Daydream - Hannah Grace - ebook

Daydream ebook

Grace Hannah

4,4
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.

74 osoby interesują się tą książką

Opis

Zasada numer 1: nie zakochuj się. Ale zasady są po to, by je łamać.

Henry Turner ma wiele na głowie – trzeci rok studiów, nowe wyzwania jako kapitan drużyny hokejowej i wyjątkowo niesympatycznego profesora. Kiedy przez przypadek trafia na spotkanie klubu książki, poznaje Halle Jacobs – studentkę, która więcej czasu poświęca pisaniu niż życiu towarzyskiemu. Halle, pochłonięta nauką i własnymi literackimi ambicjami wciąga Henry’ego w świat książek i zasad, które tak łatwo złamać.

Daydream to opowieść o ambicjach i namiętnej miłości, która może przyjść w najmniej spodziewanym momencie. W tle urokliwe Maple Hills, pełne emocji relacje i wybory, które mogą odmienić wszystko. Czy Henry i Halle odważą się zmierzyć z uczuciami, które wykraczają poza granice przyjaźni? Czy ich marzenia okażą się warte ryzyka?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 511

Oceny
4,4 (30 ocen)
17
9
3
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Agata-Akasha

Nie oderwiesz się od lektury

Najlepszy tom jak do tej pory, para jest przeurocza, pięknie pokazane relacje i wspaniali bohaterzy. Znajdziecie tu wszytsko co potrzeba w romansach. I najlepszych facetów poznaje się tam gdzie są książki!
00
wiesia54

Nie oderwiesz się od lektury

Przesłodka, a jednocześnie porusza trudne tematy.
00
Agnieszka1234567

Nie oderwiesz się od lektury

Super książka ❤️ Polecam
00
Karolina0108

Nie oderwiesz się od lektury

🫣💕
00
Sueppy

Z braku laku…

2⭐️
00

Popularność




Hannah Grace Daydream Tytuł oryginału Daydream ISBN Copyright © 2024 DAYDREAM by Hannah Grace Published by arrangement of Brower Literary & Management Inc., USA and Book/Lab Literary Agency, Poland. Copyright © for the Polish translation by Paulina Surniak, 2025 Copyright © for this edition by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2025 All rights reserved Redakcja Beata Kozieł-Kulesza Korekta Joanna Fortuna, Magdalena Wójcik Ilustracja na okładce Leni Kauffman Wydanie 1 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
Dla najstarszych córek obecnych w moim życiu Widzę was Doceniam A co najważniejsze Kocham was takimi, jakie jesteście, a nie za to, co robicie dla wszystkich

Playlista

ART | TYLA 2:29

DAYDREAMIN’ | ARIANA GRANDE 3:31

HOSTAGE | BILLIE EILISH 3:49

LET ME GO | GIVĒON 2:57

WHAT MAKES YOU BEAUTIFUL | ONE DIRECTION 3:20

END OF AN ERA | DUA LIPA 3:16

MARJORIE | TAYLOR SWIFT 4:18

VALENTINE | LAUFEY 2:49

NEVER KNOCK | KEVIN GARRETT 4:36

WE CAN’T BE FRIENDS (WAIT FOR YOUR LOVE) | ARIANA GRANDE 3:49

GIRL I’VE ALWAYS BEEN | OLIVIA RODRIGO 2:01

DON’T | BRYSON TILLER 3:18

WANNABE | SPICE GIRLS 2:53

KARMA | TAYLOR SWIFT 3:25

LITTLE THOUGHTS | PRIYANA 1:12

I MISS YOU | BEYONCÉ 2:59

HOW DOES IT MAKE YOU FEEL | VICTORIA MONÉT 3:36

TEENAGE DREAM | KATY PERRY 3:48

POV | ARIANA GRANDE 3:22

DANDELIONS | RUTH B. 3:54

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

List od Hannah

Drogi czytelniku, droga czytelniczko!

Wiem, że czekasz niecierpliwie, by pogrążyć się w lekturze, ale chciałabym najpierw zarysować tło wydarzeń, nim zanurzysz się w historii Henry’ego i Halle. Zamierzałam napisać krótką notkę, ale kiedy tak siedzę i zastanawiam się, co właściwie zamierzam ci powiedzieć, dociera do mnie, że nie zdołam tego oddać zwięźle, nastaw się więc psychicznie na nieco dłuższe wprowadzenie.

Po premierze Icebreakera dostałam mnóstwo wiadomości, w których pytaliście, czy Henry otrzyma kiedyś diagnozę, która będzie stanowić wytłumaczenie jego neuroatypowości. Krótka odpowiedź na to pytanie brzmi: nie.

Niektórzy z was pomyślą teraz: no okay, spoko, równie dobrze mogłam/mogłem przeczytać tę książkę i się tego dowiedzieć. Ale rozumiem, że są wśród was osoby identyfikujące się z Henrym lub poszukujące wiedzy na własny temat. Myślę, że to dla was ważne — wiedzieć z góry, że żadna diagnoza w tej książce nie pada.

Zawsze powtarzałam, że nie zamierzam napisać opowieści o diagnozie, jeśli więc śledzicie moje wypowiedzi, nie powinniście być zdziwieni. Powodów jest wiele, ale pomijając wątek trudności, jakie napotkałby Henry, próbując zmierzyć się z państwowym systemem ochrony zdrowia, zależy mi na podkreśleniu, że mnóstwo ludzi żyje pełnią życia, choć nie wiedzą, dlaczego czują się nieco inni.

Brak diagnozy nie sprawia, że dana osoba, jej potrzeby i prag­nienia są mniej istotne.

Pisząc o Henrym, od początku wzorowałam się na własnym zachowaniu. Dopiero po trzydziestu latach zdiagnozowano u mnie AuDHD, nie znałam tej diagnozy, kiedy zaczynałam tworzyć postać Henry’ego. Będąc po dwudziestce, czyli mniej więcej w jego wieku, czułam frustrację i denerwowałam się, bo wydawało mi się, że mój mózg nie pracuje tak, jak powinien. Było to obezwładniające uczucie, ale nikt nawet nie podejrzewał, że przyczyną może być coś innego niż stany lękowe i depresja, które u mnie zdiagnozowano.

Szczerze mówiąc, pisanie tej książki było dla mnie trudnym zadaniem. Chciałam uniknąć jakichkolwiek przekłamań, żeby nie skrzywdzić was i, co najważniejsze, Henry’ego.

Zawsze wkładam cząstkę siebie w każdą z moich postaci. Anastasia ma moje zaburzenia lękowe, Nate — skłonność do poświęceń, Aurora — potrzebę bycia zauważoną, Halle — samotność. Emocjonalne blizny Russa, których przyczyną jest uzależnienie jego ojca od hazardu, są także moje. Bardzo się martwię, czy zrozumiecie te cechy Henry’ego, które z nim dzielę — potrzebę samotności i odcięcia się od ludzi. Niekończące się próby kopiowania innych i wchłaniania ich cech niczym gąbka. Bezustanne, nieudane starania, by robić wszystko tak, jak trzeba.

Tak bardzo nie chcę was zawieść, że sama na siebie wywieram presję. To wręcz zabawne, że dokładnie tak zachowałby się Henry.

Uważam, że żaden z moich bohaterów nie przeszedł takiej przemiany jak on, dlatego że to ja się zmieniłam, odkąd zaczęłam spisywać historię Nate’a i Stassie.

Mam nadzieję, że przeczytacie tę książkę, a w Henrym dostrzeżecie człowieka, który kocha otaczających go ludzi. Kiedy dojdzie do konfliktu, pamiętajcie, że nie wszyscy myślą w ten sam sposób.

Naprawdę liczę, że warto było czekać na Daydream.

Umośćcie się wygodnie, to będzie długa lektura.

Z serdecznymi pozdrowieniami

xo, Hannah

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Rozdział pierwszy

Halle

— Myślę, że powinniśmy się rozstać, Halle.

Malująca się na twarzy Willa powaga kompletnie nie pasuje do miejsca, w którym się znajdujemy, czyli mojej kuchni. Otaczają nas falbanki i kwiatowe wzory wybrane przez moją babcię. Jestem tak sentymentalna, że nie zdobyłam się na zmianę ozdób. Cytrynowo-żółte szafki to także jej dzieło; zrobiła je, kiedy wraz z sąsiadką, panią Astor, nauczyły się przyrządzać martini. Na blacie drzemie Joy, ragdoll. Babcia kupiła kota, żeby uczcić moją decyzję o przeprowadzce do niej. Wszędzie leżą wydziergane myszki. Powietrze pachnie drugą partią croissantów, ponieważ jak zwykle pierwsza mi nie wyszła.

Jest zbyt domowo. Niepoważnie. Tak normalnie, że sztywność Willa nie pasuje do otoczenia.

Wpatruje się we mnie, kiedy ściągam fartuszek z napisem „Królowa wypieków”, który sam mi kupił na urodziny. Wydaje mi się, że czeka, aż wybuchnę. Zaciska mocno szczęki, przez co jego twarz wygląda na jeszcze surowszą. W niczym nie przypomina wyluzowanego kolesia, z którym chodziłam przez cały rok. Jeszcze dalej mu do przyjaciela, jakim był dla mnie przez ostatnie dziesięć lat. Prawdę mówiąc, wygląda, jakby miał się zaraz załamać.

Odwieszam fartuch na haczyk przy piekarniku i przyciągam sobie krzesło. Siadam naprzeciwko niego, po drugiej stronie blatu. Opierając podbródek na dłoni, zastanawiam się, czy celowo odwzorowuję jego gesty, czy robię to całkiem nieświadomie, bo znamy się już od tak dawna.

Wyciąga rękę i delikatnie ściska moją dłoń, jakby chciał mi dodać otuchy.

— Hals, powiedz coś. Chcę, żebyśmy nadal byli przyjaciółmi.

Muszę się odezwać. Wprawdzie brak mi doświadczenia, ale zdrowy rozsądek podpowiada, że podczas zerwania należy rozmawiać. Oddaję uścisk, żeby przynajmniej wyglądało na to, że się angażuję.

— Okay.

Nie tak wyobrażałam sobie swoje pierwsze zerwanie. Sądziłam, że poczuję… coś? Zakładałam, że dosłownie poczuję, jak pęka mi serce. Że ptaki umilkną, a niebo poszarzeje. I choć czułam pustkę, której się spodziewałam, mam wrażenie, że nie o to chodziło. Być może wyobrażanie sobie pierwszego zerwania nie jest normalne, ale liczyłam, że będzie przynajmniej interesująco. Niestety ta chwila, podobnie zresztą jak całe moje życie miłosne, kompletnie nie ma ikry. Ziemia nie zadrżała, a niebo jest błękitne, jak na Los Angeles przystało.

— Nie musisz niczego ukrywać, Hals. Możesz powiedzieć mi szczerze, co czujesz.

Czuję się jeszcze gorzej, kiedy mnie tak zachęca do mówienia. Cofam dłoń, zaciskam obie ręce na udach i zastanawiam się, jak to ugryźć.

— Nie ukrywam. Masz rację, chyba powinniśmy ograniczyć się do przyjaźni.

Will mruga dwa razy.

— Zgadzasz się ze mną? Nie zdenerwowałaś się?

Ogarnia mnie przeczucie, że Will chce, żebym się denerwowała. Nie mogę powiedzieć, że go za to winię. Sama bym to wolała, przynajmniej mogłabym wtedy uwierzyć, że jestem zdolna do tego, żeby się zakochać.

Bo naprawdę bardzo, ale to bardzo chciałam się w nim zakochać.

Zwykle nie miewam problemów z formułowaniem zdań, choć w tej chwili moglibyście mnie o to podejrzewać. Nie chcę zranić Willa, więc tym trudniej jest mi znaleźć odpowiednie słowa. Zaczynam poważnie rozważać, czy nie udać jakiegoś załamania.

— Nie chodzi o to, czy się zdenerwowałam. Po prostu nie wydaje mi się, że powinniśmy to ciągnąć, skoro ewidentnie nam nie wychodzi. Kocham cię. Nie chcę stracić twojej przyjaźni, próbując na siłę podtrzymać nasz związek. — Nie wspominam o tym, że już i tak zdążyliśmy co nieco zepsuć.

— Ale nie jesteś we mnie zakochana — domyśla się. W jego tonie pobrzmiewa rozgoryczenie. — Prawda?

Gdybym mogła się kopnąć, na pewno bym to zrobiła.

— A jakie to ma znaczenie, skoro właśnie ze mną zrywasz?

Mam wrażenie, że to jemu wymierzyłam właśnie kopniaka.

— Dla mnie ma. Mówisz, że mnie kochasz, ale to nie znaczy, że jesteś we mnie zakochana. A nie jesteś i nigdy nie byłaś, zgadza się? Dlatego czujesz się szczęśliwa.

Nie wierzę, że jego zdaniem wyglądam na szczęśliwą. Czy on mnie w ogóle zna?

Wszyscy oprócz nas dwojga są przekonani, że nasz związek był tylko kwestią czasu.

Kiedy moi rodzice się rozstali, a mama wyszła za Paula, mojego ojczyma, przenieśliśmy się z Nowego Jorku do Arizony, bo tam pracował Paul. Rodzice szybko zaprzyjaźnili się z Ellingtonami, którzy mieszkali w domu obok. Nie zliczę, ile razy wyjeżdżaliśmy razem na wakacje i długie weekendy, więc Will i ja nie mieliśmy wyboru i musieliśmy spędzać razem czas.

Nigdy jednak nie było między nami żadnego napięcia. Znajomi nie snuli domysłów, czy się spotykamy, nasze dłonie nie stykały się ukradkiem, nie wymykaliśmy się po kryjomu. Byliśmy po prostu Halle i Willem, sąsiadami, którzy się przyjaźnią.

Razem przeszliśmy przez liceum. Patrzyłam, jak umawia się ze wszystkimi po kolei dziewczynami z klasy, i nigdy nie przemknęło mi przez myśl, że należy do mnie. Dopóki rok temu, kiedy oboje przyjechaliśmy na lato do domu, Will nie poprosił mnie, żebym poszła z nim na wesele. Jestem prawie pewna, że zamierzał iść z kimś innym, ale jego rodzicom zależało, żeby poszedł ze mną.

Są bardzo konserwatywni i uważają, że młoda kobieta nie powinna spędzać wakacji, czytając i pisząc. „Nigdy nie znajdziesz chłopaka, jeśli będziesz ciągle siedzieć z nosem w książce” — słyszałam. Nawet kiedy moja nastoletnia siostra Gigi powiedziała im, że ze swoim podejściem pasowaliby do XIX wieku, i tak upierali się, że powinnam przyjąć zaproszenie.

No i na tym weselu, po zdecydowanie zbyt dużej ilości wina, które zwinęliśmy z jakiegoś stołu, pocałowaliśmy się. Wtedy zaczął się cały ten galimatias.

Początki były ekscytujące. Do pierwszych zajęć w nowym semestrze zostały tylko dwa tygodnie, a ja nagle zupełnie inaczej zaczęłam patrzeć na nasz związek. Will cieszył się dużą popularnością i choć trudno mi to teraz przyznać, poczułam się wyjątkowa, kiedy okazało się, że chce ze mną chodzić.

Był kapitanem naszej licealnej drużyny hokejowej, wtajemniczeni wierzyli, że zrobi karierę w NHL. Zawsze przystojny i charyzmatyczny; potrafił wybrnąć z każdej sytuacji z tym swoim czarującym uśmiechem. Studia tylko umocniły jego pewność siebie, a kiedy na pierwszym roku go odwiedzałam, widziałam, że jest tam równie lubiany, jak w domu.

Biorąc to wszystko pod uwagę, dlaczego miałabym nie chcieć się z nim umówić, skoro wszystkie inne dziewczyny to robiły?

Był moim jedynym przyjacielem. To miało sens, prawda?

Ja nie byłam nigdzie liderką, nie musiałam się martwić o to, jak wybrnąć z jakiejś sytuacji, ponieważ nic ciekawego mi się nie przytrafiało. Nie istnieje żadna lista przymiotników, które występują w rozmowach o mnie. Więc tak, trochę mi to schlebiało.

Nasi rodzice byli oczywiście podekscytowani. Marzyli o planowaniu ślubu i wspólnych wnukach. Nagle to wszystko stało się nieco bardziej rzeczywiste. Nie miało znaczenia, że ja będę w Maple Hills, a on w San Diego. To tylko dwie godziny drogi. Byli przekonani, że damy sobie radę, ponieważ zdołam dostosować swój harmonogram do treningów i zawodów Willa.

Żaden. Problem.

Ich przekonanie dodało mi pewności siebie, a desperacko jej potrzebowałam. Początkowa ekscytacja zdążyła opaść, kiedy Will po raz pierwszy poprosił, żebym poszła z nim do łóżka. Odparłam, że nie jestem na to gotowa, na co on stwierdził, że onieśmiela mnie jego bogate doświadczenie, i zapewnił, że nie mam się o co martwić. Zrobiłam przerażoną minę i poczułam przemożną potrzebę wyjścia z budynku, po czym oznajmiłam, że nie obchodzi mnie, z kim wcześniej spał, i że jego życie erotyczne nie ma wpływu na naszą decyzję w kwestii tego kroku.

Liczyłam na to, że poczuję motylki w brzuchu i tę dziwną potrzebę uniesienia stopy, kiedy będziemy się całować, ale odniosłam wrażenie, że atakuje mnie rój os. Za każdym razem, kiedy Will wsuwał dłoń pod moją koszulkę, coś mnie nieprzyjemnie kłuło. Instynkt podpowiadał mi, że tak nie powinno być, ale serce przekonywało, że z czasem wszystko się zmieni. W głębi duszy wiedziałam, że tak nie będzie, ale nie potrafiłam zebrać się na odwagę.

— Halle? Może byś wyszła na moment ze swojego świata i pogadała ze mną? Jezu… — Will podnosi głos, budząc przy tym Joy, która niespiesznie przechodzi przez stół, omiata ogonem mój podbródek i kładzie się na plecach tuż przed moim nosem. Minutnik na piekarniku zaczyna piszczeć, a Will mamrocze jakieś przekleństwa i wyłącza go, po czym wyjmuje croissanty, które już mnie w ogóle nie kuszą.

— Wcale nie czuję się szczęśliwa. Mam wrażenie, że się wkurzyłeś, bo się z tobą zgodziłam. Co miałam zrobić? Krzyczeć na ciebie albo płakać?

Prycha i podnosi kubek z kawą do ust, tłumiąc coś, co mu się wymsknęło. Zawsze irytowało mnie to jego mamrotanie.

— Wkurzyłem się, bo wszyscy na mnie naskoczą za to, że to ja zerwałem, choć tak naprawdę sama powinnaś to zrobić, ale za bardzo chcesz się wszystkim przypodobać. Wyjdę na największego dupka, bo zrobiłem to, na co tobie zabrakło odwagi. To nie w porządku. Chcę z tobą być, ale ty mnie nie chcesz, więc to ja muszę okazać się chujem.

Myliłam się. Ludzie jednak określają mnie w jakiś sposób. Po prostu nie można tych określeń uznać za komplementy.

— Nie chcę się nikomu przypodobać. Próbowałam dać nam szansę. Przecież nie starałam się specjalnie zepsuć naszego ­związku.

— Szkoda, że się nie starałaś, może to by rozwiązało wszystkie nasze problemy — mamrocze tak głośno, że wszystko słyszę.

Czuję się, jakby celowo wciskał palec w siniaka. Metaforycznego siniaka, do którego powstania sam się zresztą przyczynił. Mam ochotę przewrócić oczami i wytłumaczyć mu, że zachowuje się żałośnie i dość dziecinnie, ale jednocześnie po raz pierwszy w trakcie tej okropnej rozmowy udało mu się mnie zranić.

Nie wiem, dlaczego nie czuję żadnego podniecenia na myśl o dotykaniu go, a naprawdę bym chciała. Nie zamierzam jednak dać mu satysfakcji z faktu, że wreszcie wbił mi prawdziwą szpilę, wzdycham więc tylko i przekrzywiam głowę.

— Zachowujesz się jak dupek.

Krzyżuje ręce na piersi i przesuwa niżej na krześle, jakby próbował się skurczyć. Ściska kciukiem i palcem wskazującym nasadę nosa i wydaje z siebie dźwięk, który jest czymś pomiędzy westchnieniem a jękiem.

— Przepraszam, to było poniżej pasa. Ja tylko… — Prostuje się nagle. Zwykle jest wyluzowany, ale teraz ogarnia go niepokój. — Nie mogę przestać myśleć o tym, że wszystko potoczyłoby się inaczej, gdybyśmy naprawdę tworzyli związek, jak dorośli. Skąd wiesz, że nie lubisz seksu, skoro nawet nie spróbowałaś? Byłem naprawdę cierpliwy, prawda? Żaden facet nie okazałby więcej wyrozumiałości.

Nagle jego decyzja o rozstaniu nabiera sensu, zważywszy, że wczoraj wieczorem oznajmiłam mu, że wciąż nie jestem gotowa na seks. Jeśli „cierpliwy” oznacza odpuszczenie, kiedy mówiłam stop, to tak, Will był cierpliwy. Bezustannie poruszał temat seksu, pytał o moje myśli i uczucia, a potem obrażał się, gdy po raz kolejny mówiłam, że nie jestem gotowa; ale jasne, był cierpliwy.

Jestem niemal pewna, że żadna z tych rzeczy nie powinna być uznawana za cierpliwość, ale nie mam siły, by podczas śniadania roztrząsać szczegóły mojego dość samotnego życia seksualnego.

— Jesteśmy dwojgiem dorosłych ludzi, którzy byli razem, czyli tworzyliśmy związek jak dorośli. — Mówiłam to już milion razy. — I litości! Powtórzę to po raz ostatni: nigdy nie twierdziłam, że nie lubię seksu. Mówiłam tylko, że nie czuję się gotowa. Poszliśmy na kompromis. A ja spałam z innymi stu…

— No jasne, od razu czuję się lepiej, kiedy nazywasz to kompromisem. Dzięki.

Mam ochotę walnąć głową o stół.

— Słuchaj, zbaczamy z tematu. Możemy powiedzieć rodzicom, że to nasza wspólna decyzja. Nikogo nie będą mogli obwiniać.

Patrzy na mnie z niedowierzaniem.

— Już widzę, jak to łykają. A co ze Świętem Dziękczynienia? Z Bożym Narodzeniem? Z feriami? Jesteś naiwna, jeśli sądzisz, że nam odpuszczą.

Nie mogę udawać, że przesadza, martwiąc się o to, jak zareagują nasi rodzice. Też się tym stresuję. Może ma rację. Może mam za mało odwagi i za bardzo staram się wszystkim przypodobać. Może faktycznie skłoniłam go do tego ruchu, próbując się jakoś uratować.

Spędziliśmy właśnie razem lato i w chwilach, w których nie mieliśmy czym zapełnić sobie czasu, bo akurat nie mogliśmy się zająć naszymi hobby i nie mieliśmy żadnych rodzinnych zobowiązań, wyszło na jaw, że wyrośliśmy już z siebie. Will marzy o przygodach z kumplami, chce się wyszaleć, zanim zacznie robić karierę zawodową, a ja zamierzam wydać książkę, nim skończę dwadzieścia pięć lat. Oboje mamy jasno określone cele, ale zmierzamy w różne strony. Do tego dochodzi napięcie wynikające z mojej niechęci do zdejmowania majtek na żądanie. Nasze zerwanie wydawało się więc nieuniknione.

Gdybym miała swoich znajomych, którzy nie są jednocześnie przyjaciółmi Willa, na pewno zastanawialiby się, dlaczego w ogóle z nim jestem. Sporo o tym myślałam w tym roku, a odpowiedź na to pytanie nie stawia mnie w dobrym świetle.

Rozważałam już różne wytłumaczenia, zaczynając od tego, że — jak wszyscy twierdzą — zabiegam o przychylność wszystkich dookoła, a kończąc na tym, że przechodzę przez jakąś spóźnioną fazę buntu przeciwko mojemu starszemu bratu Graysonowi. Nie znosi Willa. Uważa, że jest arogancki i że zawsze to mnie bardziej zależało na tej znajomości. Jestem zbyt dobrze wychowana, żeby buntować się przeciwko czemukolwiek, stać mnie co najwyżej na to, żeby czasem nie słuchać brata. Niemniej nawet to uzasadnienie wydaje mi się nieco przegięte.

Zresztą trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Chodzi o samotność. Bo jeśli się rozstaniemy, kogo będę miała?

Jasne, nasz związek nie był doskonały, ale Will dzwonił codziennie i pragnął mojego towarzystwa.

— Powiem, że czuję przemożną potrzebę spędzenia świąt z tatą i z Shannon. Obstawiam, że mój brat też tam będzie, wykorzystam to, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Przyjedziemy więc oboje do domu dopiero w marcu. Do tego czasu wszyscy już się pogodzą z naszym zerwaniem.

— Jesteś pewna? — pyta. Moja propozycja jest niczym karta wyjścia z więzienia za darmo w Monopoly. Nie potrafi ukryć radości. Jezu, mdli mnie na ten widok.

— Jasne.

Patrzę, jak się rozluźnia.

— Skoro nie jedziesz do domu, to myślę, że nie powinnaś już też przychodzić na moje mecze.

Choć mnie to nie zaskakuje, trochę żałuję, że nie zerwał ze mną, zanim postanowiłam, że wypiszę się z klubu książki i poprzekładam zajęcia, żeby mieć wolne wtedy, kiedy gra.

Mówię, że postanowiłam, ale skoro nie jesteśmy już razem, to chyba nie muszę kręcić, żeby nie wyszedł na dupka. Mogę otwarcie przyznać, że przez całe lato mnie o to prosił, choć powtarzałam, że nie mam na to ochoty. Ostatecznie się ugięłam, kiedy sięgnął po argument, że dziewczyny jego kolegów jakoś potrafią się na to zdobyć. Gdy tylko zaczął się rok akademicki, zajęłam się wszystkim. Czułam się źle, dając znać księgarni z takim małym wyprzedzeniem, ale zachowali się bardzo w porządku, a jeden z ich pracowników z chęcią przejął moje obowiązki.

— Nie ma sprawy. Nie chcę, żeby nasi znajomi poczuli, że muszą się opowiedzieć po czyjejś stronie. Będzie im łatwiej, kiedy po prostu mnie tam nie będzie.

Gdybym nie znała go tak dobrze, mogłabym nie zauważyć, że ściąga brwi i zaczyna się krzywić. Nie mam wątpliwości — na jego twarzy odmalowało się niedowierzanie.

— No tak. — Drapie się po brodzie. — Ludzie już dawno mi mówili, że powinienem z tobą zerwać, więc faktycznie trudno powiedzieć, jak by się zachowali w twojej obecności. Pewnie byłoby niezręcznie.

Po raz pierwszy od chwili, w której oznajmił, że powinniśmy się rozstać, mam ochotę się rozpłakać. Chociaż dla mnie było oczywiste, że coś między nami nie gra, skręca mnie w brzuchu na samą myśl o tym, że jego kumple z uczelni dyskutowali o tym i wspólnie uznali, że powinien ze mną zerwać. Zawsze starałam się jeździć na mecze, nawet zanim zaczęliśmy być razem. Zakładałam jego koszulkę, siadałam z innymi dziewczynami, kibicowałam mu. Dowiadywałam się więcej o ich zainteresowaniach, robiłam, co mogłam, żeby się dopasować, chociaż gadali o ludziach z uczelni, których nie znałam. Moi znajomi zawsze byli znajomymi Willa. Nawet kiedy byliśmy dziećmi, to on zawsze przyprowadzał nowe osoby.

Patrzę, jak kończy kawę. Naprawdę mi dopiekł. Wygląda na niewzruszonego, a ja najchętniej poszłabym na najbliższe pole i się zakopała.

— Rozumiem. Najwyraźniej już przestali być moimi przyjaciółmi.

— Tak naprawdę nigdy nimi nie byli. Zastanów się. — Wpatruje się we mnie, czekając, aż coś powiem, chociaż dał mi właśnie w twarz, wykorzystując moją największą słabość, i to tak od niechcenia, jakby pytał o pogodę. — Myślisz czasem o tym, czy miałabyś własnych przyjaciół, gdybyś nie żyła w świecie fantazji?

— Jezu, całkiem jakbym słuchała rodziców. Wiesz, że można czytać książki dla przyjemności, nie tracąc kontaktu z rzeczywistością? — cedzę. — Nie jestem jakąś pariaską, bo kocham fikcyjne światy. Nikt mnie nie wykreśla ze swojego kalendarza, bo lubię romanse. Może gdybym spędzała więcej czasu w Maple Hills, zamiast łazić wszędzie za tobą, miałabym własnych znajomych.

Parska. Jeszcze jeden pokaz arogancji i dostanie w głowę croissantem.

— Może gdybyś potraktowała nasz związek równie poważnie, jak traktujesz różne fikcyjne relacje, nie zmarnowałbym całego roku.

To niesamowite, jak jedna rozmowa potrafi wpłynąć na postrzeganie danej osoby.

— Chyba powinieneś już iść.

— Nie bądź taka przewrażliwiona. — Wstaje i podchodzi do mnie. Kładzie mi rękę na ramieniu. Mam wrażenie, że jego dłoń waży dziesięć razy więcej, niż powinna, a kiedy cmoka mnie w czubek głowy, dotyk jego ust pali niczym kwas. — Po prostu stawiam siebie na pierwszym miejscu. Robię to, co dla mnie najlepsze. Sama rozumiesz. Zaczyna się nowy rok akademicki, potrzebuję więc nowego otwarcia. Hokej robi się…

Słyszę jego głos, ale nie potrafię skupić się na słowach. Ze wszystkich sił staram się nie wybuchnąć i nie zacząć krzyczeć, że doskonale wiem, bo odkąd pamiętam, stawiałam go na pierwszym miejscu. W zasadzie zawsze skupiałam się na innych.

Przez całe życie wykonywałam czynności, których nikt nie chciał wykonywać. Poświęcam się bez słowa sprzeciwu, zawsze tak robiłam, i sama już nie wiem, czy naprawdę tak lubię pomagać, czy po prostu weszło mi to w krew.

W miarę jak moi rodzice rozwodzili się i wchodzili w kolejne związki, nasza rodzina zmieniała się i rozrastała, a lista osób, którym miałam pomagać, wydłużała się coraz bardziej. Choć to Grayson jest najstarszy, wszystko spadło na mnie. Odkąd pamiętam, ciągle słyszałam tylko: „Och, Halle na pewno nie będzie miała nic przeciwko, żeby pomóc”. Nikt mnie nie pytał, czy nie mam nic przeciwko albo czy mam czas.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio komuś odmówiłam. Czuję się naprawdę zmęczona.

Chciałabym móc powiedzieć, że moje problemy z uszczęśliwianiem innych ograniczają się do ludzi, których kocham, ale wiem, że tak nie jest. Robię wszystko dla Willa, jego znajomych, jego rodziców, sąsiadów, obcych…

Mam wrażenie, że absolutnie każda osoba, która choćby na chwilę pojawiła się w moim życiu, zdołała wcisnąć się na listę moich priorytetów. Proszę, dokąd mnie to zaprowadziło…

Jestem singielką bez przyjaciół, bez pasji, z harmonogramem dopasowanym do chłopaka, który gra w hokeja. A teraz nie będę nawet miała czym zapełnić czasu.

Mam dość bycia pasażerką we własnym życiu. Skoro Will zamierza spędzić trzeci rok studiów, skupiając się na sobie, zrobię to samo.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki