Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Większość kobiet starannie skreśla kolejne dni w kalendarzu, gdy każdy nowy poranek i przebyta noc przybliżają je do najważniejszej chwili w życiu – do ślubu.
Jednak dla Julii Wróbel każdy nowy dzień przynosi to samo. Wahanie, gonitwę myśli, wieczną dezorientację i zagubienie. Śmierć jej ojca okazuje się idealną wymówką do przesunięcia daty uroczystości. Wraz z odejściem ukochanego taty Julia odkrywa, że ten postanowił zabrać ze sobą do grobu sekret. Na jaw wychodzi wiadomość, że nie łączą ją z ojcem więzy krwi i właściwie nie jest jego córką. Kobieta zaczyna walkę o własną tożsamość. Kim jest? Skąd przybyła? Dlaczego wychowywała się z obcym człowiekiem?
Tym razem każdy nowy dzień przynosi powolne rozwiązanie skomplikowanej zagadki, a relacje z narzeczonym ulegają znacznemu pogorszeniu. Dodatkowy zamęt w jej życiu sprawia była miłość, która nieoczekiwania pojawia się w progu jej rodzinnego domu. Nie wszystkim w tej historii pisany jest happy end.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 218
Dla Kamila
Ta powieść porusza trudne i intensywne tematy, które mogą wywołać silne emocje. Prosimy o rozwagę, szczególnie jeśli którykolwiek z poniższych motywów może być dla Ciebie niepokojący:
• Przemoc, zarówno fizyczna, jak i emocjonalna
• Doświadczenia traumatyczne związane z dzieciństwem
• Zmagania z zaburzeniami psychicznymi
• Utrata bliskich
• Wątki dotyczące samobójstwa.
Zachęcamy do uważnej refleksji, zanim zdecydujesz się na lekturę.
1.
Dotknęła skrawka koronkowego materiału, wciąż się zastanawiając, czy nie popełni największego błędu w swoim życiu. W ostatnim czasie coraz częściej zakradała się do garderoby, gdzie czekała na nią szyta na miarę suknia ślubna. Za każdym razem, gdy przekręcała kluczyk, wierzyła, że to właśnie w tym momencie, spoglądając na delikatny materiał, w jakiś magiczny sposób otrzyma odpowiedź. Jakby na śnieżnobiałej tkaninie miało się pojawić: „Nie rób tego!”. Czy gdyby zobaczyła to, czego szukała, to, co podświadomie przekopuje się przez jej myśli, zdecydowałaby się na tak odważny krok? By kilka dni przed ślubem wszystko odwołać? Nie była pewna, czy potrafiłaby tak ośmieszyć siebie, rodzinę oraz przyszłego męża i jego krewnych. Mocno zacisnęła dłoń na materiale, celowo go mnąc, a przecież suknia ślubna była nieskazitelna, bez najmniejszej zmarszczki. W jej myślach znów pojawiło się pytanie: skąd to przeczucie, że coś jest nie tak. Przecież wciąż kochała partnera – czemu miała wątpliwości? Czemu nie czuła przypływu ekscytacji? Co ze mną nie tak?
– Julio... – Głos jej narzeczonego sprawił, że aż podskoczyła. Od razu zamknęła drzwi, za którymi kryła się kreacja, i zasłoniła je rozłożonymi dłońmi.
– Nie wiesz, że ujrzenie sukni ślubnej przed ceremonią przynosi pecha?
Gdy uznała, że szafa jest bezpieczna, a suknia dobrze ukryta, wsunęła kluczyk do kieszeni dżinsowych spodni.
– Wszyscy już czekają na przyszłą panią Wolińską. – Ezra posłał Julii serdeczny uśmiech, po czym dodał: – Proszę, zmień te spodnie, mama na pewno je skomentuje. Poza tym to ważna dla niej kolacja, wiesz, jak jest...
Dziewczyna zacisnęła usta. Mogłaby powiedzieć wiele rzeczy, sęk w tym, że nie docierały one do jej przyszłego męża. Nauczona doświadczeniem i milionem odbytych kłótni, zmrużyła oczy, wyrażając w ten sposób swoje niezadowolenie, a potem sięgnęła po wieszak, na którym przygotowana była elegancka zielona sukienka.
Wiedziała, jak jest: ukochany syn bierze ślub, a w tym wypadku skali matczynej miłości nie da się do niczego porównać, gdyż to jedynak. Oczko w głowie. Nigdy nie wygrasz z teściową.
– Pomogę ci – oświadczył Ezra, pociągając za zamek sukienki.
Odsunął blond włosy z karku narzeczonej. Momentalnie poczuła ciepło jego ust. Wargi sunęły po jej szyi, aż zatrzymały się przy uchu, by wyszeptać słodkie kłamstwo.
– Już niedługo będzie po wszystkim – nawiązał do kolacji, która za chwilę miała się odbyć.
Julia się odwróciła i przez dłuższy czas patrzyła mu w oczy, gryząc się w język. Mogłaby przysiąc, że Ezra nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo jest tutaj nieszczęśliwa. Niestety wybrał ignorowanie jej kiepskiego samopoczucia, a remont ich przyszłych czterech kątów się przeciągał. Przecież dla niego rodzina była najważniejsza, zwłaszcza relacja z ojcem, którego szczerze podziwiał i któremu miał nadzieję kiedyś dorównać. Dla matki zawsze był do dyspozycji, nawet wtedy, gdy z narzeczoną zaplanowali sobie, i to ze znacznym wyprzedzeniem, coś tylko dla ich dwójki. Woliński kochał swoich rodziców i poświęcanie im czasu było dla niego ważne; Julii przestało to przeszkadzać – zaakceptowała to. Jedyne, do czego nie mogła się przyzwyczaić, to nieprzyjemne komentarze. Jej przyszła mamusia była w tym „sporcie” wyjątkowo dobra. Z jej ust wypływały zawsze wyrafinowane uszczypliwości, z taktem. Z pozoru wcale nie dotkliwe, jednak gdy się im przyjrzeć lub uważniej w nie wsłuchać, to okazywało się, że w rzeczywistości miały zabrzmieć wyjątkowo perfidnie. Z sarkazmem i przytykiem, który idzie w pięty. Julia czasem podejrzewała, czy to nie dlatego, że jej syn na przyszłą żonę wybrał partnerkę o cztery lata starszą.
– Naprawdę nie mam ochoty na kolejną kolację i docinki, jestem już tym wszystkim zmęczona.
Ezra przybliżył swoją twarz do jej.
– Pozwól sobie na luz. Wypij więcej tym razem i bądź nieco bardziej spontaniczna. Nikt w tym domu nie chce zrobić ci krzywdy.
Chyba sam nie wierzy w to ostatnie...
– Poza twoją matką. – Wyraz twarzy miała posępny.
– Ezra, kochanie! – usłyszeli znajomy głos.
– Widzisz, nawet kiedy się ubieram, potrafi nam przeszkadzać.
Dziewczyna odetchnęła pełną piersią, szykując się na kolejne cyrkowe przedstawienie. Partner musnął jej policzek i powędrował dłonią wzdłuż linii damskiego dekoltu.
– Obiecuję, że nie będzie tak źle. A teraz weź się w garść, dla mnie.
Posłał jej subtelne spojrzenie, jakby wcale nie znosiła wszystkich tych przytyków ze względu na niego.
Przetrwać tę noc, przetrwać tę noc.
– Już idziemy, mamo! – krzyknął Ezra i wyciągnął do narzeczonej rękę.
Spojrzała na niego błagalnie, licząc na cud i słowa w stylu: „Możesz zostać, kolacja obędzie się bez twojego udziału”. Niestety na jego twarzy rysował się jedynie szarmancki uśmiech. Chwyciła jego dłoń i weszła w swoją rolę, którą grała praktycznie od przyjazdu do tego domu. Rolę cierpliwej, kochającej, tolerancyjnej przyszłej żony. I uśmiech, skomentowała w myślach, schodząc do salonu. Większość rodziny od razu skupiła na nich wzrok, ledwo pojawili się w progu.
– Nie mogę uwierzyć, że już za kilka dni zyskam córkę – oznajmiła radośnie Otylia, zakrywając usta dłońmi w geście podziwu.
Jedno muszę jej przyznać: potrafi również świetnie grać.
– Jestem bardzo wdzięczny, że do nas przyjechaliście – przemówił podniosłym tonem Ezra.
Przywitał uściskiem dłoni każdego mężczyznę przy stole, a delikatnymi pocałunkami obdarował policzki kobiet. Woń perfum niektórych pań od razu pobudziła ośrodek bólu w głowie Julii. Tak bardzo nie chciała dać po sobie poznać, jak stres zjada ją od środka, ale notoryczne poprawianie włosów na pewno nie uszło uwadze Otylii. Dziewczyna poczuła, jak coś ostrego wbija się w jej plecy.
– Julio, kochanie, wyprostuj się – szepnęła jej do ucha przyszła teściowa, po czym zasiadła obok swojego męża i syna.
– Ezra, czym zajmuje się twoja przyszła żona? – zapytał rosły mężczyzna o imieniu Karol, który zajął miejsce naprzeciwko narzeczonych.
Julka od razu przeniosła na niego wzrok, a sekundę później zerknęła na jego osobę towarzyszącą. Kobieta o smukłej twarzy siedziała prosto i delikatnie się uśmiechała. Mimo widocznej na pierwszy rzut oka różnicy wieku między nią a Otylią Julia od razu się domyśliła, że to siostry. Renata Ryś, przypomniała sobie. To ta konfliktowa, podobno.
Wolińska miała na pieńku praktycznie z każdym, a raczej z każdą kobietą, dlatego niespecjalnie dziwiło Julię to, że nawet z siostrą prowadziła wojenki. Ezra niejeden raz opowiadał, że od kiedy pamięta, matka i ciotka praktycznie ze sobą nie rozmawiały. Nigdy mu tego nie mówiła, ale wiedziała, że historia zaserwowana mu przez matkę pewnie nie jest do końca prawdziwa lub przynajmniej przedstawia wersję, w której zło wcielone mieści się wszędzie, ale nie w niej.
– Moja przyszła żona to wolna dusza. Jej pasją jest fotografia.
– Nie zapominaj również, że to mój sposób na życie – dopowiedziała dziewczyna, nie chcąc wyjść na szczęśliwe dziecko, które pstryka sobie zdjęcia dla zabawy.
Wiedziała, że przy stole siedzą grube ryby. I nie lubiła, gdy wrzucano ją do jednego worka z nierobami. Ciężko pracowała na swoją renomę.
– Gdy już zostaniesz panią Wolińską, nie będziesz musiała nigdy więcej pstrykać zdjęć – przemówiła Renata.
Jej słowa nie brzmiały wyniośle – wydawało się, że to zwykłe stwierdzenie. Julia nie mogła nie przyznać jej racji, chociaż chciała trzymać się własnego zawodu. Od dziecka była niezależna i to chyba jedyna cecha, której miłość do partnera na pewno nie mogła zmienić. Ukradkiem spojrzała na reakcję Otylii, która właśnie zacisnęła usta, ale przyłapana przez przyszłą synową od razu wróciła do roli pani domu.
– Już dajcie spokój biednej dziewczynie, na pewno stresuje się przed weselem – wtrąciła się. – Julio, kochanie, musisz jednak przyznać, że fotografia to nie sposób na życie. Przecież kiedy zdecydujecie się na potomka, będziesz musiała poświęcić pasję na rzecz macierzyństwa. Jak każda kobieta.
Wszystkie oczy nagle zwróciły się na narzeczonych, zupełnie jakby dziewczyna już była w ciąży, a jeszcze nawet nie powiedziała oficjalnego „tak”. Poczuła, jak gula w jej gardle właśnie rośnie, robi się przeraźliwie ogromna i blokuje możliwość swobodnego oddychania. Brakuje jeszcze dobrze znanego tekstu, że jest starsza od partnera, a latka uciekają. A co jeśli nie będzie mogła dać mu potomstwa? Powinna się pośpieszyć, najlepiej zacząć już. Julka chwyciła kieliszek i niemal jednym haustem zdecydowała się wypić musujące wino, jakby musiała coś udowodnić zebranym, następnie zupełnie niewinnie uderzyła pod stołem pięścią w kolano swojego partnera.
– Mówiłeś, że mam się dziś rozluźnić – wyszeptała. – No więc mam taki zamiar. – Przeniosła wzrok na stojącą przed nimi butelkę wina. Nim podano drugie danie, czuła, jak alkohol rozchodzi się w jej żyłach, a w głowie, mimo toczącej się przy stole uprzejmej konwersacji, rozbrzmiewa monolog.
Jak każda kobieta... Każda kobieta marzy, by zamknęli ją w domu, każda kobieta marzy, by po ślubie od razu przejść z fazy miodowej do pampersów, na pewno każda kobieta o tym marzy, bo...
– Znów to robisz, opanuj się – syknął jej do ucha przyszły mąż.
– Przepraszam, taki nawyk, gdy nie czuję wsparcia. – Chyba powiedziała to trochę za głośno, bo na twarzy Karola malowało się wyraźne zaciekawienie.
Ponownie wzięła kieliszek i wypiła jego zawartość. Na pewno nawiązał do mojej mimiki. Przepraszam, że mam mięśnie od tego, by wyrażały, co czuję...
– Julka, proszę cię... – Ezra ścisnął jej dłoń pod stołem, ponownie próbując opanować narzeczoną, która zdecydowanie za szybko przeszła do fazy „mam to gdzieś”. Postanowiła obrzucić go posępnym spojrzeniem, potem się wyprostowała. Nie musiała nawet kierować głowy w drugą stronę – piekielne oczy przyszłej mamusi wypalały właśnie jakiś bluźnierski napis na czole prawie synowej. Tekst pewnie brzmiałby: „Nie jesteś wystarczająco dobra dla mojego syna, znajdź sobie kogoś w swoim wieku”.
Julia postanowiła przywołać się do porządku, bo zdawała sobie sprawę, że trochę ją ponosi i zachowuje się jak nastolatka. Całe to doświadczenie nie było łatwe, ale powinna zachować klasę. Sunęła widelcem po kawałku kaczki, mocząc soczyste mięso w sosie żurawinowym. Nie za bardzo przepadała za tym daniem, ale nie wypadało przecież nie spróbować, skoro sam ojciec Ezry je przyrządził. Patrzyła na talerz i czuła, jak czarne myśli gdzieś z tyłu głowy przedzierają się na front.
Naprawdę chcesz dla siebie takiego życia? Jeszcze nie zmieniłaś nazwiska, a teściowa mówi ci, kiedy powinnaś zajść w ciążę. I nie zapominaj, robisz zdjęcia tylko dla zabawy. To nie tak poważana praca jak prowadzenie filii kancelarii prawniczej.
A na koniec to najgorsze pytanie, które próbowała zdusić głęboko w sobie, jednak wypite procenty pozwoliły otworzyć puszkę w jej głowie.
Kochasz go?
– Julio, czekamy na twoją reakcję.
Zamrugała kilkakrotnie, chcąc odnaleźć się w sytuacji. Zapewne chodziło o kaczkę, skoro pytał sam Woliński, ten Jacek Woliński, głowa kancelarii Woliński i Cichocki.
– Czuć niebo – zażartowała, od razu wpychając pokaźny kawałek do swoich ust i zmuszając się do przełknięcia mięsa.
Reszta kolacji przebiegła względnie dobrze. Julia nawet poczuła więź z Renatą. Chyba niechęć do Otylii automatycznie sprawiła, że polubiła jej siostrę jeszcze bardziej. Na deser podano lody z bitą śmietaną. Nie odmówiłaby sobie dokładki, gdyby nie kolejny przykry komentarz.
– Kochanie, wspominałaś, że suknia jest szyta na miarę. Do ślubu jeszcze kilka dni, nie chciałabyś na zdjęciach z tej magicznej nocy widzieć wzdętego brzucha.
Julię drażnił sposób doboru słów. Otylia niby wykazywała troskę, a w rzeczywistości wbijała szpilę, chociaż „szpila” to za łagodne określenie. Gdyby mogła, teściowa posiekałaby synową tasakiem.
– Zamówiłam go dla Ezry. Jego garnitur zniesie jeszcze trochę poprawek.
Nie bywała pyskata, ale postanowiła uratować swój tyłek i wyjść z twarzą. Obsługa podała talerz jej narzeczonemu, który spojrzał na ukochaną z ukosa i postanowił chociaż raz zagrać powierzoną mu rolę.
– Ostateczną przymiarkę mam jutro, więc co mi tam. – Z uśmiechem na twarzy wbił łyżeczkę w bitą śmietanę.
Gdy kolacja dobiegła końca, Julka poczuła ulgę. Nic jednak nie równało się z błogim uczuciem, gdy zdejmowała z siebie sukienkę, która po obiedzie nagle zrobiła się ciut ciaśniejsza.
Może nie powinnam jeść tego deseru? Spojrzała w stronę lustra, delikatnie się obracając.
– Daj już spokój, wyglądasz jak zawsze. Oszałamiająco – odezwał się Ezra, widząc, że dziewczyna znów krytycznie na siebie patrzy. Objął ją od tyłu i przysunął głowę do jej karku. Z jego ust wydobył się brzydki zapach alkoholu zmieszanego z cygarem. Julia się skrzywiła.
– Ile razy mam cię prosić? – syknęła zdegustowana i szybko się odsunęła.
Zdjęła buty, usiadła na pufie i podparła brodę rękoma.
– Ostatnio jesteś strasznie naburmuszona, niczym księżniczka. Zachowujesz się jak nie ty.
– Twoja rodzina tak na mnie działa.
Znów ten pretensjonalny ton, uspokój się, Julka.
– Naprawdę jesteś przez nich aż tak nieszczęśliwa?
Ezra przyjął postawę obronną i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Bez wahania odpowiedziała:
– Tak. – Widząc ból na twarzy partnera, postanowiła to wytłumaczyć: – Nie lubię, gdy się mną kieruje i nienawidzę tych wszystkich docinków. Zrób to lub to, zachowuj się tak i tak. I jak zawsze przytyki o macierzyństwie. Jesteśmy dorośli, możemy decydować o sobie. O co im wszystkim chodzi z tymi dziećmi? Nawet jeszcze nie wzięliśmy ślubu. Poza tym mam dwadzieścia dziewięć lat i to nie jakaś liczba z kosmosu, która wszystko przekreśla. Coraz częściej czuję się jak karton mleka z datą ważności. Jeszcze nie jestem przeterminowana, na litość...
– Wiesz, że moja matka...
Rozmowę przerwał im dźwięk telefonu dziewczyny. Normalnie by go zignorowała, ale nie o tej porze. Miała złe przeczucia, więc lekceważąc partnera, pobiegła do smartfona leżącego na sypialnianym łóżku. Gdy zobaczyła numer, dosłownie wstrzymała oddech. Domyślała się, że to, co usłyszy, nie będzie przyjemne. Nie zastanawiając się dłużej, przesunęła palcem po ekranie, by odebrać połączenie ze szpitala w Warszawie. Głos w słuchawce mówił wyraźnie, jednak do dziewczyny nie docierały żadne słowa. Wręcz przeciwnie, chciałaby, aby ta rozmowa się nie wydarzyła, przynajmniej nie teraz. Julka zamknęła oczy, a po jej policzku spłynęła łza. W sekundę poczuła się okropnie bezsilna. Miała wrażenie, że cały ciężar spadł na jej barki. Upadła na kolana, wciąż trzymając telefon przy uchu i szlochając ze spuszczoną głową. Poczuła czyjś dotyk na plecach, zapewne Ezry. Bez słowa wyrwał jej smartfon z ręki i zobaczywszy numer, powiedział osobie po drugiej stronie, że zjawią się z samego rana. Rozłączył się i wziął narzeczoną w ramiona. Tkwili tak w głębokim uścisku, pozwalając niewypowiedzianym i nagromadzonym emocjom rozpłynąć się po pomieszczeniu.