20,00 zł
Ech, gdyby na świecie istniał magiczny stoliczek… Gdyby mieć niewyczerpane źródło jedzenia lub pieniędzy… To nie znaczy, że żyło by się nam całkiem beztrosko.
Baśń o tym, jak sobie radzić z nieuczciwością otoczenia. Najpierw bracia padają ofiarą oszczerstwa kozy, ponieważ ojciec wierzy jej bardziej niż dzieciom. A potem podstępny karczmarz kradnie im czarodziejskie przedmioty, które zdobyli ciężką pracą. Na szczęście trzeci chłopak dostał od swojego mistrza coś niepozornego i okazuje się, że zdolność do obrony znaczy więcej, niż pozyskane przez braci bogactwa.
Można by powiedzieć, że sprawiedliwość zatriumfowała, a jednak w baśni utrwalony został dawny, patriarchalny porządek ludzkich spraw: ojciec, który tak surowo i niesprawiedliwie potraktował swoich synów, nie ponosi żadnej kary, jest przez nich nadal traktowany z szacunkiem i obdarowywany wszystkim, co chłopcy zdobyli w czasie wygnania.
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Jacob i Wilhelm Grimm
Stoliczku, nakryj się!
tłum. Marceli Tarnowski
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Epika Gatunek: Baśń
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 16
tłum. Marceli Tarnowski
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN-978-83-288-3278-7
Przed laty żył sobie krawiec, który miał trzech synów, a tylko jedną jedyną kozę. Ale że wszyscy żywili się jej mlekiem, więc dbali, aby koza miała dość paszy, i synowie co dzień po kolei paśli ją na łące.
Pewnego dnia najstarszy z braci zaprowadził kozę na cmentarz, gdzie pełno było bujnej trawy. Wieczorem, gdy czas już było wracać do domu, zapytał chłopiec kozy:
— Najadłaś się, kózko?
Kózka zaś odparła:
— Chodź więc do domu! — zawołał chłopiec, ujął ją za postronek i zaprowadził do obory.
— Czy dobrze się dziś koza napasła? — zapytał krawiec.
— O! — odparł syn — ani ździebełka już zjeść nie może.
Ale ojciec chciał sam się przekonać, czy to prawda, poszedł więc do obory, pogłaskał stworzenie i zapytał:
— Najadłaś się, kózko?
Kózka zaś odparła:
— A cóż to znowu! — zawołał krawiec oburzony, pobiegł do izby i przywołał syna: — Kłamco! Powiedziałeś, że koza już syta, a ona nic nie jadła! — Po czym w srogim gniewie chwycił ze ściany drewniany łokieć1, wygarbował chłopcu skórę i wygnał go za wrota.
Nazajutrz przyszła kolej na średniego brata. Ten wyszukał jeszcze piękniejszy kawałek łąki za ogrodem i poprowadził tam kozę. Wieczorem, gdy czas już było wracać do domu, zapytał chłopiec kozy:
— Najadłaś się, kózko?
Kózka zaś odparła: