9,99 zł
W rodzinie Dante’ów krąży legenda, która mówi, że jeśli człowiek spotka miłość swego życia, wystarczy jeden dotyk dłoni tej osoby, by poczuć ogień namiętności. Coś takiego przeżyli Gianna Dante i Constantine Romano. Gianna wie, że los ich połączył, ale Constantine nie wierzy w przeznaczenie. Opuszcza Giannę, lekceważąc to, co ich spotkało. Gianna postanawia mu pokazać, że kobiet z rodziny Dante się nie porzuca...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 150
Tłumaczenie:
– Nie zostawiaj mnie.
Constantine Romano przymknął powieki i usiłował zachować spokój. Dobre imię i honor rodzinny wymagały, by natychmiast stąd wyjechał.
– Weź mnie z sobą, błagam.
Zielone zapłakane oczy Gianny Dante i opadające na szyję brązowe włosy tworzyły urzekający obraz. Poczuł, że podjęcie decyzji przerasta jego siły.
– Przydam się, zobaczysz.
Był rozdarty pomiędzy obowiązkiem a namiętnością. Ujął twarz Gianny w dłonie i pocałował w usta. Pociągała go niezwykłym kobiecym magnetyzmem, zachwycała inteligencją, emanowała nieziemskim seksapilem.
Poznali się przy okazji ślubu jego siostry Ariany z kuzynem Gianny o imieniu Lazz. Constantine dobrze pamiętał moment, kiedy jego mocne dłonie napotkały jej delikatne palce. Spłynęła na niego gorąca kaskada pożądania, zmysłowy ogień rozpalił go nienasyconym płomieniem. Wewnętrzny głos podszeptywał grzeszne polecenia: Kochaj się z nią. Zrób z niej niewolnicę…
– Bardzo bym chciał, żebyś wyjechała ze mną. – Kochał ją do szaleństwa, i to od pierwszej chwili. – Nie wiem, jak to możliwe, że po tak krótkim czasie nabrałem pewności, że pragnę z tobą spędzić resztę życia.
Spuściła oczy, a on poczuł, że najchętniej posiadłby ją tu i teraz, zdawał sobie jednak sprawę z tego, że miłość przed ślubem splamiłaby honor zarówno ich, jak i obu rodzin. Podejrzewał, że Gianna jest dziewicą, chociaż mu tego nie mówiła. Wiedział też, że nie poprosi o jej rękę, zanim finansowo nie stanie na nogi.
– Nie mogę przestać o tobie myśleć – wyznała cicho. – Nie chcę, żebyś wyjeżdżał.
Objął ją w pasie i przytulił. Ich ciała przylgnęły do siebie jak dwie połówki serca.
– Też nie chcę wyjeżdżać, piccola, ale nie stać mnie na małżeństwo. Muszę wrócić do domu, do Włoch – wyjaśnił.
– Na jak długo?
Nie znał odpowiedzi.
– Bez pieniędzy nie jestem w stanie założyć rodziny. – Delikatnie położył palec na jej ustach. – Tak nie można. Nie potrafię zrezygnować z zasad, które wpajano we mnie od dzieciństwa. Wrócę tak szybko, jak się da. Wtedy oficjalnie poproszę cię o rękę. Przysięgam na honor rodu Romanów.
Mogłaby podważyć jego argumentację, doprowadzić do tego, że zabrakłoby mu słów i mądrych uzasadnień, lecz coś sprawiło, że tylko westchnęła.
– Zgoda. Poczekamy. Będziemy do siebie dzwonić. – Z trudem powstrzymywała łzy. – I pisać mejle, dobrze? Jak tylko będę mogła, kupię bilet i przylecę. A ty mnie odwiedzisz w czasie urlopu.
– Posłuchaj mnie uważnie. Jeśli będziesz mnie rozpraszać, nie dam rady. To bardzo ważne, jeśli mam szybko wrócić.
Nie wierzyła własnym uszom.
– Jak to? Nie rozumiem, o czym mówisz.
– Mam na myśli odwiedziny, telefony i listy. To mi nie pomoże. Jeśli mam szybko wrócić, muszę skupić się wyłącznie na pracy.
– O nie, tego nie zniosę. Żadnych telefonów? Nawet jednego mejla? – jęknęła z rezygnacją.
Poczuł jej ból w sercu, ale już nie mógł się wycofać.
– Zrozum, piccola, to jedyny sposób. Musisz mi zaufać.
Otarła łzy z oczu.
– Jak uważasz. Ale wrócisz szybko, prawda? – spytała z nadzieją.
– Tak, jak najszybciej – obiecał.
Nie mógł dłużej zwlekać. Pragnął spojrzeć na nią po raz ostatni, ale nie odwrócił się ani razu. Z każdym krokiem coraz silniej odczuwał swoistą więź, jaka ich połączyła. Coś wzywało go do zmiany decyzji, do powrotu i połączenia się z nią na zawsze. Nigdy dotąd nie czuł niczego podobnego. Miał wrażenie, że utracił kontrolę nad swym losem. Musi wrócić, ale na swoich zasadach. Najszybciej, jak to możliwe. Najszybciej…
Patrzyła, jak odchodził, i płakała. A jeśli popełniła błąd, nie mówiąc mu o starej rodzinnej legendzie? Inferno, otchłań piekielna, wciąga każdego członka rodu Dantów w momencie, gdy spotka osobę, która jest mu pisana. Może powinna mu to wyjawić? Miała jednak powód, by tego nie robić. Piekło dotknęło wszystkich z wyjątkiem Gianny. W rodzinie się zastanawiano, czy jej życiem również zawładnie piekielna moc. Wiedziała, że tak się stało, gdy dotknęła dłoni Constantine’a.
Jednak obawiała się wyznać mu prawdę. Szybko spostrzegła, że Constantine należy do osób, które bardzo cenią niezależność. Gdyby przypadkiem dowiedział się, że powoduje nim jakaś nieznana siła, mógłby próbować z nią walczyć. Nie znała go na tyle, by wykluczyć tę ewentualność, więc postanowiła, że na razie wszystko zachowa w sercu i poczeka na rozwój wypadków. Pragnęła powrotu Constantine’a. Tylko czas może potwierdzić lub podważyć jej przekonanie.
Constantine wkroczył do sali balowej. Ze sposobu, w jaki się poruszał, można było wnosić, że jest człowiekiem, który wie, czego chce. Muskularna sylwetka współgrała z arystokratycznym pochodzeniem. Falujące czarne włosy opadały na ramiona, płonące czarne oczy przywodziły na myśl sceny z filmów płaszcza i szpady, pełnych pojedynków i romansów. Atrakcyjny wygląd szedł w parze z przedsiębiorczym charakterem. Constantine zawsze dążył do wyznaczonego celu. Tym razem celem była ona…
Gianna Dante musi w końcu zdecydować, na czym stoi. Od półtora roku w jej życiu wiele się zmieniło. Nabrała wątpliwości, czy Constantine’a pochłonęło Dantejskie Piekło. Spędzili z sobą tylko krótki weekend.
– Gianna, mogłabyś przyjrzeć się tej dekoracji?
Była rozkojarzona, ale teraz musiała skupić się na obowiązkach. Zbliżały się zapowiadane na jutro doroczne obchody Nocy Świętojańskiej sponsorowanej przez rodzinę Dantów. Na dopięcie tysiąca szczegółów i szczególików pozostało mało czasu. Gianna pełniła funkcję koordynatora. Na jej głowie było przygotowanie listy gości, menu, scenografii i oprawy artystycznej. Na szczęście do pomocy miała sumienną asystentkę.
– Oczywiście. Dobrze się spisałaś, Taro.
Gianna spostrzegła Constantine’a. Mimo zgiełku i nawału obowiązków czeka ją decydująca rozmowa. W myślach zbierała siły. Poradzi sobie.
Ostatnie miesiące ciągnęły się w nieskończoność. Wspomnienia weekendu sprzed półtora roku przyblakły. Kiedyś silne i żywe, dzisiaj straciły moc. Legendarna piekielna otchłań, która dała o sobie znać, gdy musnęła jego dłoń, teraz trwała w uśpieniu.
– Tym razem będę silniejsza – powtarzała sobie.
Z wdziękiem przeszła na drugi koniec sali. Cieszyła się, że miała na sobie jedną z ulubionych kreacji. Zdawała sobie sprawę, że wygląda świetnie i mogłaby zdobyć każdego mężczyznę. Jaskrawoczerwony żakiet i dopasowana krótka spódnica podkreślały jej zgrabną sylwetkę. Pantofelki z odkrytymi palcami na średnim obcasie eksponowały idealne nogi. Falujące gęste włosy sięgały do połowy pleców. Marzyła, by Constantine pożerał ją wzrokiem i gorzko żałował, że nie było go tak długo.
Jej bliskość rozbudziła w nim instynkt łowcy. W czarnych oczach rozbłysły znajome płomienie. Gianna zatrzymała się i zastygła. Podszedł do niej i chwycił ją w ramiona. Wyszeptał jej imię i pocałował. Była w szoku. Nie spodziewała się, że Constantine tak się zachowa. Próbowała mu się wyrwać, ale robiła to bez przekonania.
Pocałował ją, jakby stanowiła jego własność. W każdej innej sytuacji walczyłaby do upadłego, ale teraz rozpłynęła się w błogostanie. Jego usta miały smak ambrozji, rozpalały.
Ostatnie półtora roku zdawało się wiecznością. Minęło długich dziewiętnaście miesięcy, pięć dni, osiem godzin i parę minut, odkąd dotyk ich dłoni wyzwolił potęgę Piekła. Lecz po paru dniach nieopisanego szczęścia Constantine wyjechał. Teraz przepełniała ją radość i bezsilna rozpacz jednocześnie. Miałaby piać z zachwytu, bo on łaskawie się zjawia po tylu miesiącach? Dlaczego akurat teraz? Gdy już pogodziła się z tym, że rodzinna klątwa pewnie jej nie dotyczy, on nieoczekiwanie wraca.
Tak się nie robi.
– Poczekaj – zaprotestowała nieśmiało. – Nie powinniśmy… – Odsunęła się.
Jak ma to wyrazić? Jak dobrać słowa, które definitywnie położą kres tej znajomości? Będzie musiała jakoś z tym żyć. Znajdzie pocieszenie w ramionach innego.
– Co się stało? – zapytał, wpatrując się w jej piękną twarz. – O czym ty mówisz, piccola? Upłynęło sporo czasu, ale znów jesteśmy razem. Nic już nas nie rozdzieli.
Uwolniła się z uścisku i poprawiła żakiet. Jakimś cudem dwa guziki rozpięły się, odkrywając czarne ramiączka stanika. Zwilżyła usta, zdając sobie sprawę, że Constantine scałował szminkę z jej warg.
– Miło cię widzieć – powiedziała uprzejmie.
– Miło cię widzieć? – powtórzył zbity z tropu.
Poczuła bijące od niego ciepło toskańskiego słońca. To będzie trudniejsze, niż zakładała.
– Co cię tu sprowadza? Interesy? Moi dziadkowie często o tobie mówią. Może ich odwiedzisz przed powrotem do Włoch? – Wewnętrzne rozedrganie przykryła uśmiechem.
– Ależ ja przeniosłem się do San Francisco.
Nie chciała tego przyjąć do wiadomości. To niesprawiedliwe po tym wszystkim, co przeżyła. Uśmiechnęła się ironicznie.
– Gratulacje – skwitowała.
Delikatnie dotknął jej policzka.
– Gratulacje? Czy to wszystko, co masz mi do powiedzenia?
Niespodziewanie zbladła. Zniknął fałszywy uśmiech, poczuła narastające ból i złość. Szybko odsunęła jego rękę. Nie panowała już nad sobą.
– Czego ode mnie chcesz? Minęło półtora roku, jakoś sobie poradziłam. Mógłbyś zrobić to samo – powiedziała z naciskiem.
Nie wierzył własnym uszom.
– Poradziłaś sobie? Co to znaczy?
– Nie żartuj. Wiesz, o czym mówię – żachnęła się.
– Masz kogoś?
– Zgadłeś. – Nie zdawała sobie sprawy, że wszyscy na nich patrzą. Zaczerwieniła się z zakłopotania. – A teraz bardzo cię przepraszam. Mam pełne ręce roboty. Jutrzejsze uroczystości nie mogą czekać.
– Czy naprawdę tego chcesz? – Serce mu zamarło.
Wydał jej się bardziej szlachetny i pociągający, kiedy cierpiał. Zebrała się w sobie i odwróciła, po czym zajęła się stojącą w pobliżu dekoracją. W zamyśleniu błądziła wzrokiem po jej elementach. Przecież to nie ona zakończyła tę znajomość. To on pożegnał się i wyjechał. A zapowiadało się tak pięknie. Nagły wyjazd podważył zaufanie Gianny wobec wszechwładzy Piekła. Znała pewien szczegół mitu, o którym nie wiedzieli pozostali członkowie rodu. Kiedy miała trzynaście lat, przypadkiem podsłuchała rozmowę, która uświadomiła jej pewne konsekwencje rodzinnego „błogosławieństwa”.
Jeśli Constantine odczuwał głębię namiętności, której mocy doświadczała, to pożądanie skutecznie trzymał na wodzy. Rozwijanie przedsiębiorstwa całkowicie go pochłonęło. Zanim go poznała, nie miała pojęcia, że można zakochać się tak głęboko i szaleńczo. Miała nadzieję, że Constantine darzył ją podobnym uczuciem, jednak okazało się, że była naiwna.
Przez ciągnące się w nieskończoność miesiące zżerała ją tęsknota. Gdyby odczuwał to samo, nie zostawiłby jej. Wyjaśnienie tej zagadki może być tylko jedno.
Świadomość tego faktu stała się dla niej źródłem bólu. On nie darzy jej miłością. Starała się zapanować nad chaosem w myślach. A jeśli pójdzie za głosem serca? Wtedy Constantine stanie się absolutnym władcą jej duszy oraz ciała. Stanie się jego niewolnicą. Nie zniosłaby tego.
Z jakiegoś nieznanego powodu otchłań piekielna pogrążyła tylko ją, w przeciwnym wypadku nigdy nie zdobyłby się na wyjazd. Nie potrafiłby wytrwać w zupełnej izolacji bez słowa, listu czy kartki świątecznej. Jeśli więc był w stanie zapanować nad potęgą Piekła, ona również tego dokona, chociaż jeszcze nie wiedziała jak. Była jednak pewna, że woli umrzeć, niż się poddać.
Piekące łzy zalewały jej wpatrzone w dal oczy. Obdarzyła Constantine’a miłością bezgraniczną.
– Figlio di puttana! - zaklął po włosku.
Gianna oddalała się szybkim krokiem. Ogarnęła go bezsilna złość. Tyle wysiłku na nic. Przez dziewiętnaście miesięcy, pięć dni, osiem godzin i trzynaście minut z niewyobrażalnym poświęceniem rozwijał podupadające rodzinne przedsiębiorstwo. Dopiero gdy sytuacja polepszyła się, był w stanie bezpiecznie przenieść biznes do Stanów Zjednoczonych. Dokonał tego kosztem wielu wyrzeczeń. Wszystko po to, by zaoferować przyszłej żonie coś więcej niż tylko arystokratyczne nazwisko. A gdy osiągnął sukces zawodowy i pozyskał środki na założenie rodziny z kobietą, którą kochał nad życie, ona zakołysała biodrami i odeszła.
Poznała kogoś?! Zacisnął pięści. Jak mogła?! Obiecał, że wróci jak najszybciej, a ona zgodziła się czekać. Półtora roku każdego dnia i każdej nocy myślał o jednym, realizacji wyznaczonego celu podporządkował wszystkie działania. Jak mogła odtrącić to, co wspólnie przeżyli, szczęście, które mieli dzielić? Czyż nie odczuwała tych samych płomieni, które trawiły każdy nerw jego jestestwa, gdy tylko ich ciała się zbliżały?
Spojrzał na swoje zaciśnięte pięści. Starał się zignorować mrowienie w prawej dłoni. Dokładnie to samo odczuł, gdy po raz pierwszy dotknął palców Gianny. To dziwne uczucie nie odstępowało go na moment.
Chociaż Gianna nie zdobyła się na wyjaśnienia – kiedyś i na to przyjdzie czas – to Ariana opowiedziała mu, jak mąż wciągnął ją w tę piekielną otchłań namiętności w chwili, gdy w dniu ślubu połączyli dłonie przed ołtarzem.
Przeklęte Piekło i Dantowie! Nie wystarczyło, że zniewolili mu siostrę. Z jakiegoś powodu ostatnia kobieta z rodu wybrała właśnie jego i nałożyła mu kajdany rodzinnego fatum. To zdecydowało o jego losie, zabiło wolę i rzuciło na kolana.
A teraz nawet nie mógł ulec przeznaczeniu, bo Gianna „poradziła sobie”. Chciało mu się wyć z gniewu i rozpaczy. Nie pozwoli jej odejść. Już wkrótce przekona się na własnej skórze, że bez niego nie potrafi żyć. Tamten drugi jest bez szans. Może już się z nią pożegnać.
Zamierzał ją odzyskać niezależnie od kosztów. Nie dbał o przychylność. Był jedynym i niepodzielnym władcą. Łudził się, że po zawarciu ślubu piekielny żar osłabnie, a on będzie w stanie odzyskać kontrolę nad własnym życiem.
Gdy wreszcie ujrzy Giannę w małżeńskim łożu, dopełni się przeznaczenie. Wszystko wróci do normy. Teraz jednak wpatrywał się w nią w uniesieniu.
Pożądał jej bezgranicznie.
– Dotarły do ciebie ostatnie wiadomości? – Elia Dante rozsiadła się w fotelu obok przymierzalni modnego butiku. – Ten łososiowy odcień nie jest dobry. Lepiej ci w brązach. Pasują do koloru włosów.
Gianna bez przekonania zmierzyła jeszcze dwie sukienki. Wiedziała, że w końcu przyzna rację matce, która była wyrocznią w sprawach mody.
– Nie. Jakie wiadomości? – spytała z udawaną beztroską.
Elia niespiesznie piła espresso.
– Nasz znajomy włoski przedsiębiorca, Constantine Romano, przenosi firmę z Europy do San Francisco.
Gianna zesztywniała. Dobrze, że stała tyłem. Nie była przygotowana na to, że dowie się tego od matki.
– Kto by się spodziewał. – Wydęła wargi.
– Zrobił to w tajemnicy – Elia ciągnęła niewzruszona – ale znam kogoś, kogo to nie powinno dziwić.
Matka była jedyną osobą, której Gianna wyjawiła prawdę o pierwszym spotkaniu z Constantine’em i nieoczekiwanym bolesnym wyjeździe.
– Tak, mamo, co się stało, to się nie odstanie. Ale tamto uczucie dawno się wypaliło.
– Kogo dosięgnie Piekło, ten nigdy nie zazna spokoju – zawyrokowała starsza kobieta.
– A może jednak…
Co by było, gdyby Elia poznała prawdę na temat rodzinnego mitu? Gianna czerpała swą wiedzę z przypadkiem podsłuchanej rozmowy wujka Dominica z ciotką Laurą. Co by się stało, gdyby zobaczyła, co wujek zrobił, by uwolnić się spod władzy fatum? Nie mogła pozwolić, żeby prawda wyszła na jaw. Wiele wspaniałych związków mogłoby się rozpaść. Rodzina nie powinna tracić wiary w moc przepowiedni. Tamci dwoje jednak odkryli, że Inferno nie trwa wiecznie…
Nie zamierzała wszakże uświadamiać matki.
– Może przepowiednia działa jedynie w wypadku mężczyzn z naszego rodu? Może tylko ja poczułam Piekło, a Constantine nie? – dodała.
– Jeśli tak, to nie byłoby go tu dzisiaj.
– A może jestem w stanie odwrócić przeznaczenie?
Elia zaśmiała się serdecznie.
– To niemożliwe. Tego nie da się powstrzymać.
Gianna udała obojętność.
– To, że Constantine wrócił, nie ma znaczenia. Musztarda po obiedzie.
– Tak przemawia twoja urażona duma, a nie serce. – W głosie matki zabrzmiała mądrość i doświadczenie.
– Zaczęłam układać sobie życie na nowo – rzekła nieustępliwym tonem. – Spotykam się z Davidem d’Angelo.
– Czy nie jest przypadkiem Włochem, jak Constantine? David pochodzi z szacownej rodziny, ale wiele mu brakuje do Romanów.
– Możliwe, ale rodzina d’Angelów to znakomici bankierzy.
Jakiś czas temu d’Angelowie zostali uhonorowani branżową nagrodą za całokształt osiągnięć w dziedzinie finansów. David był zjawiskowo przystojny, ale urodę miał bardziej chłopięcą niż męską. Wyglądem bił na głowę nawet brata Gianny, Rafe’a, którego rodzina nazywała „przystojniaczkiem”.
David był również szarmancki i uprzejmy. Nigdy się nie narzucał. Wyróżniał się inteligencją, był zabawny i pełen taktu, ale nie miał charakteru przywódcy. Gdyby nie napomknął o swoim włoskim pochodzeniu, nigdy by się nie domyśliła. Miał idealny akcent. Różnił się od Constantine’a niczym rajski ptak od pantery.
– David zupełnie nie przypomina Constantine’a. – Elia jakby czytała w myślach córki.
– Mają parę wspólnych cech. – Gianna łatwo się nie poddawała. – Grunt, że lubię Davida. Chyba to się liczy?
Elia skrzywiła się i odstawiła filiżankę na spodek.
– Trafiłaś w sedno. Lubisz go. Wolisz nijakie lubienie niż namiętność?
– Zdecydowanie to pierwsze. Jest bezpieczniejsze.
Bezpieczniej będzie nie ulegać pożądaniu, które obudziło powtórne spotkanie z Constantine’em. Poddanie się nieokiełznanej naturze mogłoby spowodować nieoczekiwane konsekwencje. Lepiej będzie obdarzyć przyjaźnią miłego faceta, niż kochać do utraty tchu mężczyznę nawet tak interesującego jak Constantine Romano.
– Rozmawiałam o tym z Arianą.
– Wciąż bawią z Lazzem we Włoszech? – Gianna starała się przenieść rozmowę na inne tory.
– Tak. Jeszcze przez miesiąc albo dwa. Ariana uważa, że Constantine wrócił z twojego powodu?
– Jego siostra stała się niepoprawną romantyczką. Piekielna otchłań zmienia ludzi nie do poznania. Założę się, że przed poznaniem Lazza była pragmatyczna i kierowała się zdrowym rozsądkiem. – Spojrzała na siebie w lustrze. – Nasze rodzinne fatum miesza ludziom w głowach.
– To prawda – wycedziła Elia z nieukrywanym zadowoleniem. – Jak dobrze pójdzie, i tobie zamiesza.
W oczach matki odnalazła te same ogniki, które się w nich pojawiły, ilekroć wspominała, jak spotkała Alessandra, ojca Gianny. Zakochała się w nim bez pamięci. To nie był łatwy związek, ale kochali się i wspierali.
– Wielkie dzięki. Z dwojga złego wolę Davida.
– Obawiam się, że Constantine zrobi wszystko, żebyś zmieniła zdanie. – Elia zawiesiła głos. – I chyba mu się uda.
Gianna nie siliła się na wyrażanie sprzeciwu wobec tej oczywistej prawdy. Odłożyła sukienkę o barwie łososiowej, chwyciła brązową i skierowała się do kasy. Tęskniła za pierwszą miłością, która teraz zblakła. Pragnęła, by wybuchła na nowo ze zdwojoną siłą. Marzyła o wiecznej miłości.
David zjawiał się punktualnie o umówionej godzinie. W smokingu wyglądał oszałamiająco. Jasnobrązowe włosy i turkusowe oczy, które odziedziczył po przodkach z północy Włoch, nadawały mu wygląd gwiazdy filmu. Jednak kolor włosów nie był przypadkowy. Gianna nie spotykałaby się z nim, gdyby miał czarne włosy i oczy jak Constantine. Ale to nie wszystko. Musiał się bardzo starać, by po trzech miesiącach zabiegów zgodziła się na pierwszą randkę.
Pocałował ją delikatnie na dzień dobry. Nie wzbudził w niej nawet cienia uczuć, które wywoływał dotyk ust Constantine’a. Nie chciała przyznać choćby w duchu, że przy Davidzie jej ciało pozostawało niewzruszone. Jednocześnie ze wszystkich sił starała się myśleć, że uniesienie spowodowane przez dotyk Constantine’a było pomyłką. Dzięki temu poczuła odrobinę pożądania do Davida. Możliwe, że nawet go trochę kochała, niezależne od tego, co sugerowała matka.
Ich uścisk nie wywoływał iskry, ale David tego nie zauważał. Nie był w stanie. Gianna przeciwnie, bo miała porównanie. Chwycił ją za ręce i spojrzał w oczy. Na jego twarzy malował się zachwyt.
– Wyglądasz bosko, Gia.
– Dzięki. – Zdziwiona chłodem własnej odpowiedzi, uścisnęła go przyjaźnie.
Co się z nią dzieje? Przecież David jest marzeniem każdej dziewczyny. Ujął Giannę prostotą i spontanicznością. Nie potrafiła jednak zmusić się do głębszych uczuć wobec niego. Może dlatego, że Constantine wrócił…
Nie pójdzie tam! Nie ma mowy. Constantine pokazał prawdziwe oblicze, gdy pożegnał się i wyjechał. Udowodnił ponad wszelką wątpliwość, że otchłań namiętności nie zagościła w jego sercu. Udało się jej o nim zapomnieć i poznała innego. David to wymarzona partia. Zakochany, z perspektywą międzynarodowej kariery. Koleżanki pożerały go wzrokiem. Jego łagodność stanowiła doskonałe uzupełnienie jej impulsywności. Może z czasem pojawi się też namiętność?
– Będą wszyscy? Cała twoja rodzina? – David był wyraźnie nieswój. Nie przepadał za towarzystwem Dantów. – Poznam w końcu Lazza i Arianę? Wrócili z Europy?
Pytanie było dość zaskakujące.
– Nie, jeszcze dwa miesiące spędzą we Włoszech – wyjaśniła.
– Szkoda – stwierdził krótko.
Nie zważając na nutę nieszczerości w jego głosie, zamknęła drzwi eleganckiego domu z zadbanym trawnikiem i razem poszli do auta. David szarmancko otworzył drzwi jaguara, po czym skierowali się w stronę jej rodzinnej firmy. Byli prawie u celu, kiedy oznajmił:
– W przyszłym tygodniu lecę do Nowego Jorku. Kolejne nudne spotkanie.
– Rozumiem. – Uśmiechnęła się ze współczuciem. – Na długo?
– Cztery dni. Od piątku do poniedziałku.
– Mogło być gorzej. Na przykład wyjazd do Europy – zażartowała.
– Jasne. – Spojrzał na nią. – Nie pojechałabyś ze mną? Spotkanie nie potrwa długo. To czysta formalność.
– Sama nie wiem.
– To nie wszystko. Myślałem, żeby wynająć apartament w Ritzu.
– Ojej, Ritz? – Dopiero po chwili ochłonęła. – Chciałbyś, żebyśmy zamieszkali w jednym apartamencie?
– Myślę o romantycznym weekendzie. Bez wścibskich oczu, szczególnie rodziny.
– Sugerujesz, że rodzina nas szpieguje? – Gianna starała się ukryć rozczarowanie.
– W pewnym sensie. Masz już dwadzieścia pięć lat. Znamy się pół roku i spotykamy od trzech miesięcy, a jeszcze nie mieliśmy okazji zbliżyć się do siebie.
– I uważasz, że to z powodu mojej rodziny? – Narastającą irytację próbowała przykryć uprzejmością.
Jak to możliwe, że David nie zna listy jej priorytetów? Rodzina zajmowała na niej bardzo specyficzne miejsce. Była dla niej wszystkim. Sądziła, że David również odebrał typowo włoskie wychowanie.
Dantowie trzymali się razem, ale nie stanowili zamkniętego kręgu. Z radością przyjmowali nowych członków. Gdyby David nie był tak podejrzliwy wobec nich, zostałby dawno zaakceptowany. Tymczasem do tej pory wzbraniał się przed kontaktami z jej krewnymi. Jego dystans sprawił, że traktowano go z rezerwą.
– To nie tak. Nie winię twoich rodziców, raczej tradycyjne zasady, które wyniosłaś z domu. – Nieświadomie wkraczał na grząski grunt.
Warto było czekać, żeby dowiedzieć się ciekawych rzeczy o sobie, pomyślała.
– Doprawdy? Bądźmy szczerzy. Przespałeś się z każdą dziewczyną, którą zaprosiłeś na randkę, a skoro teraz ci się nie udało, zwalasz wszystko na wychowanie – podsumowała z oburzeniem.
– Gianna, świat nie stoi w miejscu, tymczasem dla twojej rodziny jakby się zatrzymał. Wciąż żyjecie zgodnie z zasadami z ubiegłego wieku. Studiowałem w Oxfordzie, gdzie zdobyłem gruntowną edukację. Powinniśmy iść z duchem czasu.
– Mów za siebie. – Obdarzyła go uśmiechem pełnym słodyczy. – Uważasz, że dzięki weekendowi w Nowym Jorku razem wskoczymy w dwudziesty pierwszy wiek?
– Mam nadzieję, skarbie. Twoja rodzina jest konserwatywna. Rozumiem ich, ale nie zapominaj, że jesteś dorosła. Sami powinniśmy ustalać zasady, które nam odpowiadają, a nie poddawać się dyktatowi tradycji.
– A czy przyszło ci do głowy, że zdaję sobie doskonale sprawę ze swojej dorosłości? I że zamiast poddawać się dyktatowi tradycji, sama zdecydowałam, że będę żyć w zgodzie z zasadami, którymi tak pogardzasz?
David westchnął ciężko.
– Pragnąłem sprawić ci niespodziankę, ale zmuszasz mnie, żebym z niej zrezygnował. – Przyciągnął jej lewą dłoń, pocałował i musnął kciukiem jej serdeczny palec. – Myślałem o czymś, co sprawi, że wszyscy będziemy szczęśliwi, a twoja rodzina wybaczy nam tę romantyczną eskapadę. Co ty na to?
Nie trzeba być geniuszem, by zrozumieć, co się święci. David planował oświadczyny.
– Cóż mam powiedzieć? Nie wyprzedzajmy faktów. – Nie chciała od razu decydować.
– Oczywiście, ale mam nadzieję wkrótce usłyszeć z twoich ust sakramentalne „Tak”.
Spojrzała za okno. Dlaczego spotyka ją to właśnie dzisiaj? Podejrzewała, że na uroczystości nie zabraknie Constantine’a. Dzięki matce, oczywiście. Jak ma się zachować w towarzystwie dwóch zakochanych facetów?
Dobrze wiedziała, że gdyby trzy miesiące temu zaczęła się spotykać z Constantine’em, już by się kochali, czyby tego chciała, czy nie. Bez zwłoki stanęliby na ślubnym kobiercu. Oczywiście respektując tradycję rodzinną.
David zaparkował samochód na miejscu dla VIP-ów. Gdy odpięli pasy, nieoczekiwanie wziął ją w ramiona. Szukał jej ciepłych warg. Mimo wszystko pragnęła go pokochać. Chciała, by otchłań namiętności ogarnęła również Davida. Doceniłby ją, a nie odrzucił, jak to uczynił Constantine. Lecz dlaczego, całując jednego mężczyznę, obsesyjnie myślała o drugim?
Odsunęła się powoli, ale zdecydowanie.
– Więc jak będzie? – Spojrzał na nią z wyczekiwaniem.
– Spokojnie. Potrzebuję trochę czasu. – Odwróciła wzrok.
– Żeby zdecydować o wyjeździe do Nowego Jorku czy o niespodziance?
– Przyznam, że jestem zaabsorbowana dzisiejszą uroczystością. Muszę sprawdzić kalendarz.
– To znaczy, że rozważasz wyjazd?
Zerknęła na zegarek.
– Chyba jestem spóźniona. Możemy porozmawiać w innym terminie?
– W innym terminie?
– Przepraszam. Nie chciałam, żeby to zabrzmiało tak oficjalnie.
– Nie ma sprawy.
Wysiadł, otworzył drzwi z jej strony i podał rękę. W milczeniu udali się do windy. Gdy wkroczyli do sali balowej, Gianna poczuła obecność Constantine’a. Pomyślała, że tak reagują dzikie zwierzęta na innych członków stada. Trzeba to szybko zakończyć. Miała dosyć wirowania na karuzeli rozedrganych emocji.
Zdrowy rozsądek podpowiadał, by została z Davidem, ale serce i zmysły pragnęły mężczyzny, który skradł jej duszę oraz ciało.
Tytuł oryginału: Dante’s Honor-Bound Husband
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2011
Redaktor serii: Ewa Godycka
Korekta: Urszula Gołębiewska
© 2011 by Day Totton Smith
© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2013
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Gorący Romans są zastrzeżone.
Harlequin Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN: 978-83-238-9586-2
GR – 997
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.