Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jak to jest być twórczynią eliksiru wiecznego piękna i urody? Albo pozować do słynnego obrazu, ratując dzieło artysty? Kto stoi za najsłynniejszą kołysanką i czy koty faktycznie żyją dziewięć razy? Nawet nie zdajecie sobie sprawy, o jakich przygodach opowie Wam sama Królowa! Przygotujcie się na podróże przez różne epoki i kraje, a na odważnych czeka… zagadka detektywistyczna! Nie macie pojęcia, co Was czeka! Gotowi?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 67
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Przedstawiać się nie będę.
Kto czytał przygody Futrzaka ten już dostąpił zaszczytu poznania… mnie. Pobieżnego. Bo nikt (NIKT!) nie jest w stanie pojąć i zrozumieć jak skomplikowaną i złożoną strukturę wnętrza posiada niemalże każdy kot na świecie. Można rzecz jasna spróbować, ale to nie będzie oczywista oczywistość…
Poza tym – jak to mówią - Królowa jest tylko jedna, więc nie ma co strzępić języka na darmo.
Skąd się wzięłam? No cóż. To kolejne szerokie wody... Na Wasze szczęści autorka tej oto książki wreszcie zrozumiała, że już dawno powinna podjąć próbę opisania Mojej Doskonałości.
To może nie marnujmy więcej czasu.
Mówi się, że kot ma dziewięć żyć… Nie potwierdzę, nie zaprzeczę…
Ale usiądźcie sobie wygodnie i przeczytajcie lub posłuchajcie o kilku moich powrotach na Ziemię.
Bo jak jest wcale nie powie Wam pies…
Dopiero gdy wysłuchasz kota – zrozumiesz sens żywota…
To były piękne dni.
Czas dla mojej rasy po prostu wymarzony! Traktowano nas - koty z najwyższą czcią, a do tego wszystkiego urodziłam się na dworze niejakiej Kleo - kobitki pięknej, sprytnej, mądrej i wpływowej. Rządziła Egiptem akurat wtedy, kiedy dorastałam jako jej nadworna kotka. Szefowała, że aż miło! A ja rzecz jasna razem z nią!
Ona obmyślała rozbudowę imperium, ja siedziałam na papirusach z planami. Nadzór musiał być! Ona przyjmowała podwładnych, ja przysłuchiwałam się rozmowom, mrucząc sobie przy jej boku. Ona zarządzała służbą, ja na wszelki wypadek machałam ostrzegawczo ogonem, jakby ktoś chciał kombinować.
Jednym słowem - duet doskonały!
A do tego wszystkiego wymyśliłam receptę na wieczne piękno i urodę… ale o tym później.
Tak jak już wspomniałam, żyłam sobie w tym Egipcie jak Królowa (co się chyba rozumie samo przez się). Leniwie rozpoczynałam każdy dzień przypatrując się łaskawie dwunożnym, jak zabiegają o kocie względy i robią wszystko, żeby tylko nas nie urazić, nie zdenerwować ani - nie daj Ozyrysie! - nadepnąć na ogon.
Jak się zapomniało nam ukłonić z pokorą, od razu składano dary bogini Bastet, żebyśmy się tylko nie obrażały. Mówię Wam – raj na ziemi!
Napomknę jeszcze, że słabiutko było z tymi, którzy próbowali nas krzywdzić w jakikolwiek sposób. Czekał ich los okrutny, ale to już opowieści dla osób o mocnych nerwach i zdecydowanie kategorii 16 plus.
W każdym razie dni płynęły mi jak miód i mleko i… jak to zwykle bywa – wszystko byłoby idealne, gdyby nie jedna ze służących faraonki, Giluhepa.
Serio. Naprawdę tak miała na imię. Dacie wiarę?