Hekabe - Eurypides - ebook

Hekabe ebook

Eurypides

0,0
12,49 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Hekabe to dramat Eurypidesa, największego obok Ajschylosa i Sofoklesa tragika starożytnej Grecji.


Jest to tragedia napisana przez Eurypidesa ok. 424 pne. Akcja rozgrywa się po wojnie trojańskiej, ale zanim jeszcze Grecy opuścili Troję. Centralną postacią jest Hekabe, żona króla Priama, dawniej królowej upadłego miasta.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 49

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2022

ISBN: 978-83-8226-755-6
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Osoby dramatu

CIEŃ POLYDORA, syna HEKABY. HEKABE, poprzednio królowa Troi. POLYKSENE, jej córka. ODYSEUS, król Itaki TALTHYBIOS, poseł grecki. SŁUŻEBNA Hekaby. AGAMEMNON, król Argu, wódz Greków. POLYMESTOR, król trackiego Chersonesu. CHÓR branek trojańskich.

Obozowisko Helleńczyków na półwyspie trackim, naprzeciw wybrzeży frygijskich. Na przedzie sceny: namioty Hekaby i branek trojańskich.

Hekabe

CIEŃ POLYDORA.

Przychodzę z graźni zmarłych i od nocy progów, Gdzie Hades przemieszkuje z daleka od bogów, Polydor, syn Hekaby, Kissejowej córy, I ojca Priamosa, co kiedy na mury Grodziszcza frygijskiego miała spłynąć grecka Oszczepów nawałnica, z trwogi o los dziecka Ze ziemi je trojańskiej wysłał precz do dwora Trackiego swego druha, do Polymestora — Ten z niwy chersoneskiej bujne zbiera plony I jezdne wodzi ludy, w dziryt uzbrojony. I złota mnogi zasób posłał ze mną skrycie, By dzieciom pozostałym nie brakło na życie, Jeśliby padło Ilion. Jam-ci Priamida Najmłodszy, więc mnie z kraju usunął, bo dzida I puklerz dla dziecięcej nie przydatne siły. Dopóki mury Troi jeszcze się broniły, Dopóki stały twierdzy ojczystej posady I szczęśnie dzierżył oszczep Hektor, brat mój włady, Dopótym rósł, jak płonka, w tej trackiej dziedzinie Rodzicielskiego druha. Lecz gdy brat mój ginie I w gruz się wali Troja, gdy ta nawałnica Z powierzchni całkiem zmiotła ognisko rodzica, Gdy sam on zmarł u stopni przeświętych ołtarzy Z Achillowego syna krwawej ręki wrażej, I mnie wnet druh ojcowski, mego złota chciwy,

Uśmiercił nieszczęśliwca i w fali burzliwej Zatopił, aby stać się moich skarbów panem. Więc legam na wybrzeżach lub też po wezbranem, Szumiącem pływam morzu, miotan na wsze strony Falami, nieopłakan i niepogrzebiony. A teraz swej cielesnej zbywszy się odzieży, Okrążam oto głowę mej drogiej macierzy Hekaby — dzień już trzeci, to znaczy od wtedy, Gdy matka nieszczęśliwa, wyrwana ze schedy Trojańskiej, w Chersonezu pozostaje ziemi. I wszyscy Achajczycy, wraz z łodziami swemi, Spokojnie sobie leżą w tej trackiej krainie. Gdyż Achill, syn Peleja, zjawiwszy się ninie Nad grobem swym, powstrzymał helleńskie szeregi, Co wiosła pod ojczyste kierowały brzegi. Mej siostry Polykseny żąda on w ofierze I jako dank przemiły i pewnie-ć zabierze — Druhowie nie odmówią mu tego. I ona, Ta siostra ma skazana, jeszcze dzisiaj skona. Źrenice naszej matki ciał zobaczą dwoje, Nieszczęsnej ciało dziewki oraz ciało moje. Albowiem chcąc, ja biedny, by mnie pogrzebali, U stóp jakowejś sługi zjawię się przy fali. U władców ja podziemnych wybłagałem sobie, Że wpadnę w ręce matki i że legnę w grobie. Więc spełnią mi się moje życzenia. Lecz z drogi Staruszce mej Hekabie ja ujdę. Patrz, z trwogi Na widok mojej mary wybiega z namiotu Agamemnonowego... Królewskiemu złotu, O matko, ty się kiedyś przyglądała w domu, A teraz dzień oglądasz niewoli i sromu!

Bóg jakiś, wyrównując dawne dni szczęśliwe, Złą dolę szle ci teraz na żywota niwę. (Znika).

Na scenę wchodzi w towarzystwie wziętych do niewoli Trojanek

HEKABE.

O wiedźcie mnie w namiot, trojańskie dziewice, Niedawno władczynię, dziś współniewolnicę. Wesprzyjcie mnie całą, za rękę zgrzybiałą Pochwyćcie i wiedźcie staruchę. Ja zasię, oparłszy, ach! kości swe kruche Na łokcia waszego tej kuli skrzywionej, Wlec będę, waszemi ujęta ramiony, Co tchu niedołężne swe kroki. O światło Zeusowe! o mroku głęboki! Przecz w nocne te ciemnie stawiacie przedemnie Straszliwe widziadła, że zrywam się, zbladła Z przestrachu i trwogi, Na nogi? O snów czarnoskrzydłych macierzy, o święta Ty ziemio! Odganiam od siebie dziecięta — Ich widma, ich mary, co w nocy mi szarej Okrutnie się jawią! To syn mój, wysłany, By śnieżne, trakijskie zbawiły go łany. To Polykseny, mej córy Obraz ponury! O bóstwa rodzime! Wybawcie mi syna, To domu mojego kotwica jedyna — Śród trackich, śnieżystych on dzisiaj jest włości, Druh go ojcowski gości! Coś jeszcze zobaczę:

Płaczących snać nowe czekają tu płacze! Ach! takie złowieszcze Przenigdy mną jeszcze Nie trzęsły obawy i trwogi! Powiedzcie, wygnanki z Troi, Gdzież stanie przedemną błogi Duch Hellenosa? Gdzież mojej Córki Kasandry moc, Co sen mi wyłoży niektóry, Jaki mnie spotkał w tę noc: Pstrą łanię me oczy widziały, jak broczy We krwi zatopiona, Wilczymi, krwawymi szarpana pazury, Przemocą wydarta mi z łona! Chwyta mnie przestrach nowy: Ponad swój wierzch grobowcowy Wypłynął duch Achillowy, By z pośród Trojanek, nieszczęsnych tych branek, Żądać ofiary dla siebie! Błagam was bóstwa na niebie, Odwróćcie ten los od mej córy!

PRZODOWNICA CHÓRU.

Przybywam, Hekabo, pospiechem tu gnana, Rzuciwszy namioty naszego dziś pana, Śród których los wojny do służby mnie znojnej, Niewolnej miał przykuć, gdym mury Naszego Ilionu opuścić musiała, Gdy grotów achajskich nawała W swą zdobycz zmieniła mnie, pani! Nie mogę ja ulgi przynieść twej boleści — Nie! ciężar mnie gniecie: ponownej złej wieści

Posłanką być muszę, co twoją znów duszę Okrutnie umęczy, porani. Na hufców achajskich powszechnej naradzie Powzięło uchwałę, co kładzie Twą córkę w ofierze: Achilles ją bierze, Albowiem, wiesz o tem, zbroicy swej złotem Naodzian, zabłysnął nad grobem i nagle Powstrzyma ich statki, choć miały już żagle Napięte na liny, i krzyczy: »A gdzież to płyniecie, danajskie wy siły, Ofiary skąpiący dla czci mej mogiły, Mej zasłużonej zdobyczy?« I sporu się fala odrazu przewala, Albowiem nie wszyscy helleńscy rycerze Jednako myśleli w tej mierze: »Za« byli z nich jedni, zaś drugim się zdało, Że daru nie trzeba dla grobu. Nie mało Król-ci Agamemnon przemawiał łaskawie W tej sprawie, Gdyż oddan jest wszytki Miłości natchnionej wróżbitki. Zaś plemię ateńskie, Tezeja synowie, Ten w takiem, ten w innem objawią się słowie, Lecz z jednem obydwaj się liczą, Że krwią trza uwieńczyć dziewiczą Grób Achillesa, że, dalej — Tak obaj zgodliwie uznali W tym zborze — Wydarzyć się nigdy nie może, Ażeby ktokolwiek Kasandry twej łoże Śmiał stawiać nad grot Achillowy. I już się godziły walczące te siły

Wymowy, Już sobie wzajemnie uległy, Gdy tłumu pochlebca, gaduła przebiegły, Laertiada, Miodnemi słówkami do wojska zagada, Że nie wypada, Aby śród Danaów najlepszy, jedyny, Mógł być tak pohańbion dla jakiejś dziewczyny, By przed Persefoną nie skarżył się kiedy Ten czy ów z poległych, iż z trojańskiej biedy Wyszli Danaowie pełni niewdzięczności Dla onych z Danaów, co swe kładli kości Na boju łan krwawy dla helleńskiej sprawy. Odysej do ciebie wczas przybędzie krótki, Aby cię okrutnie pozbawić twej młódki, Aby ci ją wyrwać ze zgrzybiałej dłoni. Niechaj-że coprędzej stopa twa pogoni Do przybytków świętych, do bogów ołtarzy, Przed Agamemnonem klęknij, proś mocarzy Tych co są na niebie, i tych, którzy dzierzą Władzę śród podziemi! Może, poruszeni prośbami twojemi, Zechcą się zlitować nad tobą, macierzą, I