Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Akcja tej pierwszej, częściowo autobiograficznej powieści Baldwina toczy się w ciągu jednego dnia w latach trzydziestych w Harlemie. Jej główny bohater – czternastoletni John – dorastający w biednej wielodzietnej rodzinie staje wobec duchowych i moralnych dylematów. Mierzy się z gniewem wobec okrutnego ojczyma, pastora w zielonoświątkowym zgromadzeniu, przeżywa pierwsze niepokoje związane z budzącą się seksualnością i zwątpienie w wiarę. Kościół, będący dla afroamerykańskiej społeczności miejscem schronienia i nadziei, w oczach chłopca jest przestrzenią pełną fałszu i zakłamania. W tej lirycznej, a zarazem mocno symbolicznej prozie odnajdujemy najlepsze cechy pisarstwa Baldwina: psychologiczną głębię, wspaniały styl, pytania dotyczące amerykańskiej tożsamości i ludzkiej kondycji.
W posłowiu Anna Pochmara przedstawia szerszy kontekst powieści, przybliża rolę Kościoła protestanckiego w życiu afroamerykańskiej społeczności, przygląda się wybranym motywom powieści, umieszczając je w perspektywie historyczno-literackiej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 376
Wszyscy zawsze mówili, że kiedy John dorośnie, będzie kaznodzieją jak jego ojciec. Słyszał te słowa tak często, że chociaż nigdy o tym nie myślał, sam w nie uwierzył. Właściwie zaczął o tym myśleć dopiero rankiem w dniu swoich czternastych urodzin, ale wtedy było już za późno.
W najwcześniejszych wspomnieniach, które w pewnym sensie były jego jedynymi wspomnieniami, widział pośpiech i rześkość niedzielnych poranków. Tego dnia wszyscy wstawali jednocześnie; ojciec, który nie musiał iść do pracy i przed śniadaniem odmawiał z nimi modlitwę; matka, jak zawsze w niedzielę porządnie ubrana i wyglądająca prawie młodo, z prostymi włosami pod białym, przylegającym do głowy czepkiem, który obowiązywał święte kobiety; jego młodszy brat Roy, który w niedzielę milczał, bo ojciec był w domu; Sarah z czerwoną wstążką we włosach, jak zawsze obsypywana przez ojca pieszczotami, i malutka Ruth, ubrana na biało i różowo, przebywająca drogę do kościoła w ramionach matki.
Kościół nie był daleko, stał przy Lenox Avenue, o cztery przecznice od nich, na rogu obok szpitala. Do tego szpitala poszła matka, kiedy miał się urodzić Roy, a potem Sarah i Ruth. John słabo pamiętał ten pierwszy raz, kiedy poszła rodzić Roya; ludzie mówili, że podczas nieobecności matki awanturował się i płakał; pamiętał jednak dość, żeby odczuwać lęk, ilekroć jej brzuch znowu zaczynał pęcznieć, bo wiedział, że jak zacznie się to pęcznienie, w końcu mu ją zabiorą i wróci do domu z kimś obcym. Sama też robiła się za każdym razem trochę bardziej obca. Niedługo znowu tam pójdzie, powiedział Roy – znał się na takich rzeczach dużo lepiej niż John. John obejrzał matkę bardzo uważnie i nie spostrzegł żadnego pęcznienia, ale kiedyś rano ojciec modlił się za „małego podróżnika, który niedługo do nich przybędzie”, więc John wiedział, że Roy mówi prawdę.
A zatem odkąd John sięgał pamięcią, w każdy niedzielny poranek wychodzili na ulicę – Grimesowie w drodze do kościoła. Przyglądali im się grzesznicy na Lenox Avenue: mężczyźni o mętnych oczach i zmiętych twarzach, wciąż ubrani w sobotnie wyjściowe garnitury, wygniecione teraz i zakurzone; kobiety o zachrypniętych głosach, w obcisłych, jaskrawych sukniach, z papierosami w palcach albo w kącikach zaciśniętych warg. Rozmawiali, śmiali się, bili między sobą, a kobiety biły się jak mężczyźni. Przechodząc obok tych mężczyzn i kobiet, John i Roy wymieniali szybkie spojrzenia, John wyraźnie zakłopotany, Roy uśmiechnięty. Kiedy Roy dorośnie, będzie taki jak oni, jeżeli Pan nie odmieni jego serca. Te kobiety i mężczyźni, których mijali w niedzielny ranek, spędzili noc w barach albo w domach publicznych, albo na ulicach, albo na dachach, albo pod schodami. Pili. Od przekleństw przechodzili do śmiechu, od gniewu do chuci. Kiedyś obaj z Royem przyglądali się mężczyźnie i kobiecie w piwnicy domu przeznaczonego na rozbiórkę. Robili to na stojąco. Kobieta zażądała pięćdziesięciu centów i mężczyzna błysnął brzytwą.
John nigdy już nie poszedł patrzeć; bał się. Ale Roy podglądał wiele razy i powiedział Johnowi, że robił to samo z dziewczynkami mieszkającymi dalej przy ich ulicy.
A jego ojciec i matka, którzy w niedzielę chodzili do kościoła, też to robili, John słyszał ich czasem w sypialni obok, słyszał mimo chrobotu i pisku szczurów, mimo muzyki i przekleństw w mieszkaniu prostytutki na dole.
Ich kościół nosił nazwę Świątyni Ognia Ochrzczonego. Nie był to największy kościół w Harlemie i nie był najmniejszy, ale John wzrastał w przekonaniu, że jest najlepszy i najbardziej uświęcony. Jego ojciec, jako główny diakon w tym kościele – było ich tylko dwóch, drugi, bardzo czarny i pulchny, nazywał się Braithwaite – chodził z puszką i czasem wygłaszał kazania. Pastor, ojciec James, był wesołym, dobrze odżywionym człowiekiem o twarzy jak ciemnawy księżyc. Głosił kazania we wszystkie niedziele po Zielonych Świątkach, w lecie prowadził nabożeństwa odrodzenia religijnego, namaszczał i uzdrawiał chorych.
W niedzielę rano i w niedzielę wieczorem w kościele było pełno; w niektóre specjalne niedziele było pełno przez cały dzień. Rodzina Grimesów przychodziła gromadą, zawsze trochę spóźniona, przeważnie w połowie niedzielnej lekcji religii, która zaczynała się o dziewiątej. Matka była winna tym spóźnieniom, przynajmniej według ojca; jakoś nigdy nie potrafiła doprowadzić do tego, żeby dzieci, i ona sama, były gotowe na czas. Zdarzało się, że zostawała w domu i przychodziła dopiero na poranne nabożeństwo. Po wejściu do kościoła Grimesowie rozdzielali się, matka i ojciec zasiadali w klasie dla dorosłych, gdzie nauczała siostra McCandless, Sarah kierowano do klasy dla dzieci, a John i Roy szli do klasy dla średnio zaawansowanych, gdzie prowadził nauki brat Elisha.
Kiedy John był mały, nie uważał w szkółce niedzielnej i nigdy nie pamiętał tekstu lekcji wyznaczonej na ten dzień, czym ściągał na siebie gniew ojca. Około czternastego roku życia, gdy wysiłki domu i Kościoła połączyły się, żeby go przywieść do ołtarza, usiłował sprawiać trochę poważniejsze wrażenie i w ten sposób mniej się rzucać w oczy. Ale jego uwagę rozpraszał nowy nauczyciel: Elisha, siostrzeniec pastora, niedawno przybyły z Georgii. Ten siedemnastoletni chłopiec, zaledwie trzy lata starszy od Johna, został już zbawiony i był kaznodzieją. John wpatrywał się w Elishę przez całą lekcję, zachwycało go brzmienie głosu Elishy, znacznie głębszego i bardziej męskiego niż głos Johna, zachwycały go smukłość, wdzięk, siła, czarność Elishy w niedzielnym ubraniu; zastanawiał się, czy on sam będzie kiedyś tak święty, jak święty jest Elisha. Nie śledził jednak lekcji i gdy czasem Elisha nagle przerywał wykład i zadawał Johnowi pytanie, John mieszał się zawstydzony, wilgotniały mu dłonie i serce głośno biło w piersi. Elisha uśmiechał się, strofował go łagodnie i lekcja toczyła się dalej.
Tytuł oryginalny: Go Tell it on the Mountain
Redakcja: Miłosz Biedrzycki
Korekta: Paulina Lenar
Projekt graficzny: Przemek Dębowski
Przygotowanie e-booka: Małgorzata Widła
Zdjęcie na obwolucie: Solomon Horn
Copyright © 1952, 1953 by James Baldwin. Copyright renewed 1980, 1981 by James Baldwin. All rights reserved including the right of reproduction in whole or part in any form. This edition published by arrangement with the James Baldwin Estate.
Copyright for the afterword by © by Anna Pochmara-Ryżko, 2025
Copyright © for the Polish translation by Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi Stowarzyszenie
214. publikacja wydawnictwa Karakter
ISBN 978-83-68059-57-1
Wydawnictwo Karakter
ul. Grabowskiego 13/1, 31-126 Kraków
karakter.pl
Zapraszamy instytucje, organizacje oraz biblioteki do składania zamówień hurtowych z atrakcyjnymi rabatami. Dodatkowe informacje pod adresem [email protected] oraz pod numerem telefonu 511 630 317.
Niniejsza publikacja jest chroniona prawem autorskim. Publikacja może być zwielokrotniana i wykorzystywana wyłącznie w zakresie dozwolonym przez prawo lub umowę zawartą z Wydawcą. Zwielokrotnianie i wykorzystywanie treści publikacji w jakiejkolwiek formie do eksploracji tekstów i danych (text and data mining) lub do trenowania modeli sztucznej inteligencji bez uprzedniej wyraźnej zgody Wydawcy jest zabronione.