Janosik - Tamara Michałowska - ebook + książka

Janosik ebook

Michałowska Tamara

3,0

Opis

Jak opowiedzieć najpiękniejszą polską legendę współczesnym dzieciom? Rozbawiając je poczuciem humoru, zaskakując żywym językiem, utrzymując w napięciu wartką akcją i umilając im wysiłek czytania pięknymi ilustracjami. W tej fantastycznej książce dzieci odkryją, że czytanie o dzielnych zbójnikach może być równie atrakcyjne, jak oglądanie o nich filmów czy granie w zbójnickie gry komputerowe. Poznają pełną wersję naszej tradycyjnej legendy z radością i zachwytem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 27

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Redakcja

Iwona Mokrzan

Projekt okładki

Artur Piątek

Skład

Adam Mieloszyński

Przygotowanie wydania elektronicznego

Michał Nakoneczny, 88em.eu

© Copyright by Siedmioróg

ISBN 978-83-7791-559-2

Wydawnictwo Siedmioróg

ul. Krakowska 90, 50-427 Wrocław

Księgarnia wysyłkowa Wydawnictwa Siedmioróg

www.siedmiorog.pl

Wrocław 2016

Rozdział ITaniec z czarownicami

Działo się to dawno temu, za czasów, kiedy Tatry były pod władaniem austriackiego cesarza Franciszka Józefa. Janosik wracał do swoich rodzinnych stron. Po roku spędzonym na nauce w mieście szedł teraz drogą przez las i wypatrywał gór. Radość rozpierała mu serce, więc idąc, śpiewał góralską piosenkę:

Hej! górol ci jo, górol,

Hej! spod samiuśkich Tater,

Hej! dyscyk mnie wykąpoł,

Hej! wykołysoł wiater.

Wtem Janosik usłyszał wycie wilków. Rozejrzał się w koło – po jednej stronie ciemne drzewa, po drugiej stronie ciemne drzewa, zmrok spowijał już wielki las. Górala przeszył dreszcz.

„Czyżbym zabłądził?”, pomyślał. „Wdrapię się na ten wielki świerk i rozejrzę dookoła. Spojrzę, którędy najbliżej do ludzi”.

Zwinnie wspiął się po gałęziach, a kiedy był już prawie na szczycie drzewa, ujrzał przed sobą dziuplę, a w niej sowę wpatrującą się w niego swoimi wielkimi oczami. Po chwili sowa zerwała się do lotu, pokrzykując złowieszczo: hu, hu, hu!

„Dziwna ta sowa!”, pomyślał Janosik. Wspiął się jeszcze wyżej i rozejrzał wokół. Ciemności spowijały bezbrzeżny las. Wtem zamigotało światło.

– Hurra! – wykrzyknął Janosik. – Widzę światło! Dziękuję ci, Boże, że nie będę musiał spędzać samotnie nocy wśród wilków.

Szybko zsunął się z drzewa i ruszył w kierunku światła. Wkrótce dobiegło go ujadanie psa, a po chwili ujrzał chatkę stojącą pośrodku leśnej polany. W oknach błyszczało światło, a z komina leciał dym.

„To pewnie dom leśniczego”, pomyślał Janosik, podchodząc do wejścia. Spoglądał cały czas na psa, który teraz przestał szczekać, ale stał z najeżoną sierścią, szczerzył zęby i warczał.

– Otwórzcie! – krzyknął i zastukał do drzwi. – Zgubiłem się w lesie i potrzebuję pomocy.

Zamek zaskrzypiał i wrota lekko się uchyliły. Janosik zobaczył w nich pomarszczoną twarz staruszki.

– Czego tu szukasz? – zapytała piskliwym głosem wiedźma.

– Zgubiłem się w lesie i szukam schronienia. Zlituj się, moja dobra pani, pozwól mi u siebie przenocować.

– A coś ty za jeden?

– Janosik, uczciwy góral, wracam z nauk w mieście do swojej rodzinnej wioski w górach. Niech się pani nie boi, krzywdy nikomu nie zrobię.

Staruszka roześmiała się nieprzyjemnym, piskliwym głosem.

– Ha, ha, ja się niczego nie boję – powiedziała. – Ale nie mogę użyczyć ci gościny, bo jak wróci moja starsza siostra, to z pewnością cię zje.

„Jak nic mam do czynienia z wariatką”, pomyślał Janosik. „Ale nie mam wyboru, przecież muszę tu przenocować”.

Chłopak postąpił śmiało do przodu i staruszka, chcąc nie chcąc, cofnęła się w głąb domostwa. Janosik wszedł do chaty.

– Nie odejdę stąd, choćbyś opowiadała nie wiem jak niestworzone historie – powiedział, a przy tym tak mocno tupnął obcasem o drewnianą podłogę, że cała chatka zadrżała. – Jest noc, w lesie grasują wilki, musisz mi użyczyć gościny, staruszko.

Czarownica spojrzała na chłopaka z podziwem.

– Widzę, że jesteś silny i odważny. Dobrze, przechowam cię do rana, możesz położyć się tam, za piecem – wskazała wąskie łóżeczko stojące w kącie za żelaznym piecem.

Choć łóżko było małe i niewygodne, Janosik szybko zasnął. Coś wyrwało go jednak ze snu. Chłopak usiadł na posłaniu i starał się zebrać myśli, kiedy dobiegły go dziwne dźwięki – ni to pisk, ni to krzyk. Odgłosy stawały się coraz głośniejsze i wyraźniejsze, wreszcie Janosik rozpoznał w nich przerażający śmiech. Wiatr uderzył w okiennice, jedno z okien otworzyło się z trzaskiem, do izby wleciała czarownica na miotle.

– Witaj, siostrzyczko! – zawołała, chichocząc. Wtem przestała się śmiać, zmrużyła oczy i zaczęła pociągać długim nosem na wszystkie strony. – Wyraźnie czuję tu zapach człowieka. Siostrzyczko, gdzie go schowałaś?

– Hej, Janosiku! – krzyknęła młodsza siostra. – Chodź tu, pokaż się mojej siostruni.

Chłopak wygramolił się zza pieca.

– Po co go tu sprowadziłaś? – krzyknęła starsza siostra, przypatrując się rosłemu młodzieńcowi.

– Nie sprowadzałam, sam przyszedł. Próbowałam go przegonić, ale nie chciał odejść.

– Słuchaj no… jak ci tam na imię?

– Janosik.

– Słuchaj no, Janosiku. Ruszaj stąd, jeśli ci życie miłe – groziła, wymachując miotłą. – Bo jak wróci nasza najstarsza siostra, pożre cię niechybnie.

Ale Janosik i tym razem się nie przestraszył.

– Nie będę się błąkał nocą po lesie. Przenocuję tu, i basta. – Znowu tak stuknął obcasem, że cała chałupa zadrżała, po czym poszedł za piec.

Ledwo chłopak rzucił się na łóżko, a dobiegł go rechot trzeciej czarownicy, dużo donośniejszy i bardziej przerażający niż młodszej wiedźmy. Wiatr rozchylił okno i do izby wleciała trzecia czarownica.

– Witajcie, siostrzyczki – powiedziała i zaraz zaczęła pociągać nosem, a nos miała jeszcze dłuższy i jeszcze bardziej garbaty niż jej młodsza siostra. W końcu tak kichnęła, że garnki pospadały z pieca. – Oj! Czuję człowieka, gdzieżeście, siostrzyczki, go schowały?

– Wychodź, Janosiku! – zawołały czarownice.

Młodzieniec wyszedł ze swojej kryjówki.

– Po co go tu sprowadziłyście? – zapytała.

– Sam przyszedł. Zgubił się w lesie, kiedy wracał ze szkół do swojej wioski. Straszyłyśmy, kazałyśmy odejść, ale uparł się, żeby zostać.

Najstarsza czarownica uważnie przyjrzała się Janosikowi.

– Ładny z ciebie chłopak! Szkoda by było tak po prostu wrzucić cię do kotła. Siadaj, zjemy razem kolację, a potem pomyślę, co z tobą zrobimy.

Janosik był głodny jak wilk. Zasiadł do stołu z czarownicami i dosłownie rzucił się na jedzenie. Potrawy znikały jedna po drugiej.

– Widzę, że masz apetyt jak prawdziwy juhas. Nie powiem, żebyś mi się nie podobał – powiedziała najstarsza czarownica. – A teraz idź do łóżka, rano się dowiesz, co uradziłyśmy z siostrami.

Janosik wrócił do łóżka za piecem.

„Co za przeklęte wiedźmy”, powtarzał w myślach. „W czasie kolacji tak na mnie patrzyły, jakbym to ja był smakowitym kąskiem, a nie przysmaki rozstawione na stole. Muszę być czujny, bo kto wie, czy one naprawdę nie zechcą mnie zjeść tej nocy”.

Chłopak zamknął oczy i dla niepoznaki zaczął udawać, że chrapie.

Jednak Janosik ogromnie się mylił co do zamysłów czarownic. Nie minęła chwila, a taką oto słyszy naradę:

– Z tego Janosika będą ludzie! Chłopak silny jak dąb, a taki odważny, że aż trudno uwierzyć. Nic sobie z nas, czarownic, nie robi – powiedziała najmłodsza.

– Dobrze mówisz, siostro. Góral z niego, że miło popatrzeć. A apetyt ma za trzech – dodała druga.

– Powiem wam, że i mnie się ten Janosik podoba – odezwała się najstarsza. – Sprawdźmy jeszcze, czy jest wytrzymały. Połóżmy mu na piersi rozżarzony węgiel. Jeśli zniesie ból i się nie obudzi, to zasługuje na pełne uznanie.

Janosik wszystko słyszał i postanowił: „Już ja im pokażę, jak wytrzymały potrafi być góral”.

Wkrótce najstarsza z czarownic wsunęła się za piec. Na szufli niosła rozżarzony węgiel. Janosik nadal udawał, że śpi. Czarownica położyła mu rozpalony do czerwoności węgiel na gołym ciele. Janosik ani drgnął. Choć paliło, zaciskał zęby i udawał, że nic nie czuje. Zniósł ból bez jęknięcia, aż węgiel zgasł.

Czarownice wróciły do stołu, a Janosik nadstawił ucha.

– Siostrunie, widziałyście to, co ja widziałam? – spytała z podziwem najstarsza czarownica. – Ten młodzieniec godzien jest tytułu rozbójnika.

– Rozbójnika! – powtórzyły chórem młodsze siostry.

– I jutro my, czarownice ze Starego Lasu, pasujemy go na takiego zbójnika, że ho, ho!

Kiedy Janosik zrozumiał, że czarownice nie mają wobec niego złych zamiarów, zasnął.

Słońce stało wysoko na niebie, kiedy Janosik obudził się, przeciągnął i…

– Aj! – jęknął. – Te wiedźmy wypaliły mi na piersiach głębokie znamię! Ciekawe, co dzisiaj przyjdzie im jeszcze do głowy.

Ledwie wyszedł zza pieca, a ujrzał przed sobą czarownice: najmłodsza trzymała w ręku ciupagę, średnia koszulę, a najstarsza pas zbójnicki.

– Witaj, Janosiku, mamy dla ciebie ważną nowinę – powiedziała najstarsza i zachichotała.

– Nie będziesz uczonym – odezwała się średnia.

– Ani księdzem – dodała młodsza.

– Zostaniesz zbójnikiem! – zawołały naraz i wybuchły piskliwym śmiechem.

Najmłodsza czarownica wręczyła Janosikowi ciupagę i powiedziała:

– Oto ciupaga. Nie jest to zwyczajna góralska ciupaga. Jest to ciupaga czarodziejska. Jak się zaczepisz tą ciupagą o drzewo i skoczysz, to trzy mile przelecisz.

Teraz podeszła do Janosika druga czarownica i wręczyła mu białą koszulę.

– Oto koszula utkana z magicznych konopi. Jak ją włożysz, żadna kula cię nie dosięgnie.

– A oto najważniejsza rzecz – piękny rzemienny pas. Nie jest to zwyczajny pas – to pas harnasia, najwyższego rangą zbójnika. Ten pas da ci nadludzką siłę.

Czarownice kazały Janosikowi się przebrać, a same wyszły przed chatę.

Janosik ukazał się wkrótce w drzwiach w pełnym zbójnickim rynsztunku. Czarownice spoglądały to na niego, to na siebie, i z uznaniem kiwały głowami.

– Hej! – krzyknęła jedna.

– Hopla! – rzuciła druga.

– W murowanej piwnicy! – zanuciła trzecia.

I jak nie zaczną krążyć, jak nie zaczną podskakiwać, pokrzykiwać, wymachiwać, to aż Janosika nogi same do tańca poniosły. Tańczy góral z babami, pogwizduje i wywija ciupagą.

W murowanej piwnicy

tańcowali zbójnicy.

Kazali se piknie grać

i na nóżki pozierać.

– Uf, nasz Janosiku! – rzuca wreszcie najstarsza z czarownic. – Oto pasowałyśmy cię na zbójnika. Możesz teraz iść w świat, nacieszyć się tym, co od nas dostałeś. Ale zanim odejdziesz, musisz spełnić jedno zadanie. Zbójecka tradycja nakazuje, żebyś obrabował rodzonego ojca.

– Mam obrabować własnego ojca? – zdumiał się chłopak.

– Tak. Taka jest zbójnicka tradycja. Jeżeli nie obrabujesz własnego ojca, czary przestaną działać. Obrabuj ojca, a staniesz się zbójnikiem nad zbójnikami.

Janosik pożegnał czarownice i pośpieszył w kierunku gór. Rozmyślał o przedziwnej przygodzie, jaka go spotkała.

– Jak tu zajść do domu w takim stroju? Co powie matka, co powie ojciec? – zastanawiał się. – Lepiej przebiorę się w swoje stare ubranie i na razie nic nikomu nie powiem.