Splątane uczucia - Day Leclaire - ebook

Splątane uczucia ebook

Day Leclaire

4,0
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

„Jestem w ciąży”. Te słowa wywróciły życie Chase’a Larsona do góry nogami. Sam był nieślubnym dzieckiem, więc przysiągł sobie, że nie narazi swojego potomka na upokorzenia, które spotkały go w elitarnej szkole. Od poślubienia Emmy powstrzymuje go tylko jedna rzecz: ich ojcowie się nienawidzą...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 156

Oceny
4,0 (18 ocen)
7
4
7
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Day Leclaire

Splątane uczucia

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Ona tu jest… Chase stał w ciemnym portyku przed rozświetlonymi oknami sali bankietowej klubu tenisowego Vista del Mar i obserwował rozbawionych ludzi. W samym centrum, wśród pań w wytwornych toaletach i drogocennej biżuterii, stała Emma, z którą spędził niezapomnianą noc po drugiej stronie kontynentu. Uwiódł ją lub został uwiedziony… po czym Emma zniknęła z jego życia.

Ze środka dochodziły dźwięki muzyki, odgłosy rozmów i wybuchy śmiechu. Przyjęcie wydano, by uczcić planowane przejęcie Worth Industries przez Rafe’a Camerona, jego przyrodniego brata i najbliższego przyjaciela. Jednak osoby wtajemniczone pamiętały o długiej historii wzajemnych krzywd, uraz i sekretów między Worthami i Cameronami, stąd w pogodny nastrój wieczoru wkradały się chwilami podejrzliwość i napięcie.

Jako doradca finansowy brata i uczestnik negocjacji biznesowych Chase zdawał sobie sprawę, że dzisiejszy wieczór nie stanowi szczęśliwego finału, a przed nimi jeszcze trudna procedura ustalania szczegółów.

Obserwował Emmę, sącząc z wolna trzydziestoletnią szkocką whisky Laphroaig. Brat trzymał ją dla tych specjalnych gości, którzy nie byli amatorami szampana. Mocny alkohol spływał po języku i przypominał mu gładkość skóry Emmy. Dzisiaj odważnie odsłoniła dekolt, a połyskujący perłowo szary jedwab opinał jej ciało tak prowokacyjnie, że nie musiał wysilać wyobraźni, by sobie przypomnieć, jak wyglądała nago.

Suknia była stylizowana na grecką szatę z odsłoniętym ramieniem i misternie upiętym węzłem na biodrze. Na nogach Emma miała sandałki na wysokich obcasach, podkreślające smukłość nóg. Jasne włosy były ułożone w prosty elegancki kok. Wyglądała jak bogini. Przyciągała wzrok.

I tu pojawiało się pytanie: co ona robi na bankiecie? Wszyscy goście byli w jakiś sposób powiązani z Cameron Enterprises lub Worth Industries, więc ona także. A może jest osobą towarzyszącą?

Powinien podejść do niej i zapytać. Przy okazji zadać jej pytanie, dlaczego po szaleńczej nocy zniknęła bez śladu. Nie zdołał niczego się dowiedzieć, choć przetrząsnął Nowy Jork w poszukiwaniu tajemniczego Kopciuszka. Jednak teraz uprzedził go Ronald Worth, wkrótce już były właściciel Worth Industries, który poufałym gestem położył rękę na ramieniu Emmy.

Chase sposępniał. To niemożliwe. Taka piękna kobieta nie może być kochanką tego sześćdziesięcioletniego z okładem drania, wroga Rafe’a i całego klanu Cameronów. A jednak fakty mówią co innego. Ronald poufale wyszeptał coś do ucha dziewczyny, a ona pocałowała go w policzek. Niech to szlag!

– Nawet o tym nie myśl.

Na dźwięk głosu Rafe’a odwrócił się. Nie słyszał, kiedy brat podszedł. W ciemności widział tylko jego jasne włosy.

– O czym?

– Nie odrywasz wzroku od księżniczki, dlatego ostrzegam. Trzymaj się od niej z daleka. Takich jak ty zjada na śniadanie.

Chase milczał. Nauczył się w dzieciństwie, że najlepszą taktyką jest trzymanie języka za zębami i nieokazywanie gniewu.

– Znasz ją? – zapytał obojętnie.

– Emma Worth, czyli pomiot szatana.

– A szatanem jest Ronald Worth? – upewnił się, oddychając z ulgą. A więc córka, a nie kochanka.

– Jakbyś zgadł. To rola wprost dla niego stworzona.

– Co o niej wiesz? – I aby ukryć zainteresowanie, dodał szybko: – Co ma wspólnego ze sprzedażą firmy?

– Niech nam nie próbuje wchodzić w drogę, bo nie znamy się na żartach – odparł brat z właściwą sobie bezwzględnością. – Nie sądzę, że interesuje się interesami ojca. Ot, kobieta, puch marny.

– Rozrywkowa panienka?

– Tak bym jej nie określił – zawahał się brat. – Nigdy nie była na celowniku paparazzich. Jeśli lubi się bawić, to robi to dyskretnie.

Chase odwrócił się, by znowu spojrzeć na Emmę. Nie wydawała mu się płytka ani głupia, wręcz przeciwnie, ale co można powiedzieć na podstawie jednej nocy?

Poczuł jeszcze silniejszą potrzebę, by zażądać wyjaśnień. Może jednak Rafe ma rację i dla Emmy seks z obcym facetem jest równie banalny jak dla przeciętnej kobiety zakupy w supermarkecie. Ta myśl przyprawiła go o mdłości. Nie znosił, gdy ktoś robił z niego głupca.

Kiedy przyjechał do ojca do Nowego Jorku jako wrażliwy dziesięciolatek, koledzy w renomowanej prywatnej szkole obrali go za obiekt niewybrednych żartów. Przezywano go bękartem Barrona. To prawda, że jego po kalifornijsku bezpruderyjna matka i ojciec, zajęty interesami miliarder, nigdy nie sformalizowali swego krótkiego związku. Rówieśnicy wkrótce wybili mu z głowy przekonanie, że to nie ma znaczenia. W szkole nauczył się kontrolować emocje i milczeć. Niezapomniana lekcja. Przydała mu się w późniejszej karierze finansisty.

Emma… Widać po niej, że od urodzenia należy do uprzywilejowanych. Prosty a kunsztowny splot włosów, dyskretne migotanie brylantów w uszach i na przegubie, wszystko było sygnałem, że ta czarująca seksowna kobieta zna swoją wartość i potrafi być niedostępna. Chase zapragnął jej z zaskakującą siłą. Będzie ją miał znowu w łóżku. Jeszcze dziś.

– Jak się czujesz, tatusiu? – Emma wzięła ojca pod ramię. – Może chcesz się urwać?

– Nie przejmuj się, skarbie. Czuję się świetnie. To były tylko niegroźne dolegliwości sercowe. – Głos Ronalda Wortha łagodniał, gdy zwracał się do córki.

– A jednak było na tyle źle, że zdecydowałeś się sprzedać firmę.

– To tylko jeden z powodów mojej decyzji. Wiesz, że gdybyś zgodziła się stanąć na czele zarządu…

– Wykluczone.

– Więc chyba rozumiesz. Pociągnąłbym jeszcze dziesięć, góra dwadzieścia lat. – Rzucił jej groźne spojrzenie. – Wiem, co chcesz powiedzieć, moja panno, zachowaj to dla siebie. Mam dopiero sześćdziesiąt pięć lat, więc można przyjąć, że jestem w sile wieku.

– Ależ ja nic nie powiedziałam. – Emma uśmiechnęła się słodko.

– Nie musiałaś.

– Jesteś pewien, że nie będziesz żałował? Mogłeś kogoś zatrudnić, delegować więcej spraw na podwładnych.

– Rozważyłem te opcje, ale wybrałem sprzedaż.

– Czemu właśnie Rafe’owi Cameronowi? Jest najbardziej aroganckim mężczyzną, jakiego znam.

– Nie ma nic złego w arogancji, jeśli facet ma ikrę. Sam taki byłem w jego wieku.

– Tato…

– Daj spokój, Emmo. Sprawa jest przesądzona. – Stalowy błysk w oczach Ronalda przygasł, gdy spojrzał z dumą na córkę. – Czy już ci powiedziałem, że pięknie dziś wyglądasz?

– Dobre geny. – Przytuliła się do niego.

– Odziedziczyłaś po mnie to, co najlepsze – rzekł poważnie. – To samo dotyczy matki. Masz jej zachwycającą urodę, ale nic z jej słabości.

Emmie łzy napłynęły do oczu. Ojciec nigdy nie wspominał zmarłej żony, zwłaszcza pozytywnie, a teraz przyznał, że była piękna, nawet jeśli komplement nie do końca był pochlebny. Może spełni się jej marzenie i uda się pogodzić ojca z bratem? Przecież nie pokłócili się na śmierć i życie. Brat nadal zajmował się rodzinnym ranczem Copper Run. Mimo to nie pamięta, kiedy ostatnio rozmawiali z sobą jak rodzina. Ile to już lat? Bolesne wydarzenia z przeszłości nadal ich dzieliły.

– Tato…

– Zapomnij o tym, księżniczko. Mowy nie ma. – Ojciec miał chyba telepatyczne zdolności. Pocałował ją w czubek nosa. – Czas na mnie. Nie jestem tu dla przyjemności. Muszę uścisnąć kilka dłoni i wymienić parę zdań z gośćmi. Jeśli chcesz wcześniej wyjść, możesz wziąć samochód, tylko później odeślij po mnie kierowcę.

– Nie martw się, ktoś mnie na pewno podwiezie. – Wskazała na zaufaną współpracownicę ojca. – Poproszę Kathleen.

– Dobrze, dobrze. – Jego uwagę zaprzątały już interesy. – Mam parę pytań do Williama.

Przystojny Nowozelandczyk, William Tanner, którego wskazał ojciec, roztaczał tę samą aurę bezwzględnego gracza co jego szef, Rafe Cameron. Był doradcą inwestycyjnym. Mężczyźni pogrążyli się w ożywionej rozmowie, ale Emma niedługo była sama. Dołączyła do niej Kathleen Richards.

– Emmo, jesteś śliczna jak obrazek. – Jej żywiołowość odpowiadała powierzchowności: rude włosy przy zielonej sukni przypominały płomień. – Jedyną ładniejszą dziewczyną jest tu moja wnuczka, Sarah.

– A ponieważ Sarah jest twoim lustrzanym odbiciem, powiedzmy, że jestem trzecią co do urody kobietą w tej sali – zażartowała Emma.

Kathleen roześmiała się głośno.

– Zawsze cię za to lubiłam. Wyglądasz jak modelka, ale nie zadzierasz nosa. Jesteś miła i naturalna, jak twój brat. A co u niego? Nie widziałam go od piętnastu lat.

– Praktycznie go nie widuję od czasu, gdy się wyprowadził z domu…

Emma urwała nagle i straciła wątek. To niemożliwe! Ze wszystkich mężczyzn na świecie Chase był ostatnim, którego spodziewała się tu zobaczyć. Od dwóch miesięcy starała się wybić sobie z głowy bohatera romantycznej nocy na drugim krańcu Ameryki. Na próżno. A teraz zbliża się do niej tym swoim miękkim krokiem kuguara, a jasne włosy o złocistym połysku jeszcze bardziej upodobniają go do drapieżnego kota.

– Co się stało? – zaniepokoiła się Kathleen, ale roześmiała się, widząc, kto odwrócił uwagę Emmy. – Mnie też zamurowało na widok Chase’a Larsona. Cóż to za przystojniak! Przedstawię ci go.

– Nie musisz…

– Panie Larson? – Kathleen nie dała się zatrzymać. – Chcę pana poznać z córką Ronalda, Emmą.

– My się znamy – mruknęła Emma półgłosem.

– Skąd? – zdziwiła się starsza kobieta. – To się dobrze składa. W takim razie idźcie potańczyć, a ja nie będę wam przeszkadzała.

– Świetny pomysł. – W głosie Chase’a wyczuła rozkazujący ton. – Zatańcz ze mną, Emmo.

„Mam cię” – wyczytała w jego spojrzeniu.

Przycisnął ją do siebie trochę za mocno.

– Daj mi więcej miejsca – upomniała go. – Nie da się tańczyć w niedźwiedzim uścisku.

– Jeśli cię nie przytrzymam, znowu mi uciekniesz.

– Wcale nie uciekłam – zaprotestowała.

Zerknęła na niego. Był wysoki. W twarzy zwracały uwagę szaroniebieskie oczy o inteligentnym spojrzeniu, mocny podbródek i wyraźny rysunek ust. Wyrosła wśród dominujących mężczyzn, więc potrafiła rozpoznać kolejny okaz tego gatunku, choć Chase sprawiał wrażenie kulturalnego i miał nienaganne maniery.

Wpadli na siebie dwa miesiące wcześniej, gdy oboje próbowali zatrzymać tę samą taksówkę na zatłoczonej nowojorskiej ulicy tydzień przed Świętem Dziękczynienia. Uprzejmie zaproponował jej wspólną jazdę. Był czarujący. W efekcie spędzili razem cały dzień, a potem noc.

Chase prowadził w tańcu lekko i pewnie.

– To ciekawe. Pamiętam, że byłaś w łóżku, kiedy zasypiałem, a nie było cię, gdy się obudziłem. I nic. Żadnej karteczki z telefonem, całusa na pożegnanie.

– Więc jak mnie znalazłeś?

– Myślisz, że dlatego tu jestem? – zaśmiał się.

– Rozumiem, że nie. – Zaczerwieniła się nieco.

– Nasze spotkanie jest całkowicie przypadkowe, panno Emmo Worth, bo nie uznała pani za stosowne podać swojego nazwiska. Jestem tu, żeby dopilnować podpisania umowy.

– Ty też się nie przedstawiłeś. I nie zapytałeś, kim jestem.

– Teraz już wiesz. Nazywam się Chase Larson. – A na widok jej zdezorientowanej miny dodał: – Jestem bratem Rafe’a Camerona.

– Żartujesz. – Z wrażenia nadepnęła mu na nogę.

– Jakiś problem?

Od czego ma zacząć? Jeśli Chase choć trochę przypomina brata, wszystko, co powie, będzie użyte przeciwko niej.

– Powiedzmy, że lista jest długa. Jaka jest twoja rola w procedurze zakupu Worth Industries?

– Jestem właścicielem Larson Investments, firmy zajmującej się doradztwem kapitałowym. Pomagam Rafe’owi w negocjacjach.

Oczywiście, słyszała o Larson Investments. To znaczy, że Chase jest nieślubnym synem Tiberiusa Barrona, potentata finansowego. Skrzywiła się. Jak ojciec mógł uwierzyć, że wynegocjuje uczciwe warunki, jeśli druga strona zmobilizowała tak potężne siły?

– Oczywiście jesteś zwolennikiem sfinalizowania zakupu?

– Czemu miałbym być przeciwny? A skoro wyjaśniliśmy niespodziewane koneksje biznesowe, powiedz, proszę, czy podałabyś mi swoje nazwisko, gdybym cię wtedy zapytał?

– Czemu nie? – Wzruszyła ramionami. – A ty?

– Nie podczas pierwszej nocy.

– Oczekujesz szczerości, a sam nie jesteś do niej zdolny? – obruszyła się.

– Odkryłem, że ostrożność popłaca.

– Ostrożność? Czego się boisz? Że wpadniesz w sidła łowczyni posagu?

– A jesteś łowczynią posagu?

– Naprawdę sądzisz, że poluję na bogatego męża lub kochanka? – Jak mogła kiedykolwiek uważać, że Chase jest czarujący? – Mam własne pieniądze.

– Widzisz? – Uśmiechnął się triumfalnie. – Teraz ty się obraziłaś. Przyznaj, że nie był to temat na pierwszą randkę.

– A gdybym wtedy źle odpowiedziała na te drażliwe pytania, nie umówiłbyś się ze mną drugi raz?

– Z pewnością bym się umówił. – Przez chwilę w jego oczach zamigotał płomień. – Z tobą zawsze.

– Tyle że nakreśliłbyś granice – ciągnęła. – Chętnie poszedłbyś ze mną do łóżka, byle bez zobowiązań.

– Daj spokój, Emmo. Czy z tobą jest inaczej? Nie boisz się, że mężczyzna, wiedząc, czyją jesteś córką, zaczyna cię postrzegać jako przepustkę do bogactwa? Patrzy na ciebie, ale w głowie mu tylko próżniacze życie z drinkami na jachcie?

– A może mam podobne cele? – Rozgniewała się nagle. – Twój brat, gdy zdarzyło nam się rozmawiać parę razy, niedwuznacznie dał mi do zrozumienia, że uważa mnie za bezmyślną córeczkę milionera.

– To dlatego, że obaj doszliśmy do majątku ciężką pracą.

– A ja odziedziczyłam fortunę? To chcesz powiedzieć?

Mogłaby mu wyjaśnić, że w wolnym czasie pracuje jako wolontariuszka w schronisku dla maltretowanych kobiet, ale nie zamierzała się bronić, skoro nie zrobiła nic złego. Nagle rozbolała ją głowa.

– Możemy zakończyć tę czarującą konwersację, panie Larson? Chcę już wrócić do domu.

– Po pierwsze, nie podzielam opinii brata, bo mam własne zdanie na twój temat. Byłbym też wdzięczny, gdybyś mnie nie oceniała na podstawie jego zachowania. Po drugie, nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

Czy nie widać, jak bardzo jest zmęczona? Latami pracowała nad tym, by zachowywać uprzejmy wyraz twarzy bez względu na okoliczności, a teraz jakoś nie była w stanie się skupić.

– Jakie pytanie?

– Czemu wyszłaś bez słowa?

W głowie jej się kręciło – może na skutek szampana, a może dlatego, że od śniadania nic nie jadła.

– Przepraszam, Chase – powiedziała, wyswobodziwszy się z jego ramion. – Musimy odłożyć tę rozmowę. Teraz wiesz, kim jestem i będziesz mógł mnie znaleźć, jeśli to uznasz za konieczne.

– Co się stało? – zaniepokoił się.

– Jest mi słabo. Może z głodu.

Powinna przewidzieć, że mężczyzna taki jak on od razu spróbuje rozwiązać problem.

– Po drugiej stronie jest bufet. Przejdźmy tam.

Jednak zapach owoców morza dochodzący od szwedzkiego stołu przyprawił ją o lekkie mdłości.

– Wolałabym wrócić do domu, położyć się z nogami na kanapie, napić się herbaty i zjeść zwykłą kanapkę.

– To da się zrobić. Sama tu przyjechałaś?

– Nie, z ojcem.

– Mieszkasz z nim?

– Tak, ale…

– Jego posiadłość jest kilka mil stąd, na południe?

– Skąd wiesz? – spytała podejrzliwie.

– Płacą mi za to, żebym był dobrze zorientowany. Chodź ze mną. – Podtrzymał ją za łokieć.

Odebrali jej narzutkę z szatni i wyszli na dwór. Plaża i morze u ich stóp przypominały wielki dywan rozciągnięty przed skarpą, na której stał budynek klubu. Cieniutki rogalik księżyca rzucał srebrną poświatę na spokojną morską toń.

– Dokąd idziemy? – zapytała.

– Potrzebujesz herbaty, czegoś do zjedzenia i świętego spokoju. Zamierzam ci to zapewnić.

– Chcę się tylko dostać do domu.

A jednak posłusznie wsiadła do czerwonego ferrari, którym jeździł Chase. Uchyliła okno. Powiew powietrza ją orzeźwił. Ku jej zdziwieniu na autostradzie Chase skierował się na północ, nie na południe.

Emma odniosła wrażenie, że wszelkie spory byłyby bezprzedmiotowe, więc milczała, czekając na dalszy ciąg. Pięć minut później wjechali na okrągły podjazd obsadzony palmami i chroniony od ulicy przez elektronicznie otwieraną bramę. Chase pomógł jej wysiąść i wprowadził do urządzonej ze smakiem willi.

– Twoja własność? – zapytała z podziwem.

– Niestety nie. Tylko wynajęta.

– Wspaniały dom.

W salonie okna na całą ścianę wychodziły na ocean. Chase zdjął marynarkę i powiesił ją na krześle.

– Rozgość się. Zaraz przyniosę herbatę i kanapki.

Emma nie miała siły upierać się, że musi wrócić do domu. Zapadła w miękkie poduszki kanapy i na chwilę przymknęła oczy. Szczęk naczyń wyrwał ją z drzemki.

– Spałam? – Poderwała się zdezorientowana.

– Tylko przez minutkę. – Postawił przed nią filiżankę z parującym płynem. – Ktokolwiek opiekuje się domem, zadbał o duży wybór herbat. Ta jest mieszanką mięty i rumianku. Działa uspokajająco i odprężająco. – Na stoliku stał też talerz pokrojonych w trójkąciki grzanek.

– Dziękuję. Tego mi było trzeba. – Zanim zdążyła skorzystać z poczęstunku, zadzwonił telefon. Wyjęła go z torebki. – Przepraszam, muszę odebrać. To ojciec.

Konwersacja była krótka i rzeczowa.

– Gdzie jesteś? – zapytał bez wstępów ojciec.

– Chase Larson zaoferował, że mnie odwiezie.

– Myślałem, że się umówiłaś z Kathleen?

– Zmieniłam zdanie.

– Pytam, bo widzę ją na przyjęciu, a ciebie nie ma.

– Dzięki za troskę, tato – powiedziała ciepło.

– Nadal jesteś moją małą dziewczynką i zawsze nią będziesz. Dobranoc, kochanie.

– Dobranoc, tatusiu. – Odłożyła telefon i spojrzała pytająco na Chase’a, który tłumił śmiech. – O co chodzi?

Sięgnął do kieszeni i wyjął identyczny BlackBerry.

– Mam nawet ten sam sygnał dźwiękowy – wyjaśnił. – Wielkie umysły myślą podobnie.

– Musimy uważać, żeby nam się nie pomyliły komórki. – Z przyjemnością wciągnęła aromatyczną woń herbaty. – Dlaczego mnie tu przywiozłeś?

– Dobrze wiesz.

– To nie ma najmniejszego sensu. Będziesz tu do zakończenia negocjacji z tatą, potem wrócisz do siebie, do Nowego Jorku. Mieszkamy na dwóch krańcach kontynentu. Chcemy w życiu innych rzeczy.

– Skąd ta pewność?

– Znałam mężczyzn twojego pokroju.

– To znaczy? – Popatrzył na nią zaczepnie.

Połknęła kolejny kawałek chleba i popiła herbatą. Mogłaby jęczeć z rozkoszy, tak pyszny jej się wydał ten prosty posiłek, ale wzrok Chase’a, w którym była mieszanina pożądania i groźby, ją powstrzymał.

– Mężczyzn zdobywców, którzy kierują się ambicją, stawiają sobie wielkie cele i są gotowi poświęcić wszystko, żeby je osiągnąć.

– Co w tym złego? Czy w tej chwili nasz cel nie jest identyczny? O ile pamiętam, sprawiło ci to tyle samo przyjemności co mnie.

– Znakomity seks to materiał na jednonocny romans. Ja wróciłam do swojego życia, ty do swojego.

– A jednak los znów nas połączył. – Usiadł na kanapie blisko niej. – Dlaczego nie wykorzystać tej okazji?

Jak mu wytłumaczyć, że pokrewieństwo z Rafe’em Cameronem to przeszkoda? Czy przyznać się, że długo próbowała o nim zapomnieć po tamtej nocy? A jeśli powtórzy to doświadczenie, może serce weźmie górę nad zdrowym rozsądkiem?

Nie może sobie pozwolić na to, by się zakochać w takim mężczyźnie jak Chase. Dobrze wiedziała, jakie były skutki takiego związku, bo przez całe lata obserwowała małżeństwo rodziców. Dla matki miłość do ojca okazała się destrukcyjna. Emma to zapamiętała. W listopadzie ona i Chase doświadczyli czegoś pięknego. Kontynuowanie romansu może zamienić zauroczenie w niszczycielski żywioł.

– Doceniam twoją gościnność, ale na mnie czas. Grzeczne dziewczynki wcześnie chodzą spać.

Zanim zdążyła zareagować, porwał ją na ręce i zaniósł do sypialni.

– Co robisz? – zaprotestowała słabo.

– Utulę moją grzeczną dziewczynkę do snu. – Opuścił ją na wielkie łoże. – A przy okazji sam się położę.

Tytuł oryginału: Claimed: The Pregnant Heiress

Pierwsze wydanie: Silhouette Desire, 2011

Redaktor serii: Ewa Godycka

Opracowanie redakcyjne: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2011 by Harlequin Books S.A.

© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2013, 2017

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-3007-0

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.