Forget Me Not - Dagmara Jakubczak - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

Forget Me Not ebook i audiobook

Dagmara Jakubczak

4,1

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

1195 osób interesuje się tą książką

Opis

Mackenzie Keith niedługo rozpoczyna studia w mieście, w którym mieszka jej brat. Niestety przeprowadzka nie najlepiej się rozpoczyna, bo Hunter zapomina odebrać ją z lotniska, a na domiar złego organizuje w domu imprezę. Ostatecznie po dziewczynę przyjeżdża jego najlepszy przyjaciel.

Chase Wilson jest wokalistą zyskującego sławę zespołu. Mackenzie od pierwszej chwili zwraca jego uwagę i nawet świadomość, że jest siostrą jego najlepszego przyjaciela, nie przeszkadza mu, by pójść z nią do łóżka. Oboje zdają sobie sprawę, że z uwagi na zażyłość między chłopakami nic nie powinno ich łączyć, a tamta sytuacja nie może się powtórzyć. Trudno jednak zapanować nad pożądaniem, kiedy Mackenzie dostaje pracę jako opiekunka młodszej siostry Chase’a, a w dodatku zaprzyjaźnia się z jego bratem bliźniakiem.

 

Czy przystojny wokalista zdoła zapomnieć o uroczej siostrze swojego przyjaciela?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 370

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 17 min

Lektor: Monika Chrzanowska, Bartosz Wesołowski
Oceny
4,1 (37 ocen)
20
6
6
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
dysia2341

Z braku laku…

Wszystko za szybko się dzieje. Ale to tylko moje zdanie może komuś się to będzie podobać ja jestem na nie.
Aneta1206

Całkiem niezła

ciężko tutaj coś napisać. Sam pomysł super tylko wykonanie już mniej. Toxic Vibe strasznie.
00
Bozena_1952

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo fajna historia, bez zbędnych opisów. Nie ma nudy. Polecam ❤️
00
0livja1

Z braku laku…

Książka miała duży potencjał, którego autorka niestety nie wykorzystała. Książka na początku wciąga lecz po kilku rozdziałach pierwsze dobre wrażenie zanika wraz z tępem akcji.
00
Kazia1234

Dobrze spędzony czas

polecam
01



FORGET ME NOT

DAGMARA JAKUBCZAK

Dla mojej babci, która odeszła zbyt szybko, by móc przeczytać napisane przeze mnie książki.

I dla prababci, mojej najwierniejszej fanki.

Forget me not (ang.) – niezapominajka. Roślina o drobnych, niebieskich kwiatach. Uznawana jest za symbol wierności, długotrwałej relacji i prawdziwej miłości, ale jest też symbolicznie nazywana kwiatem tragicznej miłości. Niezapominajka, jak sama nazwa wskazuje, ma być przypomnieniem, że nie chcesz o kimś zapomnieć. Najczęściej wręczana jest przez zakochanych, których czeka długie rozstanie.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Mackenzie

Mój brat jest kompletnym kretynem.

Z frustracją chowam telefon do plecaka, a następnie łapię za rączkę walizki i ruszam przed siebie. Rozglądam się dookoła w poszukiwaniu wolnej taksówki, ale – jak na złość – żadnej akurat nie ma przed wejściem lotniska. Hunter miał mnie odebrać, lecz od dobrych dwudziestu minut nie mogę się do niego dodzwonić. Siadam na pobliskiej ławeczce, licząc, że jakimś cudem ten debil wreszcie sobie o mnie przypomni i przyjedzie, jednak gdy mija kolejne dziesięć minut, zaczynam tracić nadzieję.

Podnoszę się i kolejny raz rozglądam za taksówką. Na moje szczęście jedna z nich właśnie zatrzymuje się kilkanaście metrów dalej, dlatego wyciągam rękę, chwytam walizkę i zaczynam pędzić w jej stronę, ale ktoś oczywiście mnie uprzedza. Zrezygnowana opuszczam ramiona, lustrując okolicę. Dochodzi północ i jeśli szybko nie znajdę podwózki, czeka mnie nocka na lotnisku.

Wyjmuję z plecaka telefon, na którego ekranie pojawia się komunikat o niskim stanie baterii.

– Po prostu świetnie – mruczę pod nosem ze złością, po czym po raz setny tego wieczoru wybieram numer brata. – Odbierz, do cholery.

Mija jeden sygnał za drugim, lecz wciąż zero odpowiedzi. Przymykam powieki, czując narastający wewnątrz mnie gniew.

– Ty zakłamany, nieodpowiedzialny gno… – syczę przez zaciśnięte zęby, ale urywam w pół słowa, gdy słyszę jakiś hałas.

– Halo? – odzywa się głęboki, męski głos.

Marszczę brwi. Odsuwam urządzenie od ucha, by spojrzeć, czy na pewno wybrałam dobry numer, ale wszystko się zgadza.

– Zaczekaj, wyjdę na zewnątrz, bo nic tutaj nie słyszę – dodaje nieznajomy.

Nie rozpoznaję rozmówcy. Kiedy muzyka w słuchawce cichnie, postanawiam się wreszcie odezwać:

– Kim ty jesteś? Gdzie jest Hunter?

– Jestem Chase. Ciebie też miło poznać.

Przewracam oczami. Nie mam czasu na pogawędki, bo za mną ciężki dzień i niespokojny lot, więc jedyne, o czym w tej chwili marzę, to położenie się w wygodnym łóżku.

– Czy możesz przekazać mojemu bratu, że od jakichś trzydziestu minut czekam na niego na lotnisku? Obiecał, że mnie odbierze.

– Obawiam się, że to niemożliwe.

– Dlaczego?

– Hunter nie jest w stanie prowadzić.

Wzdycham ciężko, a następnie rozglądam się po opustoszałej już okolicy.

– Jak to? Przecież jeszcze rano z nim rozmawiałam i zapewniał mnie, że o tym pamięta.

– Cóż… najwyraźniej jednak zapomniał.

Siadam znów na ławce. Jestem rozczarowana zaistniałą sytuacją. Naprawdę wierzyłam, że mój starszy brat w końcu wydoroślał i stał się odpowiedzialnym facetem, ale najwyraźniej się myliłam. Niemniej jednak wolę sto razy bardziej zamieszkać z nim, niż tkwić w rodzinnym domu z ojcem alkoholikiem.

– Czy mógłbyś podać mi jego dokładny adres? Przyjadę taksówką, jak tylko jakąś złapię. Mam go gdzieś zapisanego, ale zaraz padnie mi telefon i boję się, że będę zmuszona nocować na lotnisku.

– Ja po ciebie przyjadę.

– Przecież cię nie znam.

– Mam na imię Chase.

– To wciąż za mało.

– Jestem przyjacielem twojego brata.

Wzdycham, analizując w głowie wszystkie za i przeciw: to albo noc na lotniskowej ławeczce.

– Nie chcę się narzucać.

– Daj spokój. Jest środek nocy. Będę za kilkanaście minut.

Uśmiecham się w duchu, mimo że do tej pory nie miałam okazji poznać tego chłopaka. Wprawdzie Hunter wiele razy wspominał mi o swoich kumplach z zespołu, ale jakoś nigdy mnie oni nie interesowali. Sądziłam, że skoro przyjaźnią się z moim bratem, to muszą być takimi samymi kretynami jak on.

– Dobrze – odpowiadam cicho, ucieszona wizją szybkiego powrotu do nowego domu, a wtedy mój telefon całkowicie się rozładowuje.

Wrzucam go do plecaka w nadziei, że Chase nie żartował i naprawdę po mnie przyjedzie.

Od chwili zakończenia połączenia czas zdaje się stać w miejscu. Nie wiem, ile dokładnie minęło od naszej rozmowy, ale odnoszę wrażenie, że wieczność.

– Co taka śliczna dziewczyna robi sama o tak późnej porze na lotnisku?

Odwracam się w kierunku, z którego dobiega głos. Nieopodal mnie stoi mężczyzna w średnim wieku i wygląda, jakby właśnie opuścił jakąś konferencję. W prawej dłoni trzyma teczkę i mimo że nie wygląda na groźnego, przeszywa mnie dreszcz.

– Czekam na kogoś.

– Potrzebujesz podwózki?

– Nie, dziękuję.

– To żaden kłopot. Chętnie cię podwiozę.

– Naprawdę nie trzeba.

Mężczyzna zbliża się do mnie. Przyciągam plecak, chcąc użyć go w razie potrzeby do samoobrony.

– Jest środek nocy. Nie powinnaś siedzieć tutaj sama.

– Poradzę sobie.

Nieznajomy zatrzymuje się kilka kroków przede mną.

– Nie wygłupiaj się. – Chwyta za rączkę mojej walizki. – Niedaleko mam samochód, podwiozę cię.

Wstaję na równe nogi i próbuję przechwycić swój bagaż.

– Nie mam zamiaru nigdzie z panem iść. Proszę mnie zostawić w spokoju.

Facet skupia na mnie wzrok, po czym mocno zaciska szczęki. Rozgląda się dookoła, a następnie znów powraca do mnie spojrzeniem.

– Za niewielką przysługę mogę zaoferować ci też nocleg, jeśli nie masz się gdzie podziać.

Gniew zaczyna się we mnie mieszać ze strachem. Przełykam z trudem ślinę. Nie wiem, co mam powiedzieć, aby wreszcie odpuścił, bo odnoszę wrażenie, że ten typek nie rozumie, co do niego mówię. Przyjmuję obronną postawę.

– Powiedziałam, że nie…

– Powiedziała, że nie jest zainteresowana – przerywa mi męski głos. – Masz dziesięć sekund na wycofanie się, zanim postanowię strzelić ci w pysk.

Natręt odwraca się w kierunku, z którego dobiegł komunikat chłopaka, i w jednej chwili puszcza moją walizkę. Brunet góruje nad nim nie tylko wzrostem, lecz także pewnością siebie. Ubrany jest na czarno, a spod krótkiego rękawa koszulki wyłania się równie ciemny tusz zdobiący jego lewą rękę.

– Pięć, cztery… – zaczyna odliczać, dzięki czemu starszy mężczyzna się wycofuje.

Brunet podąża za nim wzrokiem tak długo, aż natręt nie znika nam z pola widzenia, po czym skupia się na mnie.

– Jesteś cała?

Potakuję w odpowiedzi. Muszę zadrzeć głowę, by móc na niego spojrzeć.

– Tak, dziękuję.

– Przebywanie w środku nocy przed wejściem na lotnisko nie jest zbyt mądrym posunięciem. Mogłaś zaczekać w środku.

Przewracam oczami, a następnie zarzucam plecak na ramię. Kolejny debil.

– Dzięki za troskę, ale nie mam czasu na pogaduszki. Czekam na kogoś.

Odwracam się na pięcie i ruszam przed siebie.

Chyba naprawdę powinnam zaczekać w środku. Kto wie, na kogo jeszcze dziś trafię.

– A ty dokąd? – woła za mną zdziwiony. – Kenzie, zaczekaj!

Zatrzymuję się w pół kroku. Jakim cudem ten chłopak zna moje imię, a nawet jego zdrobnienie? Zwracam się do niego twarzą.

– Skąd wiesz, kim jestem?

Brunet ściąga brwi w geście niezrozumienia, po czym zaczyna się cicho śmiać. Patrzę na niego, jakby postradał zmysły.

– Rozmawialiśmy ze sobą jakiś kwadrans temu i obiecałem, że cię odbiorę.

Lustruję go wzrokiem, mój oddech przyspiesza. Spodziewałam się, że kumpel mojego brata będzie ciut mniej atrakcyjny, a przede mną stoi właśnie mokry sen połowy mieszkanek tego miasta.

– J-ja, j-ja… – jąkam się, na ułamek sekundy przymykając powieki. – Przepraszam. Tamten typek wyprowadził mnie trochę z równowagi. W dodatku jest już późno i jestem naprawdę zmęczona, a przez telefon twój głos brzmiał zupełnie inaczej. Nie rozpoznałam cię.

Kiwa głową, a następnie odbiera ode mnie walizkę.

– Zaparkowałem niedaleko – oznajmia władczo, po czym rusza w kierunku parkingu.

– Dziękuję, że po mnie przyjechałeś.

– Nie ma sprawy.

Wrzuca walizkę do bagażnika.

– Długo się znacie z Hunterem? – pytam, kiedy znajdujemy się już w samochodzie.

– Od rozpoczęcia studiów.

Mój brat dostał stypendium sportowe, dzięki czemu mógł się wyrwać z rodzinnego domu tuż po skończeniu liceum i mimo że porzucił studia, to nigdy już tam nie wrócił. Ciężko pracował, by się usamodzielnić i całkowicie odciąć od ojca, a teraz jeszcze chce przygarnąć mnie. Przynajmniej do czasu, aż w moim akademiku nie zwolni się pokój albo nie znajdę własnego mieszkania.

Brunet wyjeżdża na główną drogę. W aucie panuje kompletna cisza, dlatego zamierzam ją przerwać.

– Skąd znasz moje imię?

W odpowiedzi posyła mi zdziwione spojrzenie.

– Nie przypominam sobie, bym ci się przedstawiła podczas naszej rozmowy – uściślam.

Chłopak skupiony jest na drodze. Dziwnie mi z tym, że jest tu tak głucho, ale głupio zaproponować włączenie radia.

– Jesteś siostrą mojego kumpla – oznajmia spokojnie. Ma bardzo ładny głos. – Poza tym widziałem twoje imię w jego telefonie.

– Och, racja.

Odwracam głowę w drugą stronę i skupiam się na ulicach San Diego, które mimo późnej pory żyje swoim życiem. W pewnym momencie ciszę przerywa głośne burczenie mojego brzucha, co przypomina mi, że od południa nic nie jadłam.

– Głodna?

Zerkam na bruneta kątem oka.

– Troszeczkę.

– Mogę się zatrzymać w McDonald’s.

– Nie trzeba, zjem coś w domu.

Parska śmiechem, unosząc jedną brew.

– Nie byłbym tego taki pewny. Hunter sprowadził chyba pół miasta na domówkę, przez co obawiam się, że wasza lodówka może świecić pustkami.

Piorunuję go wzrokiem. Nie jestem pewna, czy się nie przesłyszałam.

– Jaką domówkę?

ROZDZIAŁ DRUGI

Chase

Z trudem parkuję przed domem Huntera. Jestem przekonany, że od czasu mojego wyjazdu po Kenzie pojawiło się tutaj jeszcze więcej ludzi, ale nie ma się co dziwić. W końcu nasz zespół naprawdę świetnie sobie radzi, dzięki czemu z każdym dniem zyskujemy nowych fanów.

Wyskakuję z auta, a następnie wyjmuję walizkę dziewczyny. Brunetka chce ją ode mnie odebrać, ale ruchem głowy każę jej iść przodem. Jej długie włosy podskakują w rytmie stawianych kroków. Głośna muzyka atakuje nas już na podjeździe. Przed wejściem znajduje się grupka, z którą witam się uściskiem dłoni, choć nie mam bladego pojęcia, kim są ci ludzie.

– Zaprowadzę cię do wolnego pokoju – mówię, przysuwając twarz do ucha dziewczyny, bo hałas nie pozwala na swobodną rozmowę.

Mackenzie z przerażeniem rozgląda się po parterze, ale zgadza się skinieniem głowy. Wzrokiem przeskakuję po zgromadzonych tu osobach, ale nigdzie nie zauważam jej brata, dlatego postanawiam się nią zająć. Prowadzę ją na piętro, gdzie na szczęście nikt się nie kręci.

– Dopilnuję, by nikt tu nie wszedł, choć Hunter wyraźnie zabronił komukolwiek to robić – informuję, gdy znajdujemy się w pokoju. – Łazienka jest na końcu korytarza po lewej.

– Dziękuję.

Dziewczyna wyjmuje z plecaka telefon, po czym podłącza go do ładowarki. Obejmuje wzrokiem pomieszczenie, a ja zaczynam się zastanawiać, po jaką cholerę jeszcze tu jestem.

– Przekażę twojemu bratu, że dotarłaś do domu. – Zaczynam się wycofywać do wyjścia. – Gdybyś czegoś potrzebowała, daj znać.

Nie doczekawszy się odpowiedzi, chwytam za klamkę, a wtedy zatrzymuje mnie jej melodyjny głos.

– Ty też tutaj mieszkasz? – pyta z nutą niepewności.

Odwracam się do niej.

– Czasami zostaję na noc, kiedy mamy próby do późna. To ogromny dom.

– Hunter mi mówił, że jesteście całkiem nieźli.

W pierwszej chwili nie rozumiem, co dokładnie ma na myśli, ale szybko to do mnie dociera. Unoszę kącik ust.

– Podobno tak.

– Muszę się kiedyś wybrać na wasz koncert.

Marszczę brwi.

– Jak to możliwe, że jesteś siostrą naszego perkusisty i nigdy nie słyszałaś, jak gramy?

Wzrusza ramionami, po czym wygląda za okno.

– Odkąd Hunter wyjechał, nasza relacja się trochę posypała. On był zajęty najpierw studiami, a potem graniem, i ciężko nam się było złapać na choćby chwilę rozmowy. Poza tym jest osobą, która niewiele o sobie mówi. Większości rzeczy o was dowiadywałam się z Instagrama.

Uważnie ją słucham. To trochę przykre. Odnoszę wrażenie, że źle jej z tym, że stracili dobry kontakt. Ale rozumiem też swojego przyjaciela, bo wielokrotnie opowiadał mi o sytuacji w domu i o ojcu alkoholiku. To przez niego Hunter tak uparcie walczył o nasz zespół i to dzięki temu odnieśliśmy tak ogromny sukces. Chciał być lepszy od ojca i osiągnąć w życiu znacznie więcej. Cieszę się, że jego siostra również mogła się stamtąd wydostać.

– To w takim razie masz niepowtarzalną okazję, by usłyszeć nas na żywo – oznajmiam, chcąc odciągnąć jej umysł od nieprzyjemnych myśli, co na szczęście wychodzi, bo dziewczyna spogląda na mnie pytająco. – Za jakieś pół godziny zagramy kilka numerów w salonie.

Jej oczy robią się większe, a usta wykrzywiają w nieśmiałym uśmiechu.

– Będę na pewno.

Opuszczam pokój, po czym kieruję się na parter. W kuchni odnajduje mnie Hunter i niemal wiesza się na moim ramieniu. Czuję jego śmierdzący alkoholem oddech.

– Tu jesteś, Wilson! Stary, gdzie ty się podziewałeś?

Zrzucam go z siebie i mierzę groźnym spojrzeniem.

– Odebrałem z lotniska twoją siostrę, o której ty najwyraźniej zapomniałeś.

Chłopak łapie się za głowę i wybałusza oczy.

– Ja pierdolę. Kompletnie mi to umknęło. Gdzie ona teraz jest?

– Zaprowadziłem ją do swojego pokoju.

Hunter mruży oczy.

– To moja siostra. Nie będziesz jej pieprzył.

– Nie mam takiego zamiaru. Po prostu się domyślam, że skoro zapomniałeś odebrać ją z lotniska, to nie przygotowałeś na jej przyjazd sypialni, a jeśli mnie pamięć nie myli, to ostatnim razem zorganizowałeś w niej niezłą orgię.

Uśmiecha się dumnie, a następnie klepie mnie po ramieniu.

– Jak dobrze, że zawsze mogę na ciebie liczyć. Chcesz piwo?

– Dzisiaj nie piję. Mam jutro rodzinny obiad i chcę jakoś wyglądać. Poza tym mój pokój jest zajęty, więc muszę wrócić do domu.

Posyła mi znudzone spojrzenie, po czym wpycha puszkę do ręki.

– Nie wydurniaj się. Równie dobrze możesz się przespać na kanapie w salonie.

– Och, tutaj jesteś. Wszędzie cię szukałam.

Obok nas wyrasta dobrze nam znana blondynka. Olivia jest wierną fanką zespołu i nie opuszcza prawie żadnego koncertu, a po zakończeniu zawsze ląduje z którymś chłopakiem w łóżku. Ja uwiodłem ją tylko raz, ale kiedy się dowiedziałem, że rozłożyła nogi przed każdym moim kumplem, to momentalnie straciłem do niej szacunek. Niestety od tamtego czasu nie chce dać mi spokoju.

– Możesz też zająć moją sypialnię, jeśli chcesz – mamrocze Hunter, po czym puszcza mi oko i zostawia samego z dziewczyną.

Olivia kładzie swoją zadbaną dłoń na mojej klatce piersiowej. Pozwalam jej na to, mimo że ten dotyk z każdą sekundą zaczyna mnie coraz bardziej drażnić.

– To kiedy ruszacie w trasę koncertową?

– Za miesiąc.

– Nie będziesz tęsknił za domem?

– Nie – burczę pod nosem, nawet na nią nie patrząc.

– A za mną? – Przechyla głowę tak, że jestem zmuszony zawiesić na niej wzrok.

– Dlaczego miałbym za tobą tęsknić?

Dziewczyna wzrusza ramieniem i słodko się uśmiecha. Palcem zaczyna krążyć po moim odkrytym bicepsie, a ja uważnie śledzę go wzrokiem.

– No wiesz… było nam razem dobrze.

Zaciskam palce na nadgarstku blondynki, tym samym odrywając jej dłoń od mojego ciała.

– To ty tak twierdzisz.

Wymijam ją i otwieram piwo, które wcisnął mi Hunter. Biorę spory łyk, po czym postanawiam przygotować się do występu. Schodzę do piwnicy, skąd zabieram swoją gitarę i kilka razy powtarzam słowa piosenki. Kiedy mój głos jest już przygotowany, wracam do salonu, gdzie czekają na mnie pozostali chłopcy.

– Jesteś pewny, że dasz radę? – pytam Huntera, zaniepokojony stanem jego upojenia, ale ten zbywa mnie machnięciem ręki.

– Stary, mógłbyś mnie wyrwać ze snu, a i tak wystukałbym ci rytm całej piosenki.

– Stukanie to on ma we krwi – rzuca Danny, na co wszyscy parskamy śmiechem.

Światła w pomieszczeniu przygasają. Przed nami w wyczekiwaniu zbierają się wszyscy imprezowicze. Kilka dziewczyn posyła nam uwodzicielskie spojrzenia. Doskonale zdaję sobie sprawę, na co liczyły, przychodząc na tę domówkę. Większość z nich jest taka sama i pragnie tego samego: pieniędzy i popularności, przez co gotowe są zrobić naprawdę wiele, by dostać to, czego chcą.

Przymykam powieki i wyrównuję oddech. Zamykam się w sobie, w myślach odliczając do dziesięciu, a wtedy rozbrzmiewa pierwszy akord mojej gitary. Mija kilka chwil i zaraz po mnie dołączają pozostali, wygrywając dobrze mi znaną melodię. Otwieram oczy i skupiam wzrok na tyłach salonu, gdzie u dołu schodów dostrzegam Mackenzie. Dziewczyna przygląda się mi z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wygląda na zaintrygowaną, ale i nieco zaskoczoną. W końcu nie ma się co dziwić, skoro to pierwszy raz, kiedy ma okazję posłuchać czegoś, czemu jej własny brat od kilku lat całkowicie się poświęca.

– Pojawiłaś się w moim życiu niespodziewanie, zmieniając wszystkie moje plany. Wprowadzasz me zimne serce w drganie. Dla ciebie chcę zdjąć swoje kajdany – śpiewam, wkładając w tę czynność całe serce.

Wlewam w to emocje, uczucia i siebie, bo wiem, że tylko dzięki temu trafia to do ludzi. Moduluję głos odpowiednio pod dźwięki muzyki i wersy piosenki, a kiedy ta dobiega końca, w pomieszczeniu roznosi się głośny aplauz. Oklaski mieszają się na przemian z piskiem i wyciem, co wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy. Spośród tłumu przybyłych imprezowiczów wyłapuję tylko jedno spojrzenie, które w jakiś dziwny sposób przenika w głąb mnie.

ROZDZIAŁ TRZECI

Mackenzie

To było… mocne. I cholernie dobre. Jestem w ogromnym szoku, ile emocji przekazał w tej jednej piosence, która momentami przyprawiała mnie o gęsią skórkę. Spodziewałam się, że chłopak z wyglądem bad boya wybierze całkiem inny repertuar, ale to naprawdę do niego pasuje. Mam wrażenie, że Chase obnażył się przed nami, racząc nas wachlarzem różnorodnych odczuć starannie ukrytych w słowach piosenki. Już sobie wyobrażam tę atmosferę, kiedy chłopcy znajdują się na prawdziwej scenie z porządnym nagłośnieniem, a napalone fanki skandują jego imię.

Muszę się czegoś napić. Wprawdzie spodziewałam się, że są dobrzy, ale w życiu nie myślałam, że aż tak. Chociaż nie wiem, skąd moje zdziwienie, skoro podpisali jakiś porządny kontrakt z wytwórnią i niedługo rozpoczynają swoją pierwszą trasę koncertową.

Zespół gra jeszcze kilka kawałków, ale ja uciekam do kuchni, gdzie napełniam plastikowy kubek tequilą. Wychylam całą jego zawartość na raz i mimo że się krzywię na ostry smak alkoholu, ponownie go uzupełniam.

– Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałem.

W wejściu do kuchni stoi młody, przystojny chłopak. Nonszalancko opiera się o futrynę, a ja bezwstydnie przesuwam po nim wzrokiem.

– Bo dopiero dziś się tutaj przeniosłam.

– I tak od razu dostałaś się na domówkę chłopaków? – pyta wyraźnie zaintrygowany.

Biorę łyk alkoholu.

– Mam znajomości. A ty? Jak się tutaj dostałeś?

Wnioskuję, że trzeba mieć jakieś specjalne zaproszenie, aby móc się tutaj pojawić, czego kompletnie nie rozumiem. Chłopak robi kilka kroków w moją stronę i zatrzymuje się na tyle blisko mnie, że czuję na sobie jego ciepły oddech.

– Tak się składa, że też mam znajomości. Jestem Dave.

– Mackenzie.

– Mackenzie – mówi rozmarzonym głosem, a następnie dotyka mojego nagiego ramienia. – Masz piękne imię, Mac.

Uśmiecham się. Dave patrzy na mnie uważnie i po chwili jego palce muskają mój policzek. Przez kręgosłup przebiega mi przyjemny dreszcz, co sprawia, że mam ochotę pocałować chłopaka, lecz kiedy przymykam oczy, jego dotyk znika.

– Łapy przy sobie, Johnson – syczy Chase, stając obok mnie.

Potrzebuję kilku sekund, by mój umysł zrozumiał, co się właśnie stało.

– Co ty wyprawiasz?!

– Nie wolno ci się z nim zadawać.

– Bo co?

– Bo twojemu bratu się to nie spodoba.

– Mam gdzieś, co myśli mój brat.

– Temu pajacowi chodzi tylko o jedno.

Unoszę brwi.

– Tak jak wszystkim tu obecnym. Łącznie z tobą, moim bratem i ze mną.

– Hunter się wścieknie, jak pójdziesz do łóżka z którymś jego kumplem.

Zeruję drinka, nie spuszczając z niego wzroku. Alkohol powoli zaczyna krążyć w moich żyłach. Na usta wkrada mi się chytry uśmieszek.

– No to patrz – rzucam, a następnie mijam go i kieruję się do salonu, który służy teraz za parkiet.

Na szczęście Chase za mną nie idzie, dzięki czemu mogę odetchnąć z ulgą. Nie wiem, czy to był pomysł mojego brata, ale naprawdę nie potrzebuję żadnej opiekunki. Potrafię sama o siebie zadbać, tak jak robiłam to przez ostatnie lata. Wreszcie wyrwałam się z tego chorego domu i nie pozwolę kolejnemu facetowi mną rządzić. Jestem dorosła i mogę robić, co mi się żywnie podoba.

W ciągu następnych kilkunastu minut wlewam w siebie tyle alkoholu, że chyba przez najbliższy rok nie tknę żadnego drinka. Tańczę, śpiewam i bawię się tak dobrze, jak nigdy dotąd. Kilku kolesi próbuje mnie do siebie przyciągnąć, ale każdego spławiam. W głowie szumią mi procenty i choć zazwyczaj tak prędko się nie upijam, to zmęczenie podróżą sprawiło, że stało się to dwa razy szybciej. Zaczynam skakać pośrodku salonu w rytmie piosenki Imagine Dragons. W pewnym momencie zasycha mi w gardle, więc schodzę z parkietu w poszukiwaniu wody.

Wkraczam do kuchni, gdzie niemal od razu staję jak wryta na widok Chase’a, do którego boku przyklejona jest jakaś blondynka. Chłopak podtrzymuje ją w talii, a ona szepcze mu coś na ucho, jedną rękę opierając na jego klatce piersiowej. Wyglądają, jakby byli ze sobą naprawdę blisko. Jakaś część mnie czuje się trochę zawiedziona z tego powodu, ale przechodzi mi to, gdy tylko butelka tequili ląduje w mojej dłoni.

– To znowu ty – mówi z zadowoleniem Dave, zasłaniając mi parę.

Skupiam się na nim i uśmiecham.

– Napijesz się? – Unoszę butelkę.

– Nie mam kubka.

– To żaden problem – oznajmiam słodko, a następnie wylewam niewielką ilość alkoholu na swój głęboki dekolt.

W oczach chłopaka dostrzegam błysk. Nie muszę go długo namawiać, bo już w następnej sekundzie jego język zlizuje tequilę z mojej skóry. Dave obejmuje mnie w talii i przyciąga bliżej siebie. Odchylam głowę, a wtedy on kieruje się wyżej, zostawiając mokre pocałunki na mojej szyi. Ludzie znajdujący się w pomieszczeniu zaczynają gwizdać.

– Smakujesz obłędnie – szepcze blisko mojej twarzy. – Mam ochotę wylizać cię wszędzie.

Przygryzam wargę.

– Kusząca propoz…

W ułamku sekundy zostaję siłą odciągnięta od chłopaka, a czyjeś silne ręce podnoszą mnie z podłogi i wynoszą z pomieszczenia.

– Na górę! – Ostry głos Chase’a dociera do mnie jak zza szyby.

Potrzebuję kilku chwil, by mój spowolniony nadmiarem wypitego alkoholu umysł zrozumiał, co się dzieje. Brunet stawia mnie i ciągnie w kierunku holu, skąd zapewne chce mnie zaprowadzić do sypialni. Staram się mu opierać, ale im mocniej to robię, tym bardziej jego palce wciskają się w moje ramię. Wściekam się, bo kompletnie nie pojmuję, dlaczego zachowuje się jak palant, ale myślę, że mój brat mógł mieć w tym swój udział. Pewnie kazał mu mnie pilnować, żebym nie narobiła wstydu, jak to zwykle mawiał.

– Puszczaj mnie! – piszczę, ale moje słowa nie robią na nim żadnego wrażenia.

Chase uparcie brnie do przodu, a gdy przed nami wyrastają schody, zatrzymuje się przed nimi i nie puszczając mojej ręki, każe mi wejść pierwszej. Opieram się, ale to na nic. Chłopak jest ode mnie dużo wyższy i silniejszy, przez co nie mam z nim najmniejszych szans.

– Puść mnie albo zacznę krzyczeć.

– Myślisz, że ktoś ci pomoże?

– Zaraz się przekonamy.

– Skarbie, jesteś na domówce zespołu, na którego koncert ci ludzie są w stanie wydać ostatnie pieniądze.

– Jesteś odrobinę zbyt pewny siebie.

– Mówią, że po ojcu. Przystojny zresztą też.

Kręcę głową.

– Wielkie ego zżarło ci mózg.

Wykorzystuję chwilę nieuwagi chłopaka i wyrywam się z jego uścisku, ale postanawiam dłużej się nie szarpać, tylko grzecznie pójść do siebie. Poza tym przyda mi się chwila odpoczynku. Jest już grubo po drugiej w nocy, a ja jestem na nogach od ponad osiemnastu godzin.

Chase podąża za mną, co odrobinę wytrąca mnie z równowagi.

– Nie musisz mnie niańczyć. Sama też trafię do łóżka.

– Tylko upewniam się, że nie zrobisz niczego głupiego.

Przewracam oczami, przekraczając próg sypialni.

– Na przykład czego? – pytam, po czym krzyżuję ręce na piersiach.

Chłopak wchodzi za mną do pokoju i zamyka drzwi.

– Na przykład nie prześpisz się z gościem pokroju Dave’a, który spłodzi ci dziecko, a następnie zniknie z waszego życia, przez co twój brat będzie musiał zrezygnować z kariery, żeby się wami zająć.

Przyswajam jego słowa.

– Masz bujną wyobraźnię, Wilson.

Marszczy brwi.

– Skąd znasz moje nazwisko?

– Jesteś wokalistą świetnie rozwijającego się zespołu. Na dole kręcą się dziesiątki dziewczyn, które przyszły tu tylko po to, żeby ci obciągnąć, a twoje nazwisko padło dziś tyle razy, że jak usłyszę je jeszcze raz, to chyba się zrzygam.

Chase milczy. Jego wzrok ucieka poniżej mojej twarzy i nagle przypominam sobie, że mokra od rozlanego na dekolt alkoholu bluzka przykleiła mi się do nagich piersi. Mięśnie na twarzy chłopaka się zaciskają, lecz po chwili powraca spojrzeniem do moich oczu.

– Mam to gdzieś. Nie sypiam z fankami.

– Czyżby? – Unoszę brwi.

– Mówię serio.

– I może jeszcze mi powiesz, że jak któraś z nich padnie przed tobą na kolana i będzie błagać o twojego kutasa, to ty tak po prostu sobie pójdziesz?

– Dokładnie tak.

Prycham, przygryzając wnętrze policzka. Alkohol krążący w moich żyłach, dodaje mi odwagi.

– To wyobraź sobie, że jestem jedną z nich.

Robię krok w jego stronę. Unoszę podbródek, by spojrzeć mu w oczy, po czym delikatnie opieram dłonie o jego twardy brzuch. Skupiam wzrok na swoich palcach, którymi zaczynam sunąć w dół, aż wreszcie zahaczają o krawędź koszulki. Podnoszę ją na tyle, żeby móc wsunąć pod nią dłoń, a gdy nasze skóry się stykają, Chase nieznacznie się wzdryga.

– Jestem mokra. – Zaczynam przedstawienie.

Brunet mruży powieki i widzę, że za wszelką cenę nie chce dać po sobie niczego poznać. Jego oczy są jednak w pełni skupione na moich.

– Jesteś, bo raptem pięć minut temu wylałaś na siebie butelkę tequili.

Ignoruję ten przytyk.

– Moja cipka jest mokra i spragniona twojego wielkiego kutasa.

Palcami chwytam klamrę od paska jego spodni i ostrożnie ją luzuję. Nie spuszczając wzroku z chłopaka, powoli rozchylam zapięcie, za którym czeka na mnie jego twardy penis. Opuszką zahaczam o niego, a wtedy Chase wydaje z siebie cichy pomruk.

– Twoją cipkę czeka zatem gorzkie rozczarowanie – warczy, po czym chwyta mnie za nadgarstek.

Ja się jednak nie poddaję. Przybieram na usta uśmiech, a następnie spuszczam wzrok. Wolną ręką dotykam go przez bokserki, na co mi pozwala.

– Twój kolega uważa inaczej.

Ściskam mocniej, dzięki czemu chłopak gwałtownie przymyka powieki. Czuję, jak penis zaczyna pulsować w mojej dłoni. Wykorzystuję chwilę nieuwagi Chase’a, wyrywam nadgarstek i padam na kolana. Zerkam na niego spod rzęs, a jego spragnione spojrzenie wypala mi dziury w skórze. Błądzę dłońmi po jego udach, a kiedy wreszcie dociera do niego, co się właściwie dzieje, gwałtownie mnie podnosi.

– Co ty wyprawiasz?! – syczy, przypierając mnie do ściany.

Mam nierówny oddech. Zaciśnięte w wąską linię usta bruneta znajdują się zbyt blisko moich. Zwilżam wargi koniuszkiem języka, a Chase śledzi wzrokiem jego ruch, po czym znów raczy mnie rozjuszonym, ale i pełnym ognia spojrzeniem.

Rozchylam usta, chcąc coś powiedzieć, lecz skutecznie mi to uniemożliwia, a jego język nieproszony wdziera się do środka. Całujemy się pospiesznie, a mnie zaczyna się kręcić w głowie od doznań, które oferuje mi ten na pozór zwykły pocałunek. Chase łapie mnie pod pośladkami i podnosi, dlatego instynktownie oplatam go nogami w pasie. Uderzam plecami w ścianę, ale nie przejmuję się tym zbytnio, gdyż mokry język krążący po mojej szyi nie pozwala mi na skupienie się na czymkolwiek innym. Oddycham niespokojnie i wsuwam dłonie pod koszulkę chłopaka. Przygryza mi skórę na szyi, a ja w odpowiedzi zatapiam paznokcie w jego plecach, po czym z pewnością pozostanie mu ślad.

– Nie powinniśmy – szepcze niespokojnie, odrywając wargi.

– Teraz chcesz się wycofać?

Spogląda na mnie z zaciekłym wyrazem twarzy. Nasze przyspieszone oddechy mieszają się ze sobą.

– Nikt nie może się o tym dowiedzieć, a w szczególności twój brat.

– Mojemu bratu nic do tego, z kim chodzę do łóżka.

– Obiecaj, że mu nie powiesz – syczy przez zaciśnięte zęby.

– Tylko wtedy, kiedy ty obiecasz, że przelecisz mnie tak, że jutro nie będę mogła chodzić.

Przez twarz Chase’a przemyka cień pożądania i już sekundę później moje usta zostają zamknięte kolejnym gorącym pocałunkiem. Wyćwiczony dotyk sprawia, że czuję się jak w niebie, choć jestem przekonana, że ten chłopak przyniesie mi wyłącznie zgubę.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Chase

Przeciągam się na wygodnym materacu, uchylam powieki, a następnie chowam twarz w zgięciu łokcia. Światło wpadające do środka przez niezasunięte zasłony razi moje oczy do tego stopnia, że potrzebuję kilkunastu sekund, by przyzwyczaić je do panującej tu jasności.

Relaksuję się, dumny z siebie, że podczas wczorajszej domówki nie poddałem się namowom żadnego kumpla, dzięki czemu zakończyłem imprezę tylko z jednym wypitym piwem. Usta niemal wykrzywiają się mi w uśmiechu, lecz wtedy dociera do mnie czyjś cichy pomruk, co sprawia, że w jednej chwili sztywnieję. Przekręcam głowę w lewą stronę, gdzie dostrzegam nagie kobiece plecy i brązowe włosy rozrzucone na białej poduszce.

Gwałtownie siadam na łóżku. Ze zdumieniem zauważam, że nie mam na sobie bokserek. Rozglądam się po pokoju, w którym leżą niechlujnie rozrzucone części naszych ubrań, a pośród nich puste pudełko prezerwatyw.

Łapię się za głowę, kiedy przypominają się mi wydarzenia wczorajszego wieczoru. Mój kutas niemal podskakuje na wspomnienie Kenzie padającej przede mną na kolana i bezceremonialnie chcącej zrobić mi loda. Raz jeszcze obejmuję śpiącą dziewczynę wzrokiem. Leży niewinnie odwrócona plecami do mnie, a jej drobne ciało owinięte jest kołdrą. Kręcę głową, nie dowierzając, jakim okazałem się kretynem, a następnie po cichu wstaję. Wkładam bokserki, spodnie i skarpetki, po czym zgarniam z podłogi resztę swoich rzeczy. Wyrzucam także zużyte gumki, nie chcąc dać Hunterowi powodu do złości. Wprawdzie mógłbym się wyprzeć, że to ja z nią spałem, ale on zapewne się wścieknie na samą myśl, że jego siostra poszła do łóżka z którymś jego znajomym i to w dodatku pierwszego dnia po przyjeździe.

Na palcach opuszczam swój dawny pokój. Rozglądam się dookoła, ale na szczęście nie ma tutaj żywej duszy. Hunter wczoraj konkretnie się schlał, przez co z pewnością prędko dziś nie wstanie. Na parterze czeka na mnie tak wielki bałagan, że jeśli zaraz nie wezmę się za sprzątanie, to nie skończę tego robić do wieczora.

W kuchni parzę sobie mocną kawę i wyjmuję kilka worków na śmieci. Część z nich już po dziesięciu minutach jest zapełniona, dlatego odstawiam je pod ścianę w holu, by później wynieść je wszystkie do kosza. Kiedy zaczynam sprzątać plastikowe kubki po wczorajszej grze w piwnego ping-ponga, docierają do mnie czyjeś kroki na schodach, a wszystkie włoski na ciele stają mi dęba.

– Ja pierdolę, mój łeb – narzeka Hunter dokładnie tak samo, jak po każdej imprezie.

Zerkam na niego przelotnie. Wygląda co najmniej tak, jakby nie spał od kilku dni. Wybucham krótkim śmiechem, po czym znów skupiam się na sprzątaniu.

– Uznam to za znak, że impreza była udana.

– Jak każda, którą organizuję.

Hunter przechadza się po jadalni i przerzuca kilka pustych butelek, a kiedy znajduje to, czego szukał, wypija niemal całą zawartość jednym haustem.

– A ty jak się bawiłeś? – zagaja, ciężko oddychając. Zgniata butelkę w dłoni i wrzuca do worka na śmieci.

Odwracam się do niego tyłem. Nienawidzę kłamać, choć w tej sytuacji nie mam innego wyjścia. Muszę to zrobić.

– Całkiem nieźle.

– Tylko całkiem?

– Mhm.

– Nie powiedziałbym – stwierdza zdziwiony, przez co rzucam mu pytające spojrzenie. – Sądząc po szramach na twoich plecach, śmiem twierdzić, że bawiłeś się znacznie lepiej niż tylko „całkiem”.

Na ułamek sekundy zamieram. Przestaję się ruszać, przypominając sobie, jak paznokcie Kenzie wbijały mi się w skórę najpierw podczas pocałunków, a później w chwili, kiedy posuwałem ją pod ścianą.

Kurwa, mam przejebane.

– Ach, to masz na myśli – wypalam od niechcenia, znów skupiając się na sprzątaniu.

– No. – Zgarnia ze stołu miskę z chipsami i wrzuca garść słonych przekąsek do buzi. – Jak było? Widziałem, jak się do ciebie kleiła przez pół imprezy, więc musiało być mocno.

Piorunuję go wzrokiem.

– Kto?

– Jak to kto? Olivia. A była jakaś jeszcze?

W duchu oddycham z ulgą. Postanawiam nie wyprowadzać go z błędu i brnąć w kłamstwo o rzekomym seksie z Olivią.

– Nie.

– To jak? – docieka, nadal zajadając się chipsami. – W skali od jeden do dziesięć.

Kurwa, dwanaście – mówię sobie w myślach, mając na uwadze wczorajszą noc z siostrą przyjaciela.

– Nie wiem… mocne sześć. Może.

Zbieram rozstawione w różnych częściach pomieszczenia butelki po alkoholu i ustawiam je wszystkie na stole, by później wynieść w jakichś skrzynkach.

– Sześć? Może? Stary, co z tobą?

– O co ci chodzi?

– Chyba nie obciągnęła ci druta. Jesteś strasznie spięty.

Och, kurwa, gdybyś tylko wiedział.

– Nie wyspałem się.

– Wcale ci się nie dziwię. Olivia bardzo dobrze wie, jak się zająć facetem w łóżku.

Prostuję się i unoszę na niego zniesmaczony wzrok. Nie podoba mi się to całe insynuowanie mojego zbliżenia z tą dziewczyną, bo spała prawie z każdym moim kumplem, ale przecież nie mogę mu wyznać, co tak naprawdę się działo wczorajszej nocy.

– Nie musisz mi przypominać.

Hunter wykrzywia usta w uśmiechu, a następnie zbliża się do mnie i klepie mnie po plecach.

– Na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że z całej naszej czwórki to właśnie na ciebie tak naprawdę leci. – Chwyta czerwone jabłko i wgryza się w nie. – Zresztą jak wszystkie. Tylko błagam, nie zakochuj się w niej. Nie żebym coś do niej miał, bo w gruncie rzeczy to całkiem spoko laska, ale dobrze wiesz, że wchodzenie w jakikolwiek związek, kiedy rozpoczynasz światową karierę, nie jest zbyt mądrym posunięciem.

– Hunter, idź weź zimny prysznic, bo pieprzysz głupoty. To był tylko seks. Nie mam zamiaru się jej oświadczać.

Kumpel mi przytakuje.

– I bardzo dobrze. Jak wyjedziemy w trasę koncertową, będziesz miał mnóstwo okazji do przygodnego seksu i szkoda by było, gdyby jakaś laska, czekająca na ciebie tysiące kilometrów dalej, miała ci to wszystko odebrać.

Ciche chrząknięcie, które dobiega do mnie zza pleców, sprawia, że gwałtownie odwracam się w tamtą stronę. W wejściu do kuchni stoi nieco speszona Mackenzie. Nie ma na sobie ani grama makijażu, a włosy spięła w niski kucyk. Ubrana jest w duży, grafitowy T-shirt, pod którym zapewne nie ma nic oprócz majtek.

A może ich także nie założyła…

Chrząkam pod nosem.

– Macie może coś przeciwbólowego? – pyta cicho, dłońmi dotykając skroni. – Głowa chce mi pęknąć.

Hunter śmieje się nieznacznie, bo po każdej zakrapianej imprezie ma dokładnie ten sam problem. Kiedy dziewczyna przeczesuje palcami włosy, rękaw jej koszulki się podciąga, a wtedy na jej ramieniu dostrzegam wielkiego siniaka. Krew odpływa mi z twarzy, gdy uświadamiam sobie, że w tym właśnie miejscu zaciskałem swoje palce, siłą próbując zaciągnąć ją do pokoju.

Jej brat również zdaje się to zauważać, bo w jednej chwili marszczy brwi i szybkim krokiem podchodzi do dziewczyny. Chwyta ją za nadgarstek i wykręca rękę tak, by mieć doskonały widok na podskórnego krwiaka.

– Aua! Co ty robisz?! – piszczy niespodziewanie.

– On ci to zrobił? – syczy przez zaciśnięte zęby.

Przełykam głośno ślinę i przyglądam się im z bezpiecznej odległości. Nie wiem, co dokładnie Hunter ma na myśli, ale kiedy zawstydzony wzrok Kenzie przez ułamek sekundy spotyka się z moim, dociera do mnie, że ona nie chce, bym był świadkiem tej rozmowy.

– Nie! Uspokój się.

– Mówiłaś, że cię nie krzywdzi.

– Bo tak było. To znaczy jest.

– Kenzie… – mówi ostrzegawczym tonem.

– Daj już spokój, Hunter. To nie to, co myślisz. Po prostu… zdajesz sobie sprawę, jak łatwo u mnie o siniaka. Nawet nie wiem, skąd on się tam wziął – wyjaśnia tak cicho, że ledwo jestem w stanie ją zrozumieć.

Nie chcę wyjść na wścibskiego, dlatego postanawiam wrócić do sprzątania.

– Nie wierzę ci.

Dziewczyna głośno wzdycha.

– Wcale nie musisz. Potrafię już o siebie zadbać.

– Po prostu się o ciebie martwię. Mam wyrzuty sumienia, że zostawiłem cię tam samą. Gdybym też tam był…

– Hej! – przerywa mu. – Teraz jestem tutaj i tylko to się liczy.

W domu zapada cisza, więc zerkam na nich kątem oka i zauważam, jak się przytulają. Ten widok odrobinę mnie rozczula i stawia Huntera w nieco innym świetle. Znamy się już jakiś czas, ale nigdy nie widziałem, by kogoś darzył większą troską niż w tej chwili swoją siostrę. I mimo że czasami jest kompletnym kretynem i zdaje się mieć wszystko gdzieś, to jestem pewny, że dla niej jest w stanie zrobić naprawdę wiele.

ROZDZIAŁ PIĄTY

Mackenzie

Poranki nigdy nie były dla mnie łaskawe, a biorąc pod uwagę ilość wypitego wczoraj alkoholu, ten z pewnością także nie będzie należał do najprzyjemniejszych.

Po rozmowie z Hunterem szybko wycofałam się z parteru i uciekłam do łazienki. Jestem przekonana, że Chase słyszał całą naszą rozmowę, i choć wydaje mi się, że mój brat z pewnością opowiadał mu, co się działo w naszym domu, to i tak nie chciałabym, żeby o tym wiedział. Kiedy ludzie się dowiadują, że własny ojciec podnosił na mnie rękę, od razu jest im mnie żal. A ja nie potrzebuję niczyjej litości.

Przemywam twarz zimną wodą, która odrobinę mnie rozbudza. Myję zęby i doprowadzam się do względnego porządku. Przeszukuję także szafki, lecz niestety w żadnej nie znajduję tabletki przeciwbólowej. Zawiedziona opuszczam pomieszczenie, a następnie ruszam do mojego nowego pokoju z zamiarem przespania jeszcze kilku kwadransów, ale po przekroczeniu progu staję jak wryta.

– Co ty tutaj robisz? – pytam drżącym głosem.

Po wczorajszej nocy miałam zamiar unikać go tak długo, jak tylko się da, ale Chase wcale mi tego nie ułatwia. Na dźwięk mojego głosu odwraca się do mnie twarzą.

– Przyniosłem ci aspirynę i szklankę wody z cytryną.

– Dziękuję.

Zamykam za sobą drzwi, po czym niepewnie przechodzę w głąb pokoju. Obciągam koszulkę niżej, bo mimo że sięga mi do połowy ud, mam wrażenie, jakbym stała przed nim kompletnie naga.

Brunet przygląda się mi z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie odzywa się, a kiedy kieruję wzrok w inną stronę, zbliża się do mnie w kilku krokach. Góruje nade mną. Boję się spojrzeć mu w oczy, dlatego błądzę wzrokiem po tatuażach, które zdobią całą jego lewą rękę. To połączenie kilku twarzy, drzew, napisów, wilka i…

– To przeze mnie?

Tymi prostymi słowami sprawia, że wreszcie na niego spoglądam. Ściągam brwi, nie do końca go rozumiejąc.

– Co masz na myśli?

– Ten siniak.

– Nie przejmuj się – odpieram pocieszająco. – Zawsze miałam z tym problem. Lekarz mówił, że to przez niedobór żelaza i witamin.

– Przepraszam.

Zbywam go machnięciem ręki i podchodzę do biurka, na którym zostawił mi tabletkę. Wrzucam ją do ust, a następnie popijam sporą ilością wody.

– To, co się wczoraj wydarzyło… – zaczyna, lecz szybko urywa.

Zerkam na niego i postanawiam udawać, że wczorajsza noc nie miała miejsca.

– Co masz na myśli?

Chłopak wydaje się odrobinę zbity z tropu.

– Między nami nie powinno do niczego dojść – wyrzuca na jednym wdechu. – Jesteś młodszą siostrą mojego kumpla, któremu naprawdę wiele zawdzięczam i nie chciałbym, żeby jednorazowy seks przekreślił naszą kilkuletnią przyjaźń.

Ignoruję nieprzyjemne ukłucie w sercu, choć po kimś takim jak Chase mogłam się tego spodziewać. Pewnie to nie pierwszy raz, kiedy uległ błaganiom pijanej laski, padającej przed nim na kolana, nie myśląc o konsekwencjach. Faceci tacy już są – w chwili podniecenia ich mózgi zamieniają się miejscem z przyrodzeniem.

– Nie wiem, o czym mówisz – kłamię, patrząc mu prosto w oczy.

Brunet marszczy brwi. Wygląda, jakby próbował zrozumieć moje słowa, choć nie były one specjalnie trudne. Wypijam do dna wodę, a następnie odkładam szklankę na biurko.

– Dzięki za tabletkę. Nie mogłam jej nigdzie znaleźć.

– Jak to nie wiesz, o czym mówię?

Wzruszam ramionami.

– Widocznie urwał mi się film.

– I nie pamiętasz kompletnie nic?

– Najwyraźniej.

– To niemożliwe.

– Dlaczego?

– Nie byłaś aż tak pijana.

– Przecież wcale mnie nie znasz.

Zapada niezręczna cisza. Chase odwraca wzrok i intensywnie się nad czymś zastanawia. Po chwili jednak znów na mnie spogląda i robi kilka kroków w moją stronę. Przełykam z trudem ślinę, gdy zakłóca moją przestrzeń osobistą, a jego niespokojny oddech dotyka moich policzków.

– Kłamiesz – stwierdza spokojnym tonem.

Ściągam brwi ku sobie, a następnie krzyżuję ręce na piersiach.

– Uważasz tak, bo nie potrafisz pogodzić się z tym, że nie pamiętam wczorajszej nocy?

– Uważam tak, bo twój głos ledwo zauważalnie zadrżał na wspomnienie o wczorajszej nocy.

Toczymy walkę na spojrzenia, którą z każdą sekundą przegrywam. Jego jest intensywne i sprawia, że coraz trudniej jest mi utrzymać się na nogach, ale nie dam mu tej satysfakcji i nie odpuszczę pierwsza.

– Być może mój mózg uznał, że nie było to nic na tyle spektakularnego, by chcieć o tym pamiętać.

Chłopak powoli kiwa głową, po czym zaczyna się wycofywać z pokoju.

– W takim razie skoro nic nie pamiętasz, to uznajmy, że to się w ogóle nie wydarzyło.

Unoszę brwi, zszokowana, że tak idiotyczne słowa naprawdę przeszły mu przez gardło.

– Jesteś żałosny, Wilson.

– Na razie, Kenzie.

Chase salutuje mi z poważnym wyrazem twarzy i wychodzi.

***

Popołudnie spędziłam na przeglądaniu ofert dorywczej pracy i spośród setek propozycji tylko jedna z nich przykuła moją uwagę. Początkowo nie dowierzałam, że ktoś naprawdę może aż tyle płacić za opiekę nad dzieckiem, ale kiedy trafiam pod wskazany adres, zaczynam wszystko rozumieć.

Długi, wysypany drobnymi kamyczkami podjazd, zadbany ogród i dom, o którym nigdy nie śmiałam marzyć, sprawiają, że opada mi szczęka. Trudno uwierzyć, że ktoś może żyć w takim luksusie na co dzień. Teraz wcale mnie nie dziwi, dlaczego oferują tak wysoką stawkę przyszłej opiekunce, ale za to dopadają mnie wątpliwości. Nie mam zastrzeżeń co do swoich kompetencji, bo w rodzinnym mieście od kilku lat zajmowałam się dzieciakami w różnym wieku i mam świetne referencje, ale boję się, czy będę tutaj w ogóle pasować, jeśli zdecydują się mnie zatrudnić. Do tej pory opiekowałam się dziećmi z raczej przeciętnych rodzin i nie wiem, czy sprostam wymaganiom tak bogatych ludzi.

Otrząsam się z zamyślenia i zbliżam do głównego wejścia. Przybieram na twarz przyjazny uśmiech, mimo że w środku zżera mnie stres, ale pocieszam się, że jeśli nie ta praca, to na pewno znajdzie się inna.

Drżącymi dłońmi naciskam dzwonek znajdujący się przy drzwiach i z niecierpliwością czekam, aż ktoś mi otworzy. Na szczęście już po kilku chwilach po drugiej stronie pojawia się szeroko uśmiechnięta młoda kobieta.

– Dzień dobry. Nazywam się Mackenzie Keith i rozmawiałyśmy dziś telefonicznie w sprawie pracy.

Otwiera szerzej drzwi i gestem zaprasza mnie do środka.

– Tak, tak pamiętam. Zapraszam.

Spełniam jej prośbę. Kobieta zamyka za mną, a ja w tym czasie rozglądam się po nowoczesnym holu.

– Przejdźmy do salonu – oznajmia, a następnie prowadzi mnie w głąb domu. – Niestety mojemu mężowi coś wypadło i raczej nie zdąży się z nami spotkać, więc będziemy tylko we dwie.

– Żaden problem – mówię, siadając na miękkiej kanapie. – Przyniosłam ze sobą referencje. Z pewnością ułatwią państwu podjęcie decyzji. Mogę je także zostawić, gdyby chciała pani omówić to później z mężem.

Wyjmuję z torebki teczkę z dokumentami, po czym kładę ją na niewielkim stoliku.

– Świetnie. Napijesz się czegoś?

– Nie, dziękuję.

Kobieta siada na brzegu przeciwległej kanapy. Zgarnia kartki, po czym uważnie sunie po nich wzrokiem. Z zapartym tchem oczekuję jej reakcji. Nie wiem, czego się spodziewać, bo nigdy wcześniej nie pracowałam dla tak bogatych ludzi.

– Wow, jestem pod wrażeniem – podsumowuje krótko, odrywając wzrok od dokumentów. – Widzę, że masz już kilka lat doświadczenia.

– Zgadza się. Zaczęłam opiekować się dziećmi w wieku piętnastu lat. Najpierw byli to sąsiedzi, którzy polecali mnie swoim znajomym, a ci następnym i tak dalej. W pewnym momencie musiałam już odmawiać, bo brakowało mi czasu na naukę.

Brunetka uśmiecha się lekko.

– Ukończyłaś też kurs pierwszej pomocy?

– Tak. – Prostuję się. – Z dziećmi różnie bywa i nigdy nic nie wiadomo. Lepiej być przygotowanym na każdą możliwość.

– Nie jesteś stąd, prawda?

– Nie, przyjechałam na studia, dlatego też szukam pracy, która pozwoli mi opłacić czesne.

Kobieta kilkukrotnie sunie wzrokiem po kartkach, po czym odkłada je na stolik i skupia się na mnie.

– Masz jakieś pytania, Mackenzie?

– Tak, oczywiście. Iloma dziećmi miałabym się opiekować?

Na wspomnienie o dzieciach jej twarz się rozpromienia.

– Chodzi nam o opiekę nad naszą najmłodszą córeczką, Norą. Mam jeszcze dwóch synów, ale to już dorośli faceci.

– Dorośli? Doprawdy? Wygląda pani na nie więcej niż trzydzieści pięć lat.

– Dziękuję, to bardzo miłe.

– W jakim wieku jest Nora?

– Ma cztery lata, choć czasami jej mądrość, spryt i przemyślane odpowiedzi mnie zadziwiają. Śmiejemy się z mężem, że to dziecko jest zlepkiem naszych najlepszych, ale i najgorszych cech.

Obie chichoczemy pod nosem. Rozmawiamy jeszcze przez kilkanaście minut. Ustalamy szczegóły opieki i stawkę godzinową, która jest znacznie wyższa, niż przypuszczałam. Widać, że kobiecie nie jest łatwo powierzyć opiekę nad dzieckiem obcej osobie, ale sytuacja ją do tego zmusiła, ponieważ chce wrócić do pracy, a synowie nie zawsze mają czas zająć się siostrą. Umawiamy się zatem na dzień próbny. Mam przyjechać dziś wieczorem, by poznać Norę i zostać z nią na czas wyjścia kobiety z mężem do restauracji, więc raptem dwie godziny. Mam ogromną nadzieję, że dziewczynka mnie polubi. Ta praca jest mi potrzebna, jeśli nie chcę wracać z podkulonym ogonem do ojca.

© Dagmara Jakubczak

© Wydawnictwo Black Rose, Zamość 2025

ISBN 978-83-68216-53-0

Wydanie pierwsze

Redakcja

Justyna Szymkiewicz

Korekta

Anna Łakuta

Danuta Perszewska

Paulina Wójcik

Skład i łamanie

Andrzej Zyszczak – Zyszczak.pl

Projekt okładki

Melody M. – Graphics Designer

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani jej części nie mogą być przedrukowywane ani w żaden inny sposób reprodukowane lub odczytywane w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody autorki i wydawcy.