Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Była dziewczyną, która uciekła. Czy znajdzie siłę, by wrócić?
Willow: Wystarczyły cztery lata. Powiedziałam sobie, że nie potrzebuję przyjaciół. Ani rodziny. Byłam pewna, że jego też nie potrzebuję. I wiesz co? Miałam rację. Ale w dniu, w którym wróciłam do Six Forks i go zobaczyłam, zdałam sobie sprawę, że nigdy nie zapomnę, jak to było mieć każdy cal jego ciała pod palcami.
Dash: Myślała, że zdoła mi uciec. Ale to, co raz jest moje, zostanie moim na zawsze. Tym razem to ja zdecyduję, jak potoczą się sprawy.
Willow i Dasha łączy wiele – strach, nienawiść, pożądanie. Czy jednak w tym wszystkim jest miejsce na miłość
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 329
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Każdej osobie, która zaryzykowała w miłości, której się nie powiodło, a potem znalazła w sobie odwagę, by spróbować ponownie.
Faceci są mniej pewni siebie i bardziej wrażliwi, niż wam się wydaje. Pierwotna potrzeba, by być samcem alfa, pociąga za sobą ogromne cierpienie. Im zacieklej walczymy, tym dotkliwszy jest upadek.
Garnitury to symbol władzy, dlatego je nosiłem. Nieważne, czy dla kobiety, czy w pracy – dzięki nim ludzie widzieli we mnie ważniaka, więc nie musiałem nadrabiać gadką. Zawsze były szyte na miarę, produkowane przez najlepszych projektantów mody. Dla mnie to było bez znaczenia, ale dla innych wręcz przeciwnie.
Taki garnitur kojarzy się z pieniędzmi, siłą, możliwościami.
Gdy szedłem przez gustownie wykończony hol wieżowca, w którym mieściła się firma Chambers M&A Holdings, ludzie jak zawsze się za mną oglądali. Moja obecność przyciągała wzrok. Mój ojciec w wieku pięćdziesięciu pięciu lat postanowił wcześniej przejść na emeryturę, bo wierzył, że jestem w stanie przejąć firmę bez najmniejszego problemu.
Nie dziwne, że tak uważał.
Przyuczał mnie do tego, od kiedy skończyłem dwanaście lat.
Pewnym krokiem wszedłem do gabinetu na ostatnim piętrze, gdzie pracowałem tylko z moją asystentką. Z racji tego, że często siedziałem w pracy do późnych godzin, obok gabinetu znajdowała się sypialnia, którą traktowałem jak swoje drugie mieszkanie.
– Dzień dobry, panie Chambers. – Wziąłem kawę od asystentki, gdy przechodziłem obok jej biurka, i przywitałem się z nią skinięciem głowy.
– Celesha. – Zamknąłem drzwi, co znaczyło, że w ciągu następnej godziny pod żadnym pozorem nie powinna mi przeszkadzać, gdy ja będę odpowiadał na maile, które na pewno się nawarstwiły w ciągu kilku godzin mojego snu, bo tylko tyle było mi dane odpocząć.
Zatrudniłem Celeshę, gdy dwa tygodnie temu wróciłem do Stanów z delegacji w Niemczech. Zwolniłem poprzednią asystentkę, która okazała się wyjątkowo niekompetentna. Jako kochanka – wręcz przeciwnie. Zaspokajałem ją w łóżku, ale szybko mi się znudziła. Ponadto chciała ode mnie więcej i więcej, więc szybko wskazałem jej drzwi.
Tym razem zatrudniłem mężatkę, żeby nie wkroczyć na tę ścieżkę po raz kolejny. Po co miałem uprawiać seks, jeśli mnie nie satysfakcjonował czy nie zaspokajał moich podstawowych żądzy.
Już doświadczyłem w życiu uzależnienia i o dziwo, uzależniłem się od samego bycia uzależnionym. Tylko jedna osoba potrafiła mnie od tego uwolnić. Jedna dziewczyna, której pragnąłem bardziej niż sukcesu i kolejnego oddechu.
Wciąż pamiętałem dźwięk jej urywanych jęków i to, jak jej cipka co chwilę zaciskała się na moim członku. Jej kształtne ciało nie zostało stworzone dla byle jakiego mężczyzny – tylko dla mnie.
Byłem jej pierwszym, a po tych wszystkich latach zastanawiałem się, czy jedynym.
Czułem, że pogrążam się w mrocznej otchłani furii. Gwałtownie kliknąłem w pierwszy mail i odmówiłem spotkania w interesach, nawet nie przeczytawszy wiadomości. To nie miało znaczenia. Już wcześniej odmówiłem tej firmie. Właścicielem był jakiś starszy facet, który pracował w branży od ponad dwudziestu lat. Nie chciałem się zgodzić na fuzję z jego przedsiębiorstwem ze względu na jego aroganckie zachowanie i rozbiegane spojrzenie. Myślał, że wyświadczy mi przysługę, jeśli przejmie kontrolę nad firmą, dla której mój ojciec poświęcił rodzinę i własną moralność.
Dwie godziny później próbowałem bezskutecznie rozmasować spięte mięśnie ramion i karku, gdy Celesha zajrzała do mojego gabinetu.
– Mam dla pana pocztę. – Weszła do środka, niosąc ciemnoniebieski list. Koperta była o wiele większa i różniła się kształtem od typowej, o kolorze już nie wspominając. – Od pańskiej siostry – dodała niepotrzebnie.
– Dzięki. – Wziąłem od niej ozdobną kopertę i drżącą ręką położyłem ją na biurku. Zawartość jakoś mnie nie interesowała. – Zanim pójdziesz, wyślij, proszę, faksem te dokumenty, a potem zarezerwuj na ósmą stolik u Amifiki.
– Ooo, na bogato. Ma pan dzisiaj randkę?
– Coś w tym stylu. – Posłałem jej wymowne spojrzenie, a potem patrzyłem, jak ucieka na tych swoich szarych szpilkach. Nie chciałem zachować się jak skończony kutas, ale wciąż się do niej przyzwyczajałem i starałem ją wyczuć. Jako że była mężatką, wiedziałem, że jej nie tknę, co jednak nie oznaczało, że ona sama będzie się hamować.
Dzisiejsza kolacja miała na celu zapewnienie mi ostatecznej aprobaty ojca. Liczyłem również na to, że w końcu raz na zawsze się ode mnie odczepi. Ten układ wpłynie na resztę mojego życia i był całkowicie dobrowolny.
Aż nie mogłem się doczekać.
– Panie Chambers, miło pana widzieć. Stolik dla dwóch osób jest gotowy, a pański gość już czeka. – Bez namysłu podążyłem za kelnerem przez restaurację do stojącego w głębi stolika osłoniętego przed pozostałymi gośćmi. Ona już tam siedziała i przeglądała kartę win, bez wątpienia szukając najdroższej butelki.
Nie miałem problemu z wydawaniem pieniędzy. Tylko z ludźmi, którzy tych pieniędzy nie szanowali. Na wszystko, co w życiu dobre, trzeba sobie zasłużyć. Odwalona brunetka czekająca na mnie nigdy tego jednak nie zrozumie. Należała do elity, żyła z pieniędzy tatusia, póki pewnego dnia nie stanie się ciężarem jakiegoś złamasa. I ja będę tym złamasem.
– Dash! – przywitała się zbyt entuzjastycznie i przywołała mnie ruchem palca, jakby miała nade mną władzę. Chciała się ze mną czule przywitać, ale ja niechętnie osunąłem się na krzesło. Zdziwiło ją to i wydała się nieco urażona.
– Jak się masz, Rosalyn? – zapytałem, chociaż miałem to gdzieś. Nawet mój ton o tym świadczył, ale ona wolała to zignorować.
– Skoro już się zjawiłeś, to wszystko w porządku. Wiedziałam, że prędzej czy później pójdziesz po rozum do głowy.
– Nie przeginaj pały. Dobrze wiesz, dlaczego tu jestem, więc darujmy sobie formalności, okej? Coś mi mówi, że dla ciebie to również nie jest ważne.
– Nie wiem, za jaką dziewczynę mnie masz – obruszyła się – niemniej jestem dziewczyną, a to oznacza, że mam romantyczną duszę. – Zatrzepotała rzęsami. Niemal prychnąłem.
– Ja pierdolę, nie zamierzam przed tobą klękać. Oboje wiemy, że się zgodzisz, bo wybór masz tak samo ograniczony jak ja.
– To nieprawda. Chcę tego, Dash, i wiem, że ty również mnie pragniesz. – W jej oczach błyszczała pewność siebie, niemal słyszałem, jak dodaje: „Jak mogłabym cię nie pragnąć?”.
– Grasz taką pewną siebie, a tak naprawdę musisz mieć bardzo niskie poczucie własnej wartości, skoro nie tylko się na to zgadzasz, ale jeszcze się z tego cieszysz.
– O czym ty mówisz? – W jej głosie wyczułem złość.
– Zgadzasz się na aranżowane małżeństwo. Po części zapewne się martwisz, że nie znajdziesz nikogo, kto chciałby cię poślubić z własnej woli. To tylko kolejny sposób na spożytkowanie pieniędzy tatusia.
Zjawił się kelner i przyjął nasze zamówienia. Jak się tego spodziewałem, Rosalyn poprosiła o najdroższe wino. Wiedziałem, że wcale go nie zna, bo nawet nie potrafiła wymówić nazwy.
Gdy czekaliśmy na jedzenie, siedziała zupełnie cicho. Ja odebrałem kilka telefonów, w tym jeden od mojego taty, a inny od Keirana, który dzwonił, żeby poinformować mnie, że już wrócił z Hawajów, ale będzie w domu tylko przez krótki czas, bo za tydzień Lake zaczyna zajęcia.
Keiran był moim przyjacielem od zawsze. Prawie nie znałem życia bez niego, chociaż zjawił się w Six Forks w wieku ośmiu lat. Zawsze był przerażającym, aroganckim dzieciakiem, wiecznie wkurzonym. Nikt nie chciał się z nim zadawać, bo uchodził za oziębłego i uważał, że przemoc jest odpowiedzią na wszystko. Wciąż pamiętałem dzień, gdy go poznałem, jakby to było wczoraj…
• Czternaście lat temu •
Wyszedłem z łazienki, myśląc o teście z matematyki, z którego dostałem sto punktów. Wiedziałem, że tata będzie ze mnie dumny, gdy zobaczy sprawdzian. Nigdy nie akceptował oceny gorszej od piątki, a kiedy moja siostra lub ja przyszliśmy do domu ze słabszym wynikiem, zamiast się bawić, spędzaliśmy czas z korepetytorami, których tata zatrudniał, byśmy poprawili stopnie. Siostra raz dostała czwórkę z plusem i do końca semestru musiała po szkole spotykać się z panią Grandal.
Właśnie szedłem korytarzem do klasy, w której miałem lekcję, gdy nagle zobaczyłem dwóch chłopaków. Zastanawiałem się, dlaczego jeszcze nie byli w sali. Nagle zamarłem, bo ten, który stał do mnie plecami, uderzył drugiego i go przewrócił.
– Wstań i ze mną walcz. – W korytarzu rozległ się głos ciemnowłosego chłopaka i poczułem dreszcze na plecach.
– Ale ja nie chcę z tobą walczyć. Nic takiego nie zrobiłem – wyjęczał blondyn. Dręczyciel poruszył się tak szybko, że nawet nie zauważyłem, kiedy przycisnął stopę do gardła drugiego chłopaka.
– Hej! – krzyknąłem niespodziewanie. Przez chwilę liczyłem na to, że mnie nie usłyszał, on jednak się obrócił.
Zmierzył mnie długim, ostrym spojrzeniem, wciąż nie zabrawszy nogi z gardła blondyna. Mniejszy chłopak zamilkł i zbladł.
– Spadaj.
– Jeśli to zrobię, powiem o wszystkim nauczycielowi, a wtedy będziesz mieć kłopoty, więc lepiej przestań. – To ostrzeżenie chyba go nie ruszyło, lecz zabrał nogę, a potem zaczął iść w moją stronę. Miałem ochotę się wycofać, ale wiedziałem, że jeśli okażę strach, skończę jak ten chłopak, który nadal nie mógł wstać z podłogi.
– Och, naprawdę?
– T-tak – wyjąkałem.
– A skąd mam wiedzieć, że nie naskarżysz, jeśli przestanę?
– Nie zrobię tego.
– Dlaczego?
– Bo nie chcę, żebyś miał przeze mnie kłopoty. – Teraz, kiedy stał twarzą do mnie, zrozumiałem, że już go wcześniej widziałem. To był Keiran Masters, chłopak, którego wszyscy się bali. Nie miał przyjaciół, rozmawiał tylko ze swoim kuzynem Keenanem Mastersem, ale niezbyt często. Keenan był zupełnym przeciwieństwem Keirana. Uchodził za klasowego błazna i zawsze doprowadzał ludzi do łez, chociaż odnosiłem wrażenie, że w duchu był trochę smutny.
– A co cię to obchodzi?
Wzruszyłem ramionami i odpowiedziałem na jego spojrzenie. Długo nie chciałem odwrócić głowy, więc w końcu potaknął i ponownie stanął nad chłopakiem, który na szczęście już usiadł i teraz trzymał się za gardło.
– Trzymaj się od niej z daleka – powiedział krótko Keiran i zniknął za zakrętem. Pomogłem chłopakowi wstać, obserwując, jak walczy o oddech.
– Dziękuję – wysapał. – Ale to było super. Jak to zrobiłeś?
– Ale co?
– Jak go przepędziłeś?
– Nie mam pojęcia. – I to była prawda. Nie wiedziałem, dlaczego najstraszniejszy chłopak w całej szkole się mnie posłuchał, ale wkrótce miało się okazać, że jestem jedyną osobą, z której zdaniem się liczy.
– Właśnie szedłem do łazienki, a on zjawił się znikąd. Chyba na mnie czekał. Myślisz, że znowu mnie skopie?
– To zależy… A kim ona jest?
– To znaczy?
– Ta dziewczyna, od której kazał ci się trzymać z daleka.
– Nie wiem. Rozmawiam z wieloma dziewczynami. Ale… to nie tak, dziewczyny są obleśne, więc…
– Rozumiem. Na razie.
Odszedłem, myśląc o Keiranie Mastersie i dziewczynie, z której powodu stał się taki… brutalny. Zupełnie zapomniałem o moim świetnym wyniku z testu. Przez cały dzień próbowałem znaleźć odpowiedź i w końcu mi się to udało.
Zastałem Keirana stojącego przed dziewczyną, która wyglądała tak, jakby mógł ją przewrócić najlżejszy podmuch wiatru. Miała blond włosy, a łzy płynęły po jej twarzy, gdy Keiran coś do niej mówił. Olałem matkę i siostrę czekające na mnie pod szkołą i pobiegłem do drzewa, bojąc się, że Keiran zrobi dziewczynie to samo co chłopakowi. Ale kiedy wystarczająco się zbliżyłem, zobaczyłem, że wyciąga coś z kieszeni, chyba ciastko, a potem kruszy je i rozsypuje po jej blond lokach. Kilka okruszków przykleiło się do mokrej od łez twarzy.
– Następnym razem zachowaj te obleśne ciastka dla siebie – zagroził i zniknął. Dziewczyna zakryła oczy i uciekła, nie patrząc dokąd.
O co tu chodziło?
• Obecnie •
– Ziemia do Dasha. – Otrząsnąłem się z dawnych wspomnień i dotarło do mnie, że Rosalyn próbuje przyciągnąć moją uwagę. Najpewniej starała się to osiągnąć już od jakiegoś czasu, wnioskując po jej zirytowanej minie. Właśnie byłem na kolacji z kobietą, z którą zamierzałem spędzić resztę życia, a mimo to śniłem na jawie o moim najlepszym przyjacielu. Roześmiałem się pod nosem, ale szybko dotarła do mnie ponura rzeczywistość.
– Prawie nie tknąłeś jedzenia. Coś się stało?
– Straciłem apetyt. Tak to już jest, gdy człowiek się oświadcza osobie, z którą nie chce brać ślubu.
– Och, Dasher.
Cholera. Nie znosiłem, kiedy używała mojego pełnego imienia. Tworzyło to nastrój swojego rodzaju intymności, a ja nie chciałem, żeby coś takiego nas łączyło. Tylko dwie osoby mogły tak do mnie mówić: mama, kiedy była wkurzona, i Willow… która wykrzykiwała moje imię za każdym razem, gdy znajdowałem się głęboko w niej.
– Mam robotę. Jeśli jutro masz wolne w czasie lunchu, to możemy iść wybrać pierścionek.
– Nie ma takiej potrzeby. Tatuś już kupił mi pierścionek, o którym marzyłam. – Wyciągnęła rękę i w końcu zauważyłem wielki diament na jej palcu.
Gapiłem się na nią, jakby wyrosła jej druga głowa, i po raz kolejny się zastanawiałem, dlaczego się na to wszystko zgodziłem i za jakie grzechy. Tyle czasu się opierałem i walczyłem, a mój ojciec ostatecznie urobił mnie, jak chciał.
– Skoro tak… – Poprosiłem kelnera o rachunek i wyjąłem portfel z kieszeni.
– Wiesz – wyszeptała, jakby chciała mi zdradzić jakiś ważny sekret. Dobrze widziałem jej wypływające z głębokiego dekoltu cycki, które dosłownie leżały na stole, gdy się nad nim pochyliła. – Nadal wiem, jak zrobić językiem to, co tak ci się kiedyś podobało. Jeśli chcesz… możemy uczcić nasze zaręczyny i wspólną przyszłość w twoim samochodzie.
Nachyliłem się nad stołem tak, że mój nos niemal stykał się z jej nosem.
– Ja wcale nie chcę. Nawet odrobinę. Nie zapomniałem o tym, co zrobiłaś cztery lata temu. Słono za to zapłaciłem, więc nawet przez chwilę nie myśl, że kiedykolwiek znowu cię dotknę.
– O matko. Ty chyba nie mówisz o tej głupiej, grubej, rudej lasce, co? W dodatku biednej. No weź…
Nim zdążyła dokończyć, błyskawicznie zacisnąłem dłoń na jej szyi, więc ostatnią sylabę dosłownie wypiszczała. Miałem ochotę wycisnąć oczy z tego jej głupiego łba.
– Prędzej zerżnąłbym głupią, rudą i biedną, niż tknął ciebie. Brzydzę się tobą, Rosalyn. To małżeństwo będzie istniało tylko na papierze. Cokolwiek sobie wyobrażasz w tej swojej pustej głowie, lepiej odpuść, bo nigdy do tego nie dojdzie. Rżnij się, z kim chcesz, bo ze mną nie będziesz.
Puściłem ją, a ona złapała się za szyję i subtelnie rozejrzała, jakby chciała sprawdzić, czy ktoś był świadkiem jej upokorzenia. Zadowolona, że nikt nie zwrócił na to uwagi, odrzuciła włosy na plecy i wstała.
– Zobaczymy, co nasi ojcowie będą mieli na ten temat do powiedzenia.
– Mogą decydować, z kim się ożenię, ale nie w kogo wkładam fiuta.
– Pomyśl trochę, Dasher. A jak inaczej dasz im potomka?
W moim życiu nie brakowało poświęceń, ale nigdy bym nie pomyślał, że to jeszcze nie koniec. Rosalyn miała rację. Mój ojciec będzie chciał wnuka, i to szybko, ale na myśl o tym, że miałbym tknąć tę sukę, skóra mi cierpła.
Wyszedłem z restauracji jeszcze bardziej zirytowany niż wcześniej i udałem się do pustego mieszkania. Powitała mnie cisza, jak zawsze. Po drodze do sypialni zdjąłem marynarkę i krawat.
Po studiach wróciłem do Nevady, ale później postanowiłem wyjechać z Six Forks i osiedlić się w mieście oddalonym o pół godziny drogi stamtąd. Do pracy też miałem całe trzydzieści minut. Teraz rozumiałem, dlaczego mój ojciec tak rzadko wracał do domu.
Kiedy odłożyłem marynarkę na materac, z kieszeni wysunęła się koperta. List od Sheldon.
Nawet nie musiałem go otwierać, bo wiedziałem, że to zaproszenie.
Moja siostra wkrótce miała wziąć ślub… Z jednym z moich najlepszych przyjaciół.
Z przyjacielem, co do którego w ciągu ostatnich czterech lat nabrałem mieszanych uczuć.
Powoli wsunąłem palec w niewielką szparę w kopercie i ją rozdarłem.
Keenan Masters
i
Sheldon Chambers
mają zaszczyt zaprosić Państwa na swój ślub,
który odbędzie się w sobotę 24 listopada o godzinie 17.00
w posiadłości Chambersów przy Cambridge Lane 476
Czytałem to zaproszenie raz po raz i zastanawiałem się nad odpowiedzią, chociaż istniała tylko jedna.
Nagle zadzwonił telefon, więc wyciągnąłem go z kieszeni i odebrałem, nawet nie spojrzawszy na ekran.
– Tak?
– Wujku?
– Ken? – Mój puls przyspieszył, wstrzymałem oddech i nasłuchiwałem wszelkich oznak zagrożenia. Niewiele było trzeba, żebym zaczął się martwić.
– Cześć, wujku!
Odetchnąłem z ulgą, słysząc jej radosny dziecięcy głosik. Sprawdziłem ekran telefonu i zobaczyłem imię Keenana. To, że była w stanie do mnie zadzwonić, wcale mnie nie zdziwiło. Po porwaniu rodzice nauczyli ją, jak korzystać z telefonu, mimo że była jeszcze mała. Z pomocą przyszła funkcja szybkiego wybierania, bo moja siostrzenica jeszcze nie potrafiła zapamiętać ciągu liczb.
– Ken, co ty wyprawiasz z telefonem swojego ojca?
– Dał mi go, żeby mógł się pobawić z mamusią.
– Co za s… – Jej niewinność była czasami zadziwiająca. – Dlaczego jeszcze nie jesteś w łóżku?
– Nie wiem. Nie chce mi się spać. A ty co robisz?
– Właśnie zamierzam iść do łóżka. I ty też powinnaś.
– A jesteś śpiący? Bo ja nie – pochwaliła się.
– Jestem bardzo śpiący. Czy twój tatuś znowu dał ci słodycze przed snem?
– Mhm. Tylko nie mów mamusi, bo będzie zła i tatuś będzie płakać.
– Aniołku… – Mimowolnie przymknąłem powieki, bo właśnie sobie przypomniałem inną dziewczynę, którą nazwałem aniołem. – Ken… twój tata to oszukista.
– Mój tata to nie glista.
– Wcale nie powiedziałem, że…
– Muszę porozmawiać z wujkiem Keke. Pa, wujku.
I się rozłączyła. Pokręciłem głową, rozebrałem się do końca, a następnie wszedłem do okazałej łazienki. Gorący prysznic pomagał mi się pozbyć napięcia, które ostatnio ciągle mnie męczyło. Nazajutrz czekało mnie ważne spotkanie z koncernem naftowym, którego udziały ojciec od lat chciał wykupić. Jeśli mi się uda, to może go przekonam, że fuzja z Cordellsami nie jest konieczna.
Wiedziałem, że tak naprawdę nie chodzi o pieniądze, bo mieliśmy ich sporo, tyle, że starczy jeszcze dla następnego pokolenia. Moje małżeństwo z Rosalyn było formą zabezpieczenia – jeśli nawalę, przynajmniej będziemy mieć ich wsparcie.
Mój ojciec nie wierzył we mnie na tyle, żeby pozwolić mi samemu podejmować decyzje dotyczące firmy i rodziny. Byłem na szczycie, wciąż jednak czułem się jak zwykły pionek.
Jeśli udałoby mi się dogadać z koncernem, udowodniłbym ojcu, że jestem lepszy, niż sądzi. Znając Rosalyn, zaręczyny będą trwać dość długo, a to da mi wystarczająco dużo czasu, by wykupić akcje różnych firm na całym świecie i może nawet trafić na okładki jakichś magazynów.
To było w moim zasięgu.
Po prostu musiałem się postarać.
Starłem z siebie gorącą wodę i przeczesałem palcami ciemne blond włosy. Gdy dorosłem, stałem się ucieleśnieniem marzeń wszystkich dziewczyn, Rosalyn była jednak jedyną dziewczyną, z którą się spotykałem, a nawet to było zaaranżowane. Bardzo szybko zaczęła rozpowiadać naokoło, że jesteśmy zaręczeni. Tak naprawdę nigdy nie przejmowałem się tym, co inni myślą, więc ignorowałem to kłamstwo i pozwalałem jej paplać dalej, aż do pewnych wakacji, kiedy jedna wyjątkowa dziewczyna zmieniła wszystko.
Stała się częścią gry, w której nigdy nie powinienem był brać udziału. Ostatecznie to ja zaliczyłem najboleśniejszy upadek. Nigdy się nie spodziewałem, że zacznę jej pragnąć tak bardzo, a także nie sądziłem, że ona za każdym razem będzie mnie spławiać i gasić. A najgorsze w tym wszystkim było to, że po tych wakacjach, w trakcie których pieprzyliśmy się na wszystkie sposoby, też mi nie odmówiła.
Ta suka zrobiła ze mną coś, czego nie dało się odkręcić, coś, od czego się uzależniłem, a potem mnie odepchnęła, tak jak ja robiłem z innymi dziewczynami.
Zatopiłem się w drogiej pościeli i zasnąłem. Śniłem o piegach i burzy rudych włosów.
• Pięć lat temu •
Nie mogłem uwierzyć, do czego on mnie nakłonił. Z oddali obserwowałem, jak biednie wyglądająca dziewczyna o piegowatej twarzy rozgląda się zagubiona. Nie chciałem nikogo potępiać, ale jej ubrania wydawały się mocno zniszczone i zupełnie niedopasowane. Może gdy rano się ubierała, odłączono prąd. Oparłem się o wysoki dąb i przyglądałem przedstawieniu zza przeciwsłonecznych okularów, starając się nie gapić na krągłości dziewczyny.
Czy ja w ogóle lubiłem takie kształty?
U tej dziewczyny tak, nie wiedzieć dlaczego. Po prostu wydawały się takie pociągające… nawet pod tymi okropnymi ubraniami. Zresztą to było bez znaczenia, bo kiedy ją przelecę, nie będzie ich miała na sobie. I wtedy dopiero sprawdzę, czy te krągłości rzeczywiście mi się podobają.
Kiedy spojrzałem na jej czarne wojskowe buty, gwałtownie wciągnąłem powietrze do płuc.
Och, do chuja ciężkiego, czy w ogóle mi się uda przekonać tę dziewczynę, że naprawdę jestem nią zainteresowany, przynajmniej na tyle długo, by Keiran miał szansę się zemścić na jej przyjaciółce? Tym bardziej że na obozie sportowym, na który trafiłem w wakacje, było wiele bardziej pasujących do mnie dziewczyn niż ta barwna osóbka.
Po raz kolejny obrzuciłem ją wzrokiem i zacząłem się zastanawiać, jak to możliwe, że nigdy wcześniej jej nie zauważyłem, skoro chodziliśmy do tej samej szkoły. Niewiarygodne. Te jaskrawe kolory aż biły po oczach.
Zerknęła w moją stronę i wytrzeszczyła duże zielone oczy, jakby mnie rozpoznała.
Czyli jednak mnie znała, tak?
Obróciła się prędko, olała mnie. Dzięki temu miałem dobry widok na jej jędrny tyłek. Mimowolnie przesunąłem językiem po ustach, nagle zrobiłem się głodny.
Może i nie była w moim typie, ale takiej kobiety nie dało się ignorować.
Odepchnąłem się od drzewa i podszedłem do niej. Koniecznie chciałem sprawdzić, czy oczy płatały mi figle, czy jednak mój fiut naprawdę miał na nią aż taką ochotę.
– Hej – zawołałem, gdy się zbliżyłem. Ona już się oddalała, ale wiedziałem, że mnie usłyszała, bo nagle przyspieszyła.
Zazgrzytałem zębami, bo dotarło do mnie, że ona przede mną ucieka, jakbym był jakimś zbokiem, na którego natrafiła w ciemnej alejce.
Chciałem znowu ją zawołać, ale nie mogłem sobie przypomnieć jej imienia. Wydawało mi się, że jej imię pochodziło od jakiejś rośliny.
Pieprzyć to. Zagadam na spontanie. Przyspieszyłem, dogoniłem ją bez problemu i złapałem za ramię, zanim zdążyła zniknąć w tłumie.
– Hej, dziewczyno…
– Zabawne – roześmiała się – przez siedemnaście lat myślałam, że mam jakieś imię.
Dopiero po chwili zrozumiałem, że mówi do mnie, bo całkowicie się skupiałem na piegach rozsypanych po jej rumianej skórze. Długo nie odpowiadałem, ale zdążyłem policzyć chyba wszystkie.
– Hmm?
Genialny tekst, Dash.
– Mam imię. A ty najwyraźniej go nie znasz, więc ciekawi mnie, dlaczego w ogóle się do mnie odzywasz.
– Zawsze jesteś taką suką?
Nawet mnie zdziwiło to pytanie. Nigdy nie byłem tak nieuprzejmy, szczególnie wobec kobiet. Już łamałem swoje zasady z jej powodu, a nawet nie znałem jej imienia. Musiałem przyznać, że jej temperament pasował do ognistych włosów – czy jakkolwiek nazwać to ptasie gniazdo na jej głowie – i wydawało mi się to całkiem sexy.
– Zabieraj ze mnie rękę, Dash.
– Czyli jednak mnie znasz?
Przez chwilę wyglądała na zbitą z pantałyku, ale wzięła się w garść.
– Oczywiście, że tak. Chodzimy do tej samej szkoły. Dlaczego miałabym cię nie znać?
– Bo odeszłaś, nawet na mnie nie zerkając.
– Bo cię nie widziałam.
– Widziałaś… A zaraz potem miałem okazję zerknąć na twój tyłek. – Kiedy zauważyłem, że jej policzki robią się czerwone, nie mogłem powstrzymać cisnącego mi się na usta uśmiechu.
– Od podstawówki chodzimy do tej samej szkoły. Kiedyś nawet byliśmy w tej samej klasie na kilku przedmiotach, a ty nigdy nawet nie próbowałeś ze mną porozmawiać. Więc skąd to nagłe zainteresowanie?
– A ty co, detektyw? Nie znam tu nikogo, ale ciebie kojarzę. Możemy być dla siebie mili, póki ten obóz się nie skończy.
Niezły sposób, by oczarować kobietę, stary.
– Co ty nie powiesz, matole?
Wyrwała rękę z mojego uścisku i skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej, co uwydatniło jej cycki ściśnięte pod zieloną bluzką, która trochę przypominała gorset. O ja pierdolę.
– Jak mam na imię?
– I znowu do tego wracamy. – Nie chciałem przewrócić oczami, ale ta dziewczyna robiła z igły widły. Od kiedy imiona mają jakiekolwiek znaczenie?
– Wcale nie. Bo właśnie sobie idę.
Znowu się odwróciła, a ja postanowiłem dać jej odejść. Szkoda zachodu. Telefon zawibrował mi w kieszeni, więc go wyłowiłem, nie odrywając wzroku od jej znikającej w oddali sylwetki. Dostałem wiadomość od Keirana.
Jak wygląda sytuacja?
To z jego powodu w ogóle rozmawiałem z tą dziewczyną. Kiedy opowiedział mi o swoim planie, by odegrać się na Lake, wykorzystując jej przyjaciółkę, odmówiłem. Przyznaję, to, co ta dziewczyna mu zrobiła, przechodzi ludzkie pojęcie, ale odgrywanie się na niewinnej osobie w ogóle nie wchodziło w rachubę.
Poza tym przez te wszystkie lata Keiran i tak jej groził i robił z nią o wiele gorsze rzeczy. Dziewczyna w końcu nauczyła się bronić, chociaż nikt się tego po niej nie spodziewał. Nieraz chciałem go zapytać, dlaczego w ogóle ją tak dręczy. Widziałem, jaka ogarniała go agresja, kiedy tylko na nią patrzył. Gdyby pomyślał, że usiłuję jej bronić, bez wahania by mnie zabił. Nikogo na moich oczach nie zamordował, ale w jego spojrzeniu czaił się taki zamiar.
Byłem jego najlepszym przyjacielem, ale nawet ja nie miałem tyle odwagi, by odepchnąć spowijający go mrok i zajrzeć do środka.
Trzy lata temu opowiedział mi o swojej przeszłości coś, przez co sam później miałem koszmary, więc wiedziałem, że to go dręczy. Nie miałem tylko pojęcia, co wspólnego ma z tym Lake Monroe.
Obserwowałem, jak rudowłosa się zatrzymuje, żeby porozmawiać z jakimś dupkiem w sportowej kurtce. Widziałem wcześniej, jak ją obserwował – a raczej jej ciało – kiedy szła. Potrafiłem wyczuć casanovę z daleka.
Pewnie właśnie prosił ją o numer, myślał, że zaliczy świeżą dupę.
Mowy nie ma.
Odwróciłem wzrok i odpisałem:
Już się do tego biorę.
• Obecnie •
– Pański ojciec przyszedł. – Przywitała mnie moja asystentka, która jak zwykle była w biurze od samego rana. Jej zarozumiała mina świadczyła o tym, że z radością obserwuje moje cierpienie.
– To nie są słowa, które chciałbym słyszeć o ósmej rano. – Rozejrzałem się po biurze, ale nigdzie nie zobaczyłem ojca. – Jest w moim gabinecie, prawda?
– Wprosił się.
Odetchnąłem głęboko. Miałem ochotę wyjść na kilka godzin albo dni i spędzić ten czas w samotności, zastanawiając się, dokąd zmierza moje życie.
Byłem świeżo po studiach i nie miałem wiele doświadczenia – poza tymi kilkoma miesiącami, które spędziłem pod okiem ojca w Niemczech, oraz tymi wszystkimi latami, gdy przyuczał mnie do zawodu. Imprezy w trakcie wiosennej przerwy nie były rozrywką na miarę dziedzica rodu Chambersów.
To jego słowa, nie moje.
Dla Cale’a Chambersa liczyły się tylko status społeczny, pieniądze i sukces, ale przynajmniej nigdy nie był okrutny.
Nie czułem się gotowy na przejęcie jego firmy i roli, a on był tego świadomy, o czym świadczyły jego częste, niezapowiedziane wizyty. Oficjalnie objąłem to stanowisko zaledwie dwa tygodnie temu, a to była już czwarta jego kontrola.
Bycie głową międzynarodowej korporacji wymagało wielu lat doświadczenia, ale ojciec uznał, że rzuci mnie na głęboką wodę.
Otworzyłem drzwi do gabinetu nieco mocniej, niż to było konieczne, aż odbiły się od ściany. Usłyszałem, że moja asystentka wydaje okrzyk zdziwienia, ale miałem to gdzieś.
– Jak mogę przejąć firmę, jeśli przychodzisz tutaj niemal codziennie? Pracownicy mogą się czuć zdezorientowani.
Nie zawracałem sobie głowy tym, jak syn powinien witać ojca. Żywiłem do niego zbyt wielką urazę, żeby tracić czas na trywialne uprzejmości.
Kochałem mojego ojca, ale jednocześnie go nienawidziłem.
– Tylko sprawdzam, jak sobie radzisz – powiedział, przeglądając papiery na moim biurku.
– Jak ja sobie radzę czy raczej twoja firma?
Najwyraźniej te słowa przyciągnęły jego uwagę, bo z hukiem odłożył dokumenty na biurko i posłał mi gniewne spojrzenie. Stałem po drugiej stronie pomieszczenia, a i tak czułem emanujący od niego gniew.
– To nie jest zwykła firma, synu. To imperium. I chcę, żebyś zaczął je doceniać. Wierz mi lub nie, ale ja ci go tak po prostu nie oddałem. Zasłużyłeś sobie na to.
– A jednak nie uważasz, bym był na to gotowy. Czy to dlatego nachodzisz mnie dwa razy w tygodniu i nadzorujesz wszystko, co robię? A przy okazji, zwolnię twojego kapusia, gdy tylko go znajdę.
– Nie musisz szukać. Owen James zgodził się mieć na ciebie oko i zareagować, jeśli to będzie konieczne.
– James? Kazałeś swojemu wiceprezesowi mnie kontrolować?
– Nie, kazałem twojemu wiceprezesowi cię pilnować. To dobry człowiek. Mógłbyś się od niego wiele nauczyć.
– Na przykład tego, jak zostać żądnym krwi rekinem? Jasne, już się robi.
– Wyrażaj się.
– Jeśli uważasz, że James jest taki świetny, to dlaczego on nie został twoim następcą?
Ojciec wstał z fotela i zatrzymał się przede mną.
– Bo nie jest moim synem. Stworzyłem tę firmę dla ciebie i twojej siostry. Po prostu życzyłbym sobie, żebyś bardziej ją doceniał.
– Ależ ja ją doceniam, tato. Po prostu nie chcę być do niczego zmuszany, a poza tym jeśli zamierzasz pozwolić mi przejąć dowodzenie, to daj mi podejmować własne decyzje. Nie musisz się tutaj kręcić i węszyć.
– Robię to z przezorności.
– Nie musiałbyś, gdybyś mnie posłuchał, kiedy próbowałem ci powiedzieć, że nie jestem gotowy.
– Nonsens. Niejedno imperium zostało zbudowane przez niedoświadczone osoby, które miały motywację i były skupione na celu. Nie marnowały czasu na bzdury i trzymanie się z kryminalistami.
Zająłem miejsce, które dopiero co zwolnił, i rozparłem się na krześle, choć wcale nie czułem się taki wyluzowany.
– Co masz na myśli?
– Mówię o twojej przyjaźni z Keiranem Mastersem. Chcę, żebyś to zakończył.
– Mowy nie ma.
– Cholera, Dasher. On jest katastrofą dla wizerunku firmy. Nie chcę, żebyś ty lub to imperium stracili na tej znajomości.
– Nie. Zrezygnowałem dla ciebie już ze zbyt wielu rzeczy i z kolejnych rezygnować nie zamierzam. On jest moim przyjacielem, a co więcej, potrzebuje mnie.
– Jest dorosłym człowiekiem i przyciąga kłopoty. Prędzej czy później się od ciebie odwróci. Jedno złe słowo lub ruch, a on bez wahania cię skrzywdzi lub gorzej – zabije.
– Tak się nie stanie.
Skoro perswazja nie podziała, ojciec postanowił wytknąć mi, kto tu jest górą.
– Nie będę tolerował takiego nieposłuszeństwa.
Na widok jego surowej miny wybuchnąłem śmiechem. Wiedziałem, że traktował tę sytuację z powagą.
– Ja już nie mam piętnastu lat. A teraz wybacz mi, ale muszę się zająć imperium, pamiętasz?
Wygładziłem marynarkę i podszedłem do drzwi, żeby pokazać mu wyjście, ale on dalej się na mnie gapił. Zamaszystym ruchem pokazałem mu, że ma wyjść. Był moim ojcem, ale ostatnio nie miałem do niego cierpliwości.
– Tato, za piętnaście minut mam spotkanie z zarządem.
– Nie wyjdę, dopóki tego nie zrozumiesz.
– Nie ma tu nic do rozumienia. Zdania nie zmienię i to nie podlega dyskusji.
Patrzył na mnie w milczeniu, ale mięsień drgający na jego szczęce świadczył o tym, że intensywnie o czymś rozmyśla.
– A jeśli powiem ci, że możesz poślubić, kogo zechcesz, o ile zrezygnujesz z przyjaźni z Keiranem?
Moja ręka ześlizgnęła się z klamki. Skupiłem się na jego słowach.
– Słucham?
– Keiran albo Rosalyn. Twój wybór.
• Trzy miesiące później •
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Tytuł oryginału:
Breaking Love
Redaktor prowadząca: Marta Budnik
Wydawczyni: Joanna Pawłowska
Redakcja: Justyna Yiğitler
Korekta: Beata Wójcik
Opracowanie graficzne okładki: Łukasz Werpachowski
Zdjęcie na okładce: © Artem Furman / Shutterstock.com
Projekt okładki: Amanda Simpson of Pixel Mischief Design
Wyklejka: © PrasongTakham / Shutterstock.com
Grafika na stronach rozdziałowych: © Dragan Milovanovic, © Sunny studio / Shutterstock.com
Copyright © 2015. Fear Me by B.B. Reid.
Copyright © 2020 for the Polish edition by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus
Copyright © for the Polish translation by Sylwia Chojnacka, 2021
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2021
ISBN 978-83-66967-14-4
Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:
www.facebook.com/kobiece
Wydawnictwo Kobiece
E-mail: [email protected]
Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie
www.wydawnictwokobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek