Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Gdy wszystkie karty zostały odsłonięte, wychodzi na jaw, że gra pozorów dopiero się rozpoczęła.
Spencer po przedawkowaniu narkotyków wraca do zdrowia, jednak ten przykry incydent negatywnie wpływa na jego pamięć. Alice ponownie wkracza w rolę asystentki, ale tym razem wie zdecydowanie więcej o osobach, którymi wraz ze Spencem muszą się otaczać. Pozornie niewinna praca może szybko przerodzić się w koszmar i położyć na szali nie tylko ich życie, ale również bezpieczeństwo ich bliskich. Para wyciąga kolejne asy szokujących powiązań, a konsekwencje ich wyborów rozpoczynają lawinę nieprzewidzianych zdarzeń.
Czy prawda, która wyjdzie na jaw, jest warta swojej ceny? Czy następstwa podjętych czynów będą końcem ich związku, czy może pogłębią wystawiane na próbę uczucie?
Natalia K. Palonek rzuca kośćmi sensacyjnej intrygi, rozpoczynając wyścig z czasem, w którym stawką jest życie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 218
W zębach trzymał kawałek materiału, którego drugim końcem owinął rękę tuż nad łokciem. Przesunął głowę, tym samym pociągając za szmatkę, dzięki czemu mocnej się zacisnęła, a żyły uwidoczniły. Spencer patrzył na strzykawkę wypełnioną miksturą, którą przed chwilą przyrządził. Naprawdę był na dobrej drodze; jeszcze nie tak dawno wierzył, że narkotyki ma za sobą. „Życie bywa przewrotne” – stwierdził i parsknął pod nosem.
Wbił igłę w skórę i wypluł końcówkę prowizorycznej opaski uciskowej. Patrzył, jak substancja ze strzykawki wpływa prosto do jego żył. Czuł, jak powoli rozchodzi się po jego organizmie, i przypomniał sobie znajome uczucie. Nadal pamiętał, jakie to zbawienne. Rzucił pustą strzykawkę, po czym opadł na łóżko, czekając na błogą falę zapomnienia i ukojenia.
Spencer nie miał zamiaru rozpamiętywać tego, co się stało, choć został oszukany przez najbliższych. Najpierw jego ojciec, który zatuszował morderstwo niewygodnej mu osoby, a równocześnie pierwszej miłości syna. Potem Alice, która pod przykrywką asystentki tak naprawdę grała na jego uczuciach i robiła wszystko dla własnego zysku. Mark, przyjaciel, który dopuścił się molestowania na osobie nieletniej i jeszcze agent Jeremi, który pomógł zamieść sprawę pod dywan i pozbył się osób, które mogłyby puścić parę z ust. Brzmiało to jak bardzo tandetny film. Dlatego też Spencer nie widział sensu pozostania w tym miejscu – wszyscy byli przy nim dla własnego dobra, i to tego materialnego, nie dla przyjaźni, miłości czy troski. Gdy dowiedział się prawdy, w jego głowie zrobiło się naprawdę mrocznie. Życie dla tych ludzi i na tej planecie nie miało sensu. Nic dziwnego, że zdecydował się zadzwonić do osoby, która nigdy nie zawiodła go w potrzebie, czyli swojego dilera.
Uśmiechnął się do siebie pod nosem, gdy narkotyki sprawiły, że ból odszedł. Oddech zwolnił, nagle wszystko stało się zupełnie inne. Łza spłynęła mu po policzku, nie czuł już przerażenia ani smutku, lecz radość, ukojenie i spokój. Wszystko wokół niego się wyciszyło. Pozostał sam z pustymi myślami, ale o to mu właśnie chodziło – o wyczyszczenie swojej pamięci. Zagłuszył ten dramat, którym było jego życie. Wreszcie pojawiło się uczucie relaksu. Wzrok wszedł w inny wymiar, kolory nagle wyblakły, pokój robił się coraz ciaśniejszy, jakby ściany niebezpiecznie zbliżały się do niego, a łóżko, na którym leżał, zaczęło go wsysać. Nastała niebezpieczna ciemność. Czy się jej bał? Może tylko przez chwilę. Wiedział, co robi, kiedy zdecydował się na wstrzyknięcie takiej ilości substancji. Ukojenie nadeszło, a wraz z nim święty spokój.
ALICE
– Zabiłaś go... – Usłyszała szept, a po jej skórze przeszedł dreszcz.
– To twoja wina... – drwił z niej inny głos.
– Halo! Czy jest tu ktoś!? – zawołała i odwróciła się spanikowana.
Nic nie widziała, otaczała ją ciemność. Wiedziała jednak, że w pomieszczeniu nie jest sama. Coś szturchnęło ją w bark, przez co upadła na kolana. Czuła, jak ręce jej drżą, gdy próbowała się podnieść. Znów coś ją pchnęło, ale tym razem nie mogła wstać.
– Usmażysz się w piekle. – Głos ciągle jej towarzyszył.
Nagle poczuła, że nie może oddychać. Chwyciła się za gardło, próbując zdjąć z szyi coś niewidocznego.
– Jesteś następna – wyszydził kolejny głos.
Alice Cranston otworzyła oczy, oddychając ciężko. Była przerażona, a po plecach i po czole spływał jej pot. Gdy uświadomiła sobie, że scena sprzed chwili to tylko zły sen, opadła do tyłu i podparła się na łokciach. Próbowała się uspokoić. Koszmary stały się jej codziennością; wiedziała, że to dręczące ją wyrzuty sumienia związane z tym, co miało miejsce po premierze serialu.
Wstała z łóżka i pokierowała się do łazienki. Małe lampki przy podłodze, rzucając delikatną poświatę, wskazywały jej kierunek. Nie potrafiła już spać w ciemności, bo sny, które ją co noc nawiedzały, sprawiły, że ciemność stała się jej głównym lękiem. Odkręciła wodę i zanurzyła dłonie w lodowatym strumieniu, a potem przyłożyła je do twarzy. Spojrzała w lustro. Sine wory pod oczami tylko przypominały jej, że ma problem ze snem i najwyższa pora coś z tym zrobić. Kolejny przypływ uczucia bezsilności sprawił, że osunęła się na podłogę i zaczęła płakać. Siedziała tak skulona dłuższą chwilę, uświadamiając sobie, w jak bardzo złym jest położeniu, aż z zamyślenia wyrwał ją dźwięk telefonu. Zerwała się na równe nogi i pomknęła do sypialni, gdzie w łóżku czekał na nią smartfon. Alice ustawiła przeglądarkę w taki sposób, żeby wyłapywała słowa kluczowe i sygnalizowała od razu, gdy w sieci pojawi się jakikolwiek przeciek o Spencerze, choćby najdrobniejsza informacja. Kliknęła w link prowadzący do artykułu, którego tytuł brzmiał: „Dobre wiadomości o stanie Spencera Tremblaya”.
Po prawie dwóch tygodniach od felernego przedawkowania ze szpitala Martina Luthera Kinga nadciągają dobre wieści. Syn oscarowego aktora wybudził się ze śpiączki farmakologicznej. Szczegóły nie są nam jeszcze znane, ale dla młodego Tremblaya to na pewno dobry znak. Jedno jest pewne: czeka go długa droga do zdrowia.
Alice odruchowo spojrzała na komentarze pod artykułem. Wylewała się z nich sama nienawiść, ludzie życzyli Spencerowi śmierci, pisząc, że jest kolejną rozkapryszoną gwiazdką. Jeszcze pół roku temu, czytając ten artykuł, pewnie pomyślałaby podobnie. Przecież ten chłopak ma wszystko, nudzi się, że bawi się narkotykami? Teraz jednak wiedziała, iż prawda jest zupełnie inna. Spencera złamały różne wydarzenia, ale najbardziej skrzywdzili go ojciec i jego własny agent.
SPENCER
Gdy otworzył oczy, wszystko w pomieszczeniu było rozmazane. Przez dłuższą chwilę mrugał, by złapać ostrość. Pomyślał, że jeśli to kac, to chyba w życiu takiego nie miał. Do jego uszu zaczęły docierać różne szmery i dziwne odgłosy, których nie rozpoznawał, choć brzmiały trochę znajomo. Po kilku sekundach zaczął w końcu widzieć wyraźniej, poczuł też ogromny ból w żołądku. Przechylił się na bok i zwymiotował na podłogę. Gdy z powrotem położył się na plecach, w głowie zaczęło mu wirować. Co jest, do cholery? Maszyny piszczały coraz głośniej, a Spencer miał wrażenie, że głowa zaraz mu eksploduje od tego głupiego dźwięku... Pik, pik, pik.
– Pokój B34! – Usłyszał z oddali.
Gdzie ja, kurwa, jestem?
Próbował coś powiedzieć, ale udało mu się wydusić tylko jakieś zniekształcone słowa. Przeraził się, zwłaszcza że systematyczne „pik, pik, pik” zmieniło się nagle w jednostajne, przeraźliwe piszczenie. Ktoś dotknął jego dłoni.
– Spokojnie, Spencer, podamy ci środki uspakajające.
Co? Jakie środki?
I znowu niezrozumiałe słowo wyszło z jego ust. Ktoś wstrzyknął mu do żyły jakąś substancję – czuł, jak ciepło wędruje wewnątrz jego ręki, a następnie rozpływa się po całym ciele. Ogarnęło go przyjemne uczucie, a zaraz po nim senność.
Nie umiał określić, jak długo spał lub był nieprzytomny, ale gdy ponownie otworzył oczy, widział ostrzej. Pierwsze, co zobaczył, to biały sufit i zrozumiał, że nie jest u siebie w domu. Delikatnie przekręcił głowę w prawą stronę i spojrzał na kroplówkę, która wisiała przy jego łóżku. Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, co tak właściwie się dzieje. Wolną dłonią dotknął kołdry; zdecydowanie nie była to ta, pod którą sypiał we własnym łóżku. Podparł się na łokciach, a jego ciało przeszył ból. Zawył, nawet nie zdając sobie sprawy, że krzyczy.
– Spencer, dobrze mieć cię tu ponownie – oznajmił miły, lecz nieznany mu głos.
– Przecież nigdzie się nie wybierałem – odparł Tremblay sarkastycznie.
Powoli sobie uświadamiał, że jest w szpitalu. Dopiero gdy odwrócił głowę, dostrzegł młodą pielęgniarkę, która nalewała mu wody.
– Czemu jestem w szpitalu?
Zaczynał się denerwować, a maszyna wydająca irytujące dźwięki znowu dała o sobie znać.
– Proszę, połóż się, zawołam lekarza – odezwała się kobieta, po czym wyszła z pomieszczenia.
Spencer rozejrzał się w poszukiwaniu telefonu. Musiał skontaktować się z Alice i zapytać, co się stało. Czy doszło do jakiegoś wypadku i dlaczego jej tu nie ma, przecież jest jego asystentką.
– Ja pierdolę, co to za ból?
Wykrzywił się, mamrocząc pod nosem. Po chwili zaskoczył go głos lekarza wchodzącego do pomieszczenia.
– Dzień dobry, jestem doktor Elliot Joy. Dobrze znów cię widzieć.
O co im wszystkim chodziło? Przecież był tutaj cały czas.
– Gdzie są moi ludzie, co się wydarzyło? Mogę odpiąć to piszczące coś? Do szału mnie doprowadza!
– Faktycznie charakterny, tak jak piszą w mediach – zaśmiał się lekarz do pielęgniarki stojącej obok. – Spokojnie, Spencer, wszystko ci wytłumaczymy. Najpierw, proszę, pozwól nam przeprowadzić niezbędne badania.
Doktor nachylił się ku pacjentowi, patrząc w jego oczy, jakby był nowym eksperymentem medycznym. Wyciągnął długopis i kazał skupić na nim wzrok.
– Czy długopis jest dalej w twoim polu widzenia?
– Przecież go odsunąłeś, więc już go nie widzę. – Spencer był mocno urażony, a mężczyzna w białym fartuchu coś zanotował.
– Widzisz moje palce?
Jego dłoń przesuwała się powoli, a za nią podążał wzrok Tremblaya, jednak w pewnym momencie dłoń medyka rozmazała się. Spencer zdał sobie sprawę, że jego wzrok się pogorszył.
– Odmawiam dalszych eksperymentów na mnie! Czy ktoś łaskawie powie mi, co ja tutaj robię?!
I znów pojawił się ten przeszywający ból. Spencer nakrył dłonią usta, próbując powstrzymać nadciągające wymioty, jednak mu się nie udało. Pielęgniarka wezwała kogoś do posprzątania bałaganu, który zrobił.
– Witamy w świecie żywych – odezwał się ktoś stojący z boku.
Spencer rozpoznał głos Jeremiego Smitha. Uniósł wzrok, jednak nadal trwał w przechylonej pozycji, w razie gdyby znów miały go dopaść wymioty.
– O co wam wszystkim, kurwa, chodzi? – wymamrotał.
– Czy pan doktor może wrócić później? Uspokoję nieco pacjenta – zażartował Jeremi, ciesząc się z tego, że Spencer, mimo przedawkowania, wciąż bywa sarkastyczny.
– Proszę dozować informacje, jest jeszcze w szoku – poinformował lekarz, po czym wyszedł z pomieszczenia.
Jeremi był ubrany jak zawsze – w dopasowany, szyty na miarę elegancki garnitur. Usiadł naprzeciwko Spencera na małym plastikowym krześle, właściwie rozsiadł się w rozkroku i przeczesał dłonią idealnie ułożone włosy. Tremblay nie kwapił się do tego, by kolejny raz zadać to samo pytanie. Uniósł tylko pytająco brwi i czekał na wyjaśnienia.
– Jak się czujesz? – zapytał agent.
– A jak myślisz? – Spencer spojrzał w miejsce, w którym wcześniej były jego wymiociny.
Po twarzy Jeremiego przebiegł uśmiech.
– Wracasz do zdrowia, sądząc po twoich tekstach.
– Może jakieś konkrety? – Tremblay zaczynał się irytować. – Co się stało?
– Nic nie pamiętasz? – Agent zmrużył oczy.
– Czy gdybym pamiętał, to bym pytał? – Spencer przewrócił oczami, po czym opadł na poduszkę, a ból przypomniał mu o jego egzystencji.
– Przedawkowałeś – stwierdził Jeremi krótko i dosadnie.
Spencer oniemiał. Przez chwilę kręcił przecząco głową.
– Niemożliwe, nie biorę tego gówna od przeszło dwóch lat – wyrzucił z siebie arogancko.
– Spójrz na siebie.
W tych słowach czuć było smutek. Spencer wykonał zatem polecenie, rozejrzał się też po pomieszczeniu. Fakt, że znajdował się w szpitalu, ponownie zaczął do niego docierać, tak jakby wcześniej traktował to tylko jak zły sen. Zapadła niezręczna cisza.
– Gdzie Alice? Muszę z nią porozmawiać – powiedział po chwili.
– Zwolniłem ją – oznajmił krótko jego agent, wiercąc się na krześle.
– Jak to ją zwolniłeś? – Podopieczny spojrzał na niego z niedowierzaniem.
– Miała nie dopuścić do tego, co się wydarzyło.
– A co się tak właściwie wydarzyło?!
– Dobre pytanie. Spencer, co się wydarzyło? Wyszedłeś z premiery, mówiąc, że czujesz ból brzucha. Całe szczęście, że Alice była na tyle uparta, by za tobą pojechać. Gdyby znalazła cię kilka minut później, to nie spotkalibyśmy się tu, tylko na twoim pogrzebie.
Usta otwarły mu się z niedowierzania. To brzmiało tak niewiarygodnie.
– Ściągnij ją tu! Muszę z nią pilnie porozmawiać!
– Nie wiem, czy to dobry pomysł...