Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jak można pogodzić się z faktem, że się urodziło psem, a nie dajmy na to...kurką?
I co zrobić w sytuacji, kiedy wymarzony dom jest już zamieszkały przez...Królową?
Co w końcu oznacza pomarańczowa walizka? Czym jest prawdziwe uczucie? Jak pokonywać różne strachy, co to mają wielkie oczy? I ogólnie - jak żyć...dowiecie się z pełnych humoru historyjek dla Małych i Dużych, bo przecież jak jest - opowie Wam pies!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 28
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
ANNA HELFOJER
Historyjki dla Małych i Dużych
ILUSTROWAŁA:
ALICJA HELFOJER
OTO JA.
Wiecie, jaki mam problem?
Mało szczekam.
To nie znaczy, że w ogóle tego nie robię – rzadko po prostu.
Weźmy na przykład spacery – idę sobie spokojnie ulubioną trasą, moja pani idzie ze mną, jest pięknie, wszystko pachnie… i nagle…
Z okolicznych ogródków i mijanych domów zaczyna się wrzask koleżanek i kolegów po gatunku – mam wrażenie, że codziennie biorę udział w konkursie, kto będzie ujadać głośniej.
I ja na przykład nie rozumiem tego zupełnie.
Ale pewnie to dlatego, że – jak już wspomniałem na początku – szczekam jedynie w sytuacjach absolutnej konieczności.
Drugim powodem może być fakt, że jak byłem mały, to myślałem, że jestem… kurką.
Serio.
No bo pamiętam, że jak się urodziłem, to pierwsze słowa, jakie dotarły do moich uszu brzmiały: „Zobacz jaki malutki! I ślepy, jak kurka!”.
Wywnioskowałem więc szybko – na ile tylko może szybko wnioskować kilkuminutowe szczenię - że należę do rodziny kurowatych.
Ale, ale… gdzie moje maniery?! Zapomniałem się Wam przedstawić. Nazywam się Ross (jak jeden z bohaterów ulubionego serialu mojej pani).
Nie jest to co prawda moje wymarzone imię. W dzieciństwie chciałem się nazywać Koko – ale to już pewnie wiecie dlaczego…
A jeśli macie czas i ochotę – opowiem jak to jest być psem…
JAK PIES Z KOTEM
Ciężko z tymi kotami.
Muszę Wam powiedzieć, że zostałem zaadoptowany do domu, w którym mieszkała już K r ó l o w a.
Jak ją pierwszy raz zobaczyłem – byłem zachwycony. Siedziała na schodach, niczym egipska mumia i bacznie mi się przyglądała. Wyglądała bajkowo.
Puszysta, srebrnoszara sierść, ogon owinięty wokół ciała, bursztynowe oczy… Myślę sobie – będę miał tu wspaniałe towarzystwo do zabawy.
Mój entuzjazm skończył się tak szybko, jak się pojawił.
Podbiegłem do niej wesoło merdając ogonem, a ta… jak nie prychnie, jak nie machnie pazurami… Oczy zwężone, włos najeżony – no kurka, za co?!
Przez pierwsze dni w ogóle się do mnie nie odzywała. Ja też się wycofałem, czekając na rozwój wypadków. Obserwowałem ją, jak łaskawie schodzi najeść się ze swoich miseczek ustawionych na parapecie okna - co uważam, że jest trochę słabe, bo nie umiem tam podskoczyć, a chętnie bym spróbował jej karmy.
Scenariusz był zawsze ten sam – ja pod stołem i się gapię: Królowa niemalże bezszelestnie jednym susem ląduje przy miskach, nie rozlewając ani jednej kropli wody. No kurka! MAGIA!
Obrałem strategię: przybiorę na wadze, poduczę się tego i owego (najgorzej mi szło z toaletą – nie mogłem znieść jej pogardliwych spojrzeń, gdy zdarzało mi się zaliczać mokre wpadki podłogowe) i wtedy zagadam. Tak też się stało.
Któregoś dnia postanowiłem z bezpiecznej odległości zacząć rozmowę:
– Pobawimy się? – zacząłem prosto z mostu.
Nawet na mnie nie spojrzała. Odwróciła się bokiem, niczym baletnica wystawiła tylną łapę celując ją we mnie jak lufę, wygięła się w pałąk, jakby nie miała w ogóle kości i zaczęła czyścić futro.
Nie poddawałem się.
– Serio pytam. Pobiegalibyśmy trochę po domu, co?
– Nie widzisz, że trwa ablucja1? – prychnęła nieoczekiwanie.
– Trwa co??? – wykrztusiłem, zaraz po tym, jak oczy, które mi wypadły wcisnąłem łapą z powrotem na swoje miejsce.
– Myję się.
– Kurka, nie dało się od razu powiedzieć normalnie? No ale pobawimy się, czy nie? – nie dawałem za wygraną.
– Drogie dziecko. Po pierwsze koty nie bawią się z psami. Jest to ogólnoświatowa, odwieczna zasada, której przestrzeganie przynosi obopólne korzyści.
– Nie rozumiem dlaczego.
– Bo wszystko nas różni.
– Co na przykład?