Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Detektyw Parma i jej asystent Szperek znów na tropie wielkiej afery!
Ktoś chce zniszczyć elektrownię w Jagodnie. Szantażyści żądają stumilionowego okupu. Miastu grozi paraliż, a jego mieszkańcy jak zahipnotyzowani wpłacają pieniądze na nieznane konto. Inspektor Parma i jej wspólnik Szperek muszą uratować swoje miasto i cały kraj przed nieznanym wrogiem. A może tym wrogiem jest internet? Może rzeczywiście nowe technologie są złe i zamieniają nas w smartfonowe zombie?
Trzecie śledztwo zgranego detektywistycznego duetu znów dotyczy ważnych spraw. Po zdrowym żywieniu i ekologii świnka Parma i szczur Szperek poznają plusy i minusy nowych technologii i mediów społecznościowych, które mogą być wykorzystane do niecnych, a nawet zbrodniczych celów.
„W sytuacji, gdy w szkołach brakuje dziś choćby podstawowej edukacji na temat cyberbezpieczeństwa i nowych mediów, przygody inspektor Parmy uzupełniają tę lukę, pokazując w ciekawej formie dobre i złe sposoby wykorzystywania najważniejszych osiągnięć świata techniki”. dr Maciej Kawecki, ekspert ds. nowych technologii, prezes Instytutu Lema
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 142
Dla Ignacego Karczewskiego
Minął już ponad rok od czasu, gdy inspektor Parma ujawniła szkodzące przyrodzie machlojki firmy Piramida oraz jej prezesa, niejakiego Ulara Żmija. Kilka lat wcześniej to ona upubliczniła fakt, jak niezdrowa i nienaturalna jest żywność dostarczana na rynek przez doktora Truja i jego mocodawców, Grupę Khemię. Te głośne afery i sposób, w jaki je z sukcesem rozwiązano, sprawiły, że Jagodno stało się obiektem uwagi wszystkich w kraju. Przedtem nikogo specjalnie nie interesowało to miasto ani jego mieszkańcy. Teraz Jagodno zaczęło się prężnie rozwijać, tempem dorównując tylko stolicy Obfitanii, Dostatkowie. Jagodno stało się centrum wydarzeń kulturalnych, a inwestorzy i nowe technologie napływały do niego ze wszystkich stron. W sąsiedztwie jagodzieńskiej Iglicy (najwyższego drapacza chmur w mieście, mieszczącego się przy placu Jabłkowym) wyrosły nowoczesne biurowce. Ich fasady atakowały przechodniów neonami i pulsowały od wyświetlanych na ogromnych ekranach reklam. Sprzedawano w ten sposób najróżniejsze rzeczy: od naturalnych soków po najnowszy model smartfonu firmy Śliwki. Mówiąc krótko, miasto rozkwitało w oczach.
Jagodno i jego mieszkańcy nie byli jedynymi, którzy odczuli efekty tego rozwoju. Inspektor Parma i jej wierny Szperek zakosztowali nagle sławy o krajowym zasięgu. Ich biuro przy Boczkowej 23 oblegały teraz tłumy klientów. Przed drzwiami wiły się długie kolejki ofiar rozmaitych przestępstw. Chętni potrafili godzinami wpatrywać się w drzwi z mlecznego szkła ozdobione napisem „Inspektor Parma & Szperek – prywatni detektywi”, mając nadzieję, że sławna dwójka zajmie się akurat ich sprawą.
Pewien wieprz przeciskał się zatłoczonym korytarzem budynku przy Boczkowej 23. Miał na sobie brązowy płaszcz i fedorę w o ton ciemniejszym odcieniu. Kiedy tak torował sobie drogę, czekający rzucali mu krzywe spojrzenia i coś mamrotali pod nosem. W końcu dotarł do drzwi i chwycił za klamkę. W tym samym momencie na korytarz wypchnięto jakiegoś osobnika z gatunku czerwonych pand.
– Dzięki serdeczne, pani inspektor... – mówił właśnie, ale mu przerwano.
– NASTĘPNY! – ryknęła Parma z głębi pomieszczenia.
Detektyw Serrano wciągnął pokaźny brzuch, pozwalając pandzie przejść, a potem wmaszerował do biura. Dębowe biurko Parmy zastawiały wyższe niż zwykle sterty papierów; detektyw był w stanie dojrzeć zza nich zaledwie uszy świnki. Naprzeciw biurka ustawiono drugie, podobne. To również uginało się pod dokumentami. Ktoś przenosił papierzyska z jednej strony na drugą; różowy ogon tego ktosia migał pomiędzy stertami akt.
– Powodzi się wam, co?! – zapytał wieprz donośnym głosem.
Zza niebotycznej góry papierów wystrzeliła ciekawska szczurza głowa.
– Serrano! – zawołał Szperek. – Jak miło, że wpadłeś.
Parma wyjrzała zza swojej papierowej wieży, chrumknęła pod nosem, a potem nagle zawołała co sił w płucach:
– ZAMKNIĘTE! Prosimy przyjść jutro! – Po czym wstała z fotela wyściełanego sztuczną skórą, wepchnęła koszulę w spodnie, podeszła do wieprza i go uścisnęła. – Nareszcie! Myślałam już, że ten dzień nigdy się nie skończy.
– Gotowa do wyjścia? – spytał Serrano niecierpliwie. – Za godzinę zaczyna się spektakl, a potem mamy rezerwację w restauracji Donatella. Musiałem ją zrobić z trzymiesięcznym wyprzedzeniem.
– Jestem gotowa! Daj mi tylko pięć minutek, to się przebiorę – kwiknęła podekscytowana świnka.
– Oczywiście. Poczekam w samochodzie – odparł Serrano, ucałował Parmę w ryjek i wyszedł.
Świnka zagapiła się na drzwi i zamarła w bezruchu.
– Rety, co ja na siebie włożę? Mam kompost we włosach! Szperek, co mam robić?
– Przede wszystkim nie panikuj, szefowo.
– Nie jestem już twoją szefową!
– Wybacz, nie mogę się odzwyczaić. Parmo, teraz tylko spokojnie. Weź szybki prysznic i włóż to, co masz najładniejszego pod ręką – poradził i wepchnął świnkę do łazienki, przypominając jej, żeby się pośpieszyła. A potem usiadł w fotelu obitym sztuczną skórą i zajął się przewijaniem kolorowych obrazków w swoim smartfonie. Co jakiś czas zerkał na zegarek. „Co ona tam tak długo robi?”, zastanawiał się szczur.
Minęło całe pół godziny, nim w pokoju stanęła porządnie wyszorowana świnka. Włosy miała zebrane w elegancki kok, a świnkowe krągłości opięła czarną sukienką połyskującą srebrnymi cekinami. A do tego z rozcięciem na prawym udzie!
Parma tkwiła w miejscu niezwykle zakłopotana.
– Może tak być? – spytała nieśmiało.
– Jest super! – zapewnił Szperek i promiennie się uśmiechnął. – Prawie cię nie poznałem bez tych plam z kompostu!
Świnka spłonęła rumieńcem.
– Cóż, to w końcu nasza trzecia rocznica! – odparła.
– Już trzy lata z Serrano? Jak ten czas leci...
– Nie, dziś mijają trzy lata od dnia, gdy wyciągnęłam go z podziemnej bazy Khemii – parsknęła Parma, przestępując próg.
– Baw się dobrze! – pożegnał ją Szperek. – I bądź w domu na dziesiątą!
Był już późny wieczór, gdy inspektor Parma i detektyw Serrano opuścili jagodzieński teatr i ruszyli spacerkiem w stronę placu Jabłkowego.
– To był znakomity balet. Jak dobrze czasem wyjść z czterech ścian i popatrzeć dla odmiany na coś innego niż ekran komputera – powiedziała świnka.
Serrano rozglądał się po placu, omiatając wzrokiem wszystkie migoczące cyfrowe reklamy.
– Owszem. Choć ostatnio trudno znaleźć takie miejsce, gdzie ich nie ma... – odparł, a potem wskazał racicą na przeciwległy róg placu, dodając: – A tam jest Donatello, nasza miejscówka.
Świnka i wieprz podeszli do drzwi restauracji i przecisnęli się na początek kolejki. Serrano podał kierownikowi sali swoje nazwisko, a ten zaprowadził parę do stolika z widokiem na plac. Gdy usiedli, przed oczami błyskał im i lśnił ogromny ekran zamontowany po drugiej stronie ulicy, zachęcający do nabycia „najnowszego modelu V8 od Auto Moto Szrot z wbudowanym systemem GPS”.
– Co to jest GPS, u licha? – głowił się Serrano.
– System nawigacji satelitarnej. Taki samochód ma wbudowaną elektroniczną mapę połączoną z satelitą, dzięki czemu znajdziesz na niej absolutnie każdy cel i dojedziesz wszędzie, gdzie tylko chcesz, nie gubiąc się po drodze. Bardzo pożyteczny wynalazek – wyjaśniła Parma.
– Skąd tyle o tym wiesz? – spytał zaskoczony Serrano.
– Cóż, ja... kupiłam taki samochód – odrzekła świnka, rumieniąc się. Pośpiesznie zamachała na kelnera, by podszedł do ich stolika. Po chwili przyniesiono zamówione dania. Była wśród nich butelka Dom Kompostignon.
– Przepraszam, czy pan potrząsał tą butelką, kiedy pan ją niósł? – Nauczony doświadczeniem Serrano starał się być ostrożny.
Kelner energicznie pokręcił głową, zaprzeczając.
– Czy pan szanowny życzy sobie, żebym otworzył szampana? – zapytał.
– Nie. Dziękuję. Dam radę – odparł pewny siebie Serrano i rozfoliował szyjkę butelki. Następnie zajął się odginaniem drucianego koszyczka przytrzymującego korek; patrząc wciąż w oczy Parmy. – Wszystko pod kontrolą! – oznajmił i posłał jej urzekający uśmiech. Potem przymknął powieki i delikatnie pociągnął za korek. Rozległo się donośne „pyk”, potem brzęknęło tłuczone szkło i wrzasnęła jakaś kobieta. Serrano otworzył oczy wystraszony. Przysiągłby, że po czole spłynęła mu kropla potu. – Bardzo panią przepraszam! – zwrócił się do damy siedzącej przy stoliku obok. Ta cisnęła mu jadowite spojrzenie, wstała i poszła do toalety, żeby osuszyć sukienkę.
Serrano szybko odwrócił się do Parmy i nalał im obojgu po kieliszku Dom Kompostignon.
– Za nas dwoje! – powiedział, wznosząc swój kieliszek. Parma spojrzała mu głęboko w oczy.
– Jak by wyglądało moje życie, gdybym cię nie uratowała trzy lata temu? – spytała uśmiechnięta, figlarnie muskając jego krawat. Serrano pociągnął łyk i też się uśmiechnął.
– Nadal pleśniałbym w podziemnych lochach Khemii, to pewne. Dzięki za ratunek. – Już nachylał się, by ją pocałować, gdy nagle powietrze rozdarł przenikliwy wysoki dźwięk. Parma i Serrano osłonili uszy i zaczęli się rozglądać w poszukiwaniu jego źródła. Po chwili ucichł, a wszystkie cyfrowe ekrany na placu Jabłkowym wypełniły się białym szumem, a potem ukazała się na nich czyjaś ciemna sylwetka. Nie sposób było rozróżnić rysów jej twarzy.
Parma i Serrano wybiegli na ulicę, żeby usłyszeć, co tajemnicza persona z ekranu ma do powiedzenia. Świnka wyszarpnęła z kieszeni sukienki swój smartfon marki Śliwka i zaczęła nagrywać wystąpienie.
– Dooo...y ie...czór, ...kańcy Jagodna – oznajmił cichy głos, zniekształcony komputerowo.
– Wacik, musisz gadać prosto do mikrofonu – beknął ktoś spoza kadru.
– Zamknij się, Kudłaczek! Nie mów do mnie po imieniu, kiedy nadaję na żywo! – odwarknęła ciemna postać.
Parma i Serrano spojrzeli po sobie z niedowierzaniem. Postać wzięła się w garść, odchrząknęła i zaczęła od początku.
– Dobry wieczór, mieszkańcy Jagodna. Jesteśmy neo... Kłębek, jak to leciało?
– Neoluddystami – dorzucił jeszcze inny głos.
– Jesteśmy neoluddystami! Technologia doprowadzi was wszystkich do zguby! To miasto jest abo... aber... aberracją od naturalnego stanu rzeczy, od tradycji! Zniszczymy tę technologię, bez której nie wyobrażacie sobie życia, chyba że ...przelejecie ...milion... nie, sto milionów obfitańskich dolarów na ten numer konta! – W tym momencie wszystkie ekrany rozbłysły szeregiem cyfr. – Macie dwadzieścia cztery godziny! – dodał tajemniczy mówca i zniknął tak nagle, jak się pojawił. Ekrany zaczęły znów wyświetlać filmy reklamowe, a miasto, które przez dwie minuty wstrzymywało oddech, płynnie wróciło do normalnego funkcjonowania.
Wieprz zerknął na Parmę.
– Co to miało być? I czym lub kim są neoluddyści?
Świnka zastanawiała się przez moment.
– Nie jestem pewna, ale coś mi w tych trzech szantażystach nie pasuje...
– To, że są strasznie niekompetentni?
– To też, oczywiście... ale jest jeszcze inny powód. Nie umiem w tym momencie powiedzieć, o co mi chodzi. Kochany, czy mógłbyś przepuścić trzy nazwiska, które te łamagi nam podały, przez bazy danych przestępców? A ja wrócę do biura i przeanalizuję to nagranie ze Szperkiem.
– Nie ma problemu – zapewnił Serrano, choć żal mu było przerwanego wieczoru. – Zawiozę cię na Boczkową.