Droga do życia bez kredytu. Historie prawdziwe - Kamil Chwiedosik - ebook

Droga do życia bez kredytu. Historie prawdziwe ebook

Kamil Chwiedosik

0,0
49,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Kamil Chwiedosik odsłania meandry spraw frankowych, opowiada ich historię, a także przedstawia kulisy procesów sądowych przeciwko bankom. Autor udowadnia, że unieważnienie toksycznego kredytu jest możliwe dla praktycznie wszystkich Frankowiczów, niezbędna do tego jest tylko wiedza.

Inspirujące historie ludzi, którzy zdecydowali się wejść na drogę sądową i wygrali z tym-tylko pozornie-niezwyciężonym przeciwnikiem, za jakie były uważane banki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB

Liczba stron: 301

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



WstępA może raczej wezwanie do działania

Wolność to fundament naszego istnienia, źródło godności i szacunku do siebie. Dzięki niej zyskujemy możliwość wyboru. Według mnie wolność oraz sprawiedliwość to wartości, które są podstawą szczęśliwego i bezpiecznego życia. Życia Bez Kredytu.

Wielu frankowiczów z lękiem patrzy w przyszłość, żyje w przekonaniu, że wyrwanie się z jarzma franków i rosnącego salda kredytu nie jest możliwe. Moją misją jest zmiana tej perspektywy, dlatego gwarantuję Ci, że po lekturze tej książki pozwiesz swój bank. To mocne oświadczenie na początek, wiem, ale jeżeli obierzesz opisaną przeze mnie drogę, to odniesiesz sukces. Jeśli masz kredyt we frankach, ta książka jest dla Ciebie. Pragnę podzielić się w niej swoim doświadczeniem, bo chcę pomóc Ci zacząć nowe Życie Bez Kredytu. Jestem pewien, że będzie to jedna z najlepszych życiowych decyzji, które kiedykolwiek podejmiesz. Musisz mi tylko zaufać.

Wiem, że pozwanie banku nie jest proste, i rozumiem to w pełni, ale może przekona Cię, że przez sześć lat skłoniłem już ponad 1000 frankowiczów, by rozpoczęli walkę o swoje prawa w sądzie. Musisz też wiedzieć, że do tej pory wszystkie prawomocne wyroki członków społeczności Życie Bez Kredytu zakończyły się unieważnieniem kredytu na zasadzie teorii dwóch kondykcji1, czyli pełnym sukcesem! Oczywiście należy pamiętać, że w Polsce nie ma prawa precedensu, a każda sprawa jest indywidualnie oceniana przez sąd. Z tego powodu tak ważne są doświadczenie oraz wysoka specjalizacja ekspertów zajmujących się postępowaniem sądowym.

W tym momencie nie mam wątpliwości, że podtrzymamy tę passę wygranych, a to dzięki wielu korzystnym wyrokom Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz przełomowym uchwałom Sądu Najwyższego w Polsce.

Niech Cię jednak nie niepokoi brak prawa precedensu w Polsce. W tym momencie nie mam wątpliwości, że podtrzymamy tę passę wygranych, a to dzięki wielu korzystnym wyrokom Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz przełomowym uchwałom Sądu Najwyższego w Polsce. Liczę na to, że ta sprzyjająca frankowiczom sytuacja w końcu przekona też banki do realnych ugód sądowych, które muszą być oparte na stwierdzeniu nieważności umów.

Jak już wspomniałem, doskonale zdaję sobie sprawę, że decyzja o pozwaniu banku nie należy do najłatwiejszych. Bank uważany jest – a raczej był – za „instytucję zaufania publicznego”, więc wielu frankowiczów pogodziło się już ze swoją sytuacją i mimo problemów finansowych nadal spłaca kredyt. Z mojego doświadczenia wynika, że najczęściej ich obawy wynikają z lęku przed nieznanym. Dlatego ta publikacja zawiera wszystkie niezbędne informacje, dzięki którym zrozumiesz, że walka o Twoje prawa w sądzie jest najlepszym rozwiązaniem.

Droga do sukcesu polega na minimalizowaniu ryzyka przegranej – i tak jest też w tym wypadku. W sprawach frankowych można wiele osiągnąć dzięki kaskadowym pozwom ze skumulowanymi roszczeniami (omówię to zagadnienie szerzej w kolejnych rozdziałach). Oczywiście są one zdecydowanie bardziej pracochłonne, dlatego razem ze swoim zespołem stworzyłem nowatorski model pracy ekspertów z wielu dziedzin prawa finansowego i ekonomii. Ogromnym wsparciem dla adwokatów, radców prawnych czy też analityków jest nasz departament administracji zajmujący się logistyką. To również dzięki niemu osiągnęliśmy przewagę czasową w wielu postępowaniach sądowych.

Warto znać wroga od każdej strony, dlatego w kolejnych rozdziałach tej książki przedstawię Cihistorię wielkiego przekrętu banksterów, którzy zaślepieni zyskiem zrujnowali życie setek tysięcy Polaków. Jak podsumował prof. Marek Belka, banki były „zaślepione walką o rynek. Dwa poważne […] nie włączyły się do tej gry: ING Bank Śląski i Pekao SA. Z prostego powodu – ich właściciele to już kiedyś przeżyli i wiedzieli, czym to pachnie. A nasze, państwowe czy prywatne, pognały do przodu, bo przecież trzeba było walczyć o udział w rynku”2.

Z tej książki dowiesz się też, w telegraficznym skrócie, jaki wpływ na dochodzenie roszczeń związanych z Twoim kredytem mają uchwały, które zapadły w roku 2021 w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego, a także jak bardzo pozytywny wpływ na Twoją sytuację ma okazałe orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz sądów krajowych.

Niektórzy frankowicze mówią, że podziwiają moje zacięcie do walki z systemem – „Chwiedosik jak Janosik”. To oczywiście bardzo miłe i budujące, ale przyznam wprost: ja nie czuję, że walczymy z systemem, raczej z nieuczciwymi przedsiębiorstwami, którymi okazały się niektóre banki. Nigdy nie uważałem – i nadal nie uważam – że są groźne. Tylko strach przed nieznanym może powodować, że banki jawią się nam jako wszechpotężne instytucje. Gdy pozna się słabe strony przeciwnika, przestaje on być groźny. Tak samo jest z bankami, które, uwierz mi, mają bardzo dużo słabych stron. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przeciętny człowiek, zwłaszcza na początku walki, widzi to inaczej. Dlatego zapewne wciąż około 800 tysięcy frankowiczów w Polsce, czyli aż 90% wszystkich, którzy zawarli tego rodzaju umowy kredytowe, boi się wytoczyć pozew przeciw „groźnym i wszechmocnym” bankom lub nie widzi w tym sensu. Na pewno znasz te obawy, dlatego postanowiłem opisać na konkretnych przykładach, jak wygląda cały proces uwalniania się od jarzma kredytu waloryzowanego we frankach.

Opowiem też o tym, jakie mechanizmy i manipulacje spowodowały, że Twoja rodzina została uwikłana w kredyt nie do spłacenia. Żeby to sobie uświadomić, będziemy musieli wspólnie cofnąć się do dnia podpisywania umowy.

■ Czy pamiętasz, jak mówiono Ci, że frank szwajcarski to bezpieczna waluta?

■ Czy z perspektywy czasu uważasz, że doradca bankowy wyjaśnił Ci dokładnie, na czym polega cały mechanizm waloryzacji do CHF?

■ Czy kiedykolwiek pracownik banku rzetelnie ostrzegł Cię, że możesz nigdy nie być w stanie spłacić swojego kredytu, bo frank szwajcarski ma tak naprawdę wpływ na całe Twoje zadłużenie, a nie wyłącznie na ratę, której wysokość miała się tylko nieznacznie wahać?

Pewnie zastanawiasz się teraz nad odpowiedziami na te pytania. Ja byłem już świadkiem tak wielu rozpraw sądowych, że znam te odpowiedzi doskonale. Co więcej, nie zawaham się wyjaśnić Ci, dlaczego bank wkręcił Cię w ten kredyt, twierdząc, że nie masz zdolności kredytowej, by otrzymać zwykły kredyt złotówkowy.

Tak w skrócie działał system wyzysku obywateli stosowany przez banki, które do tej pory były bezkarne. Dziś najważniejsze jest nie poddawać się, nie dawać za wygraną i pamiętać: „Kto walczy, może przegrać. Kto nie walczy, już przegrał”3.

O sprawiedliwość społeczną walczę od wielu lat i zawsze w granicach prawa, chociaż przyznam, że gdy czasami widzę, jak banksterzy niszczą życie niewinnych ludzi, aż korci mnie, by inaczej wymierzyć sprawiedliwość. Umiem jednak się powstrzymać, a całą energię kieruję w działanie dla społeczności Życie Bez Kredytu, bo prawo w Polsce daje możliwość stwierdzenia całkowitej nieważności umowy kredytu ze skutkiem od dnia jej zawarcia. Pamiętaj o tym. 

W książce pokażę Ci konkretne statystyki. Dzięki nim dowiesz się, ile osób zdecydowało się na walkę z bankiem, jakie osiągnęły rezultaty i w jakim czasie. Jestem pewien, że po analizie tych danych zrobisz pierwszy krok do zmiany, bo dowodzą one naszej dominacji w sądach.

Dziś najważniejsze jest nie poddawać się, nie dawać za wygraną i pamiętać: „Kto walczy, może przegrać. Kto nie walczy, już przegrał”.

Podczas lektury zapoznasz się również z argumentami, które mogą doprowadzić do stwierdzenia nieważności Twojej umowy kredytu indeksowanego lub denominowanego do CHF, czyli dowiesz się, jak wygrać z bankiem i od czego zacząć. W kolejnych rozdziałach omówię procedury związane z przygotowaniem się do podjęcia decyzji o pozwaniu banku. Bardzo pomocna okazuje się zawsze specjalistyczna analiza Twojej umowy kredytowej, dlatego w punktach wyjaśnię Ci, na co zwrócić uwagę przy wyborze profesjonalnej kancelarii prawnej. Poznasz również kroki następujące po sobie i pozwalające sprawnie złożyć pozew w sądzie. Po przeczytaniu rozdziału, w którym opisuję postępowanie sądowe, zrozumiesz, że Twoje zaangażowanie czasowe w całe przedsięwzięcie nie będzie duże. Do Ciebie należeć będzie zebranie potrzebnej dokumentacji i uczestnictwo – najprawdopodobniej – tylko w jednej rozprawie. Będzie to przesłuchanie kończące cały przewód dowodowy. Obecnie, z uwagi na nowelizację Kodeksu postępowania cywilnego z 30 kwietnia 2020 r. oraz ze względu na rozwiązania związane z zapobieganiem pandemii COVID-19 i przeciwdziałaniem jej skutkom, jest bardzo możliwe, że wszystkie czynności będą przeprowadzone w trybie hybrydowym on-line. W takiej sytuacji Twoja obecność w sądzie nie będzie w ogóle wymagana.

To plus, ale też pewne niebezpieczeństwo, dlatego musisz bardzo starannie wybrać kancelarię, która będzie prowadziła postępowanie sądowe. Pomiń od razu firmy odszkodowawcze – tzw. hurtownie pozwów – i podmioty oferujące prowadzenie Twojej sprawy w zasadzie za darmo. Znam specyfikę oraz koszty ponad 1000 procesów sądowych, które prowadzimy, jestem więc przekonany, że największym błędem byłoby oddanie sprawy w ręce niedoświadczonych podmiotów. Firmy takie powstają obecnie w zastraszającym tempie. Skoro bank wprowadził Cię w błąd przy zawieraniu umowy kredytowej, nie pozwól, by oszukano Cię po raz drugi. Podkreślam, że tylko dedykowane zespoły procesowe złożone z ekspertów oraz ich wieloletnie doświadczenie w prowadzeniu spraw z wszystkimi bankami dadzą Ci gwarancję rzetelnego i, co powinno Cię najbardziej interesować, skutecznego przeprowadzenia postępowania sądowego.

Czy zdajesz sobie sprawę, że członkowie społeczności Życie Bez Kredytu już w ciągu niespełna dwóch tygodni od podjęcia decyzji o pozwaniu banku i dostarczenia kompletu dokumentów mają złożony pozew w sądzie? Jest to pozew precyzyjnie przygotowany konkretnie pod ich umowę. Dzięki takiemu sprawnemu działaniu od razu zostaje przerwany bieg przedawnienia, a to przynosi nieraz kredytobiorcy nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych korzyści ze względu na nieprzedawnione raty. Jak widzisz, jeśli wybierzesz właściwych partnerów, nie musisz czekać miesiącami na rozpoczęcie walki sądowej z bankiem i możesz zyskać więcej. 

Niestety, coraz częściej zdarza się, że musimy przejąć prowadzenie sprawy od innej kancelarii prawnej. Robimy to niechętnie, bo bardzo trudno jest naprawiać czyjeś błędy powstałe w czasie trwania postępowania sądowego. Jest to praca wymagająca zdecydowanie więcej zaangażowania niż przygotowanie pozwu od początku zgodnie z najlepszą strategią obraną dla danego frankowicza. Na szczęście dzięki pracy naszych zespołów ekspertów udało nam się uratować już wiele przejętych spraw. Jest to jednak stresujące zarówno dla nas, jak i dla klientów, więc warto tego unikać. Spotkaliśmy się na przykład z tym, że materiał dowodowy zebrany przez inne kancelarie nie prowadził do udowodnienia wysokości roszczeń albo pisma procesowe nie były składane w terminie, zgodnie z postanowieniem sądu. Takie sytuacje zdarzają się w kancelariach masowo przyjmujących sprawy od konsumentów, a kancelarie te najczęściej nie mają kontroli nad logistyką oraz administracją poszczególnych procesów. Dlatego jeszcze raz podkreślam: decyzja o tym, kto będzie Cię reprezentował w sądzie, jest niezwykle ważna.

Żeby skutecznie przeprowadzić postępowanie sądowe w Twojej sprawie, doświadczenie ekspertów z kancelarii prawnej musi zostać połączone z indywidualną strategią procesową – to bardzo często fundament późniejszego sukcesu. Trzeba pamiętać, że każda sytuacja kredytobiorcy jest inna i dlatego nie można sprawy sądowej z bankiem prowadzić zawsze w ten sam sposób. Wierzę, że to właśnie dzięki takiemu podejściu członkowie społeczności Życie Bez Kredytu nie przegrali jeszcze prawomocnie żadnej sprawy. 

W kolejnych rozdziałach na konkretnych przykładach omówię rodzaje rozstrzygnięć w dotychczasowych sprawach prowadzonych w Polsce i statystyki ich dotyczące. Sporą część książki poświęcę analizie korzyści, jakie możesz osiągnąć, pozywając bank w sądzie. Krótko opiszę też alternatywne możliwości dochodzenia swoich roszczeń, przy czym od razu zaznaczam: są zupełnie nieefektywne. Wiemy już wszyscy, że nie ma sensu liczyć na zawarcie ugód pozasądowych na uczciwych dla frankowiczów warunkach. Zresztą i tak ugody takie mogłyby być później podważone przez banki w sądzie. Z mojego doświadczenia wynika też, że postępowanie przed Rzecznikiem Finansowym nie jest skuteczne. Podobnie rzecz się ma ze sprawami w trybie postępowania polubownego. Wszystkie takie sprawy, które prowadziłem, przeniosłem już do sądu, a dwie z nich zakończyły się unieważnieniem kredytu w pierwszej instancji.

Bardzo obszerną część książki stanowi zbiór argumentów banków, a także argumentów frankowiczów używanych w postępowaniach sądowych. Są one omówione zarówno od strony stosownych przepisów, jak i na przykładach konkretnych prawomocnych wyroków, które zapadły w postępowaniach członków społeczności Życie Bez Kredytu. Dzięki temu dowiesz się, co sądy myślą o argumentach obu stron i dlaczego to frankowicze mają rację. To powinno całkowicie rozwiać Twoje wątpliwości związane z pozwaniem banku.

Ceniona psycholog Maria Rotkiel w materiałach przygotowanych specjalnie dla członków społeczności Życie Bez Kredytu szeroko wskazała, jak frankowicze powinni radzić sobie z obawami przed pozwaniem banku. Potraktuj jej uwagi jako kolejne narzędzie do walki z nieuczciwymi instytucjami finansowymi.

Obserwuję już od kilku lat, że wielu frankowiczów martwi się swoim rosnącym kredytem. Duża część z nich myśli, że nie ma żadnego wyjścia z tej sytuacji. To błąd! Chcę w tej książce udowodnić, jak niewiele dzieli frankowiczów od uwolnienia się z kajdan nałożonych przez bank. Pierwszy krok naprawdę nie jest trudny, o czym mówią osoby, które przeszły już tę drogę. Dlatego przytoczę perspektywę tych, którzy całą batalię mają już za sobą. Co spowodowało, że zdecydowali się na ten krok? Co nimi kierowało i czy po upływie czasu mogą stwierdzić, że obawy, które mieli, się potwierdziły? A jeśli tak – to w jakim stopniu? Uważam, że ważne jest poznanie drogi, którą przeszli inni.

Jak wiemy, nie ma lepszego sposobu na poznanie meandrów sporu z bankiem niż korzystanie z doświadczenia osób, które same przez taki spór przeszły.

W końcowej części książki udzielę odpowiedzi na najczęściej zadawane przez frankowiczów pytania, które padły w trakcie moich konsultacji (a odbyłem ich już ponad tysiąc). Muszę przyznać, że pytania są bardzo trafne, zawsze też starałem się na nie wyczerpująco odpowiadać. Wiem już, że przygotowywane przez nas w ciągu sześciu lat materiały edukacyjne dla członków społeczności Życie Bez Kredytu ogromnie podniosły świadomość frankowiczów odnośnie do swoich praw.

Patrząc z perspektywy czasu, widzę, jak nasza społeczność mocno ewoluowała. Bardzo duża część jej członków, którzy już oswobodzili się z kajdan nałożonych przez banki, czynnie uczestniczy w dyskusjach w naszych grupach, tym samym wspierając nowo przybyłe osoby. Jestem niezmiernie wdzięczny tym, którzy dzięki prawomocnym wyrokom zakończyli już swoją przygodę z kredytem waloryzowanym do CHF, a mimo to wciąż aktywnie uczestniczą w życiu całej społeczności Życie Bez Kredytu. Jak wiemy, nie ma lepszego sposobu na poznanie meandrów sporu z bankiem niż korzystanie z doświadczenia osób, które same przez taki spór przeszły.

Wiem, że dla kogoś, kto nie ukończył studiów prawniczych, problemem może być zrozumienie różnicy między „powodem” a „pozwanym”. To naturalne i nie ma w tym nic złego. Każdy z nas ma inny zawód, inne doświadczenie. Pozwól więc, że podejmę się roli Twojego przewodnika po meandrach zawiłego świata sądów. Dla wyjaśnienia niektórych określeń, być może czasami niezrozumiałych, w ramach rozszerzonego podsumowania na końcu książki znajdziesz słownik pojęć. To skrócona wersja naszego Słownika frankowicza. Dodam, że był on pobrany ze strony www.zyciebezkredytu.pl ponad 50 tysięcy razy w ciągu ostatniego roku! Takie dane to miód na moje serce –frankowicze stale się edukują.

Uznałem, że w podsumowaniu tej publikacji musi znaleźć się również opis klauzul abuzywnych (niedozwolonych) i skutków ich wyeliminowania z umowy na podstawie wyroków przeciwko bankom, z którymi wygrywaliśmy najczęściej. Ten dodatek został przygotowany z wykorzystaniem Mapy klauzul niedozwolonych w umowach kredytów „walutowych” wydanej przez Rzecznika Finansowego w listopadzie 2020 r. W książce omawiam również przykładowe orzeczenia sądów w sprawach prowadzonych przeciwko poszczególnym bankom.

Na koniec pragnę podkreślić, że nie napisałem tej książki, aby zbierać laury. Wręcz przeciwnie – czuję, że to początek drogi dla wielu frankowiczów. Dlatego chciałem stworzyć vademecum wiedzy dla osób pokrzywdzonych przez banki. Dla tych, którzy zostali oszukani, którym nie wytłumaczono, na czym polega skomplikowana waloryzacja do waluty obcej. Dla tych, którym mówiono, żeby nie przejmowali się frankiem, bo to jest wewnętrzny mechanizm banku. Skąd ci ludzie, zwracając się do instytucji wtedy nazywanej „instytucją zaufania publicznego”, mieli wiedzieć, że mogą zostać wprowadzeni w błąd? Skąd mieli wiedzieć, że powinni prosić o wyjaśnienia dotyczące funkcjonowania instrumentu finansowego wymyślonego przez bank? Wiedzieć tego nie mogli. W żadnej umowie frankowej nie było prostej informacji wyjaśniającej mechanizm kredytu indeksowanego czy denominowanego. Pewnie z jednego powodu – jej obecność spowodowałaby, że nikt rozsądny nie zawarłby takiej umowy. Podkreślam raz jeszcze: kredytobiorcy nie byli poinformowani, że mechanizm działa w sposób, który wystawia ich na niczym nieograniczone ryzyko. Zresztą do dziś nie ma żadnych regulacji prawnych, z których konsument mógłby czerpać wiedzę o tym, jak będzie działał kredyt indeksowany czy denominowany.

Wyjawię Ci, dlaczego stanąłem na czele obrońców frankowiczów i dlaczego od zawsze uważałem, że to grupa społeczna, która potrzebuje wsparcia profesjonalistów, by móc z godnością zawalczyć o swoje prawa. Na podstawie prawdziwych historii członków społeczności Życie Bez Kredytu, którzy wygrali już sądowe batalie z bankami, dowiesz się, jak uwolnić się od franków.

Dziękuję za zaufanie i zapraszam do lektury.  

Kamil Chwiedosik

Podziękowania

Dziękuję wszystkim członkom społeczności Życie Bez Kredytu. Ich historie stanowią integralną część tej książki. Jestem wdzięczny za zaufanie i zaangażowanie.

Cieszę się, że mogę pomagać ludziom w walce o nowe życie. To moja największa motywacja do wytężonej pracy – i to z tej pasji powstała ta książka.

Pośrednio również, bo nie miałem jeszcze zaszczytu osobiście jej poznać, choć liczę, że może się to wydarzy, dziękuję bardzo prof. dr hab. Ewie Łętowskiej za twarde opowiadanie się po stronie frankowiczów wobec zaciekłej propagandy banków oraz za inspirację do walki o swoje prawa, którą daje wielu członkom społeczności Życie Bez Kredytu.

Rozdział IToksyczne kredyty, czyli wielki przekręt banksterów

Kredyty towarzyszą ludziom od zarania dziejów. Niektórzy badacze twierdzą, że pismo powstało po to, aby dokumentować kontrakty finansowe. To dzięki kredytom Florencja stała się potęgą gospodarczą i kulturalną, to na kredytach wyrósł holenderski Amsterdam. Rynek finansowy miał się świetnie już w starożytnym mieście Ur czy w Atenach. Bez pożyczek i kredytów ludzkość z pewnością nie rozwinęłaby się tak szybko, a kolejne narody nie podbijałyby świata. Jednak chęć rozwoju nie może być usprawiedliwieniem dla malwersacji finansowych, a żądza zysku bankierów nie powinna decydować o jakości życia setek tysięcy ludzi. Zwłaszcza w XXI w. Przyjrzyjmy się więc bliżej kredytom frankowym i ich historii, która w moim odczuciu nie jest historią bankierów, tylko banksterów.

Kredyt z antypodów

Problem kredytów frankowych nie zaczął się w Polsce. Co ciekawe, do Europy przywędrował on aż z Australii. Według ekonomisty Evana Jonesa tego typu kredyty były tam udzielane już w latach 80. XX w.4 Na kredyt powiązany z obcą walutą zdecydowało się wtedy 5 tysięcy Australijczyków. Kredyty nie były waloryzowane jedynie do franka szwajcarskiego, banki udzielały bowiem również kredytów powiązanych z japońskim jenem oraz amerykańskim dolarem. Dlaczego Australijczycy wybierali takie kredyty? Ponieważ były tańsze, miały niższe oprocentowanie i dawały większą zdolność kredytową. Takie kredyty uznawano za lepsze i bezpieczniejsze. Czy nie brzmi to znajomo? Właśnie, dokładnie takie same korzyści były przedstawiane kredytobiorcom z Europy 20 lat później. Ale wróćmy jeszcze na chwilę do Australii, bo tam na przełomie stycznia i lutego 1991 r. światło dzienne ujrzała pewna poufna korespondencja – wybuchła tak zwana afera Westpac Letters. Upubliczniono wtedy listy wymieniane między firmą prawniczą Allen Allen & Hemsley a dyrektorem zarządzającym bankiem Westpac. Były one pełne informacji i rad, jak uniknąć odpowiedzialności za katastrofalne skutki kredytów powiązanych z obcymi walutami5. Ta afera skłoniła kredytobiorców do wytaczania pozwów przeciwko bankom i miała duży wpływ na wyroki sądowe, które zaczęły wówczas zapadać – na korzyść pokrzywdzonych kredytobiorców. 

Australijczycy dość sprawnie uporali się z pazernymi bankami, więc kredyty pseudowalutowe powędrowały dalej, do innych klientów. Tym razem do Włoch i Wielkiej Brytanii. Zastanawiające jest, jak mechanizm, który przez australijskie sądy był określany jako nieuczciwy, mógł zacząć działać w Europie. Czy doprawdy włodarze banków w Polsce, we Francji, w Chorwacji czy na Węgrzech nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia? Trudno w to uwierzyć, tym bardziej że na ich niekorzyść świadczy wiele faktów.

Włoscy bankierzy udzielali kredytów w CHF, a dzięki zastosowaniu mechanizmu waloryzacji odsetki dla klientów sięgały 2,5% rocznie6. Takiego poziomu odsetek nie mogły zapewnić kredyty udzielane w rodzimej walucie. Nietrudno było przekonać klientów do zawarcia umowy, dzięki której koszt kredytu będzie dla nich mniejszy. A dla banków takie zagranie oznaczało większą liczbę udzielanych kredytów, bardzo duże zyski i ponadprzeciętne premie dla menedżerów. Po dewaluacji lira włoskiego okazało się jednak, że kredyt frankowy jest niebezpieczny, a wielu kredytobiorców zostało z zadłużeniem nierealnym do spłacenia. Co więcej, mieszkania przez nich kupione miały zawyżoną wartość, bo do transakcji doszło w momencie tzw. górki sprzedażowej. Identyczna sytuacja miała miejsce w Polsce, kilkanaście lat później…

Znając już historyczny rys kredytów powiązanych z frankiem szwajcarskim, możemy przejść do przeanalizowania rodzimej sceny usług bankowych. Jak już się domyślasz, mechanizm przeliczeniowy zastosowany w Polsce był dokładnie taki sam jak ten wykorzystywany w Australii, we Włoszech czy na Węgrzech. Bankami w tych krajach kierowała tylko i wyłącznie pazerność oraz chciwość. Opowiem o tym szczegółowo w kolejnych rozdziałach.

W Polsce kredyty tego typu były udzielane z początkiem XXI wieku, a największy ich udział w rynku przypada na lata 2005–2011. Tu warto zauważyć, że już w roku 2005 prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz zaapelował do szefa Komisji Nadzoru Bankowego o wprowadzenie zakazu udzielania kredytów powiązanych z obcymi walutami, powołując się na stanowiska największych banków w naszym kraju. Jednak KNB zasłoniła się brakiem uprawnień do wprowadzenia takich regulacji. W marcu 2006 r. urząd ten wydał Rekomendację S, czyli dokument wskazujący, aby banki w pierwszej kolejności udzielały kredytobiorcom kredytów w złotówkach oraz rzetelnie informowały o ryzyku, z jakim wiąże się zaciągnięcie kredytu odwołującego się do obcej waluty7.

Niestety, ta rekomendacja nie doczekała się właściwej reakcji ze strony banków. Klienci nie byli informowani o realnych zagrożeniach wynikających z mechanizmu waloryzacji do CHF, gdyż banki skrzętnie ukrywały, że ryzyko walutowe przekłada się na całe zadłużenie, a nie tylko na ratę kredytu. Zresztą rata kredytu również miała być stabilna, bo według banków rzekomo mogła podlegać fluktuacjom jedynie do 20%.

Oczywistym jest, że żaden rozsądny człowiek nie zawarłby z bankiem ekstremalnie ryzykownej umowy kredytowej, która powoduje wystawienie kredytobiorcy na niczym nieograniczone ryzyko. Dopiero w grudniu 2008 r. Komisja Nadzoru Finansowego uchwaliła Rekomendację S (II) nakładającą na banki obowiązek informowania klientów o spreadzie walutowym, a także udostępniania danych o historycznych kursach, co zniechęciło konsumentów do zawierania tego rodzaju umów. Jest to jaskrawy dowód na to, że przed Rekomendacją S (II) frankowicze zaciągali kredyty, nie mając rzetelnych informacji o mechanizmie indeksowania lub denominacji do CHF.

Za wielkimi zyskami stało wielkie ryzyko. Ryzyko, które finalnie, ale niestety nieświadomie, wzięli na siebie konsumenci.

A co robiły w tym czasie banki? Wydawały setki milionów złotych na reklamowanie, a może raczej propagandę kredytów hipotecznych odwołujących się do franka szwajcarskiego. Kredyty te były przedstawiane jako tańsze (z niższym oprocentowaniem), bardziej przystępne (większość osób nie miała zdolności pozwalającej na zaciągnięcie kredytu w złotówkach, podczas gdy przy kredytach frankowych taka zdolność magicznie się pojawiała) oraz mniej wpływające na budżet domowy (rata była niższa niż rata standardowego kredytu złotówkowego). Każdy, kto poszedł do banku, otrzymywał takie informacje od swojego doradcy kredytowego, podczas gdy w zarządach banków wrzało, bo bankierzy dokładnie zdawali sobie sprawę z ryzyka, jakie się wiąże z kredytami tego typu. Za wielkimi zyskami stało wielkie ryzyko. Ryzyko, które finalnie, ale niestety nieświadomie, wzięli na siebie konsumenci.

Informacje dotyczące stanu wiedzy poszczególnych banków płyną z Białej księgi kredytów frankowych w Polsce, dokumentu z 2015 r. wydanego przez Związek Banków Polskich. Wprost demaskuje on wiedzę zarządów banków dotyczącą kredytów powiązanych z obcą walutą. To, co czytamy w raporcie, jest zatrważające. 

Związek Banków Polskich wraz z zarządami banków zaproponował w 2005 r. cztery rozwiązania problemu dotyczącego kredytów powiązanych z obcymi walutami8:

■ wprowadzenie jednolitego standardu informacyjnego przy udzielaniu kredytów walutowych,

■ wprowadzenie ujednoliconych, zaostrzonych parametrów produktowych i/lub zasad oceny zdolności przy udzielaniu kredytów walutowych,

■ wprowadzenie limitów na finansowanie w walutach wymiennych,

■ zakaz udzielania wszelkich kredytów w walutach wymiennych.

Większość jednostek, z którymi konsultowano tę sprawę, była za wdrożeniem punktu ostatniego, czyli zakazu udzielania wszelkich kredytów w walutach wymiennych. Wnioski, że takie rozwiązanie jest najlepsze, płynęły z całego świata. Przytoczone wcześniej przykłady oraz sytuacja kredytobiorców w Australii czy we Włoszech doskonale obrazują, że zagrożenia były widoczne gołym okiem. Poniżej, korzystając z danych z raportu przygotowanego przez Związek Banków Polskich, przedstawiam korespondencję prezesów kilku banków, z której wprost wynika, że informowali o zagrożeniu już w 2005 r., czyli z początkiem okresu boomu na kredyty pseudowalutowe.

Stanowisko Wojciecha Sobieraja, ówczesnego wiceprezesa zarządu banku BPH SA:

Stanowisko zarządu banku PKO BP SA:

Sektor bankowy wiedział, z jakim ryzykiem dla konsumentów wiążą się kredyty powiązane z obcą walutą, i jako instytucja zaufania publicznego naraził ich na niczym nieograniczone ryzyko. Dziś banki płacą za to karę, a mają z czego płacić, bo w tamtym czasie pobrały miliardy złotych od frankowiczów w sposób nieuprawniony.

Dlaczego nawet w obliczu takich opinii zarządy banków zdecydowały się na udzielanie ryzykownych kredytów? Dlaczego te informacje nie docierały do opinii publicznej w tamtym czasie? Tutaj odpowiedź jest jasna – za kredytami frankowymi stały ogromne zyski banków i premie dla ich menedżerów. Opieram ten wiosek wyłącznie na faktach, a fakty są następujące: sektor bankowy wiedział, z jakim ryzykiem dla konsumentów wiążą się kredyty powiązane z obcą walutą, i jako instytucja zaufania publicznego naraził ich na niczym nieograniczone ryzyko. Dziś banki płacą za to karę, a mają z czego płacić, bo w tamtym czasie pobrały miliardy złotych od frankowiczów w sposób nieuprawniony. 

Tylko jeden bank w Polsce nie włączył się do tej lukratywnej gry – Bank Pekao SA. W tym miejscu warto wspomnieć, że jednym jego z udziałowców był w tamtym momencie UniCredit, czyli bank włoski. Jako większościowy udziałowiec Pekao SA zabronił on polskiemu bankowi udzielania takich kredytów i zapobiegł wprowadzeniu do oferty kredytów powiązanych z obcymi walutami. W liście znajdującym się w Białej Księdze kredytów frankowych w Polsce czytamy: „Począwszy od roku 2003, Bank Pekao SA dokonał przeglądu i zaostrzył swoją politykę kredytową w zakresie udzielania kredytów w walutach obcych zarówno osobom fizycznym, jak i podmiotom gospodarczym. Podstawową zasadą przyjętą w Banku jest ograniczenie oferty w tym zakresie do tych kredytobiorców, którzy posiadają wpływy w tej samej walucie co waluta kredytu. Oznacza to w praktyce, że np. Bank nie prowadzi aktywnej polityki sprzedaży kredytów hipotecznych w walutach obcych”9.

Czyli problemów można było uniknąć, można było uniknąć wprowadzenia 900 tysięcy Polaków w błąd i skazania ich na niczym nieograniczone ryzyko kredytowe, poważne zawirowania finansowe i długi nie do spłacenia!

Moje zdanie podziela również Najwyższa Izba Kontroli. W raporcie Ochrona praw konsumentów korzystających z kredytów objętych ryzykiem walutowym opublikowanym w sierpniu 2018 r. pod tytułem: Kredyty frankowe: Państwo pozwoliło bankom na zbyt wiele eksperci nazywają sprawę po imieniu.

„Przy udzielaniu kredytów miały miejsce niewłaściwe praktyki banków, w tym zawieranie w umowach kredytowych niedozwolonych postanowień umownych, pozwalających na jednostronne kształtowanie przez banki, na niejasnych zasadach, wysokości oprocentowania lub kursów, po jakich przeliczane były udzielane kredyty lub spłacane raty”10.

„Zawarcie umów kredytowych indeksowanych do walut obcych lub denominowanych w walutach obcych spowodowało, że kredytobiorcy – niektórzy nieświadomie – wzięli na siebie ryzyko nieograniczonych skutków osłabienia złotego do waluty kredytu. Deprecjacja złotego do walut obcych, jaka miała miejsce przed 2017 r., doprowadziła część kredytobiorców do sytuacji, że pomimo wielu lat obsługi kredytu pozostało im do spłaty zadłużenie wyrażone w złotych większe od zaciągniętego kredytu. U znacznej grupy kredytobiorców przewyższało ono także wartość nieruchomości stanowiących zabezpieczenie spłaty kredytu. Uniemożliwiało to spłatę całości zadłużenia środkami uzyskanymi ze sprzedaży kredytowanych nieruchomości”11.

Czyli problemów można było uniknąć, można było uniknąć wprowadzenia 900 tysięcy Polaków w błąd i skazania ich na niczym nieograniczone ryzyko kredytowe, poważne zawirowania finansowe i długi nie do spłacenia!

Ocena ogólna z raportu NIK: „W efekcie wymienionych słabości systemu ochrony konsumentów banki uzyskały korzyści, wynikające ze stosowania niedozwolonych postanowień umownych. Jednocześnie, z nielicznymi wyjątkami, nie poniosły kar pieniężnych z tego tytułu, a ciężar i ryzyka związane z odzyskaniem tych kwot zostały przeniesione na kredytobiorców. Zdaniem NIK państwo nadal nie wspiera dostatecznie kredytobiorców w dochodzeniu ich praw”12.

Zachęcam do zapoznania się z całym raportem. Raportem, który pokazuje, jak zawiodły instytucje odpowiedzialne za ochronę konsumentów, które nie zapewniły właściwego egzekwowania praw kredytobiorców.

Rozdział IIFrank to bezpieczna waluta. Czy aby na pewno?

Frank szwajcarski, tak jak każda waluta na świecie, nie jest walutą ani stabilną, ani bezpieczną. Zapewnienia, że tak właśnie jest, przekazywane frankowiczom przez doradców bankowych przed zawarciem umowy kredytowej, nigdy nie miały merytorycznych podstaw. A jak wynika z setek zeznań złożonych przed sądem przez kredytobiorców oraz samych pracowników banków, poziom ryzyka, o którym mówiono, zakładał wahania kursu waluty do 20% względem kursu z dnia zawierania umowy. Kredytobiorcy zostali więc wprowadzeni w błąd, a co za tym idzie – byli nieświadomie wystawieni na niczym nieograniczone ryzyko kursowe. Jasnych informacji o tym ryzyku próżno szukać we wzorcach umów, regulaminach czy oświadczeniach przedkładanych frankowiczom do podpisu przy zaciąganiu kredytu.

Przez kilka lat zajmowałem się zawodowo forexem13 oraz walutami. Pomoc osobom pokrzywdzonym przez brokerów foreksowych, czyli firmy opierające model biznesowy najczęściej na stratach swoich klientów, uzmysłowiła mi, jakie patologie zdarzają się na rynkach walutowych. W prasie można łatwo znaleźć informacje dotyczące śledztwa w sprawie firmy X-Trade Brokers Dom Maklerski, która jest podejrzewana o oszukanie klientów na kwoty od 8 milionów złotych do 23,5 miliona złotych. Już ponad 5 tysięcy klientów tego foreksowego brokera zostało przesłuchanych w tej sprawie, postępowanie z zawiadomienia Komisji Nadzoru Finansowego trwa od trzech i pół roku, ale końca wciąż nie widać14.

Co ciekawe, z uwagi na wymogi prawne ten broker oficjalnie informuje, że aż 79% rachunków jego inwestorów detalicznych przynosi straty. Jednak warto dodać, że drugą stroną kontraktu z klientem, bardzo podobnie jak w przypadku bankowego mechanizmu kredytów waloryzowanych do CHF, jest najczęściej broker foreksowy, tzw. Market Maker15. Zysk netto XTB tylko w pierwszym kwartale 2021 r. wyniósł 89,1 miliona złotych, z czego wynika, że większość klientów straciła swoje niemałe pieniądze właśnie na rzecz brokera foreksowego. W takim razie skąd biorą się klienci chętni do inwestowania, skoro bardzo prawdopodobne jest, że będzie się to wiązało ze stratą pieniędzy? Przyciągają ich chwytliwe kampanie reklamowe sugerujące błyskawiczne zyski, takie jak ta prowadzona od października 2020 r. pod hasłem „Inwestuj z XTB – bądź jak José Mourinho”. Tak, chodzi o tego trenera, uznawanego niegdyś za najlepszego w piłkarskim świecie: „The Special One”.

Dlaczego piszę o XTB, a nie o franku szwajcarskim? Postanowiłem od tego zacząć, bo poza faktem, że waluty (a właściwie: banknoty i monety nominowane w określonej walucie) w poszczególnych krajach są środkiem płatniczym, to dla instytucji finansowych, w tym dla banków, są narzędziem do bardzo intratnych manipulacji. Niedozwolone klauzule przeliczeniowe stosowane przez banki, o czym sporo przeczytasz w dalszej części tej książki, to ewidentny dowód na wykorzystywanie silniejszej pozycji instytucji finansowych wobec konsumenta – a wszystko to w jednym celu: pomnażania zysków.

Za globalnym rynkiem walutowym stoją ogromne banki inwestycyjne, takie jak JPMorgan Chase & Co. czy otoczony złą sławą Goldman Sachs Group, Inc. W wyniku działania siły podaży i popytu na rynku tworzy się kurs walutowy, który odzwierciedla stosunek ceny między dwiema walutami. Kursy walut wobec tego zmieniają się w długim horyzoncie czasu pod wpływem zdarzeń makroekonomicznych, ale w krótkiej perspektywie jak najbardziej możliwe jest, że zmiany wynikają z manipulacji dużych światowych graczy. W mniejszej skali, nie na poziomie światowym, a na poziomie pojedynczych krajowych instytucji finansowych, takich właśnie jak banki lub brokerzy foreksowi, kursy mogą być w łatwy sposób wypaczane dla czerpania nieuczciwych zysków. 

„Broker w przeszłości dopuszczał, by cena między złożeniem zlecenia przez klienta a momentem jego realizacji zmieniała się na korzyść XTB (a tym samym na niekorzyść klienta) w sposób nieograniczony. A zmiany w drugą stronę akceptował tylko wówczas, gdy nie przekraczały ustalonego przez spółkę parametru”16 – czytamy w artykule opublikowanym na łamach „Pulsu Biznesu”. – „Przy czym dla niektórych ten parametr wynosił 0, co oznacza, że inwestor na tych zmianach nie mógł zarobić”17.

Tak, kredyty frankowe to tak naprawdę kredyty złotówkowe oparte na mechanizmach denominacji lub indeksacji do CHF. Mechanizmy te zostały stworzone właśnie po to, by zagwarantować bankom dodatkowe, niedozwolone prawnie wynagrodzenie.

KNF we wrześniu 2018 r. nałożyła na XTB karę pieniężną w niespotykanej wcześniej wysokości: aż 9,9 milionów złotych18. Bank odwołał się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, ale ten nie podzielił zdania XTB i podtrzymał rekordową karę nałożoną przez KNF. W uzasadnieniu decyzji można przeczytać: „WSA całkowicie podzielił zdanie Komisji Nadzoru Finansowego, że XTB pogwałcił prawny nakaz uwzględniania najlepiej pojętego interesu klientów, bo w ogóle nie informował ich o stosowanych przez siebie parametrach”19.

Banki natomiast znalazły lepszy sposób na uzależnienie swoich klientów od przymusowej, ale przede wszystkim jedynie pozornej wymiany waluty. Każdy frankowicz został bowiem nieświadomie przywiązany na dziesiątki lat do mechanizmu waloryzacji swojego złotówkowego kredytu do kursu waluty. Co najgorsze – jednostronnie i arbitralnie kształtowanego przez bank, który stosował wirtualny spread.

Tak, kredyty frankowe to tak naprawdę kredyty złotówkowe oparte na mechanizmach denominacji lub indeksacji do CHF. Mechanizmy te zostały stworzone właśnie po to, by zagwarantować bankom dodatkowe, niedozwolone prawnie wynagrodzenie.

Dziś poza jakąkolwiek wątpliwością jest, że banki przez swoje manipulacje dopuściły się nieuczciwych praktyk rynkowych względem frankowiczów, w sposób rażący naruszając zasady współżycia społecznego. Takie stanowisko znajduje poparcie w wielu prawomocnych wyrokach. Zacytuję poniżej fragmenty uzasadnienia jednego z nich.

„Stwierdzić tym samym należy, że wynikający z umowy obowiązek kredytobiorcy ponoszenia kosztów spreadu walutowego stanowi nieuczciwą praktykę Banku, mającą zagwarantować mu dodatkowe, oprócz charakterystycznego dla umowy kredytu oprocentowania, wynagrodzenie. Jak trafnie określił to powód, w wyniku mechanizmu wirtualnej jedynie wymiany waluty zwiększa się zysk Banku i zwiększa się zobowiązanie kredytobiorcy”20.

Podobnie: „To, że powód dokonał wyboru kredytu indeksowanego do waluty CHF, nie oznacza bowiem, że wyraził zgodę na regulowanie w ramach tej umowy swoich praw i obowiązków w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami czy też że wyraził zgodę na rażące naruszenie jego interesów”21.

„Jak w szwajcarskim banku”

Skoro jasne już jest, że frank szwajcarski był wykorzystywany przez banki w celu generowania nieuprawnionego zysku, to mogę przejść do analizy danych i historii tej waluty. Frank szwajcarski to środek płatniczy Szwajcarii i Liechtensteinu. Jeden CHF (łac. Confœderatio Helvetica Franc) dzieli się na 100 centymów lub 100 rappenów (w zależności od przyjętego nazewnictwa – francuskiego lub niemieckiego). Franki słynną z tego, że są doskonale zabezpieczone przed fałszerzami (uchodzą za niemożliwe do podrobienia), uważane są również za najpiękniejszą walutę świata22. Zakładam jednak, że jeśli czytasz tę książkę, to nie ze względu na estetyczne walory szwajcarskiej waluty. Po przeczytaniu pierwszego rozdziału już wiesz, że kredyt frankowy nie jest polskim wynalazkiem. Pytanie, na które postaram się zwrócić uwagę w tym rozdziale, brzmi: dlaczego to właśnie ta waluta zdominowała kredyty hipoteczne? Co takiego ma w sobie frank szwajcarski, że robi taką furorę w bankowym świecie? Chcę przytoczyć kilka faktów, które, mam nadzieję, rzucą trochę światła na te kwestie.

Jak wspomniałem na początku, wszyscy frankowicze przed podpisaniem umowy słyszeli, że frank szwajcarski to jedna najstabilniejszych walut świata. Mówiono: „będziesz bezpieczny jak w szwajcarskim banku”. Szwajcaria słynęła niegdyś z lojalności wobec klientów bankowych, których majątki jeszcze do niedawna chroniła tajemnica bankowa. Zasady działania instytucji finansowych w tym kraju regulowały rygorystyczne zapisy ustawy bankowej z 1934 r. Może dlatego szwajcarska waluta miała być synonimem bezpieczeństwa.

Do początku lat 30. XX w. Szwajcaria radziła sobie znakomicie na rynkach międzynarodowych23. Przez lata prosperity zbudowała mocne fundamenty gospodarcze, do tego doszła stabilizacja i neutralność polityczna. Zaowocowało to nawet nadmiernym napływem kapitału do tego kraju. Jednak sytuacja na świecie w 1936 r. mocno zachwiała stabilnością Szwajcarii i frank utracił 30% wartości względem złota. Do tego dwuznaczna postawa moralna „neutralnego” państwa podczas drugiej wojny światowej spowodowała falę krytyki ze strony międzynarodowej opinii publicznej. Napięta sytuacja między Szwajcarią a USA zakończyła się w 1946 r. porozumieniem waszyngtońskim, na mocy którego Szwajcaria przekazała Stanom Zjednoczonym Ameryki Północnej 250 milionów CHF w zamian za wyrzeczenie się przez aliantów roszczeń z tytułu skupowania przez Szwajcarię złota niemieckiego podczas wojny24. Cóż, bywa, że etyka nie idzie w parze z rozwojem gospodarczym.

Katastrofy naturalne, konflikty zbrojne czy zamachy terrorystyczne, jak zamach na World Trade Center z 11 września 2001 r., mają znaczący wpływ na stabilność kursów walut, ale tego typu sytuacje trudno przewidzieć. Dlatego najważniejszym czynnikiem zachowania kursów są strategiczne decyzje przywódców dużych państw oraz decyzje banków centralnych. Naczelną zasadą ekonomii jest to, że państwo, które ma względem innego państwa niższą inflację i wyższy wzrost gospodarczy (przez dłuższy czas), umacnia swoją walutę wobec niego. Szczególnie ważne są trendy związane z takimi zmianami. Tu warto podkreślić, że Szwajcaria to kraj, który nigdy nie doświadczył rządów ekstremistów, galopującej inflacji czy wysokiego bezrobocia. Statystyczny obywatel Szwajcarii ma dziś majątek wart prawie pół miliona dolarów, czyli około półtora miliona złotych25. Źródeł tego bogactwa jest wiele – to nie tylko brak konieczności uzupełnienia strat wywołanych przez drugą wojnę światową, ale również fakt, że przez lata nie było w tym kraju prawa patentowego, szybko rozwinęły się zaś wolny handel i konkurencja podatkowa między kantonami26.

Cofnijmy się o 200 lat – wtedy Szwajcaria była relatywnie biednym państwem i zdecydowanie więcej ludzi stamtąd wyjeżdżało, niż chciało tam mieszkać. Jak podaje brytyjski ekonomista Angus Maddison w pracy z 2007 r. pt. Contours of the World Economy, 1–2030 AD, w 1820 r. w Szwajcarii mieszkały 2 miliony ludzi, a PKB na osobę szacowany był wówczas na 1090 dolarów (według wartości dolara z 1990 r.). Dla porównania warto wskazać, że w jednym z najbogatszych wówczas państw świata, Holandii, wynosił wówczas 1838 dolarów, a u wicelidera – Wielkiej Brytanii – 1706 dolarów27. Dziennikarz ekonomiczny Aleksander Piński dobrze to komentuje: „różnica w rozwoju gospodarczym między Szwajcarią a Holandią i Wielką Brytanią była wówczas mniej więcej taka, jaka dzisiaj jest między Polską a Niemcami”28