Cassiano boss. Dangerous. Tom 1 - Łabuda Angelika - ebook + audiobook

Cassiano boss. Dangerous. Tom 1 ebook i audiobook

Łabuda Angelika

3,9

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Pakt, który zmienił więcej niż jedno życie

Powalająco przystojny Włoch skrywający wielką tajemnicę zakochuje się w zwykłej dziewczynie. Brzmi jak bajka? Ona już dawno przestała w nie wierzyć.

Dwudziestosześcioletnia Anastasia Jones pracuje w punkcie na dawania paczek. Wiedzie normalne życie, które jednak jej nie zadowala. Szuka mężczyzny na stałe, lecz do tej pory żaden z kandydatów nie potrafił ujarzmić jej burzliwego temperamentu. Co więc się stanie, gdy na swojej drodze spotka niebezpiecznego gangstera z podejrzaną przeszłością? Miłość nie wybiera, ale przeznaczeniu przecież można pomóc.

Dwudziestodziewięcioletni Cassiano Lorenzo, przystojny i bogaty prezes jednej z największych korporacji w Nowym Jorku, jest obiektem westchnień każdej kobiety. Co środę wysyła tajemnicze paczki do Włoch. Piękna pracownica punktu nadawczego sprawi, że jego świat wywróci się do gory nogami. Czy mężczyzna z mroczną przeszłością będzie potrafił okiełznać pannę Jones i ukryć ją przed swoją włoską rodziną? Jaką tajemnicę skrywa za oceanem?

_____

O autorce:

Angelika Łabuda – z wykształcenia dietetyk kliniczny, z zamiłowania pasjonatka książek (zwłaszcza romansów), recenzentka, blogerka. Prowadzi profil na Instagramie @book_by_angeline, publikuje również teksty na Wattpadzie pod pseudonimem Boss Girl. To właśnie tam odkryła swoją pasję do tworzenia niebanalnych historii, które rozpalają kobiece zmysły.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 290

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 47 min

Lektor: Angelika Łabuda
Oceny
3,9 (1460 ocen)
753
247
186
177
97
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Dominiczka92

Z braku laku…

Tak straszna i kiepska , że aż śmieszna. Nie wiem jak dotarłam do końca.
30
goska171084

Z braku laku…

Porażka,, szkoda bi czytać 😔
20
PaulinaMarcela

Nie polecam

Nie dotrwałam nawet do 20 strony. Tego nie da się czytać 🤦‍♀️
10
kzawierucha90

Nie polecam

Nawet nie wiem od czego zacząć..Główny bohater to taka miękka „F”, główna bohaterka jest tak dziecinna i tak dziwnie się zachowuje, że nawet 13latka przy niej to bardziej dorosły 🙄 Jeju..wszystko tu jest tak złe 😕 a wisienką na torcie niech będzie jeden z bohaterów „Zac Defron” 😂 Naprawdę rzadko dodaję recenzje, zazwyczaj oceniam tylko te wciągające, a przy tych gorszych książkach sobie odpuszczam ale ta jest TAK ZŁA, że „łopanie”!! 😁
10

Popularność




playlista

1. Boy Epic  • Trust

2. Boy Epic  • Wolf

3. Eurythmics  • Sweet Dreams

4. Skillet  • Hero

5. Ariana Grande  • Dangerous Women

6. Selena Gomez  • Rare

7. Maroon 5  • Memories

8. Nickelback  • Lullaby

9. The Score  • The Fear

10. Eminem  • Lose Yourself

Anastasia

• środa •

Od zawsze byłam zafascynowana książkami. Marzyłam o księciu z bajki, którego spotkam na ulicy w drodze z pracy, rozmyślałam o mafijnych gangsterach, bujałam się na zabój w bad boyach z mroczną przeszłością. Ale w życiu każdej kobiety następuje taki moment, w którym czas opuścić krainę złudzeń i jednorożców, by stać się robotem, który naprzemiennie będzie wykonywał te same czynności. Moje życie od kilku lat wyglądało mniej więcej tak samo: praca, dom, zakupy, dom, prysznic i łóżeczko. I wiecie co? Nienawidziłam tego. Czułam się, jakby ktoś dusił mnie codziennie i nakazywał być jedną z miliona.

– Anastasio! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?

Spojrzałam kątem oka na swoją przyjaciółkę, która siedziała obok mnie przy drewnianym biurku. Pracowałyśmy z Alex razem już od sześciu lat jako asystentki pocztowe i to ona była tą piękną top modelką z doskonałą cerą, długimi blond włosami i pokaźnym biustem w rozmiarze pełnego C. Ja natomiast wyglądam przy niej jak zwyczajna pani z księgowości. Długie czarne włosy, piwne oczy i pełne B na klatce piersiowej. Do pracy zawsze zakładałam okulary, które chroniły moje oczy przed ośmiogodzinnym ślęczeniem przed komputerem.

– Tak, tak! – Potrząsnęłam delikatnie głową, usunęłam z ust ołówek, który delikatnie przygryzałam, i wróciłam do rzeczywistości. – To co z tym gościem od przesyłek do Włoch?

Od trzydziestu minut Alex ciągnęła ten sam temat. Przystojny brunet o ciemnych oczach w każdą środę nadawał paczki do Palermo. Według mojej niezbyt bystrej współpracowniczki ten facet byłby w stanie stworzyć niejedno małe, krzyczące cudo, które stałoby się kolejnym obywatelem tego świata. Osobiście nie miałam przyjemności spotkać TEGO PRZYSTOJNIAKA, więc nie wiedziałam, o co ta cała afera. Miałyśmy po dwadzieścia sześć lat i czas najwyższy zacząć szukać ogarniętego mężczyzny, który zagwarantuje nam stabilizację i komfort psychiczny. Na razie trafiłam jedynie na tak zwany typ skoczka. W skrócie jego opis brzmi tak: zaprasza cię na jedną randkę, nie macie wspólnych tematów, ale to nie oznacza, że nie możecie iść razem do łóżka. W końcu zaspokojona kobieta to zadowolona kobieta.

– Ana! Ty żyjesz dosłownie w innym świecie! – krzyknęła Alex i poklepała mnie po ramieniu. – Przestań w końcu wychodzić na lunch, to go spotkasz. Zawsze przychodzi między dwunastą a trzynastą. Szczęka opadnie ci z wrażenia.

Na pewno moja szczęka nie opadnie. Po serii romansów Vi Keeland wiem, że tacy przystojniacy to nic dobrego. Nie zamierzam być jak te bohaterki, które klękają, i to dosłownie, przed swoim PANEM!

– Alex, nie widzę żadnego powodu, dla którego miałabym zrezygnować z mojej jedynej przerwy tylko po to, aby popatrzeć sobie na jakiegoś przystojniaczka. – Podkreśliłam ostatnie słowa, aby w końcu to do niej dotarło. – Lepiej wracajmy do pracy, bo jak szef nas przyłapie na plotkowaniu, a nie na wypełnianiu i sortowaniu listów, to obie będziemy następne w kolejce, ale do pośredniaka!

Wstałam od biurka i skierowałam się na sortownię po swoje listy. Z jednej strony zrobiło mi się głupio, że skrytykowałam fantazję Alex, ale z drugiej – wyjdzie jej to na dobre. Przecież nie można żyć w bajce, prawda?

Po dwóch godzinach sortowania listów i paczek mogłam spokojnie wrócić do swojego biurka i zacząć przyjmować klientów. Alex i ja miałyśmy na to swój patent. Ona zajmowała się papierami, gdy ja pracowałam na zapleczu, a kiedy kończyłam, ona szła po swoje zamówienia. W ten sposób unikałyśmy tworzenia kolejek i wkurzenia ludzi. Dzięki temu dostałyśmy też premię i możliwość pracy w zespole.

– Alex, ja już swoje zlecenia przyjęłam, możesz teraz iść ty. – Podeszłam do przyjaciółki i usiadłam obok niej. Odstawiłam karton z listami i zajęłam miejsce przy komputerze.

– Super, Ana! W takim razie zmykam. Jak wrócę, to pójdziesz na swoją przerwę. – Moja blondyneczka wstała z uśmiechem, a gdy już miała zniknąć za drzwiami, zatrzymała się i odwróciła w moją stronę. – Chyba że masz ochotę obsłużyć pana tajemnicza przesyłka? – Puściła do mnie oczko.

Jej już totalnie włoski klimat padł na głowę!

– Może innym razem. – Uśmiechnęłam się sztucznie i wróciłam do pracy, a po zachwycie Alex pozostał jedynie oddalający się ciężki stukot jej czarnych szpilek.

Wspólna praca niosła wiele korzyści. Alex była dobrą pracowniczką i przyjaciółką, ale jej podbojów miłosnych nie pomieściłaby nawet Nowojorska Biblioteka Publiczna. Nasz punkt znajdował się w centrum Manhattanu przy siedemdziesiątej drugiej ulicy. Otaczały nas ogromne wieżowce i codziennie mijały nas tysiące, jak nie setki tysięcy, ludzi. Chociaż w mieście panował czasem nieznośny gwar, bardzo lubiłam jego dzikie oblicze. W dzień ludzie byli sobą, pracowali, odwozili dzieci do szkoły, robili zakupy, ale za to w nocy odsłaniały się ich nowe twarze. Noc była dla tych, którzy chcieli się oderwać od rutyny. Kimś takim byłam również ja. Moja zmiana dobiegała końca. Na pocztowym zegarze ujrzałam godzinę dwunastą. Usłyszałam też dziwny dźwięk wydobywający się z mojego brzucha, który informował o porze lunchu, ale nigdzie nie widziałam Alex. Powinna już tu być. Wyjęłam dyskretnie swój telefon z torebki, która leżała na ziemi obok biurka, i napisałam jej wiadomość.

Anastasia: Alex, gdzie Ty jesteś?! Moja przerwa właśnie się zaczyna…

Niestety nawet po piętnastu minutach nie przyszła żadna odpowiedź.

Zabije ją. No po prostu zabiję tę tlenioną blondynkę!

Poziom gniewu wzrastał z każdą minutą, a i kolejka robiła się coraz większa. Z myślą zemsty zaczęłam więc obsługiwać czekających klientów. Dochodziło już wpół do pierwszej, gdy do mojego okienka podszedł wysoki brunet z kilkudniowym zarostem i czarnymi jak noc oczami. Ubrany był w idealnie skrojony grafitowy garnitur, dla którego dopełnieniem był niebieski krawat. Wyglądał jak kipiący seks. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Czułam, jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce, a temperatura mojego ciała wzrasta co najmniej do czterdziestu stopni. Mamy środek jesieni, nie za wcześnie na podkręcanie ogrzewania?!

– Dzień dobry – przemówił swoimi idealnymi ustami, z których wydobył się głęboki męski głos. Lekko się uśmiechnął i postawił na okienku malutką paczuszkę. – Chciałbym wysłać paczkę do Palermo.

Zaniemówiłam. Czułam jedynie przypływ pragnienia, którego nie dało się ukryć. Zrobiłam się mokra na dole, a przecież jedynie podszedł do mojego okienka. Pragnienie rzucenia się przez szybę, aby tylko połączyć się z nim tu i teraz, było tak ogromne, że wymsknął mi się cichutki jęk.

– Przepraszam?

Z mojej pięknej erotycznej fantazji wyrwało mnie pukanie w szybę. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam wprost na niego. Przyglądał mi się z zaciekawieniem. Uśmiechnął się delikatnie, odsłaniając perłowe zęby.

– Możemy ją wysłać? – zapytał i ostrożnie przesunął do mnie paczkę.

– Tak, tak… Przepraszam bardzo, zamyśliłam się. Paczka do Palermo? A do kogo i pod jaki adres? – Wzięłam małe pudełeczko wielkości opakowania ciasteczek Reese’s i położyłam je na swoich kolanach. Spojrzałam z powrotem na nieznajomego i zauważyłam, że przygląda się mojej ołówkowej spódnicy, która eksponowała szczupłe nogi.

– Wszystko jest napisane tutaj na kartce. – Podsunął mi kawałek papieru, na którym widniał adres: Marco Fertuccini, Foro Italico Umberto I, 22/B, 90133 Palermo PA, Italy.

Zaczęłam nerwowo przepisywać dane do komputera. W ciszy słychać było jedynie nasze oddechy i stukanie palców o klawisze.

– Przepraszam, tutaj jest chyba błąd. Nadaje pan paczkę do hotelu? – Oderwałam wzrok od monitora i z radością wróciłam do podziwiania tego cudu boskiego.

– Tak. Hotel NH Palermo. Mój znajomy tam mieszka i prosił o wysyłkę pod ten właśnie adres. – Mężczyzna wyprostował się i wyjął portfel. – Ile płacę?

Jak dla mnie możesz odwdzięczyć się w naturze.

– Emm… Zanim się rozliczymy, potrzebuję jeszcze pańskich danych: imię, nazwisko i telefon.

– Proszę sprawdzić pod Cassiano Lorenzo.

Szybko wpisałam dane, które mi podał, i znalazłam wszystkie potrzebne informacje. Wiedziałam teraz, gdzie mieszka ten ogier i jaki jest jego numer telefonu.

– Tak, już mam. Wszystko się zgadza. Proszę jeszcze o podpis. – Podsunęłam mu list przewozowy i wskazałam miejsce do podpisu. Wygięłam się lekko w jego stronę, eksponując wystający spod jedwabnej białej koszuli biust. Brunet podpisał się i wręczył mi sto dolarów.

– To za dużo. Koszt przesyłki to dwadzieścia dolarów, proszę pana.

– Reszta dla ciebie, Anastasio. – Puścił do mnie oczko i odszedł. Tak po prostu dał mi osiemdziesiąt dolarów napiwku i odszedł.

Co za tupet! Chwileczkę… skąd on zna moje imię? I dlaczego mam wrażenie, że Alex maczała w tym palce?!

Stałam jak wryta, ciągle trzymając w dłoni banknot. Zupełnie zapomniałam nakleić etykietę na paczkę, która zsunęła się na ziemię.

Wtem do pomieszczenia wparowała jak gdyby nigdy nic Alex.

– Alexandro Steve! Jak mogłaś mi to zrobić! – Od razu zaczęłam na nią krzyczeć, a w biegu zdążyłam szybko przyczepić na szybie tabliczkę: „PRZERWA – zapraszamy do kolejnego okienka”. Chwyciłam ją za rękę i pociągnęłam za sobą do łazienki.

– Wiesz, co ja teraz przeżywam?! Nienadchodzący orgazm! Mój organizm zaraz wybuchnie z przedawkowania tego faceta! Jeszcze to jego imię… Cassiano… – Rozpłynęłam się na samą myśl o nim, dopiero zimna dłoń Alex na moim czole mnie ocuciła.

– Wiedziałam, że na ciebie też zadziała! – Klasnęła radośnie w dłonie i zaczęła oglądać swoje odbicie w lustrze. – Żadna mu się nie oprze, to po prostu niemożliwe! – Zrobiła dziubek i sama do siebie posłała buziaka.

Boże, z kim ja się zadaję?! Niżej upaść nie mogłam. Sięgnęłam dna.

– Alex! Skup się! – Odwróciłam ją twarzą do siebie. – Ten facet nie może AŻ tak działać na kobiety. Ostatecznie żadna w tym jego zasługa, że Bóg obdarował go takim urokiem…

– I zapewne wielkim przyrodzeniem! – przerwała mi w pół zdania.

Znałam faceta od jebanych pięciu minut, jak to możliwe? Pięć minut, a ja już wyobrażałam sobie jego ciało w moim łóżku, nago, baraszkującego ze mną na ostro!

– Przyznaj, właśnie myślałaś o jego ogromnym fiucie, Ano!

– Może! Nieważne. I tak taki ktoś jak ON nie zwróciłby uwagi na kogoś takiego jak JA! W jego świecie on jest bogiem, a ja zwykłą szarą myszką z poczty… – westchnęłam.

– Anastasio Caterino Jones, nie wolno ci tak nisko się cenić. Spójrz tylko na siebie! – Odwróciła mnie twarzą do lustra i stanęła za mną. – Jesteś piękną kobietą. Musisz tylko uwydatnić swoje atuty, a nie chować się pod warstwą zbędnych ubrań. Masz niezłe cycki, świetny tyłek i zgrabne nogi. Sama chciałabym mieć takie długie czarnobrązowe włosy. Podkreślają twoją słowiańską urodę.

Fakt, tyłek mam niezły. Zawdzięczam to Mel B, z którą regularnie trenuję!

– Alex, on nie może być prawdziwy. Jest zbyt idealny…

– HEJ! – krzyknęła. – Nie możesz w kółko wszystkiego analizować. Pamiętaj, że jak przychodzi co do czego, to sama szukasz faceta na jeden numerek.

– Tyko po to, aby zaspokoić swoje potrzeby! 

– Potrzeby? Raczej żeby zaspokoić swój dawno niedotykany punkt G! Błagam cię! Twój ostatni przypadek miał tak małego, że aż wypadł ci z pochwy! – Alex zaczęła się głośno śmiać. Sama nie mogłam się powstrzymać, od razu przypomniał mi się Mały Franklin.

– Co mogę powiedzieć! Z oczu dobrze mu patrzyło!

Moja przygoda z Franklinem trwała dosłownie pięć godzin, a zaczęła się pół roku temu. Poznałam go w pracy, był jednym ze stałych klientów i podchodził zawsze do mojego okienka. Któregoś dnia zaproponował mi kawę, więc się zgodziłam. Wiedziałam tylko, że pracował jako makler i sporo zarabiał. Dostał ode mnie plusa za kwiaty i wybór eleganckiej knajpki. Jednak na kawie się nie skończyło i wypiliśmy butelkę wina. Następnie trafiłam z nim do hotelowego pokoju, gdzie ku mojemu wielkiemu zdziwieniu miał problem z założeniem prezerwatywy. A żeby tego było mało, jego penis wypadł ze mnie ze dwadzieścia razy. Tłumaczył się, że za dużo wypił, ale na moje oko viagra by mu nie pomogła. I tak oto Mały Franklin przeszedł do historii. Alex przypominała o nim zawsze, gdy chciała mi poprawić humor.

– Dobra, koniec z tematami dotyczącymi mojego życia seksualnego. Idę w końcu na swoją przerwę, a ty ogarnij ten bajzel, bo jest już po pierwszej i zaraz napłyną tłumy turystów.

– Tak jest, szefowo! – Poprawiła jeszcze przed wyjściem swoją zapewne o rozmiar za małą bluzkę z ogromnym dekoltem i podciągnęła wysoko spódnicę, aby lepiej eksponować nogi. – Wieczór, ty, ja i wino.

– Bądź o dwudziestej. Kocham.

– Ja bardziej! – Alex wróciła do pracy, a ja stanęłam z powrotem przed lustrem.

No cóż, przynajmniej miałam okazję na niego popatrzeć!

Umyłam ręce i zwilżyłam twarz zimną dłonią, aby ochłonąć. Wróciłam na swoje stanowisko po torebkę i wyszłam z pracy. Skierowałam się tam, gdzie zawsze, czyli do Alice’s Tea Cup. Serwowali tam najlepsze kanapki z awokado i granatem. W mieście zaczynał się o tej godzinie spory ruch, więc skorzystałam z ładnej pogody i postanowiłam się przejść. Spacerkiem miałam tam dosłownie dwadzieścia minut.

Gdy doszłam do Alice’s, mój brzuch dawał o sobie znać coraz bardziej zdecydowanie. Spojrzałam kątem oka na naprawdę długą kolejkę. Nie miałam czasu, aby stać tam przez pół godziny, spóźniłabym się do pracy. Rozejrzałam się w koło i zobaczyłam na rogu włoską knajpkę Feliciano.

Przypadek?! No, kurwa, nie wydaje mi się!

Nie miałam wyboru, zostało mi dosłownie pół godziny, żeby coś zjeść. Przez szklaną szybę zobaczyłam, że nie ma kolejki, więc truchcikiem podbiegłam do wejścia. W środku panował iście włoski klimat. Drewniane stoły i krzesła udekorowane gałązkami oliwnymi i przyprawami. Na wielkiej tablicy zapisano kredą danie dnia: krewetki w białym winie z pomidorami. Jednak i ceny korespondowały z wykwintnym klimatem. Jeszcze nie upadłam na głowę, żeby płacić dwadzieścia dolarów za kawę! Chyba naprawdę eksportowali ją z samiuśkich Włoch do Nowego Jorku.

– Czym mogę pani służyć? – zwrócił się do mnie kelner, wysoki blondyn ubrany w czarny uniform z flagą Włoch na przepasce.

– Emm… Poproszę małą czarną kawę z syropem klonowym i kanapkę włoską. Tylko bez oliwek! Na wynos. – Zerknęłam jeszcze raz na ceny, ale nie miałam już czasu na analizę wydatków. Musiałam wracać do pracy.

– Kanapkę mogę podać już teraz, ale na kawę musi pani poczekać około dziesięciu minut, koleżanka kończy właśnie myć ekspres. Może przyniosę pani kanapkę do stolika, gdzie zje pani w spokoju, a kawę doniosę, jak tylko będzie gotowa?

Ile?! On chyba upadł na głowę! Jezu, błagam, daj mi siłę, abym przetrwała ten dzień, bo zaraz tutaj umrę!

– Dobrze, niech tak będzie. – Kelner wskazał mi stolik i poszedł zająć się zamówieniem. Usiadłam wygodnie na krześle, torebkę odłożyłam na bok. Dosłownie po chwili otrzymałam swoją kanapkę i zaczęłam delektować się chrupiącą bułką z mozzarellą i pomidorami. Gdy skończyłam jeść, doniesiono kawę. Chciałam już wstać i wziąć ją bezpośrednio od kelnera, gdy nagle poczułam na sobie wrzątek.

– Aua! – krzyknęłam i odskoczyłam na bok, niestety potknęłam się o wystającą nóżkę od krzesła i już byłam gotowa na uderzenie, gdy poczułam pod sobą silne męskie ramiona. Ze strachu zamknęłam oczy.

Ej, ty na górze! Masz dzisiaj wyjątkowo mało wyszukane poczucie humoru!

– Anastasia?

Gdy otworzyłam oczy, pomyślałam, że umarłam. Znalazłam się w ramionach samego Cassiano. Czułam od niego leśny zapach, który zmieszany z wonią cytrusów wywołał u mnie gęsią skórkę.

– Przepraszam, niezdara ze mnie… – bąknęłam coś od czapy, a mój wybawca pomógł mi wrócić do pozycji stojącej. Poczułam ból w lewej kostce, w którą uderzyłam się podczas upadku.

– To pana wina! – krzyknął Cassiano w stronę kelnera. – Nie uczono pana zasad etyki. Na co pan jeszcze czeka, ma pan natychmiast ją przeprosić!

Uuu… Ktoś tu chyba buzuje od nadmiaru testosteronu.

– Jaaa… ja… ja bardzo panią przepraszam. Przygotuję dla pani nową kawę na koszt firmy. – Biedny, spłoszony kelner pobiegł w stronę zaplecza.

– Mógł pan oszczędzić mu tych słów… – zaczęłam i spojrzałam w dół na swoją bluzkę, która całkowicie przemokła kawą i prześwitywał przez nią biustonosz. – …ten biedny chłopak ma zaledwie dwadzieścia lat.

– Co nie znaczy, że nie musi patrzeć pod nogi, zwłaszcza tak pięknej osoby. – Cassiano zdjął swoją marynarkę i położył ją na moich ramionach. Stanął przede mną i uśmiechnął się. Zapewne wyglądałam jak mokry szczur, a na dodatek nie wiedziałam, jak mam się zachować.

– Emm… Dziękuję – powiedziałam skrępowana tym gestem. W powietrzu unosił się jego zapach, a biała koszula idealnie eksponowała wyrzeźbioną sylwetkę.

– Lepiej zabiorę cię do szpitala. Trzeba sprawdzić, czy wszystko w porządku z tą kostką. – Wskazał palcem na moją nogę, którą lekko ugięłam, żeby nie odczuwać bólu.

– To nic takiego, lekkie stłuczenie. Do jutra mi przejdzie. – Machnęłam ręką i poczułam, że marynarka się zsuwa. Kiedy chciałam ją wsunąć z powrotem na ramiona, stanęłam na obydwu nogach i pisnęłam.

– Uważam, że jednak trzeba jechać do szpitala. Mój samochód stoi niedaleko, mogę cię podrzucić.

Zgodziłam się ze skrzywioną miną. Kostka dawała mi się we znaki, ale z pomocą mojego wybawcy dokuśtykałam do drzwi.

– Aha! – Odwróciłam się w stronę kelnera, który szedł do mnie z kawą. – Dziękuję za kawę! – Wzięłam od niego kubek i napiłam się. – Przepyszna! – Uśmiechnęłam się do niego, nie chciałam, żeby czuł się winny. Każdemu przecież może się zdarzyć – wypadki chodzą po ludziach.

Wróciłam do podtrzymywania się na ramieniu Cassiano, gdy ten spojrzał na mnie i zrobił najbardziej zszokowaną minę, jaką kiedykolwiek widziałam.

– No co?

– Ten kelner o mały włos cię nie zabił, a ty jeszcze podziękowałaś mu za kawę? Jesteś najbardziej wyjątkową kobietą, jaką w życiu spotkałem. – Doszliśmy w tym momencie do auta Cassiano, które lśniło własnym blaskiem. Oczywiście było to audi a8, czarne i eleganckie. Jak na dżentelmena przystało, otworzył mi drzwi i zaprosił mnie do środka. Przytrzymałam się ich, uniosłam nogę i zdjęłam but.

– Tak. – Lekko uderzyłam go butem w klatkę piersiową. – Jestem dobrze wychowana i nie uważam, żeby to była jego wina. A kawę zrobił przepyszną. Jeśli to jest cena za tę płynną ambrozję, to mogę codziennie upadać na ziemię.

Cassiano zaśmiał się delikatnie, pokręcił głową i wskazał ręką, abym zajęła miejsce. Zamknął za mną drzwi i sam usiadł po stronie kierowcy.

Jechaliśmy w milczeniu, a pół godziny później dotarliśmy na szpitalną izbę przyjęć. W drodze zdążyłam poinformować Alex, że miałam drobny wypadek i prawdopodobnie nie wrócę dzisiaj do pracy. Alex, jak to Alex, oczywiście zaczęła panikować i chciała do mnie jechać, ale uspokoiłam ją, że to tylko stłuczenie i do jutra wrócę do formy. Na szczęście miałyśmy wyrozumiałego szefa, więc nie obawiałam się żadnych problemów w pracy.

– Może pani ruszyć stopą? – Z zamyślenia wyrwał mnie siedzący naprzeciwko lekarz. Młody brunet, który zapewne dopiero co skończył studia. Miał dobrze zarysowaną szczękę, kasztanowe włosy i niebieskie oczy.

Witaj w niebie, Ano!

Oczywiście na izbie nie mogło obyć się bez komplikacji. Cassiano zrobił wielką aferę, gdy okazało się, że mamy czekać godzinę na przyjęcie, więc dla świętego spokoju pielęgniarka zabrała mnie od razu na salę, do której po pięciu minutach czekania wpadł lekarz. Udało mi się namówić mojego wybawcę, żeby poczekał na zewnątrz. Już i tak zrobiłam się cała mokra od nieziemskiego zapachu jego marynarki, a on jeszcze przysparzał mi katuszy swoją obecnością.

Boże, daj mi naprawdę dobry seks! Błagam!

– Wydaje mi się, że tak…

Błądzące myśli szybko wróciły do rzeczywistości, gdy chciałam ruszyć lewą stopą i przeszył mnie ból.

– Wystarczy. Zaraz będzie wynik z prześwietlenia i wrócę do pani. – Kolejny przystojniak oddalił się, a w jego zastępstwie wkroczył poprzedni.

– Jak się czujesz? – Cassiano usiadł na krzesełku obok mojego łóżka.

– W porządku, muszę poczekać na wyniki. Dziękuję panu jeszcze raz za pomoc i nie chciałabym dłużej już pana zatrzymywać. Jak tylko stąd wyjdę, wrócę taksówką do domu. – Poprawiłam się na szpitalnej kozetce i oparłam plecami o poduszkę. Na szczęście szpital okazał się w miarę ludzkim miejscem.

– Och, Anastasio, nie mógłbym cię teraz zostawić. Miałbym wielkie wyrzuty sumienia. – Mój czarnooki wybawca chwycił mnie za rękę i przyłożył ją do swoich ust, by złożyć na niej delikatny pocałunek. Poczułam w całym ciele prąd, który na swoje miejsce kulminacyjne wybrał moją waginę.

– To nie zostawiaj – szepnęłam i mrugnęłam oczami niczym dziecko błagające o cukierka. – Przepraszam. – Speszyłam się i szybkim ruchem zabrałam swoją rękę.

Mój rycerzu, czy ty naprawdę istniejesz?

– Nie musisz się mnie bać, nie zrobię ci krzywdy – szepnął Cassiano do mojego ucha i poczułam jego cudownie świeży oddech na mojej skórze.

– Skąd pan wie, jak mam na imię? – Zmieniłam temat i spojrzałam mu w oczy. Nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry.

– Miałaś tabliczkę ze swoim imieniem na stanowisku.

Głupia ja! Gdybym mogła, osobiście dałabym sobie kopniaka w tyłek.

– Więc… – zaczęłam niepewnie. – Dlaczego upiera się pan, żeby ze mną zostać?

– Możesz mi mówić Cassiano lub Lorenzo. Jak wolisz. Twoim panem mogę być wyłącznie w łóżku. – Jego spojrzenie przewierciło mnie na wylot.

Czułam, jak cała zaczynam płonąć z pożądania, a w mojej głowie pojawiają się setki pozycji, w których mogłabym go poczuć bardzo głęboko. Moja twarz zaczęła piec i już wiedziałam, że jestem czerwona jak burak.

– Cassiano… nie obiecuj czegoś, czego nie będziesz w stanie nigdy, ale to przenigdy, zrobić.

Czy ja właśnie zaczęłam z nim flirtować?! Co się ze mną dzieje, to na pewno ten pan doktorek coś mi podał i mój mózg został sparaliżowany!

– Jesteś urocza, kiedy we mnie wątpisz, oh donna.

– Słucham? – Usłyszałam na końcu jego zdania coś po włosku i zgłupiałam. Jednocześnie poczułam zalewającą mnie falę podniecenia. Miłe gniecenie w dole brzucha nie dawało za wygraną, a moje myśli krążyły wokół siedzącego koło mojego łóżka zapewne Włocha.

Jemu się wydaje, że każdy Amerykanin zna włoski?! A ty wagino, moja najdroższa, uspokój się, bo seksu nie będzie!

– Wiesz, że im bardziej upierasz się, że mnie nie chcesz, tym bardziej wiem, że ciągnie cię do mnie?

A teraz jeszcze będzie mi czytać w myślach! No tego to już za wiele!

– Nie wiem, o czym pan mówi, panie Lorenzo, ale… – Uniosłam się na łóżku i już chciałam pokazać mu, że między nami do niczego nigdy nie dojdzie, gdy do sali wszedł doktor cukiereczek i popsuł nam potyczkę na słowa.

– Mam już wyniki, pani Jones. Bardzo mi przykro, ale ma pani skręconą kostkę i musimy założyć stabilizator. Zaraz poproszę pielęgniarkę o przygotowanie wszystkiego i będzie pani mogła wyjść do domu. Proszę nie forsować nogi. Dam pani zwolnienie z pracy do końca przyszłego tygodnia. Proszę zgłosić się za tydzień na zdjęcie szyny i kontrolę. Przygotuję dokumenty i receptę na środki przeciwbólowe, w razie gdyby ból stał się zbyt intensywny. Za godzinę będą do odbioru w recepcji.

Jak ja mam niby usiedzieć sama w mojej kawalerce przez półtora tygodnia! A zakupy?! Jezu… dlaczego karcisz mnie tym bożyszczem seksu i przymusowymi wakacjami?

– Dlaczego? – zawyłam z wymuszonym płaczem, gdy lekarz się oddalił do pomieszczenia obok. – Nie mogę iść na chorobowe, mam mnóstwo pracy, zwolnią mnie, na pewno mnie zwolnią. – Zaczęłam panikować i ciężko oddychać. Cassiano chwycił moją rękę i zaczął mnie uspokajać.

– Anastasio, byliby głupcami, gdyby zwolnili tak śliczną asystentkę.

Przepadłam w poruszających się ustach Cassiano i straciłam wątek. Odzyskałam go dopiero, gdy weszła pielęgniarka, starsza pani o siwych włosach i spojrzeniu głodnego ogra. Wyglądała na starą jędzę, która znosi jajo w oczekiwaniu na emeryturę. Wdzięk mojego wybawcy zdecydowanie na nią nie zadziałał, bo wyrzuciła go za drzwi na zbity pysk. O mojej stopie nie wspomnę. Gdy zakładała mi szynę, myślałam, że żywcem wezmą mnie do nieba za zachowanie stoickiego spokoju mimo znaczącego przekroczenia skali dopuszczalnego bólu.

– No i po krzyku. Stopa się zagoi, a książę z bajki zniknie niczym bańka mydlana. I po problemie. – Pielęgniarka zaczęła pakować resztki bandaży i szyn, a do mnie dotarły jej ostatnie słowa.

– Jak to zniknie? Co ma pani na myśli? – Jak dla mnie ta babka zachowywała się bardzo dziwnie, nie chwytałam takiego stylu bycia.

– A co ty sobie myślisz?! – Prychnęła tak, że poczułam jej ślinę w oku. – Że taki chłop zwiąże się z taką bezą jak ty?! Dobre sobie. Wiele w życiu przeszłam, kochanieńka, i mogę ci powiedzieć z całą pewnością, że on jest tutaj tylko dlatego, że czuje się winny z powodu tego, co cię spotkało. A jeśli myślałaś, że to miłość od pierwszego wejrzenia, to muszę cię rozczarować. Ona nie istnieje.

Czy ta jędza właśnie powiedziała, że jestem gruba, niezdarna i godna pożałowania?! No niech ja tylko wstanę na nogi, pokażę jej, gdzie jej miejsce w szeregu!

– Wie pani co… – zaczynałam już swoje przemówienie roku, kiedy do sali wparował Cassiano i podbiegł do mojego łóżka.

Czy ja umarłam i śnię, bo przysięgam, czuję się, jak w brazylijskiej telenoweli!

– Jak się czujesz, kochanie? – Uklęknął koło mojego łóżka i pocałował mnie w czoło.

– Eee… okej? – odpowiedziałam zszokowana jego zachowaniem, któremu daleko było do normalności.

Pielęgniarka na ten widok od razu wyszła, bełkocząc coś pod nosem. Natychmiast odepchnęłam czarnookiego zalotnika i wyciągnęłam palec groźby.

– Nie nazywaj mnie więcej swoim kochaniem. Jasne?! Co to w ogóle miało być?! – wygarnęłam mu prosto w twarz.

Co on sobie wyobraża?! Myśli, że jak przywiózł mnie tutaj, to od razu został moim bohaterem, a ja w nagrodę zrobię mu loda w audi?! Pojebało już tych facetów!

– Oj, Anastasio, nie potrafię się na ciebie gniewać. Przepraszam, bez twojej zgody więcej nie zwrócę się do ciebie „kochanie”. – Ostatnie słowo przeliterował, jakby dawał mi do zrozumienia, że zna jego znaczenie, ale i tak użyje go ponownie. Jestem tego pewna. – Mam już twoje wyniki i receptę, a, no i zwolnienie z pracy. Lekarz powiedział, że możemy już wychodzić.

– Chwila, chwila! Jak to my?! – burknęłam. – Ty wracasz do swojego idealnego świata, w którym kobiety padają ci do stóp, a ja wracam taksówką do swojego mikromieszkania, w którym nikt przede mną nie klęka.

Tak będzie lepiej. Czas się pogodzić z tym, że pan idealny opuści mój świat równie szybko, jak się w nim pojawił, a ja wrócę do szarej, smutnej codzienności. Nie mogłam przecież żyć marzeniami, że ktoś taki jak Cassiano naprawdę się mną zainteresuje. Nie pasowaliśmy do siebie. Chociaż z drugiej strony tak mi było szkoda go odsyłać. Był typem faceta, przy którym kobietom od razu miękły nogi.

– Skończ tę wewnętrzną wojnę i pozwól zabrać się do mnie. Ktoś musi się tobą zająć. Nie poradzisz sobie sama w domu.

Czy on już zamieszkał w mojej głowie? Halooo… Cassiano… wynocha stąd, te myśli należą tylko do mnie!

– Słucham?! – Wytrzeszczyłam oczy z niedowierzania. Jak można proponować porządnej kobiecie zamieszkanie z obcym facetem pod jednym dachem! Ten koleś jest bezczelny. – Cassiano, to bardzo miło z twojej strony, ale nie mogę przyjąć tej oferty. Nie znam cię i ty też mnie nie znasz. Wybacz, ale dla mnie to zbyt krępujące.

Powoli wstałam z łóżka i chwyciłam kulę, którą zostawiła dla mnie pielęgniarka. Lekko się zakołysałam, a na moje nieszczęście obok stał pan Lorenzo, który triumfalnie uratował mnie przed kolejnym wypadkiem.

– Jednak będę się upierał, abyś pojechała do mnie. Nie musisz się obawiać. Dostaniesz osobny pokój w innej części budynku. Ja dniami i nocami pracuję, więc będziesz spotykać jedynie moją gosposię, panią Cho.

– Pani Cho? A ona, przepraszam, z Chin jest? – palnęłam, mrugając z niedowierzaniem.

– Z Japonii. Uwielbiam tamtejsze jedzenie, a pani Cho jest cudowną kucharką – powiedział tak przekonująco, że już miałam zamiar się zgodzić, gdy nagle dotarł do mnie głos zdrowego rozsądku, a przynajmniej jego resztki…

Myśl głową, a nie waginą!

– Anastasio? – Usłyszałam jego pytający, lekko ochrypły głos. – Więc jak będzie? – Popatrzył mi głęboko w oczy.

– To może kompromis? – wypaliłam nagle, a on przybrał zaciekawiony wyraz twarzy. – A gdybyś codziennie sprawdzał, co u mnie? Jeżeli sobie nie poradzę, zgodzę się na twoją propozycję. Jeśli jednak będzie inaczej, co jest oczywiste, dasz mi święty spokój. Stoi?

Minęło kilka minut, zanim cokolwiek wydobyło się z tych idealnych ust. Tak doskonale perfekcyjnych ust... Które w połączeniu z moimi mogłyby…

DOŚĆ! Za dużo myślę o tym, co bym z nimi zrobiła. Zaraz wyjdę na erotomankę… Nie mogę przecież bzykać wszystkiego, co się nawinie. Chociaż z drugiej strony taki szybki numerek z panem czarnookim raczej nie uszczknąłby nic z mojej godności…

– Zgoda. – Jego odpowiedź wyrwała mnie z zamyślenia. – Ale… – Oho, zaczyna się. – Jeśli wyjdzie na moje, zostaniesz u mnie, dopóki nie stwierdzę, że jesteś gotowa na powrót do swojego życia.

Czy on właśnie zasugerował, że jestem dzieckiem, które potrzebuje całodobowej opieki?! Ten facet coraz bardziej działa mi na nerwy! Szkoda, że nie tylko na nie…

– Umowa stoi. – Głośno przełknęłam ślinę i podałam mu wolną rękę z przekonaniem, że i tak wyjdzie na moje.

– Nie bądź taka pewna swego. – Puścił do mnie oko, czym totalnie wybił mnie z rytmu.

Skąd on wie?! Mówiłam już, wynoś się z mojej głowy, Cassiano! Może lepiej będzie, jak oddalę się na jakąś chwilę?

– Nawet o tym nie myśl. – Lorenzo chwycił mnie mocniej za rękę i poprowadził ku wyjściu.

– Czy ty, do cholery jasnej, masz jakieś zdolności paranormalne?! – wybuchłam nagle i przystanęłam przy drzwiach.

– Nie. Po prostu nie ukrywasz zbyt dobrze tego, co myślisz – powiedział z lekkim rozbawieniem. – A dodatkowo ta ślinka w kąciku twoich ust zdradza twoje grzeszne myśli.

Uśmiechnęłam się lekko i poprosiłam, aby schylił się w moją stronę.

– Cassiano… – przywołałam go zmysłowo bliżej siebie.

O dziwo od razu jego ucho znalazło się przy moich ustach i już szykowałam się na piękną ciętą ripostę.

Uwaga, panie i panowie, będzie jeden do zera!

– Tak? – zapytał zmysłowo, co od razu wywołało u mnie lekki dreszcz i efekt kłucia w dolnej partii ciała.

– Za to twoje myśli zdradza ta niekontrolowana erekcja na mój widok. – W tym momencie z radości przybiłam w duchu sama ze sobą piątkę i uśmiechnęłam się triumfalnie, już zupełnie nie w duchu.

Jeśli ten facet myśli, że ma nade mną przewagę, to się myli!

Wybiłam go z rytmu i przed moimi oczami ukazała się nieznana mi dotąd twarz Cassiano Lorenzo – był totalnie zdruzgotany. Mój triumf nie trwał jednak długo, bo jego nieziemskie usta przemówiły.

– Och, Ano, to trwa, odkąd tylko stanąłem w kolejce do ciebie. Lepiej wymyśl coś lepszego. Na przykład przydałby się pomysł na to, jak się pozbędziemy TEGO problemu.

Szczęka mi opadła, ale nie zamierzałam się tak łatwo poddać! O nie, nie ze mną te numery!

– Wiesz, mogę ci podać parę linków i adresów. Znam miejsca, gdzie panienki są równie zdesperowane, jak ty. – Poklepałam go lekko po ramieniu w geście pocieszenia. On jednak chwycił nagle moją dłoń, co wywołało dreszcz, który przeszył moje ciało.

– To ciebie pragnę w swoim łóżku. Chcę widzieć, jak tymi gorącymi, pełnymi ustami obciągasz mojego kutasa, i pragnę mieć cię nagą w moim mieszkaniu.

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Staliśmy nadal przy drzwiach wejściowych, i to już od kilkunastu minut, czym udało nam się wzbudzić spore zainteresowanie personelu. Nagle w przypływie adrenaliny nie wytrzymałam i spoliczkowałam go. Ręka zaczęła mnie lekko szczypać, prawdopodobnie przez jego zarost.

– Jeśli myślisz, że jestem tanią dziwką, to lepiej odejdź stąd natychmiast, oszczędzisz sobie wstydu. I nawet nie myśl, że daruję ci tylko dlatego, że jesteśmy w miejscu publicznym – wysyczałam mu prosto w twarz, po czym odwróciłam się na pięcie i pokuśtykałam w stronę ulicy. Liczyłam na to, że zostawi mnie w spokoju i odejdzie, ale nie doceniłam jego wytrzymałości.

– Anastasio! – Usłyszałam jego wołanie i nagle od tyłu poczułam silny męski uścisk. – Nie skrzywdzę cię. Obiecuję! Tylko pozwól mi się sobą zaopiekować. Proszę. Ja, Cassiano Lorenzo, proszę cię, daj mi szansę! – Odwróciłam się i zerknęłam na niego.

Po raz pierwszy zobaczyłam na jego twarzy prawdziwą skruchę i coś, co można chyba nazwać bezbronnością. Zupełnie jakby stał nagi na środku Times Square w sylwestra przed zgrają emerytów, którzy zamierzają spalić go żywcem.

– Cassiano… Ja… co ja mam ci powiedzieć? – Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. – Mam serdecznie dosyć wrażeń jak na jeden dzień i chcę już tylko znaleźć się w swoim łóżku.

– Zgódź się na nasz pakt i daj mi szansę. – Wtopił we mnie swoje błagalne, ale bardzo seksowne spojrzenie.

Jak ja mam mu się oprzeć?!

W tym momencie opuściły mnie resztki zdrowego rozsądku, które – miałam nadzieję – pozostaną ze mną dłużej, i wyciągnęłam do niego rękę.

– Zgadzam się. – Lorenzo odwzajemnił uścisk dłoni. – Ale proszę, zawieź mnie już do domu. Padam ze zmęczenia i jestem okropnie głodna. A jeśli nie chcesz ujrzeć potwora, dla własnego bezpieczeństwa zamów po drodze coś do jedzenia. Nie odpowiadam za to, co zrobię, gdy wpadnę w furię głodu.

Śmiech Cassiano był wart każdego centa. Jego uśmiech uwolnił we mnie nieznaną dotąd energię. Czułam się potrzebna i ważna. I mimo że działał mi na nerwy, to dawał mi bezpieczeństwo, którego nie czułam od śmierci taty…

– Czyli zapraszasz mnie na kolację? – Chwycił mnie za rękę i poprowadził na parking.

– Jeśli zaraz nie skończysz z tymi podchodami, zawrócę i zamówię taksówkę.

– I tak wiem, że tego nie zrobisz, ale niech ci będzie, koniec podtekstów. – Przystanęliśmy przed jego samochodem.

– Skąd wiesz, że tego nie zrobię? – Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

– Bo twoja torebka jest w moim samochodzie. Z całą zawartością. – Otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka.

No to by było tyle mojej przewagi, uwaga, mamy jeden do jednego. Robi się ciekawie…

Uniosłam ręce w geście kapitulacji i wsiedliśmy do jego audi. Ruszyliśmy z piskiem opon i skierowaliśmy się do mojego mieszkania. Nie wiem, co jest gorsze, to, że Cassiano wkroczy do mojego mieszkania, czy to, że chciałabym, żeby w nim pozostał.

O dziwo, droga do mojego mieszkania upłynęła nam w ciszy. Dziękowałam za to niebiosom, bo skończyły mi się już cięte riposty. Miałam za to okazję podziwiać w pełnym blasku Cassiano. Skupiony śmiało mijał kolejne samochody i tylko od czasu do czasu zerkał w moją stronę, a ja udawałam, że tego nie zauważam.

– Anastasio? – Mój szofer wyrwał mnie z zamyślenia. – Gdzie dokładnie mieści się twoje mieszkanie? Jesteśmy już przy Central Parku, gdzie teraz? – Zatrzymał się na czerwonym świetle i spojrzał na mnie. W odpowiedzi zrobiłam się czerwona jak sygnalizator i wskazałam mu ręką budynek po drugiej stronie ulicy.

– Musisz skręcić tutaj w lewo i tam będzie moja kamienica. – Wskazałam palcem stary murowany budynek. Z zewnątrz wyglądał okropnie, ale za te pieniądze i tak dziękowałam za piękne widoki, które rozciągały się z okien mojego gniazdka.

– Nie wygląda to na bezpieczną dzielnicę, jesteś pewna, że chcesz zostać sama? – Skrzywił się i wrzucił pierwszy bieg, kiedy tylko zapaliło się zielone światło.

– Cassiano… – westchnęłam. – Myślałam, że już wyjaśniliśmy sobie tę kwestię. Nawet nie dałeś mi szansy, abym mogła udowodnić ci, że dam sobie radę sama. – Zapadłam się w skórzany fotel i skrzyżowałam ręce na piersi.

– To nie jest jakiś cholerny zakład! – warknął, czym wzbudził moje pożądanie. Zacisnął mocniej ręce na kierownicy i przygryzł delikatnie dolną wargę. – Martwię się o ciebie – powiedział to tak cicho, że ledwo byłam w stanie go usłyszeć.

Może dla ciebie to nie jest zakład. Ale już ja ci pokażę!

– Daj spokój, przecież oboje doskonale wiemy, że dam sobie świetnie radę sama, a ty tylko się ośmieszysz. – Uśmiechnęłam się szeroko i wyjrzałam za okno, gdy parkował audi pod kamienicą.

Cassiano zgasił silnik i przybliżył się do mnie. Jego dłonie znalazły się na moich kolanach, a twarz niebezpiecznie blisko mojej.

– A ja i tak wiem, że ulegniesz. – Jego cudowny cytrusowy zapach oplótł moje ciało i duszę. Kipiące we mnie libido przypomniało mi, jak dawno nie uprawiałam seksu.

– Zamilcz i mnie odprowadź. – Cmoknęłam go szybko w policzek, co wprawiło go w zdumienie. Odwróciłam się w stronę drzwi i chwyciłam za klamkę. – No chodź, przecież jesteśmy umówieni na kolację i herbatę.

Pospieszyłam go i wyszedłszy z auta, oparłam się o nie w oczekiwaniu na swojego pana. On z kolei wyjął moją kulę, która znajdowała się na tylnym siedzeniu, i podał mi ją wraz z torebką.

– No proszę, jednak potrafisz być dżentelmenem. – Zarzuciłam torbę na ramię i oparłam się na kuli.

– Anastasio Jones, nie prowokuj mnie, bo dostaniesz zaraz klapsa! – Płynnym ruchem wziął mnie na ręce, nie zważając na mój medyczny arsenał.

– Puść mnie! Co ty, do cholery, robisz! – krzyknęłam, gdy tylko się zorientowałam, że moja głowa znalazła się tuż obok jego. – Nie jestem workiem kartofli, żebyś mnie tak przerzucał.

– Na pewno jesteś od niego piękniejsza i lżejsza. Chociaż musimy popracować nad twoim słownictwem, daleko mu do ideału. – Zaczął wdrapywać się po schodach i nogą pchnął drzwi wejściowe, aby je otworzyć. – Który numer?

– Na pewno nie sześćdziesiąt dziewięć! – rzuciłam.

– Pytałem o numer mieszkania, a nie o twoją ulubioną pozycję! – Zaśmiał się pod nosem, czym wzbudził we mnie jeszcze większą złość.

Nie wytrzymałam i szturchnęłam go w udo swoją szyną. Natychmiast poczułam paraliżujący ból w kostce, ale nie dałam tego po sobie poznać.

– Pod szóstkę – burknęłam i objęłam go mocniej za szyję.

– Trzeba było tak od razu. Do seksu, moja droga, dojdziemy, spokojnie.

Cassiano stanął przed drzwiami i delikatnie postawił mnie na ziemi. Zaczęłam nerwowo szukać w torebce kluczy, gdy pod palcami poczułam kartonik. Uniosłam go lekko, tak aby pan czytający w moich myślach go nie zauważył. Zrozumiałam, że musi to być jego przesyłka, którą przez przypadek zrzuciłam z biurka.

– Coś nie tak? – zapytał, a ja podskoczyłam lekko ze strachu i sztucznie uśmiechnęłam się do niego.

– Mam je! – Triumfalnym gestem uniosłam pęk kluczy i zaczęłam otwierać drzwi. – Zapraszam w moje skromne progi, panie Lorenzo.

– Panie przodem, panno Jones.

Nie zważając na jego zaczepki, weszłam do mieszkania i doznałam szoku. Panował w nim istny chaos. Zupełnie zapomniałam, że miałam dzisiaj posprzątać przed przyjściem Alex.

– Przepraszam za bałagan! – Szturchnęłam nogą stertę ubrań walających się przy drzwiach wejściowych.

Moja kawalerka miała niecałe trzydzieści metrów kwadratowych. Wchodziło się od razu do salonu, który pełnił też funkcję sypialni. W jego centrum znajdowała się szara kanapa, która idealnie komponowała się z jasnozielonymi ścianami i dębowymi meblami. Salonosypialnię od kuchni oddzielała niewielka wyspa z czarnymi hokerami. Na samym końcu mieszkania znajdowała się mała łazienka, w której miałam mimo wszystko spory prysznic.

– Wiesz, moja pani od sprzątania nie przyszła – palnęłam nagle i zaprosiłam go dalej.

– Nie wątpię, że łaskawie dałaś jej wolne. – Cassiano podszedł do stolika kawowego i podniósł stare opakowanie po chrupkach serowych. Przyłożył je do nosa i natychmiast rzucił na ziemię. – Jesteś pewna, że tylko dzisiaj?!

Tak, jestem! Zapewne tylko ciebie stać na całodobową obsługę. Prawdopodobnie nie tylko twojego luksusowego mieszkania!

– Wyobraź sobie, że ciężko pracuję! – syknęłam i z kulą przy nodze skierowałam się do kuchni. – Czego się napijesz? – Spojrzałam w jego stronę, gdy zajmował miejsce na jednym z hokerów przy wyspie. Nawet w tak prozaicznych warunkach wzbudzał we mnie podziw. Potęga, pieniądze, szacunek. To najlepiej oddawało jego pozę, ale chociaż na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie mężczyzny, któremu niczego nie brakuje, w głębi jego oczu dojrzałam ból i cierpienie.

– Poproszę espresso. Podwójne. – Oparł ręce o blat i zaczął mi się przyglądać.

Z tego wrażenia zapomniałam, że nadal mam na sobie poplamione koszulę i spódnicę, a moje włosy są posklejane.

– Niestety barista też wziął dzisiaj wolne. – Westchnęłam z ubolewaniem, gdy otworzyłam szafkę.

Odwróciłam się w jego stronę, podeszłam do blatu i spojrzałam na niego najbardziej pożądliwie, jak umiałam. – Ale skoro mam tutaj najprawdziwszego Włocha, to może w obliczu tego kryzysu wykaże się on zaradnością, zamówi nam jedzenie i przygotuje coś do picia? Ja muszę doprowadzić się do porządku.

– Proszę ze mną nie pogrywać, panno Jones. – Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, tak że nasze nosy prawie się zetknęły.

– Nie pogrywam – szepnęłam. – Próbuję cię uwieść.

– Dobrze ci idzie.

– Czyżby? – Odbiłam piłeczkę i poczułam, jak rozpływam się pod jego słowami.

– Mhm… – westchnął i oparł czoło o moje. – Co ty ze mną robisz?

Czułam jego przyspieszony puls. Skórę miał rozpaloną do czerwoności. Nadawaliśmy na tych samych falach, ale ciągle coś powstrzymywało mnie przed pocałowaniem go. Nie wiem, czy to bardziej moje starannie pielęgnowane od liceum feministyczne zacięcie, czy raczej rozum, który jak mi się wydaje, jednak posiadam.

– Idę się przebrać. Możesz zamówić pizzę! – Oderwałam się szybko od masywnego blatu i pokuśtykałam do łazienki.

Zamknęłam za sobą drzwi i natychmiast przywarłam do nich plecami. Osunęłam się na ziemię, rzuciłam kulę w kąt i przyłożyłam rękę do czoła. Zdecydowanie miałam gorączkę, a serce łomotało mi niczym młot udarowy.

Nieee… To nie może być to! … Ja? Ja i zakochanie od pierwszego wejrzenia? Nie, to się nie zdarza w prawdziwym życiu!

Dopiero po kilku minutach dałam radę wstać i się ogarnąć. Zdjęłam brudne koszulę i spódnicę i wrzuciłam je do kosza na pranie. Zerknęłam w wielkie lustro i zobaczyłam swoje odbicie. Mimo że nie dbałam jakoś super o dietę, to jednak miałam zgrabne ciało. Koronkowy stanik idealnie podkreślił moje piersi, a czarne figi eksponowały zgrabny tyłek. Niestety blasku nie dodawała mi metalowa szyna, która za to utrudniła założenie jeansów. Nie miałam siły już z nią walczyć, więc postawiłam na luźne szorty i zwykły top z dodatkiem koronki. Szybko umyłam włosy i rozczesałam je. Wyglądałam jak miss mokrego podkoszulka, ale ani trochę mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Czułam się uwodzicielsko.

I co, panie doskonały?! Dałam radę! SAMA!

Gdy wychodziłam z łazienki, usłyszałam donośny głos mojego gościa. Pomyślałam, że pewnie zamawia pizzę, o którą poprosiłam, ale zaraz dotarło do mnie, że co chwilę zmieniał język z angielskiego na włoski. Po cichu podeszłam do ściany i zaczęłam nasłuchiwać, ale niestety doszły mnie tylko urywki.

– Tak… Będę… Nie wiem… Dacie sobie radę… Tak! Wiesz, co to oznacza! Wysłałem… Masz moje upoważnienie… Nie zmienię zdania, Marco! – warknął i odwrócił się w moją stronę. Niestety mnie zauważył i dokończył szybko: – …Odezwę się. – Patrzył na mnie lodowatym spojrzeniem, które niemal rozebrało mnie do naga. Ta wersja Cassiano w samej koszuli i z telefonem przy uchu wydała mi się bardzo pociągająca.

Proszę pana, gdyby startował pan w konkursie na najbardziej seksownego biznesmena, zająłby pan pierwsze miejsce!

– Wybacz, nie chciałam ci przeszkadzać– bąknęłam zakłopotana i odwróciłam się w stronę zlewu.

– Praca – wytłumaczył łagodnie i schował telefon.

Zaczęłam przygotowywać kawę, jednak okazało się, że w nowych okolicznościach to nie takie proste. Jedną ręką trzymałam kulę, a drugą próbowałam sięgnąć do górnej szafki po kubki. Nagle jeden z nich wymknął mi się spod palców i upadł na ziemię, rozbijając się na tysiące drobnych kawałeczków. 

– Szlag by to trafił!

– Ana! – Cassiano zaraz był przy mnie, by zebrać kawałki szkła. – Wiedziałem, że tak będzie! – krzyczał na mnie i czułam, jak w moim w gardle rośnie potężna gula. – Mogłaś od razu się zgodzić i jechać do mnie, ale nie, pani Jones musi pokazać, jaka jest niezależna. Gdzie masz jakąś miotłę? – burknął do mnie z oburzeniem, czym niemal doprowadził mnie do płaczu.

Za kogo on się uważa?!

– Wiesz co, idź już sobie i nigdy nie wracaj! – Szarpnęłam go za ramię i popchnęłam w stronę drzwi. – Nie mam już ochoty na żadne zakłady! Nie muszę nic nikomu udowadniać! Dziękuję panu za pomoc, ale czas nagli, a mnie nie wypada nadużywać pańskiej dobroci. Żegnam. – Już byłam przy drzwiach i chwyciłam za klamkę, kiedy poczułam opór. Ktoś po drugiej stronie naparł na drzwi w tym samym momencie, w którym ja próbowałam je otworzyć.

– Ana! Boże, jak ja się o ciebie martwi… – Alex wparowała do mieszkania jak burza. – …łam. – Oczywiście miała ze sobą cały arsenał babskiego wieczoru: wino, chińszczyznę na wynos i czekoladę.

No! Chociaż raz ma idealne wyczucie czasu! Niech najwyższy ma ją w swojej opiece!

Na widok Cassiano zaniemówiła. Po chwili dopiero poprawiła włosy i wyciągnęła do niego rękę. Jak na dżentelmena przystało, odwzajemnił uścisk.

– Witam, nazywam się Alexandra Steve. Jestem przyjaciółką Any. Myślałam, że jest sama i potrzebuje pomocy, ale widzę, że ma już profesjonalną opiekę. – Uśmiechnęła się nonszalancko do Włocha, na co tylko przewróciłam oczami.

Profesjonalna opieka?! Kpisz sobie ze mnie!

– Pan Lorenzo właśnie wychodzi. Dziękuje panu za pomoc i do widzenia. – Zwróciłam się do Cassiano, otworzyłam drzwi i machnięciem ręki pokazałam, żeby już poszedł.

Spojrzał raz na mnie, potem na Alex, a następnie objął mnie w talii.

– Do zobaczenia, Ano. Odezwę się – szepnął tak, że poczułam na swojej skórze dreszcz, i odwrócił się do Alex. – Miło było cię poznać, Alex. Dbaj o nią. – Puścił do niej oczko i wyszedł. Z impetem trzasnęłam drzwiami, ominęłam przyjaciółkę, która stała jak słup soli z szeroko otwartą buzią, i opadłam na kanapę jak balon pozbawiony powietrza.

– OMG!!! – krzyknęła Alex, na co wybuchłam śmiechem. – Powiedz mi, że miałam właśnie zwidy – dodała i odstawiła prowiant ratunkowy na stolik, po czym położyła się obok mnie. – Serio, dostałaś nawet kulę? – Wzięła ją do ręki i zaczęła machać nią jak mieczem.

– Chciałabym, żeby to było tylko przywidzenie, ale niestety to przez niego znalazłam się w szpitalu, mam na nodze kawałek metalu, a do chodzenia dostałam laskę jak stara babcia. – Skrzywiłam się na chwilę i przypomniałam sobie o bałaganie w kuchni. – Aleeeeeex… Mam do ciebie ogromną prośbę! – Wzniosłam ręce jak do modlitwy i zrobiłam minę zbitego szczeniaczka. – Pomogłabyś mi posprzątać ten bałagan? Błagam! Nie mogę dopuścić do tego, żeby Cassiano myślał, że nie dam sobie rady bez jego pomocy.

Z jednej strony nie chciałam okazać słabości, ale z drugiej pociągała mnie myśl, że się mną zaopiekuje, tyle że to wszystko działo się za szybko. Dzień dobiegał końca. Nowy Jork przysłoniło ciemne niebo, a blask wszystkich świateł mienił się niczym bożonarodzeniowe lampki. W mojej głowie panował chaos. Miałam tyle pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Fakt, Cassiano mnie pociągał fizycznie, jako mężczyzna, ale czułam, że coś ukrywa. Zaniepokoiło mnie to, jak dziwnie zaczął się zachowywać, gdy przyłapał mnie na podsłuchiwaniu. Kim jest Marco, z którym rozmawiał?

– Jasne! – rzuciła Alex. – Pomogę ci, ale czekam na pikantne szczegóły z relacji włosko-amerykańskiej. Skoro przeszliście na ty, to znaczy, że się chociaż CAŁOWALIŚCIE!

Wzięłam poduszkę, która leżała obok, i walnęłam przyjaciółkę z całej siły.

– Wcale że nie! – Wystawiłam język. – Wyobraź sobie, że w podziękowaniu nawet mu nie obciągnęłam! – Wybuchłam śmiechem.

– Ten cięty języczek, moja panno, to możesz pchać tylko do jego ust, moje są już zarezerwowane! – zrewanżowała się Alex.

– Co?! Jak to? Z kim się znowu umówiłaś? – Zerknęłam na nią kątem oka, gdy sięgałam do reklamówki po opakowanie ryżu z kurczakiem po chińsku. Wzięłam się do jedzenia i w końcu poczułam się lepiej. Alex oczywiście zaczęła swoja wielką historię od tego, jak spotkała Petera, czy tam Patricka… oczywiście na poczcie. Ponoć to zawodnik MMA i przyszedł nadać rękawice bokserskie do Norwegii. Jak zapewniła Alex, kiedy tylko spojrzeli sobie w oczy, od razu zaiskrzyło. I jakżeby inaczej – wymienili się numerami i umówili na spotkanie na następny dzień.

– Czy ty nie możesz chociaż raz odpuścić? – Odłożyłam puste pudełko na stół i zaczęłam masować pełny brzuch.

– Nie! Zaraz stuknie mi trzydziestka, a ja nie mam ani obrączki, ani dziecka! – Alex właśnie wracała z kuchni z kieliszkami na wino. Szybko ogarnęła panujący tam chaos i zabrała się do nalewania nam tej czerwonej ambrozji. – A z drugiej strony potrzebuję porządnego seksu. Ostatnim razem nie załapałam się nawet na grę wstępną – jęknęła. – ANA! – Podała mi wino i wzięłam od razu spory łyk. – Mnie ktoś musi w końcu porządnie zerżnąć, a nie głaskać jak dziecko po plecach. – W ślad za mną Alex przechyliła kieliszek i duszkiem wypiła całą jego zawartość.

Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia i wróciłam wspomnieniami do swoich podbojów erotycznych. Fakt, nie było ich za wiele, żaden nie skończył się u mnie orgazmem, a o Małym Franklinie w ogóle szkoda wspominać.

– Potrzebujesz po prostu samca alfa, który cię zdominuje… – palnęłam i zaczęłam się śmiać.

Niestety Alex wzięła na poważnie mój wywołany winem bełkot.

– Masz rację! Dominacja! Wiązanie, kajdanki, pejcze… Czuję, że to by mnie usatysfakcjonowało.

Ups… To lepiej od razu zadzwonię po autorkę Greya lub do psychiatry…

– Ja tylko żartowałam… – zaczęłam się wykręcać i ułamałam kawałek czekolady. Włożyłam ją do ust i czekałam, aż się rozpuści na języku.

– Uważam, że to będzie dobry test. Muszę sprawdzić, czy to na mnie zadziała. Jeśli nie, to chyba się załamię. Co jest ze mną nie tak? – Wydęła usta jak ryba i zaczęła sztucznie szlochać.

– Widzisz, czasem chcemy spełnić fantazje, które nie do końca są tym, czego tak naprawdę potrzebujemy.

Nasz wieczór dobiegał końca. Byłam już zmęczona i miałam dość wrażeń jak na jeden dzień. Alex zaczęła zbierać się do wyjścia. Pomogła mi rozłożyć oraz nakryć kanapę i przygotować kanapki na następny dzień. Pożegnałam ją mocnym uściskiem i zamknęłam za nią drzwi. Natychmiast opadłam na kołdrę, a oczy same mi się zamknęły. Ten dzień był naprawdę inny od pozostałych. Pierwszy raz poczułam się wyjątkowa. Cassiano może i był zagadką, ale za to bardzo pociągającą. Jego oczy emanowały potęgą i empatią, a uśmiech mógł zawładnąć niejedną kobiecą duszą.

Zaczęłam powoli zasypiać, a we śnie znowu stałam się panią z okienka, która obsługiwała pana Cassiano Lorenzo, tylko tym razem nie dzieliła nas żadna szyba…

Cassiano

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Cassiano

• 7 miesięcy później •

Siedem. Siedem jebanych miesięcy minęło od śmierci Any. Szukałem jej dzień i noc. Przez cały ten czas nie przestawałem tracić wiary w to, że kiedyś ją odnajdę. Raz się udało, czemu miałoby się nie udać teraz. Jednak przychodzi w życiu taki moment, w którym należy odpuścić. Po prostu. Schować żałobę do kieszeni i zakopać głęboko w sobie. Czułem się odpowiedzialny za jej śmierć. Nosiła pod sercem dwa moje skarby. Nawet nie wiem, czy byłaby to parka, czy może dwóch chłopców lub dwie dziewczynki.

Przeglądałem jej zdjęcia w telefonie. Była na nich taka szczęśliwa, pełna energii, miłości, dobroci. Obok stałem ja. Zimny, bezduszny, okrutny kat. To ja wciągnąłem ją w tę grę. Pozwoliłem, aby została sama, kiedy ja opiekowałem się Marco. Do oczu cisnęły mi się łzy. Słone, pełne goryczy krople spływały po nieogolonej twarzy. W drugiej dłoni trzymałem szklankę. Drink za drinkiem, butelka za butelką. Zapijanie smutków zawsze przychodziło mi bardzo łatwo.

Ciszę przerwało pukanie do drzwi.

– Jeśli nie masz nic ciekawego do powiedzenia, lepiej nawet nie wchodź – warknąłem odruchowo w stronę wejścia.

– Mam wieści. – Do gabinetu wszedł mój brat.

Wyglądał dużo lepiej ode mnie, przede wszystkim pamiętał o codziennym prysznicu. Mnie ten obowiązek jakoś zaczął wypadać z głowy. Nie miałem dla kogo ładnie pachnieć.

– Co? Żenisz się z Eleną? – Uniosłem lekko kąciki ust w coś na kształt uśmiechu.

– Znaleźliśmy Anastasię. – Wystarczyły dwa słowa, aby mój wszechświat wywrócił się ponownie o sto osiemdziesiąt stopni.

– Jedziemy! – Wstałem natychmiast, upiłem ostatni łyk whisky i rzuciłem szklanką w stronę palącego się ognia w kominku.

Wyszliśmy szybko z posiadłości i odjechaliśmy czarnymi SUV-ami.

Jadę po ciebie, bella.

Spis treści:
Okładka
Karta tytułowa
Playlista
Anastasia
Cassiano
Anastasia
Cassiano
Anastasia
Anastasia
Cassiano
Anastasia
Anastasia
Anastasia
Cassiano
Anastasia
Cassiano
Anastasia
Cassiano
Cassiano
Anastasia
Cassiano
Anastasia

Redaktor prowadząca: Marta Budnik

Wydawca: Agata Garbowska

Redakcja: Aleksandra Żdan

Korekta: Małgorzata Lach

Projekt okładki: Łukasz Werpachowski

Zdjęcie na okładce: © Kiselev Andrey Valerevich/Shutterstock.com

Copyright © 2020 by Angelika Łabuda

Copyright © 2020 for the Polish edition

by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2020

ISBN 978-83-66654-13-6

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:

www.facebook.com/kobiece

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek