Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Instytut Edukacji Ekonomicznej im. Ludwiga von Misesa i Fijorr Publishing prezentują nowe, poprawione polskie wydanie najważniejszego dzieła Murraya Rothbarda – "Ekonomii wolnego rynku". Tym razem tę arcyważną książkę wydano w formie e-book'a. Przed wydaniem tekst przeszedł gruntowną redakcję dokonaną przez Marcina Zielińskiego z Instytutu Misesa. Dzięki temu polski czytelnik może cieszyć się myślą Rothbarda w doskonałej oprawie edytorskiej.
"Ekonomia wolnego rynku" jest całościowym traktatem ekonomicznym, w którym autor postawił sobie za zadanie systematyczne przedstawienie ogółu wiedzy ekonomicznej. Rothbard wychodzi od aksjomatu działania i jego podstawowych kategorii (cel, środki, przychody, koszt…) i z nich wyprowadza pierwsze prawa ekonomiczne (jak prawo malejącej użyteczności krańcowej). Następnie coraz bardziej komplikuje swój wywód dodając kolejne, proste założenia empiryczne: różnorodność zasobów i zdolności ludzkich, czas wolny jako dobro konsumpcyjne, niespecyficzność czynników produkcji. Tym samym stopniowo rozwija ekonomię Robinsona Crusoe, teorię wymiany, powstanie gospodarki pieniężnej, kształtowanie się cen dóbr konsumpcyjnych i czynników produkcji w rozwiniętej, pieniężnej gospodarce rynkowej. Książkę kończy błyskotliwa analiza zagadnienia konkurencji i monopolu, nowatorska koncepcja kształtowania się siły nabywczej pieniądza i systematyczna, autorska teoria siłowej ingerencji w rynek.
Wywód Rothbarda cechuje wyjątkowa klarowność i systematyczność. Autor pewnie prowadzi czytelnika, wskazując kolejne elementy w swoim rozumowaniu, wyraźnie wprowadzając nowe założenia i porzucając stare. Do tego Rothbard bezlitośnie krytykuje błędne koncepcje i doktryny, nawet jeśli ich zwolennikami są jego intelektualni przyjaciele – jak Ludwig von Mises czy William Hutt. Hinduska ekonomistka związana ze szkołą austriacką Sudha Shenoy tak wspominała po latach książkę Rothbarda:
„Ekonomia wolnego rynku to kolejna książka, która pojawiła się we właściwym momencie. Pamiętam, jak w 1963 roku kupiłam pierwsze dwutomowe wydanie w twardej oprawie w jednym z londyńskich antykwariatów. Kupiłam tę książkę, mimo że nie było mnie na nią stać. Siedziałam na wykładach i myślałam sobie: „to niemożliwe”, a potem biegłam do domu i czytałam Rothbarda, by upewnić się co do alternatywnego stanowiska, które miało więcej sensu. Ta książka była tak ważna właśnie z powodu idei, z jakimi miałam do czynienia w Londyńskiej Szkole Ekonomii. Obecnie studenci mogą zapoznać się z ekonomią austriacką na uczelniach. Ale wtedy wszyscy austriacy byli samoukami. I książka Rothbarda świetnie nadawała się do tego celu. Była dla nas wszystkich punktem wyjścia.”
Na wydanie książki Rothbarda entuzjastycznie zareagował też sam Ludwig von Mises, który pod jej wpływem, według relacji świadków, miał zmienić swoje poglądy na teorię monopolu. Mises pisał w swojej recenzji książki:
„Podstawową zaletą tej książki jest to, że zawiera ona wyczerpującą i metodyczną analizę wszystkich tych czynności, które powszechnie określa się mianem ekonomicznych, przy czym owe czynności są traktowane jako ludzkie działanie, czyli świadome dążenie do wybranych celów przy użyciu odpowiednich środków. […]
W każdym rozdziale swojego traktatu Rothbard, czerpiąc z najlepszych nauk swoich poprzedników i uzupełniając ich odkrycia o niezwykle istotne obserwacje, buduje poprawną teorię, a także z wielką uwagą obala wszystkie zarzuty, jakie kiedykolwiek podniesiono przeciw tym doktrynom. Naświetla też błędy i sprzeczności obecne w popularnych interpretacjach spraw gospodarczych. […]
Książka taka jak Ekonomia wolnego rynku daje każdej inteligentnej osobie możliwość zapoznania się z rzetelnymi informacjami na temat największych kontrowersji i sporów naszych czasów. Z pewnością nie jest to łatwa lektura, gdyż wymaga ona ogromnego skupienia uwagi. Jednak do mądrości nie można dojść na skróty.”
Wydanie "Ekonomii wolnego rynku" stanowiło fundament, na którym zaczęła się na dobre odradzać austriacka szkoła ekonomii w Stanach Zjednoczonych. To właśnie na tej książce ekonomii uczyli się tacy badacze jak Joseph Salerno, Peter Boettke czy Walter Block, którzy spopularyzowali myśl Misesa i Rothbarda wśród amerykańskich ekonomistów i stworzyli siłę takich austriackich ośrodków jak Mises Institute w Auburn czy austriackie studia w George Mason University w Wirginii. Podkreślając historyczną rolę tej książki dr Mateusz Machaj, fundator Instytutu Edukacji Ekonomicznej im. Ludwiga von Misesa, stwierdził wręcz, że jest to: „jeden z dwóch najważniejszych traktatów w historii szkoły austriackiej”.
Nowe polskie wydanie liczy sobie ponad 830 stron (jest to wersja bez książki Power and Market) w twardej oprawie. Przedmowę do książki napisał dr Mateusz Machaj. Ze spisem treści tego dzieła można zapoznać się pod tym linkiem.
O autorze:
Murray Newton Rothbard (1926-1995) był ekonomistą, historykiem oraz teoretykiem politycznym, który wniósł znaczący wkład w rozwój nauk ekonomicznych, filozofii polityki (w szczególności libertarianizmu), historii gospodarczej oraz teorii prawa. Przyczynił się do rozwoju i zwiększenia znaczenia austriackiej szkoły ekonomii – bazując na wcześniejszych pracach swojego nauczyciela Ludwiga von Misesa. W drugiej połowie XX wieku Rothbard zdobył pozycję głównego teoretyka nurtu, głównie dzięki wydaniu monumentalnej "Ekonomii wolnego rynku" — całościowego traktatu ekonomicznego, w którym twórczo rozwinął teorie Misesa (zwłaszcza w zakresie teorii produkcji, teorii monopolu, teorii interwencji państwa w gospodarkę). Oprócz tego dzieła Rothbard napisał jeszcze ponad 20 książek i trzy tysiące artykułów. W swoim życiu wydawał i redagował kilka czasopism: „The Review of Austrian Economics”, „Left and Right”, „The Libertarian Forum” i „The Rothbard-Rockwell Report”. Od 1982 roku Rothbard był silnie zaangażowany w rozwój Ludwig von Mises Institute w Auburn w stanie Alabama.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 1500
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Szybko się nauczyłem, że poznanie pojęcia nie jest tym samym co jego zrozumienie
Richard Feynman
Gdyby Richard Feynman, jeden z najbardziej znanych i szanowanych fizyków w historii, zdecydował się napisać podręcznik do ekonomii, to napisałby go tak, jak Murray Rothbard napisał Ekonomię wolnego rynku. Nie twierdzę przy tym, że przedstawione w nim stwierdzenia w pełni pokrywałyby się z treścią tej książki, ale już stylistyka i sposób przekazywania wiedzy byłyby niemal identyczne. Murray Rothbard pozostaje najlepszym w historii nauczycielem ekonomii: przekazuje wiedzę ekonomiczną w sposób klarowny, uporządkowany i przede wszystkim pozbawiony nadmiernie skomplikowanych pojęć. Nie potępiam tu, rzecz jasna, trudnej i fachowej terminologii, gdyż w procesie tworzenia nauki jest ona niezbędna. Warto jednak zdawać sobie sprawę z jej bardzo poważnych ograniczeń w edukacji.
Jak działa zegarek mechaniczny? Naciąg pozwala przenieść energię poprzez napęd oraz przekładnię chodu do regulatora – przy czym wychwyt nadaje temu odpowiednie tempo. To byłaby odpowiedź bardziej techniczna, która, niestety, nic nie wyjaśni całkowitemu laikowi. Feynmanowska odpowiedź brzmiałaby tak: gdy nakręcamy palcami zegarek, to w jego środku zwijamy mocno coś w rodzaju sprężyny. Potem ta sprężyna zaczyna się z powrotem odginać i siła odginania porusza wskazówkami wokoło tarczy – jednocześnie w środku jest element hamujący, który powoduje, że sprężyna nie odgina się w pełni od razu za jednym zamachem po nakręceniu zegarka, lecz rozwija powoli, zgodnie z biegiem czasu.
Trudne terminy są bardzo pomocne, ponieważ w momencie formułowania stają się symbolem konkretnej zakumulowanej wiedzy. Nie wyjaśniają jednak treści naszej wiedzy, ale kodują ją. Jeśli używamy terminu „energia”, to jego zastosowanie niczego nie uczy, ale z jego pomocą odwołujemy się do konkretnego i opanowanego przez nas wycinka dyscypliny.
Jakże doskonale stosuje się to do nauki ekonomii. Rothbard nigdzie nie zasłania się fachowym słownictwem. Wręcz go unika, używając jednocześnie często kursywy, by akcentować słowa wymagające szczególnej uwagi, choćby wydawały się na pierwszy rzut oka mało problematyczne. W swoich wielu opracowaniach nawet takie terminy jak „bank”, „ziemia”, czy „cena” traktuje jako nieoczywiste pojęcia, które wymagają wytłumaczenia. Z tego względu jego książki – a zwłaszcza Ekonomię wolnego rynku – można uznać za arcydzieła w komunikacji eksperta z czytelnikiem. Niezależnie od tego, czy zgodzimy się z tezami przedstawianymi przez autora, nie sposób podawać w wątpliwość jego talentu w przejrzystym formułowaniu myśli. Zdobywanie wiedzy ekonomicznej staje się dzięki temu przyjemne dla kogoś, kto wykazuje choćby minimalnie zainteresowanie.
Jak konsumenci podejmują decyzje? Neoklasyk odpowiedziałby, że mapy użyteczności równoważą się z liniami budżetowymi w sposób optymalizujący stosunki krańcowych stóp substytucji do cen relatywnych. Rothbard odpowie: „w każdej chwili konsument ma do czynienia z istniejącymi uprzednio cenami pieniężnymi różnych dóbr konsumpcyjnych na rynku. W oparciu o swoją skalę użyteczności szereguje różne jednostki dóbr i pieniędzy, a ich pozycje determinują, ile pieniędzy wyda on na każde z tych dóbr”. Wyjaśnia przy tym pojęcie „malejącej krańcowej użyteczności”, odwołując się do procesu podejmowania decyzji przez żywego człowieka, a nie do problematycznych narzędzi matematycznych.
Podobnym przykładem jest kwestia pojawienia się pieniądza w gospodarce. Można obrać metodę neoklasyczną z założeniami o nieśmiertelnych agentach wchodzących ze sobą w relacje, maksymalizujących użyteczności „z egzogenicznym parametrem x w przedziale <0,1> wyrażającym zróżnicowanie realnych towarów i potrzeb”. Tymczasem Rothbard (w duchu Carla Mengera) wychodzi od opisu trudności związanych z wymianą barterową i pokazuje, jak indywidualne decyzje ludzi o poszukiwaniu dóbr łatwiej zbywalnych prowadzą do spontanicznego i organicznego efektu wykształcenia się pieniądza.
Cofanie się w rozumowaniu ekonomicznym do możliwe największych podstaw jest tym, co pozwala zrozumieć istotę zachodzącego zjawiska. Czasami odbywa się to poprzez odarcie opisu z bogatej terminologii, co toruje drogę do skutecznego procesu edukacji. Najlepiej zrozumieć, jak działa silnik, jeśli rozbierzemy go na poszczególne części i je obejrzymy. To dużo prostsze od nauki skomplikowanych pojęć i językowych relacji między nimi. Relacje te trzeba przypisać do konkretnych przyczyn i skutków osadzonych w empirycznej rzeczywistości. Jednym z problemów edukacji jest postrzeganie jej jako przenoszenia informacji zapisanej symbolami w książkach i na tablicy do czyjejś głowy: na powtarzaniu symboli bez zrozumienia tego, co one oznaczają . Niestety wtedy uczniowie potrafią tylko bez zrozumienia powtarzać symbole. Tymczasem nauka nigdy nie polega na wciśnięciu komendy download, nawet w sensie metaforycznym.
Jak mawia wybitny inwestor Peter Thiel, najtrudniejsze pytania, które można zadać, to pytania o przyczynę. Sprawiają one problem, bo wszystko, co zachodzi w naszej rzeczywistości, jest splotem wielu czynników, z których trudno wyodrębnić te kluczowe. Pytania te są również trudne, gdyż drążone dostatecznie mocno otwierają drogę do procesu edukacji i Sokratejskiej refleksji o ogromie niewiedzy. W koncepcjach zarządzania pojawiło się podejście „pięciu dlaczego” (five whys). Chodzi o powtarzanie pytania „dlaczego”, aby nie zatrzymać się na żonglowaniu pojęciami, a dowiedzieć się czegoś o przyczynach i dzięki temu rozszerzyć perspektywy poznawcze. Przykładowo, jeśli firmy bankrutują, zapytamy: dlaczego firmy upadają? Ponieważ ponoszą straty. Jedno „dlaczego?” nie wystarczy, potrzebne są kolejne. Dlaczego firmy ponoszą straty? Ponieważ wbrew oczekiwaniom przychody nie dorównują ponoszonym kosztom. Dlaczego szacowane przychody okazują się za niskie? Ponieważ spodziewano się, że będą porównywalne do poprzednich okresów. Dlaczego nie były porównywalne do poprzednich okresów? Ponieważ przeszłe decyzje konsumentów nie programują powtarzalnych decyzji w dalszej przyszłości. Dzięki metodzie dedukcji i upartemu pytaniu „dlaczego?” jesteśmy w stanie dochodzić do szerszych i uniwersalnych konkluzji o otaczającym nas świecie.
Tego typu ćwiczenia pozwalają na uważne zastosowanie technik Feynmana na wszelkich polach, również w ekonomii. Przedzieramy się przez gąszcz wielorakich terminów, aby wyłapać powtarzalne i zrozumiałe zależności między realnymi sprawami. Albo po to, aby wyłowić błędy i nieścisłości w przedstawionych zależnościach czy też ograniczających i niekoniecznie w pełni prawdziwych założeniach. Rothbard czyni to z imponującym wręcz rozmachem i pod tym względem przebija swoich wybitnych nauczycieli.
Jednocześnie Ekonomia wolnego rynku nie jest tylko podstawowym i średnio-zaawansowanym podręcznikiem do ekonomii. Rothbard zawarł w nim swoje oryginalne osiągnięcia naukowe między innymi z zakresu teorii firmy, konkurencji, teorii produkcji, teorii użyteczności, modelu keynesistowskiego czy też teorii interwencji państwa. Ot, dodatkowa pula argumentów za tym, aby obok tej książki nie przechodzić obojętnie oraz nie traktować jej jako powtórki np. Ludzkiego działania Ludwiga von Misesa. W tej ostatniej teoria produkcji jest przedstawiona ledwie na kilku stronach, u Rothbarda zostaje wyłożona w pięciu rozdziałach.
Ekonomia wolnego rynku jest jednym z ostatnich prawdziwych traktatów ekonomicznych. Jest książką, dzięki której inteligentny laik może poznać najważniejsze tematy poruszane w teorii ekonomii. Można ją polecić zarówno studentom, rozpoczynającym przygodę z ekonomią, jak i ludziom zaznajomionym z większą częścią ogólnej teorii ekonomii. Jak większość nauczycieli wie, nic tak nie rozwija i nie inspiruje do dalszych badań jak możliwie proste wyjaśnienie zagadnienia słuchaczowi.
Mateusz Machaj
Wrocław, lipiec 2017 r.
Charakterystycznym i kluczowym aspektem badań nad człowiekiem jest pojęcie działania. Ludzkie działanie można zdefiniować po prostu jako zachowanie zamierzone. Różni się ono zasadniczo od wszelkich ruchów i zachowań, które z perspektywy człowieka nie są zamierzone: ruchów materii nieorganicznej czy odruchowych zachowań ludzkich, które są mimowolnymi reakcjami na pewne bodźce. Ludzkie działanie może zostać zinterpretowane przez innych ludzi, gdyż kieruje nim pewien cel, który przyświeca działającemu2. Celem działania człowieka jest skutek działania. Chęć osiągnięcia skutku jest motywem podjęcia działania.
Wszyscy ludzie działają z racji swojego istnienia oraz dlatego, że taka jest ich natura jako istot ludzkich3. Nie można wyobrazić sobie istot ludzkich, które nie działałyby w sposób zamierzony, nie miałyby celów i nie pragnęłyby tych celów osiągnąć. Obiektów, które nie działają, nie zachowują się w sposób zamierzony, nie można zaklasyfikować jako ludzi.
Ta fundamentalna prawda – aksjomat ludzkiego działania – stanowi podstawę naszych badań. Cała dziedzina prakseologii i ekonomia jako jej najlepiej rozwinięta gałąź opierają się na logicznie koniecznych implikacjach pojęcia działania4. Fakt, że ludzie działają z racji tego, iż są istotami ludzkimi, jest bezsprzeczny i niepodważalny. Przyjęcie przeciwnego założenia byłoby absurdem. Brak umotywowanego zachowania właściwy jest tylko roślinom i materii nieorganicznej5.
Pierwszą prawdą, z której musimy zdać sobie sprawę w kwestii ludzkiego działania, jest to, że działania mogą być podejmowane tylko przez indywidualnych „aktorów”. Tylko jednostki ludzkie mogą mieć cele, które chcą osiągać. Nie istnieją takie cele czy działania „grup”, „kolektywów” albo „państw”, które nie przyjmują formy działań pojedynczych osób. „Społeczeństwa” albo „grupy” nie istnieją niezależnie od działań swoich pojedynczych członków. Dlatego stwierdzenie o działaniach podejmowanych przez „rządy” jest jedynie metaforą. W rzeczywistości pewne osoby pozostają w określonych relacjach z innymi osobami i działają w sposób, który wszyscy postrzegają jako „działania rządu”6. Nie można na podstawie tej metafory wysnuwać wniosku, że taka instytucja zbiorowa jest realnym bytem istniejącym w oderwaniu od działań różnych osób. Dana osoba może również na podstawie zawartego wcześniej kontraktu działać w charakterze pełnomocnika albo przedstawiciela innej osoby albo w imieniu swojej rodziny. Niemniej tylko pojedyncze osoby mogą mieć pragnienia i działać. Istnienie instytucji takiej jak rząd nabiera znaczenia tylko dlatego, że wpływa ona na działania osób, które są albo nie są postrzegane jako jej członkowie7.
Aby rozpocząć działanie, nie wystarczy, że człowiek będzie miał nieosiągnięte cele, które chciałby zrealizować. Musi również oczekiwać, że pewne formy zachowań pozwolą mu owe cele osiągnąć. Człowiek może pragnąć światła słonecznego, ale jeśli zda sobie sprawę, że nie może nic zrobić, by swoje pragnienie spełnić, to nie podejmie działania. Musi dysponować pewnymi koncepcjami na temat tego, w jaki sposób doprowadzić do zaistnienia pożądanych skutków. Działaniem jest zatem takie zachowanie jednostki ludzkiej, które w jej przekonaniu doprowadzi do osiągnięcia celu. Warunkiem działania jest wyobrażenie pożądanego celu i dysponowanie „technologicznymi koncepcjami” (planami) na temat tego, jak ów cel osiągnąć.
Ludzie znajdują się w pewnym środowisku albo sytuacji. To właśnie tę sytuację człowiek decyduje się w jakiś sposób zmienić, by osiągnąć swój cel. Człowiek może operować licznymi składnikami, które znajduje w swoim środowisku, zmieniając ich układ w taki sposób, by osiągnąć cel. W kontekście danego działania środowisko zewnętrzne można podzielić na dwie części: składniki, które w przekonaniu człowieka znajdują się poza jego kontrolą i których nie może on zmienić, oraz takie, które może zmienić (a przynajmniej tak uważa), by osiągnąć cel. Te pierwsze można nazwać ogólnymi warunkami działania, te drugie to środki, których można użyć. A zatem pojedynczy działający człowiek ma do czynienia ze środowiskiem, które chciałby zmienić. Aby podjąć działanie, musi dysponować technologicznymi koncepcjami na temat wykorzystania składników środowiska jako środków, sposobów osiągnięcia celu. Każde działanie musi zatem wiązać się z wykorzystaniem przez pojedynczych działających ludzi środków, z pomocą których próbują oni osiągnąć pożądane cele. Jeśli chodzi o środowisko zewnętrzne, to ogólne warunki nie mogą być obiektem ludzkiego działania; w działaniu można posługiwać się jedynie środkami8.
Życie człowieka odbywa się wczasie. Rozum ludzki nie jest nawet w stanie wyobrazić sobie istnienia ani działania, które nie odbywałyby się w czasie. Cel, który skłania w danej chwili istotę ludzką do podjęcia działania, może zostać osiągnięty dopiero w pewnym momencie wprzyszłości. Gdyby pożądany stan można było osiągnąć natychmiast (w teraźniejszości), to wszystkie ludzkie cele zostałyby osiągnięte i nie byłoby powodu do działania. Widzieliśmy jednak, że działanie jest nieodzownym aspektem natury człowieka. Dlatego działający człowiek dobiera zgodnie ze swoimi koncepcjami istniejące w jego otoczeniu środki zgodnie ze swoimi koncepcjami na temat oczekiwanego celu, który może w pełni osiągnąć dopiero w pewnym momencie w przyszłości. W przypadku każdego działania możemy wyróżnić trzy okresy: okres przed podjęciem działania, czas poświęcony na działanie oraz okres po ukończeniu działania. Celem każdego działania jest stworzenie takich warunków w pewnym momencie w przyszłości, które dla działającego człowieka byłyby korzystniejsze od tych, które nastąpiłyby, gdyby nie podjął on działania.
Czas człowieka jest rzadki. Człowiek nie jest nieśmiertelny, jego życie na ziemi jest ograniczone. Każdy dzień jego życia ma tylko 24 godziny, kiedy człowiek może dążyć do swoich celów. Wszystkie działania muszą odbywać się w czasie. Dlatego czas jest środkiem, z którego człowiek musi korzystać, by osiągać swoje cele – środkiem wszechobecnym i towarzyszącym każdemu ludzkiemu działaniu.
Działanie odbywa się, kiedy człowiek wybiera, którecele chce osiągnąć, korzystając ze środków. Czas jest dla człowieka rzadki, gdyż bez względu na to, jakie cele człowiek wybierze, inne muszą pozostać nieosiągnięte. Kiedy jesteśmy zmuszeni korzystać ze środków w taki sposób, że pewne cele pozostają nieosiągnięte, pojawia się konieczność wyboru pomiędzy celami. Dla przykładu Jones ogląda w telewizji mecz baseballowy. W pewnym momencie staje przed wyborem, jak spędzić kolejną godzinę. Ma do wyboru: a) dalsze oglądanie meczu, b) grę w brydża albo c) przejażdżkę samochodem. Chciałby wykonać wszystkie te trzy czynności, ale jego środki (czas) są niewystarczające. W konsekwencji musi wybierać: może osiągnąć jeden cel, ale nie wszystkie. Załóżmy, że wybierze możliwość A. Jest to oczywiste świadectwo, że satysfakcję z osiągnięcia celu Aprzedkłada on nad satysfakcję z osiągnięcia celów B albo C.
Na podstawie powyższego przykładu działania można wydedukować liczne implikacje. Po pierwsze, wszelkie środki są rzadkie, tj. ograniczone w stosunku do celów, których osiągnięciu mogą służyć. Gdyby środki występowały w nieograniczonej obfitości, nie byłyby obiektem zainteresowania działającej osoby. Przykładowo powietrze na ogół dostępne jest w nieograniczonych ilościach. Dlatego nie jest środkiem i przy realizowaniu celów nie jest wykorzystywane jako środek. W przeciwieństwie do czasu nie trzeba go alokować do zaspokojenia istotniejszych celów, gdyż występuje w dostatecznej obfitości w stosunku do wymogów człowieka. Dlatego powietrze, mimo że niezbędne do życia, nie jest środkiem, ale ogólnym warunkiem ludzkiego działania i ludzkiego dobrobytu.
Po drugie, działający człowiek musi alokować owe rzadkie środki do pewnych celów, rezygnując przy tym z osiągnięcia innych. Ten akt wyboru można nazwać gospodarowaniem środkami, by służyły osiągnięciu najbardziej pożądanych celów. Działający człowiek, by osiągnąć najbardziej pożądane cele, musi gospodarować przykładowo czasem. Szereguje alternatywne cele według tego, jaką mają dla niego wartość. Szeregowanie celów można określić jako przypisywanie im rang wartości albo jako proces wartościowania. Załóżmy, że Jones uszeregował alternatywne cele, jeśli chodzi o możliwość wykorzystania godziny, w następujący sposób:
(Pierwsze miejsce)
1. Dalsze oglądanie meczu baseballowego.
(Drugie miejsce)
2. Przejażdżka.
(Trzecie miejsce)
3. Gra w brydża.
Jest to jego skala wartości albo skala preferencji. Podaż dostępnych środków (czasu) wystarczyła na osiągnięcie tylko jednego z tych celów, a fakt, że Jones wybrał mecz baseballowy, pokazuje, że ten cel stawia on najwyżej (na pierwszym miejscu). Załóżmy teraz, że Jones alokuje dwie godziny swojego czasu i na każde zajęcie może poświęcić godzinę. Jeśli przeznaczy jedną godzinę na oglądanie meczu, a drugą godzinę na przejażdżkę, wskazuje to, że jego ranking preferencji jest taki jak przedstawiony powyżej. Cel znajdujący się w rankingu najniżej – gra w brydża – pozostanie niezrealizowany. A zatem im więcej dostępnych jest środków, tym więcej celów można osiągnąć i tym niższa na skali preferencji jest pozycja celów, które muszą pozostać niezrealizowane.
Kolejnym wnioskiem, jaki możemy wyciągnąć, jest to, że jednostka ludzka, by działać, nie musi wcale być „aktywna”, ale może być „pasywna” (w potocznym rozumieniu tych pojęć). Jednostka ludzka, by działać, nie musi wcale zaprzestać dotychczasowej czynności i przystąpić do wykonywania innej. Działa również wtedy, gdy wybiera, jak w powyższym przypadku, że będzie dalej wykonywała dotychczasową czynność, chociaż miała możliwość zmiany. Dalsze oglądanie meczu jest tak samo działaniem jak udanie się na przejażdżkę.
Ponadto jednostka ludzka, by działać, nie musi wcale poświęcić dużo czasu na rozważania na temat swojej decyzji o działaniu. Decyzję o działaniu może podjąć w pośpiechu albo po długich rozważaniach na temat dokonywanego przez siebie wyboru. Decyzję może podjąć na spokojnie albo pod wpływem emocji. Żadna z tych okoliczności nie ma wpływu na to, czy działanie zostało podjęte9.
Inną fundamentalną implikacją, jaką można wysnuć na podstawie istnienia ludzkiego działania, jest niepewność przyszłości. W przeciwnym razie niemożliwe byłoby jakiekolwiek działanie. Gdyby człowiek w pełni znał przyszłe wydarzenia, nie przystąpiłby do działania, gdyż żadne działanie nie mogłoby zmienić jego sytuacji. Fakt działania wskazuje zatem, że z perspektywy działających ludzi przyszłość jest niepewna. Niepewność przyszłości bierze się z dwóch podstawowych źródeł: nieprzewidywalności ludzkich wyborów i niedostatecznej wiedzy na temat zjawisk naturalnych. Człowiek nie ma na tyle dużej wiedzy na temat zjawisk naturalnych, by przewidzieć dokładnie ich przyszły przebieg, ani nie może znać przyszłych ludzkich wyborów. Ludzkie wybory podlegają ciągłym zmianom w rezultacie zmieniających się wartościowań i koncepcji na temat najwłaściwszych środków do osiągnięcia celów. Nie oznacza to oczywiście, że ludzie nie starają się szacować, jaki będzie przyszły bieg wydarzeń. Każdy działający człowiek, gdy angażuje środki, liczy na to, że dzięki temu osiągnie pożądany cel. Jednak jego wiedza na temat przyszłości nigdy nie jest pełna. We wszystkich swoich działaniach z konieczności spekuluje w oparciu o osąd na temat przyszłego biegu wydarzeń. Ponieważ niepewność jest wszechobecna, to w ludzkim działaniu pojawia się możliwość popełnienia błędu. Po ukończeniu działania człowiek może stwierdzić, że zaangażowane środki były nieodpowiednie do osiągnięcia celu.
Podsumujmy, czego do tej pory dowiedzieliśmy się na temat ludzkiego działania. Charakterystyczną cechą istot ludzkich jest to, że działają. Działanie to zachowanie zamierzone, nakierowane na osiągnięcie w przyszłości pewnych celów oznaczających zaspokojenie potrzeb, które w przeciwnym razie pozostałyby niezaspokojone. Z działaniem wiąże się oczekiwanie, że w rezultacie doprowadzi ono do stanu mniej niezadowalającego. Pojedynczy działający człowiek, dokonując wyboru, jakich składników swojego środowiska użyć jako środków, by osiągnąć oczekiwany cel, gospodaruje nimi, czyli kieruje je do celów mających dla niego największą wartość (i rezygnuje z tych, które mają dla niego najmniejszą wartość), w sposób, który jego rozum podpowiada mu jako najodpowiedniejszy do ich osiągnięcia. Jego metoda – wybrane przezeń środki – może okazać się niewłaściwa.
Środki służące zaspokojeniu potrzeb człowieka zwane są dobrami. Dobrami są wszystkie obiekty wykorzystywane w działaniach gospodarujących10. Każde dobro można zaklasyfikować do jednej z dwóch kategorii: a) dóbr wykorzystywanych do natychmiastowego i bezpośredniego zaspokojenia potrzeb działającego człowieka albo b) dóbr, które będzie można przekształcić w dobra wykorzystywane bezpośrednio dopiero w pewnym momencie w przyszłości – tj. środków wykorzystywanych pośrednio. Te pierwsze zwane są dobrami konsumpcyjnymi albo dobrami pierwszego rzędu. Te drugie nazywane są dobrami produkcyjnymi, czynnikami produkcji albo dobrami wyższego rzędu.
Prześledźmy relacje między tymi dobrami, rozpatrując typowy ludzki cel: zjedzenie kanapki zszynką. Człowiek, który ma ochotę na kanapkę z szynką, decyduje, że potrzebę tę należy zaspokoić, i przystępuje do działania w oparciu o osąd na temat metody, którą może się posłużyć, by zrobić sobie ową kanapkę. Dobrem konsumpcyjnym jest kanapka z szynką w miejscu, w którym zostanie spożyta. Oczywiście to dobro konsumpcyjne jest, tak jak wszystkie środki bezpośrednie, rzadkie. W przeciwnym razie byłoby ono, podobnie jak powietrze, zawsze dostępne, a zatem nie byłoby obiektem działania. Skoro zatem dobro konsumpcyjne jest rzadkie i niekoniecznie dostępne, to w jaki sposób może stać się dostępne? Odpowiedź jest taka, że człowiek, by wyprodukować kanapkę z szynką w pożądanym miejscu (stworzyć dobro konsumpcyjne), musi przekształcić różne składniki swojego środowiska. Innymi słowy, by zdobyć środki bezpośrednie, musi posłużyć się środkami pośrednimi jako współpracującymi czynnikami produkcji. Ten proces z konieczności towarzyszący wszelkiemu działaniu nazywany jest produkcją. Produkcja polega na wykorzystaniu przez człowieka dostępnych składników środowiska jako środków pośrednich – współpracujących czynników – by zdobyć w końcu dobro konsumpcyjne, które można wykorzystać bezpośrednio do zrealizowania celu.
Przyjrzyjmy się kilku spośród wielu współpracujących czynników zaangażowanych w nowoczesnej rozwiniętej gospodarce w produkcję jednej kanapki z szynką jako dobra konsumpcyjnego do użycia przez jednego konsumenta. Aby powstała kanapka z szynką dla Jonesa siedzącego w swoim fotelu, jego żona musi poświęcić energię na rozpakowanie chleba, pokrojenie szynki, umieszczenie plasterka pomiędzy kromkami i zaniesienie takiej kanapki mężowi. Wszystkie czynności żony Jonesa można nazwać pracą. Do współpracujących czynników, które są bezpośrednio potrzebne, by powstało dobro konsumpcyjne, należą zatem: praca żony, chleb w kuchni, szynka w kuchni i nóż do pokrojenia szynki. Potrzebna jest również ziemia, na której żona Jonesa żyje i wykonuje wspomniane czynności. Proces ten wymaga również czasu – czas to kolejny niezbędny ze współpracujących czynników. Powyższe czynniki można nazwać dobrami produkcyjnymi pierwszego rzędu, gdyż w naszym przypadku współpracują przy produkcji dobra konsumpcyjnego. Niemniej wiele dóbr produkcyjnych pierwszego rzędu nie jest dostępnych w naturze, a zatem muszą zostać one wytworzone za pomocą innych dóbr produkcyjnych. Chleb w kuchni jest wytwarzany dzięki współpracy następujących czynników: chleba wsklepie oraz pracy żony, która ów chleb przynosi (a ponadto ziemi jako przestrzeni działania i czasu – te dwa czynniki są obecne w każdym akcie produkcji). Czynniki te są dobrami produkcyjnymi drugiego rzędu, gdyż współpracują przy produkowaniu dóbr pierwszego rzędu. Czynniki wyższych rzędów to czynniki współpracujące w produkcji czynników niższego rzędu.
A zatem proces (albo strukturę) produkcji można analizować, dzieląc go (ją) na etapy. Na wcześniejszych albo „wyższych” etapach wytwarzane są dobra produkcyjne, które później współpracują w wytwarzaniu innych dóbr produkcyjnych, które ostatecznie współpracują przy produkcji pożądanego dobra konsumpcyjnego. W rozwiniętej gospodarce struktura produkcji danego dobra konsumpcyjnego może być bardzo złożona i obejmować wiele etapów.
Mimo to można wyciągnąć istotne ogólne wnioski, które stosują się do każdego procesu produkcji. Po pierwsze, każdy etap produkcji wymaga czasu. Po drugie, czynniki produkcji można podzielić na dwie klasy: na te, które same zostały wytworzone, i na te, które są dostępne wnaturze – wśrodowisku człowieka. Tych drugich nie trzeba wcześniej wytworzyć, by móc je wykorzystać jako środki pośrednie. Te pierwsze, zanim będą mogły posłużyć w późniejszych („niższych”) etapach produkcji, trzeba najpierw za pomocą innych czynników wytworzyć. Te pierwsze to wytworzone czynniki produkcji; te drugie to pierwotne czynniki produkcji. Czynniki pierwotne można podzielić z kolei na dwie klasy: poświęcenie ludzkiej energii i wykorzystanie składników natury niepochodzących od człowieka. Pierwsza z tych klas to inaczej praca; druga to natura albo ziemia11. Czynniki produkcji można podzielić zatem na następujące klasy: pracę, ziemię i czynniki wytworzone, które określa się mianem dóbr kapitałowych.
Praca i ziemia w tej czy innej formie pojawiają się na każdym etapie produkcji. Praca pozwala na przekształcenie ziaren w pszenicę, pszenicy w mąkę, świń w szynkę, mąki w chleb itd. Nie tylko praca, ale również natura jest obecna na każdym etapie produkcji. Ziemia dostarcza przestrzeni koniecznej na każdym etapie procesu produkcji. Każdy etap, jak już wspomniano powyżej, wymaga również czasu. Gdybyśmy postanowili prześledzić każdy etap produkcji wystarczająco daleko wstecz, do jego pierwotnych źródeł, to doszlibyśmy do punktu, w którym istniała tylko praca i natura, a nie było dóbr kapitałowych. Taka jest prawdziwa i logiczna implikacja, gdyż wszystkie dobra kapitałowe musiały zostać wytworzone na wcześniejszych etapach z wykorzystaniem pracy. Gdybyśmy prześledzili każdy proces produkcji, cofając się w czasie, to doszlibyśmy do punktu – najwcześniejszego etapu – w którym człowiek połączył swoje siły z naturą, nie używając wytworzonych czynników produkcji. Na szczęście działający ludzie nie muszą tego czynić, gdyż w swoich działaniach wykorzystują materiały dostępne w teraźniejszości, by osiągnąć pożądane cele w przyszłości, i nie muszą przejmować się rozwojem wypadków w przeszłości.
Istnieje jeszcze jeden szczególny typ czynników produkcji, który jest niezbędny na każdym etapie każdego procesu produkcji. Jest to „technologiczna koncepcja” na temat tego, jak dokonać przejścia z jednego etapu na kolejny i ostatecznie doprowadzić do powstania pożądanego dobra konsumpcyjnego. Jest to zgodne z naszą wcześniejszą analizą, w świetle której w każdym swoim działaniu człowiek musi mieć pewien plan albo koncepcję posłużenia się rzeczami jako środkami służącymi osiągnięciu pożądanych celów. Bez planów lub koncepcji nie mogłoby być działania. Plany te można nazwać przepisami. Są to koncepcje, którymi działający człowiek posługuje się, by osiągnąć swój cel. Na każdym etapie każdego procesu produkcji musi istnieć przepis, by działający człowiek mógł przejść na etap kolejny. Działający człowiek musi znać przepis, jak przekształcić żelazo w stal, pszenicę w mąkę, chleb i szynkę w kanapki itd.
Charakterystyczną cechą przepisu jest to, że wystarczy go raz poznać i na ogół nie trzeba się go uczyć ponownie. Można go zapisać lub zapamiętać. Kiedy zostanie już zapamiętany, nie trzeba go tworzyć po raz kolejny. Z perspektywy działającego człowieka taki przepis jest nieograniczonym czynnikiem produkcji, który nigdy się nie zużywa, a zatem nie trzeba nim w działaniu gospodarować. Przepis staje się ogólnym warunkiem ludzkiego dobrobytu, takim samym jak powietrze12.
Powinno być jasne, że cel procesu produkcji – dobro konsumpcyjne – ma wartość ze względu na to, iż stanowi bezpośredni środek realizowania celów człowieka. Dobro konsumpcyjne jest konsumowane i to właśnie akt konsumpcji sprawia, że ludzkie potrzeby zostają zaspokojone. Dobro konsumpcyjne może być materialne (jak chleb) albo niematerialne (jak przyjaźń). Istotne jest nie to, czy jest materialne, czy nie, ale to, czy ma dla człowieka wartość jako środek do zaspokojenia jego potrzeb. Tę funkcję dobra konsumpcyjnego określa się mianem usługi zaspokajającej ludzkie potrzeby. Materialne dobro, jakim jest chleb, ma wartość nie ze względu na to, że jest chlebem, ale dlatego że usługa chleba pozwala na zaspokojenie potrzeb. Również rzeczy niematerialne, jak muzyka czy opieka medyczna, mają wartość ze względu na takie usługi. Zaspokojenie potrzeb wymaga „skonsumowania” usług. „Ekonomiczny” nie jest tożsamy z „materialnym”.
Jasne powinno być również to, że czynniki produkcji – różne dobra produkcyjne wyższego rzędu – mają wartość wyłącznie ze względu na ich przewidywaną przydatność wprodukcji przyszłych dóbr konsumpcyjnych albo dóbr produkcyjnych niższego rzędu, które pomogą wwytworzeniu dóbr konsumpcyjnych. Wartość czynników produkcji wynika z dokonanej przez działających ludzi oceny wytworzonych za ich pomocą produktów (na niższych etapach), które wszystkie biorą swoją wartość z ostatecznego rezultatu – dobra konsumpcyjnego13.
Ponadto powszechny fakt rzadkości dóbr konsumpcyjnych musi znajdować odzwierciedlenie w sferze czynników produkcji. Z rzadkości dóbr konsumpcyjnych wynika rzadkość czynników. Gdyby czynniki występowały w nieograniczonych ilościach, podobnie byłoby z dobrami konsumpcyjnymi. Tak jednak być nie może. Nie wyklucza to możliwości, że niektóre czynniki, takie jak przepisy, nie podlegają ograniczeniom ilościowym i w związku z tym należą do ogólnych warunków dobrobytu, a nie rzadkich środków pośrednich. Jednak podaż innych czynników na każdym etapie produkcji musi być ograniczona, co jest przyczyną rzadkości produktu finalnego. Ciągłe poszukiwanie przez człowieka sposobów zaspokojenia potrzeb – tj. zwiększenia produkcji dóbr konsumpcyjnych – przyjmuje dwie formy: zwiększania dostępnej podaży czynników produkcji i udoskonalania przepisów.
Chociaż wydaje się oczywiste, że na każdym etapie produkcji współpracuje kilka czynników, to istotne jest zrozumienie, że do wytworzenia dobra konsumpcyjnego potrzeba zawsze więcej niż jednego rzadkiego czynnika produkcji. Wynika to z samego istnienia ludzkiego działania. Nie można wyobrazić sobie sytuacji, w której dobro konsumpcyjne jest wytwarzane albo chociaż przesuwane z poprzedniego etapu za pomocą tylko jednego czynnika produkcji. Gdyby wytworzenie „kanapki obok fotela” nie wymagało wykorzystania współpracujących czynników na poprzednim etapie (pracy polegającej na przygotowaniu kanapki, przeniesienia jej, chleba, szynki, czasu itd.), oznaczałoby to, że od zawsze była dobrem konsumpcyjnym – „kanapką obok fotela”. Upraszczając powyższy przykład, przyjmijmy, że kanapka została już przygotowana i leży w kuchni. Na tym etapie produkcja dobra konsumpcyjnego wymaga następujących czynników: 1) kanapki; 2) zaniesienia jej do czekającego w fotelu Jonesa; 3) czasu; 4) ziemi. Gdybyśmy założyli, że potrzebny jest tylko jeden czynnik – kanapka – to musielibyśmy również założyć, że kanapka została natychmiastowo, w sposób magiczny i bez żadnego wysiłku przeniesiona z kuchni do fotela. W takim przypadku dobra konsumpcyjnego nie trzeba by w ogóle produkować, co oznaczałoby, że spełnione musiałoby być niemożliwe do spełnienia założenie, że żyjemy w raju. Tym samym na każdym etapie procesu wytwórczego w wytworzeniu dobra musiał uczestniczyć więcej niż jeden rzadki czynnik (wyższego rzędu). W przeciwnym razie dany etap produkcji nie mógłby w ogóle istnieć.
Czas jest wszechobecny w ludzkim działaniu jako środek, którym trzeba gospodarować. Relacja każdego działania i czasu przedstawia się w sposób następujący:
Rysunek 1
...A to okres przed rozpoczęciem działania; Ato moment, w którym działanie się rozpoczyna; AB to okres, w którym działanie się odbywa; B to moment, w którym działanie się kończy; B... to okres po zakończeniu działania.
AB definiuje się jako okres produkcji – okres od początku działania do momentu, w którym dostępne staje się dobro konsumpcyjne. Okres ten można podzielić na różne etapy, z których każdy wymaga pewnej ilości czasu. Czas poświęcony w trakcie okresu produkcji można podzielić na czas, w którym wydatkowana jest energia (czas pracy), oraz na czas dojrzewania produktu, tj. czas konieczny, by produkt powstał, ale w którym nie zachodzi konieczność wykonywania pracy. Oczywistym przykładem jest rolnictwo. Między uprawą gleby a zbiorami może upłynąć sześć miesięcy. Całkowity czas, w którym wykonywana jest praca, może wynieść trzy tygodnie, a pozostałe ponad pięć miesięcy to czas, w którym plony dojrzewają. Innym przykładem długiego okresu dojrzewania produktu jest leżakowanie wina służące poprawieniu jego jakości.
Każde dobro konsumpcyjne ma swój okres produkcji. Różnice w ilości czasu przeznaczanego na produkcję różnych dóbr mogą być i są ogromne.
Przy rozważaniu zagadnienia działania i okresu produkcji należy pamiętać, że działający człowiek nie śledzi przeszłych okresów produkcji aż do ich pierwotnych źródeł. W poprzednim podrozdziale zbadaliśmy pierwotne źródła dóbr konsumpcyjnych i produkcyjnych, pokazując, że wszystkie dobra kapitałowe zostały pierwotnie wytworzone za pomocą wyłącznie pracy i natury. Niemniej działającego człowieka interesują nie przeszłe procesy, ale obecnie dostępne środki, które może wykorzystać, by osiągnąć przyszłe cele. W każdym momencie, w którym rozpoczyna działanie (punkt A), człowiek ma do dyspozycji: pracę, składniki dane przez naturę i wcześniej wytworzone dobra kapitałowe. Rozpoczyna swoje działanie w punkcie A, spodziewając się osiągnięcia celu w punkcie B. Okresem produkcji jest dla niegoAB, gdyż nie interesuje go czas przeznaczony w przeszłości na wyprodukowanie dóbr kapitałowych ani metoda, dzięki której je wytworzono14. Dlatego rolnik, który w nadchodzącym okresie siewu zamierza przeznaczyć swoje pole pod uprawę zboża, nie troszczy się o to, w jakim stopniu jego pole jest pierwotnym czynnikiem danym przez naturę, a w jakim rezultatem ulepszeń wprowadzonych przez tych, którzy to pole w przeszłości odchwaszczali i uprawiali. Nie interesuje go, ile czasu w przeszłości na to przeznaczyli. Zajmują go tylko dobra kapitałowe (i inne) w teraźniejszości i przyszłości. Jest to konieczna konsekwencja faktu, że działanie odbywa się w teraźniejszości i jest nakierowane na przyszłość. Działający człowiek przypisuje zatem wartość czynnikom produkcji dostępnym w teraźniejszości według ich przewidywanej przydatności w przyszłej produkcji dóbr konsumpcyjnych, a nie według tego, co działo się z nimi w przeszłości.
Fundamentalną i niezmienną prawdą o ludzkim działaniu jest to, że człowiek chce osiągnąć cel wmożliwie najkrótszym czasie. Im szybciej zaspokoi daną potrzebę, tym lepiej. Wynika to z faktu, że czas jest rzadki i trzeba nim gospodarować. Im wcześniej cel zostanie osiągnięty, tym lepiej. Działający człowiek preferuje krótszy okres działania (produkcji) prowadzący do danego celu. Jest to uniwersalny fakt istnienia preferencji czasowej. W dowolnym momencie i w przypadku każdego działania człowiek najbardziej preferuje osiągnięcie celu natychmiast, w teraźniejszości. Następna w kolejności jest najbliższa przyszłość. Im dalej w przyszłości człowiek ma osiągnąć cel, tym mniej taki wariant preferuje. Działający człowiek preferuje jak najkrótszy czas czekania15.
Czas jest obecny w ludzkim działaniu w postaci nie tylko czasu czekania, ale również czasu, wktórym dobro konsumpcyjne zaspokaja potrzeby konsumenta. Niektóre dobra konsumpcyjne zaspokajają potrzeby, tj. służą osiągnięciu celu, przez krótki okres, a inne przez dłuższy. Można je konsumować krócej albo dłużej. Da się to przedstawić na diagramie działania, takim jak na rysunku 2. Okres BC to okres przydatności dobra konsumpcyjnego. Jest to okres, w którym dane dobro służy określonemu celowi. Każde dobro konsumpcyjne ma inny okres przydatności. W przypadku kanapki z szynką okres ten może wynosić cztery godziny, po których upłynięciu człowiek pragnie innego pożywienia albo kolejnej kanapki. Budowniczy domu może oczekiwać, że posłuży mu on przez 10 lat. Działający człowiek oczywiście uwzględnia w swoich planach oczekiwany okres, przez jaki dobro konsumpcyjne będzie służyło celowi16.
Rysunek 2. Okres produkcji i konsumpcji
Przy pozostałych warunkach niezmienionych działający człowiek preferuje bardziej trwałe dobro konsumpcyjne nad mniej trwałe, gdyż daje ono łącznie więcej usług. Z drugiej strony, jeśli całość usług z dwóch dóbr konsumpcyjnych ma dla działającego człowieka taką samą wartość, to ze względu na preferencję czasową wybierze on dobro mniej trwałe, gdyż w ten sposób szybciej owe usługi otrzyma. W przypadku dobra mniej trwałego będzie musiał czekać krócej na otrzymanie całości usług.
W każdym ludzkim działaniu występuje okres produkcji i okres przydatności. W działaniu obecny jest jeszcze inny okres. Każda osoba ma ogólny horyzont czasowy, rozciągający się od teraźniejszości w przyszłość, w którym planuje wykonanie różnego rodzaju działań. Podczas gdy okres produkcji i okres przydatności to pojęcia odnoszące się do konkretnych dóbr konsumpcyjnych (i dla różnych dóbr konsumpcyjnych są różne), okres zaopatrzenia (horyzont czasowy) to długość czasu w przyszłości, w jakim działający człowiek planuje zaspokajać swoje potrzeby. A zatem okres zaopatrzenia obejmuje zaplanowane działania w odniesieniu do szeregu dóbr konsumpcyjnych, z których każde ma swój okres produkcji i przydatności. Okres zaopatrzenia różni się w zależności od osoby i dokonanego przez nią w tym względzie wyboru. Niektórzy ludzie żyją z dnia na dzień, nie biorąc pod uwagę tego, co będzie się działo w okresie późniejszym. Inni planują na czas nie tylko swojego życia, ale również swoich dzieci.
Każde działanie pociąga za sobą wykorzystanie rzadkich środków do osiągnięcia celów o największej wartości. Człowiek ma wybór w zakresie użycia rzadkich środków do osiągnięcia różnych alternatywnych celów i wybiera te cele, które mają dla niego największą wartość. Potrzeby mniej pilne pozostają niezaspokojone. Można uznać, że działający ludzie szeregują cele na skali wartości albo skali preferencji. Skale są inne dla każdej osoby, różnią się zarówno pod względem zawartości, jak i porządku preferencji. Co więcej, są one różne dla tej samej osoby w różnym czasie. Dlatego w innym momencie działający człowiek, o którym była mowa w drugim podrozdziale, mógłby zamiast dalszego oglądania meczu wybrać przejażdżkę albo najpierw przejażdżkę, a potem grę w brydża. W takim przypadku ranking na jego skali preferencji przyjąłby następujący porządek:
(Pierwsze miejsce)
1. Przejażdżka.
(Drugie miejsce)
2. Gra w brydża.
(Trzecie miejsce)
3. Dalsze oglądanie meczu baseballowego.
Ponadto w pewnym momencie może pojawić się nowy cel w postaci pójścia na koncert, co może zmienić skalę wartości na następującą:
(Pierwsze miejsce)
1. Przejażdżka.
(Drugie miejsce)
2. Pójście na koncert.
(Trzecie miejsce)
3. Gra w brydża.
(Czwarte miejsce)
4. Dalsze oglądanie meczu baseballowego.
Wybór celów, które znajdą się na skali wartości, i ich uszeregowanie to proces oceny wartości. Za każdym razem, gdy działający człowiek szereguje swoje cele i wybiera między nimi, dokonuje oceny wartości tych celów.
Przydałoby się jakoś nazwać skale wartości działających ludzi. Nie interesuje nas konkretna treść celów, tylko fakt, że różne cele są szeregowane według ich istotności. Owe skale preferencji można nazwać szczęściem, dobrobytem, satysfakcją albo zadowoleniem. Nie jest istotne, którą nazwę wybierzemy. W każdym razie pozwala nam to stwierdzić, że ilekroć działający człowiek osiąga pewien cel, wzrasta poziom jego satysfakcji, zadowolenia, szczęścia itd. I na odwrót, kiedy czyjaś sytuacja pogarsza się, kiedy ktoś realizuje mniej celów, zmniejsza się jego satysfakcja, szczęście, dobrobyt itd.
To istotne, byśmy zdali sobie sprawę, że nie jest możliwe zmierzenie wzrostu albo spadku szczęścia czy satysfakcji. Nie tylko nie można mierzyć ani porównywać zmian satysfakcji różnych osób, ale również nie można mierzyć zmian szczęścia danej osoby. Aby można było dokonać pomiaru, musi istnieć stała i obiektywna jednostka, z którą można by porównać inne jednostki. W sferze ludzkich wartości taka jednostka nie istnieje. Człowiek musi subiektywnie ocenić, czy dana zmiana jest dla niego korzystna, czy nie. Jego preferencje można wyrazić tylko w kategoriach wyboru albo rankingu. Może więc on stwierdzić, że jego sytuacja poprawiła się albo że jest szczęśliwszy, gdyż poszedł na koncert zamiast zagrać w brydża (albo może stwierdzić, że jego sytuacja poprawi się, jeśli pójdzie na koncert). Jednak próba przypisania jednostek preferencjom nie ma żadnego sensu – nie ma sensu stwierdzenie: „z powodu tego wyboru jestem dwa i pół razy szczęśliwszy, niż gdybym zagrał w brydża”. Dwa i pół razy jakiej wielkości? Nie ma możliwości ustalenia jednostki szczęścia, którą można by się posłużyć przy porównaniach i którą w związku z tym można by poddać operacjom dodawania albo mnożenia. Wartości nie można zmierzyć. Wartości czy użyteczności nie można dodawać, odejmować ani mnożyć. Można je tylko szeregować wyżej albo niżej. Człowiek może wiedzieć, że jest albo będzie mniej czy bardziej szczęśliwy, ale nie może stwierdzić, „o ile” – nie jest to mierzalna wielkość17.
Każde działanie jest próbą zmiany mniej zadowalającego stanu rzeczy na stan bardziej zadowalający. Działający człowiek znajduje się w niedoskonałym położeniu (albo się tego spodziewa) i oczekuje, że jeśli podejmie próbę osiągnięcia najbardziej pożądanych celów, to jego sytuacja poprawi się. Nie jest w stanie zmierzyć wzrostu swojej satysfakcji, ale wie, które z jego potrzeb są pilniejsze od innych, tak jak wie, kiedy jego sytuacja poprawia się. Dlatego każde działanie pociąga za sobą wymianę – wymianę jednego stanu rzeczy X na stan Y, który według przewidywań działającego człowieka będzie dla niego bardziej zadowalający (a zatem jest położony wyżej na jego skali wartości). Jeśli jego oczekiwania okażą się poprawne, to wartość Y na jego skali preferencji będzie wyżej od wartości X, co oznaczało będzie, że odniósł on korzyść netto pod względem satysfakcji czy użyteczności. Jeśli popełni błąd i wartość stanu X, z którego zrezygnował, okaże się wyższa od wartości Y, to poniesie stratę netto. Psychicznej korzyści (zysku) ani straty nie można zmierzyć w jednostkach, ale działający człowiek zawsze wie, czy w rezultacie działania-wymiany osiągnął psychiczny zysk, czy poniósł psychiczną stratę18.
Działający człowiek przypisuje środkom wartość w ścisłej zależności od wartości celów, którym w jego opinii mają one służyć. Dobrom konsumpcyjnym przypisuje wartość w zależności od celów, które według swoich oczekiwań dzięki nim osiągnie. Dlatego wartość, jaką człowiek przypisuje kanapce z szynką czy domowi, wynika z wartości przypisywanej przezeń zadowoleniu danemu przez ową kanapkę albo ów dom. Dobrom produkcyjnym przypisuje się wartość w zależności od ich oczekiwanego wkładu w produkcję dóbr konsumpcyjnych. Dobrom produkcyjnym wyższego rzędu przypisuje się wartość w zależności od ich przewidywanego wkładu w tworzenie dóbr produkcyjnych niższego rzędu. A zatem dobrom konsumpcyjnym służącym osiągnięciu celów o wyższej wartości przypisuje się wyższą wartość niż tym, które służą osiągnięciu celów o niższej wartości, natomiast dobrom produkcyjnym, które służą produkcji dóbr konsumpcyjnych o wyższej wartości, przypisuje się wartość wyższą niż innym dobrom produkcyjnym. Proces imputowania wartości dobrom przebiega w kierunku przeciwnym do procesu produkcji. Wartość przechodzi z celów na dobra konsumpcyjne, a następnie na różne dobra produkcyjne pierwszego rzędu, dobra produkcyjne drugiego rzędu itd.19 Pierwotnym źródłem wartości są rankingi celów działających ludzi, którzy imputują wartość dobrom konsumpcyjnym, a następnie kolejnym rzędom dóbr produkcyjnych według ich oczekiwanej zdolności do przyczynienia się do zrealizowania różnych celów20.
Wartość rzeczy jako środków zależy od ich zdolności do realizowania celów uznawanych za mniej albo bardziej pilne. Wartość każdej fizycznej jednostki jakiegoś środka (bezpośredniego albo pośredniego), który jest wykorzystywany w ludzkim działaniu, oceniana jest osobno. Działający człowiek zainteresowany jest oceną tylko tych jednostek środka, które wykorzysta albo spodziewa się wykorzystać w konkretnym działaniu. Działający ludzie wybierają i oceniają nie ogół „węgla” albo „masła”, ale ich konkretne jednostki. Dokonując wyboru między nabyciem krów albo koni, działający człowiek nie wybiera między klasą krów a klasą koni, ale między ich konkretnymi jednostkami – np. dwiema krowami a trzema końmi. Każda jednostka wykorzystywana w działaniu jest szeregowana i oceniana oddzielnie. Tylko wtedy, gdy w ludzkim działaniu wykorzystuje się kilka jednostek równocześnie, oceniane są one łącznie.
Procesy, jakie zachodzą podczas wartościowania konkretnych jednostek różnych dóbr, można zilustrować na następującym przykładzie21. Człowiek posiadający dwie krowy i trzy konie może stanąć przed wyborem między oddaniem jednej krowy albo jednego konia. Może w takim przypadku podjąć decyzję o zatrzymaniu konia, stwierdzając, że przy takiej wielkości zasobu koń ma dla niego większą wartość od krowy. Z drugiej strony może stanąć przed wyborem między zatrzymaniem albo całego swojego zasobu krów, albo całego swojego zasobu koni. Gdyby jego stajnia i obora stanęły w płomieniach, stanąłby przed wyborem, czy ratować zwierzęta ze stajni, czy z obory. W takim przypadku dwie krowy mogłyby mieć dla niego większą wartość od trzech koni i dlatego wolałby uratować krowy. Człowiek może preferować dobro X nad dobro Y, kiedy decyduje o poszczególnych jednostkach swojego zasobu, a jednocześnie wybrać dobro Y, kiedy musi podjąć działanie w odniesieniu do swojego całego zasobu każdego ztych dóbr.
Proces wartościowania w odniesieniu do konkretnych jednostek wykorzystywanych w działaniu stanowi rozwiązanie słynnego „paradoksu wartości”, który przez wieki wprawiał myślicieli w zakłopotanie. Paradoks ten sprowadzał się do pytania: jak to możliwe, że chleb ma dla ludzi mniejszą wartość od platyny, skoro w sposób oczywisty „chleb” jest bardziej przydatny od „platyny”. Na to pytanie należy odpowiedzieć, że działający człowiek nie ocenia abstrakcyjnych klas dostępnych dóbr, ale konkretne jednostki. Nie zastanawia się, czy „chleb w ogóle” ma dla niego większą, czy mniejszą wartość od „platyny w ogóle”, ale czy „bochenek chleba” ma dla niego większą, czy mniejszą wartość od „uncji platyny”, biorąc pod uwagę bieżący dostępny zasób tych dóbr. W takiej sytuacji nie jest zaskakujące to, że w większości przypadków ludzie preferują uncję platyny22.
Jak wyjaśniono powyżej, wartości czy użyteczności nie można mierzyć, a zatem nie można też dodawać, odejmować ani mnożyć. Tyczy się to konkretnych jednostek tego samego dobra tak samo jak wszystkich innych porównań wartości. Jeśli zatem masło jest obiektem służącym realizowaniu ludzkich celów, to wiemy, że dwa funty masła mają większą wartość od jednego funta. Twierdzenie to będzie prawdziwe, dopóki masło nie będzie służyło zaspokajaniu ludzkich potrzeb w nieograniczonych ilościach – wówczas utraciłoby status środka i stałoby się ogólnym warunkiem ludzkiego dobrobytu. Nie możemy jednak stwierdzić, że dwa funty masła mają „dwa razy większą użyteczność albo wartość” od jednego funta.
Co zawiera się w tym kluczowym pojęciu „jednostki dobra”? W powyższych przykładach jednostki danego dobra były zamienne zpunktu widzenia działającego człowieka. Dlatego każdy konkretny funt masła był oceniany dokładnie tak samo jak każdy inny. Krowa A i krowa B miały dla człowieka równą wartość i nie robiło mu różnicy to, którą krowę swoim wyborem uratuje. Również koń A miał taką samą wartość jak koń B i koń C, a działający człowiek nie troszczył się o to, którego konia wybrać. Kiedy towar dostępny jest w jednorodnych jednostkach na równi zdolnych do dawania usług działającemu człowiekowi, tojego dostępny zasób nazywany jest podażą.Podaż dobra składa się z konkretnych jednostek, które wszystkie są swoimi doskonałymi substytutami. W powyższych przykładach człowiek dysponował podażą dwóch krów i trzech koni oraz podażą funtów masła.
Co by się stało, gdyby działający człowiek uznał, że jeden funt masła jest lepszej jakości niż inny? W takiej sytuacji te dwa funty „masła” są z jego punktu widzenia różnymi dobrami. Tym samym będzie je różnie oceniał. Dwa funty masła są dwoma różnymi dobrami, a zatem nie stanowią już jednostek podaży jednego dobra. W naszym przykładzie każdy koń miał dla działającego człowieka taką samą wartość (podobnie jak każda krowa). Gdyby preferował on jednego konia nad pozostałe albo jedną krowę nad drugą, to nie mielibyśmy do czynienia z podażą jednostek tego samego dobra. Konie przestałyby być zamienne. Gdyby konia A cenił bardziej od pozostałych, a konie B i C na równi, to dysponowałby podażą dwóch różnych dóbr (pomijając krowy), które możemy określić jako „konie klasy A (jedna jednostka)” i „konie klasy B (dwie jednostki)”. Jeśli konkretna jednostka jest oceniana inaczej od pozostałych, to podaż takiego dobra wynosi tylko jedną jednostkę.
Należy zauważyć, że w ludzkim działaniu istotne są nie fizyczne własności dobra, ale ocena dobra dokonana przez działającego człowieka. Dwa funty masła albo dwie krowy mogą się nie różnić pod względem fizycznych własności, ale jeśli działający człowiek postanawia oceniać je odmiennie, przestają one stanowić część podaży tego samego dobra.
To, że jednostki podaży dobra są zamienne, nie oznacza, że konkretnym jednostkom przypisywana jest równa wartość. Mogą mieć i mają odmienną wartość, ilekroć ich pozycja wpodaży jest inna. Załóżmy, że żyjący w izolacji człowiek znajduje kolejno jednego, drugiego i trzeciego konia. Wszystkie konie mogą być identyczne i ze sobą zamienne. Pierwszy koń zaspokaja najpilniejsze z potrzeb, które może zaspokoić. Wynika to z uniwersalnego faktu, że działanie oznacza wykorzystanie rzadkich środków do zaspokojenia najpilniejszych z wciąż niezaspokojonych potrzeb. Drugi znaleziony koń służy zaspokojeniu najpilniejszych z pozostałych potrzeb. Potrzeby te muszą mieć niższą rangę od tych zaspokojonych przez pierwszego konia. Z kolei trzeci koń, mimo że zdolny do przyniesienia takich samych usług co inne konie, zostaje wykorzystany do zaspokojenia najistotniejszej z pozostałych potrzeb, której wartość jest mniejsza niż wcześniejszych.
Istotna jest tutaj relacja między jednostką, która ma zostać dodana albo oddana, awielkością dostępnej dla działającego człowieka podaży (zasobu). Dlatego jeśli nie jest dostępna żadna jednostka dobra (obojętnie jakiego), to pierwsza zaspokoi najpilniejsze potrzeby, jakie dobro to jest zdolne zaspokoić. Jeśli do podaży jednej jednostki dojdzie kolejna, zaspokoi ona najpilniejsze z pozostałych potrzeb, ale będą one mniej pilne od tych zaspokojonych przez pierwszą jednostkę. Dlatego dla działającego człowieka druga jednostka ma mniejszą wartość od pierwszej. Podobnie wartość trzeciej jednostki podaży (dodanej do zasobu dwóch jednostek) jest mniejsza niż drugiej. Człowiek może nie przykładać wagi do tego, którego konia wybrał jako pierwszego, a którego jako drugiego, albo do tego, które funty masła skonsumuje, jednak największą wartość dla niego mają te, które wykorzystuje najpierw. Dlatego, co tyczy się wszelkich ludzkich działań, użyteczność (wartość) każdej dodatkowej jednostki jest coraz niższa wmiarę wzrostu wielkości podaży (zasobu) dobra.
Rozważmy teraz przypadek możliwego spadku, a nie wzrostu, podaży. Załóżmy, że pewien człowiek dysponuje podażą sześciu (zamiennych) koni, które służą zaspokojeniu jego potrzeb. Przypuśćmy, że staje on przed koniecznością zrezygnowania z jednego konia. Mniejszy zasób środków nie da mu tylu usług co większy. Wynika to z samej istoty dobra jako środka23. Dlatego użyteczność X jednostek dobra jest zawsze większa od użyteczności X − 1 jednostek. Z powodu braku możliwości dokonania pomiaru nie jest możliwe stwierdzenie, oile jest większa. Pojawia się pytanie: z której użyteczności, z którego celu działający człowiek zrezygnuje, kiedy pozbawiony zostanie jednej jednostki? Oczywiście zrezygnuje on z najmniej pilnej zpotrzeb, które zaspokoiłby większy zasób. Dlatego jeśli na jednym koniu jeździł dla przyjemności i uważa, że jest to najmniej istotna z potrzeb, które zaspokajało sześć posiadanych przezeń koni, to utrata jednego konia sprawi, że zrezygnuje on z przejażdżek konnych.
Zasady rządzące użytecznością podaży można zilustrować następującym diagramem ukazującym skalę wartości (rysunek 3). Tyczą się one każdego środka podzielnego na jednorodne jednostki podaży, które są zamienne i zdolne do dawania takich samych usług. Podaż musi być rzadka w stosunku do celów, które można dzięki niej osiągnąć; w przeciwnym razie mielibyśmy do czynienia nie z dobrem, ale z warunkiem ludzkiego dobrobytu. Załóżmy dla uproszczenia, że istnieje 10 celów, które można osiągnąć przy użyciu danego środka, i że każda jednostka środka może służyć jednemu z nich. Jeśli podaż dobra wynosi 6 jednostek, osiągniętych zostanie pierwsze sześć celów uszeregowanych przez działającego człowieka pod względem ich istotności. Cele od 7 do 10 pozostaną niezrealizowane. Jeśli założymy, że zasób zwiększał się stopniowo o kolejne jednostki, pierwsza jednostka przeznaczona została na zrealizowanie celu 1, druga posłużyła do osiągnięcia celu 2 itd. Szósta jednostka posłużyła do zrealizowania celu 6. Kropki wskazują, w jaki sposób jednostki zostały wykorzystane do różnych celów, a strzałka wskazuje kierunek, w jakim przebiegał proces – najistotniejsze cele zostały zrealizowane jako pierwsze, następne w kolejności jako drugie itd. Diagram ilustruje wspomniane prawa, że użyteczność (wartość) większej liczby jednostek jest wyższa od użyteczności mniejszej liczby jednostek oraz że użyteczność każdej kolejnej jednostki jest coraz mniejsza w miarę wzrostu wielkości podaży.
Rysunek 3. Skala wartości
Przypuśćmy teraz, że działający człowiek staje przed koniecznością zrezygnowania z jednej jednostki. Całkowity zasób ma wynosić 5 zamiast 6 jednostek. Oczywiście w takiej sytuacji zrezygnuje z osiągnięcia celu umiejscowionego na szóstej pozycji, ale wciąż będzie realizował istotniejsze cele 1–5. Ponieważ jednostki są zamienne, to nie ma dla niego znaczenia, którą z sześciu jednostek utraci; rzecz w tym, że zrezygnuje z osiągnięcia szóstego celu. Ponieważ w działaniu bierze się pod uwagę tylko teraźniejszość i przyszłość, a nie przeszłość, to dla działającego człowieka nie ma znaczenia to, którą jednostkę nabył w przeszłości jako pierwszą. Interesuje go tylko obecnie dostępny zasób. Przypuśćmy, że szóstego z koni, które zdobył (nazwijmy go Seabiscuit), wykorzystywał do przejażdżek. Przypuśćmy teraz, że musi zrezygnować z innego konia (Man o’ War), który przybył wcześniej i którego człowiek ten zaangażował do istotniejszego (ze swojego punktu widzenia) zadania, jakim jest ciągnięcie wozu. W takiej sytuacji zrezygnuje z celu 6, a konia o imieniu Seabiscuit przeniesie z jego dotychczasowej funkcji do ciągnięcia wozu. Wynika to stąd, że jednostki są zamienne, a przeszłe zdarzenia nie mają znaczenia dla teraźniejszości i przyszłości.
A zatem działający człowiek zrezygnuje z zaspokojenia potrzeby o najniższej randze spośród potrzeb, które mógł zaspokoić, wykorzystując pierwotny zasób (wynoszący w tym przypadku sześć jednostek). Jednostka, z której musi zrezygnować, nazywana jest jednostką krańcową. Jednostka ta znajduje się „na krańcu”. Najmniej istotny cel realizowany przy użyciu zasobu jednostek to satysfakcja zapewniana przez jednostkę krańcową albo użyteczność jednostki krańcowej – w skrócie: satysfakcja krańcowa albo użyteczność krańcowa. Jeśli jednostką krańcową jest pojedyncza jednostka, użyteczność krańcowa podaży to cel, z którego trzeba zrezygnować w konsekwencji utraty tej jednostki. Na rysunku 3 użyteczność krańcowa zajmuje szóstą pozycję pośród celów. Gdyby podaż składała się z czterech jednostek i działający człowiek musiał zrezygnować z jednej jednostki, to wartość jednostki krańcowej albo użyteczność krańcowa zajmowałaby pozycję czwartą. Gdyby zasób składał się z jednej jednostki i trzeba było z niej zrezygnować, wartość jednostki krańcowej wynosiłaby jeden – byłaby to wartość celu zajmującego najwyższą pozycję.
W tym miejscu możemy wyrazić to istotne prawo w innych słowach: im większa podaż danego dobra, tym niższa jego użyteczność krańcowa; im mniejsza podaż, tym wyższa użyteczność krańcowa. To fundamentalne prawo ekonomii – prawo użyteczności krańcowej, zwane również prawem malejącej użyteczności krańcowej – wyprowadziliśmy z fundamentalnego aksjomatu ludzkiego działania. Należy podkreślić, że „użyteczność” nie jest kardynalna – nie można jej poddać procesom pomiaru, takim jak dodawanie, mnożenie itd. Jest oznaczana przez liczebnik porządkowy wyrażający tylko wyższe albo niższe miejsce w preferencjach człowieka.
Prawo użyteczności krańcowej tyczy się wszystkich dóbr, bez względu na rozmiar rozpatrywanej jednostki. Rozmiar jednostki zależy od konkretnego działania, ale bez względu na to, jak duża będzie jednostka, stosują się te same zasady. Jeśli w danych okolicznościach działający człowiek będzie rozpatrywał jako jednostki, o które ma się zwiększyć albo zmniejszyć jego zasób, tylko pary koni, a nie pojedyncze konie, to skonstruuje nową i krótszą skalę celów z mniejszą liczbą jednostek. Następnie przeprowadzi podobny proces przydzielania środków do celów i w przypadku utraty jednostki podaży zrezygnuje z celu o najmniejszej wartości. Uszereguje cele po prostu pod względem alternatywnych sposobów wykorzystania par koni, a nie pojedynczych koni.
Co w przypadku, gdy dobra na potrzeby działania nie da się podzielić na jednorodne jednostki? Bywa, że dobro w ludzkim działaniu trzeba traktować jako całość. Czy prawo użyteczności krańcowej ma zastosowanie również w takim przypadku? Tak, ponieważ traktujemy wówczas podaż jako złożoną z jednej jednostki. W takiej sytuacji jednostka krańcowa jest równa pod względem rozmiaru całkowitej podaży posiadanej albo pożądanej przez działającego człowieka. Wartość jednostki krańcowej równa jest pierwszemu wkolejności spośród celów, do których osiągnięcia może posłużyć całe dobro.Jeśli zatem człowiek musi zrezygnować z całkowitego zasobu sześciu koni albo nabyć sześć koni na raz, to te sześć koni traktuje się jako jedną jednostkę. Użyteczność krańcowa podaży jest wówczas równa pierwszemu w kolejności celowi, który można osiągnąć przy użyciu jednostki złożonej z sześciu koni.
Jeśli, jak w powyższym przykładzie, rozważamy przypadek powiększania, a nie zmniejszania zasobu, to zastosowanie ma prawo mówiące, że w miarę wzrostu wielkości podaży użyteczność każdej dodatkowej jednostki jest coraz mniejsza. To właśnie ta dodatkowa jednostka jest jednostką krańcową. Jeśli zatem zwiększamy podaż z pięciu do sześciu koni zamiast zmniejszać z sześciu do pięciu, to wartość dodatkowego konia równa jest wartości szóstego w kolejności celu – przykładowo jazdy konnej dla przyjemności. To ta sama jednostka krańcowa o tej samej użyteczności co w przypadku zmniejszania zasobu z sześciu do pięciu jednostek. A zatem prawo, które przedstawiliśmy wcześniej, stanowiło po prostu inną odmianę prawa użyteczności krańcowej. Im większa podaż danego dobra, tym niższa jego użyteczność krańcowa; im mniejsza podaż, tym wyższa użyteczność krańcowa. Prawo to zachowuje prawdziwość niezależnie od tego, czy działający człowiek zmniejsza, czy zwiększa zasób danego dobra o jednostkę krańcową. Jeśli posiadana przezeń podaż danego dobra wynosi X jednostek i rozważa on dodanie jednej jednostki, to rozważana jest jednostka krańcowa. Jeśli posiada on podaż wynoszącą X + 1 jednostek i rozważa rezygnację z jednej jednostki, to rozważana jest również jednostka krańcowa, której wartość jest taka sama (pod warunkiem, że w obu przypadkach takie same są cele i ich uszeregowanie).
Przedstawiliśmy prawa użyteczności, które stosują się do wszystkich dóbr uwzględnianych w ludzkim działaniu. Teraz wskażemy na relacje między różnymi dobrami. Oczywiście w świecie ludzkiego działania istnieje więcej niż jedno dobro. Dowiedliśmy tego, kiedy wykazaliśmy, że musi istnieć więcej niż jeden czynnik produkcji, czyli więcej niż jedno dobro. Rysunek 4 ukazuje relację między różnymi dobrami. W tym przypadku rozważane są skale wartości dla dwóch dóbr: X i Y. Do każdego z tych dóbr stosuje się prawo użyteczności krańcowej, a na diagramie ukazano relację między podażą i wartością dla każdego z nich. Dla uproszczenia załóżmy, że X to konie, a Y to krowy, i że skale wartości dla nich są następujące: cel Y-1 (pierwsza krowa) ma najwyższą pozycję; następne w kolejności są cele X-1, X-2, X-3 (pierwszy, drugi i trzeci koń), Y-2, Y-3, X-4, Y-4, X-5, Y-5, X-6, X-7, Y-6, Y-7 (aby ukazać relację między rankingami celów dla tych dwóch dóbr, przez każdy z celów poprowadzona jest linia pozioma).
Skale wartości człowieka przekładają się na jego wybory w kwestii alternatywnych działań wykorzystujących oba dobra. Załóżmy, że zasób wynosi 3Y (krowy) i 4X (konie). Człowiek staje teraz przed alternatywą: musi zrezygnować albo zjednej krowy, albo zjednego konia. Wybierze wariant, który pozbawi go możliwości zrealizowania celu o najmniejszej wartości. Ponieważ użyteczność krańcowa każdego dobra równa jest wartości najmniej istotnego celu, z którego działający człowiek musi zrezygnować, to porównuje on użyteczność krańcową dobra X zużytecznością krańcową dobra Y. W tym przypadku jednostka krańcowa dobra X zajmuje pozycję X-4, a jednostka krańcowa dobra Y ma pozycję Y-3. Cel Y-3 zajmuje wyższą pozycję na skali wartości od celu X-4. Stąd użyteczność krańcowa dobra Y jest w tym przypadku wyższa (większa) od użyteczności krańcowej dobra X. Ponieważ człowiek rezygnuje z możliwie najniższej użyteczności, to poświęci jedną jednostkę dobra X. Stając przed wyborem jednostki dobra, zktórej będzie musiał zrezygnować, działający człowiek wybierze dobro, którego jednostka ma najniższą użyteczność krańcową na jego skali wartości. Rozważmy inny przykład. Załóżmy, że zasób wynosi trzy konie i dwie krowy. Działający człowiek staje przed alternatywą: musi zrezygnować albo z 1X, albo z 1Y. W tym przypadku użyteczność krańcowa dobra Y zajmuje pozycję Y-2, a dobra X ma pozycję X-3. X-3 jest wyżej na skali wartości od Y-2 i dlatego użyteczność krańcowa dobra Y jest w tej sytuacji niższa od użyteczności krańcowej dobra X. Człowiek zrezygnuje zatem z jednostki dobra Y.
Rysunek 4. Skale wartości
Przyjrzyjmy się sytuacji odwrotnej: kiedy człowiek musi wybierać, czy zwiększyć swójzasób o jedną jednostkę dobra X, czy o jedną jednostkę dobra Y. Załóżmy, że jego zasób składa się z czterech jednostek X i czterech jednostek Y. Staje on przed wyborem, czy pozyskać jednego konia, czy jedną krowę. Porównuje użyteczność krańcową przyrostu, tj. wartość najistotniejszych spośród niezaspokojonych jeszcze potrzeb. Użyteczność krańcowa dobra X zajmuje pozycję X-5, a dobra Y ma pozycję Y-5. X-5 jest wyżej na skali wartości od Y-5 i dlatego człowiek wybierze pierwszą możliwość. Stając przed wyborem jednostki dobra, októrą powiększy on swój zasób, działający człowiek wybierze jednostkę onajwyższej użyteczności krańcowej na jego skali wartości.
Inny przykład. Widzieliśmy już, że w położeniu (4X, 3Y) człowiek mający wybrać, czy zrezygnować z jednostki dobra X, czy z jednostki dobra Y, zrezygnowałby z jednostki dobra X, gdyż ma ona niższą użyteczność krańcową. Innymi słowy, preferuje on położenie (3X, 3Y) nad położenie (4X, 2Y). Teraz załóżmy, że znajduje się on w położeniu (3X, 3Y) i staje przed wyborem, czy dodać do swojego zasobu jedną jednostkę dobra X, czy jedną jednostkę dobra Y. Ponieważ użyteczność krańcowa jest większa w przypadku dodania dobra X niż w przypadku dodania dobra Y, to wybierze on dodanie jednej jednostki dobra X i osiągnięcie położenia (4X, 3Y), a nie (3X, 4Y). Czytelnik może samodzielnie rozważyć hipotetyczne wybory przy wszystkich możliwych kombinacjach zasobu.
Jest oczywiste, że kiedy działający człowiek dokonuje wyboru między oddaniem albo dodaniem jednostek dobra X albo jednostek dobra Y, musi tym samym umieścić oba dobra na pojedynczej wspólnej skali wartości. Gdyby nie mógł umieścić dóbr X i Y na jednej skali, to nie byłby w stanie stwierdzić, że użyteczność krańcowa czwartej jednostki dobra X jest wyższa niż czwartej jednostki dobra Y. Z samego faktu działania polegającego na wyborze między jednostkami więcej niż jednego dobra wynika, że działający człowiek musi owe jednostki umieścić na jednej skali wartości, by je ze sobą porównać. Działający człowiek nie mierzy i nie może mierzyć różnic w użyteczności, ale musi szeregować wszystkie dobra na jednej skali wartości. Powinniśmy zatem uszeregować cele, których osiągnięciu służą te dwa środki, na jednej skali wartości w następujący sposób:
Cele (uszeregowane)
1 – Y-1
2 – X-1
3 – X-2
4 – X-3
5 – Y-2
6 – Y-3
7 – X-4
8 – Y-4
9 – X-5
10 – Y-5
11 – X-6
12 – X-7
13 – Y-6
14 – Y-7
Zasady te można rozszerzyć z dwóch na dowolną liczbę dóbr. Bez względu na liczbę dóbr każdy człowiek ma zawsze pewną ich kombinację w swoim zasobie. Może się zdarzyć, że człowiek stanie przed wyborem, by zrezygnować z jednostki któregoś z nich. Po uszeregowaniu różnych dóbr i celów, które można osiągnąć dzięki poszczególnym ich jednostkom, działający człowiek zrezygnuje z jednostki tego dobra, którego użyteczność krańcowa jest dla niego najniższa. Jeśli stanie przed wyborem, by dodać jedną jednostkę któregoś z dostępnych dóbr, to przy danej ich kombinacji zdecyduje się na to dobro, dla którego użyteczność krańcowa przyrostu będzie najwyższa. Innymi słowy, wszystkie dobra uszeregowane są na skali wartości zgodnie z celami, którym służą.
Powyższa zasada ma zastosowanie także w przypadku, w którym działający człowiek nie jest w posiadaniu ani jednej jednostki jakichś dóbr. Jeśli zatem nie ma on żadnej jednostki X ani Y i musi wybrać między pozyskaniem jednostki X i pozyskaniem jednostki Y, wybierze jednostkę krańcową o największej użyteczności, w tym przypadku jednostkę dobra Y. Zasadę tę można łatwo rozszerzyć na przypadek n dóbr.
Powtórzmy, że skale wartości nie istnieją w próżni, w oderwaniu od konkretnych wyborów dokonywanych w działaniu. Jeśli zatem działający człowiek ma zasób (3X, 4Y, 2Z, itd.), to wybory w kwestii dodania albo oddania dóbr podejmuje w tym właśnie obszarze i nie musi formułować hipotetycznych skali wartości, by określić swoje wybory przy zasobie (6X, 8Y, 5Z itd.). Nikt nie jest w stanie przewidzieć z całkowitą pewnością przebiegu swoich wyborów. Pewne jest tylko to, że będą one podlegać prawu użyteczności krańcowej, co wynika z aksjomatu działania.
Rozwiązanie wspomnianego paradoksu wartości staje się teraz jasne. Działający człowiek, który preferuje uncję platyny nad pięć bochenków chleba, dokonuje wyboru między jednostkami dwóch dóbr w oparciu o dostępną podaż. Biorąc pod uwagę dostępną podaż platyny i chleba, użyteczność krańcowa jednostki platyny jest większa od użyteczności krańcowej jednostki chleba24.
Stwierdziliśmy, że wartość każdej jednostki dowolnego dobra jest równa jego użyteczności krańcowej w danym momencie oraz że wartość tę określa relacja między skalą potrzeb działającego człowieka a dostępnym zasobem dóbr. Wiemy, że istnieją dwa typy dóbr: dobra konsumpcyjne, bezpośrednio zaspokajające ludzkie potrzeby, i dobra produkcyjne, wykorzystywane w procesie produkcji, który prowadzi w końcu do powstania dóbr konsumpcyjnych. Jest oczywiste, że użyteczność dobra konsumpcyjnego to cel, któremu bezpośrednio ono służy. Użyteczność dobra produkcyjnego to jego wkład w produkcję dóbr konsumpcyjnych. Ponieważ wartość imputowana jest wstecz, czyli przechodzi z celów przez dobra konsumpcyjne na różne rzędy dóbr produkcyjnych, to użytecznością dobra produkcyjnego jest jego wkład w produkt: dobro produkcyjne niższego etapu albo dobro konsumpcyjne.
Jak stwierdziliśmy wcześniej, rzadkość czynników produkcji wynika z samego faktu, że konieczne jest wytwarzanie dóbr konsumpcyjnych. Gdyby czynniki produkcji na każdym etapie nie były rzadkie, to czynniki na każdym niższym etapie byłyby dostępne w nieograniczonych ilościach. Doszliśmy również do wniosku, że potrzeba więcej niż jednego rzadkiego czynnika produkcji wyższego rzędu, by wytworzyć produkt na danym etapie. Gdyby w procesie konieczne było wykorzystanie tylko jednego czynnika, to sam proces nie byłby potrzebny, a dobra konsumpcyjne byłyby dostępne w nieograniczonych ilościach. Tym samym do wytworzenia dóbr na każdym etapie produkcji konieczne jest wykorzystanie więcej niż jednego czynnika. Czynniki współpracujące w procesie produkcji określa się mianem czynników komplementarnych.
Czynniki produkcji dostępne są w postaci jednorodnych jednostek podaży, podobnie jak dobra konsumpcyjne. Na jakiej zasadzie działający człowiek ocenia jednostkę czynnika produkcji? Ocenia jednostkę podaży w oparciu o produkt o najmniejszej wartości, z którego musiałby zrezygnować, gdyby został pozbawiony jednostki czynnika. Innymi słowy, ocenia każdą jednostkę czynnika jako równą satysfakcji zapewnianej przez jego jednostkę krańcową – w tym przypadku użyteczność jego produktu krańcowego. Produkt krańcowy to produkt, z którego trzeba by zrezygnować w przypadku utraty jednostki krańcowej, a jego wartość określona jest albo przez jego produkt krańcowy na następnym etapie produkcji albo – kiedy mamy do czynienia z dobrem konsumpcyjnym – przez użyteczność celu, który pozwala osiągnąć. A zatem wartość przypisywana jednostce czynnika produkcji jest równa wartości jego produktu krańcowego, czyli jego produktywności krańcowej.
Ponieważ człowiek pragnie osiągnąć tyle celów, ile jest tylko możliwe w jak najkrótszym czasie (zob. wyżej), to usiłuje uzyskać maksymalny produkt zdanych jednostek czynników na każdym etapie produkcji. Jeśli dobra składają się z jednorodnych jednostek, to ich ilość da się w tych jednostkach mierzyć i działający człowiek może stwierdzić, czy ich podaż jest większa, czy mniejsza. Chociaż wartości i użyteczności nie można zmierzyć ani poddać dodawaniu, odejmowaniu itd., to da się zmierzyć ilość jednorodnych jednostek podaży. Człowiek wie, ile ma koni albo krów, i wie, że cztery konie to dwa razy więcej niż dwa konie.
Załóżmy, że produkt P (który może być dobrem produkcyjnym albo konsumpcyjnym) wytwarzany jest przy użyciu trzech czynników komplementarnych X, Y i Z, które wszystkie są dobrami produkcyjnymi wyższego rzędu. Ponieważ podaż dóbr można wyrazić ilościowo, a w naturze wyrażalne ilościowo przyczyny prowadzą do obserwowalnych ilościowo skutków, to możemy stwierdzić, że np. dobro X w ilości a w połączeniu z dobrem Y w ilości b i dobrem Z w ilości c prowadzi do powstania produktu P w ilości p.
Załóżmy teraz, że wielkości b i c pozostają niezmienione, natomiast wielkości a i w konsekwencji p mogą zmieniać się dowolnie. Wartość a, przy której p⁄a osiąga maksimum, tj. przy której przeciętny przychód produktu z czynnika jest maksymalny, nazywana jest optymalną ilością X. Prawo przychodów mówi, że przy stałej ilości czynników komplementarnych istnieje zawsze optymalna ilość czynnika zmiennego. Kiedy ilość czynnika zmiennego oddala się od optimum (rosnąc albo malejąc), przeciętny produkt z jednostki (p⁄a) maleje. Ilościowy zakres tego spadku zależy od konkretnych okoliczności danego przypadku. Kiedy podaż czynnika zmiennego rośnie, ale znajduje się poniżej optimum, to rośnie też przeciętny przychód produktu z czynnika zmiennego; natomiast po przekroczeniu optimum zaczyna maleć. Te dwa stany można nazwać odpowiednio rosnącymi i malejącymi przychodami z czynnika, przy czym maksymalny przychód osiągany jest w optimum.
Prawo stwierdzające, że takie optimum musi istnieć, można udowodnić, rozważając implikacje sytuacji odwrotnej. Gdyby nie istniało optimum, produkt przeciętny rósłby w nieskończoność w miarę wzrostu ilości czynnika X (nie mógłby rosnąć w nieskończoność w miarę spadku ilości czynnika, ponieważ produkt jest zerowy, kiedy zerowa jest ilość czynnika). Skoro jednak można zawsze zwiększyć p⁄a, zwiększając tylko a, oznacza to, że można otrzymać dowolną ilość P, zwiększając jedynie podaż X. Oznaczałoby to, że stosunkowa podaż czynników Y i Z mogłaby być dowolnie mała, ponieważ każdy spadek ich podaży można by skompensować zwiększeniem podaży X. Wskazywałoby to, że czynnik X jest doskonałym substytutem czynników Y i Z oraz że ich rzadkość nie ma dla działającego człowieka żadnego znaczenia, jeśli tylko czynnik X jest dostępny w wystarczających ilościach. Z tego, że rzadkość czynników Y i Z nie ma żadnego znaczenia, wynikałoby jednak, iż nie są one czynnikami rzadkimi. Pozostałby tylko jeden rzadki czynnik – X. Jak jednak wiemy, na każdym etapie produkcji musi być wykorzystywany więcej niż jeden czynnik. Z samego faktu istnienia różnych czynników produkcji wynika zatem, że przeciętny przychód produktu z każdego czynnika musi przyjmować w którymś miejscu wartość maksymalną (optymalną).
W niektórych przypadkach czynnik może występować tylko w ilości optymalnej, by efektywnie współpracować w procesie produkcji. Ze znanego wzoru chemicznego wynika, że potrzeba dokładnie dwóch atomów wodoru i jednego atomu tlenu, by wytworzyć jedną cząsteczkę wody. Przypuśćmy, że podaż tlenu wynosi jeden atom. Jeśli podaż wodoru wynosi mniej niż dwa atomy, to nie powstanie związek chemiczny, a jeśli wynosi więcej niż dwa atomy, to wszystkie nadmiarowe atomy okażą się nieprzydatne. Nie tylko kombinacja dwóch atomów wodoru i jednego atomu tlenu jest kombinacją optymalną, ale jest to również jedyna ilość wodoru, jaka może być przydatna w procesie produkcji.
Relację między produktem przeciętnym i produktem krańcowym z czynnika zmiennego przedstawiono na hipotetycznym przykładzie, który ilustruje tabela 1. Ukazuje ona przychody z czynnika zmiennego przy pozostałych czynnikach stałych. Przeciętny produkt z jednostki rośnie, aż osiąga wartość najwyższą, która wynosi osiem, przy pięciu jednostkach czynnika X. Jest to optimum dla czynnika zmiennego. Produkt krańcowy to przyrost produktu całkowitego osiągnięty dzięki jednostce krańcowej. Przy danej podaży jednostek czynnika X utrata jednej jednostki owego czynnika pociąga za sobą zmniejszenie produktu całkowitego o wielkość równą produktowi krańcowemu. Jeśli zatem podaż czynnika X wzrasta z trzech do czterech jednostek, to produkt całkowity zwiększa się z 18 do 30 jednostek – przyrost ten to produkt krańcowy z czynnika X przy jego podaży wynoszącej cztery jednostki. Podobnie rzecz się przedstawia, kiedy podaż zmniejsza się z czterech do trzech jednostek. Produkt całkowity musi obniżyć się z 30 do 18 jednostek, a zatem produkt krańcowy wynosi 12.
Czynnik Y
b jednostek
Czynnik X
a jednostek
Produkt całkowity
p jednostek
Przeciętny produkt z jednostki
p⁄a
Produkt krańcowy
∆p⁄∆a
3
0
0
0
...
3
1
4
4
4
3
2
10
5
6
3
3
18
6
8
3
4
30
7,5
12
3
5
40
8
10
3
6
45
7,5
5
3
7
49
7
4
Tabela 1
W tabeli widać, że maksimum produktu krańcowego niekonieczne przypada na tę samą ilość czynnika X, przy której produkt przeciętny osiąga optimum. Często dzieje się tak, że produkt krańcowy osiąga wartość najwyższą wcześniej niż produkt przeciętny. Relacja między produktem przeciętnym i krańcowym z danego czynnika jest następująca: kiedy produkt przeciętny rośnie (rosnące przychody), to produkt krańcowy jest od niego większy; kiedy natomiast produkt przeciętny maleje (malejące przychody), to produkt krańcowy jest od niego mniejszy25.
Wynika z tego, że kiedy produkt przeciętny osiąga maksimum, to zrównuje się z produktem krańcowym.
To oczywiste, że kiedy zmienia się tylko jeden czynnik, działającemu człowiekowi łatwo jest ustalić, przy jakich proporcjach czynników przychód z czynnika zmiennego będzie optymalny. Ale w jaki sposób miałby ustalić optymalną kombinację, kiedy może zmieniać się podaż wszystkich czynników? Jeśli jedna kombinacja ilości czynników X, Y i Zdaje optymalny przychód z czynnika X, inna zapewnia optymalny przychód z czynnika Y