Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Gorący i mroczny romans z różnicą wieku!
Weronika miała wszystko. Starszego o dwanaście lat mężczyznę, urodę i dobrą pracę. Jedno spotkanie z przypadkowym chłopakiem przekreśliło jej plany na przyszłość. Znalazła się u wrót piekła, oko w oko z diabłem. Czy znajdzie w sobie siłę, by przetrwać?
Gabriel po zdradzie i zniknięciu narzeczonej, obiecał sobie, że zwiąże się tylko z dziewicą. By zapomnieć o dawnej miłości, decyduje się poślubić dziewczynę, która od lat o niego zabiegała. Niewinna i czysta Melisa przynosi spokój jego mrocznej duszy. Sytuacja komplikuje się jednak tuż przed ceremonią. Na jaw wychodzą tajemnice Melisy, które już na zawsze odwrócą bieg wydarzeń.
Jesteś moim grzechem to przejmująca historia o sile miłości i pożądania.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 219
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
© J. Black, 2024
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Książka zawiera sceny nieodpowiednie dla Czytelników poniżej osiemnastego roku życia. Czytaj rozważnie.
Patrzyłem na jej usta. Były spuchnięte i czerwone od krwi. W oczach miała przerażenie, jakby wiedziała, że znaleźliśmy się w potrzasku.
Tym razem musiałem jednak walczyć. Naprawić to, co spieprzyłem w przeszłości. Powoli przeniosłem wzrok na kobietę, która mierzyła do mnie z pistoletu. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie skończy się to dobrze. Że właśnie zaczyna się kolejna część tej krwawej maskarady.
— Zadarłeś z niewłaściwą osobą — usłyszałem z jej ust. — Jeśli on umrze, ciebie czeka to samo.
Wciągnąłem powietrze. Nie blefowała. W tej chwili była zdolna do wszystkiego. Mimo tego odparłem:
— Nie musi od razu umierać. Jak dla mnie może zdychać w mękach jeszcze długo, i dopiero to sprawi mi satysfakcję.
Nie miałem nic do stracenia, adrenalina napędzała, by działać, a to, co potęgowało ten stan, było najsilniejszą mieszanką, jaka kiedykolwiek istniała. Miłość i nienawiść w jednym.
Zamknąłem oczy i usłyszałem huk wystrzału. Serce przyspieszyło i tłukło się w mojej piersi jak ptak z przyciętym skrzydłem.
Wszystko zostało przesądzone.
Czternaście miesięcy wcześniej
— Na pewno chcesz to zrobić? — usłyszałam te słowa i przez jedną krótką chwilę doszło do mnie, że przekraczamy kolejną granicę. Myśl o tym niesamowicie elektryzowała. Na tyle, by nie rezygnować. Już po chwili zniknęliśmy w objęciach lasu. Drzewa przyjemnie szumiały, dając wytchnienie od wszechobecnego ciepła. Domek był niemal przed nami. Sporych rozmiarów nowoczesny budynek z dużymi oknami, przez które widać było całe jego wnętrze.
— Cholera, jest piękny — wyrwało mi się z ust. — Nie wierzę, że dostałeś do niego kluczyki.
— Myślisz, że ma kamery? — zapytał chrapliwym, niskim głosem, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz.
— Żartujesz? — Na moment przystanęłam, ale poprowadził nas dalej. Gabriel otworzył drzwi, a ja momentalnie wstrzymałam oddech. Wiedziałam, w jakim celu tu idziemy. Dom jego bogatego znajomego, a właściwie powinnam powiedzieć jeden z domów, był cudownie urządzony. Ciepłe wnętrze, nieco loftowe, ale dopełnione jasnymi dodatkami. Biały dywan w salonie, duży narożnik i elektryczny kominek. Wszystko z najwyższej półki.
Gabriel wszedł jak do siebie. Od razu zaczął się rozglądać.
— Czego szukasz? Tych kamer?
— Nie — powiedział poważnie. — Szukam idealnego miejsca na to, żeby cię pieprzyć — dodał i uśmiechnął się lekko. Przeczesał dłuższe blond włosy i oblizał lekko wargę. — Te okna, ten domek i świadomość, że ktoś może przechodzić i wszystko zobaczyć, jest kurewsko podniecająca. Dla ciebie też?
Nie musiałam odpowiadać. Czułam mrowienie w podbrzuszu i ciepło rozchodzące się po całym ciele. Skinęłam głową. Gabriel podszedł bliżej. Był dużo wyższy, a to dodatkowo na mnie działało. Przy nim czułam się jak mała dziewczynka. Rzucił kluczyki na stolik i wpatrywał się w moje oczy. Nie musiał dopytywać, na pewno wszystko miałam wypisane na twarzy, a kiedy kucnął przede mną i przesunął ręką od łydki aż po udo, zadrżałam. Tak, chciałam tego. Od kiedy usłyszałam o domku w środku lasu, do którego jego bogaty znajomy przyjeżdżał na samotne weekendy, wciąż o tym fantazjowałam. W końcu nadarzyła się okazja. I oto staliśmy w środku.
Gabriel musnął mnie lekko w usta i uchylił okno. Zaczęło padać. Lekki deszczyk zamieniał się powoli w ulewę, a ja zdałam sobie sprawę, że do samochodu mamy kawałek. To dodatkowo spotęgowało moje uczucia.
Pociemniało. Wiatr wzmagał się z minuty na minutę, a pojedyncze błyskawice przecinały już niebo.
— Chyba nikt nam nie przeszkodzi — powiedział, zrzucając z siebie koszulkę. Miał idealne ciało. Ładnie wyrzeźbiony brzuch, szerokie barki i zarysowaną szczękę. Uwielbiałam też, gdy przeczesywał włosy ręką i patrzył na mnie przy tym z łobuzerskim wzrokiem, który zwiastował niegrzeczne rzeczy. A ja takie kochałam. Oboje byliśmy z tej samej gliny. Oboje mieliśmy podobną przeszłość. I ten sam temperament. Nikt nie dawał nam szans ze względu na różnicę wieku — dzieliło nas dwanaście lat. Mimo tego zaiskrzyło od razu. Nie mogliśmy przed tym uciekać i nawet nie chcieliśmy. I tak minęły cztery lata. Najcudowniejszy czas, jaki kiedykolwiek przeżyłam z facetem.
— Chcę to zrobić szybko, bez ściągania wszystkich ubrań — rzuciłam nagle.
To było dla niego jak wyzwanie. Pchnął mnie lekko na ścianę i przycisnął swoje czoło do mojego. Gwałtownie, szorstko. Tak właśnie lubiłam.
— Tu, mała? — zapytał, i nie czekając na odpowiedź, wziął mnie na ręce i zaniósł na kanapę. Posadził na sobie, odchylił lekko stringi i znów szepnął do ucha: — Czy tutaj? Albo poczekaj… mam inny pomysł.
Wskazał na największe okno, tuż obok tego, które wcześniej lekko uchylił. Krople deszczu miarowo uderzały o leśną ścieżkę. Światło latarni błyszczało gdzieś w oddali. Odsunął zasłony i objął mnie w pasie, a następnie szybkim ruchem obrócił w stronę widoku. Drzewa mocno się pochylały, a liście tańczyły na wietrze. Oparłam się o szybę, a tętno natychmiast mi przyspieszyło. Gabriel przejechał ręką wzdłuż kręgosłupa, a kiedy wydawało mi się, że zabawa potrwa długo i nie tak, jak tego chciałam, podniósł mi sukienkę wyżej, a majtki owinął sobie wokół palca. Szarpnął za nie tak, że wbiły się w szczelinę między pośladkami. Szybko odsłonił cipkę. Wsunął mi dwa palce do ust i rozkazał, żebym pośliniła. Zrobiłam to z rozkoszą, patrząc mu pożądliwie w usta. Takimi mokrymi dłońmi drażnił wargi sromowe. Jęknęłam i przesunęłam rękami lekko po szybie, zostały na niej zamglone smugi.
— Stój spokojnie — wymruczał mi wprost do ucha. Skubnął małżowinę, a ja poczułam, że potrzebuję czegoś mocniejszego. Naparłam więc na niego pośladkami. Zrozumiał aluzję, bo wsunął mi palce do środka. Przez kilka minut bawił się cipką, wsuwał i wysuwał, zaginał je w środku i drażnił ścianki, nie pozwalając sobie na delikatność. Każdy jego ruch sprawiał, że było mi coraz bardziej mokro. Tak szybko stawałam się gotowa, doprowadzał do tego, że moje wnętrze tylko czekało, by go przyjąć.
Zaczęłam tracić nad sobą kontrolę, przywierając do okna. Gabriel podwinął sukienkę jeszcze wyżej, złapał mnie za biodra i jednym ruchem nabił na penisa. Wygięłam się do tyłu, czekając na kolejne mocniejsze wtargnięcie. Czułam, jak wypełnia moje wnętrze, przesuwa ręce na sutki i mocno je drażni. Zaczął je zaciskać i przekręcać, balansował na granicy bólu, który mieszał się z rozkoszą, jakiej chyba jeszcze nie zaznałam. Lubiliśmy ostry seks, potrzebowaliśmy go jak tlenu. Uświadomiłam sobie, że gdyby ktoś teraz przechodził przez las, miałby zaskakujący widok. Uśmiechnęłam się na samą myśl.
— Zapamiętaj to miejsce — powiedział, całując moją szyję i schodząc niżej na obojczyk. — Zapamiętaj, bo chcę, żebyś na samo wspomnienie tego pieprzenia miała mokro. Tak jak teraz. Jak miało być? — Przesunął jedną rękę na szyję i delikatnie ścisnął. Czułam mrowienie w podbrzuszu i napinające się mięśnie pochwy. Zrób to! Zacznij się ruszać, krzyczałam w myślach, ale on przedłużał te słodkie tortury.
— Jak chciałaś, żebym cię zerżnął? — zapytał ponownie i ścisnął za pośladek tak mocno, że aż syknęłam. Uderzył w niego. Raz, drugi, trzeci.
— Szy-bko… — wysapałam.
— Jak? — Nadal nie ruszał się, przeciągał ten moment, drażnił się ze mną, żeby usłyszeć, jak bardzo tego potrzebowałam. Czułam jedynie delikatne otarcia i uczucie wypełnienia. Pieścił moją łechtaczkę, ściskał piersi i domagał się odpowiedzi. — Hm? Czego chcesz? Powiedz to. Teraz!
Kolejne kółko palcami sprawiło, że odchyliłam się do tyłu, niemo błagając o więcej. Zacisnęłam zęby.
— Jak sukę. Zerżnij mnie jak swoją małą suczkę — wyszeptałam. Wysunął penisa i natychmiast znów naparł. Był brutalny, dokładnie taki, jakiego go uwielbiałam, bez żadnych hamulców, liczyła się tylko przyjemność. Z każdym ruchem, kiedy dobijał kutasa do końca, czułam że jestem na granicy orgazmu. Nauczyłam się jednak panować nad tym, przedłużać przyjemność.
— Więc taka jesteś spragniona? — Liznął mnie tuż za uchem, miałam ochotę, by je lekko przygryzł. Napierał na cipkę całym sobą. Na skórze czułam pojedyncze krople zimnego deszczu, który już zawsze będzie kojarzył mi się z tą chwilą. Gabriel przesunął rękę na tyłek, musnął drugą dziurkę i czekał na pozwolenie. Wypięłam się mocniej, prowokując go do intensywniejszych pieszczot. Nie musiałam długo czekać. Roztarł moje soki i wsunął palec głębiej. Napierał kawałek po kawałku, aż każdy centymetr mojego ciała zdawał się wołać o spełnienie. Gdziekolwiek mnie dotykał — wrzałam, dosłownie płonęłam od jego pieszczot, uda zaczęły mi lekko drgać.
— Nie krępuj się, mała. Wiesz, że uwielbiam, jak pozbywasz się wszystkich zahamowań — powiedział i nagle wyszedł ze mnie. Złapał moje włosy i owinął je sobie wokół ręki, jak miał w zwyczaju. Kilka razy szarpnął, musiałam poddać się temu, skóra głowy paliła, ale to był przyjemny ból. Oddawałam się cała, odkrywałam kawałki duszy i pozwalałam, by Gabriel totalnie nimi zawładnął. Nie było miejsca na wstyd, tylko czysta fascynacja.
Stanęliśmy w końcu naprzeciwko siebie, przez ułamek sekundy wpatrywałam się w jego pociemniałe od podniecenia oczy, błękit przybrał znacznie głębszy odcień, prawie jak wzburzone morze. Zbliżył się, poczułam jego gorący oddech na ustach. Oblizał je, a ja zaraz potem przygryzłam mu wargę. Gabriel uniósł mnie, szybko objęłam go nogami w pasie. Nakierował kutasa i wszedł głęboko. Jęknęłam przeciągle, w takiej pozycji wchodził prawie boleśnie. Wiedziałam, że później będę dużo bardziej obolała, ale pragnęłam każdej sekundy tego słodkiego cierpienia.
— Uwielbiam cię, wiesz? Uwielbiam cię taką perwersyjną. — Kiedy zaczął wolno się poruszać, miałam ochotę krzyczeć i błagać na zmianę, by w końcu doprowadził nas do końca. — Dojdź. Teraz. — Przycisnął mnie do okna, a ja wzdrygnęłam się, czując na plecach zimną szybę.
Szarpnął za włosy i natarł na moje usta. W końcu zaczął pieprzyć tak jak obiecał. To było zbyt intensywne doznanie, czułam, że rozpadam się na kawałki. Łechtaczka nabrzmiała tak, że z moich ust wyrwały się głośne jęki. Każde pchnięcie przywoływało kolejną falę podniecenia, Gabriel nie zatkał mi ust, nigdy tego nie robił, pozwalał, żebym dała upust emocjom. Czułam się tak dobrze, a odgłosy dochodzącego w końcu Gabriela sprawiły, że i mnie przeszyły skurcze orgazmu. Gorąca sperma wypełniła moją cipkę, przytuliłam się ciaśniej do jego ciała, a on nie spuszczał wzroku z moich warg.
— Maleńka… Jesteś cała moja — wymruczał i powoli zdjął mnie z siebie. Przez chwilę po prostu oddychaliśmy tym samym powietrzem, przyłożyliśmy czoło do czoła.
— Kocham cię, Gabriel. Jesteś moim grzechem, moim wszystkim. — Przesunęłam ręką po jego przy półdługiej grzywce i uśmiechnęłam się. Mój oddech powoli się uspokajał, a tętno zbliżało do normalnego. Zagryzłam wargi i rozejrzałam się. — Czy prysznic jest wpisany w harmonogram zwiedzania domu?
— Wspólny? — Mrugnął okiem, wciąż nie miał dość. Spojrzałam przez okno. Burza trwała w najlepsze. Wiatr nie ustawał, a kiedy znów usłyszałam głośny grzmot, przeszedł mnie dreszcz. Gabriel zauważył gęsią skórkę na moim ciele i zarzucił mi na plecy koc. Staliśmy tak przez kilka chwil, wpatrując się w widok przed nami.
— Mam nadzieję, że twój kolega ma ręczniki dla gości. — Odwróciłam się do niego. Potrzebowałam prysznica.
— A ja mam nadzieję, że spędzimy tu noc, co ty na to?
— Myślałam, że to miała być szybka akcja. — Wsparłam ręce na biodrach.
Gabriel milczał. Na jego ustach błąkał się tajemniczy uśmiech. Wiedziałam, że mówił poważnie i chciał tu zostać dłużej. Byłam ciekawa, co jeszcze zaplanował. Wciąż mnie czymś zaskakiwał, życie z nim było pełne niespodzianek i nawet to, że tworzyliśmy parę od czterech lat, nie dawało powodu do nudy w łóżku.
— Chcę cię tu pieprzyć, Wero. Kolejny i kolejny raz. Nie umiem się tobą nasycić, wiesz? Potrzebuję każdego kawałka tego ciała, trawisz jak ogień, spalasz mnie, ale uwielbiam twoje ciepło. — Jego słowa sprawiły, że zrzuciłam z siebie koc i przylgnęłam do tych miękkich ust. Kochałam tego faceta. Miał coś, czego brakowało chłopakom w moim wieku. Charyzmę, pewien mrok i cholerną pewność siebie, nie pytał, po prostu brał.
— Idę pod prysznic. Dołącz za chwilę — powiedziałam mu na ucho, a potem zniknęłam w głębi małego korytarzyka, wiedząc, że Gabriel pożera mój goły tyłek. Byłam spełniona, szczęśliwa i pełna planów na wspólną przyszłość.
Patrzyłam na kalendarz, który wisiał na ścianie. Wydawało mi się, że już nie pamiętam, jak wyglądała zdrowa relacja, a każde zbliżenie kojarzyłam ze złem koniecznym. A ten przykry obowiązek zdarzał się niestety często. Odliczałam dni do końca tej męki, do momentu, aż Sam się mną znudzi.
Przeklinałam w myślach, że tamtej letniej nocy, kiedy byłam na koncercie, Gabriel zostawił mnie na chwilę. A ja poznałam właśnie jego. Sama. Wesołego, gadatliwego studenta z wymiany z blizną na szyi i szpetną twarzą. Byłam tak bardzo głupia, tracąc na chwilę piwo z oczu. Znieczulona wcześniejszymi procentami, nie myślałam rozsądnie, a Maja zniknęła gdzieś w tłumie i nie dostrzegła, kiedy ten bydlak czegoś mi dosypał.
To, co stało się później, pamiętałam, jak przez mgłę. Droga do samochodu i moje nogi jak z waty. Dziwne kołatanie serca i mroczki przed oczami. Muzyka zniknęła gdzieś daleko, a ja słyszałam jedynie jej przytłumione dźwięki i ryk silnika. Parking był słabo oświetlony, dawał wrażenie odosobnienia.
Kiedy znalazłam się w obcym aucie, ostatkiem sił chciałam jeszcze sięgnąć po telefon i zadzwonić po Gabriela. Sam rozłączył nas i gwałtownie rozłożył mi nogi. Byłam jak lalka, zupełnie straciłam siły. Jego jęki mieszały się z moim błagalnym tonem. Moje spodenki opuszczone były aż do kostek, a majtki ubrudzone krwią, bo Sam nie przebierał w środkach. Teraz, gdy o tym myślałam, zastanawiałam się, dlaczego później niczego nie czułam, dlaczego moje ciało tak bardzo poddawało się temu, co robił?
Kolejne godziny i mój powrót do domu rozmazały się we wspomnieniach, tak jak i to, co stało się następnego dnia. Kiedy odzyskałam przytomność, wiedziałam, że coś jest nie tak. Bielizna leżała na podłodze, a obok mnie był Sam.
— Ty! — Próbowałam się podnieść, ale głowa pękała mi od nadmiaru alkoholu. — Pamiętam cię.
Sam potarł intensywnie brodę. Chłód jego ciemnego spojrzenia był przerażający, sprawił, że szczelnie zakryłam się kołdrą. W świetle dnia wyglądał jeszcze szpetniej niż wieczorem. Miał długi, haczykowaty nos i cienkie jak nitka usta. Na twarzy ranę wielkości kciuka i podbite oko. Przeglądał telefon i popijał jakiegoś energetyka, zdając się nie przejmować zupełnie, że jest w obcym mieszkaniu.
— Kurwa, twój chłoptaś ostro mi przyłożył — powiedział. — Ale nie byłem dłużny.
Wstrzymałam oddech. Co właściwie zaszło i co on tu, do cholery, robił?
— Posłuchaj, nie wiem, co…
— Mogę ci przypomnieć — przerwał i uśmiechnął się szyderczo. — Fiut mnie boli od zaspokajania cię, ciągle byłaś nienasycona, nawet ledwo przytomna tak pięknie się wyginałaś. Jeszcze nie miałem takiej Polki, co błaga o kutasa.
Gdyby moje serce mogło przyspieszyć jeszcze bardziej, tłukłoby się teraz wściekle. On nie mówił poważnie. Cholera. Nie mógł. Rozejrzałam się w kierunku telefonu. Był obok na nocnej szafce. Sięgnęłam po niego, ale Sam był szybszy.
— Na twoim miejscu bym tego, kurwa, nie robił.
Podszedł wolno i usiadł na łóżku tuż obok. Był chudy, przeraźliwie szczupły, a jego karnacja kojarzyła mi się tylko z facetami, którzy w okolicach dworca sprzedawali papierosy. — Nie chcesz tego zrobić. I nie zrobisz — zaśmiał się, jakby był pewny, że nie wezwę policji.
— Wynoś się stąd. Rozumiesz? — Mierzyliśmy się wzrokiem. Pot na moim czole był jedyną oznaką słabości, nie mogłam pokazać, że to co wyznał, mnie ruszyło. — Spieprzaj, bo…
— Albo co? Zadzwonisz po psy? I co powiesz, że poszłaś ze mną do samochodu? Że dobrowolnie weszłaś na mnie i doprowadziłaś się do orgazmu? Bo wybacz, ale tak to wyglądało, zanim zaliczyłaś odcinkę.
Dupek. Obrzydliwy sukinsyn. Coś w żołądku zaczęło mi się wywracać do góry nogami. Pieprzył. Blefował. Musiałam tylko wybrać ten jeden alarmowy numer. Sam wciąż mierzył mnie wzrokiem, a potem odwrócił swój telefon i zmusił, żebym patrzyła na to, co mi robił. Poczułam żółć w żołądku. Powoli podchodziła do góry, a kiedy usłyszałam to jedno „nie przestawaj”, zwymiotowałam przed siebie. To nie wyglądało na gwałt. Cokolwiek mi dodał wczoraj do alkoholu, to nie wyglądało na molestowanie, a ja, choć ledwo przytomna, poddawałam się temu z łatwością. Sam nie pozwalał mi odwrócić wzroku, trzymał za włosy, dopóki film się nie skończył.
— Pokazałem to twojemu kochasiowi i chyba nie był zadowolony z faktu, że jesteś moja. Ale cóż, żadna miłość nie trwa wiecznie, nie?
Znów próbowałam dostać się do telefonu.
— Bądź grzeczna. Chyba nie chcesz, żeby ten film trafił do sieci? Chociaż, byłby z tego wyborny pornos. No i ta twoja siostrzyczka. Może ją też bym sobie przygarnął? — Zaśmiał się, a mnie pociemniało w oczach.
Czy Gabriel mu rzeczywiście uwierzył? Czy naprawdę dał wiarę temu, co zobaczył? Ale czy ktokolwiek miałby wątpliwości, słysząc mój błagalny ton, który prosi o jeszcze? Boże. To nie mogła być prawda, nie mogłam w jednej chwili go stracić. To musiał być sen. Popaprany koszmar!
— Czeka nas mała podróż. Umyj twarz z tych rzygów i spakuj się. Zadzwoń do mamusi i powiedz, że nie będzie cię przez trochę. To ma wyglądać, jak twój plan na życie, rozumiesz? Żadnych krzywych akcji, bo wypierdolę cię w usta tak, że już nikomu nie powiesz ani słowa.
— Nigdzie z tobą nie pojadę! — warknęłam.
— Ależ oczywiście, że pojedziesz. Chyba nie chcesz, żeby Emilce stała się krzywda? Biedna, mała laleczka, taka niewinna. Byłaby cudowną zabawką w rękach starszego pana. — Jego spojrzenie było pełne ironii.
Pieprzony gnojek.
— Jeśli ją tkniesz, zabije cię.
— Nie tknę, jeśli będziesz posłuszna. Zresztą, ja nie lubię smarkaczy, ale znam ludzi, którzy chętnie by się nią zajęli. Ostatnio widziałem pewien film. Wiesz, ile rzeczy moi znajomi transmitują w darknecie? Tylko tam nie ma szczęśliwego zakończenia, niejedna mała wykończyła się na kutasie swojego pana. Smutne, co?
Przełknęłam ślinę. Czułam, jak jest jej coraz więcej. Na myśl o tym, że ktoś mógłby skrzywdzić Emilkę, robiło mi się niedobrze. Szlag. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wierzyłam mu, wiedziałam, że byłby do tego zdolny. Świat był pełen pieprzonych psycholi, ale dlaczego akurat trafiło na mnie?
— Kończy mi się wymiana — kontynuował — zamierzam zabrać cię ze sobą. Będziesz moją pamiątką z podróży, skarbie.
Parsknęłam, ale on był śmiertelnie poważny. Wciąż tylko mówił o tym, co powinnam zrobić. Nie zamierzałam nigdzie jechać. Skupiłam całą swoją uwagę na tym, żeby mu się wyrwać. Pokręciłam głową i próbowałam dźwignąć się z łóżka. Wiedziałam, że bez butów i w nocnej koszulce daleko nie dobiegnę, ale wystarczyłoby kawałek, byleby znaleźć pomoc. Oddychałam szybko. Z całej siły odepchnęłam Sama, siedzącego na rogu łóżka. Los mi sprzyjał, bo niefortunnie zachwiał się i upadł na róg szafki. To na chwilę go zamroczyło. Zarzuciłam na siebie szlafrok i dobiegłam do drzwi. Ból głowy dawał o sobie znać przy każdym kroku, ale to nie miało znaczenia, bo liczyła się tylko ucieczka. Dotknęłam chłodnej klamki. Zamknięte. Odblokowałam zamek i zbiegłam po schodach, ile sił w nogach. Ulicę dalej przecież miałam komisariat. Tak! To tam powinnam pójść. Kiedy jednak zrobiłam kilka kroków, nie zdążywszy nawet wybiec z zaułków osiedla, poczułam tępy ból w okolicach potylicy. Zapiekło. Głowa niemal wybuchała, ale to nie mógł być Sam, nie słyszałam go za sobą, gdy zbiegałam!
Jeszcze kilka kroków, Wero, dasz radę. Dasz, kurwa, radę! Nie poddawaj się. Biegnij, biegnij!
— Zawsze uciekacie. — Jak przez mgłę usłyszałam kobiecy głos. Brzmiał obco, ale z doskonale znanym mi akcentem. — I zawsze kończy się to tak samo. Głupie suki.
Poczułam szarpnięcie za ramię, a potem falę koszmarnego bólu, rozlewającego się tym razem w okolicach lędźwi. To sprawiło, że upadłam na kolana. Chciałam krzyczeć, ale zamiast tego z moich ust wydarł się tylko niezrozumiały bełkot.
Walcz! Walcz! Krzycz, żeby ktoś cię usłyszał.
Ale było za późno. Mój, Boże. Mózg podpowiadał mi, żebym uciekała, ale nogi nie chciały się już ruszyć.
Traciłam kontakt z rzeczywistością, nie wiedząc, co mnie czeka.
Zbudził mnie śmiech. Moje ciało bolało. Nie byłam w stanie powiedzieć, który jego kawałek najbardziej. Wszystko było tak wrażliwe, a każdy ruch sprawiał kłopot. Próbowałam dźwignąć głowę i dotknąć czoła, ale ręce pozostały nieruchome. Zamrugałam. Kajdanki. Miałam na nich pieprzone kajdanki!
W ustach czułam suchość.
— Jak się spało, księżniczko? Już myślałem, że będziesz tak leżeć cały dzień. — Sam. To był on. Zderzenie z jego głosem było gorsze niż dolegliwości fizyczne.
Podniosłam oczy. Gdzie ja byłam? Pamiętam, że wybiegłam z domu, chciałam uciec, powiadomić kogoś. Cokolwiek! I wtedy film mi się urwał.
— Gdzie… — ten głos był zachrypnięty, zupełnie niepodobny do mojego.
— Gdzie jesteś? Witaj w Budapeszcie. Mam nadzieję, że ci się tu spodoba. Odpocznij trochę, bo spędzimy później kilka energetycznych chwil. Siły będą ci bardzo potrzebne.
— Co tu robię? — Nie dochodziło do mnie, że mówił prawdę.
— Jesteś zleceniem — rzucił otwarcie. — Dostałem za ciebie kasę. — Jego ciemne tęczówki zdawały się płonąć na dźwięk tego ostatniego słowa. Jakim zleceniem? Próbowałam przetworzyć w głowie to, co powiedział, ale wciąż na pierwszą linię wychodziło zaprzeczenie. To sen, głupi koszmar, z którego na pewno się obudzę.
Znów się rozejrzałam. Na małej nocnej szafce stał kubek z wodą i tabletki. Zmrużyłam oczy, ale nie mogłam dojrzeć ich nazwy. Były… dla mnie?
— No dobrze, dość tych wyjaśnień, teraz pora na najlepszą część podróży. — Wciągnął powietrze i nachylił się blisko. Szarpnęłam za łańcuch i uchyliłam się, miałam gdzieś, że całe moje ciało boli, nie mogłam tak po prostu pozwolić, żeby znów mnie dotknął. Mimo to on podwinął mi bluzkę i ścisnął za sutka, wbijając naglące, obrzydliwe spojrzenie w piersi.
— Sukinsyn — wycedziłam.
— Jeszcze jedno głupie określenie, a będę musiał cię ukarać. Tym razem nie jesteś odurzona, więc będzie to bardzo nieprzyjemnie. Wiesz, co mam na myśli? — Pociągnął za drugą pierś, wykręcił sutka, a następnie przeniósł rękę na szyję i lekko poddusił. W sekundzie dotarło do mnie, że to nie żaden żart, a koszmarna prawda. Wywiózł mnie z kraju, jakim cudem mu się to udało? Jak miałam teraz uciec i wrócić? Gdzie szukać pomocy, rozejrzałam się nerwowo na boki, w niewielkim okienku były zaciągnięte rolety. Kurwa. Nie wiedziałam nawet gdzie się znajduje, czy jeśli zacznę krzyczeć, ktoś to usłyszy? — Znajdą nas, a ciebie zabiją! Jesteś popieprzony, wypuść mnie! — znów krzyczałam, mimo wcześniejszej groźby z jego strony. Każdy głębszy oddech powodował ból w klatce, ale chęć przetrwania była silniejsza.
— Stul pysk! — Uderzył mnie w twarz. Syknęłam z bólu. — Nikt cię nie będzie szukał. Urwałaś kontakt z chłoptasiem, a potem zadzwonisz do mamusi. Chcesz wiedzieć, co odpisał na twojego smsa?
Zamrugałam gwałtownie, a Sam wolno czytał wiadomość.
— Świetnie. Tak po prostu oznajmiasz mi, że zdradzałaś mnie z nim przez dobre pół roku? Nienawidzę cię. Po prostu cię nienawidzę. Zniknij! — zaakcentował ostatnie słowo.
Odłożył telefon. Otarł teatralnie sztuczną łzę na policzku, a mnie coś ciężkiego osiadło na żołądku. Wiedziałem, że lada chwila znów zwymiotuję. Nienawidzę cię, brzęczało mi w uszach, nienawidzę cię. Mój kochany. Jezu, przecież on mi w życiu tego nie wybaczy. Jeśli myśli, że go zdradziłam, to koniec… Chciało mi się płakać, wyć! Chwyciłam się za głowę, zaczesałam włosy do tyłu. Musiałam coś wymyślić, działać szybko. To, co podał mi Sam na koncercie, sprawiło, że miałam w umyśle czarną dziurę, nie mogłam przypomnieć sobie żadnych szczegółów. Jak wyglądała ta kobieta, którą spotkałam pod blokiem? Kim była? Czym tu dotarliśmy? Chciałabym uciekać, ale nie miałam na razie żadnych szans. Gula w moim gardle urosła, ale zdobyłam się na te kilka słów:
— Wypuść mnie, a nikomu nic nie powiem. Dostałeś, co chciałeś.
— Oj nie, mylisz się. To był dopiero początek naszej zabawy. Polki są naprawdę urocze i tak bosko się pieprzą, zwłaszcza nafaszerowane gównem. Musimy to koniecznie powtórzyć. Ale to później, teraz pozwól, że cię trochę umyję. Śmierdzisz, a ja nie lubię śmierdzących i brzydkich cip. — Ton jego głosu zmienił się na chłodniejszy.
Łzy po moim policzku zaczęły spływać jedna za drugą, ale były oznaką wściekłości, a nie utraty siły. Dlaczego ja? Dlaczego to przydarzyło się właśnie teraz? Chciałam się mu postawić, ale byłam przykuta do ramy łóżka, która nawet nie drgnęła. Gdy Sam odpiął mnie od niej, ręce wciąż były unieruchomione. Mogłam tylko kopać i spróbować uciekać, ale nawet do tego nie byłam zdolna.
Psychol. Świr. To jedyne co czułam na myśl o nim. Chyba nie myślał, że zgodzę się na kąpiel. Otrzeźwienie przyszło jednak po kilku minutach. Poczułam szarpnięcie za włosy, a potem Sam pchnął mnie w stronę małych białych drzwi. Wciąż trzymał za szyję, gdy ściągał brutalnie ubrania. Odruchowo chciałam się zasłonić, ale uderzył mnie mocno w dłonie.
— Już to wszystko widziałem, nie udawaj skromnej, doszłaś na moim kutasie.
— Pieprz się!
— Jak nie zamkniesz tej ślicznej gęby, zaraz ty to będziesz robić. Bądź grzeczna, bo, kurwa, tracę cierpliwość. — Na dźwięk tego groźnego tonu pot pokrył mi skórę. Choć próbowałam być silna, to kolejne zderzenie z płytkami pod prysznicem, przyniosło zupełnie inne uczucia.
Mocny uścisk karku spowodował, że jęknęłam. Drżałam, sama nie wiedziałam, czy ze strachu, a może to było obrzydzenie? Do siebie, do niego, do sytuacji. To popierdolone, jak mógł mnie porwać i przetrzymywać. Był bezkarny?
W myślach wciąż krążyły mi jego słowa o zleceniu. Rzucił to tak po prostu, czy naprawdę ktoś chciał się mnie pozbyć? Kto? Podniosłam wzrok, z ust Sama leciała mała strużka śliny, a nos wydawał się jeszcze większy, niż kiedy siedział w moim mieszkaniu. Znów poczułam jak do gardła podchodzi mi żółć, nie miałam już czym wymiotować, ale nie kontrolowałam tego odruchu.
Woda szybko obmywała ciało, a spływające ciepłe krople znieczulały siniaki. Spojrzałam na swoje uda, gdybym tylko mogła zrobić zdjęcia, żeby w przyszłości mieć dowód na to, co ten zwyrodnialec mi zrobił. Kiedy Sam sięgnął po żel i wylał go na moje plecy, próbowałam się uchylić. Nie mogłam pozwolić na dotyk, ale on nie znosił sprzeciwu i już po chwili poczułam, jak kolejny raz uderzam o płytki. Pchnął mnie z taką siłą, że dziękowałam Bogu, iż walnęłam tylko policzkiem.
Jezu. To naprawdę bolało.
Bum. Kolejne pchnięcie, kolejne strużki wody obmywającej moje rany, krztusiłam się, a Sam specjalnie ciągnął za włosy, ustawiał twarz pod dyszą. Nie mogłam krzyczeć, walczyłam o normalny oddech.
— No już cipko, umyj te brudne wary, robiłaś dobrze temu polskiemu śmieciowi? Powiedz?
Odpychałam go na tyle, na ile było to możliwe. W końcu się znudził i chwycił piersi, wykręcił sutki, nie mogłam powstrzymać bolesnego jęku. Czy on mnie znów zgwałci? Nie przeżyje tego… Brutalnie uderzył w mój policzek, a ja krzyknęłam. Zjechał w dół, rozchylił nogi. Czułam jego palce na brzuchu, a później między udami. To nie był delikatny ucisk, ten pieprzony gnój szorował mnie, jakbym była zwierzęciem. Pocierał i podszczypywał z szyderczym uśmiechem na ustach. Oddychałam coraz szybciej.
— Piękna. Moja idealna pamiątka z Polski. — A teraz… — zniżył głos do szeptu — umyję cię w środku. Tu też jesteś brudna, brudna od tych kutasów, powiedz ile ich miałaś? Jak bardzo jesteś wyjeżdżona? Zużyta? Będę musiał cię porządnie wyszorować, może wrzątkiem? Przecież nie wyliżę takiej brudnej cipki, o nie…
Ból, który przyszedł po tych słowach był, jak stal. Zimna ciężka stal, wbijająca się w moje ciało. Nie miałam jak się już bronić. Długie włosy opadły na piersi, zasłaniając mnie odrobinę, ale reszta ciała była na widoku. Sam puszczał na zmianę zimną i ciepłą wodę i wkładał palce. Krzyknęłam ostatkiem sił.
— Oj, zamknij się. To tylko mycie, przecież nie pierwszy raz ktoś robi ci palcówkę, nie? — Kiedy skończył mówić, pchnął mnie w kąt prysznica. Rzucił mi ręcznik, odetchnęłam głęboko i zakryłam się, z nadzieją, że to koniec, ale ten świr złapał mnie za szyję i siłą wsunął coś do ust. Poczułam na języku okrągły kształt, cokolwiek to było, nie mogłam tego połknąć i stracić kontroli nad swoim ciałem. Musiałam myśleć trzeźwo, racjonalnie.
Boże. Jak długo miał zamiar mnie tu trzymać, i co mogłam zrobić, żeby się uwolnić? Musiałam za wszelką cenę dorwać swój telefon, a przy Samie grać na zwłokę.