Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Na pierwszy rzut oka Adrianna ma wszystko: cudowną córkę, kochającego, przystojnego męża, urodę i karierę. Wiedzie wręcz idealne życie... w bajkowej iluzji, bo gdy tylko zamyka drzwi domu, czar pryska. W końcu, kiedy rozwód i ucieczka od toksycznego małżonka przestają być jedynie jej marzeniem, okazuje się, że to nie koniec problemów. Swoją wolność musi opłacić wysokimi alimentami. Pewna tego, że doświadczyła już wielu bolesnych lekcji i że nie może być gorzej, wyjeżdża do Hiszpanii, gdzie zatrudnia się w restauracji swojego wujka. Tam nie tylko odkrywa, że ma talent do gotowania i że życie to lekcja za lekcją, ale też poznaje mężczyznę, dzięki któremu uczy się, że na naukę nigdy nie jest za późno.
I wszystko mogłoby się w końcu ułożyć, gdyby on i ona nie mieli tylu tajemnic.
Dla sprawcy akt przemocy trwa kilka sekund, dla ofiary ciągnie się do końca jej życia.
Ta książka to głos kobiet, które nigdy go nie mogły mieć.
Przemoc w rodzinie to każde celowe działanie lub jego brak, które powoduje cierpienie zarówno fizyczne jak i psychiczne.
Jeśli doświadczasz przemocy bądź jesteś jej świadkiem, pamiętaj – nie wahaj się, nie zwlekaj, zatrzymaj przemoc!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 433
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Redakcja: Beata Kostrzewska
Redaktor prowadzący: Grażyna Muszyńska
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Lingventa (Barbara Milanowska, Magdalena Zabrocka)
Zdjęcia na okładce
© ArtOfPhotos/Shutterstock
© svetikd/iStock
Element graficzny w tekście
© Alhovik/Dreamstime.com
© for the text by Aleksandra Pakuła
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2021
ISBN 978-83-287-1749-7
Wydawnictwo Akurat
Wydanie I
Warszawa 2021
fragment
Tę książkę dedykuję wszystkim kobietom, które, tak jak Adrianna, potrzebują usłyszeć te dwa ważne słowa: JESTEŚ WYSTARCZAJĄCA!
W naszym przypadku słowa miłość i złość różnią się zaledwie kilkoma pierwszymi literami, a pożądanie tak łatwo prowadzi do szaleństwa, że czasem trudno zauważyć moment, kiedy to nastąpiło. Naszą namiętność i gniew dzieli cienka granica. To cieniuteńka lina, na której balansujemy niczym najlepsi akrobaci. Tylko naszej sztuki nikt nie chciałby oglądać. Nikt też by jej nie podziwiał, bo jak podziwiać kogoś, kto w tak gwałtowny sposób okazuje swoją miłość?
Ale to właśnie my. Kłócimy się, krzyczymy, obrażamy, bo jest w nas tyle emocji, nad którymi nie potrafimy zapanować. Emocji, które nas wyniszczają od środka, obnażają nasze słabości, zmartwienia, obawy. To przez nie znowu to robimy…
Wpadamy w to szaleństwo. Rzucamy się na siebie niczym zwierzęta w czysto fizycznym akcie. Pieprzymy się, bo kochaniem żadne z nas tego nie nazwie. To, co się nie zmienia, to pożądanie, niegasnący płomień. Obydwoje potrzebujemy siebie nawzajem. Obydwoje nie potrafimy bez siebie żyć. Obydwoje jesteśmy dla siebie jak najlepszy narkotyk, a stan odurzenia, jakiego doświadczamy, łącząc nasze ciała, to coś, czego nikt inny nigdy nie zazna.
Otumaniona jego dotykiem jak zawsze mu się poddaję. Ulegam jego dominacji, gdy zaciska władczo dłoń na mojej szyi… Tylko teraz, kiedy stoję z twarzą dociśniętą do ściany, ze skrępowanymi na plecach rękoma, nie czuję tego co zwykle. Tego, co było kiedyś, nim on… Nie czuję, jakby uprawiał ze mną seks, nie czuję, że to nasz sposób na pogodzenie się… Karze mnie! Dosłownie karze, pomimo że to on zawinił. To on zachował się wobec mnie… Nie zasłużyłam, a jednak on wymierza karę, a ja ją przyjmuję…
I znów to samo… Godzimy się i wszystko wraca do normy… Do popieprzonej, przerażającej normy, na którą ja nie powinnam się godzić… Ale robię to i znów zamykamy się w wirującym kole, z którego nie ma wyjścia, nie ma ucieczki, nie ma odwrotu.
Budzę się przerażona, zlana zimnym potem i tak roztrzęsiona, że potrzebuję dłuższej chwili, by uświadomić sobie, gdzie jestem.
Rozglądam się po obskurnym wynajętym mieszkaniu, jedynym, na jakie było mnie stać. Jestem odrętwiała, nie wiem, który jest dzień tygodnia, nie mówiąc już o miesiącu ani porze roku. Moja córeczka, która spała obok, wstaje i wskakuje na mnie, krzycząc coś o dzisiejszym teatrzyku. Muszę wziąć się w garść, udawać, że wszystko jest w porządku, i odwieźć ją do przedszkola.
– Mamo! Wstawaj! Już słoneczko świeci.
– Dobra, już wstaję. – Przytulam ją mocno i całuję w czoło. – Dzień dobry! Kocham cię – dodaję po chwili.
– A ja kocham ciebie – odpowiada, uśmiechając się słodko.
Po godzinie jestem już przed blokiem Pauli. Dziś wyjątkowo szybko przejechałam trasę z przedszkola na Górny Mokotów. Wbijam kod na domofonie i już po chwili stoję pod mieszkaniem przyjaciółki. Słyszę donośne szczekanie jej psa. Kiedy Paula staje w drzwiach, mogę się tylko domyślać, co wczoraj robiła. Jej ciemnobrązowe włosy są niedbale związane w kok, a przez cienki, lekko prześwitujący, błękitny szlafrok widać nagie piersi. Piwne, zazwyczaj dzikie oczy wydają się dziś mętne i zmęczone.
– Mam nadzieję, że już sobie poszedł – mówię, siląc się na uśmiech.
– Nie bój się, mała, nie zobaczysz u mnie nagiego mężczyzny. Pamiętam, że stałaś się niepokalaną dziewicą – mówi sarkastycznie, całując mój policzek.
Wchodzę do mieszkania. Kiedy tylko przekraczam próg kuchni, widzę szczerzącą się do mnie Magdę. Niemal wbiegam i rzucam się jej na szyję.
– Nie wiedziałam, że będziesz! – wołam, ciesząc się jak małe dziecko. – Myślałam, że Maciek zamknął cię z dzieciakami na klucz i otworzy dopiero, gdy najmłodszy skończy osiemnastkę.
Słysząc to, Paula wybucha śmiechem.
– Bardzo śmieszne. – Magda pokazuje nam środkowy palec. – Maciek jest w pracy, a dzieci u teściowej. Musiałam was zobaczyć. – Patrzy na mnie i szepcze mi do ucha: – Szczególnie ciebie, kochana. Dobrze wyglądasz.
Magda to prawdziwa matka Polka, żona kochającego, aczkolwiek zaborczego Maćka. Ma kilka kilo na plusie, ale i tak wygląda bardzo ponętnie. Jest trzydziestosiedmioletnią mamą czworga dzieci, za którą prawie każdy mężczyzna ogląda się na ulicy, i to nie tylko za sprawą jej latynoskich krągłości. Magda ma coś, czego od dawna nie mam ja – pewność siebie – i kocha swoje ciało takim, jakie jest. Jej nowa fryzura – krótki, czarny bob – podkreśla nienaturalnie wielkie zielone oczy.
Przez ostatnie miesiące praktycznie się nie widziałyśmy, dlatego nie dziwię się, że postanowiła wykorzystać teściową do opieki nad swoją trzódką, a wiem, że nie lubi tego robić. Wiem też dobrze, że Paula wszystko jej przekazuje, każde moje słowo, każde przepłakane wspomnienie. Nie mam o to pretensji. Tak jest lepiej, a jeżeli nie lepiej, to przynajmniej łatwiej dla mnie, bo nie muszę mówić o tym, co mnie boli, każdemu z osobna. I dalej mogę sobie żyć w swoim małym emocjonalnym więzieniu.
Siedzimy przy kawie i przez następne pół godziny rozmawiamy o wszystkim, tylko nie o moich sprawach. Uciekam od tego tematu. Jednak Magda nie daje za wygraną.
– Co teraz, Adrianna? Jak dajesz sobie radę?
Odwracam wzrok na mopsa Pauli, który namiętnie wylizuje miskę ze swoim jedzeniem.
Po chwili Paula zaczyna chichotać. Ściągam brwi, nie rozumiejąc, co ją tak rozbawiło.
– Małecka, udawanie cnotki kiepsko ci idzie! Przecież widzę, jak patrzysz na Brunona. Przypominają się dobre czasy, co? Niektórzy faceci też mają taki sprawny języczek jak mój piesek! – Wybucha śmiechem.
– Rzeczywiście gdzieś odleciałam – przyznaję, uśmiechając się do niej.
Paula to moja przyjaciółka od czasów podstawówki. Obie mieszkałyśmy na tym samym ursynowskim osiedlu. Obie w tej samej klasie i ławce. Zawsze razem. Przez tyle lat nie miałyśmy poważnej sprzeczki. Zawsze mogę na nią liczyć, nigdy mnie nie ocenia. Była ze mną, gdy inni zawodzili, jest moim aniołem stróżem. Uwielbiam jej nieokiełznany charakter, otwartość i szczerość. Do tego, nie ma co ukrywać, jest piękną kobietą. Długonoga brunetka, której piwne oczy zahipnotyzowały niejednego mężczyznę. Jedyne jej wady, jak sama mówi, to „myślenie cipką” i małe cycki. Paula to taki Casanova w czerwonej sukience. Jej najdłuższy związek to przyjaźń ze mną. Traktuje mężczyzn przedmiotowo i wymienia ich jak buty z zeszłorocznej kolekcji.
– Adrianna, powiedz nam lepiej, co teraz? Co z pieniędzmi? Z pracą? Minęło prawie pół roku od twojego rozwodu.
– Szczerze? Jestem w dupie… – Głęboko wzdycham. – Prawie wszystko po sprzedaży salonu wydałam na adwokata. Alimenty dla Jakuba pożerają moje ostatnie środki. Zastanawiam się nad przeniesieniem do mamy na jakiś czas. Wynajem to ponad pół mojej wypłaty – dodaję z rezygnacją.
Rozstanie z Jakubem zniszczyło mnie kompletnie. Mój już były mąż nie zgadzał się na rozwód, a następnie zażądał alimentów, udając przed sądem, jak bardzo jest przeze mnie pokrzywdzony. Nic dziwnego, że mu się udało. Jakub to adwokat, psycholog i specjalista w terapii uzależnień. Szczerze mówiąc, był i jest jednym z lepszych prawników w Polsce. Oprócz tego, że zajmuje się sprawami w sądzie, ma swój własny czas antenowy w telewizji w trakcie porannego programu śniadaniowego. Podczas rozprawy nie miałam z nim i jego zgrają papug żadnych szans. Jest bezwzględny i nigdy nie przegrywa. Kiedy jest na sali sądowej, umie przenikać ludzkie umysły. Z największego gangstera potrafi zrobić niewinnego baranka, a z bezbronnej kobiety walczącej z mężem alkoholikiem – heterę i krnąbrną sukę wyłudzającą pieniądze.
Kiedyś nie był taki. Na początku był czarującym mężczyzną, uwodzicielskim i niesztampowym. Poznałam go osiem lat temu w Sopocie. Nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie na mnie wywarł. Pojechałyśmy tam z Paulą na majówkę, żeby pić tequilę, palić skręty i tańczyć do białego rana. Trzeciego dnia naszego imprezowania postanowiłyśmy zobaczyć plażę w Sopocie… w dzień. Leżąc na kocach, obserwowałyśmy facetów i wtedy pierwszy raz go ujrzałam. Opalony brunet z kilkudniowym zarostem, zielonymi oczami, które natychmiast przykuły moją uwagę. Oczarował mnie od pierwszego wejrzenia. I ten piękny uśmiech… Onieśmielający, kuszący, seksowny, nie dałam rady skupić się na niczym i nikim innym. Szybko nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Nie musiałam długo czekać, by wraz z dwójką kolegów podszedł do nas. Nie pamiętam dokładnie, o czym rozmawialiśmy, jednak zafascynował mnie. Był starszy ode mnie, widać to było nie tylko na jego twarzy, lecz przede wszystkim dało się wyczuć w nieoklepanych tekstach. Nie próbował mnie na siłę poderwać, co było naturalne dla moich rówieśników. Na dodatek okazał się niezły w łóżku. Wiedział, czego chce, i zawsze to zdobywał. Jego władczy charakter kręcił mnie, a nasz seks to było spełnienie moich fantazji. Przynajmniej tych, które w głowie ma dwudziestodwulatka.
Trzy miesiące później przeprowadziłam się do niego do Trójmiasta, a po trzech tygodniach byłam już jego żoną. Jakub uważał, że sierpień jest najlepszym miesiącem na ślub, a ja… no cóż, byłam szaleńczo zakochana i nie chciałam czekać całego roku. Byliśmy małżeństwem siedem lat. I choć mówi się, że człowiek zmienia się co siedem lat, u niego nastąpiło to o wiele szybciej. Po około dwóch latach zaszłam w ciążę. Pamiętam, jak Jakub się cieszył i jednocześnie bardzo denerwował. Otwierał wtedy własną kancelarię adwokacką. Bał się, że nie poradzi sobie z pogodzeniem życia prywatnego z potrzebą rozwoju. Był wręcz chorobliwie ambitny. Przetrwaliśmy to wszystko. Problemy zaczęły się dopiero, gdy Klara, nasza córka, skończyła pół roku. Planowałam wrócić do pracy, ale Jakubowi się to nie podobało. Dużo zarabiał i chciał, bym siedziała z dzieckiem w domu do momentu, aż będzie chodziło do szkoły. Uważał, że moja praca i tak nic nie wnosi do naszego życia ani finansowo, ani pod względem prestiżu. Kosmetyczka specjalizująca się w klejeniu rzęs raczej słabo pasuje do jednego z najlepszych adwokatów w Polsce. Przepaść.
Dokładnie pamiętam jego pierwsze niszczące mnie słowa. Sześć miesięcy po porodzie, kiedy moje ciało nadal nie przypominało tego sprzed ciąży. Nie ubierałam się jak wcześniej ani nie malowałam. Wrócił wtedy później z pracy, od progu czuć było, że tego dnia coś poszło nie po jego myśli. Wypił więcej niż zazwyczaj. Wszedł do pokoju, gdzie wieszałam pranie ubrana w luźny T-shirt i bawełniane majtki. Spojrzał na mnie z obrzydzeniem i powiedział, że rzygać mu się chce na mój widok, że z taką kobietą nigdy nie pokazałby się publicznie i że żałuje, że się ze mną ożenił. Pamiętam, jak bolało. Ten pierwszy raz. Następnego dnia przepraszał, mówił, że nie był sobą, był zły, za dużo wypił, dlatego odreagował na mnie stres. Przez kolejne pięć lat małżeństwa przepraszał jeszcze z miliard razy. W ramach jednych przeprosin dostałam od niego salon fryzjersko-kosmetyczny w centrum miasta.
Jakub zniewolił mnie, zmanipulował, okręcił wokół palca, sprawił, że stałam się słaba, uległa. Nie potrafiłam się od niego uwolnić. Trwałam w tym, mimo że niszczył mnie i moje poczucie własnej wartości, podcinał skrzydła, odsuwał od rodziny, przyjaciół. Dla niego poświęciłam wszystko, zrezygnowałam z tego, co kochałam, i praktycznie wszystko straciłam. Zaufałam mu, a on mnie zniszczył.
Dziś wiem, że to była przemoc, znęcał się nade mną, wyładowując swoją złość, obrażając, upokarzając, ograniczając kontakt z bliskimi. Bardzo dużo czasu potrzebowałam, żeby to zrozumieć. Tak bardzo nie chciałam w to uwierzyć, wybaczałam, tłumaczyłam, broniłam, wybielałam go przed samą sobą.
Przez lata odsunęłam się od niego. Brak miłości, czułości, strach zrobiły swoje. To nie tak, że od razu się odkochałam. Wprost przeciwnie, walczyłam o niego, o nas, ale im więcej pracował i zarabiał, tym większym tyranem się stawał. Złe dni zawsze odbijał sobie na mnie. Mijały miesiące, a nawet lata, a on nie zauważył, jak bardzo zaczęłam się go bać. Nawet gdy powiedziałam, że chcę rozwodu, nie uwierzył i dalej oszukiwał sam siebie, wmawiając także i mnie, że się kochamy, że nie da mi odejść. Prosił, szantażował, a nawet groził. Wyzywał mnie od szmat, sprawdzał telefon, maile w poszukiwaniu kochanka. Po złożeniu papierów rozwodowych uciekłam z córką do Warszawy i wynajęłam mieszkanie. Jednak Jakub postanowił odegrać się na mnie. Jego adwokat, oczywiście kumpel, oświadczył przed sądem, że to Jakub jest poszkodowany, że kocha mnie i nie pozwoli mi odejść. Wszystko świetnie zaplanował i rozegrał. Specjalnie nie prowadził nowych spraw, by zmniejszyć swoje dochody, odmawiał udziału w szkoleniach i programach, twierdząc, że popadł w depresję i nie może pomagać innym, a dodatkowo pragnie spędzać więcej czasu z córką, do której teraz musi tak daleko jeździć. Przygotowywał się do tego już wtedy, kiedy pierwszy raz powiedziałam o rozwodzie. Przed ślubem podpisałam intercyzę, więc oprócz własnego salonu, który i tak musiałam sprzedać, nie miałam nic. Pieniędzy nie wystarczyło na zbyt długo. Drogi adwokat z Warszawy, zasądzone alimenty dla biednego mężusia, któremu przez rozwód znacząco pogorszył się poziom życia, oraz nagły wynajem kawalerki na Ursynowie sprawiły, że coraz większymi krokami zbliżałam się w stronę ogromnych długów. Na szczęście udało mi się niemal natychmiast zatrudnić w salonie fryzjersko-kosmetycznym, w którym pracuje moje mama. Jednak moja pensja ledwo pokrywała wszystkie opłaty.
– I co dalej? – dopytuje wyraźnie zmartwiona Magda.
– Nie wiem – wyznaję szczerze. – Mam co prawda pewną opcję, ale to ostateczność – dodaję chłodno.
– Jaką? – pyta Paula. – Pamiętaj, że mogę ci pożyczyć trochę kasy. Powiedz tylko słowo.
– Nie mogę i nie chcę już nic pożyczać. Moja mama wygadała się Aureliuszowi o moich problemach…
– Hola, hola – przerywa mi Magda. – Czy to ten twój przystojny wujaszek, który mieszka w Hiszpanii? – dopytuje, a Paula zerka na nią z wymownym uśmieszkiem.
– Tak, ten sam – potwierdzam. – Zaproponował mi pracę. To znaczy w pierwszej kolejności powiedział, że da mi pieniądze na adwokata, żebym próbowała unieważnić alimenty. Tyle że ja już nie chcę walczyć. Mam dosyć – dodaję, spuszczając wzrok.
– Będziesz pracować u niego w restauracji? – chce wiedzieć Paula.
– Tak, jako pomoc. Oczywiście na lepszych warunkach, niż mogłabym sobie wymarzyć. Przez pięć miesięcy, start za trzy, od maja.
– I co? Pojedziesz? Zostawisz Klarę? – Magda jest mocno przejęta.
– Nie wiem. Mama powiedziała, że może mi pomóc i zaopiekuje się nią. W wakacje Jakub musi się nią zająć przez dwa tygodnie – wyjaśniam.
Przerywam, by nabrać w płuca odrobinę więcej powietrza. Niepewnie spoglądam na twarze moich przyjaciółek i dużo ciszej mówię:
– Jest tylko jeden warunek. To znaczy mama postawiła mi jeden warunek. Mogę wyjechać, jeśli postaram się zapomnieć o traumie, którą zafundował mi Jakub, i spróbuję funkcjonować jak dawniej. – Nerwowo pocieram skronie. – Może ma rację – przyznaję niepewnie. – Może udawanie, że nie ma się przeszłości… Sama nie wiem. Ale chyba łatwiej jest zaczynać z czystą kartą?
– Nie byłabym taka pewna, czy duszenie w sobie emocji pomaga. – Magda nie ukrywa swoich negatywnych odczuć.
Wiem, że ma mi za złe, że nie potrafię rozmawiać z nią jak kiedyś, że ją odtrąciłam, zresztą jak praktycznie wszystkich. Ale Magda ma wymalowane na twarzy to cholerne współczucie, na które nie mogę patrzeć, i jest taka uczuciowa, empatyczna, że rozgryza stan psychiczny drugiej osoby już po kilku słowach. Przy niej trudno mi kłamać, że jest dobrze, że staję na nogi, gdy tymczasem jedyne, na co mam ochotę, to ustawić się z zamkniętymi oczami na środku ruchliwej ulicy i poczekać, aż…
– Ale musisz spróbować. I wiesz co, jestem pewna, że dasz radę – dodaje z łagodnym uśmiechem, a ja w tym momencie czuję, jak bardzo mi jej brakowało.
Nie chcę dzielić się swoimi problemami, bo może udając, że ich po prostu nie ma, dam sobie szansę na w miarę normalne życie. Nagle na mojej twarzy pojawia się zapowiedź uśmiechu i przerywam panującą ciszę:
– Powiedziała mi, że mam się zabawić jak wtedy, kiedy byłam nastolatką! Moja matka! Dacie wiarę?
– Cholera, a mnie twoja matka za każdym razem, kiedy robię u niej włosy, każe dorosnąć! – oznajmia Paula i śmiejąc się w głos, pyta: – I gdzie tu sprawiedliwość?!
– Nie wiem, czy Jakub pozwoli mi wyjechać – mówię dużo ciszej.
– Jak, kurwa, nie pozwoli! – wykrzykuje Paula. – To przez tego fiuta stoisz pod murem!
– Nigdy nie wyjeżdżałam bez Klary. Nie wiem, czy dam radę – dodaję smutno.
– Wiemy, wiemy, kochana. – Magda przytula mnie mocno, a po chwili dołącza do nas Paula, krzycząc, że też chce pomacać moje cycki, póki nie opadły…
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Wydawnictwo Akurat
imprint MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz