Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ekoakcja. Czy smog jest groźniejszy niż smok? Co się dzieje ze zużytym plastikiem? I czy recykling to tylko trudne słowo?
Tym razem inspektor Parma tropi afery ekologiczne. Do biura świnki przy Boczkowej 23 zgłasza się Michał Bizon, którego żona, naukowczyni, zaginęła przed siedmioma dniami. Czym zajmuje się w swoim laboratorium pani Bizonowa, co łączy ją z pozostałymi zaginionymi i jaką rolę odgrywa w tej historii smog? Tym razem sprawy toczą się wokół zagadnień związanych z ochroną środowiska i wpływem zanieczyszczeń na życie na Ziemi.
Kolejny tom przygód dzielnej detektyw Parmy i jej wiernego asystenta Szperka.
„Świetna książka, która w formie powieści detektywistycznej tłumaczy dzieciom najważniejsze problemy i wyzwania dla naszego środowiska. Dodatkowym smaczkiem są nawiązania do klasyki gatunku, które z pewnością wyłapią i docenią rodzice”
Anna Czartoryska-Niemczycka
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 136
Dla Anieli i Kaliny
Nieopodal Rzeki Czekoladowej leży miasto niepodobne do innych. Znajdziesz je między Bułami Wielkimi a Parówami Niżnymi. Nazywa się Jagodno, a jego mieszkańcy cenią sobie to, co naturalne. Pielęgnują kruchą równowagę między przyrodą a postępem. Zewnętrzne siły nie ustają w próbach zburzenia jagodzieńskiej harmonii w imię zysków, ale mieszkańcy miasta radzą sobie z tym zagrożeniem. Nieraz udowodnili, jak zwartą i solidarną są społecznością. Problem pojawił się, gdy na scenę wkroczył doktor Truj i jego Grupa Khemia. Inspektor Parma wraz z wiernym asystentem Szperkiem zdołali zniweczyć ich podstępne plany. Ale nie na długo; to tylko kwestia czasu, nim czyjaś chciwość znów zagrozi mieszkańcom Jagodna.
A z tą Rzeką Czekoladową to jest wyjątkowo dziwna sprawa. Nie tak dawno jej tu w ogóle nie było. Pewnego razu tuż obok fabryki czekolady pana Batona trysnęło źródło krystalicznie czystej wody. Pracownicy zakładu porzucili swoje zajęcia i pobiegli je zobaczyć, ogarnięci ciekawością. Kiedy wznosili zachwyty nad wodą spływającą po skałach, zapomnieli o wielkich kadziach wypełnionych płynną czekoladą. Ta coraz bardziej się rozgrzewała, bulgotała, parowała, rozsiewając wokół przyjemny słodki zapach, aż wreszcie – podgrzana do granic możliwości – wykipiała, wpadając do nowo powstałej rzeki. Dlatego też rzekę nazwano Czekoladową.
Był zimny grudniowy poranek. W powietrzu wisiała gęsta mgła. Przybrudzony turkusowy płaszcz inspektor Parmy i jej żółty kapelusz jaśniały w tej mlecznej chmurze barwną plamą. Parma szła aleją Żeberkową, niosąc pod pachą świąteczne prezenty, a w raciczce egzemplarz „Czasu Jagodna”. Przeczytała właśnie nagłówek z pierwszej strony i zmierzała żwawo do swojego biura.
„Władze zdumione nagłym przyrostem liczby pacjentów na izbach przyjęć na trzy dni przed Wigilią”. Wspięła się po schodkach wiodących do wejścia budynku przy Boczkowej 23. W drzwiach minęła właściciela kamienicy.
– Dzień dobry – kwiknęła świnka i zakaszlała, otwierając skrzynkę na listy.
– Choróbsko ciągle trzyma, pani inspektor? – zagadnął właściciel.
– A, jakoś nie mogę się pozbyć tego kaszlu – odparła świnka, nadal pokasłując.
– Gorące mleko z masłem i miodem. Polecam, działa jak złoto! – poradził jej mężczyzna.
Parma wzdrygnęła się lekko. Na myśl o mleku, maśle i miodzie poczuła na grzbiecie ciarki. Odrazy, ma się rozumieć.
– Pomyślę o tym! – obiecała, rzuciła pośpieszne „wesołych świąt” i pomachała właścicielowi raciczką, w której trzymała stertę kopert. A potem podążyła schodami w górę, mając nadzieję, że spali w ten sposób kalorie pochłonięte wraz z nocną przekąską z kompostu.
Nagle usłyszała, że ktoś krzyczy. Głosy dobiegały z głębi budynku. Była już na piętrze, gdy zaczęła rozróżniać słowa.
– Gdzie ona jest? Muszę natychmiast z nią porozmawiać! – wołał mężczyzna.
Parma stęknęła i zamarła w bezruchu, zaintrygowana. Dosłyszała odpowiedź:
– Zaraz tu będzie. Przed chwilą do niej dzwoniłem...
Inspektor natychmiast rozpoznała głos Szperka i wystartowała w stronę biura, gotowa znokautować napastnika, który groził jej drogiemu asystentowi. Gnała korytarzem, a poły turkusowego płaszcza powiewały za nią krok w krok. Za taflą matowego szkła z napisem „Parma, Szperek...” dojrzała czyjąś masywną sylwetkę. Po krzyżu znów przebiegły jej dreszcze. „Truj!” – pomyślała, wpadając z impetem do wnętrza, gotowa do walki ze swoim arcywrogiem. Szczur wybałuszył oczy, zmieszany i zaskoczony.
– Hmm... – zawiesił głos, po czym odwrócił się do rozmówcy i dodał: – A to właśnie inspektor Parma, jak zawsze gotowa do akcji!
Parma spłonęła rumieńcem, uświadomiwszy sobie absurd sytuacji. Parsknęła, poprawiła żółty kapelusz, nonszalancko postawiła kołnierz płaszcza i przedstawiła się osłupiałemu żubrowi, który tkwił pośrodku jej biura.
– Inspektor Parma. Miło mi pana poznać! – Potrząsnęła kopytkiem gościa. – Przepraszam za to wejście, ale myślałam... no, nieważne. Proszę, niech pan siądzie. W czym mogę, to znaczy MOŻEMY, panu pomóc?
Żubr otrząsnął się z szoku i klapnął na krzesło przed biurkiem Parmy, przykrytym stertami papierów i poplamionym czymś, co wyglądało na rozkładające się jedzenie. Świnka dostrzegła w oczach gościa potępienie.
– Przepraszam za bałagan. My... hm... jesteśmy w trakcie świątecznych porządków – powiedziała.
– Tak? – zdziwił się Szperek. Parma dyskretnie kopnęła go w łydkę.
– A zatem czym możemy służyć? – spytała świnka.
– Po pierwsze, panie Niuchacki, bardzo przepraszamm za mmoje zachowanie. Mmam mmózg w strzępach.
– Nic nie szkodzi – skwitował szczur, a Parma przytaknęła.
– Czy może nam pan powiedzieć, co się stało, panie...
– Bizon. Mmichał Bizon. Mmoja droga żona mmiała nieszczęście zaginąć.
– Kiedy widział ją pan po raz ostatni? – zapytała inspektor.
– Siedemm dni temu. Zniknęła w zeszły piątek.
– A czemu uważa pan, że zaginęła?
– Bo nie dała mmi znaku życia od czasu, gdy tydzień temmu wyszła rano z dommu. To do niej niepodobne. Mmam na mmyśli... że jesteśmy zgodnymm mmałżeństwemm. To nie w jej stylu; wyjechać służbowo i nie dać mmi znać. Nie zostawiła żadnej wiadommości. Jej kommórka jest wyłączona. Sprawdziłemm nasze konto w banku. Nie płaciła za nic kartą debetową ani nie wypłacała pieniędzy z bankommatu przez cały tydzień.
– A gdzie pracowała? – spytała świnka.
– Jest naukowcemm.
Szperek nagle odwrócił się i zaczął szperać w szafce, w której trzymali akta spraw. Gość mówił dalej, nie zwracając na niego uwagi.
– Przeprowadzała w laboratoriumm różne testy, niektóre dla agencji rządowych, inne dla klientów prywatnych. Nie bardzo się na tymm znamm – wyznał żubr.
– Czy coś w zachowaniu żony zwróciło ostatnio pana uwagę? – spytał Szperek, wertując zawartość jednej z teczek z dokumentami.
Żubr przerwał i pogrążył się w myślach.
– Skoro już o tymm mmówimmy... była trochę spięta, podenerwowana. Ale bardzo rzadko rozmmawia ze mmną o pracy.
– Czy ma pan coś przeciw temu, żebyśmy rozejrzeli się po państwa domu? – spytała świnka.
– Nie widzę najmmniejszego problemu. Mmoże znajdziecie tamm jakieś wskazówki – odparł żubr i zaproponował detektywom, że ich poprowadzi.
Po chwili Parma i Szperek wsiedli do lśniąco czarnego samochodu i podążyli za pojazdem nowego klienta. Świnka zakaszlała i odwróciła się do swego asystenta.
– Od września mieliśmy pięć takich zgłoszeń.
– Przejrzałem nasze akta. To już trzecie zaginięcie kogoś, kto pracuje naukowo.
– A reszta? – dopytywała świnka.
– Dokładnie nie pamiętam, ale to nie byli naukowcy.
Po kwadransie jazdy detektywi znaleźli się w zacisznej dzielnicy z rzędami domów w wiejskim stylu, otoczonymi płotami z białych sztachet. Światełka świątecznych dekoracji połyskiwały we mgle. Inspektor Parma zakaszlała parę razy i wysiadła.
Pan Bizon zaprosił ich do domu. Gdy tylko weszli do kuchni, uwagę obojga przykuł biurowy identyfikator leżący na blacie. Widniała na nim niezbyt udana fotografia korpulentnej żubrzycy. Kobieta na zdjęciu wyglądała na zaskoczoną.
– Czy to należy do pańskiej żony? – zapytał szczur.
Żubr przytaknął. Inspektor przyjrzała się plakietce. Na górze wydrukowano słowa „EnviroLab”. Parma wyjęła z kieszeni komórkę i sfotografowała dokument.
– Czy pana żona ma domowe biuro? – spytała.
– Tak, na górze. Proszę za mmną – odparł pan Bizon.
Weszli do wskazanego pomieszczenia. Inspektor omiotła je uważnym spojrzeniem. Nie dostrzegła nic podejrzanego. Szperek zaczął obwąchiwać kąty. Widząc to, żubr niepewnie zerknął na świnkę.
– Proszę się nim nie przejmować. Mój asystent ma wybitny węch. Jeśli tylko coś się tu nie zgadza, da nam znać. – Parma umilkła na moment, a potem dodała: – Czy powiedziałby pan, że coś w tym pokoju wygląda inaczej niż zwykle?
Pan Żubr z namysłem rozejrzał się dookoła.
– Wydaje mi się, że ta lampa stała zawsze po przeciwnej stronie biurka... ale nie jestem pewien. Czy to ważne?
– Odpowiedź kryje się w szczegółach – odrzekła świnka. – Czemu ktoś miałby ni stąd, ni zowąd przestawiać sobie lampę na drugą stronę? To się nie zdarza. Obejrzała biurko, zajrzała też pod blat. Na podłodze leżał telefon komórkowy. Inspektor podniosła go i spróbowała uruchomić, ale bateria się wyczerpała.