Calineczka - Hans Christian Andersen - darmowy ebook + audiobook

Calineczka ebook

Hans Christian Andersen

4,5

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 18

Rok wydania: 2023

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (131 ocen)
95
14
16
2
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
emilunie

Nie oderwiesz się od lektury

fajna była ta książka
00
Rolcia04

Nie oderwiesz się od lektury

przyjemna lektura
00
gabipo

Całkiem niezła

językowo nie moja bajka, ale historię lubię i szanuję
00
czekoladino

Nie oderwiesz się od lektury

superowa
00
PrzemoD

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobra. Warto przeczytać.
00

Popularność




Hans Chri­stian An­der­sen

Ca­li­necz­ka

Ca­li­necz­ka

Pew­na do­bra ko­bie­ta bar­dzo pra­gnę­ła mieć ma­leń­kie dziec­ko, ale nie wie­dzia­ła, skąd by je wziąć. Po­szła więc do cza­row­ni­cy i rze­kła:

– Tak bym chcia­ła mieć ma­lut­kie dziec­ko. Po­wiedz mi, co tu ro­bić, że­bym je mia­ła?

– O! To nie­trud­no – od­po­wie­dzia­ła cza­row­ni­ca – mo­gę ci do­sko­na­le po­ra­dzić. Masz tu ziarn­ko jęcz­mie­nia – ale to nie jest ta­kie zwy­czaj­ne ziarn­ko, któ­re sie­ją w po­lu al­bo sy­pią ku­rom na po­karm; za­sadź je sta­ran­nie w do­nicz­ce do kwia­tów, a zo­ba­czysz, co z te­go bę­dzie.

– Dzię­ku­ję – rze­kła po­czci­wa ko­bie­ta i za­pła­ci­ła ję­dzy dzie­sięć gro­szy, bo ty­le to ziarn­ko kosz­to­wa­ło.

Po po­wro­cie do do­mu, za­sa­dzi­ła je sta­ran­nie w do­nicz­ce od kwia­tów i za­raz po­ka­za­ła się ma­ła ro­ślin­ka, okry­ła się pięk­ny­mi list­ka­mi, a w środ­ku wy­rósł ja­kiś kwiat zło­to­pur­pu­ro­wy, po­dob­ny do tu­li­pa­na, tyl­ko za­mknię­ty jak pą­czek.

– Cóż to za prze­ślicz­ny kwiat! – rze­kła ko­bie­ta i tak by­ła za­chwy­co­na, że ca­ło­wa­ła zło­te i czer­wo­ne płat­ki. W tej sa­mej chwi­li jed­nak kwiat z wiel­kim ło­sko­tem otwo­rzył się i w środ­ku, na zie­lo­nym dnie kie­li­cha, gdzie zwy­kle mie­ści się słu­pek kwia­to­wy, sta­ła so­bie prze­ślicz­na ma­ła dziew­czyn­ka.

Na­zwa­li ją Ca­li­necz­ką, gdyż by­ła ma­luch­na jak mło­da psz­czół­ka, tyl­ko da­le­ko zgrab­niej­sza.

Ko­bie­ta wzię­ła za­raz łu­pin­kę orze­cha, aże­by w niej urzą­dzić ko­leb­kę dla swe­go dzie­ciąt­ka; fioł­ko­we płat­ki po­słu­ży­ły za sien­ni­czek, a je­den pła­tek ró­ży za koł­der­kę.

W no­cy Ca­li­necz­ka spa­ła wy­bor­nie, a w dzień się ba­wi­ła na sto­le. Do­bra ko­bie­ta po­sta­wi­ła na nim ta­lerz z wo­dą, oto­czo­ny wian­kiem kwia­tów, któ­rych ło­dyż­ki by­ły za­nu­rzo­ne w wo­dzie; li­stek tu­li­pa­na za­stę­po­wał łód­kę, dwa prę­ci­ki kwia­to­we sta­no­wi­ły wio­sła, i Ca­li­necz­ka pły­wa­ła so­bie po ta­le­rzu od jed­ne­go brze­gu do dru­gie­go. Ślicz­nie to wy­glą­da­ło!

Umia­ła też śpie­wać i tak ład­nie, że nie moż­na te­go opi­sać.

Jed­ne­go ra­zu w no­cy, kie­dy Ca­li­necz­ka spa­ła so­bie spo­koj­nie w ko­ły­sce na sto­le, przez wy­bi­tą szyb­kę wsko­czy­ła do po­ko­ju ro­pu­cha. Szka­rad­ne to by­ło stwo­rze­nie: cięż­kie, gru­be, mo­kre – i bar­dzo cie­ka­we. Za­raz spo­strze­gła Ca­li­necz­kę, śpią­cą pod ró­ża­nym płat­kiem.

– Hm, hm! – mruk­nę­ła – bar­dzo ład­na żo­na dla mo­je­go syn­ka.

I ra­zem z ko­ły­ską za­bra­ła dzie­ci­nę, wy­sko­czy­ła do ogro­du i za­nio­sła ją do swe­go miesz­ka­nia.

Znaj­do­wa­ło się ono w czar­nym, gę­stym bło­cie nad stru­mie­niem. Syn ro­pu­chy brzyd­szy był jesz­cze od mat­ki, cho­ciaż bar­dzo do niej po­dob­ny. – Ko­ak, ko­ak, bre­ke­keks! – ty­le tyl­ko umiał po­wie­dzieć, gdy uj­rzał Ca­li­necz­kę.

– Nie mów tak gło­śno – szep­nę­ła mu mat­ka – obu­dzisz ją i mo­że nam uciec, bo jest lek­ka jak pu­szek ła­bę­dzi. Trze­ba ją prze­nieść na liść wod­nej li­lii, aż na śro­dek stru­my­ka. Tam bę­dzie jak na wy­spie, a tym­cza­sem przy­go­tu­ję dla was miesz­ka­nie w głę­bi bło­ta.

Po po­wierzch­ni stru­mie­nia pły­wa­ły zie­lo­ne, okrą­głe li­ście wod­nych li­lii. Ro­pu­cha wy­bra­ła naj­więk­szy, któ­ry za­ra­zem le­żał naj­da­lej od brze­gu, i na nim umie­ści­ła łu­pi­nę orze­cha ze śpią­cą Ca­li­necz­ką.

Kie­dy dziew­czyn­ka zbu­dzi­ła się ra­no i zo­ba­czy­ła, gdzie jest, za­czę­ła pła­kać. Wo­ko­ło by­ła wo­da głę­bo­ka, ani spo­sób do­stać się z list­ka do brze­gu.

A ro­pu­cha tym­cza­sem urzą­dza­ła w głę­bi bło­ta miesz­ka­nie dla mło­dej pa­ry. Przy­ozdo­bi­ła ciem­ną i szka­rad­ną jam­kę trzci­ną i wod­ny­mi ro­śli­na­mi, aże­by się sy­no­wej po­do­ba­ła, po­pły­nę­ła wraz z sy­nem do list­ka, aby prze­nieść ko­leb­kę pan­ny mło­dej.

Uj­rzaw­szy Ca­li­necz­kę, ukło­ni­ła jej się w wo­dzie bar­dzo głę­bo­ko i rze­kła chra­pli­wym gło­sem:

– Oto mój syn, mo­ścia pan­no; za­mie­rza oże­nić się z to­bą i wła­śnie urzą­dza­my wam wspa­nia­łe miesz­ka­nie w głę­bi bło­ta.

– Kok, ko­ak, bre­ke-ke-keks – po­wie­dział syn ro­pu­chy.

Za­bra­li pięk­ną ko­ły­secz­kę i od­pły­nę­li zno­wu, a Ca­li­necz­ka usia­dła na li­ściu i pła­ka­ła okrop­nie, bo nie chcia­ła miesz­kać u brzyd­kiej ro­pu­chy i być żo­ną jej sy­na.