Gamedec. Gamedec. Obrazki z Imperium. Część 2 - Marcin Sergiusz Przybyłek - ebook

Gamedec. Gamedec. Obrazki z Imperium. Część 2 ebook

Marcin Przybyłek

4,8

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Torkil Aymore powraca! Marcin Przybyłek zasila serię „Horyzonty zdarzeń” kolejnym tomem przygód Gamedeca.

Po Drugiej Wojnie z Thirami w WayEmpire nastały Czasy Szczęśliwości. Ludzkość kontroluje ImBu – cyfrowy byt będący połączeniem programu Budda i wirtualnej reprezentacji Imperatora Gorgona Nemezjusa Ezry. Realną władzę sprawują Błogosławieni – Ranowie wyznaczeni przez ImBu.

Na tym nieskazitelnym obrazie pojawiają się jednak rysy: na jednej z planet wybucha epidemia, anarchista Han Fierce postanawia zamordować Rana, silniki pancerników otaczających Łzę Cheronei przestają działać, a Whale – statki cywilizacji, która współistnieje z WayEmpire - otwierają ogień do tajemniczej obcej floty.

Tymczasem Torkil Aymore odkrywa kult kobiety, która każe się nazywać Imperatorką i chce dzielić władzę z ImBu. Imperatorka twierdzi, że tylko ona może uratować ludzkość…

Biorąc do ręki kolejny tom przygód Gamedeca, aż chciałoby się krzyknąć: »Torkil Aymore powraca!« - Katedra.nast.pl („Gamedec. Sprzedawcy lokomotyw”)

Stworzony przez Przybyłka świat jest niesamowity. - Esensja.stopklatka.pl („Gamedec. Zabaweczki. Sztorm”)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 618

Oceny
4,8 (9 ocen)
8
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Obraz 6

Na obcej ziemi

FRAGMENT

Nemezis

– Trzymać formację kopuły, lokalizować cele, unikać śmierci, likwidować! – komenderował Felix Duran Dex.

Kyle Aymore nie obserwował Aniołów Śmierci, ale kamery ulokowane dookoła jego pancerza robiły to za niego, przesyłając informacje czasami wprost do serwomechanizmów pancerza. Żuki musiały przeżyć za wszelką cenę, bo tylko one były w stanie doprowadzić Nemezis do stanu używalności. Jeden z nich, Tankred Yax, pożegnał się już z pancerzem i organicznym życiem. Trzy aruny uratowały go i poleciały do wraku, a tam, nie znalazłszy ani odpowiedniego ciała, ani dibeka, przywarły do ściany sterówki i czekały na lepszy los. W ten sposób Błękitni stracili inżyniera i nikt nie mógł go zastąpić.

Dlatego Technet Wzór X Kyle’a Aymore’a nieustannie śledził sytuację za plecami Żuka, by w razie czego uchronić właściciela przed śmiercią.

– Czy ktokolwiek ma jeszcze amunicję? – krzyknął Nexus.

– Chyba nikt! – odkrzyknął Bonaventura. – Ani do Axeli, ani do ImBuCanów!

– Bez działek nie umiem latać!

– To się naucz! – warknął Logan. – Gida! Zasobnik!

– Już nie mam!

– Medpak!

– Skończyły się!

– Co za życie – jęknął Mario.

– Logan dobrze mówi, naucz się – mruknął do siebie Kyle.

Przed jego oczami migał trójwymiarowy schemat statku, który na razie wyglądał jak ciężko ranne zwierzę. Mężczyzna skoncentrował się na łataniu kolejnej dziury. By to zrobić, potrzebował budulca.

– Wyciągnąłem trochę tytanu z dźwigarów – zameldował jego Sin, którego dibek znajdował się pod lewą pachą.

– Świetnie – odpowiedział również totowo organiczny Med.

– Zamiast się bawić w kowbojów, lepiej by pomogli – rzucił Prawy Kyle’a.

– Skupcie się. Dex, wyślij chwytak do najbliższej budowli. Niech zeskrobie trochę metalu, wszystko jedno jakiego, najlepiej z pół kilograma.

– Robi się.

Od prawej rękawicy Aymore’a odczepił się pazur przypominający ptasią łapę i pożeglował ku pobliskim budynkom.

– Chciałam zapytać – krzyknęła Martina Gunnar, pędząc w stronę ruchomego działka wroga – jakim cudem Nemezis wyrżnął w budowle i przetrwał zderzenie, a te cholerne pancerniki jeden po drugim pierdolnęły w grunt i słuch po nich zaginął?! Gorsza konstrukcja?

– Mało wiesz, kochanie – mruknął Kyle. – Gdybyś się znała na czymkolwiek oprócz walki, wiedziałabyś, na czym polega tworzenie potrójnie amortyzowanej skorupy. Poza tym Nemezis leciał z tyłu i pod innym kątem.

– Aymore, jak ci idzie? – spytał Garibaldi.

– Nie licząc tego, że co chwila ktoś próbuje mnie…

Kyle gwałtownie odskoczył. Salwa wymierzona w jego plecy uderzyła w dziurę, którą próbował załatać.

– Jasna cholera! Szefie! Jak mam łatać, gdy mi chuje rozwalają to, co zrobię?!

– Skup się, inżynierze. Ustaw cielsko tam, gdzie poszycie jest zdrowe. Jak znowu strzelą, walną w mocny kadłub.

– Racja, rozkaz.

– Pospiesz się, Kyle.

– Tak jest!

Inżynier wrócił do pracy. Chciał się jeszcze poskarżyć, że aktywny kamuflaż ich pancerzy nic nie daje, bo wrogowie i tak wiedzą, gdzie mierzyć, ale się powstrzymał. Wszyscy to wiedzieli.

– Może to celowe działanie tego padalca! – krzyknął Mbele. – Kazał zbudować słabsze statki, żeby móc je w razie czego rozwalić w takiej akcji!

– To by było niezłe – mruknął Kyle.

– Pułapka?! – przestraszyła się Uria. – Niemożliwe. Nie widziałam tego w żadnym równoległym…

– Byłby taki głupi? – weszła jej w słowo Ramona.

– Jak to? – krzyknęła Etna.

– No, kazać budować marne konstrukcje, żeby móc je roznieść – odparła Ramona.

– To paranoik! Nie dostaliście paków? – odezwał się Mbele.

– Nie chce mi się w to wierzyć – rzuciła elfka.

– Mnie też – chrząknął Kyle, wchodząc głębiej w wizualizację systemów Nemezis.

Uma, Greg i Farquad pracowali przy głównym napędzie. Mieli trochę lepiej, bo potężne dysze osłaniały ich plecy, ale sama robota była straszna. Napęd Nemezis, mimo że znajdował się z tyłu, bardzo ucierpiał. W sumie była to najdelikatniejsza część statku. Pamela, Charlie i Vincent urzędowali w środku i doprowadzali do stanu używalności sterownię. On sam, Zahn, Hans i Garibaldi łatali poszycie, przy czym to jemu i Zahnowi przypadł zaszczyt reperowania górnej części.

– Torkil! Torkil Med! Wezwij tego swojego Małego Brata, bo nas tutaj rozjadą! – ryknął Logan.

– O, tak – chrypnął Kyle. – Załoga Errusa mogłaby trochę pomóc…

Moduł oddzielony od Techneta wrócił z łupem – kilogramem stali, aluminium i kilkoma gramami złota.

– Świetnie – sapnął Kyle i użył palnika, by stopić materiał, porozdzielać pierwiastki, a następnie stworzyć pożądane stopy. Wszystko odbywało się w unoszącym się przed nim niewielkim bąblu antygrawitacyjnym. Gdyby ktoś oglądał go z boku, widziałby maga używającego niezrozumiałych zaklęć.

Nagle Technet znowu uskoczył. Tym razem salwa przeciwnika wyrwała niewielki kawałek poszycia, zostawiając w spokoju dziurę naprawianą przez Kyle’a.

– Dajcie mi pracować, w mordę…

Na szczęście automatyka zbroi nie pozwoliła magicznej kuli upaść na pancerz statku. Aymore wrócił do pracy, wskazując Aniołom automat, który do niego strzelał. Takie cele uzyskiwały priorytet.

Może skuteczność maszyn wroga nie była największa, ale sama liczba luf przechylała na jego stronę szalę zwycięstwa. No i ten demon latający wokół wieży niczym jakiś King Kong. Wciąż był nietknięty, chociaż wsteczne kamery Kyle’a rejestrowały niewielkie wybuchy na jego pancerzu. Nie lepiej by było spróbować urwać mu łeb? Przecież Aristoi mają te swoje duchy. Za słabe? A może usuwają działa, bo te grożą Nemezis? Martwiły też Kyle’a zbliżające się do grzbietu potwora przypominające korony statki. Wyglądało to tak, jakby miały zamiar go… osłaniać? Współpracować z nim? Połączyć się?!

Wrócił do pracy i tylko kątem oka rejestrował, jak znajdujący się niedaleko jego stanowiska Septimus nurkuje w stronę dłoniomatu, ciągnąc za sobą strugę jasnej krwi rozwiewającą się niczym ogon komety. Przez ułamek subiektywnej cetni widział też błękitną Ramonę, która gubiła części motomba niczym rozpadający się wrak, zwróconych do siebie plecami Diega i Achillesa wirujących jak trzmiele, rozbijających mieczami automaty i rozsiewających szkarłatne spirale życiodajnej czerwonej cieczy. Martwe, szklane oczy pancerza typu Technet bez komentarza rejestrowały zarówno heroiczną postawę Aristoi, jak i ich śmierć.

Bo była i śmierć.

Ale Kyle musiał się skupić na swojej pracy. Za wszelką cenę.

Salwa z kroczącego działa, które zjeżdżało po dachu budowli z drugiej strony statku, wyrwała wielki płat pancerza Zahna.

– Zahn! Żyjesz?! – krzyknął Kyle.

– Żyję. Technet chciał dobrze, ale się zaklinowałem i dostałem obcierkę.

– Uważaj.

– Gówno….

– Bądź wola Twoja, Imperatorko! – krzyknął Mbele. – Postaraj się, kobieto!

– Gdyby nie ja, Ranie, żaden inżynier by nie przeżył.

– Dziękuję za taką opiekę! – warknął Kyle, wkleił część świeżo uformowanej materii w ubytek i przetestował integralność łaty. Miliony minidronów integrowały się z wypełnieniem i na oczach inżyniera wchłaniały je. Jeszcze subiektywna mona i nie będzie widać trafienia. – Trzymaj się, Alfik, trzymaj – mruknął.

Spojrzał na schemat statku. Następna dziura była trzydzieści metrów dalej. Włączył silniki Techneta, poszybował, pilnując, by kula zdobytych materiałów nie zgubiła się gdzieś, i przyssał się tuż obok rany.

– Lewi poradzą sobie z tymi koronami? One się chyba chcą przyczepić do arcydiabła! – krzyknął Achilles.

– Muszą! – odparła Marti.

– Uważaj, Felix! Z lewej! Strasznie ich dużo!

– Widzę! Ramona, Etna, Gida! Za mną, dziewczyny!

Czwórka Najlepszych Imperatora rzuciła się na wroga i chociaż wokół fruwały strzępy ich zbroi, chociaż wszyscy krwawili, nie zwalniali, dopóki nie zniszczyli przeciwnika swoimi skrzydłami, mieczami i duchami. Wraki automatów były czerwone od krwi Aniołów.

Kyle skinął głową z podziwem i wniknął w strukturę uszkodzenia.

– A, to pestka – mruknął.

Text copyright © by Marcin Sergiusz Przybyłek 2015

All rights reserved

Copyright © for the Polish e-book edition by

REBIS Publishing House Ltd., Poznań 2015

Informacja o zabezpieczeniach:

W celu ochrony autorskich praw majątkowych przed prawnie niedozwolonym utrwalaniem, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem każdy egzemplarz książki został cyfrowo zabezpieczony. Usuwanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.

W publikacji wykorzystano czcionkę z rodziny Liberation (https://fedorahosted.org/liberation-fonts/)

Redaktor: Błażej Kemnitz

Projekt, opracowanie graficzne okładki oraz ilustracja na okładce: Tomasz Maroński

Wydanie I e-book

(opracowane na podstawie wydania książkowego:

Gamedec. Obrazki z Imperium. Część 2, wyd. I, Poznań 2015)

ISBN 978-83-7818-948-0

Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel. 61-867-47-08, 61-867-81-40, fax 61-867-37-74

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

e-Book: Sławomir Folkman / www.kaladan.pl