69,00 zł
Jacques Rivière to jeden z pierwszych wielbicieli Marcela Prousta. Pragnąc jak najszybciej naprawić błąd komitetu lektury w słynnym wydawnictwie Gallimard, komitetu, który z powodu fatalnej pomyłki AndréGide’a oddał w 1913 r. W stronę Swanna do publikacji wydawnictwu Grasset, wiedziony przeczuciem geniuszu, wysyła do Prousta listy i zachęca do opublikowania fragmentów W cieniu zakwitających dziewczątna łamach przeglądu „Nouvelle Revue Française”.
Ich znajomość, przerwana wojną, zostaje nawiązana ponownie w 1919 r. Gallimard zostaje pełnoprawnym wydawcą dzieła Prousta, a sam Rivière kieruje przeglądem NRF. Ich listy, pisane często i z wielką żarliwością, dotarły do nas niemalże w całości, a stanowią jedną z najbardziej wyjątkowych korespondencji literackich XX wieku. Wymiana korespondencji trwała przez cztery ostatnie lata życia Prousta, gdy ten, już obłożnie chory, poprawia, zmienia i krok po kroku, w gorączkowym pośpiechu publikuje swoje opus magnum, nie zawsze przy tym ułatwiając zadanie Rivière’owi, swemu najwierniejszemu czytelnikowi i uważnemu redaktorowi, do którego, przez wzgląd na absolutne, niestrudzone poświęcenie, żywi ogromny szacunek i platoniczną miłość. W jednym z listów, po otrzymaniu Nagrody Goncourtów za W cieniu zakwitających dziewcząt, wyzna wzruszony: „Wielbię Pana tak, jak Pana kocham, czyli nieskończenie…”
***
Do Jacques’a Rivière’a
[Poniedziałek, 26 stycznia 1920]
Drogi Przyjacielu,
tym razem całkowitym przypadkiem wykradziono mi wielkie szczęście. Po moim wieczornym „wyjściu” tamtego dnia byłem tak bardzo chory, że Pański wspaniały artykuł wydał mi się niczym słońce za mgłą, bowiem choć nic w nim nie umknęło mojemu rozumieniu, to moje cierpienie tak było wielkie, że szczęście – jakby to była jakaś drobna przyjemność – nie potrafiło odnaleźć „ścieżki” do mojego serca. Nie żałuję tego, bo moje cierpienie przejdzie, a wtedy nie zadowolę się rozumieniem i będę w stanie przyjąć radość, jaka się łączy z każdym dostrzeżonym pięknem. Przeczytam Pański artykuł dwa razy – raz rozumem, raz sercem. Mówię, że nie żałuję, bo w mojej myśli chodzi tylko (tylko!) o podziw dla Pańskiego dzieła, tak jakby dotyczyło ono kogoś innego, a nie mnie. A przecież nie minie tyle czasu między chwilą, w której „zbadałem głębie” artykułu, a tą, w której będę się nim cieszył, by mnie spotkało to samo nieszczęście, co uczniów, którzy nauczywszy się Racine’a na pamięć w wieku, w którym jeszcze go nie rozumieli, gdy dojrzeją, znają go od zbyt dawna, aby go pokochać. Widzi Pan, jak bardzo w tym jestem bezinteresowny. Gdyby nie to, gdyby chodziło tylko o moje osobiste szczęście płynące z bycia pochwalonym przez drogiego i wielkiego Jacques’a Rivière’a, straciłbym, gdy już wydobrzeję, to, co generał Nivelle nazywał korzyścią „niespodzianki”; mówiąc ściślej, byłbym niczym dzieci, którym już dawno zapowiedziano i pokazano noworoczne prezenty i które w czas pierwszego styczniowego uroczystego poranka przy świetle lampy wręcz obojętnieją.
Ebooka przeczytasz w dowolnej aplikacji obsługującej format: