Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wciągająca od pierwszych stron powieść pełna magii, grozy i zaskakujących zwrotów akcji!
Aleks to zafascynowany horrorami oraz powieściami grozy nastolatek, któremu ciąży własna odmienność i nieprzystosowanie do grupy. Bardzo chce być taki jak inni, ma dość bycia klasowym dziwakiem. Na swojej drodze do normalności spotyka niezwykłe postacie, które wciągają go do przedziwnego świata ukrytego za drzwiami zaklętego mieszkania... Będzie nie tylko walczyć z magicznymi mocami, ale też musi wymyślać – niczym Szeherezada – straszne historie, żeby przeżyć. Czy odnajdzie w końcu bezcenną przyjaźń oraz czy odzyska wiarę w samego siebie?
Książka została zekranizowana przez Netflixa i jest do obejrzenia na platformie on-line pt. STRASZNE HISTORIE.
J. A. White stworzył mrożącą krew w żyłach powieść o sile płynącej z samoakceptacji i walki z własnymi lękami. Fani przewrotnej twórczości Neila Gaimana, Lemony Snicketa czy Adama Gidwitza odnajdą w KSIĘGACH MROKU równie zaskakujące i przerażające historie.
School Library Journal
Utrzymana w szybkim tempie opowieść, która z wdziękiem przestraszy i zaintryguje, będąca także hołdem dla sztuki opowiadania. Zachwyci miłośników fantastycznych i magicznych światów, którzy lubią się bać i obgryzać paznokcie podczas lektury.
Claire Legrand
Inteligentna wariacja na temat Baśni tysiąca i jednej nocy oraz Jasia i Małgosi, w której bohater schwytany przez wiedźmę musi co noc opowiadać jej nową straszną historię. Wybuchowa mieszanka baśni, magii i grozy. Pomimo mrocznej konwencji, autor nigdy nie idzie za daleko, dzięki czemu lektura jest odpowiednia także dla młodszych czytelników.
Publishers Weekly
Ekscytująca opowieść o magii, która może być też przerażająca. J. A. White napisał wciągającą książkę, która odkrywa przed czytelnikami pisarski warsztat oraz mechanizmy powstawania powieści. Podejmuje też ważny dla nastoletnich czytelników temat odmienności i przystosowania do grupy.
Kirkus Review
Ta książka jest niesamowita, gdyż łączy tak wiele motywów w tak ciekawej i nieoczywistej konwencji. KSIĘGI MROKU są jednocześnie czarujące, porywające, przyciągające, ekscytujące i... po prostu mądre. Jednak, co najważniejsze, to cudo pokazuje nam, jak ważna jest walka o samego siebie. Czytając ją, będziecie mogli przyjrzeć się przemianie głównego bohatera, procesowi jego samoakceptacji i rodzącej się wielkiej przyjaźni... ...Od zarania wielbię dobre kryminały, zagadki detektywistyczne, świat przedstawiony pełen magii, grozy i niespodziewanych zwrotów akcji. Gdy natrafiam na opowieść, która zawiera te elementy, a jednocześnie jej nicią narracyjną czy tłem jest ważny aspekt psychologiczny, chęć bycia "normalnym" i potrzeba odnalezienia siebie, kiedy to ma się dość bycia klasowym dziwakiem, to sorry, ale kupuję to całym sobą I tak się składa, że właśnie z taką opowieścią dziś do Was przychodzę...
...KSIĘGI MROKU mroku są perełką. Bo są to księgi mroku, który tak naprawdę skrywa światło. A to światło jest w nas samych i w tym, co możemy stworzyć wspólnie z innymi - dzięki oparciu swoich działań zarówno o uniwersalne wartości, jak i kreatywność, pomysłowość i łamanie schematów...
Przemek Staroń
Zaczęłam czytać tę książkę wieczorem, a skończyłam rano. Nie mogłam się od opowieści oderwać i z wielkim bólem odkładałam ją na bok. „Księgi Mroku” zachwycą nie tylko młodych czytelników, którzy chcą poznać fascynującą opowieść, ale i starszych, którzy pragną odnaleźć w sobie dziecięcą radość z lektury. Każda kolejna strona zapierała mi dech w piersiach. Autor tak prowadził akcję, że nawet na chwilę nie zwalniała, a tajemnice intrygowały i bardzo chciałam poznać ich zakończenie.
z bloga SZKRABAJKI
To było tak: piątek. Kraków. [Targi Książki w Krakowie, październik 2021] Zuza, Ola i ja chodzimy po stoiskach po raz setny, szukając jednego z wydawnictw. Okazało się, że rezydują na stoisku księgarni, a przy zakupie książki Pan Barista robił kawę. Umówmy się: kawa to priorytet w pewnym wieku. Szczególnie flat white z serduszkiem z pianki hihi. No, to rozglądam się: co by tu wziąć. I nagle wpada mi w ręce ta książka. Przyznaję się bez bicia: pierwsze słyszę o tytule i wydawnictwie, ale okładka była super: ta dziurka od klucza i biblioteka! To wzięłam. Wczoraj w samolocie pochłonęłam. I jak? Historia Aleksa skierowana jest do młodszych czytelników (ale plus 12! Bo bywa strasznie, smutno i okrutnie też!) i na początku się wahałam, ale historia chłopca porwanego przez wiedźmę i zmuszonego do wymyślania strasznych historii szybko mnie wciągnęła. Musiałam wiedzieć, jak się skończy, a jeśli myślicie, że każda młodzieżówka tego typu powinna skończyć się happy endem, cóż: think again.
Podobała mi się zabawa horrorami i nieoczywiste postaci. Jestem pod wrażeniem i polecam nieustraszonym czytelnikom.
z instagrama Panny Fox
...Księgi Mroku to książka, która idealnie nada się na nadchodzące wielkimi krokami Halloween! ...Mroczna historia kryjąca się na kartach tej książki jest zdecydowanie moją ulubioną pozycją jeśli chodzi o halloweenowe powieści!
Utrzymująca nas w napięciu aż do ostatnich stron, straszy czytelnika z wdziękiem i zaskakuje niezwykłą wyobraźnią autora. Wiele mrocznych wątków sprawia, że nie sposób oderwać się od lektury tej książki. Jest bardzo wciągająca i stanowczo można pozazdrościć osobom, które lekturę mają jeszcze przed sobą! Książkę czyta się szybko, fabuła jest porywająca, wartka i przedstawia nam ciekawych bohaterów. Szybsze bicie serca to normalna reakcja podczas zagłębienia się Księgi Mroku. Sam koniec jest zaskakujący i świetnie napisany!
z bloga W naszej bajce
Ależ ja byłam ciekawa, co takiego mrocznego kryją w sobie „Księgi”! A jak już zaczęłam czytać, to nie mogłam przestać. Mamy tu współczesną wersję Jasia i Małgosi, ciekawą i bardzo pomysłową. Opowieść jest mroczna, lekko straszna i bardzo wciągająca. (...)
W tej książce jest tyle różnych wątków, że nie sposób o wszystkich napisać, a nie chcę też psuć Wam przyjemności czytania. Napiszę tylko, że „Księgi mroku” zdecydowanie warto przeczytać. Jest lekko strasznie, a raz nawet bardzo strasznie, ale jest też niesamowicie ciekawie i wciągająco.
Autor miał dużo świetnych pomysłów i wiele razy udało się mu mnie zaskoczyć. W tym wszystkim znalazł też miejsce na przyjaźń, troskę, pokonywanie lęków i samoakceptację. Jest fantastycznie i magicznie. Polecam!
z bloga Mali czytelnicy
...od około 3 lat kupuję prawie wyłącznie lektury w rytmie slow-life, podróżnicze i o rozwoju osobistym. Porzuciłam kryminały, książki wojenne i fantastykę za cenę spokojnego nocnego odpoczynku. I nie przypuszczałam, że jakaś tam mroczna książeczka dla dzieci zrobi na mnie takie wrażenie, że Mąż kilka razy musiał mnie szturchnąć, aby dotarło do mnie, że coś do mnie mówi. Bo ja cała w pąsach siedziałam w książce i kompletnie zapomniałam o świecie... „Księgi Mroku” to książka, która ma drugie dno. W szeregu wydarzeń świata czarnej magii, mroku i niebezpieczeństw, między wierszami znajdziesz opowieści:
o sile przyjaźni – o budowaniu jej przez współdziałanie i tym, jak wiele można osiągnąć, patrząc w jednym kierunku.
o szukaniu poczucia wewnętrznej wartości, trzymaniu się własnej prawdy i dążeniu do życia w zgodzie ze sobą.
o walce z własnymi lękami, o przezwyciężaniu słabości oraz szukaniu w nich siły.
o nieustającej drodze do rozwikłania problemu mimo przeciwności losu.
o tym, że odwaga, współczucie i otwartość na drugiego człowieka są solidną podstawą do budowania dobrego życia.
o odrzuceniu zawiści, zemsty i knucia podstępnych planów, bo one niszczą od środka.
o nieustannym uczeniu się życia, świata, drugiego człowieka i siebie samego.
o tym, że dobro powraca, więc warto je rozprzestrzeniać.
o tym, żeby nie zadręczać się po niepowodzeniu, tylko działać, próbować, kombinować. By polepszyć swoją sytuację. Nie poddawać się. NIGDY!
I to jest coś, czego potrzebuje dzisiejsza mała młodzież. Wartości dodatkowych, głębokich i wiecznych. Płynących z głębi serca, stanowiących podstawę do świadomego życia, dających szczęśliwe dni tu na ziemi.
Nawet jeśli jest w tym trochę magii.
z bloga Rok po Roku
J.A. White
Autor dwóch serii książkowych dla młodzieży (Shadow school, The Thickety). Kiedy nie pracuje nad kolejnymi powieściami, uczy matematyki oraz tworzenia i pisania ciekawych historii. Mieszka w New Jersey wraz z żoną, trzema synami i duchem chomika. Chciałby, aby smoki żyły naprawdę, bo można by wówczas latać nimi do pracy.Więcej informacji o autorze na: www.jawhitebooks.com
J. A. White – Księgi Mroku
tytuł oryginału: Nightbooks
tłumaczenie: Paulina Zagórska (Instagram: @doktornieuczka)
ISBN 978-83-62965-89-2
data wydania w formacie e-book: 28.03.2022
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 262
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Utrzymana w szybkim tempie opowieść, która straszy z wdziękiem. To także hołd dla sztuki opowiadania, który zachwyci miłośników fantastycznych i magicznych światów. Gratka dla tych, którzy lubią się bać i obgryzać paznokcie podczas lektury.
Claire Legrand
Mroczna powieść o sile płynącej z samoakceptacji i walce z własnymi lękami. Fani twórczości Neila Gaimana, Lemony Snicketa czy Adama Gidwitza odnajdą w Księgach Mroku równie zaskakujące i przerażające historie.
„School Library Journal”
Wybuchowa mieszanka baśni, magii i grozy. Inteligentna wariacja na temat Baśni tysiąca i jednej nocy oraz Jasia i Małgosi, w której bohater schwytany przez wiedźmę musi co noc opowiadać jej nową straszną historię, żeby przetrwać. Pomimo mrocznej konwencji, autor nigdy nie idzie za daleko, dzięki czemu lektura jest odpowiednia także dla młodszych czytelników.
„Publishers Weekly”
Bardzo wciągająca książka, która odkrywa przed czytelnikami pisarski warsztat oraz mechanizmy powstawania powieści. Podejmuje również ważny dla nastoletnich czytelników temat odmienności i przystosowania do grupy. Księgi Mroku to także ekscytująca opowieść o magii, która może być przerażająca.
„Kirkus Review”
Trzymająca w napięciu powieść z mądrym przesłaniem o potrzebie samoakceptacji i sile przyjaźni, która pomaga stawiać czoła życiowym problemom. Oprócz intrygująco mrocznych historii znajdziemy tu też wiele refleksji o trudach pisarskiego rzemiosła oraz kilka cennych wskazówek na temat tworzenia porywających fabuł.
„Common Sense Media”
Nightbooks Copyright © 2018 by J.A. White
This edition © Babaryba 2021 All rights reserved.
Ilustracja na okładce © Daniel Burgess Projekt okładki: Amy Ryan Tłumaczenie: Paulina Zagórska Opieka redakcyjna: Marek Włodarski Korekta: Katarzyna Szajowska
Wszelkie prawa zastrzeżone. Powielanie, rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie z wykorzystaniem jakichkolwiek technik całości lub fragmentów niniejszego dzieła bez wcześniejszej pisemnej zgody właściciela tych praw jest zabronione.
ISBN 978-83-62965-89-2 WARSZAWA 2021
Wydawnictwo BABARYBA www.babaryba.pl
Wersję elektroniczną przygotowała firma Elibri
Dla Jacka Paccione jr.
1
ZŁE PIĘTRO
Wreszcie cała rodzina zasnęła. Aleks zarzucił plecak na ramię i wymknął się z mieszkania, delikatnie przytrzymując drzwi, żeby przypadkiem nie trzasnęły. Nocą na ósmym piętrze korytarz prezentował się jeszcze posępniej niż zwykle, pozbawiony choćby odrobiny światła wpadającego przez malutkie okna. Chłopak zawahał się. Stał na wycieraczce, próbując zwalczyć chęć powrotu do ciepłego, wygodnego łóżka. Jeśli wrócisz – pomyślał – jutro wciąż będziesz tym samym, nudnym Aleksem Mosherem co zawsze. Dziwakiem. Świrem. Frajerem. Chcesz tego?!
– Nie – wyszeptał i ruszył szybko w stronę windy na końcu korytarza.
W ciągu dnia przez cienkie drzwi mieszkań można było usłyszeć odgłosy codziennego życia sąsiadów: stłumione rozmowy, śmiechy, podniesione głosy, dudnienie telewizorów, a nawet nieudolną grę na skrzypcach syna pana Garcii… Jednak teraz w środku nocy na korytarzu panowała niemalże martwa cisza. Spokój ten przerywało jedynie bzyczenie brudnej żarówki oraz paniczny szelest przewalających się w plecaku Aleksa rzeczy, które – jak mu się zdawało – chciały uciec przed swoim przeznaczeniem. Chłopak coraz bardziej czuł się winny, a do tego było mu bardzo przykro. Gdyby tylko nie musiał tego robić… ale nie miał przecież innego wyjścia.
Na porysowanym panelu przy windzie wcisnął przycisk ze strzałką w dół. Głęboko w trzewiach budynku rozległo się skrzypienie starej maszynerii przerywające nocną ciszę. Aleks wzdrygnął się i zerknął szybko przez ramię. Przestraszył się, że hałas obudzi któregoś z domowników albo sąsiadów. Schody byłyby dyskretniejszym rozwiązaniem, ale zależało mu na czasie. Bał się, że gdyby miał nawet tylko chwilę więcej do przemyśleń, to zwątpiłby w słuszność swojej decyzji.
Ding!
Drzwi do windy otworzyły się z przeciągłym skrzypieniem. Wnętrze było pokryte brudnymi lustrami. Aleks wszedł do środka i nacisnął przycisk -1. Piwnica była jego ulubionym miejscem w całym budynku. Niczym cmentarzysko upiornych rupieci zapchana była po sam sufit gratami porzuconymi tam przez poprzednich najemców. Jednak najbardziej niesamowitą rzeczą w piwnicy był piec: żelazny potwór liczący sobie niemal sześćdziesiąt lat. Aleks nazywał go Starym Kopciuchem. To właśnie on był celem jego nocnej wyprawy.
Drzwi zamknęły się, a winda ruszyła powoli i niezgrabnie w dół, szarpiąc co chwilę. Chłopak zaczął nerwowo tupać. Choć jego plecak był znacznie lżejszy niż zazwyczaj, zdawał się ciążyć mu, jakby wypełniony był kamieniami. Poczuję się lepiej, kiedy w końcu się ich pozbędę – pomyślał. Wystarczy wrzucić je do ognia i od razu odejść. Nie czekać, nie patrzeć, jak się palą, nie oglądać się za siebie.
Oczywiście Aleks równie dobrze mógł wyrzucić zawartość plecaka do śmieci i mieć to wszystko z głowy, ale takie rozwiązanie wydało mu się okrutne. Kremacja w Starym Kopciuchu zdawała się dostojniejszym pożegnaniem, przypominała mu palenie ciał poległych wojowników. Uznał, że jest im przynajmniej winien godną śmierć. Koniec końców to przecież on je stworzył.
Gdy winda w końcu stanęła, a drzwi się otworzyły, zamiast piwnicy Aleks ujrzał nieznany mu korytarz. Wyświetlacz pokazywał piętro 4. Coś się musiało chyba zepsuć! – pomyślał zaskoczony. Nacisnął energicznie kilka razy przycisk -1, ale winda ani drgnęła. Aleks prychnął ze złości. A więc jednak schody!
Wyszedł z windy i skierował się w stronę klatki schodowej. Korytarz na czwartym piętrze miał taki sam układ co na ósmym, ale był wyraźnie ciemniejszy. Aleks zerknął na żarówki, zastanawiając się, czy kilka z nich aby się nie przepaliło, ale wyglądało na to, że wszystkie były sprawne. Jednak z jakiegoś tajemniczego powodu nie oświetlały korytarza tak mocno, jak powinny, jakby ciemność go spowijająca była gęsta, nieprzepuszczająca światła. Aleks pomyślał, że to jego wyobraźnia znów zaczyna pracować, jednocześnie starał się ignorować zimny dreszcz, który zaczął pełznąć mu po plecach. Pewnie żarówki są po prostu stare albo…
Nagle usłyszał głosy.
Dochodziły z mieszkania znajdującego się na końcu korytarza. Początkowo Aleksowi zdawało się, że to rozmowa mieszkańców. Jednak kiedy podszedł bliżej, usłyszał przerażającą muzykę i zdał sobie sprawę, że głosy należały do postaci filmowych. Uśmiechnął się, bo od razu rozpoznał tytuł. To Noc żywych trupów!
Miał zaledwie cztery lata, kiedy po raz pierwszy obejrzał ten film. Powinien był wtedy już dawno spać, jednak dziwaczne odgłosy dochodzące z salonu zaciekawiły go, wstał więc z łóżka, żeby sprawdzić ich źródło. Rodzice siedzieli przytuleni na kanapie przed telewizorem z miską popcornu. Aleks schował się za fotelem i utkwił wzrok w ekranie. Nigdy w życiu nie był tak przerażony i… tak podekscytowany.
Kiedy rodzice zorientowali się, że nie są sami, było już za późno… Aleks zdążył złapać bakcyla grozy i mroku. Wkrótce jego zabawki zostały zapakowane do pudła i zniesione do piwnicy, żeby zrobić miejsce plastikowym potworom, wampirzym kłom oraz pluszowym duchom. Aleks rozebrał swoje wozy strażackie i rakiety kosmiczne z klocków Lego i zbudował z nich nawiedzony dom. Co się zaś tyczyło książek, to wypożyczał z biblioteki wyłącznie te, które miały napis Halloween na grzbiecie.
Noc żywych trupów zajmowała w jego sercu wyjątkowe miejsce, bo dzięki niej odkrył fascynujący świat grozy. Kiedy tak stał teraz w ciemnym korytarzu na czwartym piętrze, ogarnęło go nagle silne pragnienie, które przysłoniło mu wszystkie inne myśli: żeby jeszcze raz obejrzeć ten film. Aleks zrobił kolejny krok w kierunku drzwi mieszkania 4E, wabiony mrożącą krew w żyłach ścieżką dźwiękową, aż wreszcie przyłożył do nich ucho. To był dopiero początek filmu, tuż przed sceną, w której Barbara i jej brat zostali zaatakowani przez zombi na cmentarzu. Zaaferowany pomyślał, że niewiele go ominęło. Kompletnie zapomniał o swoim plecaku i o tym, po co w ogóle wyszedł z mieszkania tak późno w nocy. Jedyne, o czym myślał, to film. Musiał go zobaczyć. Gdyby rozsądek wziął górę, uświadomiłby sobie, że to pragnienie nie miało najmniejszego sensu. Przecież mógł obejrzeć ten film w dowolnym momencie na swoim tablecie, co byłoby na pewno lepszym pomysłem niż dobijanie się do sąsiadów w środku nocy. Niestety, rozsądek nie wygrał. Jego skryte za okularami oczy, zazwyczaj tak bystre i ciekawskie, teraz jakby zaszły mgłą. Otworzył jeszcze usta, zdziwiony i zaskoczony, przez co zaczął przypominać zombi ze swojego ukochanego filmu.
Zapukał do drzwi trzy razy, krótko i zdecydowanie. Niemal natychmiast otworzyła mu jakaś kobieta, jakby tylko czekała na gości.
– No, no, no… i kogo my tu mamy? – zapytała, przyglądając mu się z góry. – Jakiś gość!
Kobieta była przed trzydziestką, miała jasną cerę i krótko ostrzyżone, sterczące włosy. Była ubrana na czarno, a na twarzy miała grubą warstwę makijażu, zwłaszcza wokół oczu.
– Przepraszam – wybąkał Aleks. Zakręciło mu się w głowie. Co ja wyprawiam? – pomyślał. – Nie wiem, dlaczego do pani zapukałem. Usłyszałem po prostu…
– Co takiego usłyszałeś? – spytała kobieta, nachylając się ku niemu. – No, powiedz mi.
– Film.
Kobieta się uśmiechnęła. Miała dziwne zęby, które oddzielone były od siebie malutkimi szparkami, co sprawiało, że wyglądała jak jedna z tych potworzastych ryb z głębin oceanu.
– A to ci dopiero! Jaki film?! – zapytała ze szczerą ciekawością.
Aleks popatrzył na nią podejrzliwie. Zza jej pleców wciąż było słychać dziwne odgłosy. Akurat zombi waliły pięściami w okno samochodu Barbary, a mimo to nieznajoma kobieta stojąca w drzwiach zachowywała się, jakby nic nie słyszała.
– Nie wiesz? – spytał Aleks.
– A skąd mam wiedzieć? Ten film jest dla ciebie, a nie dla mnie – odpowiedziała, po czym szerzej uchyliła drzwi. – Chcesz obejrzeć? Założę się, że to jeden z twoich ulubionych!
Nagle Aleksa ogarnął strach. Jest środek nocy, a ja sobie rozmawiam z obcą osobą jak gdyby nigdy nic. Co ja robię?! – pomyślał. Cofnął się o krok. Chciał odejść najszybciej, jak to możliwe, kiedy w nozdrza uderzył go znajomy, słodki zapach czegoś, co najwyraźniej znajdowało się w mieszkaniu. To było jego ulubione ciasto dyniowe, a w dodatku chyba jeszcze świeżo upieczone! Poczuł się bezpiecznie, wdychając kojący zapach cynamonu i gałki muszkatołowej. Jego lęki zniknęły jak ręką odjął. Pomyślał, że ta kobieta nie może być groźna. Ot, miła pani, która lubi horrory… Zupełnie tak jak on!
– Ten film to Noc żywych trupów z 1968 roku – wyjaśnił Aleks. – W reżyserii George’a Romera.
– Och… a to ciekawe. I jak, miałam rację? To jeden z twoich ulubionych filmów?
– Jeden z dziesięciu najbardziej ulubionych. Jest pomiędzy Pozwól mi wejść i Ringiem. – Aleks wzruszył ramionami, jakby chciał ukryć zakłopotanie. – Lubię się bać…
– Brzmisz jak swój chłopak! – odpowiedziała kobieta, szeroko się uśmiechając. – To niesamowite! Już miałam zacząć oglądać, kiedy akurat pomyślałam sobie, jak wspaniale byłoby obejrzeć ten film z kimś, kto naprawdę potrafiłby go docenić. I oto jesteś!
Kobieta otworzyła w końcu drzwi na oścież. Aleks dostrzegł salon, a w nim kanapę, która wyglądała na bardzo wygodną, oraz stolik kawowy z talerzem wypełnionym ciasteczkami owsianymi i pachnącym ciastem dyniowym. Wszystko to wyglądało zachęcająco i przytulnie. Na ścianie wisiał ogromny telewizor, a na ekranie leciał czarno-biały film, który Aleks tak bardzo chciał znowu zobaczyć. Główna bohaterka ścigana przez bandę zombi akurat biegła do domu, gdzie miała pozostać uwięziona do końca filmu. Aleks tkwił w drzwiach jak zahipnotyzowany.
– No, nie stój jak kołek, głuptasie. Wchodź dalej do środka! – zachęcała go nieznajoma.
Nawet dużo później, kiedy Aleks wiedział już, że znajdował się wówczas pod wpływem silnego zaklęcia, nie mógł uwierzyć, że tak niewiele było trzeba, żeby zwabić go do mieszkania. Czuł się tak, jakby jego ciało nie należało do niego, jakby był ćmą, która nie mogła się oprzeć blaskowi telewizora.
Przekroczył próg. Drzwi zatrzasnęły się za nim.
– Mam cię! – wyszeptała kobieta.
Chwyciła go zimną ręką za nadgarstek i nagle poczuł, jak ucieka z niego cała energia. Opadł na pokrytą poduszkami kanapę, z trudem opierając się pokusie, żeby zasnąć.
Kobieta rozsiadła się na krześle naprzeciwko. Nie uśmiechała się już.
– Jak masz na imię? – spytała.
– Aleksander. Aleks.
– A więc jak?
– Aleks.
Skołowany rozejrzał się po mieszkaniu. Telewizor zniknął, a razem z nim stolik i ciasto dyniowe.
– Co się stało z telewizorem?! – zapytał.
– Nigdy go tu nie było.
– Nieprawda! – zaprotestował. – Sam widziałem…
– To mieszkanie zrobi wszystko, co konieczne, żeby zwabić kogoś do środka. Dla każdego coś innego! Film rzadko się zdarza, najczęściej sprawdza się jedzenie. Przez żołądek do serca… ha, ha, ha!
– Poczułem ciasto dyniowe.
– No, o to mi właśnie chodzi.
Aleks z trudem zebrał myśli. Pokój wirował mu przed oczami, jakby dopiero co wysiadł z kolejki górskiej w wesołym miasteczku. Zrobiło mu się niedobrze.
– Chcę do domu – powiedział.
– Oj, obawiam się, że to niemożliwe.
Obrócił się na kanapie. Ruszał się niczym mucha w smole, jednak liczył jeszcze na to, że uda mu się doskoczyć do drzwi. Tyle że nie było już żadnych drzwi… W miejscu, którym wszedł do środka, teraz znajdowała się ściana.
– Gdzie są drzwi?! – spytał na wpół przytomnie.
– Nie ma – odpowiedziała beztrosko nieznajoma. – Ale nie martw się, nie będą ci już potrzebne.
– To… to niemożliwe… przecież drzwi… nie mogą ot tak… – jąkał się Aleks.
– Nadal nie wiesz, o co chodzi? – Wyszczerzyła z dumą zęby. – Jestem wiedźmą! – Postukała w jego czoło paznokciem. – A ty, myszko, właśnie wpadłeś w moją pułapkę.
Aleks próbował wstać, ale nogi miał jak z waty, więc runął na podłogę. Ostatnią rzeczą, którą zarejestrował, była wszechogarniająca fala ciemności.
2
GŁOS ZZA DRZWI
Aleks obudził się na dole piętrowego łóżka. Nie miał pojęcia ani gdzie się znajduje, ani jak się tu znalazł. Był dosłownie sparaliżowany strachem. Stopniowo zaczęły do niego wracać wydarzenia z poprzedniej nocy.
Winda. Mieszkanie. Wiedźma.
Tyle że ona nie jest chyba prawdziwą wiedźmą – myślał gorączkowo. Przecież wiedźmy nie istnieją. To po prostu jakaś wariatka, której wydaje się, że jest czarownicą. Ale w takim razie… dlaczego widziałem telewizor, którego wcale tam nie było?! Zahipnotyzowała mnie czy co?!
Nagle do głowy przyszła mu inna przerażająca myśl: Ktoś śpi na górze… Zacisnął nerwowo palce na okrywającym go kocu i spojrzał na metalowe rurki nad sobą, na których opierał się materac. Aleks próbował wyczuć lub usłyszeć, czy na górze ktoś oddycha. Cisza. Po chwili bezszelestnie wstał z łóżka, przyczaił się i błyskawicznie zajrzał do góry. Nikogo tam nie było! Tylko stary materac, bez koca ani prześcieradła. Chłopak odetchnął z ulgą. W życiu bym nie pomyślał, że łóżko piętrowe może być takie straszne.
Pokój był mały, wyposażony tylko w proste meble, z lustrem stojącym w kącie. W pokoju było też dwoje drzwi, z których jedne prowadziły do wbudowanej w ścianę prawie pustej szafy. Wisiały w niej tylko pojedyncze dziecięce ubrania – koszulki, spodnie, sukienki – w różnych rozmiarach. Aleks przerzucał szybko wieszaki, kiedy nagle przypomniało mu się coś jeszcze z ubiegłej nocy: To mieszkanie zrobi wszystko, co konieczne, żeby zwabić kogoś do środka… najczęściej sprawdza się jedzenie…
Najczęściej… – powtórzył w myślach Aleks. Zrobiło mu się niedobrze ze strachu. A więc nie jestem tu pierwszy.
Oczywiście, gdyby potraktować zupełnie serio to, co powiedziała mu nieznajoma kobieta, to mieszkanie miało zdolność czytania w ludzkich umysłach tylko po to, by skutecznie zwabić ofiarę do środka. Jak sprytniejsza wersja piernikowej chatki z Jasia i Małgosi – pomyślał. Przynętą dla mnie był mój ulubiony horror. Spojrzał na wiszące w szafie ubrania. Ale co się stało z innymi? Co ich tu ściągnęło? Zapach ulubionych potraw? Głosy znajomych?
– Nie! – powiedział stanowczo Aleks. – To niemożliwe! Przecież magia nie istnieje!
Zatrzasnął drzwi do szafy z takim hukiem, że w środku aż zaklekotały wieszaki. Jeśli nawet magia pojawia się tylko w bajkach, to wciąż pozostawało faktem, że w tym pokoju spało przed nim wiele innych osób, a po ubraniach w szafie oceniając, w większości dzieci. Straszna myśl… Skoro Aleks nie był pierwszą osobą porwaną przez tę kobietę, to co się stało z całą resztą?!
Zanim jego bujna wyobraźnia zdążyła podsunąć mu krwawe odpowiedzi na to pytanie, Aleks ruszył do drugich drzwi, prawie przewracając się po drodze o swój plecak. Drzwi wyglądały zupełnie zwyczajnie: może jedynie poza tym, że w zamku zamiast jednej były dwie dziurki od klucza. Górna dziurka nie wyróżniała się niczym szczególnym, za to dolna miała nietypowy kształt jakby półksiężyca. To pewnie jakiś specjalny rodzaj zamka, żeby nikt stąd nie uciekł – pomyślał. Był tak pewny, że drzwi będą zamknięte, że aż się wzdrygnął, kiedy ustąpiły po naciśnięciu klamki. Musiała zapomnieć zamknąć… – pomyślał, czując jednocześnie, jak budzi się w nim nadzieja na udaną ucieczkę.
Aleks wstrzymał oddech i otworzył drzwi najciszej i najwolniej, jak tylko potrafił. Kolejny pokój wyglądał identycznie jak poprzedni: proste łóżko, wbudowana szafa, lustro w kącie. Wszedł do środka, uważając, by podłoga nie zaskrzypiała pod jego ciężarem. Kiedy tylko zamknął za sobą drzwi, te na chwilę zniknęły, a w ich miejscu pojawiła się ściana. Po kilku sekundach drzwi znowu były na swoim miejscu.
– Że co?! – wydusił zszokowany i zaczął się cofać, aż potknął się o coś na podłodze.
Jego plecak.
– To niemożliwe! – powiedział, kręcąc głową. – Przecież on został w tamtym pokoju!
Zajrzał do środka i już nie miał wątpliwości: to był naprawdę jego plecak, który w jakiś niewyjaśniony sposób teleportował się z poprzedniego pokoju albo działo się tu coś jeszcze dziwniejszego. Drżącymi rękami otworzył szafę. W środku wisiały dziecięce ubrania, identyczne jak te, które oglądał w poprzednim pomieszczeniu zaledwie chwilę temu.
– To ten sam pokój! – stwierdził zdumiony.
Otworzył drzwi z dwiema dziurkami na klucz i zaczął porównywać oba pokoje w poszukiwaniu choćby najmniejszego szczegółu, który by je różnił. Nic nie znalazł. Drzwi w kolejnym pokoju też były otwarte i prowadziły do nieskończonej liczby kolejnych identycznych pokoi, niczym odbicie uchwycone między dwoma lustrami. Ciekawe, co się stanie, jak podniosę plecak? Bliźniaczy plecak w kolejnym pokoju uniósł się sam w powietrzu niczym rekwizyt w nawiedzonym domu. Czy to zaklęte więzienie, z którego nie da się uciec?! – zapytał sam siebie.
Zamknął drzwi i usiadł na łóżku. Wszystkie trybiki w jego mózgu kręciły się jak szalone, kiedy próbował zrozumieć to, czego właśnie doświadczał. Jego świat został wywrócony do góry nogami. To chyba oznacza, że magia istnieje… – pomyślał podłamany i schował twarz w dłoniach.
Długo siedział w tej pozycji, aż przyszła mu do głowy nowa myśl. Zerwał się na równe nogi i zaczął drzeć się wniebogłosy, skakać i walić pięściami w ściany, tak żeby hałas był jak największy.
– Pomocy! Porwała mnie jakaś wariatka! Policja!
Może i to mieszkanie jest zaczarowane, ale wciąż znajduje się w budynku w Nowym Jorku – myślał. To nie jest jakaś chatka w leśnej głuszy. Ktoś musi mnie usłyszeć. Ktoś…
Ściany zadrżały.
Jako mieszkaniec Wschodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych Aleks nigdy nie doświadczył trzęsienia ziemi. A jednak to, co właśnie poczuł i zobaczył, drżąca podłoga i trzęsące się ściany, dokładnie odpowiadało jego wyobrażeniom o trzęsieniach ziemi. Z przerażenia aż zabrakło mu tchu. Był pewny, że lada moment podłoga pod nim pęknie na pół i pochłonie go w całości albo że sufit zwali mu się na głowę, grzebiąc go na zawsze pod zwałami gruzu…
I nagle wszystko ustało.
Co to było? – zdziwił się. Upadł na kolana w oczekiwaniu na drugą falę wstrząsów. To nie mogło być trzęsienie ziemi, nie w Nowym Jorku… Ale skoro to nie było trzęsienie ziemi, to co?!
Wtem usłyszał jakby drapanie i zobaczył, że ktoś naciska klamkę z zewnątrz. Zauważył jeszcze, że po drugiej stronie drzwi ktoś wkłada klucz do tego dziwnego zamka. Do pokoju weszła wiedźma.
– No i czemu tak się wydzierasz?! – spytała. – To mieszkanie jest zaklęte. Mogłaby w nim zagrać cała orkiestra symfoniczna, a i tak na zewnątrz nic by nie było słychać.
Miała na sobie zwiewną czarną suknię, czarne buty i czarną szminkę na ustach. Nosiła długie, ostro zakończone paznokcie także pomalowane na czarno. Na szyi miała wisiorek: czarnego chrząszcza zatopionego w bursztynie.
Wygląda zupełnie jak wiedźma – pomyślał Aleks. Jedyne, czego jej brakuje, to miotły i spiczastego kapelusza.
W ręku miała pęk kluczy. Niektóre wyglądały zwyczajnie, podczas gdy inne były białe, zrobione jakby z kości słoniowej.
– To było trzęsienie ziemi… czy jak? – bąknął pytająco.
– Nie, to tylko mieszkanie się ustawiało. Czasem to się zdarza.
– Naprawdę? – zdziwił się szczerze Aleks. – Wydawało mi się, że…
Kobieta zniknęła na jego oczach.
– Bu! – szepnęła mu prosto do ucha. Stała tuż za nim.
Aleks krzyknął ze strachu i chwiejąc się, o mało się nie przewrócił.
– Niesamowite, co? – spytała wyraźnie zadowolona z siebie kobieta. – Chcesz jeszcze raz?
Aleks nie mógł wydusić ani słowa, więc tylko pokręcił przecząco głową.
Jest wiedźmą – pomyślał. Prawdziwą, żywą, stuprocentową wiedźmą.
– Wypuść mnie, proszę – odezwał się w końcu głosem tak słabym, że brzmiał jak szept. – Nikomu nic nie powiem, obiecuję!
– Alan, tak? – spytała.
– Aleks.
– Aleks, nie Aleksander – przypomniała sobie. – Jestem Natasza. Problem polega na tym, że nie mogę cię wypuścić. Ani teraz, ani nigdy.
– Dlaczego nie? – spytał nerwowo chłopak. – Zamierzasz zrobić mi jakąś krzywdę? – Gardło miał tak ściśnięte strachem, że jego głos nawet dla niego brzmiał obco.
– Jestem wiedźmą. Ty jesteś dzieckiem. No przecież wiadomo, że nie będziemy grać w warcaby… Co ty, bajek nigdy nie czytałeś? – powiedziała Natasza.
Aleks pokiwał głową.
– To wiesz, co i jak – westchnęła znużona. – Zresztą nie mam już więcej czasu. Jestem spóźniona na ważne spotkanie.
Przyjrzała mu się uważnie i uśmiechnęła się pod nosem.
– Na pracusia to ty mi nie wyglądasz. Trochę za dużo deserów lodowych jak na moje oko. I co ja mam z tobą zrobić?
– Możesz na przykład mnie wypuścić – zasugerował Aleks.
– Ha! Zabawny jesteś. Na twoje nieszczęście zabawny to jednak nie to samo co użyteczny. No cóż… Jeśli nic z tego nie wyjdzie, w najgorszym razie dołączysz do mojej kolekcji. – Potarła ręce, jakby je myła. – I po kłopocie!
– Co to za kolek…
Nagle, zerkając na zegarek, Natasza krzyknęła:
– Przez ciebie jestem teraz jeszcze bardziej spóźniona! Jesteś tu dopiero od paru godzin, a już mam z tobą problemy. To nie wróży dobrze naszej współpracy, Alan!
Wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Zamek kliknął.
Aleks znów był zamknięty.
Bez okien, które pozwoliłyby ocenić upływ czasu, godziny zlewały się w jednolitą, ciągnącą się masę. Aleks nie miał pojęcia, ile czasu spędził w swoim więzieniu. Cztery godziny? – zastanawiał się. A może osiem? Nie było sensu szukać drogi ucieczki. Zmieniał pokoje kilka razy bez najmniejszego efektu.
Już nawet nie miał ochoty wołać o pomoc. Uwierzył Nataszy, kiedy powiedziała mu, że i tak nikt go nie usłyszy. Było nie było, na własne oczy widział, jak ona sama znika i pojawia się równie nagle w innej części pokoju. W porównaniu do tych jej sztuczek dźwiękoszczelność mieszkania nie wydawała mu się jakąś wyjątkowo nadzwyczajną cechą.
Choć próbował powstrzymać łzy, to nie dał rady i trochę sobie popłakał. Był załamany. Było mu zimno, bał się, czuł się samotny i… rozczarowany. Przecież całe życie uwielbiał straszne historie i w końcu sam został bohaterem jednej z nich. Powinien więc być zadowolony. Problem polegał jednak na tym, że wiedźmy, o których Aleks wcześniej czytał w książkach, były straszne tylko „na papierze”. Natasza zaś była naprawdę przerażająca, a to stanowiło ogromną różnicę.
Co ona ze mną zrobi, kiedy tu wróci? – ciągle się zastanawiał. Jego wyobraźnia podsuwała mu same okropne scenariusze. Może mnie zje? Albo ugotuje w kotle? Albo pokroi na kawałki i użyje jako składnika do jakiegoś zaklęcia? W jego głowie pojawiały się makabryczne pomysły, a każdy kolejny był straszniejszy od poprzedniego. Aleks próbował pozbyć się tych myśli, ale to wcale nie było takie proste jak zamknięcie drzwi czy wyłączenie światła. Jedyne, co mógł zrobić, to przeczekać ten strach.
Wreszcie usłyszał kroki.
Początkowo zdawało mu się, że to wróciła Natasza. Serce zabiło mu w piersi jak szalone. To koniec – pomyślał. Tymczasem zamiast otworzyć drzwi, osoba po drugiej stronie się zawahała. Przez szparę w podłodze Aleks dostrzegł długi cień.
– Halo? Jest tam kto? – spytał.
Usłyszał czyjś płytki oddech.
– Błagam! Ona niedługo wróci! Proszę, pomóż mi! – wołał Aleks.
Cisza przeciągała się tak długo, że chłopak zaczął się zastanawiać, czy to jego wyobraźnia nie spłatała mu figla. Wtem usłyszał dziewczęcy szept:
– Ona lubi straszne historie…
Deski podłogi zaskrzypiały, a cień zza drzwi odszedł. Aleks znowu był sam.
3
CO BYŁO W PLECAKU?
Aleks zdawał sobie sprawę z tego, że nie był odważny. Bał się kolejek górskich, ładnych dziewczyn i że zgubi się rodzicom w tłumie. Jeśli zdarzyło mu się, że w szkole któryś ze starszych dzieciaków wpadł na nie-go na korytarzu – nieważne, czy celowo, czy nie – zawsze pod nosem mamrotał „sorki” i szedł dalej. Nawet klasówki z matmy sprawiały, że oblewał go zimny pot.
Niestety, teraz znalazł się w sytuacji, w której przydałoby mu się dużo odwagi. Jako że sam doskonale wiedział, że zdecydowanie mu jej brakuje, starał się wyobrazić sobie, co by w tej sytuacji zrobił jego starszy brat. Nie było to trudne zadanie. John na wszelkie przeciwności losu reagował złością, a czasami nawet agresją, czego dowodem było całe pudło połamanych padów do gry.
Znokautowałby ją przy pierwszej lepszej okazji – pomyślał Aleks.
Ogólnie rzecz biorąc, Aleks uważał swojego starszego brata za tępaka o IQ niewiele wyższym od zombi, jednak w obecnej sytuacji musiał przyznać, że podejście Johna wydawało się najwłaściwsze. Zatem kiedy tylko Natasza wróci, Aleks przewróci ją na podłogę, zabierze jej klucze, ucieknie z pokoju i zatrzaśnie za sobą drzwi.
Będę musiał zaatakować ją z zaskoczenia, zanim rzuci na mnie jakieś zaklęcie. Tylko w ten sposób mam jakiekolwiek szanse – kombinował.
Przyjął pozycję sprintera w bloku startowym, opierając stopę o ramę łóżka. Ustawił się w kierunku wejścia do pokoju. Starał się wytrwać w swojej pozycji, raz po raz napinając mięśnie oraz dodając sobie odwagi wyobrażaniem, że jest wojownikiem przygotowanym do ataku.
Wreszcie się doczekał! Ktoś nacisnął klamkę… Aleks rzucił się naprzód. Natasza wchodząc do środka, uniosła brwi na widok lecącego w jej kierunku niezdarnego ciała i lekceważąco machnęła ręką. Aleks poczuł, jak coś łapie go w żelazny uchwyt i ciągnie za nogi. Po bolesnym lądowaniu spojrzał za siebie – to metalowe nogi łóżka owinęły mu się wokół kostek niczym winorośl. Na jego oczach zaraz go puściły i przybrały pierwotny niewinny kształt. Natasza patrzyła na Aleksa z rezygnacją, jakby był przykrym obowiązkiem, którego nie da się już przełożyć na później… na przykład brudną podłogą do umycia albo pustą lodówką.
– Moje spotkanie poszło świetnie! – zawołała tak, jakby chłopak ją o to zapytał. – Nowy klient! Złożył ogromne zamówienie, zaoferował podwójną stawkę. Cudownie, prawda?
Aleks był zaintrygowany, mimo tej przedziwnej sytuacji, w której się znalazł. Wiedźmy z książek i filmów zajmowały się głównie rzucaniem klątw i szpachlowaniem leśnych chatek lukrem. Nie kojarzył żadnej historii, w której wiedźma miałaby własną dobrze prosperującą firmę.
– A na co to zamówienie? – spytał.
– A jak ci się wydaje? Magiczne olejki, rzecz jasna! Jest na nie ogromny popyt. Klątwa na wkurzającego sąsiada, szczypta szczęścia na weekendowy wypad za miasto. No i olejki miłosne. – Natasza przewróciła oczami. – Mam ich po dziurki w nosie. No, ale jak to mówią: business is business.
Aleks zmusił się do uśmiechu. Skoro nie mógł stąd uciec, postanowił przynajmniej wkraść się nieco w łaski wiedźmy.
– Gratulacje! To naprawdę… super!
– Jak miło z twojej strony – powiedziała Natasza, klepiąc go po głowie. – Niestety, w związku z tym, że wszystko mi tak świetnie idzie, nie zamierzam rzucać sobie kłód pod nogi. Raczej nie będę mieć z ciebie pożytku…
Uniosła ręce w górę. Zaczęły lśnić błękitnym blaskiem.
– Bądź grzeczny i nie ruszaj się przez chwilę. Tylko nie zamykaj oczu! – instruowała go – Jakbyś pozował do zdjęcia…
Zniżyła ręce do wysokości jego ramion. Chłopak zadrżał ze strachu, rozumiejąc, że to już koniec i że nie ma przed nią nawet dokąd uciec. Chcę do domu. Chcę znów spotkać moją rodzinę – pomyślał. Nagle przypomniał sobie słowa dziewczyny zza drzwi.
– Opowiedzieć ci dobrą historię? – spytał, uznając, że i tak nie ma nic do stracenia.
Natasza przerwała i spojrzała na niego zaciekawiona, przechylając głowę na bok.
– A co to za historia? – spytała.
– Straszna!
Spojrzała na Aleksa sceptycznie, a błękitne światło wokół jej dłoni zniknęło.
– No, ciekawe. Zastanawiam się… – przerwała na chwilę i pokręciła głową. – Nieee, jesteś tylko zwyczajnym chłopcem. Jakież to straszne historie może znać ktoś taki jak ty?! Wyczytałeś coś w książce z biblioteczki szkolnej? Usłyszałeś przy ognisku? Nie dla mnie jakieś ckliwe bajeczki dla przedszkolaków.
– Moich na pewno nie słyszałaś. Sam je wymyśliłem!
– Jeszcze gorzej! – burknęła Natasza. – Potrzebuję naprawdę przerażających i zaskakujących historii, a nie jakichś łzawych bajek dla dzieci.
Aleks aż poczerwieniał ze złości.
– Moje opowiadania nie są łzawe! Są straszne! – krzyknął. – Nawet bardzo straszne! To dlatego zamierzałem je spalić w piecu zeszłej nocy!
– Przecież to bez sensu – stwierdziła Natasza. – Jeśli te historie są tak dobre, jak twierdzisz, po co miałbyś je niszczyć?
Aleks milczał. Instynkt podpowiadał mu, że powinien zachować szczegóły dla siebie, przynajmniej na razie. Bo kiedy Natasza dowie się wszystkiego, to przestanie się nim interesować. Jeśli więc miał wyjść z tej opresji teraz cało, to musi dołożyć wszelkich starań, by nie zdradzić jej od razu wszystkiego.
– No dobra! – powiedziała w końcu Natasza i klasnęła. Z podłogi natychmiast wyrosło krzesło niczym utkane z cienia. Rozsiadła się na nim wygodnie i spojrzała na Aleksa wyczekująco.
– Dobra, dawaj tę straszną historię. Zobaczmy, czy jest tak dobra, jak ją reklamujesz.
Aleks chwycił swój plecak. Ręce miał spocone ze zdenerwowania.
– Co robisz? – spytała Natasza.
– Moje Księgi Mroku są w plecaku – wyjaśnił.
– Księgi Mroku?!
– To zeszyty, w których spisuję moje opowiadania – wytłumaczył Aleks. – Często nie mogę spać. A jak już zasnę, to mam koszmary. Jedynym sposobem na uwolnienie się od nich jest przelanie ich na papier.
– Księgi Mroku – powtórzyła Natasza. Mlasnęła, jakby sprawdzała smak tych słów. – Podoba mi się.
Aleks przyklęknął, otworzył przednią kieszeń plecaka i wyciągnął z niej zeszyt o marmurkowej okładce, podpisanej jego starannie wykaligrafowanym imieniem. Którą historię wybrać? – myślał gorączkowo. W samym zeszycie, który właśnie trzymał, miał ich kilkadziesiąt. Zdawał sobie sprawę, że jeśli teraz dokona złego wyboru, może już nigdy nie dostać drugiej szansy.
– Coś krótkiego – powiedziała wyraźnie zniecierpliwiona Natasza. – Przystaweczkę, żebym mogła ocenić, czy mam ochotę na drugie danie.
Aleks otworzył pierwszą Księgę Mroku i zaczął ją kartkować drżącymi rękami. Wreszcie znalazł historię, którą uznał za odpowiednią. Jeśli jej się nie spodoba, to już po mnie… – pomyślał.
I zaczął czytać.
SMUTNE OCZY PSA
Greg po raz pierwszy zobaczył tego psa, kiedy był w odwiedzinach u Eryka. Chłopcy bawili się razem cały dzień. Najpierw grali na konsoli, a kiedy to im się znudziło, postanowili wyjść porzucać frisbee. Pies siedział na ganku przed domem. Był raczej średniej wielkości, z nędznymi resztkami białej sierści wyrastającej z pokrytej świerzbem skóry. Wyglądał jak stary sprany podkoszulek, który już dawno powinien był wylądować w koszu na śmieci. Ani Greg, ani Eryk nie wiedzieli, co to za rasa.
– Dobry piesek – powiedział łagodnie Eryk.
Uklęknął, żeby pogłaskać psa. Ten nawet nie zamerdał ogonem. Patrzył tylko na chłopca smutnymi oczami.
– Musiał się zgubić – stwierdził Greg, trzymając się z daleka od zwierzęcia. Jego mamę pies ugryzł, kiedy była jeszcze małą dziewczynką, więc zawsze mu powtarzała, żeby nie zbliżał się do obcych zwierząt. – Sprawdź obrożę, może to pies któregoś z sąsiadów? – zasugerował.
Eryk przyjrzał się zawieszce na metalowej obroży. Była czarna, błyszcząca, w kształcie trójkąta, i nie było na niej ani imienia psa, ani adresu właściciela.
– Dziwne – mruknął Eryk, dotknąwszy niezwykłej zawieszki. – Zobacz, jest zimna jak lód.
– Nie, spoko, dzięki. – Greg cofnął się o krok.
Pies patrzył na niego smutno. Greg sam nie wiedział czemu, ale nagle poczuł, że chce wziąć nogi za pas.
– Spadam do domu – powiedział.
Następnego ranka rodzice posadzili go przy stole w jadalni i przekazali mu straszną wiadomość: w no-cy w wyniku zwarcia instalacji elektrycznej w domu Eryka wybuchł pożar. Cała rodzina Eryka wówczas spała. Nikt nie przeżył.
Minął rok. Greg nadal czuł smutek na myśl o Eryku, ale ten smutek powoli mijał. Pewnego dnia w drodze powrotnej ze szkoły przechodził obok domu Wilsonów. Widać było, że nikt nie kosił trawnika przed ich domem już od dłuższego czasu, a ze skrzynki na listy wysypywała się poczta. Żaden z sąsiadów nie miał tego jednak rodzinie Wilsonów za złe. Ich córka Renne była bardzo chora. To nie było zwykłe przeziębienie, na które mama wypisałaby jej zwolnienie z lekcji, tylko choroba, przez którą Renne musiała nocować w szpitalu.
W oknie domu Wilsonów Greg dojrzał białego psa, który uporczywie mu się przyglądał.
Greg kompletnie zapomniał o tym psie, którego widział przed domem Eryka w dzień tragicznego pożaru. Teraz wspomnienia wróciły wezbraną falą. To nie może być ten sam pies. To niemożliwe! Greg podszedł bliżej domu, żeby lepiej przyjrzeć się zwierzęciu. Pies siedział nieruchomo niczym posąg i patrzył na niego smutnymi oczami.
Na obroży wisiała czarna trójkątna zawieszka.
Greg rzucił się biegiem do domu. Następnego ranka ktoś zadzwonił do jego mamy. Mama słuchała przez chwilę głosu po drugiej stronie, po czym wybuchła płaczem.
Renne Wilson umarła we śnie.
Po tym zdarzeniu Greg zaczął wypatrywać białego psa wszędzie, gdziekolwiek poszedł. Koniec końców doszedł do wniosku, że pies był jedynie wytworem jego wyobraźni.
Pewnego pięknego letniego dnia Greg wybrał się do wesołego miasteczka. Akurat otworzyli nową atrakcję: kolejkę górską. To była jedna z największych takich kolejek na świecie. Greg długo czekał, żeby się nią przejechać. Początkowo mama nie chciała się zgodzić, bo czytała w internecie, że ta kolejka nie była do końca bezpieczna, ale Gregowi udało się wreszcie ją przekonać. Do kasy stał kilka godzin, żeby dostać miejsce w pierwszym wagonie. Zapinając pas bezpieczeństwa, był pewny, że warto było czekać.
Kolejka pięła się w górę powoli, coraz wyżej i wyżej. Greg spojrzał za siebie i aż go zatkało. Ludzie na dole byli tak daleko, że wydawali się malutcy jak robaczki. Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Ale będzie ekstra!
Wzdłuż kolejki wybudowano maleńkie schodki na wypadek, gdyby pracownik wesołego miasteczka miał wejść na górę, żeby coś naprawić. Na samej górze znajdowała się niewielka platforma, akurat na jedną osobę. Greg zobaczył, że siedzi na niej biały pies i obserwuje, jak kolejka pnie się w górę. Jego oczy wyglądały jeszcze smutniej niż wcześniej. Słońce odbijało się w czarnej zawieszce na obroży.
Greg zadrżał, bo wiedział, że obecność psa może oznaczać tylko jedno.
– Zatrzymać kolejkę! – wrzasnął, próbując jednocześnie wyszarpnąć się z pasów bezpieczeństwa.
Ale było już za późno. Pierwszy wagonik kolejki zaczął już zjeżdżać w dół.
Greg zdążył jeszcze tylko usłyszeć, jak wszyscy pasażerowie zaczęli przeraźliwie krzyczeć…
Aleks zamknął swoją Księgę Mroku. Natasza patrzyła na niego, przenikliwie mrużąc oczy.
Nie podobało się jej – pomyślał Aleks. Zmarnowałem swoją jedyną szansę!
– Naprawdę sam to napisałeś? – spytała wreszcie.
Aleks pokiwał głową.
– Na pewno? Może po prostu przeczytałeś gdzieś opowiadanie, które ci się spodobało, przepisałeś je do tego zeszyciku i powiedziałeś wszystkim, że to twoje?
– Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił! – oburzył się Aleks. Gniew okazał się silniejszy od strachu. – To moja historia. Mogę ci nawet powiedzieć, skąd mi przyszła do głowy. Mój przyjaciel znalazł kiedyś psa, a ja wyobraziłem sobie, co by było, gdyby Ponury Kosiarz miał zwierzątko…
Natasza uniosła brwi zaciekawiona.
– Większość dzieciaków po prostu rzuciłaby psu piłkę i tyle! – stwierdziła.
– Większość dzieciaków… – odpowiedział Aleks i zacisnął palce na Księdze Mroku. – Większość bawi się z psami, a ja bawię się z literkami w „A co by było gdyby…”. Chciałbym być taki jak inni, ale niestety nie potrafię.
– No, raczej nie. – Natasza uśmiechnęła się wyrozumiale. – Domyślam się, że nie.
Wciąż przyglądała się Aleksowi, bezwiednie gładząc kosmyk cienia z magicznego krzesła i okręcając go sobie wokół palca.
– Podobało ci się…? – spytał wreszcie Aleks, przeklinając w duchu swoją niepewność oraz potrzebę poznania odpowiedzi.
Nigdy jeszcze nie dał nikomu do przeczytania żadnego swojego opowiadania, więc teraz, kiedy to już zrobił, był bardzo ciekaw jej opinii.
– Złe pytanie – odpowiedziała Natasza.
Wstała z cienistego krzesła, które od razu rozpłynęło się w powietrzu, i przyłożyła ucho do najbliższej ściany niczym kasiarz.
– Co robisz?! – spytał Aleks.
– Ćśśś…
Natasza słuchała uważnie. Wreszcie kiwnęła z satysfakcją głową.
– Dobrze – powiedziała. – Tak, to mi wystarczy.
– Co wystarczy?! – spytał Aleks. – O czym ty mówisz?!
Wiedźma zignorowała go i otworzyła drzwi do pokoju. Aleks zdołał dostrzec ciągnący się za nimi korytarz, który wyglądał zupełnie zwyczajnie.
– Śpij dobrze, opowiadaczu – rzuciła Natasza, wychodząc z mieszkania. – Jutro zaczniesz naprawdę pracować.
Zamknęła za sobą drzwi.
4
SALON MROCZNYCH DZIWÓW
Aleksa obudził znajomy dźwięk: jego mama i tata hałasowali w kuchni, przygotowując niedzielne śniadanie. Głosy, śmiechy, brzęk garnków i patelni… Kiedy otworzył oczy, domowy harmider od razu ucichł. To była tylko okrutna faza przejściowa między snem a jawą.
Nie jestem w domu – przypomniał sobie Aleks. Porwała mnie wiedźma.
Zamknął oczy, wciąż jeszcze niegotowy na wyjście z bezpiecznego łóżka. Myślał o swojej rodzinie. Czy ktoś w ogóle zorientował się, że zaginąłem? Na pewno nie jego brat, John, który w piątek rano zawsze spieszył się na autobus. Tata też pewnie nie. Nigdy nie był rannym ptaszkiem i zalegał w łóżku tak długo, jak tylko się dało.
Mama na pewno coś zauważyła!
Oczami wyobraźni Aleks widział, jak mama wchodzi do jego pokoju i widzi puste łóżko. Nie panikowałaby, a w każdym razie nie od razu. Pewnie założyłaby, że już wstał i je śniadanie w kuchni albo że jest w łazience. Szybko zauważyłaby, że brakuje jego torby. Zapewne w tym momencie zadzwoniłaby do szkoły sprawdzić, czy przypadkiem, z jakiegoś tajemniczego powodu, nie pojechał tam wcześniej.
Kiedy powiedzą jej, że nie ma mnie w szkole, wtedy do niej dotrze. Wtedy obudzi tatę – myślał Aleks. Zastanawiał się, czy już zawiadomili policję. Wyobrażał sobie rodziców, jak siedzą na kanapie w salonie, trzymając się za ręce, i odpowiadają na pytania mężczyzny w niebieskim mundurze, który skrupulatnie wszystko notuje w małym notesiku. Zalała go tak potężna fala miłości do nich, że z trudem przełknął łzy. To wszystko moja wina. Gdybym nie wymknął się z domu w środku nocy, żeby pozbyć się swoich zeszytów, to wszystko nigdy by się nie wydarzyło. Gdybym tylko nie był kretynem, który pisze głupie, mroczne historie…
Aleks otworzył oczy.
Wiedział przecież, że takie myśli w niczym mu nie pomogą. W tej chwili najważniejsze było zachowanie spokoju i opracowanie planu ucieczki. Aleks pomyślał, że najlepszymi przeprosinami dla rodziców za stres i nerwy byłby jego powrót do domu w jednym kawałku. Usiadł nagle… i walnął głową w górne łóżko. Piętrowe łóżko! – przypomniał sobie i chlasnął się ręką w czoło. Na śmierć zapomniałem!
Materac nad nim zaskrzypiał. Coś się na nim poruszyło.
– Hej? – zmroził go strach. – Ktoś tam jest?!
Cisza.
Serce waliło mu jak młotem. Aleks cichutko wstał i na palcach odszedł od łóżka na tyle daleko, żeby móc dojrzeć, co jest na górze. Zobaczył zwalisty obły kształt czegoś w kolorze pomarańczowym. Jadowicie zielone oczy obserwowały bacznie każdy jego ruch.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki