20,00 zł
Udało się w końcu macosze: Jaś i Małgosia zgubili się w lesie. Dobrze, że trafiają na chatkę z cukru… „Och, uciekajcie! — chcielibyśmy ich ostrzec. — Przecież w tym domku czai się straszne niebezpieczeństwo! Sami staniecie się głównym daniem na uczcie złej czarownicy!”
Dzielny Jaś, który nie wahał się poświęcić ostatniej kromki chleba, by oznaczyć drogę powrotną do domu, zostaje zamknięty w klatce jak tuczne zwierzę. Małgosia, choć do tej pory to brat się nią opiekował, teraz musi ratować jego i siebie. Zła jędza dostaje to, na co sobie zasłużyła.
Baśń o Jasiu i Małgosi, tak popularna w europejskiej kulturze, została spisana na podstawie niemieckich opowieści ludowych. Stanowi twórcze przetworzenie starszych motywów mitologicznych i sama też zmieniała się w kolejnych wydaniach Baśni braci Grimm.
Centralnym tematem tej historii jest jedzenie i głód. Dziś trudno to pojąć, by ojciec musiał porzucić dzieci w lesie dlatego, że nie ma ich czym nakarmić. Znacznie też rzadziej w zbiorowej wyobraźni pojawiają się teraz ludożercy. Jedno się nie zmieniło: dom pełen słodyczy pozostaje niebezpieczny dla zdrowia dzieci. Tylko już z zupełnie innych przyczyn…
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Jacob i Wilhelm Grimm
Jaś i Małgosia
tłum. Marceli Tarnowski
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Epika Gatunek: Baśń
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 13
tłum. Marceli Tarnowski
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN-978-83-288-3257-2
Na skraju wielkiego lasu mieszkał ubogi drwal z drugą żoną i dwojgiem dzieci; chłopczyk nazywał się Jaś, a dziewczynka Małgosia. W chacie niewiele było jedzenia, a gdy drożyzna zapanowała w kraju, brakło im nawet suchego chleba na zaspokojenie głodu. Strapiony drwal długo nie mógł zasnąć wieczorem i wzdychając ciężko, rzekł do macochy swych dzieci:
— Co się z nami stanie? Jak wyżywimy biedne dziatki nasze, gdy sami nie mamy co jeść?
— Trudna rada, mężu — odparła macocha — jutro o świcie musimy wyprowadzić dzieci do lasu, gdzie największa gęstwina; tam rozpalimy ogień, damy im po kawałku chleba, potem pójdziemy do swojej roboty, a dzieci pozostawimy własnemu losowi. Oczywiście nie trafią z powrotem do domu i w ten sposób pozbędziemy się ich.
— Nie, żono — odparł drwal — tego nie uczynię. Nie miałbym serca zostawić dzieci w lesie! Dzikie zwierzęta rozszarpałyby je przecież.
— O, głupcze — rzekła macocha — inaczej wszak wszyscy czworo umrzemy z głodu, możesz już ciosać deski na trumny! — i tak długo go przekonywała, aż drwal z ciężkim sercem uległ jej namowom.
— A jednak żal mi tych biednych dzieci — rzekł.
Tymczasem dzieci również nie spały, gdyż nie mogły usnąć z głodu, i słyszały wszystko, co macocha mówiła do ojca. Małgosia płakała gorzkimi łzami i mówiła do Jasia: