20,00 zł
Kiedy po niepowodzeniu Nocy weneckiej Musset zrezygnował z wystawiania kolejnych dramatów i następne swoje sztuki pisał z przeznaczeniem tylko do czytania, nie spodziewał się zapewne, że jedna z nich, zapoczątkuje triumfalny powrót jego twórczości na sceny Francji i całej Europy.
Po roku małżeństwa Henryk de Chavigny przestaje cenić miłość żony, zaczyna ją zaniedbywać i angażuje się we flirt. Jego wrażliwa młoda żona Matylda próbuje odzyskać miłość męża, w tajemnicy przygotowując dla niego niespodziankę: własnoręcznie wykonaną sakiewkę. Kiedy dowiaduje się, że Henryk niedawno otrzymał już sakiewkę od kogoś innego, zwierza się ze zmartwień swojej przyjaciółce, błyskotliwej pani de Lery. Doświadczona w postępowaniu z mężczyznami pani de Lery postanawia dać lekcję niestałemu małżonkowi i przywrócić go żonie.
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Alfred de Musset
Kaprys
tłum. Tadeusz Boy-Żeleński
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Dramat Gatunek: Komedia
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 44
tłum. Tadeusz Boy-Żeleński
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN-978-83-288-3564-1
Jeszcze jedno oczko i skończyłam!
Czy był kto od Janisseta?
Nie, proszę pani; jeszcze nie.
To nieznośne; proszę jeszcze raz posłać; prędko.
Trzeba mi było wziąć pierwsze, jakie były; jest ósma; ubiera się; jestem pewna, że przyjdzie tu, zanim wszystko będzie gotowe. Znowu dzień opóźnienia.
Robić po kryjomu sakiewkę dla własnego męża, to uchodziłoby w oczach wielu osób za więcej niż romantyczne. Po roku małżeństwa! Co by o tym, na przykład, powiedziała pani de Léry, gdyby wiedziała? A on sam, co pomyśli? Ba! będzie się może śmiał z tajemnicy, ale nie z podarku. Po co ta tajemnica, w istocie? Nie wiem; mam uczucie, że przy nim nie pracowałabym z takim zapałem; wyglądałoby to jakbym mówiła: „Patrz, jak myślę o tobie”; trąciłoby to wyrzutem; natomiast gdy mu pokażę moją robótkę po ukończeniu, to on sobie powie, że myślałam o nim.
Przyniesiono to dla jaśnie pani od jubilera.
Nareszcie!
Kiedy pan de Chavigny przyjdzie, proszę mi dać znać.
A teraz, droga sakiewko, wystroimy cię ostatecznie. Czy ci będzie do twarzy z tymi gałeczkami? Nieźle. Jak cię też przyjmą teraz? Czy opowiesz, z jaką przyjemnością pracowałam nad tobą, jak bardzo się troszczyłam o twoją osóbkę? Nie spodziewają się ciebie, moja panienko. Nie chciałam cię pokazać inaczej niż w pełnym blasku. Czy dostaniesz całusa za swoje trudy?
Biedna mała! nie wartaś wiele; nie danoby za ciebie ani dwóch ludwików1. Czym się dzieje2, iż tak mi smutno jakoś rozstawać się z tobą? Czyż nie zaczęłam cię po to, aby cię skończyć możliwie najprędzej? Ach! zaczynałam cię weselej, niż skończyłam. A dopiero dwa tygodnie upłynęło od tego czasu; dwa tygodnie tylko, czy podobna? Nie, nie więcej; i ile rzeczy w tych dwóch tygodniach! Czy nie za późno przybywamy, maleńka?... Skąd takie myśli? Ktoś idzie, zdaje mi się; to on; kocha mnie jeszcze.
Pan hrabia, proszę pani.
Ach, Boże! przyszyłam tylko jedną gałeczkę, a zapomniałam drugiej. O ja niemądra! Znowuż nie będę mogła dać mu jej dziś! Niech zaczeka chwilę, minutę, w salonie; prędko, zanim wejdzie...
Pan hrabia.
Dobry wieczór, kochanie; czy przeszkadzam?
Mnie, Henryku? Cóż za pytanie!
Wyglądasz zmieszana3, jakby czymś zajęta... Zapominam zawsze, wchodząc do ciebie, że jestem twoim mężem, i za szybko otwieram drzwi.
To, co mówisz, jest nieco złośliwe; ale ponieważ jest i bardzo miłe, uściskam cię i tak.
Czymże tedy4 wydaje się panu, że jesteś, kiedy zapominasz, że jesteś moim mężem?
Twoim kochankiem, ślicznotko; czy się mylę?
Kochankiem i przyjacielem, nie mylisz się.
Mam ochotę dać mu sakiewkę tak jak jest.
Co ty masz za suknię? Nie wychodzisz wieczór?
Nie, chciałam... Spodziewałam się, że może...
Spodziewałaś się?... Cóż takiego?
Idziesz na bal? Wyglądasz wspaniale.
Nie bardzo; nie wiem, czy to moja wina, czy krawca, ale nie mam już tej figury, co dawniej, w mundurze.
Wietrzniku5! nie myślisz o mnie, przeglądając się w tym lustrze.
Ba! a o kim? Czyż idę na bal po to, aby tańczyć? Przysięgam ci, że to męka i że wlokę się, sam nie wiedząc, po co.
A więc zostań, błagam cię. Będziemy sami i powiem ci...
Zdaje się, że twój zegar spieszy; nie może być tak późno.
Nie idzie się na bal o tej porze, co bądź by mówił zegar. Ledwo wstaliśmy od stołu.
Kazałem zaprząc; mam przedtem wizytę.
A! to co innego. Nie... nie wiedziałam... sądziłam...
Co takiego?
Przypuszczałam... z tego co mówiłeś... Ale zegar idzie dobrze; dopiero ósma. Daruj mi jeszcze chwilkę. Chciałam ci zrobić małą niespodziankę.
Wiesz, moja droga, że zostawiam ci swobodę i że wychodzisz z domu, kiedy ci się podoba. Sprawiedliwość wymaga, aby to było wzajemne. Jaką niespodziankę chciałaś mi zrobić?
Nic; wszak nie mówiłam nic o niespodziance...
Przesłyszałem się tedy; zdawało mi się. Czy masz tu te walce Straussa6? Pożycz mi, jeśli ci niepotrzebne.
Proszę cię; chcesz zaraz?
Owszem, jeżeli pozwolisz. Proszono mnie o nie na parę dni. Dłużej nie będę cię ich pozbawiał.
Czy to dla pani de Blainville?
Co takiego? Wspomniałaś coś o pani de Blainville?
Ja! nie. Nic o niej nie mówiłam.
O, tym razem dobrze słyszałem.
Co mówisz o pani de Blainville?
Myślałam, że te walce są dla niej.
A czemu tak myślałaś?
Bo... bo je lubi.