Cicha Aria - Natalia Palonek - ebook

Cicha Aria ebook

Natalia Palonek

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Gdy słyszysz przeraźliwy krzyk, masz dwa wyjścia: ruszyć na pomoc lub uciekać przed zagrożeniem. Nataniel wybrał pierwszą opcję, nie wiedząc, że ocalenie pewnej dziewczyny z szalejącego żywiołu to otwarcie ran, które prawie się zagoiły. Szybko się okazuje, że nic tego wieczoru nie jest przypadkowe: ani data, ani dziewczyna, ani tym bardziej jej motywy. Wydarzenia uruchamiają zegar, którego wskazówki nieustannie odliczają czas do uratowania czyjegoś życia.

Czy jesteś w stanie poświęcić dobre imię, by dowieść prawdy? Czy walka z przeciwnościami losu to determinacja, czy balansowanie na granicy szaleństwa? Jednak najważniejsze pytanie brzmi: czy udźwigniesz ciężar prawdy, gdy już ją odkryjesz?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 248

Oceny
4,5 (16 ocen)
11
4
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
bozenasup

Nie polecam

Dość słaba książka. Styl pisania taki sobie, żeby nie powiedzieć, infantylny. Brak napięcia, dialogi dziwne i nienaturalne. Sama fabuła może i byłaby ciekawa, gdyby autorka nagle nie wpadała na jakiś pomysł w czasie pisania i od razu "wkładała" go prosto w akcję książki, co niewiele miało związku z całością. Już nie pamiętam czasu, żeby lektura doprowadziła mnie do frustracji. "Cichej arii" się udało. Mam wrażenie, że czytałam inna książkę niż większość recenzentów.
00
ahywka

Nie oderwiesz się od lektury

Kiedy rodzinę Reedów spotyka tragedia, każdy z jej członków próbuje radzić sobie z tym na swój własny sposób. Jedni uciekają w pracę, inni próbują obarczać winą wszystkich dookoła, a Nataniel koi swoje lęki i wyrzuty sumienia zmagając się z oceanem na desce surfingowej. Kiedy w 3cią rocznicę wypadku jest na plaży aby posurfować słyszy nagle głos dziewczyny, która krzyczy o pomoc. Z niemałym trudem wyławia ją ze wzburzonego oceanu i ze zdumieniem orientuje się kim ona jest. To zdarzenie zapoczątkowuje lawinę wspomnień, ale daje też możliwość przyjrzenia się sprawie sprzed trzech lat pod nowym kątem. Kiedy rodzice Nataniela zaczynają rozważać odłączenie starszego syna od aparatury podtrzymującej życie, a na jaw wychodzą nowe fakty, dla Nataniela i jego dziewczyny rozpoczyna się wyścig z czasem aby rozwikłać zagadkę z przeszłości. Świetny pomysł na książkę, i autorka w dość fajny sposób odwraca tą historię, aby powoli dawkować czytelnikowi informacje na temat tego co tak naprawdę się wyda...
00
natiszon

Nie oderwiesz się od lektury

"Ta noc nie powinna była się wydarzyć.." Nataniel wielokrotnie powraca w myślach do tragicznego wypadku, w wyniku którego jego starszy brat zapadł w śpiączkę. Mimo upływu czasu wspomnienia wciąż płoną żywym ogniem. Bardzo pragnąłby móc cofnąć czas i zmienić bieg wydarzeń. Ukojenie znajduje w rześkim chłodzie oceanu. Tego wieczoru, jednak wzburzone fale uniemożliwiają surfowanie – są nieobliczalne i zbyt niebezpieczne. Z zamyślenia wyrywa go przeraźliwy krzyk. Bez wahania rusza na pomoc, wyciągając z wody zziębniętą dziewczynę. Rozpoznając byłą ukochaną brata, zaczyna mieć wątpliwości, co do faktycznego przebiegu wypadku sprzed lat... Od samego początku zostajemy dosłownie wrzuceni na głęboką wodę, gdzie omal nie dochodzi do tragedii. Poznajemy historię, która trzy lata temu naznaczyła losy dwóch rodzin. Obserwujemy, z jakimi emocjami i cierpieniem muszą się zmierzyć, jak również z niezrozumieniem i dręczącymi wyrzutami sumienia. Autorka wykazuje się wnikliwą analizą ludzkich słabości...
00
Veronica41pl

Nie oderwiesz się od lektury

Historia, ktora wciaga w wir wydarzen! Warto poswiecic jej swoj czas! Polecam!
00
lili_zileono_mi

Dobrze spędzony czas

Nataniel jak co dzień surfował by oderwać myśli, uciec od smutnej rzeczywistości, gdy przebierał się już by wrócić do domu usłyszał krzyk z wody. Chłopak ruszył na pomoc topiącej się kobiecie, gdy udało mu się do niej podpłynąć, okazało się że to Brook, dziewczyna jego starszego brata. To zdarzenie rusza lawinę innych, bo czy to przypadek że dziewczyna topiła się w rocznicę wypadku jego brata, który od 3 lat tkwi w śpiączce? Co zmusiło Brook do posunięcia się do takiego kroku? Co tak naprawdę wydarzyło się trzy lata temu? Z pozoru jest to zwykły poranek, jednak w życiu Nataniela zmienia wiele, chłopak postanawia odkryć prawdę na temat wypadku brata, z którym nie potrafi się pogodzić. Tajemnice, spiski, żądza pieniędzy, jak wiele są w stanie zrobić ludzie, ile przemilczeć, by osiągnąć swój cel? Ta historia wciągała już od pierwszych chwil, pełna emocji i skomplikowanych, bolesnych relacji. Bardzo chciałam dowiedzieć się co przydarzyło się rodzinie chłopaka, jak straszna tragedia ...
00

Popularność




Re­dak­cja: Bar­bara Wrona
Ko­rekta: Mag­da­lena Gonta-Bier­nat
Pro­jekt okładki: Ar­ka­diusz Sa­lawa
Skład: Ma­rek Jad­czak
Co­py­ri­ght by Na­ta­lia K. Pa­lo­nek 2024
Co­py­ri­ght for the Po­lish Edi­tion by Wy­daw­nic­two Nocą, War­szawa 2024
ISBN 978-83-68037-04-3
WY­DAW­NIC­TWO NOCĄ ul. Fi­li­piny Pła­sko­wic­kiej 46/89 02-778 War­szawa NIP: 9512496374www.wy­daw­nic­two­noca.pl e-mail: kon­takt@wy­daw­nic­two­noca.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

1.

Potarł na­gie ra­miona dłońmi, gdy chłód znad oce­anu przy­pra­wił go o gę­sią skórkę. Na ze­wnątrz ro­biło się co­raz ciem­niej i mrocz­niej, jed­nak Na­ta­niel nie za­mie­rzał wra­cać do domu. Jesz­cze nie. O tej po­rze na plaży to­wa­rzy­szyły mu tylko ci­sza i od­głosy pta­ków. Ko­chał wi­dok fal roz­bi­ja­ją­cych się o brzeg; w ja­kiś dziwny i nie­zro­zu­miały spo­sób bar­dzo go to ko­iło. Jakby każda z nich sym­bo­li­zo­wała jego we­wnętrzne cier­pie­nie.

Spoj­rzał na de­skę sur­fin­gową wbitą w piach. Ręce nie­mal się pa­liły, by ją chwy­cić i wbiec do wody, jed­nak to wią­za­łoby się praw­do­po­dob­nie z jed­nym. Ze śmier­cią. Brak wi­docz­no­ści, wy­so­kie fale... Wy­star­czyłby drobny błąd, a ocean po­ka­załby swoją siłę, wcią­ga­jąc ciało w ciemną toń. Dla­tego to było ta­kie ku­szące – sur­fo­wa­nie to walka z ży­wio­łem. Bi­twa z nie­zna­nym. Falę mo­żesz okieł­znać, ale cię­żar wody, która cię za sobą cią­gnie na dno, już nie.

Chło­pak otrze­pał dło­nie z pia­sku, pod­niósł się i za­czął zdej­mo­wać pian­kowy strój, który miał na­su­nięty do pasa, by prze­brać się w pod­ko­szu­lek i spodenki, nim wróci do domu. Nie chciał tam iść, do tego per­fek­cyj­nego z po­zoru ży­cia, ja­kie mu­siał wieść. Plaża i sur­fo­wa­nie były je­dyną ucieczką od niego. Tu był tylko on, a do tego woda, pia­sek i wy­si­łek, który mu­siał wło­żyć w utrzy­ma­nie się na ko­lej­nej dzi­kiej fali.

Gdy na­su­nął na sie­bie tro­chę wil­gotny pod­ko­szu­lek, usły­szał ja­kieś wo­ła­nie. Naj­pierw je zi­gno­ro­wał, my­śląc, że to może bi­jące się o resztki ryby nad­mor­skie ptaki, jed­nak kilka se­kund póź­niej usły­szał wy­raźne: „Po­mocy!”. Chwy­cił te­le­fon, włą­czył la­tarkę i po­biegł w kie­runku wzbu­rzo­nej wody.

– Jest tam ktoś?! – Roz­glą­dał się ner­wowo.

– Tu­taj!

Do­strzegł w wo­dzie czy­jąś głowę, a tuż obok rękę wy­cią­gniętą w górę. Ktoś pró­bo­wał się utrzy­mać na po­wierzchni.

Bez za­sta­no­wie­nia ru­szył przed sie­bie, choć zda­wał so­bie sprawę, czym grozi wcho­dze­nie do tak wzbu­rzo­nego oce­anu. Chłód mo­men­tal­nie prze­szył jego ciało, ale zi­gno­ro­wał to, bo ręka, która przed chwilą ener­gicz­nie ma­chała, co­raz bar­dziej za­nu­rzała się w wo­dzie. Na­ta­nie­lowi się wy­da­wało, że mi­nęła wiecz­ność, nim do­tarł do dziew­czyny, która wo­łała o po­moc. Zła­pał ją pod pa­chy i się zo­rien­to­wał, że zdą­żyła już stra­cić kon­takt ze świa­tem. Ude­rzyła w nich ko­lejna fala, przez co do­tarło do niego, że te­raz i on wal­czy o prze­ży­cie. Mu­siał za­cho­wać zdrowy roz­są­dek, cho­ciaż pa­nika, która wła­śnie się po­ja­wiła, za­czy­nała wy­gry­wać. Nie wie­dział, czy to przy­pływ ad­re­na­liny i chęć prze­trwa­nia uru­cho­miły w nim ja­kąś nad­ludzką siłę, ale udało mu się ru­szyć w stronę brzegu. Gdy do­tarł do ta­kiej wy­so­ko­ści wody, że się­gała mu do pępka, sta­nął i wziął dziew­czynę na ręce.

– Nie dziś! – rzu­cił zdy­szany w stronę oce­anu, usa­tys­fak­cjo­no­wany, że udało mu się wy­rwać z jego szpo­nów.

Wy­biegł na brzeg i po­ło­żył dziew­czynę na pia­sku. Jej skóra była już sina z zimna, a ona nie da­wała zna­ków ży­cia. Na­chy­lił się i spraw­dził, czy od­dy­cha, jed­nak jej klatka pier­siowa się nie po­ru­szała. Przy­stą­pił do re­su­scy­ta­cji, choć nie był do końca pewny, czy wy­ko­nuje ją po­praw­nie.

– Ja pier­dolę! Nie umie­raj, nie tu­taj, nie przy mnie!

Uci­skał klatkę pier­siową, roz­glą­da­jąc się za kim­kol­wiek, kto mógłby po­móc. Szu­kał też wzro­kiem te­le­fonu, ale go nie wi­dział. Praw­do­po­dob­nie za­gi­nął pod­czas ak­cji ra­tow­ni­czej, a Nate zro­zu­miał, że jest zdany sam na sie­bie.

– Po­mocy! – krzyk­nął naj­gło­śniej, jak po­tra­fił. Z jego gar­dła wy­do­stał się nie­znany mu do­tych­czas ryk.

Uci­snął moc­niej klatkę pier­siową dziew­czyny raz jesz­cze, a ona na­gle za­częła wy­plu­wać wodę.

– Hej, hej. – Do­tknął jej po­liczka, wi­dząc za­mglone oczy. – Pro­szę, nie opusz­czaj mnie – rzekł bła­gal­nie.

Dziew­czyna od­wró­ciła się na bok i wy­pluła resztkę wody za­le­ga­ją­cej w płu­cach. Do­piero te­raz Na­ta­niel do­strzegł, kogo ura­to­wał. Przy­tu­lił ją do swo­jego torsu, pró­bu­jąc w ten spo­sób ja­koś ogrzać, mimo że jego ciało rów­nież drżało.

Mi­ga­jące świa­tełko, z któ­rym ktoś biegł w ich stronę, roz­pro­szyło jego uwagę. Chło­pak po­now­nie za­czął krzy­czeć, choć już reszt­kami sił.

– Tu­taj! Pro­szę we­zwać po­moc!

Le­dwo przy­tomna dziew­czyna spoj­rzała na niego, a jej twarz wy­ra­żała szok i nie­zro­zu­mie­nie. Nim po­now­nie opa­dła z sił i stra­ciła przy­tom­ność, zdą­żyła wy­mam­ro­tać bez­sil­nym gło­sem:

– Ian?

Na swo­jej skó­rze Na­ta­niel po­czuł dresz­cze, nie­zwią­zane z ak­tu­alną sy­tu­acją, lecz z wie­dzą, z kim miał w tam­tym mo­men­cie do czy­nie­nia. Nie­zna­jomy prze­cho­dzień wła­śnie do nich do­tarł, praw­do­po­dob­nie roz­ma­wia­jąc już z kimś ze służby ra­tun­ko­wej. Chło­pak po­now­nie spoj­rzał na twarz dziew­czyny, którą oka­lały mo­kre włosy.

– Wszystko bę­dzie do­brze – wy­szep­tał jej do ucha, li­cząc, że tak wła­śnie się sta­nie.

* * *

Nate sie­dział na szpi­tal­nym ko­ry­ta­rzu, opa­tu­lony w ja­kiś ma­te­riał, który miał za­po­biec wy­chło­dze­niu or­ga­ni­zmu. O tej po­rze snuły się tam tylko pie­lę­gniarki. W su­mie nie wie­dział, jak po­wi­nien się za­cho­wać: czy cze­kać na ja­kieś wia­do­mo­ści o sta­nie dziew­czyny, czy może wró­cić do domu? Wie­dział, że żyła, i to było naj­waż­niej­sze. Bił się z my­ślami, uspra­wie­dli­wia­jąc swoje ewen­tu­alne wcze­śniej­sze wyj­ście ze szpi­tala fak­tem, że ro­dzice pa­cjentki zo­stali już po­in­for­mo­wani o wy­padku. Spoj­rzał na swój wo­do­od­porny smar­twatch wska­zu­jący późną go­dzinę i datę – siódmy sierp­nia. Dzi­siej­sze wy­da­rze­nie to na pewno nie był przy­pa­dek. W tym prze­ko­na­niu utwier­dziło go wej­ście pana Ro­bert­sona do szpi­tala. Naj­pierw jego twarz wy­ra­żała prze­ra­że­nie spo­wo­do­wane wy­pad­kiem córki, gdy jed­nak do­strzegł Na­ta­niela, zmie­niło się to w mgnie­niu oka na zde­ner­wo­wa­nie. Mię­śnie na pięć­dzie­się­cio­let­niej twa­rzy mocno się na­pięły, a szczęka uwi­docz­niła. Luźne spodnie dre­sowe i zmięty pod­ko­szu­lek ozna­czały, że te­le­fon ze szpi­tala naj­praw­do­po­dob­niej go obu­dził. Tom skie­ro­wał się pro­sto w stronę Na­ta­niela, któ­rego całe ciało wręcz krzy­czało, że nie pa­nuje nad swo­imi emo­cjami.

– Ty! – Ro­bert­son skie­ro­wał pa­lec wska­zu­jący na chło­paka. – Za­wsze zwia­stu­je­cie pro­blemy. – Ślina wy­pa­dała mu z ust, gdy mó­wił pod­nie­sio­nym gło­sem.

Na­ta­niel wstał z fo­tela, chcąc po­ka­zać, że nie boi się męż­czy­zny, cho­ciaż wie­dział, że Tom na­leży do tych nie­obli­czal­nych. Uniósł dło­nie w ge­ście ka­pi­tu­la­cji, a fo­lia ter­mo­izo­la­cyjna zsu­nęła się na pod­łogę.

– To nie tak, jak pan my­śli – za­czął de­li­kat­nie, jed­nak męż­czy­zna nie za­mie­rzał go słu­chać. Chwy­cił go za szyję i przy­ci­snął do ściany tak mocno, że chło­pa­kowi mo­men­tal­nie za­bra­kło tchu.

Na­ta­niel in­stynk­tow­nie zła­pał nad­garstki ata­ku­ją­cego, by się uwol­nić z mor­der­czego uści­sku.

– Jesz­cze raz któ­ryś z pie­przo­nych Re­edów zbliży się do mo­jej ro­dziny, a skoń­czy w trum­nie!

Tom pa­trzył, jak twarz chło­paka staje się co­raz bar­dziej czer­wona, a jego oczy wręcz bła­gają o uwol­nie­nie.

– Pa­nie Ro­bert­son, pro­szę go pu­ścić, bo za­raz będę mu­siała we­zwać ochronę! – krzyk­nęła pie­lę­gniarka.

Męż­czy­zna po­słusz­nie roz­luź­nił chwyt, cho­ciaż jego twarz wy­ra­żała roz­cza­ro­wa­nie. Na­ta­niel osu­nął się na pod­łogę, ła­piąc łap­czy­wie po­wie­trze i kasz­ląc, a z oczu cie­kły mu łzy.

– Mogę w czymś po­móc? – do­py­tała ko­bieta, kła­dąc dło­nie na bio­drach, co było wy­ra­zem nie­za­do­wo­le­nia.

– Szu­kam córki, Brook.

Pie­lę­gniarka po­cząt­kowo zi­gno­ro­wała męż­czy­znę i po­śpiesz­nym kro­kiem po­de­szła pro­sto do Na­ta­niela, upew­nia­jąc się, że nic mu nie grozi. Do­piero po chwili unio­sła wzrok na Toma.

– W ta­kim ra­zie po­wi­nien pan po­dzię­ko­wać chło­pa­kowi za wy­ło­wie­nie jej z lo­do­wa­tej wody – od­parła oschle.

Ro­bert­son spoj­rzał na chło­paka, któ­rego przed chwilą du­sił. Nate wciąż sie­dział na pod­ło­dze, te­raz opie­ra­jąc się o zimną ścianę i tylko pa­trząc z po­gardą na ojca dziew­czyny. Przez ja­kiś czas trzy­mał się jedną ręką za szyję, po czym wciąż ła­piąc po­wie­trze, od­gar­nął część grzywki opa­da­ją­cej mu na oczy. Miał wra­że­nie, że krew od­pły­nęła To­mowi z twa­rzy. Męż­czy­zna po­wę­dro­wał ję­zy­kiem po swo­ich zę­bach i w mil­cze­niu skie­ro­wał wzrok na pie­lę­gniarkę. Ta po­ki­wała głową z dez­apro­batą.

– Tędy, pa­nie Ro­bert­son.

Na­ta­niel ze­brał się w so­bie, by krzyk­nąć za od­da­la­ją­cymi się:

– Dziś rocz­nica, my­ślisz, że to przy­pa­dek?!

Tom na chwilę się za­trzy­mał. Nie od­wró­cił się jed­nak do chło­paka, który wła­śnie pod­no­sił się z pod­łogi, tylko po chwili na­my­słu po­now­nie ru­szył w stronę po­miesz­cze­nia, gdzie miała się znaj­do­wać jego córka.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki