Heraklidzi - Eurypides - ebook

Heraklidzi ebook

Eurypides

0,0
3,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Heraklidzi to dramat Eurypidesa, największego obok Ajschylosa i Sofoklesa tragika starożytnej Grecji.


Po śmierci Heraklesa jego dzieci i ich matka są prześladowani przez Eurystheusa. Są zmuszeni do ucieczki i błąkania się po Helladzie. Aby uniemożliwić dzieciom Heraklesa zemstę na nim, Eurystheus starał się je zabić.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 43

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2022

ISBN: 978-83-8226-758-7
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Osoby dramatu

IOLAOS, towarzysz broni Heraklesa. KOPREUS, herold króla Eurysteusa. CHÓR obywateli ateńskich. DEMOFON, król Aten. MAKARIA, córka Heraklesa. SŁUGA Hyllosa. ALKMENE, matka Heraklesa. GONIEC. EURYSTEUS, król Argosu.

Rzecz dzieje się w Atenach, na placu publicznym, niedaleko świątyni Zeusa.

Heraklidzi

Na scenę wchodzi

IOLAOS.

Od dawna-m ja to wiedział, ze człowiek cnotliwy Dla bliźnich swoich żyje, ale kto jest chciwy, Kto serce ma zwrócone ku zyskom, ten żadnej I państwa nie przyniesie korzyści i składny Nie będzie w obcowaniu, gdyż dba li o siebie. Wiem o tem coś — nie tylko ze słuchu. W potrzebie Znaleźli się krewniacy i ja, choć w Argosie Spokojnie mogłem siedzieć, wolałem w ich losie Z współczucia uczestniczyć. Sam jeden, gdy z nami Żył jeszcze tu Herakles, jego się trudami Dzieliłem, zaś od chwili, gdy już w niebie świeci, Pod skrzydła swoje wziąwszy jego biedne dzieci, Opiekę wykonywam troskliwie nad niemi, Choć sam jej potrzebuję. Bo gdy już z tej ziemi Ich ojciec sobie poszedł, pragnął nas coprędzej Wygładzić Eurysteus. Uszliśmy tej nędzy: Ojczyznę straciliśmy, lecz uratowany Nasz żywot! Uciekając od łanów na łany, Od miasta my do miasta błądzili. Bo juści Nie dosyć jednej zbrodni, Eurystej dupuści I tej się jeszcze hańby, że po wszystkie krańce, Gdzie tylko chcemy spocząć, wysyła posłańce I wzywa do powrotu i bronią zagraża Argiwską, co dla wszystkich bez wyjątku wraża,

Czy będzie to przyjaciel czy też wróg, i własną Krzepotą się też chełpi. A iż sprawa jasną Wszem wobec, że ja żadnej nie mam tutaj mocy, Że dzieci te są małe i w doli sierocej, Bez ojca, żyć zmuszone, więc każda nas ręka Przepędza, bo się władzy silniejszego lęka. I tak ja z uchodźcami moimi uchodzę I cierpię z cierpiącymi, nie chcąc ich w tej drodze Opuszczać, by ktokolwiek nie przyganił z ludzi: »Sieroty to bez ojca, a czyż się potrudzi Z pomocą Iolaos, choć krewny?«... Po całej Helladzie tak błądzący, wreszcie zawitały Te dzieci razem zemną w maratońskie włości I ziemie te sąsiedzkie, by żebrać litości U bożych tu ołtarzy. Bo jak nam się zdaje. Dwóch synów Terejowych ma w ręku te kraje, Wylosowane ongi. Ród to Pandiona I krewny tych dziateczek. Oto jest i ona Przyczyna, żeśmy, dalej idący i dalej, Ku miedzom świętych Aten krok swój skierowali. Wygnańców tych, widzicie, strzeże starców dwoje:Za tymi tu chłopcami ja z opieką stoję, Alkmene zaś w świątyni ukryła dziewczęta I trzyma je w troskliwych objęciach — pamięta, Że juści takich młódek wypuszczać nie można Przed ołtarz, między tłumy, musi być ostrożna. Zaś Hyllos, a z nim razem bracia, starsi wiekiem, Warowni poszedł szukać, byśmy w tem dalekiem Opolu zamieszkali, gdyby razem z temi Sieroty chciał kto znowu wygnać nas z tej ziemi. Tu do mnie, dziatki! dziatki! Chwyćcie się mej szaty! Już herold spieszy ku nam, przez te nasze katy

Wysłany, by nas ścigał, nas, biedne wygnańce, Zmuszone wciąż się tułać snać po ziemi krańce! Plugawcze! Obyś szczezł już razem z tym, co ciebie Tu wysłał! Ileż złego — a niech cię pogrzebie Ta ziemia! — słyszał z ust twych i ojciec tych dziatek!

Jawi się herold Eurysteusa

KOPREUS.

Czy myślisz, żeś spokojne znalazł na ostatek Wytchnienie? Żeś zawitał, ty człowieku głupi, Do miasta swych przyjaciół? Takich tu nie kupi, Co chcieliby potężne ramię Eurysteja Zamienić na twą starość! Daremna nadzieja! Precz! Poco jeszcze zwlekasz? Do Argos! Precz! Dalej! Jest rozkaz, by tam ciebie ukamienowali.

IOLAOS.

Bynajmniej! Schron tu mamy! Któż nas od ołtarzy — Któż z wolnej tej ziemicy wygnać się poważy?

KOPREUS.

Nie wahasz się ponownie trudzić o, tej dłoni?

IOLAOS.

Przemocą z tego miejsca nikt mnie nie wygoni.

KOPREUS.

Zobaczysz. Lichy z ciebie prorok jest tym razem.

IOLAOS.

Dopókim żyw, nie zmusi nikt mnie swym rozkazem.

KOPREUS.

Precz! Precz! Choćbyś się bronił, jako chciał, w tę porę I tych ja — Eurysteja to własność — zabiorę!

IOLAOS(krzyczy).

O wy, co w grodzie Aten siedzicie od wieka! Ratujcie nas! Zeusowi, którego opieka Nad zborem ludu władnie, zwierzyliśmy życie! Gwałt, gwałt nam się tu dzieje! Słyszycie! Słyszycie! Gałązki zbeszczeszczone! Spada hańba sroga — Srom spada na to miasto wasze i na Boga! Jawi się z Chórem

PRZODOWNIK CHÓRU.

Ha! Cóż to?! Co za krzyk się zrywa od ołtarza? Czy może czeka na nas jaka dola wraża?

IOLAOS.

Widzicie, co za starzec wala się w tym pyle? I Tyle mojego, tyle!

PRZODOWNIK CHÓRU.

A któż cię poturbował, nieszczęsny człowiecze?

IOLAOS.

Ten oto, przyjaciele, tak mnie strasznie wlecze Od stopni ołtarzowych, urągając Bogu.

CHÓR.

Do ludu czterech miast Z jakiego przybywasz rozłogu? Gdzie kraj twój leży? Czy od eubojskich wybrzeży Przy plusku wiosła Łódź cię tu niosła, Przez morze niosła cię do nas?

IOLAOS.

Nie z wysp my, przyjaciele! We wasze pielesze Z mykeńskiej ja krainy razem z temi spieszę.

PRZODOWNIK CHÓRU.

Jak lud cię zowie Mykeński — jak zwią cię ziomkowie?

IOLAOS.

Towarzysz Heraklesa, Iolaos!... W świecie Słuch jakiś o nazwisku mojem wszak znajdziecie?!...

PRZODOWNIK CHÓRU.

I owszem, słyszeliśmy już dawniej. Lecz radzi Będziemy się dowiedzieć, kogo to prowadzi Twa ręka? Czyje to dzieci?

IOLAOS.

Synowie Heraklesa! Do was, pod mą wodzą, I do waszego miasta po pomoc przychodzą.

PRZODOWNIK CHÓRU.

A czegóż pragną od nas i naszego grodu? Z jakiego przyszli powodu?

IOLAOS.

Abyście ich do Argos brać nie pozwolili Od progów tej świątyni, przyjaciele mili!

KOPREUS(do Chóru).

Nie będzie to na rękę panu, co ma władzę Nad tobą, skoro ujrzy cię tutaj! Nie radzę!

CHÓR.

Szanować trzeba tych, Co przeciw nieszczęścia pladze Szukają schronuU bogów świętego tronu. A kto ich nęka,

Ujrzy, co ręka Sprawiedliwości oznacza!

KOPREUS.

Do mego zatem władcy odeszlij tę tłuszczę, A