Grzeszny Doktor. Intensywne doznania. Tom 2 - Whitney G - ebook + audiobook
BESTSELLER

Grzeszny Doktor. Intensywne doznania. Tom 2 ebook i audiobook

Whitney G

4,1

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

24 osoby interesują się tą książką

Opis

Potrzebujesz solidniej dawki mocnych wrażeń? "Grzeszny doktor" chętnie zbada twoje potrzeby.

Garrett Ashton jest lekarzem w prywatnej nowojorskiej klinice. Cenionym i niezwykle przystojnym - każda kobieta na jego widok czuje, że potrzebuje pilnej wizyty. Po godzinach lubi ostry seks i sprośne rozmowy na czacie randkowym z tajemniczą nieznajomą. Ambitna Natalie zostaje przeniesiona na rezydenturę do nowej kliniki i wcale nie jest z tego zadowolona. W życiu prywatnym także jej się nie układa - każda kolejna randka okazuje się klapą. Zrezygnowana, postanawia spotkać się na żywo ze swoim przyjacielem poznanym w sieci. Kiedy nieoczekiwanie odkrywa, że znajomy ukrywający się pod nickiem D-Doctor jest jej nowym przełożonym, sprawy totalnie się komplikują.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 104

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 2 godz. 26 min

Lektor: Whitney G.
Oceny
4,1 (3731 ocen)
1819
911
662
289
50
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Neira91

Nie oderwiesz się od lektury

Fajna książka którą bardzo przyjemnie się czytało, trochę psychologiczna przez skoki nastrojów mężczyzny co zazwyczaj jest wisienką na torcie u kobiet ale daje do myślenia i naprawdę bardzo mi się podoba
10
azka00

Dobrze spędzony czas

fajne, krótkie ale fajne
10
agunia1981

Nie oderwiesz się od lektury

cudowne zakończenie
10
oleczka199122

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam te książki ♥️♥️♥️♥️ polecam ♥️♥️♥️
10
Magda-25

Nie oderwiesz się od lektury

rzeczywiscie krotkie opowiadanie ale bardzo dobre. polecam serdecznie
10

Popularność




Dla mojej mamy Nicole London i Alice Tribue.

Od Autorki

Grzeszny doktor jest drugą częścią z mojej serii Intensywne doznania – serii krótkich, samodzielnych książek, które wydałam przypadkowo, pomiędzy innymi powieściami w 2017 roku. W każdej noweli pojawia się seksowny samiec alfa, silna główna bohaterka i gorąca fabuła z humorem. Innymi słowy to opowiadania, które pozwolą Ci się rozerwać przy kubku kawy, gdy masz ochotę na coś gorącego, szybkiego i nieprzyzwoitego ☺

Jeśli chcesz przeczytać inne książki z serii,

oto one:

Niegrzeczny szef

Bezwstydny klient

Jeśli szukasz czegoś dłuższego do poczytania, sugeruję moje inne samodzielne powieści.

Z wyrazami miłości

Whitney G.

PS Szczególnie dziękuję K. Bromberg za ten wspaniały pomysł/zachętę.

Doktor

Garrett

Nowy Jork w stanie Nowy Jork

Jeśli prywatna klinika zostaje uznana za najlepszą w całym stanie i jedną z pięciu najlepszych w kraju przez kilka lat z kolei, to nagrodą za to powinno być zupełne wyeliminowanie takich poranków jak ten. Bo to był już trzeci w tym tygodniu, gdy pacjentka marnuje mój czas, życząc sobie, abym „osobiście” zbadał jej cipkę.

– Mówię pani po raz dziesiąty, pani Aberdeen… – Kliknąłem długopisem. – Absolutnie nic pani nie dolega. Wyniki moczu i krwi są w stu procentach poprawne, a pani obecnie marnuje czas i sobie, i mnie. Mam pacjentki, które dzisiaj naprawdę mnie potrzebują.

– Wiem, ja jestem jedną z nich. – Uśmiechnęła się i zalotnie podciągnęła materiał papierowego fartucha, odkrywając fragment uda. – Ale czuję, że tam na dole dzieje się coś dziwnego.

– „Tam na dole”? Na pewno jest pani w stanie powiedzieć „w mojej waginie”, jeśli o to pani chodzi.

– Okej. Coś się dzieje… w mojej waginie. – Zagryzła usta i znowu się uśmiechnęła.

Nie mam dzisiaj na to siły…

Odłożyłem jej kartę i zacząłem pisać notatkę „pacjentce nic nie dolega”. To była jej czwarta wizyta w ciągu ostatnich czterech miesięcy i żadna nie była potrzebna.

– Jak już mówiłem, pani Aberdeen – powiedziałem i pokręciłem głową – może pani iść do domu. A właściwie nawet powinna.

– Nie jestem przekonana. – Skrzyżowała ręce na piersi. – Nie może pan sprawdzić?

– Nie.

– Nie? Nie może mi pan odmówić.

A wolałabyś „nie ma, kurwa, mowy”?

– Chyba wyraziłem się jasno, pani Aberdeen. Nie.

– A nie składał pan przysięgi Hipokratesa? – Wycelowała palcem w moją twarz. – Jest tam chyba kwestia o traktowaniu ludzi ze „współczuciem” i „uprzejmie”. I jestem pewna, że to oznacza, że musi pan się zajmować swoimi pacjentami, w tym przypadku mną, i musi pan im wierzyć, gdy twierdzą, że coś ich boli.

– Po pierwsze, pani nie jest moją pacjentką, a to nie jest moja specjalizacja. Po drugie, doskonale pani wie, że pani lekarz prowadzący, doktor Laurel, ma zawsze wolne w czwartki, więc nawet nie powinno tu pani dzisiaj być.

– Wiem również, że wykonywał pan cytologię kilka razy pod jej nieobecność. Próbowałam się do pana umówić na wizytę w ramach pańskiej specjalizacji, ale nie było terminów. W każdym razie – zmrużyła oczy – chciałabym, żeby był pan tak uprzejmy i włożył głowę między moje nogi, by obejrzeć moją waginę, doktorze Ashton. Proszę to zrobić teraz albo wystawię panu negatywną, złośliwą opinię z dwoma gwiazdkami.

– A czemu nie z jedną?

– Ja nie żartuję. Moja córka pracuje w „New York Timesie” i zrugam pańską klinikę i pana od góry do dołu, tak że nie da pan potem rady poprawić swojej reputacji.

Przewróciłem oczami i włożyłem rękawiczki.

– Proszę się położyć.

Uśmiechnęła się i posłuchała. Wyglądała tak, jakby to była największa atrakcja w jej życiu. Zawołałem pielęgniarkę i poczekałem, aż przyjdzie, bo chciałem, żeby ktoś był świadkiem tej sceny.

Pielęgniarka zaczerwieniła się, przygotowując narzędzia, i przysunęła do mnie wózek. Kiedy zrozumiałem, że ona dosłownie czerwieni się i chichocze za każdym razem, gdy otwieram usta, pogodziłem się z tym, że to po prostu nie mój dzień.

– Proszę rozłożyć nogi i położyć je na strzemionach.

– Z miłą chęcią. – Posłuchała mnie, rozkładając nogi szerzej niż to konieczne.

Usiadłem na stołku między jej udami, włączyłem lampę i wziąłem wziernik. Postarałem się, by to było najszybsze, najsprawniejsze badanie na świecie. W ciągu ostatnich miesięcy wykonałem takich zdecydowanie za dużo i w tej chwili byłem pewien, że mógłbym to robić z zawiązanymi oczami.

Westchnąłem i zebrałem materiał do badań z szyjki macicy – zauważyłem delikatną nieprawidłowość, ale to nie wystarczyło, by usprawiedliwić to badanie.

– Okej, pani Aberdeen – powiedziałem, ściągając rękawiczki i wrzucając je do kosza. – Może pani teraz usiąść.

– Co? I to wszystko? – Nie ruszyła się. – Co z ogólnym badaniem ginekologicznym? I z badaniem piersi? Nie powinien ich pan pomasować, żeby sprawdzić, czy nie ma zgrubień?

Jezu Chryste…

– Doktor Laurel przeprowadziła badanie pani piersi pięć tygodni temu i jestem pewien, że nic się od tego czasu nie zmieniło. Ale jeśli pani chce, badanie piersi może przeprowadzić pielęgniarka Johnson. Nawet pozwolę jej wprowadzić to do systemu jako darmowe badanie.

– Zrobię wszystko, co pan każe, doktorze Ashton. – Pielęgniarka zaczerwieniła się i zachichotała nerwowo.

– Nie, dziękuję. – Pani Aberdeen usiadła i skrzyżowała ramiona na piersi.

– Tak myślałem. – Wziąłem jej kartę i zapisałem kilka rzeczy. – Jak mówiłem przed badaniem, nic złego się z panią nie dzieje „tam na dole”, chociaż wygląda na to, że zaczyna się rozwijać drobna infekcja, a dokładniej drożdżyca.

– Mówiłam panu, że to coś poważnego. To nawet brzmi poważnie. Tak poważnie, że pewnie nie ma na to leku.

– Właściwie lek na to sprzedają nawet w supermarkecie – odparłem. – Większość kobiet sama może zdiagnozować u siebie grzybicę.

– Cóż, ale ja wolę bardziej osobiste podejście. – Pochyliła się i położyła rękę na moim ramieniu. – Jest pan pewien, że nie chce mnie pan zbadać, głęboko wkładając we mnie swoje długie i silne palce, by upewnić się, że niczego pan we mnie nie wyczuje?

Natychmiast wstałem i wyrwałem receptę z podkładki.

– Powinno się pani polepszyć w ciągu czterdziestu ośmiu godzin, jeśli wykupi pani lek dzisiaj i będzie się trzymać zaleceń.

– A jeśli nie będę się trzymać zaleceń? Czy zobaczę się z panem na wizycie kontrolnej?

Posłałem jej beznamiętne spojrzenie.

– Miłego dnia, pani Aberdeen. Dziękuję za pomoc – dodałem w stronę pielęgniarki. Opuściłem pokój, zanim któraś z nich zdążyła się odezwać, i udałem się prosto do biurka mojej asystentki, Emily.

– Czy mogę w czymś pomóc, doktorze? – Spojrzała na mnie, gdy podszedłem.

– Tak, chyba uzgodniliśmy, że będę dostawał pacjentów doktor Laurel pod jej nieobecność tylko wtedy, gdy będzie to absolutną koniecznością.

– Ale jest pan koniecznością. Wszyscy pozostali są zajęci od ósmej rano.

Świetnie…

– Mam na dzisiaj jeszcze jakieś wizyty?

– Całkiem sporo. – Podała mi jakieś pudełko. – Wczoraj wieczorem przyszła nagroda dla najlepszej prywatnej kliniki w stanie. Pacjentka z godziny dziesiątej chce przenieść wizytę na szesnastą, a pacjentka z trzynastej woli porozmawiać przez telefon, zamiast przychodzić. I uzupełniłam wszystkie wazony w pana gabinecie twizzlersami.

– Dziękuję, Emily. Czy to wszystko?

– Właściwie to jest jeszcze jedna rzecz. Doktor Ryan wróciła z Hawajów i jest teraz w pana gabinecie. Mówi, że to pilne.

– Na pewno nie jest.

Poszedłem z pudełkiem do swojego gabinetu.

I oczywiście doktor Ryan – której ciągle nie ma – siedziała na kozetce dla pacjentów i rozmawiała przez telefon.

Właściwie zdziwiłem się, widząc ją tu o tak wczesnej porze, bo ostatnio stała się prawdziwą celebrytką. Była już trzecim lekarzem z mojej kliniki, którego straciłem na rzecz „medycyny telewizyjnej”. Co chwilę podpisywała nowy kontrakt na książkę, pojawiała się w programach telewizyjnych albo była gospodarzem jakiejś ekskluzywnej konferencji. Robiła wszystko poza praktykowaniem medycyny.

– Nie wyglądasz na uradowanego moim widokiem, doktorze Ashton. – Zakończyła połączenie i usiadła przy moim biurku. – Co zrobiłam tym razem?

– Nic. Dosłownie nic.

Zaśmiała się.

– Wiesz, naprawdę nie wiem, dlaczego mój mąż tak cię lubi.

– Przyszłaś do mojego gabinetu, by porozmawiać o swoim życiu osobistym? Będę cię musiał za to skasować.

– Nigdy. – Wyciągnęła z torebki gruby plik dokumentów i podała go mi. – Musisz podpisać dokumenty dotyczące nowego, specjalnego programu rezydentury, który wprowadzamy. Jesteś jedynym lekarzem, który jeszcze tego nie podpisał.

– Program rezydentury? Mógłbym przysiąc, że mamy już troje rezydentów i mieliśmy zatrudnić nowego lekarza.

– Rezydent jest lekarzem.

– Jest lekarzem, który potrzebuje niańki. – Przekartkowałem dokumenty. – Zgodziłem się przekazać nowe środki finansowe na certyfikowanego, licencjonowanego i przydatnego lekarza. Nie podpiszę tego.

– Wszyscy się zgodzili i już wybraliśmy bardzo utalentowaną kandydatkę, więc nie będę z tobą na ten temat dyskutować. I jeśli sobie przypominam, wynik głosowania to jeden do dwunastu, a ten jedyny głos przeciw oddałeś ty, więc tak naprawdę musisz się podporządkować.

Westchnąłem, podpisałem się na pierwszej i ostatniej stronie dokumentu.

– A tak przy okazji – zaczęła – pielęgniarki znowu o tobie plotkują, i to coraz częściej. Znowu to robisz.

Uniosłem brew, czekając na wyjaśnienie.

– Zamykasz się w sobie, irytujesz się szybciej niż zazwyczaj i… Cóż, po prostu chyba jesteś gorszą wersją siebie. – Uśmiechnęła się. – Wiem, że ta klinika to twoja spuścizna, ale naprawdę musisz sobie zorganizować życie także poza jej murami.

– Nie, potrzebuję w klinice lekarzy, którzy tylko pojawiają się w pracy i wykonują swoje zadania.

– Widzisz, jak się zirytowałeś? A ja tylko starałam się być dla ciebie miła.

– Wynoś się z mojego gabinetu.

– Już sobie idę. – Wzięła dokument i wstała. – A przy okazji, co się stało z tą miłą i uroczą kobietą, z którą umówiłam cię kilka tygodni temu?

– Nie wypaliło.

– Nie wypaliło czy ty nie pozwoliłeś, by wypaliło?

– Jedno i drugie. – Kobieta, z którą się spotkałem, przyjaźniła się z nią od dziecka i naprawdę była „miła i urocza”, ale gdy tylko zaczęła paplać o małżeństwie i „przynajmniej czwórce dzieci”, godzinę po rozpoczęciu randki, szybko straciłem zainteresowanie.

– Cóż, zrób coś dla mnie – powiedziała doktor Ryan i podeszła do drzwi. – Spróbuj randkowania online albo znajdź sobie jakieś hobby na wolne dni. Nigdy tego nie powtórzę ani się do tego nie przyznam, ale… Jesteś zbyt atrakcyjny, by spędzić resztę życia samotnie.

– Bardzo dziękuję, doktor Ryan. Będę ci musiał zapłacić za niechcianą psychoanalizę czy to tylko kiepska darmowa porada?

Pokazała mi środkowy palec i wyszła z mojego biura, zatrzaskując za sobą drzwi.

Miałem swoje hobby, chociaż nikt z pracowników o tym nie wiedział – seks. Ale dzięki kolegom po fachu w ciągu ostatnich sześciu miesięcy nie miałem czasu się na nim skupić. I oczywiście jestem fanem randkowania w internecie. Cóż, byłem, do czasu, aż spotkałem zbyt wiele kobiet szukających trwałych związków.

Teraz po prostu przeczesywałem kilka stron, gdzie miałem konta, i utrzymywałem kontakt z jedną pseudoprzyjaciółką – JerseyGirl7.

Poznałem ją na NewYorkMinute, bardziej ekskluzywnej i prywatnej stronie dla elity profesjonalistów z miasta. Twórcy strony założyli, że do spotkania w realu musi dojść po trzech pierwszych rozmowach. Profile nie zawierają imion ani zdjęć, za to są opisy i procent „dopasowania” obliczony na podstawie odpowiedzi na pytania.

Z jakiegoś powodu JerseyGirl7 i ja byliśmy dopasowani w stu procentach, ale nigdy nie poprosiłem jej o spotkanie w rzeczywistości, bo nie wierzyłem, że to wypali. Po pierwsze, uważałem, że musiała odpowiedzieć na pytania w formie żartu, by być do mnie aż tak dopasowana pod względem seksualnym, a po drugie – nie chciałem marnować czasu ani energii na kolejne potencjalne rozczarowanie.

Poza tym naprawdę podobało mi się to, że jest moją pseudoprzyjaciółką, nawet jeśli ma sarkastyczne poczucie humoru i tendencję do mówienia w szczegółach o swoich najgłębszych, najbardziej zboczonych fantazjach.

Skoro sobie o niej przypomniałem, zalogowałem się na stronie NewYorkMinute i zobaczyłem wiadomość od niej, którą dostałem kilka godzin temu.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Spis treści:
Okładka
Karta tytułowa
Od Autorki
Doktor
Doktor
Rezydentka
Doktor
Rezydentka
Rezydentka
Doktor
Rezydentka
Doktor
Rezydentka
Doktor
Rezydentka
Rezydentka
Doktor
Doktor
Rezydentka
Rezydentka
Doktor
Rezydentka

TYTUŁ ORYGINAŁU:

Dirty Doctor

Redaktor prowadząca: Marta Budnik

Wydawca: Agata Garbowska

Redakcja: Aleksandra Zok-Smoła

Korekta: Marta Akuszewska

Projekt okładki: Łukasz Werpachowski

Zdjęcie na okładce: © kiuikson (Shutterstock.com)

Zdjęcie w książce: © Zoriana Zaitseva (Shutterstock.com)

Copyright © 2017 Whitney G.

Copyright © 2020 for the Polish edition by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Copyright © for the Polish translation by Sylwia Chojnacka, 2020

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2020

ISBN 978-83-66611-64-1

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:

www.facebook.com/kobiece

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek