Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Codziennie w pokoju Tymka pojawia się masa kurzu. Chłopiec postanawia odkryć, skąd się go tyle bierze. W nocy poznaje Roztoka, gnoma kurzorobka. To on jest winowajcą. Regularnie ćwiczy wytwarzanie kurzu, gdyż – jak na standardy swojej społeczności – kurzy za mało.
Tymek decyduje się mu pomóc.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 46
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Mama zmarszczyła brwi i oparła lewą dłoń na biodrze. Prawą rękę miała wyciągniętą przed siebie, gdyż na przedramieniu spoczywał otwarty laptop. Chmurnym spojrzeniem omiotła pokój Tymka.
— Ile razy mam ci powtarzać, że powinieneś sprzątać? — spytała spokojnym głosem, ale Tymek nie dał się zmylić. Była bardzo zła.
— Sprzątałem wczoraj — bąknął.
— Nie kłam — rzuciła surowo. — Widzę, ile tu wszędzie kurzu.
Przeciągnęła palcem wskazującym po półce, po czym podsunęła go pod oczy syna w oskarżycielskim geście. Z boku palca tkwił baranek kurzu. Tymek rozejrzał się bezradnie. Kurz znajdował się nie tylko na regale. W kącie pokoju gromadziły się puchate koty, a gdy chodził po pokoju w skarpetkach, do stóp przyczepiały się siwe paprochy.
— Naprawdę sprzątałem — powiedział zmartwiony.
Mama westchnęła ze zniecierpliwieniem.
— W takim razie sprzątałeś źle — oznajmiła. — Posłuchaj, Tymku, mam teraz dużo pracy. — Wskazała brodą na komputer. — Muszę przygotować bardzo dużo bardzo ważnych tabelek. Nie mogę cały czas zajmować się porządkami.
Tymek pochylił głowę. Od prawie miesiąca słyszał o tabelkach: że trzeba ich zrobić dużo, że trzeba w nie wpisać dużo dużych liczb, że potem trzeba zrobić dużo wykresów. Co gorsza, im więcej tabelek mama już zrobiła, tym więcej musiała wykonać nowych. Dlatego łatwo się złościła, kiedy odrywała wzrok od ekranu, na którym tkwiły długie kolumny liczb i obramowane cienkimi liniami kratki.
— Masz tu natychmiast posprzątać — poleciła i wyszła z pokoju. Chwilę potem dało się słyszeć gwałtowne uderzenia palców o klawiaturę.
Tymek pokręcił głową. Nie kłamał. Wczoraj wszystko wysprzątał, co zajęło mu prawie godzinę. Zużył trzy ścierki i pół opakowania sprayu do mebli. Zajrzał nawet pod regały, czego nie robił chyba nigdy w życiu. W efekcie zapełnił dwie foliowe torby szarymi kołtunami. Wyniósł je od razu do śmietnika, by kurz przypadkiem nie rozniósł się z powrotem po mieszkaniu. Wieczorem pokój lśnił czystością i pachniał intensywnie środkiem czyszczącym. Tymek był bardzo dumny z wykonanej w pocie czoła pracy. Musiał tylko szybko otworzyć okno, gdyż zapach okazał się nie do zniesienia.
Dziś jednak znów wszędzie znajdował się kurz. Unosił się w powietrzu świetlistymi drobinkami, leżał na podłodze niczym małe zaspy śniegu, osiadał na meblach, książkach, zabawkach. Zdawało się, jakby od wielu dni nikt tu nie sprzątał. Mama mogła więc tak pomyśleć, choć gdyby poprzedniego dnia oderwała wzrok od ekranu, zobaczyłaby syna skupionego na niezwykłych dla niego czynnościach. Tymek z zaaferowaniem myszkował w szafce ze środkami czyszczącymi, z zapałem ciągnął korytarzem zielony, podobny do żaby odkurzacz. Gdyby była mniej skupiona na pracy, usłyszałaby szuranie przesuwanych przedmiotów i chlupot zanurzanego w wiadrze mopa. Niestety miała do zrobienia zbyt wiele zbyt ważnych tabelek, by zwracać uwagę na takie rzeczy.
Teraz również dała się pochłonąć pracy i nie zaprzątała sobie głowy Tymkiem, który powtarzał wszystkie wczorajsze czynności. Niebieską ścierką wycierał półki, zielonym odkurzaczem zbierał koty z podłogi. Potem jeszcze raz przetarł wszystko na mokro. Kiedy skończył, nawet najbystrzejszy obserwator nie dostrzegłby śladu kurzu. Zadowolony postanowił nie popełnić błędu z poprzedniego dnia. Jeżeli mama miała mu uwierzyć, że posprzątał, musiała od razu zobaczyć efekty.
Siedziała na środku szerokiej, bordowej kanapy nienaturalnie pochylona nad klawiaturą. Laptop szumiał cicho na niskim stoliku. Zwykle kładli tam przekąski, gdy wspólnie oglądali jakiś film albo przychodzili do nich goście. Ostatnio jednak mama nie oglądała filmów ani nie zapraszała znajomych. Za bardzo pochłaniały ją tabelki. Tata zaś znów wyjechał w jedną z licznych podróży służbowych i miał wrócić dopiero za tydzień. Nawet on jednak nie odważyłby się zająć tymczasowego biura mamy orzeszkami i cukierkami. Odkąd zaczęły się wakacje i postanowiła pracować w domu, żeby nie zostawiać Tymka na cały dzień samego, zrobiła się bardzo drażliwa.
Tymek stanął naprzeciw kanapy. Popatrzył wprost na okrągłą twarz mamy. Biały blask monitora nadawał jej niezdrowy wygląd, oczy lśniły nienaturalnie.
— Posprzątałem — powiedział.
Uniosła wzrok z roztargnieniem.
— Co mówisz? — spytała.
— Posprzątałem — powtórzył.
Skinęła nieznacznie głową i wróciła spojrzeniem do ekranu.
— Dobrze, dobrze — skwitowała — teraz idź się pobawić.
Jaskrawy promień porannego słońca przebił się przez lśniącą czystością szybę i oświetlił oczy Tymka. Chłopiec natychmiast się obudził. Przez parę chwil gapił się w sufit i snuł plany. Mógł pójść na basen ze swoim przyjacielem Robertem. Robert świetnie pływał i uwielbiał się ścigać. Tymek czuł, że dzisiaj z łatwością by go pokonał. Jeśli plan z basenem nie wypali, zawsze pozostaje plac zabaw, a później gra na konsoli. Wakacje trwały już od miesiąca. Z powodu nieobecności taty i tabelek mamy na razie nie zanosiło się na żaden wyjazd, ale i tak każdy dzień zapowiadał wyłącznie frajdę.
Tymka wyrwało z rozmyślań podejrzane zjawisko. Coś unosiło się w promieniach słońca. Pojedynczy paproch przesuwał się falistym ruchem z jednej strony pokoju na drugą. Tymek utkwił w nim wzrok. Miał nadzieję, że to samotny, zabłąkany pyłek, który wpadł przez okno. Zaraz jednak dostrzegł kolejny drobny kształt. Leniwie unosił się w powietrzu, aż osiadł na srebrnym zegarku w kształcie kota. Tymka ogarnęły złe przeczucia. Odrzucił kołdrę i stanął bosymi stopami na podłodze.
Wzbiła się chmura kurzu. Chłopiec rozejrzał się z rozpaczą. W kątach znów zgromadziły się koty, książki wyglądały, jakby nikt ich nigdy nie czytał, a na środku podłogi leżały szare smugi pyłu. Całe sprzątanie poszło na marne. Pokój znów wypełniał kurz.