Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
25 osób interesuje się tą książką
,,Tajemnice wzbudzają zainteresowanie. Zainteresowanie wzbudza pożądanie”.
Nolie Tomson rozpoczyna studia na uczelni w Kansas. Dziewczyna od początku próbuje się zaaklimatyzować i poukładać swoje sprawy z przeszłości, żeby studia stały się nowym początkiem. Jednak nie jest to tak łatwe, jak jej się wydawało.
Przyjaciel jej współlokatorki nie ukrywa niechęci wobec Nolie i wyjątkowo skutecznie psuje jej humor za każdym razem, kiedy się spotykają. Do tego Alex, jej znajomy z Dreamstone, sprawia, że dziewczyna zaczyna wątpić, czy powinna mu ufać, i jak długo będzie miała siłę, by brać odpowiedzialność za jego życie.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 416
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © for the text by Izabella Nowaczyk
Copyright © for this edition by Wydawnictwo NieZwykłe, Oświęcim 2024
All rights reserved · Wszystkie prawa zastrzeżone
Redakcja: Katarzyna Moch
Korekta: Kamila Grotowska, Daria Raczkowiak, Aga Dubicka
Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek
ISBN 978-83-8362-683-3 · Wydawnictwo NieZwykłe · Oświęcim 2024
Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek
W tej historii pojawiają się bohaterowie z moich poprzednich książek, dlatego jeśli nie chcecie sobie ich zaspojlerować, polecam czytać w kolejności wydawania:
Because of You (#1 You)
Thanks to You (#2 You)
Start Over (spin-off Dylogii You)
Między Wierszami
Misja Collie.
Jeśli natomiast nie przeszkadzają wam spojlery, to śmiało możecie przeczytać Misję Nolie, ponieważ nie potrzebujecie znajomości moich wcześniejszych książek, by zrozumieć tę (poza Misją Collie oczywiście).
W książce pojawia się grooming. Polega on na podejmowaniu przez osobę dorosłą działań, które służą nawiązaniu więzi emocjonalnej z dzieckiem, aby zmniejszyć jego opory, zdobyć zaufanie i móc je seksualnie wykorzystać.
Ofiara groomingu czuje niesamowitą więź z oprawcą. Tęskni za nim, kocha go, jest w niego wpatrzona. Jeśli sama nie zauważy, że jest ofiarą, i nie dojrzy, że to, co się stało, było złe, to nie przestanie szukać swojego groomera. Nie przestanie szukać tego uczucia. Jest to niebezpieczna manipulacja, bo kiedy jesteśmy nastolatkami, wydaje nam się, że złapaliśmy pana Boga za nogi, ponieważ osoba starsza się nami zainteresowała, a tak naprawdę nas krzywdzi. Uważajcie na siebie.
W tej historii pojawiają się również sceny przemocy psychicznej, fizycznej oraz seksualnej.
Dreamstone to fikcyjna miejscowość stworzona na potrzeby tej książki. Z tego względu obowiązujące w niej prawo, zasady i zwyczaje mogą różnić się od tych realnie istniejących w innych rejonach Teksasu.
Kwestie związane z postępowaniem śledczym mogą różnić się od tego, jak służby pracują w rzeczywistości.
Książka nie jest poradnikiem. Nie porównujcie do siebie kwestii dotyczących terapii.
Książka porusza również tematy związane ze zdrowiem psychicznym. Jeśli potrzebujesz pomocy, podaję listę numerów, pod które możesz zadzwonić, by ją uzyskać:
116 111: Telefon Zaufania Dla Dzieci i Młodzieży. Działa całodobowo, 7 dni w tygodniu.
22 484 88 04: Telefon Zaufania Młodych. Czynny: pon.-sob. w godz. 12:00-20:00.
22 425 98 48: – Telefoniczna Pierwsza Pomoc Psychologiczna. Czynny: pon.-pt. 17:00-20:00, sob. 15:00-17:00.
800 199 990: Ogólnopolski Telefon Zaufania Uzależnienia. Czynny: codziennie w godz. 16:00-21:00.
Dla Marzycieli, którzy boją się dorosnąćJust trust me, you’ll be fine
1. Djo – End of Beginning
2. Billie Eilish – Your Power
3. Shakka – When Will I See You Again
4. Mitski – A Pearl
5. Labrinth, Zendaya – I’m Tired
6. Billie Eilish – What Was I Made For?
7. Eminem, Rihanna – Love The Way You Lie
8. Olivia Rodrigo – scared of my guitar
9. Nelly Furtado – Maneater
10. Beyoncé – Run the World (Girls)
11. Noah Cyrus – July
12. Adele – Hometown Glory
13. Taylor Swift – Wildest Dreams
14. Isabel LaRosa – favorite
15. Mitski – My Love Mine All Mine
16. Dermot Kennedy – Power Over Me
17. Olivia Rodrigo – so american
18. Young the Giant – Mind Over Matter
College nie jest tak straszny, jak się wydaje.
Co innego koszykarze, a w szczególności jeden z nich.
– Tak, właśnie dotarłam – mówię, przytrzymując telefon ramieniem. Szukam w torebce karteczki z kodem, który powinnam podać na recepcji.
– Daj sobie czas i nie zniechęcaj się od razu, dobrze? – naciska mama.
Powstrzymuję westchnięcie i milczę, skupiając się na przetrząsaniu torebki. Musiałam zgubić gdzieś tę kartkę. Powinnam przestawić się na notatki w telefonie.
– Odezwę się później, pa – kończę połączenie i wznoszę głowę ku niebu.
Bycie studentką mi nie służy. Za mną dopiero cztery dni, a zdążyłam zatrzasnąć się w łazience, spóźnić na zajęcia i przewrócić na korytarzu przed dwudziestoma osobami. Stresują mnie te wykłady. Bardzo. Na dodatek zaraz zmarnuję pięćdziesiąt minut życia, które mogłabym poświęcić na spanie. W sumie prawie półtorej godziny, licząc z drogą w obie strony.
Patrzę na budynek przed sobą. Wygląda raczej jak biurowiec niż zakład pomocy psychologicznej. Ładny biurowiec. Rozsuwają się przede mną drzwi i już po postawieniu pierwszego kroku słyszę miły głos:
– W czym mogę pomóc?
Spoglądam w kierunku recepcji. Za marmurowym blatem siedzi młoda kobieta. Uśmiecha się. Podchodzę bliżej i zniżam głos do konspiracyjnego szeptu:
– Nolie Tomson, jestem umówiona na drugą do pani Miller.
– Ma pani ze sobą kod rejestracyjny? – Zawiesza palce nad klawiaturą, gotowa do pisania. Zaprzeczam. – Mogłabym prosić więc o jakikolwiek dokument tożsamości? – Podaję jej prawo jazdy. Ogląda je przez dłuższą chwilę, aż w końcu oddaje. Wskazuje palcem w kierunku schodów. – Pierwsze piętro, gabinet numer dziewięć, po lewej. Pani Miller zaprosi panią do środka, gdy nadejdzie pora.
Dziękuję i idę we wskazane przez nią miejsce. Wystrój przypomina mi pałac. Ogromny żyrandol, złote klamki w drzwiach i wykładzina wyglądająca na droższą, niż ja sama jestem warta. Dobrze, że nie wzięłam ze sobą szejka. Jestem pewna, że zawartość szybko wylądowałaby na tej wykładzinie.
Są tu jeszcze dwie pary drzwi, ale nikt nie czeka na korytarzu. Siadam na kanapie przed gabinetem i wstaję niemal od razu, bo drzwi się otwierają.
– Nolie, jak mniemam? – Kobieta posyła mi promienny uśmiech.
Pierwsze wrażenie jest ważne. Zaprasza mnie do środka. Rozglądam się po pomieszczeniu, szukając najmniejszego dowodu na to, że jest seryjną morderczynią czy coś w tym stylu. Szukam oczu w słoikach albo języka czy palca. Czegokolwiek. Wystarczy nawet paznokieć! Wtedy miałabym wymówkę dla rodziców.
– Dakota Miller, możesz mi mówić po imieniu – przedstawia się, wyciągając rękę. Ściskam ją. – Usiądź tutaj. – Wskazuje na fotel. Zaczynam się stresować. Nigdy wcześniej nie byłam u psychologa. – Opowiem ci na początek coś o sobie. Jestem terapeutką od sześciu lat i specjalizuję się w terapii psychodynamicznej. Aczkolwiek wszystkie metody pracy dostosowuję do klienta… – urywa na moment. – Jakie jest twoje nastawienie do naszych spotkań?
Niezbyt dobre.
– Jeszcze nie wiem – mówię cicho.
– Rozumiem. – Podnosi się i podchodzi do biurka pod oknem. Wyciąga z szuflady kartki. – To kontrakt, z którym proszę, byś się teraz zapoznała. Kontrakt możemy zmienić, wystarczy, że przekreślisz dane zdanie i wpiszesz swoją propozycję.
– Jasne.
KONTRAKT TERAPEUTYCZNY
Celem terapii jest rozwój samoświadomości klienta, zrozumienie mechanizmów psychicznych oraz wsparcie psychologiczne.
Spotkania będą się odbywać raz w tygodniu, sesja trwać będzie 50 minut. W przypadku zmian częstotliwości lub czasu trwania sesji klient podejmie decyzję o tym wspólnie z terapeutą.
Wszystkie informacje udostępniane w trakcie sesji są poufne i objęte tajemnicą zawodową. Terapeuta zastrzega sobie prawo do przerwania tajemnicy zawodowej w przypadku:
– sytuacji zagrażającej bezpieczeństwu klienta lub innych osób;
– superwizji terapeutycznej: kluczowy element skutecznej praktyki. Terapeuta może skonsultować aspekty prowadzonej terapii i jej postęp z innym specjalistą. W trakcie tych konsultacji może być konieczne omówienie zgłaszanych problemów i aspektów związanych z rodziną pacjenta, jednak priorytetem jest zachowanie pełnej prywatności klientów. W żadnym wypadku nie ujawnia się informacji, które mogłyby prowadzić do zidentyfikowania danej rodziny czy klienta.
Obie strony zobowiązują się do komunikacji na temat ewentualnego przerwania terapii. Przerwanie powinno nastąpić za zgodą obu stron. W przypadku, gdy terapeuta stwierdzi, że terapia nie jest korzystna dla klienta, podejmuje decyzję o przerwaniu i zobowiązuje się do pomocy w znalezieniu innego wsparcia psychologicznego.
Terapeuta zobowiązuje się do przestrzegania wszystkich zasad etyki zawodowej oraz do szanowania praw i godności klienta w ramach terapii. Klient zobowiązuje się do uczciwego i otwartego dzielenia się swoimi doświadczeniami oraz do przestrzegania zasad terapii.
Klient może kontaktować się z terapeutą mailowo lub telefonicznie w przypadku pilnych kwestii lub potrzeby wsparcia między sesjami. Terapeuta zobowiązuje się do odpowiedzi na wszelkie wiadomości w ciągu dwunastu godzin.
W przypadku pojawienia się konfliktów lub nieporozumień między klientem a terapeutą, obie strony zobowiązują się do rozmowy i wspólnego rozwiązania problemu w sposób konstruktywny i szanujący potrzeby obu stron.
Opłata za pojedynczą sesję terapeutyczną wynosi 115 $. Płatność za sesję odbywa się przelewem. Polityka anulacji terminów: klient zobowiązany jest do poinformowania terapeuty o anulowaniu sesji co najmniej 24 godziny wcześniej, w przeciwnym razie klient będzie zobowiązany do pokrycia kosztów sesji.
Zgoda na powyższe warunki jest wyrażana przez klienta i terapeutę poprzez podpisanie niniejszego kontraktu terapeutycznego.
Chwytam długopis i podpisuję. Nie mam żadnych uwag, nie wiem w sumie, czy powinnam jakiekolwiek mieć. Nie żąda mojej duszy, więc nie mam się czego bać.
– Świetnie. Ten egzemplarz jest dla ciebie. – Odkłada swoją kartkę na stolik i siada wygodniej w fotelu naprzeciwko. – Będę notować różne rzeczy, żeby niczego nie pominąć, dobrze?
– Jasne.
Dakota zakłada nogę na nogę i patrzy na mnie wnikliwie. Mam okazję uważnie jej się przyjrzeć. Widać od razu, że o siebie dba. Być może chodzi na siłownię, ale raczej stawiałabym na jogę. Ma kolumbijskie pochodzenie, jestem pewna. Jest przepiękną kobietą.
– Chciałabyś popracować nad czymś konkretnym? – pyta.
Z moich ust wydobywa się niekontrolowane prychnięcie. Jej uśmiech nie znika, nie wydaje się urażona moim zachowaniem.
– Sądziłam, że mama pani o wszystkim powiedziała – przyznaję.
– Co masz na myśli, mówiąc „o wszystkim”?
Przełykam ślinę i drapię się nerwowo po karku.
– O Ryanie.
Dakota przechyla delikatnie głowę.
– Twoja mama mówiła mi nieco o tym, co ci się przytrafiło w przeszłości, ale chciałabym usłyszeć to od ciebie. To jest dla mnie ważne – tłumaczy. – Wiem, że na pewno masz dużo do powiedzenia.
Rzecz w tym, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Nie chcę rozmawiać o Ryanie. Nie chcę mu robić problemów. Chcę o tym zapomnieć. Nie chcę się dłużej wstydzić.
– Zaczęłaś w tym tygodniu zajęcia, prawda?
Przytakuję.
– Jak się odnajdujesz? To duża różnica w porównaniu z liceum?
– Na razie próbuję się nie zgubić i trafić do odpowiedniej sali. – Wzruszam ramionami. – Reszta rzeczy jest podobna, ale tu jest o wiele więcej obcych ludzi.
– Masz problemy z poznawaniem nowych osób?
– Nie – odpowiadam szybko, jednak od razu zaczynam się nad tym zastanawiać. Jestem raczej odważną osobą, choć mam problem z otwieraniem się na innych i zawieraniem bliższych znajomości. Nie wiem, czy to się zalicza do problemów z poznawaniem innych. Moja odpowiedź chyba jest prawdą. – Lubię ludzi.
– Masz chłopaka?
Oddech grzęźnie mi w gardle. Cóż, nie spodziewałam się tak bezpośredniego pytania. Wiem, że jest zwyczajne, ale robi mi się przykro.
– Nie – mówię przez zaciśnięte gardło. – Byłam tylko raz w związku. Nie skończył się on dla mnie dobrze, więc skupiłam się na czymś… – urywam, nie wiedząc, jak łagodnie nazwać seks z nieznajomymi osobami. – Niezobowiązującym?
– Nie musisz się hamować ani cenzurować. Nie jestem sędzią, nie będę cię oceniać. – Śmieje się Dakota. – Z jakimi osobami się spotykałaś?
– Różnymi. Ze studentami, mechanikami, lekarzami, kelnerami – wyliczam, biorąc jej słowa o niehamowaniu się na poważnie. – Nie mam konkretnego typu. Oczekiwałam jedynie seksu, nie małżeństwa.
– Ile miałaś lat, gdy poznałaś swojego pierwszego chłopaka?
Nie podoba mi się to pytanie.
– Nie masz powodu do wstydu – zachęca łagodnie. – Możemy pominąć na razie tę kwestię.
– Byłoby super.
Nie wiem, dlaczego nie chcę mówić na głos, ile miałam lat. Z jakiegoś powodu odpowiedź „czternaście” nie może przejść mi przez gardło.
– A ile on miał lat? – pyta, zapisując coś w notesie.
– Dwadzieścia dwa.
– Dorosły mężczyzna – stwierdza. – Gdzie się poznaliście?
Zaczynam się denerwować. Nie chcę opowiadać o Ryanie!
– To przesłuchanie? – prycham.
Dakota mruży oczy i milczy. Naprawdę jej opanowanie działa mi na nerwy. Na co liczy? Niech uczepi się innego tematu, a Ryana zostawi w spokoju.
– Możemy go ominąć? – pytam już o wiele grzeczniej. – Nie czuję się na siłach, by wracać do tego momentu swojego życia.
– Oczywiście, że możemy. Wszystko zależy od ciebie. – Uśmiecha się przyjaźnie. – Wróćmy do mężczyzn, z którymi spotykałaś się później. Byli od ciebie starsi?
Zaciskam szczęki, wiedząc, do czego zmierza. Nie wiem, ile naopowiadała jej moja matka, ale gówno wie. Tylko ja i Ryan znamy prawdę.
– Zazwyczaj, jednak nie zawsze – przyznaję ze znudzeniem. – Jeśli mężczyzna jest zabawny, to po prostu jest i nie jest ważny jego wiek.
– Tego szukasz? Śmiechu?
Bardziej zainteresowania, myślę.
– Tak.
Dakota przyswaja moje słowa z wyrazem twarzy, który niczego nie zdradza. Podejrzewam jednak, że wie, że nie mówię jej prawdy. Jestem ciekawa, kiedy skończy się jej cierpliwość i jak długo będzie udawać.
– Czyli… byłaś zakochana, przeżyłaś ciężkie rozstanie i teraz starasz się unikać zobowiązujących relacji? – podsumowuje.
Gdy to mówi, brzmi, jakbym została skrzywdzona. Prawdą jest, że rozstanie z Ryanem nie było dla mnie najłatwiejsze, ale tak bywa w życiu. Ludzie się rozstają. I to też nie tak, że boję się związków. Przecież z Alexem bym była bez wahania.
Rzecz w tym, że to nie był nasz czas.
– Jest coś, o czym chciałabyś porozmawiać? – pyta, widząc, że nie otrzyma odpowiedzi na poprzednie pytanie.
Parskam niekontrolowanym śmiechem.
– Przepraszam. Wyobrażałam to sobie trochę inaczej – tłumaczę od razu. – Myślałam, że to pani mi powie, co mam robić.
– Nie podaję gotowych rozwiązań na tacy, to byłoby zbyt łatwe. Moją rolą jest wskazywanie kierunku, ale to ty musisz chcieć pójść jego śladem.
Przytakuję. Z każdą sekundą czuję się coraz bardziej niekomfortowo. Byłam pewna, że dam radę wytrzymać pięćdziesiąt minut, wyjdę stąd i powiem mamie, że to było najgorsze doświadczenie w moim życiu. Jednak im dłużej tu jestem, tym bardziej mam wrażenie, że Dakota zna wszystkie moje sekrety. Wie, co robiłam. Wie o wszystkim. Nie czuję jednak, by mnie potępiała. Nie czuję, że miałaby mnie ocenić.
– Możemy porozmawiać o szkole. To mój pierwszy rok.
– Poznałaś kogoś nowego?
– Współlokatorkę – przyznaję z uśmiechem. – Jest miła, ale rzadko bywa w pokoju, więc nie rozmawiamy zbyt dużo.
– To dopiero pierwsze dni… Musisz się oswoić z nowym otoczeniem. – Posyła mi troskliwy uśmiech. – Wychowałaś się w małej miejscowości, prawda?
– Tak, tam każdy zna każdego.
– Jak się czujesz w większym mieście?
– Normalnie – wzdycham. – Nie mam czasu, by wyjść poza kampus, więc dużo nie widziałam. Lubię duże miasta, czuję się w nich anonimowa.
– Jakbyś mogła się schować? – trafia.
Przytakuję.
Dakota wypytuje mnie o rodzinę. Niezbyt chętnie jej o niej opowiadam. Jestem też oszczędna i uważna w słowach. Staram się mówić w samych superlatywach, pomijając wszelkie żale i zarzuty w ich stronę. Nie chcę, żeby wtrącała się w nasze życie.
Pyta też o moje marzenia i cele na przyszłość. Mówię tylko, że chcę skończyć studia.
Mija pięćdziesiąt minut. Wstaję z fotela i uśmiecham się, gdy się ze mną żegna.
– Do zobaczenia – wypada z moich ust.
– Do zobaczenia, Nolie. – Posyła mi promienny uśmiech i zamyka za mną drzwi.
Wzdycham pod nosem i wracam do akademika. Nie wiem, co sądzić o Dakocie. Wydaje się w porządku. Powinnam jeszcze kilka razy do niej pójść.
Wchodzę do pokoju i prawie krzyczę, widząc w nim Victora. Zamykam na chwilę oczy i bez słowa odkładam torbę na biurko. On leży na łóżku Sofii i przegląda coś w telefonie. Nie zwraca na mnie uwagi, więc i ja ignoruję jego.
Po dziesięciu minutach jego obecność zaczyna mi przeszkadzać. Próbuję skupić się na nauce, ale słyszę, jak oddycha, jak stuka palcami o ekran i nawet jak mruga.
Zamykam książkę z hukiem.
– W zasadzie co ty tu robisz? – pytam ostro.
– Czekam na Nyx. Pisze poprawkę. – Nie podnosi głowy znad telefonu.
– Wolałabym, żebyś czekał na korytarzu lub u swoich przyjaciół. Próbuję się skupić…
– Rozpraszam cię? – Na jego ustach pojawia się leniwy uśmiech.
– Tak, bo jesteś za głośny – precyzuję, by nie dopowiadał sobie historii. – Mógłbyś wyjść?
Przenosi na mnie spojrzenie, a po krótkiej chwili wstaje. Nim jednak odchodzi, sięga do kieszeni. Wyciąga z niej karteczkę, którą mi podaje.
– Znalazłem to przy drzwiach. Podejrzewam, że należy do ciebie – tłumaczy i wychodzi.
Przełykam ślinę, patrząc na karteczkę, na której widnieje kod mojej wizyty i nazwa gabinetu. Świetnie. Po prostu idealnie, że akurat to on się dowiedział.
Zajęcia z socjologii to moje jedyne na dziś. Sofia skutecznie nastraszyła mnie profesorem, dlatego zjawiłam się w sali czterdzieści minut przed czasem. Siedzę w czwartym rzędzie. Jest zbyt blisko, by uznać, że wykład mnie nie obchodzi, i zbyt daleko, by uznać, że obchodzi aż za bardzo.
Sala stopniowo się zapełnia. Nikt nie zajmuje miejsca obok. Odnoszę wrażenie, że wszyscy się znają. Istnieją pary, tria i grupki.
Staram się tym nie przejmować, bo przecież zaraz ktoś koło mnie usiądzie i wtedy będę mogła się odezwać. Robi się coraz głośniej. Każdy z kimś rozmawia.
Biorę uspokajający wdech i odwracam się przez ramię do dwóch dziewczyn.
– Mam na imię Nolie – przedstawiam się.
– Samantha i Pamela. – Wydają się miłe.
O czym mam z nimi rozmawiać?
– Wiecie może, czy profesor jest surowy? – pytam szeptem.
Samantha się do mnie nachyla i rozgląda wokół, nim odpowiada:
– Podobno prawie każdy u niego zdaje, a ocena zależy od tego, jak bardzo kojarzy twoją twarz. Dlatego lepiej jest przychodzić na wszystkie wykłady.
Przytakuję. To nie jest trudne. Czasem spróbuję się odezwać, żeby zwrócić jego uwagę, i będę mieć ten przedmiot z głowy.
– Co studiujecie? – zagaduję, lecz już po sekundzie wiem, że mnie nie usłyszały. Skupiają się na siadającym obok Victorze.
Tego akurat spodziewałam się najmniej. Co on tu robi?
Chłopak rozsiada się wygodnie i spogląda na mnie.
– Co? – pytam.
– Co: co?
– Usiądź gdzieś indziej.
– Sama zmień miejsce – wzdycha. – Za późno – dodaje, mając na myśli mężczyznę wchodzącego do sali.
Ma pewny krok, rzuca nam uważne spojrzenie i zajmuje miejsce przy biurku. Cała aż się spinam.
– Victor Lane. Cieszę się, że widzę cię na swoim wykładzie – zwraca się do niego, choć nie podnosi głowy znad laptopa.
– Oblał mnie pan profesor, bo podobno mnie nie kojarzył. – W głosie Kalifornijskiego Chłopczyka słychać wypominanie, ale w miarę grzeczne.
– Naprawdę? – Wykładowca unosi brwi, a potem głowę. Uśmiecha się. – Czasem mnie pamięć zawodzi. Postaraj się, bym tym razem zapamiętał cię za coś innego niż wybitne wyniki sportowe.
Czyli to prawda. Najważniejsza jest dla niego obecność.
„Na ilu wykładach cię nie było? Na dwóch?” – piszę na kartce i szturcham Victora.
Chce wziąć moją kartkę, ale od razu uderzam go w palce i czekam, aż przeczyta. Po tym zamazuję swoje pytanie i dyskretnie pokazuję mu, że ma odpisać na swojej. Pojmuje.
„Na dwóch to może byłem”– odpowiada.
Wzdycham pod nosem i skupiam uwagę na wykładowcy. Myślałam, że dowiem się o nim więcej od Victora, skoro miał już z nim zajęcia, ale, jak widać, nie tym razem. Muszę być uważna, żeby nie podpaść.
Profesor zdaje sobie nic nie robić z punktualności, wyciąga telefon i nie zwraca na nas uwagi, chociaż zajęcia powinny się już rozpocząć.
Kątem oka spoglądam na chłopaka obok. Od razu widać, jak się różnimy. On siedzi rozwalony, a ja wyprostowana. Ja się stresuję, on nie. Zazdroszczę.
– Nazywam się Andrew Molsky i mam tę przyjemność, by poprowadzić dla was wykłady z socjologii – przemawia nagle profesor przez mikrofon, a jego głos niesie się echem po sali. – Byłbym zaszczycony, jeśli nie będę musiał prowadzić monologu, a fascynujące rozmowy. W końcu mamy do czynienia z socjologią. Warto wymieniać się spostrzeżeniami i dzielić doświadczeniami.
„Udzielać się” – zapisuję na kartce.
Po chwili słyszę ze strony Victora prychnięcie. Ignoruję to. Bycie przykładnym studentem to żaden wstyd. Naprawdę zależy mi, by ukończyć studia.
– Jestem również otwarty na wasze pomysły. Jeśli macie temat, o którym chcielibyście porozmawiać, napiszcie propozycje na ten e-mail. – Wskazuje palcem na ekran za sobą, na którym znajduje się jego poczta. – Wtedy mogę poświęcić wam piętnaście minut zajęć na omówienie i być może uratuje wam to skórę, gdy egzamin nie pójdzie po waszej myśli.
Szybko przepisuję jego adres. Lepiej, żeby widział, że się staram. Nie jestem w stanie postawić kropki, gdy Kalifornijski Chłopczyk wyrywa mi kartkę i zamazuje wszystko to, co na niej napisałam. Uśmiecha się sztucznie, starając się nie pokazać, że coś jest nie tak. Gdy dostaję kartkę z powrotem, jest na niej napisane: „Nikomu nie podwyższa oceny za dodatkową aktywność i zaangażowanie. Kłamie, żeby studenci się zgłaszali i wykonywali robotę za niego”.
Czytam to dwa razy i szybko zamazuję. Patrzę na Victora, ale on wpatruje się w profesora. Zastanawiam się nad tym, co napisał. Rzeczywiście jest to możliwe, ale dlaczego on miałby mi o tym mówić? Raczej mało go obchodzi, co robię w wolnym czasie.
Dla świętego spokoju zapisuję wszystko jeszcze raz.
Kalifornijski Chłopczyk znowu prycha, a ja znów go ignoruję. To nie jego sprawa, czy zrobię prezentację, czy nie. A poza tym, jeśli go posłucham, to w następnym semestrze będę poprawiać ten przedmiot.
– Zależy mi na dobrze zdanym egzaminie, który będzie dowodem… Nie macie tylko… dlatego warto…
Naprawdę trudno jest mi się skupić. Przyłapuję się na tym, że nie koduję słów, które wypowiada profesor. Ciekawszy jest dla mnie Kalifornijski Chłopczyk. Ma w sobie coś, co przyciąga do niego ludzi, choć wolałabym, żeby było inaczej.
On nawet nie udaje, że słucha. Gapi się w zeszyt i stuka palcami o kolano. Nagle zapisuje coś na kartce. Skupiam spojrzenie na wykładowcy, ale ze strony Victora dobiega znaczące chrząknięcie.
Dobra. Zerknę tylko z ciekawości.
Napisał: „To widać”.
Marszczę brwi i mimiką próbuję zapytać, co ma na myśli. Znów mi odpisuje.
„To, że na mnie patrzysz”.
Cóż. Nie czuję się z tego powodu źle. To nic złego, prawda? Po prostu patrzę, bo po to mam oczy. Po to wszyscy mamy oczy. Po to, żeby cieszyć je ładnymi widokami. Bo rzecz jasna tym jest Victor.
Nie znam go zbyt dobrze, a z naszych interakcji wnioskuję, że jest raczej zdystansowany i niechętny do nawiązywania nowych znajomości. Mimo to nie można odebrać mu tego, że jest przystojny. Powiedziałabym nawet, że w moim typie. Ciemne włosy, gdzie nie wiadomo, czy to nadal brąz, czy jednak już czerń. Brązowe oczy razem ze spojrzeniem, które wydaje się ciągle znudzone. No i nostril, który dodaje mu uroku. Pasuje do niego ten kolczyk.
„Ściągasz go przed każdym treningiem? I później znów wkładasz?” – pytam.
Chłopak czyta to dość długo, następnie spogląda na mnie z niezrozumieniem w oczach i odpisuje:
„Tak”.
Cóż, chyba moje pytanie było lekko głupie. Niepotrzebnie je zadawałam. Nie wiem, po co to zrobiłam.
„Pasuje ci”.
Unosi kącik ust, co przyprawia mnie o taki szok, że prawie się odzywam. Nie był to pełen uśmiech, ale prawie! Prawie się uśmiechnął.
„Uśmiech też ci pasuje” – piszę znowu.
„Skup się na wykładzie, Teksas” – odpisuje.
Przytakuję i wracam do profesora, który opowiada o jakiejś teorii. Dobra, na razie pozwolę sobie jeszcze go nie słuchać.
Czy ja flirtowałam z Victorem? Pomyślał tak? Byłam miła. Warto, żebyśmy byli w dobrych stosunkach, więc ktoś musi wyciągnąć rękę na zgodę, prawda? To się nazywa dojrzałość. Boże. Mam nadzieję, że nie pomyślał, że mi się podoba.
Znaczy… podoba mi się pod kątem wizualnym, ale to tyle. Jest pociągający. Ale nie wzdycham do niego. I nie będę.
– Teoria zależności rozwinęła się w latach 50. i 60. jako krytyka na teorię modernizacji, o której przed chwilą mówiłem. Teoria zależności kwestionowała równomierność rozwoju, udowadniała istnienie relacji zależności między krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się…
Wzdrygam się, czując w kieszeni wibracje. Jest ich kilka. Alex czy Connor? Nie wiem, na którego liczę bardziej. Profesor chodzi w kółko i patrzy w podłogę.
Dobra, tylko zerknę… Nie odpiszę.
Alex: Mam nadzieję, że czujesz się dobrze.
Alex: Cały dzień o tobie myślę.
Alex: Zastanawiam się, kiedy będę mógł cię odwiedzić.
Przyspiesza mi serce. Chce się ze mną zobaczyć. O matko.
Ja: Tak szybko się stęskniłeś? Słaby z ciebie zawodnik.
Alex: Tęsknię za tym, jak na mnie zasypiałaś. Chciałbym znów tego doświadczyć.
Szklą mi się oczy. Nie wiem, co mu odpowiedzieć. Nie spodziewałam się z jego strony takiego wyznania.
Alex: Tęsknię też za twoimi jękami.
Jest i on. Nie może być za słodko.
Policzki oblewają mi się rumieńcem zażenowania, gdy myślę o tym, że ktoś mógłby przypadkiem przeczytać wiadomość. Blokuję szybko ekran i zerkam kątem oka na Victora. Mało nie parskam śmiechem. Wygląda, jakby miał flashbacki z mrocznych czasów, a to tylko wykład o globalizacji.
Przez resztę zajęć nie potrafię się skupić. Moje myśli cały czas uciekają do Alexa. Z ulgą wychodzę z sali.
Ja: Uznam, że tego nie widziałam. Co do twojej propozycji: wpadaj, kiedy chcesz.
Z racji tego, że mija dłuższa chwila i nie dostaję odpowiedzi, postanawiam dopytać:
Ja: A co u ciebie na uczelni? Podoba ci się?
Alex: Może być. Odezwę się wieczorem, bo wychodzę ze znajomym.
Nie odzywa się wieczorem.
Czuję szturchnięcie. Mamroczę coś pod nosem i przewracam się na drugi bok. Znów ktoś mnie szturcha.
– Jeszcze chwila, mamo – mówię sennie. – Zaraz wstanę.
Słyszę śmiech. Nie jest to jednak na tyle ważne, by zmusić mnie do otwarcia oczu. Łapię każdą szansę na drzemkę.
– Znów się ślini.
Dopiero to mnie rozbudza. Gwałtownie otwieram oczy i krzyczę, bo nade mną nachylają się trzy twarze. Sofii, Cadena i Victora. Pierwsza dwójka szeroko się uśmiecha, a Victor… ma przerażoną minę.
– Witamy Śpiącą Królewnę – odzywa się Caden.
– Kim jest Alex? – pyta bez ogródek Sofia.
Siadam, zmuszając ich tym samym do odsunięcia się.
– Nie lubię, gdy się mnie budzi – wyrzucam z pretensją.
– Ja nie lubię, gdy ktoś gada przez sen i przeszkadza w rozmowie – wtrąca Victor.
Przykładam rękę do piersi i zaczerpuję głęboko powietrza.
– Och, przepraszam, że śpię w SWOIM pokoju. Następnym razem prześpię się w łazience – ironizuję, przecierając twarz rękami, by się rozbudzić.
– Byłoby miło – mówi pod nosem Victor i rzuca się na łóżko mojej współlokatorki.
Nie lubi mnie. Szkoda, ale nie zamierzam się przed nim płaszczyć i zabiegać o jego uwagę. Nie muszę być jego przyjaciółką. Nie będę też popychadłem. Koniec z byciem miłą. Niech się wali.
– Nie no, serio, kim jest Alex? – Dziewczyna nie odpuszcza. – To twój chłopak?
Obserwuję, jak siada obok. Nie ukrywa zaciekawienia. Jak dużo mogłam powiedzieć? Nie potrafię sobie przypomnieć, co mi się śniło.
– Lunatykuję. Rzadko, ale zdarza się – zmieniam temat. – Zazwyczaj w nowym otoczeniu, nim się do niego przyzwyczaję, więc ostrzegam, żebyś się kiedyś nie przestraszyła.
– W sensie, że staniesz mi nad łóżkiem i będziesz się na mnie gapić? – wydusza z siebie.
– Chciałabym, żeby to było tak proste. – Śmieję się. – Kiedyś wyszłam z domu i położyłam się na chodniku. Byłam wtedy dzieckiem i nigdy więcej taka sytuacja się nie powtórzyła. Jedynie robię wycieczki po budynku i gadam głupoty.
– Ekstra.
W tym samym momencie patrzymy z Nyx na Cadena. Co jest „ekstra” w lunatykowaniu? Nie mam wtedy kontroli nad własnym ciałem.
– Mam nadzieję, że przyjdziesz do mnie. Nigdy nie widziałem, jak ktoś lunatykuje – dodaje.
– Nie ma w tym nic fajnego – wzdycham, kończąc temat. – Nie masz jeszcze zajęć? – zwracam się do współlokatorki.
– Zatrułam się. – Chwyta się teatralnie za brzuch. – Musiałam odpuścić fascynujący wykład o potencjalnej zagładzie i przejęciu świata przez roboty.
Nie komentuję tego, choć uważam, że to ciekawe i przerażające jednocześnie. Myślę, że wizja przejęcia władzy przez roboty jest możliwa. Liczę jednak, że tego nie dożyję.
– Wychodzisz gdzieś? – pyta, przeciągając samogłoski.
Posyłam jej wzrok mówiący: „Nie mam znajomych, więc z kim mam wyjść?”. Rozumie od razu.
– W takim razie wyjdziesz z nami – oznajmia wesoło i wiem, że to nie podlega negocjacjom.
W sumie chętnie opuszczę akademik. Jeszcze nie miałam okazji, by zobaczyć coś poza kampusem i drogą do gabinetu Dakoty.
Dobra, okazje były, ale nie miałam z kim wyjść. Nie chciałam się narzucać Sofii, więc cieszę się, że to ona wyszła dziś z propozycją.
– A co mamy w planach? Muszę wiedzieć, co włożyć.
– Ubierz się jak laska, którą chcą wszyscy, ale nie dostanie jej nikt. – Szczerzy się i bierze bucha z elektronicznego papierosa. – Idziemy na imprezę.
Nie mogę się doczekać. Odwzajemniam uśmiech, starając się nie pokazać, że jestem aż nadto podekscytowana. Nie chcę, by pomyśleli, że jestem dzieciakiem, który sika z wrażenia na słowo „impreza”.
– Zaopiekuję się tobą – zapewnia Caden. – Ale tylko do północy, bo później zwykle już śpię w wannie.
– Impreza będzie tutaj? – pytam. – Co z Avą?
Caden i Sofia parskają śmiechem, a ze strony Victora dobiega westchnięcie, choć gdy na niego patrzę, to nie wygląda, jakby nas słuchał.
– Musielibyśmy dosypać jej mocne proszki na sen. Impreza jest w bractwie – wyjaśnia Nyx. – Victor i Liam do niego należą.
Och… i wszystko jasne. Może stąd ten jego wyniosły styl bycia? Uważa się za lepszego, bo rodzice zapłacili za miejsce w bractwie? Hilton opowiadał mi, że imprezy zawsze są tam najgłośniejsze i najlepsze, więc muszę uważać.
– Epsilon Delta Theta. Zapamiętaj, bo członkowie są wrażliwi i potrafią się rozpłakać, gdy pomylisz nazwę. – Caden patrzy znacząco w stronę Victora. – A obecny przewodniczący bractwa jest najgorszy. Tyran. Nie próbuj krytykować jego działań, bo wywołasz wojnę…
– Spadam, zobaczymy się później – wzdycha chłopak. Wstaje i wychodzi, ale przy drzwiach się odwraca i rzuca: – Motyw to rok dwutysięczny. Ubierz się zgodnie z tym, jeśli chcesz wejść. Osobiście dopilnuję, by ktoś cię sprawdził.
– Czuję się zaszczycona takim wyjątkowym traktowaniem – odpowiadam uroczo. – Jest wkurwiający – dodaję po jego wyjściu.
– Jest… – urywa Sofia, szukając najprawdopodobniej dobrego słowa. Wydyma usta i wzrusza tylko ramionami, jakby to miało służyć za odpowiedź.
– Opowiem ci trochę o bractwie. Powinien zrobić to Victor, ale, jak widać, nie jest zbyt chętny – wtrąca Caden, kładąc się na stojącym naprzeciwko łóżku. – EDT ma dwudziestu dwóch członków, głównie sportowców, z tego znane jest bractwo. Poza tym Victor jest w tym roku przewodniczącym, więc wszelkie sprawy związane z bractwem lub członkami powinnaś zgłaszać jemu.
Marszczę brwi. Nie do końca rozumiem.
– Co masz na myśli? Jakie sprawy miałabym zgłaszać?
– Wszyscy członkowie byli sprawdzani i informowani o zasadach. Victor dba o to, by w domu nie wydarzyła się żadna krzywa akcja. Wiesz, jacy są ludzie, tym bardziej po alkoholu – mówi znacząco. – Przewodniczący dba o to, by nikomu nie stała się krzywda, więc jeśli któryś z braci zachowałby się wobec ciebie nie w porządku albo wydałby ci się podejrzany, musisz powiedzieć o tym Victorowi. On wie, co robić w takich sytuacjach.
Cóż. Trochę mnie nastraszył i nieco zniechęcił do tej imprezy.
– Ale to się rzadko kiedy zdarza – dodaje. – Tak jak mówiłem, nie jest łatwo się tam dostać, więc nie musisz się martwić. Po prostu bądź ostrożna, tak jak zawsze.
Sofia rzuca w Cadena poduszką.
– Miałeś trochę wyjaśnić, a nie ją straszyć – gani go. – Nie przejmuj się, będziesz ze mną, czyli możesz czuć się bezpiecznie. Nie odejdę od ciebie na krok.
Mam taką nadzieję, bo w przeciwnym wypadku zamknę się w łazience i nie wyjdę do następnego dnia.
– Bo nie jestem w tym dobry, tak? To Victor powinien jej wyjaśnić. Wszystko najlepiej zrzucić na mnie – oburza się. – Widzimy się o ósmej, szykujcie się czy coś.
Mam na sobie zdecydowanie za krótką, dżinsową spódniczkę, a różowa koszula może zostać zerwana w każdym momencie, bo trzyma się jedynie na małym guziczku.
Wyglądam zajebiście.
Sofia przyczepiła mi do warkoczy srebrne ozdoby. Moją szyję ozdabia srebrny naszyjnik z diamentem. Nie przepadam za biżuterią, ale ten akurat wyjątkowo mi pasuje.
Współlokatorka wchodzi do pokoju i wydaje z siebie głośne gwizdnięcie.
– Podoba mi się – komentuje, lustrując mnie z góry na dół. – Obkręć się.
Robię to.
– Spódniczka ma wbudowane spodenki, idealnie – chwali. – Możesz się schylać i robić piruety. Nikt nie zobaczy twoich majtek.
Ona również wygląda pięknie. Ma na sobie niebieskie dżinsy i obcisły biały top z głębokim dekoltem. Zauważam, że w pępku ma kolczyk.
Nyx wygląda dokładnie tak, jak wyobrażałam sobie kiedyś wszystkie fajne nastolatki. Tak chciałam kiedyś wyglądać.
– Zanim tam pójdziemy… – Wyciąga z torebki miniaturki whisky. Biorę od niej dwie butelki i po stuknięciu się z nią wypijam jedną. Krzywię się przez kilka sekund, a Sofia się ze mnie śmieje. Nie jest to jednak złośliwy śmiech, więc i ja się śmieję. Czuję się przy niej dość swobodnie. – Jesteś gotowa? – pyta, nakładając na usta błyszczyk. – Będziemy się zajebiście bawić. Pokażę ci, jak się imprezuje na naszym kampusie. – Wypija drugą buteleczkę, a ja idę za jej przykładem. – Lecimy. – Chwyta mnie za rękę i ciągnie za sobą.
Kampus jest ogromny, a Epsilon Delta Theta mieści się na jego końcu. Lub początku, zależy, z której strony spojrzeć. W każdym razie dość daleko od naszego akademika. Na korytarzu mijamy Avę, która życzy nam udanego wieczoru.
Muzykę słychać już z daleka. Mnóstwo ludzi idzie przed nami, a także za nami.
– Jeśli jakimś cudem mnie zgubisz, to szukaj Cadena, Sterlinga, Masona, Liama lub Victora, dobra?
– Jasne – zapewniam.
Mam ochotę tańczyć. To moja pierwsza studencka impreza. Brad zawsze mówił, że one są najlepsze i nie da się ich powtórzyć.
Przed wejściem jest spora kolejka, ale Sofia ją omija i idzie prosto do środka. Podążam za nią. W drzwiach stoi Liam. Na nasz widok rozkłada ręce i szeroko się uśmiecha.
– Zaczynałem się martwić, że nas wystawiłyście.
– Nigdy byśmy nie odpuściły darmowego picia – odpowiada Nyx. – Gdzie chłopcy?
– Są na tarasie. – Przesuwa się, żebyśmy mogły wejść, jednak nagle pojawia się przed nami Victor i wyciąga rękę.
– Telefon – mówi oschle.
Potrzebuję dłuższej chwili, by pojąć, że naprawdę zwraca się do mnie.
– Słucham?
– Oddaj mi swój telefon.
Patrzę na Sofię, która nie ukrywa swojego zdenerwowania.
– Jest ze mną, odpuść – wzdycha. – Chodź. – Chwyta mnie za rękę i próbuje minąć Victora, ale on nam to uniemożliwia.
– Możesz przyjść tu nawet z samym dziekanem, a i tak będę mieć to w dupie. Ma oddać komórkę, tak jak każdy.
– Niby dlaczego trzeba tu oddawać telefon? – prycham. Co to za głupi zwyczaj?
– Na imprezie masz się bawić, a nie siedzieć z nosem w ekranie. Zwiększa to również komfort innych. Jako bractwo dbamy o to, by każdy mógł bawić się bez zahamowań i strachu, że jutro wypłynie upokarzające go nagranie – tłumaczy jak dziecku. – No i też dlatego, że ci, kurwa, nie ufam – dodaje ze sztucznym uśmiechem.
Nie jestem uzależniona od telefonu, ale czuję się bezpieczniej, wiedząc, że mam go przy sobie i w każdej chwili mogę wezwać pomoc, gdyby zaszła taka potrzeba.
Domyślam się, że Victor nie odpuści, więc po dłuższej chwili oddaję mu urządzenie. Przykleja do niego karteczkę, na której zapisuje „Teksas”. Prycham pod nosem.
– Coś jeszcze czy możemy iść, dupku? – pyta Sofia.
– Ciesz się, że mam do ciebie słabość, Nyx – podsumowuje. – Udanej imprezy. – Kłania się, jakby wcale przed chwilą nie sprawił, że mam ochotę go udusić.
Dziewczyna prowadzi mnie do kuchni. Po drodze mijam bawiących się ludzi, co sprawia, że idę tanecznym krokiem. Zatrzymujemy się przy blacie, na którym Sofia od razu siada.
– Momentami jest tak wkurwiający – mówi, paląc e-papierosa. – Czego totalnie nie rozumiem. Dla jednych jest kochany, a dla drugich palantem bez żadnego powodu. Jakby nagle coś mu się przełączało w mózgu. Ot tak. – Pstryka palcami.
– Chyba trafiłam do tej drugiej kategorii. – Śmieję się, by rozładować napięcie. Nie chcę, żeby Kalifornijski Chłopczyk zepsuł nam imprezę. – Poradzę sobie z nim, spokojnie. Mam doświadczenie.
Odwracam się i nalewam nam poncz. Sofia odbiera ode mnie kubek i opróżnia go duszkiem. Unoszę wysoko brwi. Jeśli utrzymam jej tempo, to za godzinę przestanę kontaktować ze światem. Wolę pić spokojniej.
– Tańczysz? – pyta.
Przytakuję, odstawiam kubek i niemal biegnę w stronę salonu.
Od razu zaczynam taniec, ponosi mnie rytm muzyki. Wyrażam ciałem każdy dźwięk, każdą wibrację, jakbym była jedną z nich. Po chwili Sofia wtóruje mi w każdym ruchu, tworząc między nami harmonię. Gdybym patrzyła na nas z boku, z pewnością pomyślałabym, że znamy się od kilku lat, a nie kilku dni.
I’m feeling kind of n-a-s-t-y
I might just take you home with me
Baby the minute I feel your energy
Your vibe’s just taken over me
Start feeling so crazy babe
Lately I feel the funk coming over me
I don’t know what’s gotten into me
The rhythm’s got me feeling so crazy babe
Nyx kładzie ręce na mojej talii i pozwalam jej się prowadzić. Spoglądam nad jej ramieniem i widzę chłopaków, którzy nie spuszczają z nas wzroku. Victor również, chociaż minę ma taką, jakby nienawidził ludzi i chciał, żeby wszyscy sobie poszli. Wracam wzrokiem do współlokatorki, po czym się uśmiecham. Puszcza mi oczko i nachyla się do mnie.
– Lubisz przedstawienia? – pyta. Przytakuję. – Świetnie, czas na jedno.
Przesuwa delikatnie dłonie w górę, sięgając moich obojczyków. Okręca sobie kosmyki moich włosów wokół palców, po czym odrzuca je za plecy.
Tonight I’ll be your naughty girl
I’m calling all my girls
I see you look me up and down
And I came about it1
Kładę ręce na jej talii i daję znać, co chcę zrobić. Rozumie od razu, a jej uśmiech się powiększa. Kołyszemy biodrami, stopniowo schodząc, a gdy kucamy, gwałtownie się podnosimy i przybijamy sobie piątkę. Dawno tego nie robiłam i mam nadzieję, że kolana mi tego jutro nie wypomną.
Tańczymy przez kolejnych kilka piosenek. Poruszamy się płynnie, zmysłowo i w pełnej synchronii, jakbyśmy były jednym organizmem. To niesamowite.
Victor podchodzi i mówi coś Sofii na ucho, ale przez głośną muzykę nie jestem w stanie tego usłyszeć. Kontynuuję taniec, nie przejmując się, czy wyglądam przy tym żałośnie. Lubię tańczyć. Lubię muzykę. Lubię wyrażać emocje poprzez taniec, choć tancerka ze mnie raczej mierna.
– Dwór! – krzyczy Nyx i chwyta mnie za rękę, wyprowadzając z domu.
Na kanapach i fotelach siedzą chłopacy, których już znam. Wnioskuję po tym, że Caden, Liam, Sterling, Mason, Sofia i Victor to paczka. To przypomina mi o Marzycielach.
Siadam obok Cadena, na co on od razu wypuszcza z ust dym i podaje mi coś, co wygląda i pachnie jak blant. Odmawiam.
– Jak ci się podoba na kampusie? – zagaduje Sterling.
– Jest w porządku – odpowiadam uprzejmie.
Przytakuje usatysfakcjonowany tym, co usłyszał. Nie wydaje mi się, by naprawdę go to obchodziło. Spytał z grzeczności, a ja nie mam pomysłu na kontynuowanie tematu, więc milczę, przysłuchując się rozmowie Sofii i Masona.
– Przysięgam, że widziałam, jak posuwał jakąś blondynę od tyłu – upiera się dziewczyna. – Może Lucy? Ma u niego najlepsze oceny w grupie.
– Ona woli laski, a nie sflaczałe fiuty – wtrąca Caden.
Sofia marszczy czoło i chwilę analizuje nowe fakty.
– W takim razie to musi być Amanda. Była na jednym wykładzie, a oceny ma dobre. Tak, to na bank ona.
Nie mam pojęcia, kim jest Amanda ani nawet, o którym wykładowcy mowa i chyba wolę, by tak zostało. Obym nie miała z nim zajęć.
Victor i Liam podnoszą się z miejsc, a ja obracam głowę na dźwięk hałasu dochodzącego z domu. Kalifornijski Chłopczyk idzie sprawdzić, co się stało, i nie mija nawet minuta, a już wychodzi na zewnątrz z dwoma chłopakami.
– Chcecie się bić? To wypierdalajcie na trawę. – Lekko popycha ich w stronę zejścia z tarasu.
Unoszę brwi zaskoczona. Co on odwala?
Nie chcę robić niepotrzebnej afery, dlatego podchodzę do Victora i chwytam go za nadgarstek, ciągnąc na bok.
– Oszalałeś? – pytam w miarę dyskretnie. – Rozdziel ich.
Robi krok w tył i mierzy mnie beznamiętnym spojrzeniem.
– Wyglądam ci na tatusia?
– Jesteś przewodniczącym bractwa – mówię prześmiewczo. – Powinieneś nad tym zapanować.
– Bójki to akurat mój najmniejszy problem – wzdycha. – Bardziej pilnuję tego, by nikt nie zerwał guzika z twojej koszulki lub nie włożył ci ręki pod spódniczkę.
Jego tłumaczenie jest do dupy.
– Mogą się zabić… – zaczynam, chcąc wygłosić długi monolog na temat tego, dlaczego powinien ich ogarnąć, ale Victor mi przerywa:
– Jeśli ich wyrzucę, pobiją się przed domem lub gdzieś indziej, gdzie nikt nie zainterweniuje. I tak dadzą sobie po mordach, nieważne, czy teraz bym ich rozdzielił, czy nie, więc chyba lepiej, żeby bili się w nadzorowanych warunkach, prawda? W każdej chwili ktoś może wkroczyć do akcji, gdy sytuacja wymknie się spod kontroli.
To musi być eksperyment. Sprawdzają mnie, tak? Niemożliwe przecież, żeby Victor mógł być tak głupi.
– Żartujesz – stwierdzam.
Zakłada ręce na piersi. To i spojrzenie, jakim mnie obdarza, dają mi do zrozumienia, że jestem w błędzie. Spoglądam w kierunku trawy. Jeden z chłopaków klęczy, podpierając się rękami, i wypluwa z ust krew. Drugi opiera ręce na kolanach i ciężko oddycha.
Byłam świadkiem kilku bójek, ale zawsze ktoś reagował. Zawsze pojawiał się ktoś dorosły…
Różnica polega na tym, że teraz to my jesteśmy dorosłymi. Nikt inny za nas nie zareaguje.
– Nie wierzę, że to akurat ty masz wszystkiego pilnować. Wychodzi ci to kurewsko źle – podsumowuję, patrząc na niego z odrazą.
– Nie musisz tu przychodzić.
Z pewnością byłoby mu to na rękę.
– Jaki masz ze sobą problem? Myślałam, że nie lubisz ludzi, ale to nieprawda, nie lubisz tylko mnie, a nawet się nie poznaliśmy, więc o co ci chodzi? – pytam, zakładając ręce na piersi.
Najgorsze w nim jest to, że nie daje po sobie niczego poznać. Sądziłam, że ciężko jest wyczytać emocje u Alexa, ale Victor… jest o wiele trudniejszy do rozgryzienia. Zachowuje się, jakby w ogóle mnie nie słuchał. Patrzy ponad moją głowę i naprawdę żałuję, że nie jestem odrobinę wyższa. No dobra, tak na oko z dwadzieścia centymetrów.
W domu robi się zamieszanie. Muzyka cichnie i słychać jedynie rozmowy. Do Kalifornijskiego Chłopczyka podchodzi jakaś dziewczyna. Jest zdenerwowana.
– Na kampus wjechała policja – tłumaczy.
Przyspiesza mi serce. Czy mamy kłopoty?
Victor wchodzi do środka, chwilę później muzyka całkowicie cichnie i słyszę jedynie jego krzyk:
– Wszyscy mają teraz zamknąć mordy!
Sofia podrywa się z miejsca i nim o cokolwiek zdążę zapytać, ciągnie mnie w stronę ogrodu.
– Koniec imprezy na dziś – szepcze spanikowana.
– Mój telefon…
– Odbierzesz go jutro lub później, zobaczymy.
Nie mam pojęcia, gdzie mnie prowadzi, ale raczej wie, co robi. Wygląda, jakby wiedziała, co robi. Muszę się na nią zdać.
Podchodzi do drewnianego płotu i odsuwa jedną z desek. Bez słowa się przez nią prześlizguje, więc i ja to robię. Nie wiem, czy powinnam czuć dreszcz podekscytowania, ale tak jest. Udaje nam się uciec.
Co prawda, nie mam telefonu, ale przynajmniej nie mam kłopotów, tak? Są zyski i straty.
– Mój tata jest policjantem i często tu przyjeżdża, a ja mam obecnie zakaz imprezowania, dopóki nie poprawię ocen… – mówi Sofia, oddalając się od domu bractwa. – Wiem, mam niedługo dwadzieścia lat, ale to mój ojciec. Nie chcę, żebyśmy mieli na pieńku.
Och, rozumiem. Zastanawiałam się nad tym, dlaczego mieszka w akademiku, skoro najprawdopodobniej pochodzi stąd. Musi nie cierpieć domu.
– Victor da mi znać, gdy pojadą. Chcesz wrócić do pokoju czy tu zaczekać? – pyta.
Bardzo chciałabym wrócić do akademika, żeby użyć laptopa i dać znać Connorowi, że wszystko jest w porządku. Chciałabym też pogadać z Alexem. Telefon odebrałabym rano albo wzięłaby go Nyx.
Ale z drugiej strony nie chcę, żeby uznała, że jestem nudna czy coś.
– Impreza się jeszcze nie skończyła – mówię wesoło. – Zaczekamy.
Dziewczyna siada na chodniku i podciąga kolana pod brodę. Zamyka na chwilę oczy.
– W nocy jest tu tak cicho… No wtedy, gdy nie ma imprez. – Śmieje się. – To miła odmiana po całym dniu hałasu. Mózg może odpocząć i normalnie myśleć.
– Dlatego nazywają cię Nyx?2 – zgaduję.
– Tak – przyznaje. – Nie bardzo chodzi w tym o imprezowanie w nocy, a o samą noc. Dlatego mam nadzieję, że uda mi się polecieć do Norwegii, żeby przeżyć noc polarną na własnej skórze. To moje największe marzenie.
Przytakuję, oplatając kolana ramionami. Chcę ją spytać o wiele rzeczy, ale nawet nie wiem, jak zacząć.
– Długo znasz się z chłopakami? – zagaduję.
– Od pierwszego dnia. Caden wylądował w pokoju z Masonem, a on wcześniej spiknął się z Liamem i Victorem. Sterling napatoczył się niedługo później, jak dostał się do drużyny – wyjaśnia z uśmiechem. – Są spoko, choć czasem upierdliwi.
– Victor w szczególności – wypalam.
Od razu spoglądam na Sofię, żeby poznać jej reakcję. Mam nadzieję, że się nie wkurzy. Sama wyzywała Victora, ale to co innego. Jest jego przyjaciółką, a ja obcą. Ja mogę wyzywać Connora, jednak ktoś inny już nie.
– Potrzebuje czasu. Jest skupiony na tym, by stać się najlepszym graczem w historii i przez to trudno mu zauważyć, że momentami zachowuje się względem ludzi dość okropnie. Jeszcze go nie rozgryzłam. – Śmieje się. – Próbuję, lecz coś mi nie wychodzi.
Uśmiecham się.
– Jest przystojny – zaczynam, ale od razu parskam śmiechem, widząc minę Nyx. – Nie patrz tak na mnie! Przecież to prawda! Nie będę kłamać, jest przystojny – powtarzam piskliwie. – I nie wiem, czy to przez wygląd, czy przez to, że może dobrze gra w kosza, ale ma naprawdę przerośnięte ego, a ja nie szukam wrogów. Chcę po prostu przetrwać studia, dlatego staram się być miła. Wiesz… Zabij ich uprzejmością czy coś. – Wzruszam ramionami.
– Jest przystojny i ma przerośnięte ego – przyznaje mi rację. – I cieszę się, że się nim nie przejmujesz. Jestem pewna, że to tylko kwestia czasu. Poznacie się i polubicie. Jesteście do siebie podobni. – Nie uważam tego za komplement. – Liam pisze, że możemy wracać. – Podnosi się i wyciąga w moją stronę rękę, by pomóc mi wstać.
Niemal od razu po wejściu do domu rzucam się w wir tańca. Piję kolejnego drinka i bawię się z jakimś chłopakiem, który nawet nie podaje mi swojego imienia. A może podaje, ale go nie rozumiem? Nie wiem.
Mija piąta piosenka. Czuję się potwornie zmęczona, więc podejmuję decyzję o powrocie do pokoju. Szukam koleżanki, ale nigdzie jej nie widzę. Idę za to do Victora, by odebrać komórkę. Zauważa mnie z daleka. Wyciąga urządzenie z kieszeni.
– Kilka godzin temu był Alex, a teraz dzwoni Connorito – mówi ze śmiechem. – Który z nich jest twoim chłopakiem?
– Oddaj mi w końcu ten telefon. – Wyciągam rękę po swoją własność.
– Impreza się nie skończyła.
– Ja już skończyłam – wzdycham. – Jestem naprawdę zmęczona i nie mam nastroju na dalsze oglądanie twojej twarzy, więc proszę, oddaj mi telefon.
– Wychodzisz? – pyta, mrużąc podejrzliwie oczy.
– Jesteś głuchy?
– Nie, po prostu nie sądziłem, że marzenia się spełniają.
Cóż, mógłby się bardziej postarać. Uważam, że zasługuję na mocniejszą ripostę. Chłopak oddaje mi komórkę i otwiera drzwi, kłaniając się szarmancko.
Prycham. Niech się wali.
– Nolie! – woła Nyx. – Czekaj! Moje buty! – Ściąga je w biegu. – O wiele lepiej – stwierdza, stając obok.
Wychodzimy z domu i już po kilku sekundach marszu czuję, że coś jest nie tak. Odwracam się przez ramię i marszczę brwi, zauważając za nami Victora.
– Co się skradasz? – pytam oschle.
Nie odpowiada, wyrównuje z nami krok.
– Odprowadza nas – szepcze konspiracyjnie Sofia. – To mile łechta jego ego.
– Po prostu dbam, żebyście dotarły całe do pokoju. Nie chcę mieć was na sumieniu – tłumaczy chłopak.
Wow. Chyba jego pierwsza miła cecha.
Może jednak nie. Nawet będąc dżentelmenem, musi mimiką pokazywać, jak bardzo wolałby robić teraz coś innego.
– Dobrze, że nie mamy jutro, a w zasadzie już dziś zajęć – zagaduję. – Zamierzam spędzić cały dzień pod kołdrą.
– Zrobimy wieczór filmowy – zapewnia Sofia. – Ale najpierw muszę się porządnie wyspać.
Docieramy do akademika. Nocna zmiana śpi, co mnie zaskakuje, bo raczej na nocce nie powinna spać, ale może się mylę. Gdy tylko przekraczamy drzwi pokoju, Victor zawraca, mówiąc swojej przyjaciółce, że gdyby coś się działo, to ma dać mu znać. Mnie oczywiście nie oferuje pomocy. Jedynie beznamiętne spojrzenie.
Naprawdę ma ze sobą jakiś problem.
1 Tekst pochodzi z piosenki Beyonce Knowles, Naughty Girl.
2 Nyx, również: Nyks, Nox – była pierwotną grecką boginią nocy i małżonką Erebusa, boga ciemności.