Like A Boss - Wata A.N. - ebook + książka

Like A Boss ebook

Wata A.N.

4,1

Opis

Kiedy dwudziestopięcioletnia Amalie White dostaje propozycję, aby zostać dyrektorem jednego z działów w międzynarodowej włoskiej korporacji, bez wahania ją przyjmuje. Jej głównym celem życiowym jest pięcie się jak najwyżej po szczeblach kariery. Już pierwszego dnia okazuje się, że praca w potężnej firmie nie jest najłatwiejsza, a z każdej strony czai się pokusa, którą bardzo trudno odeprzeć. Przystojni mężczyźni, piękne kobiety i on – jej szef, który przyciąga ją do siebie jak żaden inny. Wkrótce okazuje się, że ona sama nie do końca jest mu obojętna.

 

Czy Amalie uda się poskromić własny temperament?

Czy jej szef będzie miał czyste zamiary wobec niej?

Czy wszystko, co się wydarzy w jej życiu, będzie dziełem przypadku?

I co najważniejsze, jakie plany będzie miał wobec niej ten mężczyzna?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 604

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (159 ocen)
92
27
19
12
9
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Klucha78

Nie oderwiesz się od lektury

serdecznie polecam
30
malinka9100

Nie polecam

jakoś nie przypadła mi do gustu.
64
Ewa_92

Nie polecam

Jest to pierwszy DNF tego roku wymiękłam po 100 stronach. Od samego początku nie da się polubić głównej bohaterki. Jest zarozumiała, wyniosła, oceniająca innych i płytka. Przez to w jaki sposób przedstawione jest jej zachowanie na samym początku książki nie byłam w stanie jej później współczuć, gdy opowiadała swoją historię głównemu bohaterowi Dialogi były po prostu straszne. Nie dało się czuć chemii i współdzielić emocji z bohaterami. Niestety szkoda mi czasu na takie książki, bo wiem, że są inne, ciekawsze pozycje.
64
Zofijka57

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo fajnie spedzilam czas czytajac te ksiazke.Czekam na dalsze losy bohaterow, i wyjasnienie kto zagraza i pragnie zniszczyc ta szczesliwa pare
20
Paula882219

Nie oderwiesz się od lektury

Chociaż to nie mój gatunek, to przeczytałam bardzo szybko od deski do deski, Amalie początkowo mnie irytowała ale przemiana jaka się w niej dokonała pozytywnie mnie zaskoczyła. Polecam :)
20

Popularność




Copyright © by A.N. Wata, 2022Copyright © Wydawnictwo WasPos, 2023All rights reservedWszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Projekt okładki: Adam Buzek

Zdjęcie na okładce: © by SasinParaksa/iStock

Ilustracje w środku książki: © by pngtree

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I – elektroniczne

ISBN 978-83-8290-274-7

Wydawnictwo WasPosWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Rozdział 27

Rozdział 28

Rozdział 29

Rozdział 30

Rozdział 31

Rozdział 32

Rozdział 33

Rozdział 34

Rozdział 35

Rozdział 36

Rozdział 37

Rozdział 38

Rozdział 39

Rozdział 40

Rozdział 41

Rozdział 42

Rozdział 43

Rozdział 44

Rozdział 45

Rozdział 46

Rozdział 47

Rozdział 48

Rozdział 49

Rozdział 50

Podziękowania

Mojej Mamie, za to, że zawsze mogłam być tym, kim chciałam być

Przewodnią myślą mego życia jest on. Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego.

Emily Jane Brontë,Wichrowe wzgórza

Rozdział 1

Kiedy dowiedziałam się, że dostałam nową pracę w głównej siedzibie ogromnej międzykontynentalnej korporacji zajmującej się nowymi technologiami i usprawnieniami istniejących, byłam dosłownie wniebowzięta. Dyrektor poprzedniej mniej prestiżowej firmy zwolnił mnie nagle i bez ostrzeżenia, a ja w sumie do samego końca nie wiedziałam dlaczego. W aktualnej korporacji zostałam dyrektorem działu do spraw PR. To brzmiało bardzo dumnie, a przynajmniej dla mnie. Od kiedy zdołałam sięgnąć pamięcią, zawsze zależało mi na tym, aby po ukończeniu studiów dostać dobrą pracę, bo wiedziałam że dzięki temu w jakimś stopniu będę czuła się spełniona. Prawdę mówiąc, przez całe moje dotychczasowe życie gnałam za byciem coraz lepszą w każdej możliwej dziedzinie, no, prawie każdej.

Jedyną, w której nie potrafiłam się odnaleźć, były relacje z mężczyznami, a tak konkretnie to związki. Najprościej ujmując – po prostu nie spotkałam nikogo odpowiedniego, komu mogłabym jakkolwiek zaufać, zwłaszcza po tym, co wydarzyło się w mojej młodości. Posiłkowałam się więc głównie przygodnymi znajomościami, a to tak właściwie wystarczało mi do zaspokojenia potrzeb, które swoją drogą nigdy nie należały do najmniejszych. Emocjonalnie kompletnie nie byłam gotowa, aby cokolwiek budować z jakimkolwiek mężczyzną, więc nawet nie próbowałam.

Przejechałam zimnymi dłońmi po idealnie dopasowanej do mojego ciała marynarce, zupełnie jakbym chciała wyprasować nawet nieistniejące zagniecenia, po czym spojrzałam na swoje odbicie w wielkim lustrze windy, którą jechałam na jedno z najwyższych pięter budynku. W mojej mało skromnej opinii wyglądałam wręcz idealnie.

Włożyłam dziś czarną marynarkę oraz czarną ołówkową spódnicę kończącą się lekko przed kolanem, a do tego kremową koszulę z dwoma rozpiętymi guzikami, odsłaniającą delikatnie górę moich piersi. Ten zestaw razem z wysokimi czarnymi szpilkami wydłużającymi moje smukłe, kształtne nogi podkreślał wszystko to, co chciałam, aby podkreślił. Do stroju dobrałam klasyczne dodatki: złote kolczyki, zegarek i łańcuszek. Długie do pasa, jasne, blond włosy ściągnęłam w koński ogon.

Wzięłam głęboki oddech, aby nieco zniwelować stres, który ogarniał mnie z każdym szybko mijającym piętrem. Wyciągnęłam z małej torebki czerwoną markową szminkę i poprawiłam moje pełne, dosyć duże usta, których odbicie zostawiłam na papierowym kubku kawy z mojej ulubionej stacji, gdy jechałam tu autem. Uwielbiałam mieć pomalowane na czerwono usta, bo po pierwsze idealnie kontrastowały z moją jasną, prawie porcelanową cerą i moimi włosami, a po drugie od zawsze kojarzyły mi się z władzą i kobietami sukcesu.

Winda nagle zatrzymała się na ostatnim piętrze tego wysokiego biurowca, który górował nad innymi w pobliżu, a który oglądałam zza kierownicy mojego auta, kiedy szukałam wjazdu na parking. Spokojnie, ale również pewnym krokiem wyszłam na szeroki korytarz, na którego końcu mieściła się recepcja. Wszystko w tym miejscu miało bardzo jasne, a nawet nieco sterylne kolory. Białe jak śnieg, bez nawet najmniejszej skazy, ściany, jasnobeżowe kafle na wysoki połysk, a nawet biały szklany kontuar recepcji. Jedynym kolorowym elementem wystroju były idealnie równo rozstawione po obu stronach korytarza rośliny. W białych donicach stały drzewka na brązowych pieńkach z zielonymi, dosyć gęstymi kopułami na górze.

Przez krótką chwilę miałam wrażenie, że umarłam po drodze i nagle znalazłam się w niebie. Stanęłam przed idealnie czystą ladą recepcji. Młoda, ładna dziewczyna uśmiechnęła się do mnie szeroko i miło, jak na mój gust nieco zbyt miło. Wcale mi się nie podobała, bo od najmłodszych lat miałam w głowie radar, dzięki któremu wykrywałam fałszywych ludzi, i ona najwyraźniej należała do tej grupy, co oczywiście uważałam za spory minus.

– Dzień dobry, czym mogę służyć? – Jej głos był tak cukierkowy, że prawie dostałam ataku cukrzycy, chociaż na nią nie cierpiałam.

– Amalie White, przyszłam do pracy. – Starałam się być pewna siebie.

– Ach tak, pani White. – Szybko wertowała swój różowy kajet, w którym prawdopodobnie prowadziła wszystkie notatki. – Tak, mam panią. Już dzwonię do pana wiceprezesa, bo to właśnie z nim spędzi pani ten dzień.

Lekko i spokojnie pokiwałam moją głową, nie miałam nic do gadania w kwestii tego, kto miał się mną zajmować. Chwilę stałam, oczekując jakiegoś zapewne starego, spoconego pryka w tanim garniturze z równymi nogawkami maskującymi sporą otyłość brzuszną, a właściwie odwracającym uwagę od niej. Tacy właśnie ludzie byli zatrudniani na takich stanowiskach w ważnych firmach. Stukałam nerwowo pomalowanymi na wściekłą czerwień paznokciami o blat wysokiej, błyszczącej recepcji. To miejsce samo w sobie bardzo mi się podobało. Było w nim schludnie, nowocześnie, a przede wszystkim czysto. To wszystko zebrane razem dobrze świadczyło o prezesie, który zaakceptował projekt stworzony zgodnie z jego gustem i wizją.

– Dzień dobry, pani White. – Usłyszałam za plecami melodyjny męski głos z dziwnym akcentem, którego nie znałam.

Obróciłam się wolno i spokojnie, a moje serce nagle zabiło dość mocno. Cholera, takiego obrotu spraw wcale się nie spodziewałam. Młody, z całą pewnością niewiele starszy ode mnie lub w moim wieku, mężczyzna spoglądał na mnie swoimi błyszczącymi, ciemnymi, a właściwie może i czarnymi oczami. Był takim ciachem, że na chwilę zapomniałam języka w gębie, prawie obśliniając przy tym brodę. Miał ciemną karnację i oprawę oczu, wąskie usta, kilkudniowy zarost i mocno zarysowaną szczękę. Wszystko to sprawiało, że wydawał się wręcz idealny. Jego ciemne włosy zaczesane były do tyłu, a po bokach wygolone prawie przy samej głowie. Sądząc po napiętym materiale marynarki, musiał mieć ciało boga. Mięśnie aż chciały wydostać się na zewnątrz. Nie miał na sobie, tak jak sądziłam, szerokich spodni, tylko opinające i podkreślające jego długie nogi. Był cholernie seksowny i ewidentnie nie ukrywał tego przed nikim, a tak właściwie to miałam wrażenie, że bardzo dobrze zdawał sobie z tego sprawę i się tym szczycił. Kiedy wyciągnął do mnie rękę, moją uwagę przyciągnęły jego starannie wypielęgnowane paznokcie. Miałam wrażenie, że lepiej od moich, które robiłam u znanej mi kosmetyczki.

– Nazywam się Federico Galante i jestem wiceprezesem firmy. Pani jest zapewne Amalie White, nasza nowa dyrektorka działu PR.

Bez najmniejszego zawahania chwyciłam jego dłoń i ją uścisnęłam. Była duża, delikatna, miękka, a zarazem dosyć silna. Kiedy nasz dotyk zaczął się przedłużać, a on spojrzał na nasze ręce, zabrałam swoją.

– To ja. – Ze wszystkich sił starałam się być pewna siebie, chociaż moje zimne serce gnało tym razem dosłownie jak spłoszony ptak. – Miło mi pana poznać, panie Galante.

Nie do końca rozumiałam dlaczego, ale sprawiał wrażenie kogoś należącego do gangu zajmującego się bardzo niebezpiecznymi sprawami i o dziwo w jego przypadku dosyć mocno mnie to kręciło. Na moje czerwone od szminki usta cisnęło mi się słowo „przestępca”. To jednak wcale nie było dla mnie ważne. Ja miałam szczerą nadzieję, że skoro był aż tak pewny siebie i dobrze wiedział, jak wygląda, to był również temperamentnym kochankiem, z którym w końcu wyląduję w łóżku.

Cholera jasna, musiałam się opanować i wyrzucić z głowy ten pieprzony pomysł. Jedna z moich głównych życiowych zasad brzmiała: żadnych romansów w pracy. To gwarantowało mi zachowanie posady, szacunku wśród pozostałych pracowników, zwłaszcza tych podlegających mi. Zdrowy rozsądek, którym zazwyczaj starałam się kierować, mówił mi „nie”, a zwierzęcy instynkt, który często w takich przypadkach brał nade mną górę, zachęcał przede wszystkim do ataku.

– Nie ukrywam, że mnie również jest miło panią poznać. Cieszymy się, że dołączyła pani do naszego grona, i kiedy zobaczyłem pani referencje, byłem zaskoczony, że mimo iż jest pani bardzo młoda, to są one imponujące. Oprowadzę panią po firmie, opowiem nieco o jej misji, funkcjonowaniu i hierarchii, a później przejdziemy do pani biura.

Mówiąc ostatnie słowa, spojrzał mi w oczy tak głęboko, że poczułam mrowienie w całym ciele. Miałam wrażenie, że sugerował, iż za drzwiami mojego biura może wydarzyć się między nami wiele przyjemnych rzeczy. Nagle przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz podniecenia.

Kiedy przechodziliśmy od działu do działu, jako nowy pracownik wysokiego szczebla wzbudzałam zainteresowanie innych ludzi. Lubiłam być w centrum uwagi, bo nigdy nie należałam do osób z niską samooceną i chyba właśnie dzięki temu tak wiele osiągnęłam już w wieku dwudziestu pięciu lat.

Przez całą drogę wiceprezes firmy opowiadał o niej, wyrzucając z siebie zbyt wiele zbędnych informacji, co mnie cholernie mocno nudziło. Prawdę mówiąc, docierało do mnie jedynie mniej więcej co piąte słowo, które starałam się skleić w logiczną całość. Federico zdawał się należeć do grupy tych nudnych mężczyzn, lecz jego urok osobisty działał nawet na mnie, na wprawioną w tych tematach kobietę. Skupienie się przy nim stanowiło nie lada wyzwanie. Nie mogłam wręcz oderwać wzroku od jego ciągle poruszających się ust, zastanawiając się, jak mogły smakować, ale on jakby tego nie zauważał.

– I proszę, dotarliśmy w końcu do pani biura. Proszę się rozgościć, a ja wrócę do pani za kilka godzin, ponieważ mam kilka ważnych spraw do załatwienia. – Intensywnie wpatrywał się w moje oczy. – Na zewnątrz, przed pani drzwiami, siedzi sekretarka, która ma za zadanie przekazanie wszystkich papierów i informacji.

– Dziękuję, panie wiceprezesie. – Wysiliłam się na najbardziej czarujący uśmiech, na jaki było mnie stać tego dnia. – Było mi miło pana poznać.

Jego ciemne oczy leniwie przesunęły się na moje usta, po czym na sekundę rozbłysły jak dwie pochodnie. Oczywiście, wiedziałam, że działałam na wszystkich facetów, nawet tych wysoko postawionych w różnych firmach, w końcu nieraz z nimi sypiałam. Uśmiechnął się do mnie zaczepnie, po czym odwrócił się i wyszedł spokojnym krokiem.

Kiedy drzwi się za nim zamknęły, rozejrzałam się po biurze, które od tego dnia miało należeć wyłącznie do mnie, być moją oazą spokoju i pracy. Samo pomieszczenie było ogromne i przestronne, a przynajmniej w porównaniu do klitki, w której pracowałam w poprzedniej firmie. Od razu widać było, że za wszystkie wnętrza odpowiedzialny był jeden projektant. W moim biurze oczywiście nie zabrakło wszechobecnych jasnych beżowych kafli na wysoki połysk, po których mogłam poruszać się w szpilkach, jakbym jeździła na łyżwach. Na samym środku stało białe szklane biurko z czarnym, skórzanym, pikowanym fotelem, a za nim mieściła się ogromna szyba, zza której widać było panoramę miasta. Po lewej stronie prawie na całej ścianie stała biała szafa z przesuwanymi frontami na wysoki połysk, a po prawej takie samo drzewko w białej donicy, jak to, które widziałam już na korytarzu. I to by było na tyle, kompletnie nic więcej nie znajdowało się w tym pomieszczeniu. Minimalizm i przejrzystość po całości, ale w jakiś dziwny sposób bardzo mi się to podobało. Miałam wrażenie, że prezes chciał pokazać tym, że nie ma złych zamiarów co do swoich pracowników.

Spokojnym krokiem podeszłam do szafy i odsunęłam jedno ze skrzydeł. Idealnie czyste i puste półki aż prosiły się o to, abym wypchała je różnego rodzaju broszurami, katalogami i papierami. Usiadłam na fotelu, który nie tylko dobrze wyglądał, lecz także był szalenie wygodny. Otworzyłam czarny laptop leżący na biurku, ale był zabezpieczony hasłem. Westchnęłam przeciągle, dziwnie zmarnowana. Nie wiedziałam, jak miałam pracować resztę dnia, skoro nawet nie mogłam włączyć cholernego komputera, a jedyna osoba, która mogłaby mi pomóc, czyli Federico, dokądś sobie poszła.

Nagle do mojego biura jak szalona – albo lepiej: poparzona – wpadła, ewidentnie nieco zbyt mocno pobudzona, sekretarka. Trzymała stertę papierów, z którą zapewne musiałam się zmierzyć tego dnia. Rzuciła je na biurko, dosłownie jakby były śmieciami przeznaczonymi do zniszczenia.

– Jestem Nina, pani sekretarka. – Wyciągnęła do mnie dłoń, której nie miałam ochoty nawet uścisnąć. – W razie gdyby pani czegoś potrzebowała, to proszę podnieść słuchawkę, a po kilkudziesięciu sekundach bez wciskania numeru przełączy panią automatycznie do mnie.

Dziewczyna nie należała do brzydkich, a tak właściwie to była całkiem ładna i chyba zdawała sobie z tego sprawę. Jej śniada cera idealnie pasowała do burzy brązowych loków i brązowych oczu. Była wysoka, szczupła i miała ogromne balony, z których musiała być szalenie dumna, bo eksponowała je za każdym razem, kiedy tylko się do mnie pochylała.

– Posłuchaj, Nina. Następnym razem, gdy będziesz chciała wejść do mojego biura, ładnie do mnie zadzwoń, a później zapukaj, pytając, czy możesz. – Mój głos był całkowicie chłodny, gdy do niej mówiłam. – W przeciwnym razie możesz być pewna, że nasza współpraca nie będzie przebiegała tak, jak powinna.

– Dobrze, pani White – odpowiedziała z fałszywym uśmiecham na ładnej twarzy.

Patrząc na jej styl bycia i to, jaką miała aurę, wiedziałam, że nasza współpraca nie będzie należała do najłatwiejszych, a z całą pewnością skończy się o wiele szybciej, niż dziewczyna mogła sądzić. Byłam przekonana, że poprzednia osoba, która piastowała moje stanowisko, najwyraźniej nie nauczyła jej dobrych manier, a mnie się to ewidentnie nie podobało. Chciałam porozmawiać o tym przy najbliższej okazji z Federikiem lub samym prezesem. W końcu to mnie powinno się z nią najlepiej współpracować.

– Teraz poproszę kawę z mlekiem. – Wskazałam na drzwi za jej plecami.

Dziewczyna, kręcąc swoim kształtnym tyłkiem tak mocno, że prawie wypadł jej z zawiasów, wyszła z pomieszczenia, aby zrobić mi kawę i zająć się tym, czym zajmowała się przed moim przyjściem. Kiedy tylko drzwi się zamknęły, złapałam za stos kartek, które zostawiła na moim biurku. Na szczęście pierwsza z nich okazała się instrukcją, jak włączyć laptop i jak zmienić login oraz hasło. Odetchnęłam z ulgą na samą myśl, że będę miała już na czym pracować. W pierwszej kolejności chciałam sprawdzić najświeższe informacje z kraju i napić się dobrej kawy z ekspresu.

– Proszę, oto pani kawa.

Głos dziewczyny wyrwał mnie z zamyślenia.

Nina po raz kolejny weszła do mojego biura bez zapowiedzi ani bez pukania. Postawiła kubek, po czym bardzo szybko uciekła, nie dając mi nawet czasu na reprymendę. Zmieniłam hasło, napiłam się wyśmienitej, sponsorowanej przez prezesa kawy i przeczytałam wszystkie interesujące mnie artykuły z różnych witryn internetowych. Wzięłam głęboki oddech i złapałam za wcale nie taką małą stertę papierów. To był dobry moment na zapoznanie się z działaniem firmy.

Rozdział 2

Kilka kolejnych dni spędziłam głównie na wdrażaniu się w funkcjonowanie firmy i planowaniu wszystkich moich kroków na najbliższe tygodnie. Aby zrobić sobie przerwę i pozwolić mojemu mózgowi na analizę, postanowiłam po raz pierwszy przejść się sama po firmie. Chciałam zobaczyć, co, jak i gdzie, bez ciągle ględzącej mi nad uchem osoby, która jedynie zawracała mi gitarę i rozpraszała podczas obserwacji. Wprawdzie to miejsce było co najmniej trzy lub nawet cztery razy większe niż siedziba poprzedniej firmy, w której pracowałam, ale ja się tym wcale nie zrażałam. Zdecydowałam, że odnajdę się w gąszczu korytarzy i biur. Poza tym miałam jeszcze jeden problem z samą sobą. Tego dnia kompletnie nie mogłam skupić rozbieganych myśli na pracy i tłumaczyłam sobie to tym, że byłam dyrektorem mojego działu tak krótko, iż nie znałam pracujących w nim ludzi. Tak naprawdę byłam cholernie mocno ciekawa każdej osoby znajdującej się na terenie firmy i nie chodziło o podlegających mi pracowników, lecz o wszystkich.

Początkowo to właśnie w stronę mojego działu skierowałam swoje spokojne kroki. Stanęłam przy wejściu do wielkiego pomieszczenia podzielonego na mniejsze boksy, w których siedzieli całkowicie skupieni na pracy ludzie. Wszyscy byli tak skoncentrowani, że nawet nie zauważyli, iż stoję przy wejściu i się im przyglądam. Znacznie większą część stanowiły kobiety i to, cholera, nie byle jakie. Większość z nich była olśniewająco piękna. Jeżeli chodziło o garstkę mężczyzn, których mogłam policzyć na palcach jednej ręki, to musiałam przyznać przed samą sobą, że było na czym oko zawiesić.

Powoli ruszyłam dalej, nie przerywając im tak intensywnej pracy. Przechodziłam od działu do działu, nie zwracając na siebie uwagi, i obserwowałam, co robią inni. Kiedy wracałam już do mojego biura, myślałam o tych wszystkich ludziach. Normalnie wcale by mi to nie przeszkadzało i tak właściwie to miałabym to gdzieś, lecz odnosiłam wrażenie, że większą część całej firmy stanowiły kobiety i nawet mogłabym się pokusić o stwierdzenie, iż zostały one wybierane pod kątem wyglądu zewnętrznego. Wszystkie były po prostu piękne, zupełnie tak jakby zabrano je z wyborów miss kraju albo z pokazu znanej marki ubrań. Oczywiście, że wydawało mi się to całkowicie dziwaczne, ale postanowiłam postarać się nie zawracać sobie tym wszystkim głowy, bo w końcu to nie ja zatrudniałam pracowników. Byłam również bardzo ciekawa, kiedy wreszcie poznam prezesa, którego wciąż nie było na terenie firmy, a którego powinnam była poznać, bo był moim bezpośrednim zwierzchnikiem.

Westchnęłam zmarnowana, wchodząc na korytarz prowadzący do mojego biura.

Przy biurku Niny rzuciła mi się w oczy stojąca tyłem do mnie dziewczyna z długimi rudymi, lekko pofalowanymi puszącymi się włosami. Obie plotkowały o czymś mocno ściszonymi głosami, zupełnie jakby się bały, że w pewnym momencie ktoś je po prostu na tym przyłapie. Nie mogło być inaczej, niż im się wydawało. Podeszłam po cichu, dosłownie na paluszkach, i przez chwilę stałam przy nich ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękoma, jawnie wsłuchując się w to, o czym rozmawiały. Ich tematy ograniczały się głównie do facetów, jakimi się interesowały; gorącego seksu, jaki uprawiały; pieniędzy, jakie mogły mieć; narkotyków, jakie brały w ostatnim czasie, i imprez, na których się bawiły.

Stojąca tyłem do mnie kobieta miała na sobie bardzo krótką sukienkę, która prawie odsłaniała jej pośladki, i nie rozumiałam dlaczego, ale cholernie mocno mnie to irytowało. Może brało się to stąd, że jej figura była wręcz idealna. Dziewczyna miała długie do nieba nogi, zakończone jędrnymi, krągłymi pośladkami, delikatne wcięcie w talii i dosyć szerokie ramiona. Kiedy na nią spoglądałam, miałam dziwne wrażenie, że jest w niej coś znajomego. A konkretnie w sposobie, w jaki opierała czubek buta o podłogę, w postawie emanującej pewnością siebie i bujnych lekko puszących się włosach.

Nie wytrzymałam dłużej ich bezcelowego pieprzenia i chrząknęłam, chcąc przerwać im pogawędkę. Nina nagle wyprostowała się i spojrzała w moje oczy radosnym wzrokiem. Ku mojemu całkowitemu zaskoczeniu wydawała się szczęśliwa i nieskrępowana sytuacją. Zirytowało mnie to jeszcze bardziej. W tej pustej panience nie było za grosz pokory, którą powinna była mieć na swoim stanowisku.

– Pani dyrektor, wróciła pani. Przedstawiam pani zastępcę.

Rudowłosa dziewczyna nagle obróciła się w moją stronę, a ja zamarłam w bezruchu. Jej delikatna, piegowata, nieco owalna twarz nie do końca pasowała do drobnej budowy. Patrząc na nią, miałam wrażenie, że ktoś odciął głowę od jednego ciała i przykleił do drugiego. Jej wielkie zielone oczy wpatrywały się we mnie z nieukrywanym zdziwieniem. Znałam te kształtne duże usta, które od razu wygięły się w szerokim uśmiechu, pokazującym mi dwie nieco dłuższe od pozostałych zębów jedynki.

– Amalie White? Nie do wiary! Co ty tutaj robisz? – Dziewczyna dosłownie rzuciła się na mnie i zaczęła przytulać. – Nie poznajesz mnie? Cholera jasna, wiem, że nieco schudłam i zainwestowałam w dobrą kosmetyczkę, no ale żeby nie poznawać swojej najlepszej kumpeli ze studiów, powinnaś się już wstydzić.

Właśnie wtedy całkowicie mnie oświeciło. Przede mną stała moja współlokatorka z akademika z czasów, kiedy jeszcze studiowałam. Nazywała się Emma Stone. Nie zliczyłabym, ile razy ostro imprezowałyśmy podczas tego stanowczo zbyt krótkiego okresu. Doskonale pamiętałam te imprezy, podczas których upite szalałyśmy bardziej niż niejeden facet, i to nie tylko pod względem picia, lecz także uprawiania seksu.

– Emma, moja kochana przyjaciółko ze studiów. – Uścisnęłam ją równie mocno, co ona mnie. – Więc zostałaś wicedyrektorem działu PR w tak ogromnej firmie jak nasza.

Kompletnie nie przejmując się szeroko uśmiechniętą Niną, wzięłam Emmę pod rękę i bez najmniejszego zawahania poprowadziłam w stronę mojego biura. Za grosz nie ufałam mojej sekretarce i miałam wrażenie, że była jedną z największych plotkar w firmie. Zamknęłam za nami drzwi, odcinając nas w końcu od świata zewnętrznego.

– Tak, udało mi się, Amalie, i jestem z tego całkiem zadowolona. – Nagle obrosła w piórka. – Ty za to zostałaś dyrektorką. Zawsze wiedziałam, że daleko zajdziesz.

Po jej słowach ja również obrosłam w piórka. Wiedziała, jak połechtać moje ego. Prawda była taka, że ona wiedziała, iż ja zawsze dążyłam do bycia najlepszą nie tylko w kwestii alkoholu czy kolesi, z którymi spałam, lecz przede wszystkim w nauce. Nigdy jednak nie spodziewałam się, że ona również zajdzie tak daleko w karierze, bo zawsze wydawała mi się zbyt mało rozwinięta w tej kwestii. Mimo wszystko w życiu codziennym ta skubana, przebiegła dziewczyna zawsze potrafiła wyjść obronną ręką z każdej, nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji. Byłam pewna, że to właśnie w ten sposób poradziła sobie z przyjęciem do tak rozpoznawalnej i znaczącej w branży firmy.

– Powiem ci szczerze, że to biuro stało się zupełnie inne, od kiedy pracował w nim Jamie. Było tutaj zawsze dużo pudeł, kurzu, papierów i wiele zbędnych rzeczy. – Uśmiechnęła się radośnie. – Masz nawet nowe biurko i krzesło, w które nikt wcześniej nie pierdział. Musiałaś zabłysnąć, że zrobili to wszystko za ciebie.

– Tak właściwie co się stało, że go zwolnili? – zapytałam z ciekawości.

– Cholera, ja sama nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. – Wzruszyła ramionami, jakby jej to nie interesowało. – On nigdy nie był złym dyrektorem, no może był nieco zbyt miękki w stosunku do pracowników i był pieprzonym sztywniakiem oraz służbistą. Może pokłócił się o coś z Williamem lub Federikiem. Zresztą był kolesiem w podeszłym wieku, więc nie dziwię się, że w końcu został wymieniony na młodziutką dziewczynę, która z całą pewnością ma głowę pełną świeżych pomysłów, w dodatku ma dopiero dwadzieścia pięć lat, a wygląda na ledwo dwadzieścia. Rokujesz o wiele lepiej od niego.

– Przestań, mój wiek i wygląd nie mają tutaj kompletnie nic do rzeczy – oburzyłam się.

To była moja pięta achillesowa. Nienawidziłam, kiedy ktoś dawał mi fory, bo byłam ładna czy seksowna. Chciałam, aby doceniano moje doświadczenie i inteligencję. Poza tym nie miałam okazji spotkać się ani z prezesem, ani z jego zastępcą, dopóki nie przyszłam pierwszego dnia do pracy.

– Nieważne, wyluzuj się, nie jestem tutaj, aby cię oceniać. – Wzruszyła ramionami. – Powiedz mi więc, Amalie, co się tak właściwie działo u ciebie przez cały ten czas, od kiedy się ostatni raz widziałyśmy.

Patrząc w jej oczy, doskonale widziałam, że chciała usłyszeć, iż wzięłam ślub i się ustatkowałam. Ona tego oczekiwała, gdyż wtedy nie byłabym dla niej zagrożeniem w jakiejkolwiek dziedzinie, lecz nic takiego nie wydarzyło się w moim życiu. Tak samo jak na studiach, nadal nie potrafiłam zaufać mężczyznom, przez co nigdy tak naprawdę nie byłam nawet w związku. Jedyne, na co było mnie stać, to pójście z facetami na układ, który opierał się na seksie bez zobowiązań. Ewentualnie pieprzyłam się z nieznajomymi, z którymi nasze ścieżki po wszystkim rozchodziły się w dwie zupełnie inne strony. Mnie to pasowało, im to pasowało i wszyscy byli zadowoleni.

– W sumie to nie działo się nic ciekawego. – Spojrzałam na nią swoimi błękitnymi oczami, które zawsze jej się podobały. – Pracowałam w kilku firmach i zdobywałam doświadczenie, a poza tym w weekendy robiłam kursy.

Dopiero po tych słowach zdałam sobie sprawę, jak dawno z kimś spałam. Minęły co najmniej dwa miesiące, od kiedy ktoś mnie zaspokoił. Może to właśnie dlatego miałam aż takie kosmate myśli przy wiceprezesie?

– Nie gadaj, że przy twoim boku nie ma żadnego przystojniaka.

– Nie mylisz się, Emma. Jest tak samo, jak było, gdy studiowałyśmy. – Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. – Sama wiesz, że nigdy nie ciągnęło mnie do związków.

– To świetnie się składa! Może znowu wpadniemy w wir takich szalonych zabaw jak na studiach. Ja również się nie zmieniłam. Nadal uważam, że weekend bez imprezy to weekend stracony. – Była aż za bardzo podekscytowana. – Mam takie dziwne wrażenie, że los postawił cię na mojej drodze nie bez powodu.

Tak naprawdę to miałam nadzieję, że się myliła, i nie było to częścią żadnego większego planu. Zawsze ją lubiłam, lecz tym razem nie mogła zapominać, że w firmie nadal była podlegającym mi pracownikiem, i to bez żadnej taryfy ulgowej. Jej całkowicie otwarta, spontaniczna i spokojna postawa pokazywała mi, że czuje się przy mnie pewnie. Zdecydowanie nie bała się zwolnienia, musiała mieć wtyki wśród szefostwa. Kiedy zapatrzyła się w okno, uważnie jej się przyglądałam. Przypomniałam sobie radosną Emmę, która zawsze sięgała po to, czego chciała. Nigdy nie miała z tym najmniejszego problemu i chyba właśnie dlatego przyjaźniłyśmy się w młodości. Odnosiłam wrażenie, jakby od tamtych czasów dzielił nas już spory okres. Chociaż dopadły mnie w pewnym sensie wyrzuty, to sama nie potrafiłam odpowiedzieć sobie, jak to się stało, że nasze ścieżki się rozeszły, bo przecież zawsze się lubiłyśmy i dobrze czułyśmy w swoim towarzystwie.

– Skoro już tutaj jesteś i ufam ci w stu procentach, to opowiedz mi coś o pracownikach naszej firmy. Zdążyłam poznać jedynie Federica, Ninę i kilka osób z naszego działu.

Oczywiście nie była to prawda, ale Emma uwielbiała zapewnienia o zaufaniu tak samo jak na studiach.

Usiadłam za biurkiem i oparłam podbródek na dłoni. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie szeroko, zupełnie jakby miała mi tak wiele do opowiedzenia, że nie starczy nam dnia. Podobało mi się, że to właśnie ona mi ufała.

– Prawdę mówiąc, nasz dział to same dziadki. Na imprezach firmowych zawsze uciekają do domów jako pierwsi, a jak już jakimś cudem uda się ich wyciągnąć na afterparty, to nigdy nie tańczą ani nie piją. Ci ludzie to porażka po całości. Na Ninę musisz uważać, bo to największa plotkara w całej firmie. Federico to niezłe ciacho, lecz jest bardzo wybredny, jeśli chodzi o kobiety – westchnęła smutno. – Jak mnie tutaj przyjęli, próbowałam do niego uderzać, ale pomimo że rwie laski na potęgę, to nigdy się mną nie zainteresował. Nie ukrywam, czuję do niego żal, bo ponoć jest nieziemski w łóżku, a do tego ma bujną wyobraźnię. Dziewczyny z firmy, z którymi spał, cholernie mocno go zachwalają. Podobno ma dużego.

Właśnie tego mogłam się spodziewać po Emmie. Jej gęba wcale się nie zamykała, tylko wyrzucała z siebie setki słów. Tak było również wtedy, kiedy studiowałyśmy, uwielbiała mówić. Byłam jednak ciekawa, czy dziewczyna nadal jest puszczalska. Za czasów studenckich potrafiła spać jednej nocy z kilkoma kolesiami.

– W firmie pracuje jeszcze większe ciacho niż Federico, a jest nim nasz prezes. Mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że to największe ciacho w mieście – dodała po chwili. – William Moretti jest dosłownie nie z tej ziemi. Nie ma żony, nie ma dziewczyny ani nawet dzieci. Na początku myślałam, że może to jakiś gej, lecz kiedy zobaczyłam, jak tymi swoimi ciemnymi i cholernie chłodnymi oczami podąża za krótkimi sukienkami, od razu zrozumiałam, że jednak jest hetero.

Cholera, w jakimś stopniu obrzydziła mnie tym wyznaniem. Doskonale pamiętałam prezesa firmy, w której dotychczas byłam zatrudniona. Był gruby, niski, z małymi ciemnymi oczkami ukrytymi głęboko w spoconej pyzatej twarzy. Najgorszy był jego zapach, którego nie potrafiły ukryć tanie perfumy. Śmierdział tłuszczem zmieszanym z nie do końca wysuszonymi ubraniami. Spanie z takim kolesiem nie było spełnieniem moich marzeń, ale skoro Emmie odpowiadało, to nie miałam się do czego wtrącać i negować jej świadomych wyborów.

– Rozumiem, że już się z nim przespałaś?

Odpowiedź na to pytanie mogła mi jasno powiedzieć, czy piastowała swoje stanowisko dlatego, że dała mu dupy.

– Nie, no coś ty. – W jej oczach coś błysnęło, a ja wiedziałam, że mnie okłamywała.

Przez całe moje ciało przeszedł bardzo nieprzyjemny dreszcz. Jedyne, czego nigdy bym nie zrobiła, to puszczenie się za stanowisko w pracy, bo właśnie takie zachowanie uwłaczałoby mojej godności na całej linii. Wiedziałam jednak, że siedząca na wprost mnie dziewczyna nigdy nie miała żadnych skrupułów, aby w ten sposób osiągać wyznaczone sobie cele. Ona była zupełnie inna niż ja i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.

– Emma, ten nasz prezes to często przebywa w naszej firmie? Nie miałam okazji go jeszcze poznać, ale chyba powinnam, skoro jest moim bezpośrednim przełożonym i ja sama jestem na aż tak wysokim stanowisku – westchnęłam spokojnie.

– Moja droga, daję ci słowo, że kiedy tylko go zobaczysz, nie przeoczysz tak wyjątkowego faceta. Niestety ku niezadowoleniu wszystkich dziewczyn rzadko jest w firmie. Z tego, co słyszałam, prowadzi interesy głównie poza miastem. – Wolno oblizała usta. – Jak już poznasz go osobiście, to założę się, że zrobi na tobie cholernie piorunujące wrażenie, tak jak na mnie.

Gdy skończyła, uśmiechnęła się pewnie. Mowa jej ciała, a nawet intonacja jej głosu jasno pokazywały mi, jak bardzo chciała, abym trzymała się od niego z daleka. Najwyraźniej musiała mieć z nim jakiś układ albo na niego polowała. Emma, od kiedy zdołałam sięgnąć pamięcią, lubiła mieć wygodne życie na wysokim poziomie. Jej rodzina należała do niskiej klasy społecznej, a więc ona wyrywała facetów, którzy mieli pieniądze i władzę. Tym razem jednak nie musiała się o mnie martwić. Jak dla mnie romanse w pracy były całkowicie zakazane.

– Więc rozumiem, że nie masz żadnego faceta ani rodziny czy dzieci? Jesteś singielką?

W stosunku do niej nigdy nie byłam subtelna, waliłam prosto z mostu.

– Tak, jestem. Nie dziw mi się, Amalie, zobacz tylko, jak ja wyglądam. – Wstała z krzesła i zrobiła piruecik, prezentując mi się w całej okazałości. – Jestem w najlepszej formie w życiu, czerpię z niego pełnymi garściami i mam wrażenie, że w końcu żyję. Po co miałabym to marnować na rodzinę i dzieci?

Miała cholerną rację. Dziewczyna w czasie studiów nie była aż taka piękna i zgrabna. Musiała sporo nad sobą pracować, włącznie z zabiegami u bardzo dobrych kosmetyczek i ćwiczeniami na siłowni. Nagle urosło we mnie dziwne niewytłumaczalne poczucie satysfakcji, że ustawiła się w życiu osobistym i zawodowym. Byłam wręcz pewna, że jeżeli Emma będzie wypełniała wszystkie moje polecenia jako swojego przełożonego i odgrodzi pracę zawodową od koleżeństwa, to nasza współpraca potoczy się wręcz idealnie.

– Zgadzam się z tobą, mam podobne podejście – odpowiedziałam po dłuższej chwili. – Nie ma co szukać stabilizacji w życiu uczuciowym, skoro przyszłość ma tak dużo do zaoferowania singlom.

– Nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę, że będziemy współpracować. – Znowu zaczynała się za bardzo ekscytować. – W końcu jakiś niezmanierowany człowiek. Wiem, że jesteś nastawiona do mnie pozytywnie.

– Ja też się cieszę, Emma. – Uścisnęłam jej ciepłą dłoń leżącą na moim biurku.

Nie do końca rozumiałam, o co jej chodziło, ale miałam wrażenie, że inne dziewczyny pracujące w firmie nie były do niej pozytywnie nastawione, zapewne przez romans z prezesem. Ja miałam to gdzieś, więc dlatego tak sądziła. Spojrzałam na jej szeroki i całkowicie szczery uśmiech. Widziałam same plusy w jej kręceniu się przy mnie. Ona musiała zostać moją wtyczką, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Znając jej poziom inteligencji, wiedziałam, że manipulowanie nią nie będzie aż takie trudne. Uśmiechnęłam się przebiegle sama do siebie. Tak, to był całkiem dobry plan.

Rozdział 3

Lekko i spokojnie zajęłam jedno z nielicznych wolnych miejsc przy długim prostokątnym stole w sali konferencyjnej firmy. Pomimo że przez natłok obowiązków spóźniłam się na zebranie z prezesem, to na szczęście nie dotarłam na nie jako ostatnia. W pomieszczeniu, w którym pachniało mieszanką drogich perfum i testosteronu, zostały puste jedynie dwa krzesła. Brakowało oczywiście prezesa i jego zastępcy Federica. Prawdę mówiąc, nic a nic mi to nie przeszkadzało.

Siedziałam przodem do przeszklonej ściany, zza której widać było panoramę skąpanego w porannym słońcu miasta. Z mojego biura nie można było zobaczyć aż tylu drapaczy chmur, ustępujących od czasu do czasu miejsca tym mniejszym budynkom, w których mieściły się głównie cholernie drogie kawiarnie, restauracje czy stylowe, markowe butiki. Błękitne, całkowicie bezchmurne niebo aż kusiło, aby pod byle pretekstem urwać się z pracy na odrobinę szaleństwa na świeżym powietrzu. Już czułam ciepłe promienie słońca na mojej skórze.

Westchnęłam i spokojnie rozejrzałam się po twarzach zebranych w pomieszczeniu ludzi. W większości były to bardzo młode osoby, raczej mężczyźni, co wydawało mi się szalenie seksistowskie. Nagle do mojej głowy wróciła myśl o tym, ile pięknych dziewczyn siedziało poupychanych w działach na o wiele niższych stanowiskach. Po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz jeżący wszystkie włoski na ciele.

Mój wzrok zatrzymał się dopiero na siedzącej obok mnie Emmie. Dziewczyna uśmiechała się od ucha do ucha, zupełnie jakby zapomniała o funkcji, jaką pełniła w firmie. Przez kilka dni, od kiedy dowiedziałam się, że razem pracujemy, zastanawiałam się, dlaczego tak właściwie to ona nie została dyrektorem działu, lecz odpowiedź była banalna. Sympatyczne i miłe osoby nie miały za grosz autorytetu w takich dużych korporacjach jak ta. Czy ja się nadawałam? Tego nie wiedziałam. Wyróżniałam się jednak cechą, którą bardzo często wykorzystywałam. Byłam cholernie mocno przebiegła i bez najmniejszego problemu potrafiłam manipulować innymi.

Westchnęłam po raz kolejny i spojrzałam na sukienkę, w której przyszłam tego dnia do pracy. Miała za zadanie przyciągać wzrok pracowników. Chciałam, aby każda mijająca mnie osoba wiedziała, kim jestem i jak ma się do mnie odnosić. Wszystkie kobiety miały mnie obgadywać za plecami z posępnymi minami, a faceci wywieszać jęzory z cieknącą ślinką. Czerwona ołówkowa sukienka podkreślająca moje największe atuty, czyli lekko zaokrąglone pośladki, wcięcie w talii, szczupłe nogi i podniesiony przez push-up biust. Według siebie samej wyglądałam wystrzałowo, a przecież nie od dziś wiadomym było, że to właśnie postrzeganie samej siebie było kluczem do sukcesu każdej kobiety.

Przekręciłam nadgarstek w swoją stronę i spojrzałam na mój ulubiony złoty zegarek. Najważniejsi mężczyźni w firmie spóźniali się już od piętnastu minut. No tak, mogli sobie na to pozwolić, bo nie mieli nad sobą nikogo, komu musieliby się tłumaczyć. Najdziwniejsze jednak było to, że żadnego z pracowników to nie zastanawiało ani nie martwiło.

Kiedy tak rozmyślałam, nagle zapanowało ogólne poruszenie. Wszyscy siedzący na wprost mnie spojrzeli z zaciekawieniem za szybę, która oddzielała nas od korytarza i tłumiła dźwięki. Nigdy nie należałam do grona plotkar, ale kierowana moją kobiecą, ciekawską stroną, obróciłam się w tamtym kierunku.

Przed salą konferencyjną zrobiło się niemałe zamieszanie. Federico szedł dosyć szybkim krokiem, obok jego czerwona na twarzy sekretarka, która w locie przekazywała mu papiery i zapewne ważne informacje. Zaraz za nimi nieco spokojniejszym krokiem szedł drugi z mężczyzn, który, jak się domyśliłam, był prezesem. Moim prezesem.

Gdy tylko weszli do pomieszczenia, miałam wrażenie, że atmosfera zgęstniała tak, iż można było ją kroić nożem. Nagle zalała mnie fala gorąca zmieszana z uczuciem, które znałam aż za dobrze, a mogłabym je nazwać piekielnym podnieceniem. Cholera jasna, po raz kolejny, od kiedy zaczęłam pracę w tym miejscu, pomyliłam się aż tak bardzo. Spodziewałam się, że prezesem będzie siwy, skąpy, gruby dziadek, który będzie nachalnie wlepiał wzrok w moje cycki, co oczywiście nie było moim planem podczas wkładania sukienki, a jednak zostałam zaskoczona. Najważniejsze miejsce przy stole zajął młody chłopak, który wyglądał na niewiele starszego ode mnie. Zastanawiałam się, jakim cudem osiągnął coś takiego w tak młodym wieku, zapewne musiał być jakimś pieprzonym geniuszem w branży. Przez dłuższą chwilę w całkowitym milczeniu przyglądał się leżącym przed nim papierom, po czym spojrzał na każdego ze swoich pracowników, a na koniec zatrzymał wzrok właśnie na mnie.

Chociaż myślałam, że to niemożliwe, zalała mnie jeszcze większa fala gorąca zmieszana z przyspieszonym pulsem, który czułam w każdym zakamarku mojego ciała, a który kumulował się między moimi nogami. Cholera, co się ze mną działo? Nie poznawałam samej siebie. Jeżeli myślałam, że Federico był niezłym ciachem, to kiedy zobaczyłam prezesa, zmieniłam zdanie. Był przystojny jak sam bóg i niezaprzeczalnie dziki i męski. Miał w sobie coś takiego, że nie można było oderwać od niego wzroku nawet na sekundę. Hipnotyzował mnie swoją niewytłumaczalną brutalnością wypisaną na pięknej twarzy. Poczułam się stracona, już było po mnie i wszystkich moich zasadach dotyczących romansów w pracy. Nie myślałam o niczym innym niż to, by go posiąść, chociaż na chwileczkę, aby zatracić się w tych jego chłodno spoglądających na mnie oczach. Cholera jasna, musiałam się opanować. Kiedy mnie lustrował, moje policzki przybrały odcień sukienki, którą miałam na sobie. Nie pozostałam mu dłużna i sama również spoglądałam w te jego ciemne niczym piekielna otchłań oczy. Wydawało mi się, że mój ubiór nie do końca mu się podobał. Nie zamierzałam go jednak zmieniać, ponieważ nie był wyznacznikiem moich kompetencji, a ja miałam taki właśnie styl.

– Czas, by oficjalnie powitać nowego członka naszego zespołu. – Federico wstał i wskazał na mnie dłonią. – Amalie White objęła stanowisko dyrektora działu do spraw PR naszej firmy. Proszę wszystkich o miłe przyjęcie Amalie i w razie potrzeby pomoc.

Z całkowicie poważną miną wstałam, zmierzyłam wszystkich przy stole i lekko dygnęłam. To spotkanie nie miało na celu poznawania mnie z ważnymi ludźmi w firmie, więc nie zabrałam głosu. Poczułam na ciele pożądliwe spojrzenia wszystkich osobników płci męskiej. Jeżeli chcieli mnie zatrudnić na tym stanowisku głównie dlatego, aby rozpraszać wszystkich facetów, to był to strzał w dziesiątkę.

Lekko usiadłam na swoje miejsce i spojrzałam w papiery leżące przede mną. Moje nie były ułożone tak idealnie prosto jak prezesa, chociaż lubiłam ład i porządek. Przeczytałam nagłówek broszury: Rozwój firmy, nowe placówki, nowe miejsca pracy. No tak, mogłam się spodziewać, że to zebranie będzie dotyczyło również mnie, zwłaszcza w momencie, kiedy nie byłam na to przygotowana. Skoro jednak zajmowałam się PR, byłam ostatnim ogniwem całej maszyny. Przeleciałam wzrokiem dokumenty, a Federico zaczął w tym czasie spotkanie.

– Jak sami dobrze wiecie, to rozwój od zawsze był naszym głównym celem… – mówił spokojnym rzeczowym tonem.

Nie wiedziałam, jakim cudem, ale dosłownie się wyłączyłam, nie słuchałam jego monologu, a następnie rozmów, które prowadził z dyrektorami innych działów. Z całej siły próbowałam się skupić na jego melodyjnym męskim głosie i na leżących przede mną papierach, lecz moja zazwyczaj zimna jak lód dusza wciąż i wciąż ulatywała do siedzącego u szczytu stołu młodego mężczyzny.

Tkwił w całkowitym bezruchu z rękoma opartymi o wygodny fotel, na którym siadał zapewne tylko on sam. Jedynie jego ciemne oczy przeskakiwały na osobę, która w danym momencie mówiła. Przez cały czas milczał, zupełnie jakby szkoda mu było otwierać usta do karaluchów, którymi byli mówiący ludzie. Zastanawiałam się, jak bardzo seksowny musiał być głos należący do takiego faceta jak on. Nagle zapragnęłam go usłyszeć.

Uważnie wpatrywałam się w jego średniej wielkości usta i równo przystrzyżony ciemny zarost. Jego ciemne brązowe oczy były dosyć mocno przydymione grubymi, gęstymi rzęsami i wypielęgnowanymi brwiami. Wszystko to idealnie pasowało do jego męskiej smukłej twarzy i prawie czarnych włosów, które były dłuższe u góry i zaczesane do tyłu w artystycznym nieładzie, a krótsze po bokach i z tyłu głowy. To właśnie takie fryzury były w ostatnim czasie największym hitem wśród mężczyzn w każdym wieku.

Kompletnie nie mogąc nad sobą zapanować, spojrzałam jeszcze niżej. Ciemny granatowy garnitur perfekcyjnie podkreślał ciemną karnację, a dwa rozpięte guziki koszuli kusiły do grzechu każdą kobietę, która na niego spoglądała. Widziałam fragmenty tatuaży na dłoniach i klatce piersiowej. Nie był to standardowy wygląd prezesa firmy, a w jakiś dziwny, mało wytłumaczalny sposób ten facet cholernie mnie kręcił. Ewidentnie musiał być niegrzecznym chłopcem.

Przerzuciłam wzrok na jego opiętą na ramionach marynarkę. Właśnie takie szerokie barki i umięśnione ręce kojarzyły mi się z najlepszymi i najbardziej szalonymi kochankami, których miałam okazję posmakować. Nie mogłam się opanować i oczami wyobraźni widziałam, jak zaczyna rozpinać guziki koszuli, pokazując mi jeszcze więcej tej szerokiej, umięśnionej i wytatuowanej klatki piersiowej.

– Niestety, ale muszę się wam przyznać, że nie zdążyłam jeszcze wdrożyć we wszystko Amalie.

Dziewczęcy głos Emmy sprowadził mnie na ziemię.

– Mówisz to poważnie, Emma? – W głosie Federica dało się wyczuć, że nie pała zbytnią sympatią do tej kobiety. – Miałaś na to kilka długich dni, kiedy nikt wam nie przeszkadzał, a jednak nie znalazłaś na to ani chwili w swoim napiętym grafiku.

Przez moment nie mogłam oderwać wzroku od mężczyzny. Pierwszego dnia wydawał mi się nawet sympatyczny, lecz jakimś cudem zaczęłam zmieniać zdanie. Tym razem odniosłam wrażenie, że zarówno na Emmę, jak i na mnie spogląda z góry, jakby myślał, że jesteśmy nic niewartymi ludźmi.

– Było tak wiele tematów do obgadania, że nie wszystkie zdążyłam poruszyć. – Szybko spojrzała na całkowicie niewzruszonego prezesa, ale ten kompletnie nie zareagował.

Cholera jasna, powinnam była skupić się na tym, o czym wszyscy rozmawiali, a nie na tym, aby rozebrać wzrokiem własnego szefa. Mogłabym wtedy wesprzeć dziewczynę. Chociaż z drugiej strony pan prezes był tak seksowny, męski, nieokiełznany i miałam wrażenie, że niezwykle niebezpieczny, iż nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. To, że wyobrażałam sobie, jak wygląda nago i jaki musi mieć sprzęt, nie było niczym dziwnym. O zgrozo, wyobrażałam sobie, jak pieprzy właśnie mnie. Ewidentnie brakowało mi seksu, którego nie uprawiałam już od kilku miesięcy.

– Jestem pewna, że otwieranie nowych placówek będzie doskonałą formą rozwoju nie tylko pod kątem strukturalnym i finansowym, lecz także wizerunkowym.

Nagle ku mojemu całkowitemu zaskoczeniu usłyszałam własny pewny głos.

Wszyscy obecni w sali konferencyjnej spojrzeli na mnie zdziwieni, że w ogóle się odezwałam, bo przecież byłam jeszcze świeża, a poza tym, z tego, co powiedziała Emma, nie zostałam wtajemniczona. Kiedy zapadła cisza, miałam dziwne wrażenie, że palnęłam coś głupiego, z czego nie powinnam była być dumna. Mimo wszystko nawet przez sekundę nie dałam innym odczuć, jak zostałam zbita z tropu ich zachowaniem. Z trudem przełknęłam ślinę, widząc, z jakim dziwnym zainteresowaniem spogląda na mnie sam prezes. Doskonale widziałam po nim, że jest ciekaw, co mam do powiedzenia.

– W porządku, Amalie, chyba wiem, o co ci chodzi, ale o wiele bardziej interesuje mnie, jak to twoim zdaniem zadziała pod kątem finansów i czy tak właściwie będzie nam się to opłacało. – Federico stukał długopisem z firmowym logo w blat stołu.

– Jeżeli nasza marka będzie znana i rozpoznawana nie tylko wśród inwestorów z górnej półki biznesowej, lecz także z tej niższej, to moim zdaniem nasze produkty mają szansę zalać rynek, dzięki czemu będziemy mogli dotrzeć do jeszcze szerszych kręgów. Według mnie powinniśmy skupić się również na zwykłych szarych obywatelach, bo potencjalnie każda osoba może w nas zainwestować. Myślę, że temat przewidywanych zysków powinien należeć do działu finansów.

Byłam zadowolona ze swojej odpowiedzi, zwłaszcza że nie do końca wiedziałam, o czym rozmawiali z Emmą. Wcale nie obchodziło mnie, co o tym wszystkim sądzi Federico. Kątem oka widziałam, jak właściciel firmy cały czas wpatrywał się we mnie tym swoim seksownym, nieodgadnionym, chłodnym wzrokiem, który sprawiał, że miałam pieprzoną palpitację mojego martwego serca. Chciałam natychmiast znaleźć się w jego głowie i usłyszeć, co tak właściwie sobie myśli. Co ja sobie myślałam? Prawda była taka, że miałam ochotę dosłownie rzucić się na niego i uprawiać z nim dziki seks na stole, przy wszystkich pracownikach firmy.

– Masz rację – rzucił Federico tak spokojnie, jakby moje zdanie zupełnie go nie interesowało. – Harold, możesz się wypowiedzieć?

Tym razem postanowiłam słuchać, co mówili inni pracownicy, i starałam się chłonąć jak najwięcej informacji z ich wypowiedzi. Jedynie raz na jakiś czas rzucałam niewinne spojrzenie w kierunku prezesa, ale nie było to na tyle ważne, aby jakkolwiek mnie rozpraszało. Powinnam była być o wiele bardziej skupiona. Po skończonym spotkaniu chciałam jak najszybciej się ulotnić, aby przetworzyć wszystko, co usłyszałam, lecz nie było mi to dane. Emma dorwała mnie tuż przed salą konferencyjną i pociągnęła na bok korytarza pod jedną ze ścian. Stałam z ramionami skrzyżowanymi na klatce piersiowej, czekając na to, co tak właściwie ma mi do powiedzenia. Widziałam na jej twarzy, że jest cholernie mocno podekscytowana. Chwilę milczała, zupełnie jakby chciała, aby na korytarzu zostało jak najmniej osób.

– Niezły jest, prawda? – Uśmiechała się od ucha do ucha, jakby z jakiegoś powodu była z siebie dumna. – Powiedz mi szczerze, co o nim sądzisz.

– Ale o kim? – Nie do końca wiedziałam, o czym do mnie mówi.

– No wiadomo, że chodzi mi o Williama, naszego prezesa. – Zaśmiała się, pomimo że widziała moją całkowicie poważną minę. – Wiem, wydaje się cholernie chłodny, niebezpieczny i dziki, ale kiedy się go bliżej pozna, to jest całkiem… sympatyczny – zaakcentowała.

Spokojnym krokiem ruszyłyśmy w stronę naszego działu. Wpatrywałam się w nią z nieukrywaną uwagą. Teraz już rozumiałam, dlaczego podczas naszej pierwszej rozmowy na temat mężczyzny odniosłam wrażenie, że chciała, abym trzymała swoje zazwyczaj lepkie rączki z daleka od niego. Jej reakcja na to wszystko wydawała mi się nieco zbyt przesadzona.

Gdy jednak chciałam poruszyć z nią ten temat, do moich uszu dotarła cicha rozmowa. Nie znałam języka, w której się odbywała, ale wydawał mi się bardzo seksowny. Przed nami szedł nie kto inny jak prezes ze swoim zastępcą. Kompletnie nie wsłuchiwałam się w to, co mówili, nie tylko ze względu na to, że nic nie rozumiałam, lecz także dlatego, że uważałam, iż to nie moja sprawa. Moją uwagę przyciągnęło coś zupełnie innego. Mowa ich ciał wydawała mi się wymowna. Federico był całkowicie podporządkowany swojemu szefowi. Postawa Williama ukazywała, jak cholernie pewnym siebie jest mężczyzną i że nie lubi, kiedy ktoś mu się sprzeciwia.

Dopiero gdy stanął blisko mnie, zauważyłam, jaki jest wysoki i postawny. Nie byłam pewna, czy w moich wysokich szpilkach sięgałabym mu chociaż do ramienia. William Moretti wyglądał jak cholerny drapieżnik, a ja byłam jak mała bezbronna łania. Kiedy wpatrywałam się w niego jak jakaś idiotka, nagle zerknął na nas przez ramię. Nie uśmiechał się ani nie wykazywał kompletnie żadnej sympatii, a tak właściwie to jego wzrok wydawał się dosłownie lodowaty. Po moich plecach przeszedł dreszcz, ale nie należał on do tych nieprzyjemnych, tylko wręcz przeciwnie, oznaczał podniecenie. William odwrócił wzrok, gdy podeszła do niego elegancko ubrana młoda dziewczyna, zapewne jego asystentka lub sekretarka.

– Matko kochana, nie rozumiem, jak można być aż tak seksownym jak on. – Głos Emmy stał się nagle o wiele bardziej delikatny i ciepły.

Oczywiście nie powiedziała tego, kiedy byłyśmy blisko nich, tylko gdy oddaliłyśmy się tak, że nas nie słyszeli. Wcale nie musiała mi tego mówić, bo działał na mnie równie mocno, co na nią. Po dziewczynie było widać, że chciała, aby ich coś połączyło. Nie byłam pewna, czy ona tak właściwie leciała na jego wygląd czy władzę i pieniądze, których z całą pewnością mu nie brakowało. Nie miałam pojęcia, co jej odpowiedzieć, więc przez dłuższą chwilę milczałam. W prezesie było coś dziwnego, a zarazem dzikiego, co każda kobieta chciała okiełznać. Ja sama także miałam na to ochotę, ale nie mogłam tego zrobić.

– Powinnaś wiedzieć, że w pracy nie ma romansów – westchnęłam całkiem spokojnie. – Są pewne zasady, którymi my, kobiety, powinnyśmy się kierować, i właśnie ta powinna być dla nas wszystkich najważniejsza.

– Kiedyś nie wydawałaś się aż taka sztywna jak teraz, Amalie. Wiem, co mówili o tobie nasi wspólni znajomi, gdy nasze ścieżki się rozeszły. – Lekko uniosła brwi.

– Pomówienia. – Nigdy nie ukrywałam tego, że byłam puszczalską kobietą.

Poza tym, odkąd zostałam zatrudniona w firmie, zastanawiałam się, jakim cudem i kiedy konkretnie nasze drogi się rozeszły. Naprawdę lubiłam tę dziewczynę. Gdy studiowałyśmy razem, nie zadawała mi zbyt wielu pytań, chociaż znała naprawdę sporo plotek i co najważniejsze, nie wierzyła tym na mój temat. Teraz, gdy minęło kilka lat, wydawała się taka sama, znała dosłownie wszystkie plotki w firmie. Jak na położenie, w którym się znalazłam, był to jednak dla mnie bardzo mocny atut. Wiedziałam, że z łatwością mogłam wyciągnąć z niej wszystko, tak samo jak za dawnych lat. Byłam pewna, że nadal ma długi język.

– Masz może ochotę na dobrą kawę? – Uśmiechnęłam się przebiegle. – Odnoszę wrażenie, że jeszcze się nie nagadałyśmy.

– Z miłą chęcią spędzę z tobą cały mój czas. Tak dawno nie miałam się komu zwierzyć.

O tak, kochana Emmo, właśnie taki był mój plan. Spojrzałyśmy sobie w oczy i słodko się uśmiechnęłyśmy. Trzymając się pod ramię poszłyśmy w stronę mojego biura.

Rozdział 4

Od momentu, kiedy zostałam zatrudniona w firmie, zaczęłam ukradkiem, ale uważnie, przyglądać się pracownikom mojego działu. Miałam plan wyłonić najlepszych z nich, aby nie tylko usprawnić działanie i efektywność mojego zespołu, lecz także wprowadzić lekką rywalizację. Przez długie godziny wczytywałam się w stare projekty pracowników, którzy mieli posady w firmie od kilku dobrych lat, i wyłoniłam tych najbardziej przodujących oraz najsprawniejszych. Planowałam dać im awans oraz podwyżkę, aby poczuli się liderami i pociągnęli do góry innych, nieco mniej wprawionych w pracy. Oczywiście jeszcze nie rozmawiałam z nikim na ten temat, lecz tego dnia miało się to zmienić.

Jeszcze raz przeczytałam moje sprawozdanie, które pisałam od samego rana, i wydrukowałam. Włożyłam kartki do białej teczki z logo naszej firmy, po czym podniosłam słuchawkę, oczekując, aż moja leniwa sekretarka odbierze telefon i odezwie się do mnie. Trwało to o wiele dłużej niż zawsze, co mnie irytowało.

– Słucham, pani dyrektor – powiedziała, głośno żując gumę. – Czym mogę służyć?

– Kiedy ze mną rozmawiasz, to wypluj gumę – odparłam chłodno. – Następnie postaraj się i sprawdź, czy pan prezes jest dzisiaj w firmie.

Nie czekałam na jej odpowiedź, tylko rozłączyłam się i nieco zbyt mocno odłożyłam słuchawkę na swoje miejsce. Spojrzałam na ciemny już ekran stojącego przede mną laptopa. Moje myśli od kilku dni wciąż krążyły wokół Niny. Ta dziewczyna kompletnie mi nie pasowała i byłam pewna, że jak prezes zmusi mnie do pracy z nią, to nie będę przychodziła tu zbyt chętnie. Całkowicie poważnie zastanawiałam się nad zwolnieniem jej i zatrudnieniem kogoś innego, bo cholernie mocno działała mi na nerwy.

Dosłownie minutę po zakończeniu rozmowy z nią odezwał się mój telefon.

– Pan prezes jest właśnie w dziale finansów i tam może go pani zastać. Musi się pani jednak streszczać.

Jej głos wydawał mi się irytująco spokojny.

Nic jej nie odpowiedziałam, tylko skorzystałam z jej rady. Pod pachę wzięłam teczkę, którą chciałam mu przekazać, i szybkim krokiem wyszłam z mojego biura.

– W razie gdyby ktoś mnie szukał lub próbował się ze mną skontaktować, to jestem gdzieś w firmie. Jeżeli będzie chciał, to niech na mnie poczeka albo zostawi wiadomość u ciebie – rzuciłam do dziewczyny.

Nie znałam jeszcze aż tak dobrze całej firmy, więc przemierzyłam prawdopodobnie setki metrów, nie do końca umiejąc się odnaleźć.

W pewnym momencie wyszłam zza zakrętu i właśnie wtedy ich zobaczyłam. Obaj szli obok siebie wolnym i spokojnym krokiem. Federico pokazywał prezesowi coś w papierach i mówił szybko, ze skupieniem wymalowanym na twarzy. Mężczyzna był o wiele niższy niż prezes, przez co wydawał mi się mniej drapieżny, dziki i kuszący.

Prawdę mówiąc, przy takim mężczyźnie jak William Moretti każdy inny facet wydawał się o wiele mniej atrakcyjny i miał mniejsze szanse u kobiet. Dopiero po chwili zorientowałam się, że mężczyźni rozmawiają ściszonymi głosami, zupełnie jakby mówili o czymś, co miało zostać tylko pomiędzy nimi. Nie przejmowałam się zbytnio tym, że mogę przerwać im ważną rozmowę. Musiałam jak najprędzej pomówić z prezesem, póki był na terenie firmy, więc obaj powinni byli zrozumieć, dlaczego tak właściwie wtrącam im się w konwersację.

Wzięłam głęboki, uspokajający oddech, wyprostowałam się i wypięłam pierś, aby wyglądać na jeszcze bardziej pewną siebie.

– Dzień dobry, panie prezesie. Dzień dobry, Federico. Czy mogłabym wam przerwać na chwileczkę i porozmawiać z panem prezesem w cztery oczy?

We trójkę staliśmy na środku korytarza w dziwacznie niezręcznej ciszy.

Obaj mężczyźni spojrzeli na mnie całkowicie zaskoczeni. Kiedy patrzyłam na prezesa, coś we mnie drgnęło. Nigdy nie spodziewałam się zobaczyć na jego chłodnej twarzy takiej miny. Wydawał się szczerze zainteresowany i zaintrygowany tym, co mam mu do powiedzenia.

Moja nieco zbyt mocno wybujała, przez brak seksu, wyobraźnia zadziałała bez zarzutu. Widziałam, jak William Moretti swoim dużym, umięśnionym ciałem przyszpila mnie do białej ściany za moimi plecami, po czym rozpina moją sukienkę i łapie w swoją wielką dłoń moją pierś, a jego usta błądzą po mojej szyi, pozostawiając na niej mokry ślad. Cholera jasna! O czym ja tak właściwie myślałam w takiej chwili? Na moje policzki wyszły rumieńce zawstydzenia i zażenowania własnymi rozbrykanymi myślami. Nie potrafiłam jednak powiedzieć, którego z tych dwóch uczuć było we mnie o wiele więcej. Przełknęłam gulę, która zdawała się nagle urosnąć w moim gardle.

– Fede, zostaw nas samych. Wrócimy do naszej rozmowy, kiedy będę już wolny.

Jego męski głęboki głos wywoływał na moim ciele przyjemne dreszcze.

Wiceprezes bez zbędnych pytań i słów skinął do niego głową, po czym spokojnym krokiem odszedł w przeciwnym kierunku niż ten, z którego przyszłam ja. Moment staliśmy i w milczeniu wpatrywaliśmy się w plecy oddalającego się mężczyzny. Moje myśli krążyły jednak przy prezesie. Nie rozumiałam, dlaczego działał na mnie w aż tak silny sposób. Może było to spowodowane bliskością jego boskiego ciała, przy którym moje wydawało się wręcz karykaturalnie malutkie, a może dlatego, że z bliska był według mnie jeszcze bardziej przystojny? Musiałam lekko zadzierać głowę, gdy spoglądałam mu w oczy, bo nawet w najwyższych szpilkach sięgałam mu ledwo do ramienia.

Kiedy Federico zniknął za zakrętem i zostaliśmy na korytarzu sami, poczułam się dziwacznie skrępowana i nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Na szczęście ku mojemu zadowoleniu to właśnie mężczyzna przejął inicjatywę.

– Na samym początku muszę ci coś wyjaśnić. Mam na imię William i proszę, abyś właśnie tak się do mnie zwracała, zwłaszcza gdy będziemy sam na sam, nie mów do mnie per pan, ewentualnie, jak wolisz, może być Will. Wybór należy tylko do ciebie. Nie możesz przecież czuć się jak zwykły podrzędny pracownik, w końcu jesteś dla nas bardzo ważnym i cennym nabytkiem.

Chłodny i opanowany do perfekcji głos Willa łechtał we mnie coś, co było odpowiedzialne za mój poziom podniecenia.

W jego ostatnich słowach chyba był podtekst, którego nie do końca rozumiałam. Miałam dziwne wrażenie, że między nami aż iskrzy i pożądamy się wzajemnie. Nie, musiało mi się to tylko wydawać. Jednego byłam pewna: pożądałam go tak silnie, że z trudem nad sobą panowałam. Miałam ochotę rzucić się na niego i dosłownie uprawiać z nim dziki seks.

– Dobrze, William, będzie tak, jak sobie tego życzysz. – Delikatnie skinęłam. – Jak wiesz, ja mam na imię Amalie i proszę, abyś tak się do mnie zwracał.

Pokiwał głową. Przez dłuższą chwilę mężczyzna stał w bezruchu, wpatrując się intensywnie i chłodno w moje oczy, zupełnie jakby chciał w nich coś wyczytać. Ja jednak taka nie byłam, nie należałam do osób, w których da się czytać jak w otwartej księdze. Byłam za to kimś, kto nigdy nie odwracał wzroku jako pierwszy, czym chciałam zakomunikować innym, że nie można mną pomiatać. Uparcie wpatrywałam się w jego oczy z delikatnymi rumieńcami na twarzy. Wydawało mi się, że widziałam w jego ciemnych ślepiach rozbawienie.

– Dobrze, Amalie. Możesz mi teraz powiedzieć, czy chcesz porozmawiać ze mną na jakiś osobisty temat. Jeżeli masz problem, w którym mógłbym ci pomóc, to możemy przejść do mojego biura i pomówić o nim całkowicie sam na sam, bez żadnych gapiów.

Zamrugałam. Cholera jasna. Co on sobie wyobrażał? Z całą pewnością nie chciałam zwierzać mu się z osobistych spraw. Zresztą dobrze wiedziałam, że nie miałabym nawet o czym mówić. Od kiedy skończyłam studiować, moje życie było dosyć monotonne, nudne i spokojne. Z drugiej strony marzyłam wręcz, aby iść z nim do jego biura, ale w zupełnie innym celu niż zwykła rozmowa.

– Nie musimy zostawać sam na sam, bo to nic osobistego. – Uśmiechnęłam się dziwnie zakłopotana. – Przygotowałam poprawki w programie poprzedniego dyrektora mojego działu. Chciałabym również usprawnić kilka rzeczy, ale to wszystko zapisałam w dokumentach, które dla ciebie przygotowałam.

Podałam mu białą teczkę, a kiedy nasze palce jakimś cudem się zetknęły, poczułam, jak robi mi się gorąco i mokro między nogami. William był tak cholernie seksowny, że nie potrafiłam zapanować nad własnym popędem seksualnym. On zaś doskonale wiedział, jak działał na kobiety, i byłam pewna, że nigdy nie wahał się tego wykorzystywać w każdej możliwej sytuacji, nawet w tym momencie podczas rozmowy razem ze mną.

– Dziękuję, rzucę na to okiem, gdy tylko wrócę do mojego biura. – Patrzył mi głęboko w oczy. – Mam jeszcze jedną sprawę do ciebie, Amalie. Mam nadzieję, że twoja sekretarka powiadomiła cię o firmowej imprezie w ten piątek.

Przez cały czas, kiedy ze mną rozmawiał, delikatnie się do mnie uśmiechał. Musiałam przyznać się sama przed sobą, że był to najcudowniejszy i najbardziej seksowny uśmiech, jaki widziałam przez całe moje dotychczasowe życie. Miałam ochotę całkowicie zatracić się w tym mężczyźnie.

Ta suka Nina nic mi nie powiedziała, zamierzała mnie wyrolować.

– Imprezie firmowej? Tak właściwie to chciałam zwolnić moją sekretarkę i zatrudnić na jej stanowisko dziewczynę, którą będę w pełni akceptowała. Nina nie reprezentuje pożądanego przeze mnie poziomu.

– Jeżeli nie spełnia twoich oczekiwań, to ją zwolnij i weź sobie kogoś innego, kto będzie ci odpowiadał. Masz się czuć dobrze w tej firmie. Ja nie będę się mieszał. – Delikatnie położył dużą dłoń na moim odkrytym ramieniu. – Mam wrażenie, że jako pewna siebie kobieta dobrze wiesz, czego chcesz.

Stało się. William Moretti jako pierwszy mężczyzna w moim życiu przełamał barierę mojego ciała, i to w momencie, kiedy nie chciałam mu na to pozwolić.

Spojrzałam mu w oczy. Wydawało mi się, że po raz kolejny tego dnia słyszałam mocny podtekst w jego seksownym głosie. Czy to możliwe, abym była na niego aż tak napalona, że odbierało mi zdrowy rozsądek? Czułam, jak wraz z jego dotykiem moje ciało sztywnieje, a między nogami robi mi się jeszcze bardziej mokro i błogo. Przeklinałam samą siebie za brak seksu. Mężczyzna bez problemu zobaczył, co się działo z moim zdradzieckim ciałem. Na jego niesamowicie przystojnej twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech złego chłopca. Aż musiałam wziąć głęboki uspokajający oddech.

– Amalie, może masz ochotę skoczyć teraz ze mną na kawę? – Przybliżył się do mnie, a ja zadarłam głowę jeszcze mocniej, aby nadal patrzeć w jego oczy.

– Z miłą chęcią. – Jak zawsze najpierw mówiłam, a dopiero później myślałam.

William delikatnie położył swoją dłoń na dole moich pleców i lekko pchnął mnie, kierując we właściwą stronę. Po raz kolejny przez moje ciało przeszedł aż zbyt przyjemny dreszcz. Kiedy szliśmy do windy, zatrzymał się przy recepcjonistce, po czym podał jej przekazaną przeze mnie teczkę. Miałam nadzieję, że ten plastik za kontuarem nigdzie jej nie zawieruszy, bo w końcu pracowałam nad jej zawartością tak długo jak jeszcze nigdy.

– Hannah, bardzo cię proszę, zadzwoń do mojej sekretarki oraz do sekretarki pani Amalie i przekaż im, że wychodzimy z firmy. – Jego głos był całkowicie chłodny i opanowany. – Pamiętaj również, że ta teczka ma się znaleźć na moim biurku i na mnie czekać.

– Dobrze, panie prezesie. – Gdy na niego patrzyła, jej oczy się świeciły.

Cholera jasna, czy istniała jakaś panienka, która nie miała na niego chrapki? No tak, był niezłym facetem, zwłaszcza dla kobiet znajdujących się w niższej grupie społecznej. Wsiedliśmy razem do windy w milczeniu, jedynie od czasu do czasu zerkając na siebie. Dopiero kiedy weszliśmy do kawiarni, w której było niewiele osób, i usiedliśmy do stolika, spojrzał na mnie tak, jakby chciał coś powiedzieć.

Nagle pojawiła się przy nas szeroko uśmiechnięta kelnerka.

– Dzień dobry, panie Moretti. Czy dziś będzie dla pana to samo co zwykle?

– Dzisiaj zjem jedynie kawałek ciasta czekoladowego i wypiję moją ulubioną kawę – odpowiedział jej chłodnym głosem. – A dla mojej towarzyszki będzie…?

– Ja poproszę duże cappuccino z cynamonem i miodem. – Patrzyłam w oczy o wiele młodszej ode mnie dziewczyny. – Mają państwo może szarlotkę?

– Oczywiście. – Pokiwała energicznie głową z uśmiechem na twarzy.

Kiedy oboje zamówiliśmy, wpatrywałam się w plecy odchodzącej prawie w podskokach kelnerki. Najwyraźniej mężczyzna musiał zawsze zostawiać im sowite napiwki, a ona cieszyła się, że usiedliśmy akurat w tej części kawiarni, którą tego dnia obsługiwała. Dopiero po chwili przerzuciłam wzrok z dziewczyny na siedzącego na wprost mnie Williama i zorientowałam się, że on przez cały czas przyglądał mi się z całkowicie nieodgadnionym wyrazem twarzy. Najdziwniejsze, a właściwie popieprzone było to, że bardzo mi się to podobało.

– Mam wrażenie, że jesteś w moim towarzystwie spięta. Wcale nie musisz, Amalie. Chciałbym abyś pamiętała, że zawsze gdy jesteśmy poza firmą to przestajemy być szefem i pracownikiem, a stajemy się znajomymi.

Patrzyłam na jego poruszające się usta.

Moje zachowanie nie było spowodowane tym, że był moim szefem i właścicielem firmy, w której pracowałam. Bardziej chodziło o to, jak mocno na mnie działał. Jego wręcz wyciosane przez samego boga ciało przyciągało mnie dosłownie jak ćmę do światła. Za każdym pieprzonym razem, kiedy tylko znajdował się obok mnie, nie potrafiłam nad sobą zapanować. Wystarczyło mi, że na niego spoglądałam, a już snułam pikantne wyobrażenia na nasz temat, przez co robiłam się całkowicie mokra. Na początku miałam wrażenie, że Federico na mnie działał, lecz przy Williamie to uczucie bledło. To wszystko było zadziwiające i wręcz nieprawdopodobne, bo do tej pory kompletnie nikt nie działał na mnie w tak silny i intensywny sposób. Co on miał w sobie aż tak magnetycznego?

– Wcale się nie spinam, William. – Położyłam dłonie na stoliku w geście otwartości.

– W porządku, powiedzmy, że ci wierzę, lecz pamiętaj, co ci powiedziałem na temat naszej relacji poza firmą.

Kelnerka postawiła przed nami zamówienie i radosnym głosem życzyła smacznego.

– Chociaż muszę poruszyć teraz temat pracy. Jak ci się u nas pracuje, Amalie?

Nie wiedziałam dlaczego, ale sposób, w jaki wymawiał moje imię, był cholernie dziwny i pociągający. Musiałam wtedy jeszcze mocniej zaciskać kolana, aby się nieco uspokoić. W głowie wolno i spokojnie liczyłam do dziesięciu, żeby się na niego nie rzucić.

– Trudno mi powiedzieć, bo jestem twoim pracownikiem zaledwie od kilku dni. Chociaż z drugiej strony, widziałam już kilka znaczących błędów w funkcjonowaniu mojego działu. W sprawozdaniu, które ci przekazałam, wyszczególniłam wszystko, co według mnie należało by zmienić, aby zoptymalizować naszą wydajność. W międzyczasie rzuciłam okiem również na pracę paru innych działów, ale nie chcę się mieszać w ich kompetencje i twoje ustalenia z ich pracownikami.

– Bardzo się cieszę, że cię zatrudniliśmy. – Jego oczy nagle rozbłysły. – Jestem pewien, że będziesz największym diamentem w naszej firmie.

Nagle ku mojemu zdziwieniu położył swoją dłoń na mojej. Przy tym dominującym, o wiele wyższym ode mnie mężczyźnie czułam się całkowicie malutka i bezbronna.