Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Trzeci tom serii Broken Love
Minęły cztery lata, odkąd Keenan uciekł z domu. Stworzył życie wolne od oczekiwań – a przynajmniej tak mu się wydawało, dopóki nie dopadła go przeszłość. Zdążył już polubić bycie w cieniu, ale teraz będzie musiał wrócić i stawić czoło wszystkiemu, co zostawił za sobą.
Sheldon również żyje pozorami. Ze wszystkich sił stara się udawać, że nic się nie wydarzyło, ale prawda jest taka, że tamtej nocy, kiedy Keenan wyjechał, straciła coś cennego. Miłość do tego targanego sprzecznościami chłopaka była błędem. Wkrótce okaże się, jak wielkim, bo oto Keenan wraca. Zniknął jednak tamten chłopiec z błyskiem w oku, a na jego miejscu pojawił się zimny, arogancki potwór.
Co się stanie, gdy tych dwoje znowu się spotka? Zwycięży nienawiść czy pożądanie?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 310
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wszystkiego najlepszego, Tae.
List do Keenana
Mam nadzieję, że pod koniec tej książki do nas wrócisz. Tęsknię za Twoim poczuciem humoru. Za chłopakiem, który dla swoich przyjaciół zrobiłby wszystko i nie krył się ze swoimi uczuciami.
Co prawda nie przepadałyśmy za tym, że zdradzasz i nie szanujesz kobiet, ale i tak Cię kochałyśmy.
Uściski
Beebs
PS Nie pozwól, by ciemność Cię pochłonęła.
• Jedenaście lat temu •
Kopałem piłkę do kosza po trawie. Tata zapytał mnie, co chciałbym dostać na urodziny. Nie mogłem zdradzić mu swojego największego pragnienia, bo dostałbym karę, więc poprosiłem o piłkę. Mój prezent okazał się niewypałem, bo tata zapomniał dokupić kosz. Mogłem więc tylko kozłować piłką lub kopać ją po ziemi, chociaż nawet na to mi nie pozwalano. Czasami robiłem to, żeby ze mną porozmawiali, nawet jeśli tylko po to, by mnie zbesztać.
Może dzisiaj będzie dla mnie miły i kupimy kosz, a potem nauczy mnie grać. Już dochodziło południe, a on jeszcze nigdzie nie pojechał, więc może w końcu będzie miał dla mnie czas. Podekscytowany tą myślą wbiegłem do domu, licząc na to, że dziś będzie ten dzień. Przemierzałem pomieszczenia sprężystym krokiem, ale jednocześnie najciszej, jak się dało.
Rodzice nie lubili, gdy hałasowałem. Nie wściekali się, ale zawsze wysyłali mnie wtedy do pokoju i czasami o mnie zapominali. Kiedy głód stawał się nie do wytrzymania, w końcu wychodziłem. Wtedy już czekał na mnie talerz z posiłkiem.
Przeszukałem cały dom i w końcu znalazłem go w gabinecie, spał ze spuszczoną głową. Nie obudził się po moim wejściu, więc podszedłem bliżej i stanąłem obok.
– Tatusiu. – Kiedy nie odpowiedział, pociągnąłem go za nogawkę, wciąż mocno przyciskając piłkę do klatki piersiowej.
– Keenan. – Na korytarzu rozległ się głos matki. Dzisiaj znowu brzmiała na smutną. W sumie jak zawsze.
– Mamusiu, czy tatuś nauczy mnie grać? – Zdenerwowany uniosłem piłkę.
Jej surowa mina wystarczyła mi za odpowiedź, gdy się jednak odezwała, usłyszałem słowa, których się nie spodziewałem:
– Wiesz, że nie powinno cię tu być.
– Wiem, ale nie miałem pojęcia, kiedy tatuś stąd wyjdzie.
– Kazaliśmy ci siedzieć w domu i się nie pokazywać.
– Ale nie pozwalacie mi grać w domu. Dlaczego tatuś kupił mi tę głupią piłkę, skoro nie mogę się nią bawić?
– Keenan – tym razem usłyszałem głęboki, pijacki bełkot ojca. Odwróciłem się od mamy i zobaczyłem, że siedzi na krześle. Włosy miał w nieładzie, a ubrania pogniecione, ale i tak wydawał się władczy. A także wkurzony, sądząc po minie. – Nie pyskuj matce.
– Pograsz dzisiaj ze mną? – Nie chciałem błagać, ale desperacja zakradła się do mojego głosu i teraz cały od niej drżałem. Tata zamrugał powoli, jakby musiał się otrzeźwić, zanim coś powie.
– Do swojego pokoju.
Odrzucenie zawsze boli, ale kiedy odpychają cię rodzice, ból jest jeszcze większy.
– Dlaczego mnie nienawidzisz? – krzyknąłem i rzuciłem piłkę. Gniew wziął nade mną górę, był jednak tylko próbą zwrócenia na siebie uwagi. Mimo to nic nie osiągnąłem. Tata już się obrócił i zaczął coś pisać na komputerze, jakby wcale przed chwilą nie spał po wypiciu całej butelki, która teraz leżała obok.
– Chodź – zawołała mama. Już się skierowała ku wyjściu, czekała, że za nią podążę. Chciałem jeszcze raz spróbować ubłagać tatę, ale zobaczyłem, że patrzy na nią z bólem, który po chwili przysłoniła złość.
– Idź, Keenan. – Tym razem się podporządkowałem. Zastanawiałem się, czy w ogóle by zauważyli, gdybym zniknął na zawsze.
– Synu?
Obróciłem się, znów czując nadzieję.
– Tak, tato?
– Nie przychodź tutaj więcej i trzymaj się ode mnie z daleka.
Zrezygnowany pokiwałem głową i w końcu wyszedłem.
Moim największym marzeniem było, żeby czuć się chcianym.
Żeby komukolwiek na mnie zależało – chociaż przez chwilę.
• Bal •
Jestem pieprzonym masochistą.
Zaparkowałem motocykl na szerokim podjeździe. Dopiero gdy zgasiłem silnik i zsiadłem z maszyny, dotarło do mnie, jakie to prawdziwe.
Ale było już za późno, żeby się wycofać.
Zniknęły ostatnie promienie słońca, lecz wciąż miałem na nosie okulary. Nie chciałem, żeby widziała, jak bardzo mnie zraniła. Obiecałem to sobie, kiedy leżałem umierający w szpitalu.
Nigdy nie daj niczego po sobie poznać. Nigdy się przed nikim nie otwieraj. Nie daj im się zbliżyć.
Zamierzałem się trzymać tej obietnicy, ale najpierw musiałem się ugiąć ostatni raz.
Stawiałem ciężkie kroki na schodach prowadzących do drzwi. Jeśli mam być szczery, cholernie się denerwowałem. Nie tak wyobrażałem sobie ten wieczór. Właściwie nie miałem jakichś wielkich oczekiwań, ale zawsze wiedziałem, że spędzę go z nią. A przynajmniej kiedyś wierzyłem tę bujdę na resorach. Uniosłem rękę, żeby zapukać. Nagle zamarłem, bo dotarło do mnie, że znowu dałem się wkręcić.
Nie zamierzam pozwolić na to po raz kolejny.
Już odchodziłem, ale w tym momencie drzwi się otworzyły. Powitał mnie zaskoczony Dash, ubrany w szyty na miarę ciemnoszary garnitur. Obrzucił mnie niepewnym spojrzeniem i odszedł, zostawiwszy drzwi otwarte.
Popatrzyłem na luksusowo urządzony korytarz, świadomy, że wszyscy nagle poczuli się nieswojo.
Kiedy stałem się tym złym?
Wyczułem na sobie gniewne spojrzenie mojego brata i niebezpieczną energię, która docierała do mnie z pokoju.
Gdy skupiłem na niej wzrok, doświadczyłem czegoś, co nazywa się widzeniem tunelowym. Wyglądała doskonale, a mimo to czułem wzbierającą we mnie złość.
Chęć zranienia jej stała się równie silna, co potrzeba, by oprzeć ją o najbliższą płaską powierzchnię, znowu ją wziąć i pokazać jej, do kogo należy.
Tylko dlaczego musiałem jej to pokazywać? Sheldon już należała do mnie i tak powinno było zostać.
Ale ona mnie opuściła.
Potraficie sobie wyobrazić, jak to boli? Mój następny oddech może być ostatnim, a mimo to muszę błagać osobę, która obiecała kochać mnie bezwarunkowo, by przy mnie była.
To mnie po prostu rozjebało.
Ale przede wszystkim zmieniło.
I za to jej nienawidziłem.
Umysł podpowiadał mi, że zwalanie na nią winy nie jest w porządku, ale mroczna część mojego serca miała ochotę rozerwać ją na strzępy i zniszczyć. I to zamierzałem zrobić.
Nie miała pojęcia, co ją wkrótce czeka.
– Keenan… Jak… Jak się masz?
Czasami żałuję, że przeżyłem postrzał i utratę płuca. Myślę, że lepiej byłoby sobie odpuścić, niż marnieć następne sześćdziesiąt lat czy coś koło tego.
Minęło zaledwie kilka godzin, a ja już zdążyłem zwyzywać się na wszelkie możliwe sposoby. W tej chwili nikt nie gardził mną tak bardzo jak ja sam.
Sheldon wyglądała zachwycająco.
Jej włosy lśniły.
Sukienka idealnie opinała jej ciało.
Wyglądała na gotową, by spędzić bajkową noc z księciem.
Próbowałem to zniweczyć, usiłując wzbudzić w niej poczucie winy. Ale oczywiście na tym nie poprzestałem. Uparłem się, by skrzywdzić wszystkich ludzi obecnych w moim życiu tak, żeby nie dało się tego odkręcić.
– Keenan, dlaczego to robisz?
– Czy to nie oczywiste?
– Nie dla mnie – odezwała się powściągliwie Lake. Nieomal się roześmiałem. To prawda, w ciągu kilku ostatnich miesięcy wykazała się odwagą, ale wciąż była wystraszoną małą myszką. A teraz mój brat miał ją w swoich szponach i mógł zjeść ją żywcem.
– Jestem zazdrosny.
– Ale dlaczego?
– Bo mój brat nie zasługuje na szczęśliwe zakończenie.
– Nie mówisz poważnie.
– A niby dlaczego nie?
– Posłuchaj, wiem, że cierpisz i nie jest ci łatwo to przetrawić, ale pamiętaj, że Keiran był wtedy dzieckiem. Nie wiesz o wielu sprawach. Gdybyś tylko z nim porozmawiał…
– Mój brat – wycedziłem – miał jedenaście lat, żeby wyznać mi prawdę.
– Keenan, on nie wiedział, że to twoja matka. Poza tym była też jego matką. – Przy ostatnich słowach jej usta zadrżały. Zastanawiałem się, komu bardziej współczuła: jemu czy mnie.
– To w sumie nie ma znaczenia, prawda? Ona i tak nie żyje. Nic tego nie zmieni. Ledwie ją pamiętam… Keiran jest szczęściarzem. Nigdy nie musiał patrzeć matce w oczy i się zastanawiać, dlaczego go nie kocha, dlaczego nie chce go przytulić albo co zrobił nie tak. Przez większość czasu ledwie zwracała na mnie uwagę. Ojciec wcale nie był lepszy. Przez siedem lat byłem nieustannie samotny. W moim życiu brakowało uśmiechu i ciepła. Cisza była niemal przerażająca. Tego chyba najbardziej nienawidziłem. Odeszła i nigdy nie wróciła, a ja nie uroniłem nawet jednej łzy. Gdyby chociaż była okrutna… Wtedy na pewno nie przejmowałbym się tym, że odeszła, nie oglądając się za siebie.
– Ale przecież miałeś Keirana. Mieliście siebie nawzajem.
Wzruszyłem ramionami.
– Keiran kiedyś był taki sam jak teraz: zamknięty w sobie, humorzasty i agresywny. Zapytałem cię, czy się go boisz, a ty potwierdziłaś. I miałaś rację. Ja się go bałem przez bardzo długi czas. Chyba nawet zawsze. On nigdy nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. A ja tylko marzyłem o przyjacielu.
– Ale udało ci się go do siebie przekonać.
– Naprawdę?
– Twój brat cię kocha, Keenan. Nie wie, jak to okazać, ale tak jest. I wiem, że ty też go kochasz.
– Żaden z nas nie wie, czym jest miłość. On cię kiedyś zrani, Lake. To leży w jego naturze. Teraz może mu się wydawać, że chce z tobą być, ale pewnego dnia nie wytrzyma presji i pęknie.
– Tak samo stało się z tobą i Sheldon?
Wzruszyłem ramionami, ale czułem spoczywający na nich ciężar.
– Myśl o miłości zostawia w moich ustach gorzki posmak.
– Sheldon nie zasłużyła na to, co jej zrobiłeś. Dlaczego przespałeś się z nauczycielką? To przesada, nawet jak na ciebie. To wręcz niedorzeczne.
– Teraz to już nie ma znaczenia, prawda wyszła wszystkim na dobre. – Upiłem kolejny łyk piwa z niemal już pustej butelki. Lake patrzyła z wyrzutem to na mnie, to na butelkę. Wciąż dochodziłem do siebie po przeszczepie płuc i nie powinienem pić, ale jakoś o to nie dbałem.
– Co mogę dla ciebie zrobić?
Roześmiałem się, chociaż nie byłem w nastroju. Musiałem zapomnieć. Ukryć się. W tym byłem najlepszy. Spuściłem głowę i następne słowa wyszeptałem tuż przy jej szyi:
– Na początek możesz mi pozwolić się pocałować.
Odskoczyła, a kiedy znowu się do niej zbliżyłem, uderzyła mnie w klatkę piersiową.
– Keenan! Co ty wyprawiasz?
– Wiedziałaś, że bujałem się w tobie w dziewiątej klasie? – zapytałem, ignorując to, że próbowała mi się wyrwać.
– Że co?
– To prawda. Któregoś dnia popełniłem błąd i powiedziałem Keiranowi, że jesteś ładna.
– I co on na to odpowiedział?
Roześmiałem się, ale nie było w tym ani krzty humoru.
– Zagroził, że jeśli się chociaż do ciebie odezwę, połamie każdą kość w moim ciele. Pomyślałem wtedy, że może już przeszła mu ochota, by się na tobie zemścić, i że chce mieć cię dla siebie.
– Cóż, wszyscy wiemy, że to nieprawda.
– Może i nie, ale on zawsze cię pragnął. Po prostu dobrze to ukrywał. – Pochyliłem głowę. Lake wytrzeszczyła oczy.
– Chyba… już p-powinnam sobie pójść.
– Denerwujesz się przy mnie? – Uśmiechnąłem się do niej i swobodnie oparłem ręce na ścianie obok jej głowy, unieruchamiając ją.
– Co to za głupie pytanie? Oczywiście, że tak. To nie na miejscu.
– Może to kiepsko zabrzmi, ale muszę to powiedzieć: robienie złych rzeczy jest takie przyjemne.
– Masz rację… to rzeczywiście brzmi kiepsko.
– Słowa nie potrafią opisać tego, jaka jesteś seksowna. Keiran nie docenia tego, co ma, prawda?
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo rozległ się trzask zamykanych drzwi. Moja determinacja się ulotniła, przeszył mnie lodowaty dreszcz. Wyczułem za sobą jego obecność i usłyszałem, jak warczy groźnie.
– Doceniam to, co mam. Nasuwa mi się jednak pewne pytanie: dlaczego jej, kurwa, dotykasz?
– Keiran! – krzyknęła wyraźnie zdenerwowana Lake. – On… eee… ja…
– Lake, idź na górę i nie waż się schodzić, niezależnie od tego, co usłyszysz. – Nawet nie zerknął w jej stronę, ale nie musiał. Lake szybko wyślizgnęła się spomiędzy moich ramion. Kiedy tylko zniknęła mi z oczu, znalazłem się pod ścianą, jak ona przed chwilą, bo Keiran przycisnął mnie do niej za gardło. Nie mogłem złapać tchu. – Tak bardzo chcesz umrzeć?
Przeciętna osoba stchórzyłaby i zaczęła błagać o litość na dźwięk jego groźnego głosu, ale ja z nim dorastałem. Uderzyłem go z główki, co oszołomiło go na tyle, że mogłem wymierzyć mu cios w szczękę. Szybko jednak doszedł do siebie i udało mu się dwukrotnie mnie uderzyć – raz w twarz, a drugi raz w brzuch.
Keiran był silniejszy, ale ja za to szybszy.
Nasza walka mogła się źle skończyć.
Żaden z nas nie spocznie, dopóki drugi nie będzie martwy.
Przerzuciłem Keirana przez ramię.
Wylądował na stoliku, który złamał się pod jego ciężarem. Keiran z hukiem upadł na ziemię. Podniósł się chwiejnie i wymierzył mi silny cios w klatkę piersiową, posyłając mnie na ścianę.
Powoli osunąłem się na podłogę, nieprzerwanie patrząc mu w oczy. Po sekundzie, która rozciągała się w nieskończoność, znowu rzuciliśmy się sobie do gardeł.
– Ja pierdolę. Rozdzielcie ich, zanim się pozabijają – odezwał się zaniepokojony znajomy głos.
Zostałem popchnięty w tył, a Keiran w przeciwnym kierunku. Wzrok miałem rozbiegany, ale rozpoznałem Dasha, który mocno zaciskał ramiona wokół klatki piersiowej Keirana. Męczył się chwilę, ale udało mu się go opanować.
– Keenan, stary, uspokój się, bo będę cię musiał znokautować – warknął stojący obok Quentin. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że wierzgam równie mocno, co Keiran. Skupiłem na nim spojrzenie, nadal miałem ochotę go zamordować.
Ledwie się rozpoznawaliśmy, krew sączyła się z naszych ran. Wszystko w zasięgu wzroku wyglądało na zniszczone lub roztrzaskane.
Nagle zjawiła się Lake. Płacząc histerycznie, przebiegła przez pokój i rzuciła się Keiranowi w ramiona.
Domyśliłem się, kto ich wezwał.
– To moja dziewczyna, Keenan.
– A to była moja matka, bracie.
Tak brzmiały moje ostatnie słowa, które do niego skierowałem. Potem długo się do niego nie odzywałem.
Po wyjściu z tamtego domu powinienem był zostawić swoją jedyną rodzinę i wyjechać z miasta, ale najwidoczniej się uparłem, by wszystko totalnie zniszczyć. I właśnie dlatego skończyłem w sypialni Sheldon.
– Keenan, co ty wyprawiasz? To do ciebie niepodobne!
– Tak? – Popatrzyłem na leżącą przede mną Sheldon, którą właśnie skończyłem zaspokajać. – Myślisz, że mnie znasz?
– Co? – Wydawała się zdezorientowana. – Oczywiście, że cię znam – powiedziała łagodnie. Nie podobało mi się, że zmierzyła mnie takim pełnym miłości wzrokiem.
Jej miłość była kłamstwem.
Ogólnie miłość to kłamstwo.
– Właśnie że mnie nie znasz. Nigdy nie znałaś.
Próbowała się podnieść, ale powstrzymał ją pasek zaciskający się wokół jej szyi, przywiązany do wezgłowia jej łóżka.
– Kiedyś widziałem, jak on to z nią robi.
– Co?
Zignorowałem zdezorientowanie wymalowane na jej twarzy i ciągnąłem:
– Chciałem tylko sprawdzić, co on jej robi. Nie podniecało mnie to. Po prostu byłem ciekawy. Starałem się być dobrym facetem, myślałem, że mógłbym ją uratować, jeśli ona nie byłaby w stanie sama się ochronić. A potem zobaczyłem, jak na niego patrzy. Ona chciała z nim być, myślała, że może go zmienić. On jednak się nigdy nie zmieni. A ona zrozumie to dopiero, gdy będzie za późno. Utknęła w pułapce.
Zdawałem sobie sprawę, że brzmię jak szaleniec, ale każdy to widział: Keiran był nie tylko zaborczy, ale również niebezpieczny.
– Keenan, proszę cię, puść mnie.
– Zawsze się zastanawiałem, jak ona może pożądać kogoś, kogo nienawidzi. A teraz już to, kurwa, wiem. – Skuliła ramiona i wybałuszyła oczy. Wiedziała, kogo ja nienawidzę.
– Nienawidzisz mnie?
– To, co do ciebie czuję, wykracza poza zwykłą nienawiść. Potrzebowałem cię, Shelly, a ty odwróciłaś się do mnie plecami, tak jak ona.
– Nie jestem twoją matką, Keenan!
– Och, wiem o tym. Różnica między wami jest taka, że w twoją miłość naprawdę wierzyłem.
– Ale ja cię nadal kocham! – krzyknęła, próbując się uwolnić.
– Udowodnij to – wycedziłem rozjuszony. Czułem toczącą się we mnie walkę, ale musiałem ją przetrwać.
– Jak?
– Ucieknij ze mną.
Ja pierdolę… Nie to chciałem powiedzieć, ale nie zamierzałem cofnąć tych słów. Z każdą mijającą sekundą strach w jej oczach przybierał na sile, a ten widok robił się coraz bardziej zachęcający.
– Co?
– Albo uciekniesz ze mną, albo ode mnie. Wybór należy do ciebie.
Wstrzymałem oddech, licząc na to, że moja twarz nie zdradza żadnych uczuć, chociaż żołądek skręcał mi się boleśnie. Nie potrafiłem nazwać swoich emocji.
– Keenan, kocham cię.
Nadzieja. Właśnie we mnie wstąpiła. Po tym wszystkim cieszyłem się, że wciąż jeszcze mogę ją czuć.
– Więc wyjedziesz ze mną?
I wtedy mi ją odebrała.
– Nie.
Odwróciła się ode mnie jedyna osoba, która mogła mnie skłonić, bym został, lub dzięki której znów poczułbym się spełniony – jeśli w ogóle kiedykolwiek tego doświadczyłem. Za nic nie mogłem tu zostać. Ona chciała być wolna, a ja byłem gotowy jej na to pozwolić, ale najpierw zmusiłem ją do pewnej obietnicy.
Jeśli kiedykolwiek wrócę lub ponownie ją zobaczę, znowu będzie moja. A wtedy tego pożałuje.
Zaryzykowałem powrót do domu ojca, bo bez jednej rzeczy nie mogłem wyjechać. Dotarłem na piętro i usłyszałem ściszone głosy. Zakradłem się na palcach do lekko uchylonych drzwi sypialni.
– Wiem, że jesteś wkurzony, ale nie możesz go skreślić. On cię potrzebuje, teraz bardziej niż kiedykolwiek.
– Keenan sam potrafi o siebie zadbać. Jakoś nie miał problemu z tym, żeby się do ciebie dobrać kilka godzin temu.
– Ty naprawdę sądzisz, że chodziło mu o mnie? Zgadzam się, że zrąbał na całej linii, ale nie posunąłby się aż tak daleko. Nie skrzywdziłby cię aż tak, wbrew temu, co mu się wydaje. On sądzi, że wolisz mnie od niego.
– A co, jeśli tak jest? Jasno wyraził swoje uczucia wobec mojej osoby.
– Tak samo jak ty wiele lat temu jasno wyraziłeś swoje uczucia co do mnie? Mimo to wtedy i tak coś do mnie czułeś.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Że uciekanie od problemów szło ci całkiem nieźle, a robiłeś to, bo byłeś zagubiony.
– Zagubiony czy nie, próbował odebrać mi to, co należy do mnie.
– Po pierwsze, nie jestem twoją własnością, Keiran. Po drugie, nie mógł wziąć tego, czego nie byłam mu skłonna dać.
– To już nie ma znaczenia. – W jego tonie słyszałem frustrację i wyobrażałem sobie, że przeczesuje palcami włosy. Zawsze to robił, gdy miał ochotę kogoś zabić.
Dobierając się do Lake, wiedziałem, jakie jest ryzyko, ale ona się myliła. Gdyby mi pozwoliła, wziąłbym ją, bo tutaj chodziło o nią. Posunąłbym się do tego, bo wiedziałem, ile ona znaczy dla Keirana. Nie byłem dobrą osobą i dzisiaj to tylko zostało potwierdzone.
Odsunąłem się i po cichu wszedłem do swojej sypialni. W ciemności zauważyłem postać leżącą na łóżku. Pomieszczenie wypełniał dźwięk płytkich oddechów – ta osoba musiała spać. Zbliżyłem się do niej powoli i stanąłem przy wezgłowiu łóżka.
To była Di.
Córka człowieka, którego mój brat posłał do więzienia.
Potrząsnąłem nią niezbyt delikatnie i poczekałem, aż otworzy oczy. Gdy w końcu na mnie spojrzała, na jej twarzy wymalowało się przerażenie, którego się nie spodziewałem. Szybko się odsunęła pod ścianę i zasłoniła rękami. Nawet się nie ruszyłem, więc zastanawiałem się, czego mogła się w ogóle bać.
– Co ty tutaj robisz?
Kiedy mnie usłyszała, przekrzywiła głowę, chociaż jej wzrok wciąż wydawał się zagubiony.
– Keenan?
Jej zachrypnięty głos brzmiał jak czysty seks. Pomyślałem, że mogłaby pracować w sekstelefonie, ale szybko pozbyłem się tej myśli z głowy, zanim zdążyłaby się rozwinąć. Di była zbyt seksowna, żeby pracować przez telefon. Takie ciało jak jej należało pokazywać. Może właśnie dlatego ojciec zrobił z niej dziwkę.
A sądziłem, że to ja jestem pojebany.
Odgarnęła z twarzy ciemne włosy i popatrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, rozchylając wargi. Przez chwilę się zastanawiałem, czy ją zerżnąć, ale zdusiłem tę myśl w zarodku. Wciąż czułem zapach i dotyk Sheldon i nie chciałem, żeby cokolwiek zaburzyło te doznania. A przynajmniej dopóki nie wezmę prysznica.
– Co ty tutaj robisz? – zapytała, kiedy się odwróciłem.
– Mieszkam tutaj.
– Jeśli Keiran cię zobaczy…
Wyciągnąłem z szuflady to, po co przyszedłem, zatrzasnąłem ją i obróciłem się w stronę Di.
– Nie wkładaj mnie do jednego worka z jakimiś tchórzliwymi gnidami, które drżą na jego widok. Ja się go nie boję.
– Wiem. Obaj jesteście tak samo posrani. – Wyszczerzyła zęby.
– Na razie. – Ruszyłem w stronę drzwi, ale oczywiście ona nie mogła się zamknąć.
– Zaczekaj… – wyszeptała. – Zachowujesz się, jakbyś uciekał. Dokąd się wybierasz?
– Jak najdalej stąd.
– Czyli dokąd?
– Jeszcze nie wiem.
– Mogę iść z tobą?
– Porąbało cię? Nie.
– Nie pożałujesz. Będą ci potrzebne pieniądze. Mam kasę, ale jest w domu. Musisz mnie tam po prostu zabrać.
Jej pomysł mnie zaintrygował. Trzy miesiące temu skończyłem osiemnaście lat i jeszcze nie odziedziczyłem majątku. Nie zamierzałem siedzieć na dupie i na niego czekać jak jakieś rozpuszczone dziecko. Nie chciałem mieć z moją rodziną nic wspólnego i wolałem nie być jej nic winny.
– O jakiej sumie mówimy?
Uśmiechnęła się szeroko.
– O takiej, która pozwoli na wolność.
• Cztery lata później •
Odłóżcie ołówki. Czas dobiegł końca. Proszę oddać testy i życzę wszystkim miłych wakacji.
W sali zapanowało poruszenie, studenci zaczęli odnosić kartki, chcąc jak najszybciej rozpocząć letni wypoczynek. Wypuściłam wstrzymywane powietrze, założyłam torebkę na ramię i ruszyłam w stronę biurka, żeby oddać test. Egzaminy nareszcie dobiegły końca i za dwa tygodnie skończę studia. Czasami wciąż nie mogłam uwierzyć, że minęły cztery lata.
Podobno czas mija szybko, kiedy dobrze się bawisz.
Może i prawda, choć mój pobyt na uczelni w ogóle nie przypominał dobrej zabawy.
– Jak ci poszło? – Nagle poczułam na szyi chłodne usta. Chłopak zabrał mi plecak i zawiesił go sobie na szerokim ramieniu.
Eric Spencer był ideałem, o którym marzyła każda romantyczka. Miał jasnobrązowe włosy, które delikatnie się kręciły, a do tego błyszczące zielone oczy. Wyglądał jak typowy dobry chłopak.
Na muskularnym ciele nie miał ani jednego tatuażu.
Pochodził z dobrej, szanowanej rodziny.
Był uroczy, słodki i romantyczny.
A co najważniejsze, był na wskroś lojalny. Byliśmy parą od niemal roku, a ja nigdy nie poczułam ukłucia zazdrości czy niepewności. Był doskonały.
Związek z nim mogłam określić jako wygodny.
– Ciężko stwierdzić – odpowiedziałam. – Nie potrafię sobie przypomnieć, czy w ogóle odpowiedziałam na pytania.
– To nic. Wiem, że odpowiedziałaś, bo nie mogłem oderwać od ciebie wzroku.
– Hmm… Wydaje mi się czy próbowałeś ode mnie ściągać? – zażartowałam, wychodząc z sali.
– Nie możesz mnie winić. Jesteś piękna, a do tego mądrzejsza ode mnie.
Gdy dotarliśmy na parking, obróciłam się twarzą do niego i przyłożyłam jedną dłoń do jego klatki piersiowej.
– Pochlebstwami daleko zajdziesz.
Nachylił się i wyszeptał tuż przy moich ustach:
– Taką mam nadzieję. – Pocałował mnie i nawet mi się to podobało, mimo że tej pieszczocie daleko było do namiętnych pocałunków, których w życiu doświadczyłam.
Dlaczego miałoby mi się nie podobać? Ten chłopak był uosobieniem boskości.
Tylko że nie był chłopakiem, którego pożądałam najbardziej.
„Lepiej nie podążaj tą mroczną ścieżką, Sheldon”.
– Odpuść. – Ciężko było stwierdzić, kogo ta rada dotyczyła. Odskoczyłam, próbując ukryć niepokój za szelmowskim uśmiechem. – Muszę wracać do domu, ogierze. – Zdjęłam mu swój plecak z ramienia i ruszyłam do samochodu, starając się zwiększyć między nami dystans.
– Czy jest szansa na to, że w końcu mnie do siebie zaprosisz?
Cholera.
– Wiesz przecież, że nie mogę.
– Zawsze tak mówisz, ale w ogóle nie chcesz mi tego wytłumaczyć. Proszę, Shelly…
– Nie. – Kiedy mocniej zmarszczył brwi, dodałam: – Prosiłam cię, żebyś mnie tak nie nazywał.
Zauważyłam zagubienie w jego oczach. Ciągnął:
– Jeśli nie mogę pojechać do ciebie do domu, to czy zechciałabyś mi chociaż wytłumaczyć, dlaczego się upierasz, żeby pozostać taka tajemnicza?
– Już ci mówiłam: inaczej nie byłbyś mną tak zainteresowany. – Włożyłam okulary przeciwsłoneczne, zerknęłam na zegarek i ruszyłam w stronę swojego samochodu.
Już byłam spóźniona. Stałam w dziesięciokilometrowym korku. Pokonałam ten krótki dystans w dwadzieścia minut, bo wszyscy spieszyli się do domu. Dzisiaj zapowiadali burzę – te letnie zawsze są najgwałtowniejsze, więc rozumiałam, skąd ta panika.
Po dotarciu na miejsce wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam chodnikiem do wejścia, gdzie kierowniczka już zamykała drzwi na koniec dnia.
– Cindy, tak bardzo cię przepraszam.
– Sheldon, mówiłam ci, żebyś się nie spieszyła. – Przestała zamykać drzwi i obróciła się do mnie z szerokim uśmiechem. – Jak ci poszło?
– Sama nie wiem…
Podniosłam mojego ciemnowłosego szkraba.
– Spóźniłaś się – zauważyła moja córka i dała mi buziaka w policzek. Zawsze tak robiła, kiedy była na mnie zła, ale nadal chciała skupić na sobie moją uwagę. To zachowanie przypominało mi o jej ojcu. Uszczypnęłam ją w policzek, a kiedy zajęła się moimi włosami, ja odwróciłam się w stronę kierowniczki przedszkola.
– Nie wiesz? – Złapała się pod bok, wypięła jedno biodro i przewróciła oczami. Cindy była mi jak starsza siostra, której nigdy nie miałam, chociaż nikt by nigdy nie uwierzył w nasze pokrewieństwo, ponieważ była Afroamerykanką. – Co to ma, do cholery, znaczyć, Sheldon? Od ukończenia tych studiów zależy twoja przyszłość.
– Nie przeklinaj, Cindy.
Jak na osobę pracującą z dziećmi sporo przeklinała. Kennedy po raz pierwszy powiedziała brzydkie słowo, gdy zaczęłam uczyć ją robienia do nocnika – załatwiła się, zerwała na równe nogi, pokazała na nocnik i krzyknęła: „Gówno!”.
– Przepraszam. Jestem pewna, że dobrze ci poszło. Czas trochę wyluzować. Gdy się stresujesz, twoje emocje udzielają się Kennedy.
Nie musiała mi przypominać, że mogę mieć zły wpływ na moje dziecko. Nigdy nie przestawałam o tym myśleć.
– Łatwiej powiedzieć, niż zrobić.
– Przemyślałaś to, co ci powiedziałam?
– Nie. Nie myślałam o tym i nie pomyślę. Odpowiedź nadal brzmi: nie. I to się nie zmieni.
– Sheldon…
– Nie, Cindy. Nawet gdybym chciała, nie miałabym pojęcia, gdzie go szukać. Już go nie ma. – Czułam, że głos mi drży, i sądząc po wyrazie twarzy Cindy, jej również to nie umknęło. Spojrzałam na Kennedy, która teraz patrzyła na mnie niewinnymi, pełnymi zachwytu oczami. Nie chciałam, żeby straciła tę niewinność przez to, że jej ojciec ma czarne serce. – I oby tak pozostało.
• Cztery lata temu •
Klęczałam przed toaletą, czując, że zaraz wyrzygam wnętrzności. Moje ciało się trzęsło, ale nie z powodu mdłości czy na myśl o nieznanym.
Dobrze wiedziałam, co mi jest.
Co za ironia, że dotarło to do mnie na weselu. Ciocia Lake i prywatny detektyw, którego wynajęła, żeby rozwiązał zagadkę śmierci jej siostry, wzięli ślub krótko po tym, jak się poznali.
– Sheldon?
Kiedy uniosłam głowę, napotkałam błyszczące turkusowe oczy patrzące na mnie z troską. Próbowałam odpowiedzieć i udawać, że wszystko jest w porządku. Naprawdę. Ostatecznie jednak tylko się odwróciłam, żeby ponownie wyhaftować żołądek.
To niemożliwe.
Wielokrotnie próbowałam temu zaprzeczać i szukać innych przyczyn, ale za każdym razem, kiedy dopadały mnie mdłości i zawroty głowy, byłam coraz bliższa pogodzenia się z moją popieprzoną rzeczywistością. Nawet nie zauważyłam, że się krztuszę – dotarło to do mnie, kiedy poczułam na sobie delikatny dotyk dłoni, które zaciągnęły mnie na kanapę. Kto w ogóle stawia kanapę w łazience?
– Lake, i co ja teraz zrobię? – Przyjaciółka pogłaskała mnie po plecach i cierpliwie czekała, aż powiem coś jeszcze. Tylko że ja nie byłam w stanie więcej się odezwać. Okazało się, że ona również przeżywa tę sytuację, bo zaczęła płakać i pociągać nosem.
– Powiedz mi, co się stało, a ci pomogę.
Jej panika znowu wywołała we mnie podobną reakcję.
– Boże, Lake… on odszedł.
Widocznie się rozluźniła, chociaż nadal wydawała się zatroskana.
– Wszystko będzie dobrze, Sheldon. Jestem pewna, że nic mu nie jest.
– Nie o to chodzi – wyszeptałam. Mój strach przybierał na sile z każdą sekundą. Kiedy już wypowiem te słowa, nie będę mogła ich cofnąć. Staną się prawdziwe.
– O co chodzi? Coś się stało?
To chyba jakiś sen. Pokręciłam głową, a następnie spojrzałam jej w oczy.
– Jestem…
W tej chwili drzwi otworzyły się z hukiem i do łazienki wpadł wkurzony Keiran. Nie zauważyłam, ile czasu minęło, i zapomniałam, że wciąż grozi nam niebezpieczeństwo.
Dostrzegł Lake siedzącą na kanapie.
Jeśli teraz tego nie powiem, to chyba nigdy nie będę w stanie.
Keiran ruszył w jej stronę.
Spojrzałam mu w oczy i pozwoliłam sobie powiedzieć prawdę.
– Jestem w ciąży.
Keiran zamarł.
• Obecnie •
Dwadzieścia minut później weszłyśmy do naszego skromnego trzypokojowego mieszkania, zupełnie nieprzypominającego luksusów, w których dorastałam. Ani trochę mi to nie przeszkadzało, bo mieszkanie było moje – nasze.
Postawiłam Kennedy na podłodze, a ona natychmiast podreptała gdzieś siać zamęt i spustoszenie. Zakazałam jej wchodzić do łazienki i kuchni, ale w razie gdyby moje małe tornado nie posłuchało, w każdym przejściu ustawiłam barierki.
Jej zabawki trzymałam w skrzyni w salonie, więc wiedziałam, że tam uda się najpierw. Będę miała może godzinę na przygotowanie kolacji, bo potem znowu zacznie się kręcić. Zazwyczaj czekałam, aż się zmęczy, i dopiero wtedy kładłam ją do łóżka i brałam się do nauki.
Taki porządek dnia się w naszym przypadku sprawdzał. Czasami bycie samotną matką i dzieckiem bez drugiego rodzica nas przytłaczało, ale bardzo się kochałyśmy i to nam pomagało. Wystarczyło nam, bo nie było innego wyjścia.
Poza tym Kennedy nie brakowało miłości. Jeśli potrzebowałam pomocy, zawsze mogłam liczyć na innych. Jej przyjście na świat zmieniło wszystko, nie tylko moje życie. Nigdy nie zapomnę tego dnia, gdy dowiedziałam się o ciąży. Myślę, że wtedy po raz pierwszy Keiran Masters się przestraszył.
Postanowiłam na chwilę zapomnieć o kolacji i podążyłam za córką do salonu, żeby popatrzeć na nią z przejścia.
– Mama. Bajki.
Dźwięk głosu mojej małej dziewczynki sprawił, że wciągnął mnie wir wspomnień. Spojrzałam w jej ciemne oczy, tak bardzo podobne do oczu jej ojca.
Nie zareagowałam wystarczająco szybko – zdążyła wziąć ze stolika pilota, obróciła się i powiedziała:
– Mama, będę tejas oglądać bajki.
Zaczęła naciskać wszystkie możliwe przyciski.
Przyglądałam się jej, kiedy marszczyła brwi skoncentrowana, próbowałam się doszukać jakichkolwiek oznak osamotnienia lub smutku. Z każdym dniem stawała się coraz bardziej niezależna. Wiedziałam, że jeśli jej pomogę, tylko się rozzłości, więc cierpliwie czekałam. Po krótkiej chwili mój mały geniusz w końcu znalazł odpowiedni kanał, więc poszłam do kuchni zrobić kolację.
Na początku nie było mi łatwo przywyknąć do macierzyństwa, a kiedy w końcu mi się to udało i odnalazłam własny rytm, wszystko szlag trafił. Rok temu u Kennedy zdiagnozowano epilepsję. Kiedy po raz pierwszy dostała ataku, przeżyłam najstraszniejsze chwile. Sam epizod nie trwał długo, mimo to od razu popędziłam do szpitala, nawet nie wiedząc jak ani po co. Umierałam z każdą sekundą. Ze względu na jej wiek lekarze postanowili zatrzymać ją na noc na badania. Na początku uznali, że to tylko jednorazowy incydent, ale niecałe dwadzieścia cztery godziny później moja córka miała kolejny atak. Lekarze zdiagnozowali epilepsję.
Pamiętam, że pomyślałam wtedy: Ona jest na to za młoda.
Zbyt niewinna. Nie zasługuje na to.
Gdy cierpiała, czułam się bezradna, a moje serce rozpadało się na kawałki. Każdego dnia się zamartwiałam, że zwykła troska o nią nie wystarczy i że po raz kolejny stracę miłość swojego życia.
Jeszcze rok temu myślałam, że udało mi się zapomnieć o Keenanie, ale kiedy w oczy zajrzała mi groźba utraty córki, zaczęłam go szukać. Ze względu na nowe życie, które wspólnie stworzyliśmy, ponownie otworzyłam swoje rany. Przez chwilę wierzyłam, że on ma prawo wiedzieć, mimo że sam postanowił odejść, ale nie mogłam go nigdzie znaleźć i dotarło do mnie, że zniknął na zawsze – a moje rany zagoiły się nieco inaczej.
Nienawidziłam go za wszystko, do czego mnie zmusił w imię miłości. Koniec końców najbardziej bolało mnie to, że on sobie wyjechał, a ja zostałam na miejscu w rozsypce.
Przygotowałam kolację i przełożyłam do miseczki ulubione danie mojej córeczki, czyli makaron z serem i pokrojonymi w małe kawałki parówkami.
– Kennedy, zrobiłam twoje ulubione danie!
Czekałam na nią radosna. Zjawiła się w mgnieniu oka i błysnęła bezzębnym uśmiechem.
– Pajówki? – krzyknęła entuzjastycznie, sepleniąc.
Moja komórka odezwała się w chwili, kiedy otwierałam bramkę. Posadziłam córkę na krzesełku, postawiłam przed nią miseczkę z jedzeniem i odebrałam.
– Hej, Lake.
– Do rzeczy. Jak poszło?
Udałam irytację i westchnęłam.
– Wiesz, im dłużej z nim jesteś, tym bardziej nieuprzejma się robisz.
Znając obecną Lake Monroe, nigdy bym nie powiedziała, że była kiedyś nieśmiałą, naiwną dziewczyną, nad którą bezlitośnie się znęcał jej chłopak.
Cztery lata temu nikt nie znał przyczyny głębokiej nienawiści Keirana Mastersa do Lake. Był królem Bainbridge i przez dziesięć lat bez skrupułów wykorzystywał swoją władzę, żeby ją poniżać i niszczyć jej życie towarzyskie oraz samoocenę, aż w końcu nienawiść zmieniła się w miłość.
Uczucie go nieco udobruchało, ale wciąż był przerażającym gnojem. Kiedyś martwiłam się o Lake, bo ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień, ale jak na razie nie widziałam oznak sugerujących, żeby miała być nieszczęśliwa.
– Skończ i zacznij śpiewać. Nie chciałabym powierzyć swoich przyszłych dzieci jakiejś ciemnej masie.
Nie czekając na moją odpowiedź, wymamrotała coś do kogoś w tle. Najpewniej do Keirana, bo chwilę później usłyszałam dźwięk pocałunków, a potem głośne klepnięcie i chichot.
– Chcecie zostać sami?
– Hmm? O, przepraszam. To jak, dobrze ci poszło?
– Dowiem się dopiero w przyszłym tygodniu. Sama wiesz.
– Ale czy masz wrażenie, że dobrze ci poszło?
– Lake, o co ci chodzi?
– To znaczy?
– To znaczy dlaczego nagle tak bardzo się interesujesz moimi ocenami?
– A czy muszę mieć jakiś powód?
Zmrużyłam oczy, chociaż mnie nie widziała. Coś się święciło.
– Daj mi Keirana.
– Nie rozumiem dlaczego…
– Lake – warknęłam.
Po chwili w telefonie rozległ się głęboki głos:
– Co tam?
– Ty mi powiedz. Lake truje mi dupę. Co się dzieje?
Wiedziałam, że Keiran jest jedyną osobą, która nie będzie obrażać mojej inteligencji, unikając tematu lub udając, że nic się nie dzieje.
– Jadę po niego.
W mojej głowie rozpętała się taka burza, że nawet kilka głębokich oddechów nie było w stanie jej okiełznać. Wmawiałam sobie, że będzie tak jak za każdym innym razem. Keenan nigdy nie wróci. Obiecał mi to tamtej nocy.
– Keiran, chyba czas się poddać, co?
– Znalazłem go, Sheldon.
Moje serce na chwilę zamarło, a potem przyspieszyło.
– Powiedziałeś mi, że przestałeś szukać – warknęłam. Czy on naprawdę go znalazł? Chciałam zadać mu milion pytań, ale z drugiej strony wiedziałam, że lepiej nie robić sobie nadziei. Moje serce miało jednak inne zdanie.
– Mówiłem ci, że to ostatni raz – bronił się.
– Tak po prostu tym razem miałeś szczęście? – Keenan mógł być wszędzie.
– To mój brat, Sheldon. – Jego głos ociekał groźbą, ale po chwili dodał nieco łagodniej: – Pewnie nigdy bym się nie poddał.
– Dlaczego tak bardzo ci zależy? On cię nienawidzi. A poza tym próbował dobrać się do Lake, nie pamiętasz?
– Nie zapomnę o tym zbyt szybko. Do czego zmierzasz?
– On może być niebezpieczny, Keiran. Minęły cztery lata. Przecież my już go nie znamy.
– Nie odwrócę się od swojego brata.
– Zabawne, bo on właśnie tak postąpił z tobą.
– Jak myślisz, kiedy Kennedy będzie miała dosyć twoich wymówek? Pewnego dnia zacznie zadawać pytania.
– Moja córka świetnie sobie bez niego radzi.
– Ta decyzja nie należy do ciebie. Ona potrzebuje ojca.
– Mylisz się, Keiran. To mój wybór i ona nie potrzebuje w swoim życiu tchórza. – Rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź. Niech chociaż raz zmierzy się z tym, że ktoś jest niemiły dla niego.
Sprawdziłam, co robi Kennedy, a potem poszłam do sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi, rzuciłam się na łóżko i sfrustrowana krzyknęłam w poduszkę.
Jak on mógł mi to zrobić?
Nie wiadomo, jak się skończy powrót Keenana.
• Cztery lata temu •
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Tytuł oryginału:
Fear You
Redaktor prowadząca: Marta Budnik
Wydawca: Agata Garbowska
Redakcja: Justyna Yiğitler
Korekta: Katarzyna Kusojć
Opracowanie graficzne okładki: Łukasz Werpachowski
Zdjęcie na okładce: © OlegUsmanov / iStockphoto.com
Projekt okładki: © Amanda Simpson of Pixel Mischief Design
Wyklejka: © PrasongTakham/Shutterstock.com
GGrafika na stronach rozdziałowych: © Dragan Milovanovic,
© Sunny studio / Shutterstock.com
Copyright © 2015. Fear Me by B.B. Reid.
Copyright © 2020 for the Polish edition by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus
Copyright © for the Polish translation by Sylwia Chojnacka, 2020
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2020
ISBN 78-83-66890-66-4
Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:
www.facebook.com/kobiece
Wydawnictwo Kobiece
E-mail: [email protected]
Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie
www.wydawnictwokobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek