczać.
Dziadek – tata Mamy, ma motocykl i anielską cierpliwość do swoich małych pomocników w garażu.
Szymon siedział w swoim pokoju i – wtulony w kąt kanapy – spoglądał przez okno. Był smutny. Mama stanęła w drzwiach, czekając, aż ją zauważy. Nie zauważył. Młodsza siostra właśnie ściągała z wyższej półki regału jego ulubiony samochód. Wiedziała, że nie może go ruszać. Nie zwrócił na to uwagi. Mama się zmartwiła. Weszła po cichu do pokoju i usiadła przy Szymonku.
– Co się stało, synku? – Przyciągnęła go do siebiei mocno przytuliła, tak jak tylko Mama potrafi.
– Nic… – Szymek miał twarz ciągle odwróconą do okna, choć nie mógł przez nie już nic zobaczyć, bo na zewnątrz było ciemno.
– Kochanie, jak mi opowiesz, będzie ci lżej. A razem na pewno rozwiążemy Twój problem!
Szymon pomyślał, że jego problemu nie da się rozwiązać, ale skąd Mama mogła to wiedzieć.
Ona zawsze tak mówi, potem długo z nim rozmawia, a po kilku przytulasach zazwyczaj poprawia mu się humor. Chłopiec postanowił więc, że mimo wszystko spróbuje jej opowiedzieć, dlaczego jest smutny.
– Bo ja chciałbym być superbohaterem… Ale nigdy nim nie będę! – W głosie Szymona słychać było rozpacz. Odczuwał obawę, że Mama będzie się śmiała.
Szymon uwielbiał superbohaterów: oglądał bajki, filmy, czytał książki, na ścianach wieszał z Tatą plakaty. Wszystkie jego rzeczy były z motywem superbohaterów: pościel z Batmanem, pidżama z Kapitanem Ameryką, koszulki z Supermanem. Na półce stał Batmobil z klocków LEGO, a przy łóżku lampka i zegar w kształcie Batmana. On – największy fan, a teraz na jego twarzy maluje się smutek.
– Jesteś moim bohaterem! Tak naprawdę każdy może być bohaterem!
Szymon pomyślał, że Mama wygląda, jakby była tego pewna. Dokładnie takim samym tonem powtarza, że szpinak jest zdrowy. I że trzeba pić dużo wody. Ale tym razem na pewno się myli…
– Nieprawda… Ja nie mogę!
– A co robi superbohater?
– Ratuje świat! – Chłopiec ożywił się, a oczy mu zabłysły. Odwrócił się w końcu do Mamy gotowy, by rozmawiać.
– Wiesz, że cały świat trudno uratować? Czasem wystarczy pomóc jednej osobie…
– Tak jak Supergirl ocaliła dziewczynę, na którą prawie zawalił się budynek!
– Kochanie, to wszystko bajka. W filmach i kreskówkach ciągle kogoś wybawiają z opresji, ale wcale nie trzeba ratować wszystkich, by zostać superbohaterem!
– No pewnie, że nie trzeba ratować wszystkich… Ale żeby być bohaterem, trzeba mieć kostium…
– Przecież na początku superbohaterowie nie mieli strojów – zaśmiała się Mama i przeczesała mu włosy, choć bardzo nie lubił, gdy psuła mu fryzurę. – To w nich jest moc, a nie w kostiumie, prawda?
– Ale śniło mi się dziś w nocy, że mam pelerynę.
– Opowiesz nam o tym śnie? – Mama usiadła wygodniej. Obejmując syna jedną ręką, z drugiej strony przytuliła jego siostrę. – Chcesz posłuchać, co się śniło Szymonowi?
Emilia energicznie pokiwała głową.
– Jak już mnie przytuliłaś i prawie zasnąłem, to usłyszałem jakiś hałas na zewnątrz! I wtedy przez okno wpadł batarang, czyli rzutka Batmana…
Mama pomyślała, że dziecko powinno oglądać mniej bajek, ale tego nie skomentowała.
– A na niej było napisane: „Dołącz do nas!”. – Szymon niemal podskakiwał na kanapie. – Do superbohaterów! No i jak wyszedłem z domu, to zobaczyłem ich na ulicy. Powiedzieli, że muszę z nimi całą noc ćwiczyć. A jeśli mi się wszystko uda, to mnie przyjmą do swojej drużyny. Rozumiesz, Mamo? Miałem zostać bohaterem i pomagać im ratować świat!
– I co robiłeś przez całą noc?
– Musiałem im udowodnić, że umiem bardzo szybko biegać i że się nie męczę. To wcale nie było takie łatwe, bo przecież wszyscy się męczą, ale bardzo się starałem. Jeden z nich powiedział, że jak ktoś się stara najbardziej, jak potrafi, to wystarczy. Bo nie trzeba być zawsze najlepszym, ale nie można się poddawać.
– To bardzo mądre.
– Wiem, ty i Tata też zawsze mówicie, że trzeba próbować. I nawet jak się nie udaje, to nic nie szkodzi. Może wy też jesteście w drużynie?
– Raczej nie, ale już ci opowiadałam, że każdy może zostać bohaterem, jeśli się troszkę postara. Zaraz ci udowodnię, że też nim jesteś… – dodała. – Jeśli całą noc biegałeś, to pewnie byłeś bardzo zmęczony?
– Nie tylko biegałem, musiałem też skakać na trampolinach. Jak najdalej albo jak najwyżej. Bo oni potrafią latać albo skaczą bardzo daleko, albo mają jeszcze inne moce! A ja nie mam, więc musiałem ćwiczyć. Na szczęście dobrze mi szło. Przyjęli mnie do drużyny i zabrali do swojego centrum dowodzenia. A tam czekało na mnie takie duże łóżko z mnóstwem poduszek i pozwolili mi odpocząć. Powiedzieli, że jak się wyśpię, to pójdziemy na pierwszą akcję… Ale obudziłem się w swoim łóżku.
W głosie Szymona słychać było smutek. Sen wydawał mu się na tyle realny, że pobudka okazała się ogromnym rozczarowaniem. Mama uśmiechała się łagodnie, bo już wiedziała, jak poprawić dziecku humor.
– Nic się nie martw. Przyjęli cię przecież do drużyny, więc oficjalnie jesteś bohaterem. Myślę, że taki bohater zasługuje na kanapkę z ulubionym dżemem. A ty jak uważasz?
– Wolałbym chyba z masłem czekoladowym…
Szymon niepewnie spojrzał na Mamę, bo wiedział, że na takie kanapki zgadza się bardzo rzadko. Tylko od wielkiego święta.
– Dla mojego bohatera wszystko! Nawet masło czekoladowe… Myślisz, że Milka też ma ochotę?
– Pewnie!
Kolację najczęściej przygotowywali razem.