Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Majkę czeka niezwykła podróż w czasie. Podczas lekcji po raz pierwszy słyszy nazwisko Ireny Sendlerowej: wrażliwej dziewczynki i nieustraszonej kobiety, która podczas wojny uratowała dwa i pół tysiąca ludzi i została polską superbohaterką. Tak zaczyna się opowieść o narodzinach przyjaźni z nieco zarozumiałą Wiktorią, dość ponurym Ignacym oraz kotem Zuzełem, których połączyło zaangażowanie w poznanie trudnej i mrocznej historii XX wieku oraz roli odegranej w niej przez Irenę Sendlerową. Jej opowieść zaczyn się w 1910 w Warszawie – tutaj dorastała, otoczona miłością rodziców bawiła się z żydowskimi rówieśnikami i stawała w ich obronie, kiedy studiowała na Uniwersytecie Warszawskim. Całe dorosłe życie poświęciła pomaganiu drugiemu człowiekowi: pracując jako pracowniczka socjalna i opiekunka społeczna oraz ratując najmłodszych mieszkańców getta warszawskiego od okrutnej śmierci.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 63
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Polscy Superbohaterowie Irena Sendlerowa. Magiczny koralik
Beata Ostrowicka
Ilustracje: Elżbieta Moyski
Copyright © 2018 Wydawnictwo RM All rights reserved
Wydawnictwo RM 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected], www.rm.com.pl
ISBN 978-83-7773-974-7 ISBN 978-83-8151-095-0 (ePub) ISBN 978-83-8151-096-7 (mobi) ISBN 978-83-8151-097-4 (pdf)
Edytor: Justyna MrowiecRedaktor prowadzący: Aleksandra ŻdanRedakcja: Ewa WołoczkoKorekta: Bartłomiej NawrockiProjekt graficzny książki i okładki: Elżbieta MoyskiEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikacja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy. Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji.
Rozdział 1
Siedzę w ławce pod oknem. Tym środkowym. Mam stąd dobry widok na boisko szkolne, kawałek drogi, a jak się odsunę z krzesłem do tyłu, to nawet mogę zobaczyć przystanek autobusowy i fragment ściany lasu. Dla mnie to ważne, bo nie lubię szkoły. Lubię za to marzyć, fantazjować, wyobrażać siebie różne rzeczy, przygody. Patrzę więc na las i wyobrażam sobie, że tam za lasem jest droga, która prowadzi do innego świata. Jest tam Niebieski Las.
I przede wszystkim nie ma tej paskudnej Wiktorii, która siedzi dwie ławki przed mną i prawie cały czas się zgłasza na wszystkich lekcjach. Bo wie najlepiej, bo dopowie, spyta, poprawi. Bo Wiktoria to jest z tych, co to zjedli wszystkie rozumy na śniadanie. To powiedzonko babci Neli. Tu pasuje jak ulał.
Aha. Jestem Majka.
Chodzę do piątej klasy.
Drzewa są niebieskie, młode listki błyszczą turkusowo i mają takie srebrzyste żyłki. Wąska ścieżka wije się między drzewami. A na jej końcu żółci się staw. Ma ciepłą wodę, trochę pachnie melonem, dno wysypane jest delikatnym piaskiem i ten piasek świeci, dlatego pływanie w nocy jest jak najbardziej możliwe. Nurkuję raz i drugi…
Nagle słyszę swoje imię.
Wracam i jestem znowu w szkole, w swojej ławce. Pani Kalita, nasza polonistka i wychowawczyni, stoi obok i patrzy na mnie z uwagą.
– Znowu cię myśli gdzieś poniosły – mówi półgłosem i kiwa przy tym lekko głową. – Oj, Majka, Majeczka, oczywiście nie wiesz, co my tu robimy – wzdycha.
– Ja powiem, ja wiem! – woła Wiktoria i nie czekając na odpowiedź nauczycielki, wyrzuca z siebie: – Będziemy przygotowywać prezentacje. W grupach. Każda grupa wybiera bohaterkę albo bohatera…
– Ja biorę Spidermana – rechocze rosły Karol, wysuwa przed siebie dłonie i udaje, że strzela pajęczyną w Ignacego, który jest chyba jeszcze bardziej odklejony od rzeczywistości niż ja. Na lekcjach też często zamyślony, na przerwach milczący z ponurą miną. Wiem, że podoba się paru dziewczynom z równoległej klasy. Szczególnie Aśce, z którą kiedyś chodziłam do przedszkola. „Taki mroczny, hi, hi!”
– Bardzo dobrze, Karolu. – Pani Kalita odwraca się w jego stronę. – Chętnie usłyszymy o tym, jak powstała ta postać oraz o komiksach i o innych adaptacjach tematu.
Karol zaczyna się kręcić niespokojnie.
– Ja się tam jeszcze zastanowię – burczy.
– Aha. Pani ma listę z nazwiskami bohaterek i bohaterów – odzywa się Wiktoria. – Gdyby ktoś nie miał pomysłu. Ja oczywiście mam. I to niejeden – dodaje z fałszywie skromną miną.
– Proszę numer sześć – przerywam te Wiktoriowe trele.
– Majka, nie chcesz bardziej się postarać? – pyta pani. – Może chociaż zapoznaj się z tymi nazwiskami.
– Proszę szóstkę – powtarzam.
Nauczycielka bierze do ręki kartkę ze swojego stolika.
– Wybrałaś postać Ireny Sendlerowej.
– O, nie, nie! – piszczy Wiktoria. – Ja sobie sama wymyśliłam, że będę o tej pani pisać.
– To napiszecie razem. – Pani Kalita rozgląda się po klasie. – I pomoże wam w tym Ignacy. – Ignacy toczy po nas baranim wzrokiem. Lekko wzrusza ramionami, a potem kiwa głową na znak zgody.
To już wiecie, czemu nie lubię szkoły.
Rozdział 2
Moja babcia Nela jest mistrzynią zupy pomidorowej i ruskich pierogów. I gdy tak wracałam do domu, myślałam, że przygotuje choć jedną z tych potraw. A tu się okazuje, że nic z tego. Babcia wychodzi, w pośpiechu szuka kolorowej apaszki, przekłada rzeczy z codziennej torebki do torebki wyjściowej. Ładnie wygląda w miodowych włosach i lekkim makijażu.
– Na obiad masz wczorajszy rosół, odgrzej też sobie wczorajsze spaghetti – rzuca w biegu między jedną szafą a drugą.
– Przedwczorajsze – uściślam.
– Ale nadal pyszne. – Babcia mruga do mnie. – Będę wieczorem. I obierz ziemniaki na jutro, proszę.
– A gdzie idziesz?
Babcine policzki czerwienieją.
– A… takie tam. Pan Marek zaprosił mnie do miasteczka. Idziemy do sklepu ogrodniczego. Mam mu coś doradzić w kwestii kwiatów.
Kiwam głową, że niby wierzę.
– Aha, a jak nazywała się ta twoja ulubiona piosenkarka? Bo mam o niej projekt przygotować z polskiego. – I wyobrażam siebie, jak babcia mi w tym pomaga, a może nawet zrobi większość. Mnie zostanie tylko odczytanie w szkole. I wcale nie zamierzam męczyć się z przemądrzałą Wiktorią ani z odklejonym Ignacym. Projekt mnie nie ominie. Muszę go tylko zrobić z jak najmniejszą stratą czasu i energii.
– Która? Możesz doprecyzować?
– Irena jakaś tam...
– Irena Santor? – Babcia patrzy na mnie zdumiona.
– O, nie… – jęczę. – Pomyliłam nazwiska. Mam przygotować o Irenie Se… Sa... Synd…
– Irena Sendlerowa – podsuwa spokojnie babcia.
– Kto to? – pytam bez zbytniej ciekawości. – Jednym zdaniem wystarczy – dorzucam szybko.
– Jednym zdaniem się nie da – odpowiada stanowczo babcia.
– Dobra, sama sobie sprawdzę – wzruszam ramionami. – Teraz to mnie interesuje rosół.
– Czeka cię niezwykła podróż w czasie – mówi babcia bardziej do siebie niż do mnie.
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11