Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
32 osoby interesują się tą książką
W JEDNEJ CHWILI WSZYSCY CIĘ KOCHAJĄ.
W DRUGIEJ CHCĄ CIĘ ROZERWAĆ NA STRZĘPY.
Z okazji nadchodzących wakacji licealistka Edyta Grońska ściąga znajomych do domu letniskowego swoich rodziców. Liczy, że odwróci ich uwagę od imprezy organizowanej w tym samym czasie przez skonfliktowaną z nią Martę Najdowską.
Marta, uczennica liceum Freuda, wierzy, że najgorsze ma już za sobą. Do niedawna wyrzutek i ofiara przemocy rówieśniczej, dziś spełnia się jako szkolna gwiazda i podcasterka niosąca pomoc nastolatkom w trudnej sytuacji. Gdy przyjaciele donoszą jej o imprezie u Edyty, za ich namową decyduje się udać nad Zalew Zegrzyński i skonfrontować z rywalką.
Tej samej nocy z wody zostaje wyłowione ciało jednej z osób bawiących się u Edyty. Marta, która chwilę wcześniej wybrała się na samotny spacer po plaży, zostaje oskarżona o zabójstwo. W internecie rozpętuje się piekło.
Zmagająca się z ogromnym hejtem dziewczyna desperacko próbuje odzyskać dobre imię i odkryć prawdę na temat tragedii. Z pomocą przyjaciół udaje jej się dotrzeć do szokujących faktów, które rzucają nowe światło na sprawę.
MÓWIĄ, ŻE NAJCIEMNIEJ JEST POD LATARNIĄ. CZYŻBYM MIAŁA ZABÓJCĘ NA WYCIĄGNIĘCIE RĘKI?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 274
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Eli @l00v3mys3lf · 13 g.
Stało się. Marta Najdowska, znana też jako Matka Teresa Instagrama, pokazała swoje prawdziwe oblicze. Od dawna czułam, że za tym nieskazitelnym wizerunkiem kryje się mrok, ale nie przypuszczałam, że aż taki. Co trzeba mieć w głowie, by zabijać z zimną krwią drugiego człowieka?
Polubienia: 13 569
Odpowiedzi: 743
Natka @NatiMordeczka · 13 g.
wciąż nie mogę w to uwierzyć. lubiłam jej podcast :(((( SZOK.
Polubienia: 1204
Kaaatyy @candy_paint · 12 g.
o matko…… i pomyśleć ze swego czasu regularnie wysylalam jej zwierzenia na Skrzynke. Gdybym wiedziala, że to taki potwór……
Polubienia: 848
Eli @l00v3mys3lf · 11 g.
Czy to ten moment, gdy możemy oficjalnie ogłosić początek operacji Cancelling Marty? Tacy ludzie muszą jak najszybciej zniknąć z przestrzeni publicznej. #NajdowskaIsOverParty
Polubienia: 3455
tortured poets department @iconixx.kasia · 10 g.
ZNISZCZYĆ SUKĘ #NajdowskaIsOverParty
Polubienia: 1801
Antek @Anti_Love_My_Life · 9 g.
mówiłem wam że laska jest posrana to mi nie wierzyliście. Oby zgniła w pace. #NajdowskaIsOverParty
Polubienia: 1003
Yoa$$ia @joaaannnee · 8 g.
JEBAĆ MARTĘ #NajdowskaIsOverParty
Polubienia: 1087
ROZDZIAŁ 1
TYDZIEŃ PRZED TRAGEDIĄ
Nazywam się Marta Najdowska i gdyby rok temu ktoś powiedział mi, że stanę się jedną z najbardziej towarzyskich i lubianych osób w szkole, usłyszawszy to, pewnie zaniosłabym się śmiechem. Codziennie zadaję sobie pytanie, jakim cudem udało mi się pokonać tak krętą, wyboistą drogę i zyskać akceptację rówieśników. Spójrzmy prawdzie w oczy: tamta zakompleksiona i wyśmiewana z powodu swojej wagi nastolatka miała nikłe szanse na osiągnięcie zwycięstwa. A jednak udało mi się zerwać z wizerunkiem „Marty kebsa wartej” i sprawić, że wrogowie stali się moimi najbliższymi przyjaciółmi.
Weźmy taką Sarę – najpopularniejszą uczennicę w liceum Freuda i córkę znanej aktorki Zuzy Haman. Dawniej, otoczona świtą zapatrzonych w nią koleżanek, spoglądała na mnie z pogardą i omijała na korytarzu szerokim łukiem. Nieustannie dawała mi odczuć, że nigdy nie będę dla niej odpowiednim towarzystwem. Tragiczne wydarzenia sprzed kilku miesięcy bardzo nas jednak do siebie zbliżyły. Zwłaszcza śledztwo w sprawie śmierci naszej koleżanki Dagmary uświadomiło nam, że wbrew pozorom jesteśmy do siebie bardzo podobne. Zrozumiałam, że sama często oceniałam Sarę zbyt surowo. Skupiałam się na jej czynach, a nie starałam się zrozumieć stojącej za nimi motywacji. Dziś wiem, że ludzie często maskują nienawiść do siebie samych poprzez agresję wobec innych. Pragniemy akceptacji otoczenia, by poczuć, że jesteśmy coś warci. Wszyscy uważali Sarę za wzór do naśladowania. Kogoś pozbawionego wad i mającego idealne życie. No bo jakie problemy mogła mieć nastolatka z bogatego domu, która zawsze dostawała od mamy to, czego sobie zażyczyła? Cóż, okazuje się, że ma ich całkiem sporo. I właśnie o tym porozmawiała dziś ze mną w podcaście Zwierz mi się, który prowadzę z powodzeniem od kilku miesięcy.
– I jak poszło? Mówiłam z sensem? – Córka Haman siedzi naprzeciwko mnie w studiu nagraniowym i przygląda mi się z wymalowaną na twarzy niepewnością.
– Było świetnie. Słuchacze na pewno docenią twoją otwartość – odpowiadam szczerze. – Dzięki, że wreszcie przyjęłaś zaproszenie. Czekałam na ciebie dokładnie trzydzieści odcinków, ale było warto.
– Do trzydziestu razy sztuka – chichocze uczennica, która wciąż ma łzy w oczach. Domyślam się, że opowiadanie ze szczegółami o zaburzeniach odżywiania i głębokiej depresji stanowiło dla niej nie lada wyzwanie. Uważam jednak, że poradziła sobie fantastycznie. To ważne, by młode osoby, które spędzają mnóstwo czasu, wpatrując się w ekrany smartfonów, rozumiały, że ich idole z internetu są takimi samymi ludźmi jak one. Też mają problemy i nikt nie powinien im odbierać prawa do okazywania słabości.
– Pani również dziękuję. Cieszę się, że w końcu udało nam się zgrać terminy – zwracam się do siedzącej obok mojej przyjaciółki Kamili Winnik. Jest to jedna z najbardziej szanowanych w Polsce ekspertek do spraw problemów nastolatków. Przez wiele lat pracowała jako konsultantka w telefonie zaufania dla dzieci i młodzieży, a obecnie prowadzi szkolenia dla rodziców i pracowników oświaty. Po raz pierwszy napisałam do niej po obejrzeniu jej wykładu, który zorganizowała we współpracy z Biurem ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym. Jej słowa zrobiły na mnie takie wrażenie, że zapragnęłam przeprowadzić z nią wywiad. Pani Kamila miała jednak wypełniony grafik na dwa miesiące do przodu. Choć musiałam na nią poczekać, to stwierdzam, że było warto. Ze wszystkich odcinków ten wyszedł zdecydowanie najlepiej.
– Wykonujesz świetną pracę, Marto – mówi sympatyczna szatynka z długimi, zaczesanymi za uszy włosami. Następnie proponuje mi kolejne wspólne nagrania i pyta, czy nie chciałabym poprowadzić z nią serii wykładów na temat zdrowia psychicznego współczesnych nastolatków. – Tak się składa, że od pewnego czasu prowadzę rozmowy z kilkunastoma liceami w całej Polsce. Planuję wystartować po wakacjach. Byłoby wspaniale, gdybyś wystąpiła ze mną w kilku szkołach. Oczywiście porozmawiałabym z dyrekcją twojej szkoły i ustaliła z nimi wszystko tak, byś nie miała zaległości w nauce.
Nie mogę uwierzyć w to, co słyszę. Kamila Winnik proponuje mi współpracę?
– To wy sobie przedyskutujcie szczegóły, a ja zmykam. I tak jestem już spóźniona na obiad z Pawłem – odzywa się Sara, której chłopak, Paweł Burkała, jest kapitanem drużyny siatkarskiej we Freudzie. Następnie wstaje z krzesła i wyciąga dłoń ku pani Kamili. – Miło było panią poznać.
– Ciebie również, Saro. Gratuluję odwagi. Twoje słowa na pewno zainspirują tysiące młodych osób.
– Będę zadowolona, jeśli uda się pomóc chociaż jednej – stwierdza moja przyjaciółka, po czym prosi mnie o potwierdzenie wieczornej kolacji z dziewczynami. Umówiłyśmy się na burzę mózgów dotyczącą zbliżającego się pikniku z okazji zakończenia roku szkolnego, które już za kilka tygodni.
– Jasne, wszystko aktualne.
– Świetnie. Zatem będziemy w kontakcie. Wiki upiera się na tę kocią kawiarnię na Mokotowie. Ja bym wolała się spotkać u mnie.
– Dostosuję się.
– Dobra. Dam ci znać, jak już coś ustalimy – dodaje przed wyjściem Sara.
*
Przez całą podróż do domu uśmiecham się pod nosem i rozmyślam nad ostatnimi miesiącami, które mogę chyba śmiało uznać za najlepszy okres w moim życiu. Często mówi się, że po burzy zawsze wychodzi słońce. W moim przypadku były to raczej rozszalałe tajfuny, które niszczyły wszystko, co napotkały na swojej drodze. Zaczęło się od tragicznej śmierci moich bliskich przyjaciół: Otylii i Alana. Jako jedni z nielicznych trwali przy mnie i przypominali, że na świecie istnieje jeszcze dobro. Ich odejście było ciosem prosto w moje serce. A najgorsze, że gdy tylko doszłam do siebie po tych stratach, już musiałam się mierzyć z kolejną. Mam tu na myśli zamach w szkole, w którym straciło życie wielu uczniów i nauczycieli. Wydawało się, że limit tragedii został wyczerpany. Czułam, że nie udźwignę więcej cierpienia. I wtedy zginęła Daga. To wydarzenie przelało czarę goryczy.
Jak na ironię, odnalazłam szczęście w chwili, gdy straciłam resztki nadziei. Po rozwiązaniu sprawy śmierci Dagi zaczęłam powoli odbudowywać swoje życie i poszukiwałam dla siebie miejsca na świecie. Wreszcie doszłam do wniosku, że powinnam rozwijać Skrzynkę Zwierzeń – projekt, który realizowałam razem z moją wychowawczynią, sorką Julią Wolską. Z początku ograniczałyśmy się do liceum Freuda. Każdy uczeń mógł wrzucić do skrzynki anonimowy list, w którym dzielił się swoimi przemyśleniami i nierzadko bolesnymi historiami. Po pewnym czasie rozszerzyłam działalność o Facebooka, a obecnie prowadzę też duże profile na TikToku i Instagramie. Najbardziej jestem dumna ze wspomnianego podcastu, do którego zapraszam nie tylko innych nastolatków, ale również nauczycieli, rodziców i psychologów. W zeszłym tygodniu dostałam nominację w plebiscycie na Podcastera Roku. Choć nie robię tego dla nagród, ucieszyłabym się z wyróżnienia. Kto wie, może odcinek z panią Kamilą zwiększy moje szanse na wygraną?
Wierzę, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystkie tragedie, które mnie spotkały, doprowadziły mnie do miejsca, w którym się dziś znajduję. Nie pozwolę, by śmierć przyjaciół poszła na marne. To właśnie pamięć o nich motywuje mnie do działania. Sara ma rację: nie muszę zbawiać świata. Wystarczy mi, że raz na jakiś czas dostaję maile od osób, które piszą, że moja działalność zmotywowała je do walki z depresją lub pomogła odgonić myśli samobójcze. Jedno ocalone życie. Niby tak mało, a jednak tak dużo.
*
Po czwartej, gdy leżę w łóżku i oglądam na laptopie kolejny odcinek serialu Książęta, dostaję wiadomość od Sary. Wygląda na to, że Wiki przeforsowała kocią kawiarnię.
„Widzimy się o wpół do siódmej” – pisze mi przyjaciółka.
„Okej” – odpisuję zwięźle, a potem uśmiecham się pod nosem na myśl o tym, że mam jeszcze jakieś półtorej godziny na relaks.
Kiedyś marzyłam o tym, by mieć wokół siebie ludzi, którzy wyciągną mnie z pokoju, a dziś jestem tak zabiegana, że z utęsknieniem wyczekuję chwili, aż będę mogła wskoczyć w piżamę, narzucić na siebie kołdrę i nic nie robić. Życie potrafi zaskakiwać. Mimo dużego zmęczenia niczego bym jednak nie zmieniła. Zamierzam pracować jeszcze ciężej i kuć żelazo, póki gorące. Właśnie dlatego miesiąc temu wpadłam na pomysł projektu „Jedna szkoła”, którego głównym założeniem jest zbliżenie do siebie dwóch skonfliktowanych liceów – Freuda i Darwina. Uczniowie tego drugiego nie godzą się na to, by ich szkołę nazywano najbardziej patologicznym liceum w Warszawie. Przekonują, że po tym wszystkim, co wydarzyło się we Freudzie, to raczej my zasługujemy na ten tytuł. By przerwać to wzajemne obrzucanie się błotem, zaprosiłam na spotkanie dyrektorów obu szkół i przedstawiłam im swój plan działania. W ramach „Jednej szkoły” licealiści będą uczestniczyć w przedsięwzięciach, takich jak nakręcenie filmu krótkometrażowego, którego fabuła skupi się na problemie prześladowań rówieśniczych, i przygotowanie sztuki teatralnej. Nie zabraknie wspólnych imprez, wykładów edukacyjnych, zawodów sportowych i wycieczek. Próbuję też przekonać dyrektorów do udzielenia zgody na założenie wspólnych kont szkół na TikToku i Instagramie. Mam kilka pomysłów na zabawne rolki. Przede mną dwa miesiące wakacji, w czasie których mogę przygotować wszystko tak, żeby udało się wystartować z produkcją filmu jeszcze we wrześniu. Nie będzie to jednak możliwe, jeśli nie przekonam uczniów Freuda i Darwina do współpracy. Właśnie dlatego organizuję wspomniany piknik. Ma się on odbyć za tydzień, w piątek, na boisku naszej szkoły. Liczę, że z pomocą przyjaciół, a zwłaszcza Sary, która ma duże zasięgi w sieci, uda mi się ściągnąć jak najwięcej osób. Muszę działać już teraz, jeśli chcę myśleć o sukcesie. Zanosi się na bardzo pracowite lato.
– Jestem! Sorry, utknęłam w korku – mówię do siedzących przy różowym stole Sary, Wiki, Justyny, Gośki i Kuby. Na szczęście spóźniłam się tylko kwadrans.
– Nie szkodzi. Wciąż czekamy na nasze kawy – odpowiada wyraźnie poirytowana córka Haman, która odpycha lekko nogą kręcącego się przy niej kota. – Normalnie nie chce się odczepić. Zabieraj go, Wiki. Ty chciałaś tu przyjść, więc ty się z nim baw.
– Co mam poradzić na to, że woli ciebie? – dopytuje rozbawiona Wiktoria Szuber, którą dawniej uważałam za klona Sary. Zawsze podążała za nią jak cień i robiła wszystko, co rozkazała jej popularniejsza przyjaciółka. Wspólne przeżycia zbliżyły nas jednak do siebie. Cieszę się, że lepiej poznałam Wiki i zrozumiałam, że jest kimś więcej niż tylko pragnącą przynależności do „wyższych sfer” desperatką. – Przesuniesz się, Gośka?
Dziewczyny robią mi miejsce i wręczają menu. Decyduję się na cappuccino na mleku bez laktozy z dodatkiem syropu waniliowego oraz na croissanta z nadzieniem pistacjowym i posypką z orzechów laskowych. Chwilę później kelnerka stawia na stole zamówione napoje i słodkości.
– Dla kogo latte XL na mleku sojowym?
– Dla mnie – odzywa się Kuba.
Następnie kelnerka przyjmuje moje zamówienie i wysłuchuje skargi Sary, która naprawdę ma już dość przymilającego się do niej kota.
– Czy dałoby się go stąd jakoś… usunąć?
Zanim kobieta zdąża odpowiedzieć, Kuba schyla się i bierze futrzaka na ręce.
– Ja się nim zajmę. – Kładzie go na kolanach i masuje po grzbiecie. – Problem z głowy.
– Nie mogłeś tak od razu? – pyta ze skwaszoną miną Sara przy wtórze naszych chichotów.
Tuż po tym, jak kelnerka oddala się w kierunku baru, kot zeskakuje Kubie z kolan i podbiega do sąsiedniego stolika, przy którym siedzi młoda mama z dwiema kilkulatkami.
– Wygląda na to, że zdradził was oboje – śmieje się Justyna.
W oczekiwaniu na swoje zamówienie pytam siedzącą naprzeciwko mnie Sarę o Pawła. Byłam pewna, że go ze sobą przyprowadzi. – Nie mieliście razem spędzać popołudnia?
– Zjedliśmy obiad, a potem poszliśmy na spacer do Ogrodu Krasińskich. Spytałam go, czy chce się z wami spotkać, ale odparł, że wszyscy działacie mu na nerwy i woli już zagrać po raz setny w tę samą grę – prycha.
– Och, jak nam przykro. – Wiki przewraca oczami. Wtedy Sara precyzuje:
– Był umówiony z jakimś kolegą. Miał mu pomóc w przeniesieniu paru rzeczy do nowego mieszkania.
– Jesteś pewna, że chodzi o kolegę, a nie koleżankę? – pyta żartobliwie Gośka, a w odpowiedzi Sara piorunuje ją wzrokiem.
– Jeśli szukasz dram, to nie u nas. – Następnie Haman zmienia temat i wypytuje Wiki o jej związek z uczniem Darwina. Poznali się miesiąc temu na imprezie u wspólnych znajomych i z tego, co mi wiadomo, od tamtej pory pozostają nierozłączni. – Kiedy wreszcie nam go przedstawisz?
– Eee… Przecież rozmawialiście z Kajetanem, gdy mnie podwiózł pod szkołę – zauważa Wiki.
– Wymiana „cześć” i podanie sobie rąk to za mało, bym mogła ocenić, czy to odpowiedni facet dla ciebie – stwierdza Sara. – Po tym wszystkim, co przeszłaś, nie powinnaś znowu ryzykować, że trafisz na jakiegoś dupka.
– Nie martw się, jestem czujna – zapewnia ją Wiki.
Słysząc to, Gośka marszczy brwi.
– Czyżby? Dopiero co prosiłaś mnie o pomoc w znalezieniu kawalerki do wynajęcia.
– Że co? Chcecie razem zamieszkać? I dlaczego dopiero teraz się o tym dowiaduję? – pyta zaskoczona Sara.
– Wy już kompletnie powariowałyście – stwierdza z lekkim rozbawieniem Wiki, po czym wyjaśnia, że chodziło o wspomnianego kolegę, któremu Paweł pomaga dziś w przeprowadzce. – Nigdzie się nie spieszymy z Kajetanem. On sam kilka miesięcy temu zakończył długi związek, więc rozumie moje podejście. Uzgodniliśmy, że będziemy się regularnie widywać i zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi. Niczego jednak nie zakładamy.
– Hm… Oby tylko nie było tak, że ty się zaangażujesz, a on rzuci cię dla innej, gdy już się tobą znudzi – stwierdza Sara.
Wtedy Wiki unosi prawy kącik ust i odpowiada:
– A może to ja się nim znudzę?
Tuż po tym, jak kelnerka przynosi mi kawę, postanawiam przejść do szczegółów odnośnie do pikniku. Przyjaciele zgodnie sugerują, że lepiej zorganizować wydarzenie na sali gimnastycznej.
– Nie musielibyśmy się przejmować ciszą nocną – stwierdza Sara.
– I akustyką – dopowiada Kuba, który następnie proponuje, że stanie za konsolą. Wspominał mi jakiś czas temu, że zainteresował się didżejką, ale nie spodziewałam się, że tak szybko rozwinie swoje umiejętności. Gdy jednak puszcza nam na smartfonie dwa fragmenty zmiksowanych piosenek, patrzymy po sobie z podziwem. – Dajcie mi dwa dni, a przygotuję zajebistą playlistę.
– Hm… Czyli idziemy bardziej w klimaty imprezowe zamiast piknikowe? – pytam.
– No raczej – odpowiada Sara. – Jeśli chcesz ściągnąć jak najwięcej ludzi, obiecaj im dobrą wiksę.
– Powinniśmy też ustalić jakiś ciekawy dress code. Może coś w stylu Bridgertonów? – proponuje Gośka. – Ludzie uwielbiają się stroić.
– Tak! – wtóruje jej Justyna. – Zorganizowalibyśmy też konkurs z nagrodami za najlepsze stroje. Sara, na pewno ty lub twoja mama współpracowałyście z firmami, które podarowałyby nam parę gadżetów. Jakieś słuchawki bezprzewodowe albo powerbanki…
– Zobaczę, co da się zrobić.
Przyznam, że nie tak wyobrażałam sobie to wydarzenie, ale rozumiem argumenty przyjaciół. Najważniejsze, by impreza przyciągnęła jak najwięcej uczniów obu szkół. Chodzi przecież o to, by już przed wakacjami zintegrować ze sobą Freuda i Darwina.
Gdy już mamy omówioną kwestię muzyki, przechodzimy do cateringu.
– Moja mama promowała niedawno jakieś pudełka – odzywa się Sara. – Podobno zaproponowali jej rozszerzenie współpracy. Pogadam z nią i dowiem się, czy byłaby szansa, by zasponsorowali nam imprezę w zamian za promo na Insta i TikToku.
– Naprawdę dałabyś radę to załatwić? – pytam, nie kryjąc podekscytowania.
– Nie mogę niczego obiecać, ale spróbuję. – Znam Sarę na tyle dobrze, by wiedzieć, że na pewno przyciśnie tę firmę. Oddycham z ulgą, że odpada mi kolejny problem.
Z istotnych rzeczy pozostały nam jeszcze do omówienia dekoracje, promocja wydarzenia i zabawy dla uczestników.
– Myślałam o karaoke i kalamburach – wyjawiam.
– Karaoke spoko na rozkręcenie ludzi przed imprezką – stwierdza Kuba. Krytykuje jednak pomysł gry w kalambury, którą nazywa nudną. – Rozumiem, że chodzi ci o integrowanie ludzi od samego początku, ale moim zdaniem trzeba im dać więcej wolności.
– I pozwolić, by szybko utworzyły się grupki?
– I tak się utworzą – odzywa się Gośka.
– Jak uważacie. A co z dekoracjami?
– Biorę to na siebie – zgłasza się Justyna.
– Pomogę ci – oferuje Gośka, po czym prosi mnie o potwierdzenie dress code.
– Wszyscy są na tak? Nie słyszę sprzeciwu, zatem postanowione.
Na koniec informuję przyjaciół, że jeszcze tego samego dnia zadzwonię do dyrektorów obu szkół i jeśli dostanę od nich zielone światło, opublikuję w social mediach posty z zapowiedzią imprezy. Postanawiam też wziąć na siebie przygotowanie grafiki. Odkąd działam intensywnie w sieci, stałam się mistrzynią Photoshopa.
– Kajetan dorabia jako grafik, więc w razie czego mógłby ci pomóc – mówi Wiki.
– No, no… W końcu dowiadujemy się czegoś o twoim chłopaku. Czekamy na kolejne smaczki – odzywa się Sara.
Gdy dopijam kawę, odchodzę od stołu i żegnam się z każdym z osobna.
– Już zmykasz? – pyta zaskoczony Kuba.
– Chcę się jak najszybciej wziąć do pracy. Zależy mi na tym, by wszystko się udało.
– Szkoda… To znaczy, fajnie, że tak się starasz, ale chciałem cię zabrać na spacer i przegadać parę spraw. Ostatnio tak rzadko się widujemy…
– Aha, że niby to moja wina?
– A co, moja?
– No przecież to nie ja spędzam każdą wolną chwilę pod kocykiem z Kariną i olewam najlepszą przyjaciółkę – zauważam.
– Tylko w zeszłym tygodniu zaprosiłem cię dwa razy na wspólną kolację i film, ale zawsze miałaś jakąś wymówkę – ripostuje Kuba.
– Dzięki, ale już raz przyjęłam zaproszenie i musiałam przez trzy godziny znosić wasze mizianie.
– Czyżby ktoś tu był zazdrosny o naszego Kubusia? – chichocze Wiki.
– Przejrzałaś mnie. – Przewracam oczami i żegnam się z nią pocałunkiem w policzek. – Zostawiam was z ciekawym tematem do plotek.
– Nie martw się, mamy ciekawsze tematy – rzuca Sara, a następnie posyła mi całusa. – Do jutra.
– Pa.
*
W drodze do domu rozmyślam o tym, co powiedziała Wiki. W głębi duszy wiem, że ma rację: jestem zazdrosna. Nie chodzi natomiast o moje uczucia do Kuby, które zawsze były czysto przyjacielskie. Życzę mu jak najlepiej i cieszy mnie jego szczęście. Boli mnie jednak to, że wszyscy wokół mają drugie połówki. Okej, w naszej paczce jeszcze Justyna jest singielką, ale to akurat jej wybór. Miała szansę być w związku z Przemkiem z mojej klasy, który długo zabiegał o jej względy, ale go odrzuciła. O mnie nikt nie zabiega. Ostatnią relacją, o ile mogę tak powiedzieć, była moja internetowa znajomość z Natanem – chłopakiem poznanym w aplikacji PoetFriend. W pewnym momencie naprawdę uwierzyłam, że poznałam kogoś wyjątkowego. Szybko jednak zostałam sprowadzona na ziemię. Od tamtej pory nie zbliżyłam się do nikogo. Nie pomaga nawet to, że dzięki aktywności w sieci stałam się obok Sary największą gwiazdą w szkole. O ile każdy chłopak marzy o tym, by chodzić z Haman, o tyle mną nikt się nie interesuje. Czy to dlatego, że mam kilka nadprogramowych kilogramów? A może ktoś „życzliwy” robi mi za plecami zły PR? Mam nadzieję, że nie wchodzi w grę ani jedno, ani drugie. Muszę sobie powtarzać, że po prostu nie poznałam kogoś, dla kogo byłabym całym światem. Kiedyś z pewnością to jednak nastąpi. A wtedy moje życie rozbłyśnie mnóstwem kolorów i już nigdy nie będę się czuć niewystarczająca.
ROZDZIAŁ 2
W środę nie idę do szkoły, gdyż na lekcjach i tak nic się nie dzieje. Większość nauczycieli wystawiła już oceny, dlatego poświęcam cały poranek na montaż kolejnego odcinka mojego podcastu. Następnie robię sobie przerwę na obiad i przeglądam wiadomości od czytelników na wirtualnej Skrzynce Zwierzeń. Pewna nastolatka pisze o siedmiu próbach samobójczych i długim leczeniu psychiatrycznym. Z jej maila biją olbrzymia rozpacz i samotność. Czasem zastanawiam się, czy nie popełniam błędu, biorąc na swoje barki tak duży ciężar. Codziennie czytam dziesiątki bolesnych historii i staram się być jak lekarz, który dla własnego dobra nie angażuje się emocjonalnie w sprawy swoich pacjentów. Na razie jakoś mi to wychodzi, ale co, jeśli pewnego dnia to się zmieni? Muszę być na to przygotowana.
Po drugiej z zamyślenia wytrąca mnie wibrujący telefon. Dzwoni Sara.
– Hej, co tam?
– Widziałaś to? – odpowiada pytaniem na pytanie.
– Eee… Ale co?
– Jak to co? TikToka Edyty.
– Jakiej Edyty?
– Grońskiej. A niby jakiej?
Sara ma na myśli najpopularniejszą uczennicę liceum Darwina, z którą, mówiąc delikatnie, mam na pieńku. W dużym skrócie: Edyta to influencerka i fotomodelka, która kilka miesięcy temu próbowała się ze mną zaprzyjaźnić, licząc na darmową promocję na moich kanałach. Dowiedziałam się jednak od zaufanych osób, że w tym samym czasie oczerniała mnie przed innymi i dawała im do zrozumienia, że zadaje się ze mną wyłącznie dla zasięgów. Wtedy postanowiłam się od niej odciąć, co przypłaciłam jej hejterskim atakiem w sieci. Od tamtej pory unikam jej jak ognia.
– Nic nie widziałam. Wiesz, że jej nie śledzę.
– Tak, ale myślałam, że może… Nieważne. Lepiej miej przy sobie poduszkę, bo na pewno zachce ci się wykrzyczeć.
– Sara, do rzeczy. Pracuję nad scenariuszem kolejnego odcinka.
Wtedy przyjaciółka wyjawia mi, że Edyta opublikowała filmik z przygotowań do imprezy, która ma się odbyć nad Zalewem Zegrzyńskim pod Warszawą. Goście będą mieli do dyspozycji domek letniskowy jej rodziców i duży, sąsiadujący z plażą ogród.
– Podobno ma przyjść jakaś uczestniczka Love Island. Kretynka próbuje nas przyćmić – złości się do telefonu Sara.
– Dlaczego tak się przejmujesz tym, że Edyta organizuje imprezę dla znajomych? Pewnie robi to nie pierwszy i nie ostatni raz – stwierdzam. Dziesięć sekund później Sara wysyła mi wiadomość z linkiem do filmiku.
– Obejrzyj, to zrozumiesz.
– Sara, naprawdę nie mam czasu. Chcę to jak najszybciej skończyć, by móc wyjść na rower. Może się przyłączysz?
Po drugiej stronie rozlega się głośne westchnięcie.
– Czy ty siebie słyszysz? Nasza impreza stanęła pod znakiem zapytania, a ty chcesz iść na rower…
– Znakiem zapytania? Przecież jest dopiero środa, a my już mamy prawie wszystko dopięte na ostatni guzik – zauważam.
– To bez znaczenia, jeśli wszyscy pójdą do Edyty – odpowiada Sara. Okazuje się bowiem, że Grońska również zaplanowała imprezę na piątkowy wieczór.
– No i? Nawet lepiej, jeśli ona i jej znajomi dadzą nam spokój.
– Sęk w tym, że Edyta zaprosiła wszystkich uczniów Freuda i Darwina, a imprezę promuje jako, cytuję, „wspólne pożegnanie roku szkolnego i rozpoczęcie najbardziej szalonych wakacji w naszym życiu”. Coś ci to mówi?
Przełykam ślinę. Nasza impreza nosi tytuł Koniec roku z Freudem i Darwinem.
– Próbuje nas przyćmić…
– Brawo, Sherlocku. W końcu załapałaś.
Czuję przyspieszone bicie serca i rozchodzące się po całym ciele nieprzyjemne ciepło. Nie sądziłam, że Edyta posunie się do czegoś takiego. Jakoś zniosłam jej ataki w sieci i nastawianie ludzi przeciwko mnie. Nie pozwolę jednak, by sabotowała nasze działania.
– Cholera… I co teraz? Nie możemy przełożyć imprezy. Zostało za mało czasu.
– Czyli co? Idziemy z Edytą na czołowe zderzenie i liczymy, że ludzie wybiorą nas? Sorry, Marta, ale jakoś w to nie wierzę. Nie zrozum mnie źle: jesteś popularna, ale ludzie mają cię raczej za siedzącą przy komputerze nudziarę i kujonkę, która ciągle opowiada o trudnych sprawach. Jeśli będą musieli wybrać, z kim się bawić, to wybiorą Edytę.
Słysząc to, sugeruję, że moglibyśmy bardziej zaangażować Sarę w promocję wydarzenia. Jeszcze do niedawna była jedną z najbardziej zasięgowych influencerek w Polsce. Przynależność do bijącej rekordy popularności Drużyny Bolera przysporzyła jej wielu fanów. Konflikt z jej założycielem, Michałem Bolerkiewiczem, sprawił, że postanowiła usunąć się w cień. Wciąż jednak jest popularna, a firmy nieustannie zgłaszają się do niej z propozycjami współpracy. Sara jednak konsekwentnie odmawia i nie dzieli się z obserwatorami prawie żadnymi szczegółami dotyczącymi swojego życia.
– Nie prosiłam cię o to wcześniej, bo wiem, że najchętniej usunęłabyś wszystkie profile, ale może wrzuciłabyś jakieś info o wydarzeniu?
– To nic nie da, Marta. Nie jestem tak popularna jak Edyta i jej kumpele celebrytki.
– A gdybyśmy ściągnęli też twoją mamę?
Moje pytanie sprawia, że Sara prawie wybucha śmiechem.
– Na pewno ludzie wybiorą jakąś boomerkę zamiast it girl z reality show. Pamiętaj też, że u nas nie będzie można pić. Spójrz prawdzie w oczy, Marta: jeśli chcesz, by impreza się udała, to albo ją przesuń na następny piątek, albo przekonaj Edytę, by przesunęła swoją.
– Taa… Już widzę, jak się godzi – odpowiadam niepocieszona. – Ironia losu…
– Co masz na myśli?
– To, że ledwo zażegnałam konflikt ze swoją największą prześladowczynią, a już przytrafia mi się kolejna Sara.
– Bez przesady… Nie byłam dla ciebie aż tak okrutna. Ja nie nagrywałam stories, w których wyzywałam cię od fałszywych, zapatrzonych w siebie żmij – prycha do telefonu moja przyjaciółka. A potem oferuje, że pojedzie jutro ze mną do liceum Darwina i rozmówi się z Edytą.
– Jedźmy tam zaraz – proponuję, drżąc ze zdenerwowania. Nie podoba mi się, że mój doskonale obmyślony plan zaczyna się sypać. – Za ile mogłabyś być w Darwinie?
Sara, która też urządziła sobie dziś wagary, odpowiada, że potrzebowałaby kwadransa na ogarnięcie się.
– Dam ci znać, jak będę gotowa. Zamówimy jednocześnie ubera.
– Okej.
– Marta, czekaj – mówi Sara, zanim się rozłączam. – To trochę bez sensu. Nie wiemy nawet, czy Edyta jest dziś w szkole. Poza zaproszeniem na imprezę nie wrzucała dziś nigdzie żadnych stories.
– Znam jej koleżankę z klasy. Spróbuję wybadać teren.
– Dobra. Obyś tylko nie spłoszyła Grońskiej.
– Nie spłoszę. Spokojna głowa.
*
Wkrótce stajemy przed podłużnym trzypiętrowym budynkiem z odpadającym w wielu miejscach tynkiem i popękanymi oknami.
– Ja poprowadzę rozmowę – informuje mnie Sara, która sprawia wrażenie dużo bardziej przejętej niż ja. – Wiesz, do dzisiaj jakoś niespecjalnie jarałam się tą imprezą i nawet uważałam, że niepotrzebnie tak się poświęcasz. Działałam w temacie tylko ze względu na ciebie. Ale teraz to też mój temat. Nie pozwolę, by ta lambadziara zepsuła nam imprezę.
– Nie wiedziałam, że też masz z nią kosę…
– Bo nie mam. To znaczy, nigdy nie weszłyśmy w żadną interakcję. Nawet się nie obserwujemy na Insta. Od czasu Bolera mam jednak alergię na sztuczne, zapatrzone w siebie laski, dla których liczą się tylko zasięgi i liczba lajków pod fotkami.
Gdy to mówi, teatralnie przecieram oczy.
– Czekaj, niech ci się przyjrzę… To na pewno ty, Sara? – pytam z rozbawieniem.
– Śmiej się, ale ja naprawdę nie chcę wracać do tego, co było. Na samo wspomnienie tego, jaka byłam zafiksowana na punkcie fejmu, aż mnie mdli. A teraz pomyśl sobie, że Edyta jest jeszcze gorsza ode mnie. Trzeba jej pokazać miejsce w szeregu, zanim na dobre się rozpanoszy. – Po tych słowach błyskawicznie oddala się ode mnie na kilka metrów. – Na co czekasz? Idziemy.
Pięć minut później rozlega się dzwonek na przerwę. Nie wiemy dokładnie, w której sali miała lekcje klasa Edyty, dlatego stoimy przy schodach na parterze i bacznie obserwujemy wypełniających korytarz uczniów.
– Zostań tutaj, a ja pójdę na górę – proponuje Sara, po czym wbiega po schodach, zanim zdążam cokolwiek powiedzieć.
Dwie minuty później dostaję od niej wiadomość o treści: „Chodź tu. Widzę ją”.
– Jestem – mówię po chwili do stojącej na ostatnim schodku Sary. Wtedy przyjaciółka dyskretnie pokazuje mi rozmawiającą nieco dalej z dwiema koleżankami Edytę. Ma na sobie ciasne dżinsy i kremowy sweterek odsłaniający płaski opalony brzuch. Jej platynowe, lekko kręcone włosy opadają na ramiona, a mocny makijaż eksponuje pełne usta i starannie wykonturowane brwi. Choćbym nie wiem, jak się starała, nigdy nie będę tak wyglądać. – Nie sądzisz, że jesteście do siebie trochę podobne?
– Nie schlebiaj jej. Choć trzeba przyznać, że ostatnio sporo schudła. Powinnam chyba znowu zainwestować w osobistego trenera.
Widok Edyty ewidentnie zdeprymował Sarę, która w pewnym momencie podświadomie cofa się na niższy schodek. Postanawiam przejąć inicjatywę i chwytam ją dyskretnie za przedramię.
– Chodź. Policzymy się z tą żmiją.
Sara odpowiada skinięciem głowy, a potem zabiera rękę i robi pierwszy krok.
– No proszę, kogo ja tu widzę? Gwiazdeczki z Freuda… – Reakcja Edyty sugeruje, że spodziewała się naszej wizyty. – Później dokończymy – zwraca się do swoich rozmówczyń, które szybko się oddalają.
– Cześć. Musimy pogadać – odzywa się wyraźnie speszona Sara. Coś mi się zdaje, że szybki wzrost popularności Edyty dotknął ją bardziej, niż daje po sobie poznać. Dotychczas nie miała poważnej rywalki w żadnym warszawskim liceum. Teraz to Grońska stanowi punkt odniesienia dla aspirujących influencerek.
– Chyba nawet wiem, o czym – mówi uśmiechająca się do nas cwaniacko Edyta. – Nie odwołam imprezy.
– Skąd założenie, że przyszłyśmy cię o to prosić?
Edyta uśmiecha się jeszcze szerzej.
– W takim razie o czym chcecie rozmawiać?
Widzę, że jej arogancja coraz bardziej działa Sarze na nerwy, dlatego zabieram głos i wyjaśniam Edycie, jak bardzo zależy mi na tym, by zintegrować ze sobą nasze szkoły.
– Ten piątek to ostatnia okazja w tym roku szkolnym, by zorganizować wspólny event. W przyszłym tygodniu wszyscy będą już myślami na wakacjach. Naprawdę nie możesz przesunąć swojej imprezy?
– Mogę powiedzieć dokładnie to samo o sobie. Chcę, by przyszło do mnie jak najwięcej osób, a ten piątek to najlepsza okazja – odpowiada Edyta.
– W takim razie przenieś imprezę na sobotę. W czym problem? – odzywa się Sara.
– W tym, że jeśli to zrobię, wszyscy przyjdą do was i na drugi dzień będą zbyt skacowani, by zarwać kolejną noc.
– Organizujemy szkolną imprezę. Alkohol jest zakazany – oznajmiam stanowczym głosem.
– Zakazany tylko wtedy, gdy nauczyciele patrzą. Nie zmienię terminu. To ostateczna decyzja.
Mogłam się spodziewać, że nic nie wskóram. Edyta jest zbyt narcystyczna, by zgodziła się pójść na jakiekolwiek ustępstwa. Nie bez znaczenia jest też nasz niesłabnący konflikt. Uznałam jednak, że nie mam niczego do stracenia. Jeśli odbierze to jako moralne zwycięstwo nade mną, to proszę bardzo. Nie przejmuję się tym, co o mnie myśli.
– Chodźmy, Marta. Szkoda czasu – zwraca się do mnie Sara. Już mam posłuchać jej rady, gdy do głowy przychodzi mi pewien pomysł…
– Połączmy siły i zorganizujmy jedną imprezę.
Edyta marszczy lekko brwi.
– Słucham?
– Będziemy wspólnie promowały wydarzenie na naszych profilach. Przedstawię cię jako współorganizatorkę i oznaczę wszędzie, gdzie się da.
Moja propozycja spotyka się z pogardliwym rechotem Edyty.
– Najpierw upokarzasz mnie przed swoimi followersami i wyzywasz od atencjuszek, a teraz oferujesz mi swoje zasięgi? A myślałam, że nie da się być większą hipokrytką – stwierdza, po czym wyjmuje z kieszeni dżinsów smartfon i nakierowuje obiektyw aparatu prosto na nas.
– Co ty robisz? – pyta zaskoczona Sara.
– Witajcie, kochani, zobaczcie tylko, kto zaszczycił mnie swoją obecnością. Poznajecie je? Gwiazdeczki z Freuda – mówi do telefonu Edyta.
– Przestań nagrywać – warczy moja przyjaciółka.
– Ta niższa to Marta od zwierzeń. Tak, ta sama Marta, która powiedziała, że nigdy nie zaprosi do swojego podcastu takiej atencjuszki jak ja. Wyobraźcie sobie, że teraz sama oferuje mi współpracę. Liczy, że uda jej się wypromować moim kosztem.
– Bzdury! Tu nie chodzi o mnie, tylko o nasze szkoły! – podnoszę głos.
Tymczasem wymachująca smartfonem Edyta przyciąga uwagę stojących w pobliżu nas uczniów, którzy zatapiają w nas ciekawskie spojrzenia i szepczą między sobą.
– Taka właśnie jest wasza kochana Marta… Codziennie zwierzacie jej się ze swoich największych tajemnic i łykacie każdy kit, który wam wciska. A tak naprawdę jest największą atencjuszką ze wszystkich influ, jakie znam.
– Edyta, przestań!
– Następnym razem zastanówcie się pięć razy, zanim jej się zwierzycie – nie odpuszcza Grońska.
– Dość tego – cedzi przez zęby Sara, po czym doskakuje do Edyty, wyrywa jej z dłoni smartfon i ciska nim o podłogę z taką siłą, że urządzenie roztrzaskuje się na kawałki.
– Wariatka! To był najnowszy model iPhone’a! – krzyczy wzburzona Edyta.
– Mam gdzieś ciebie i twojego iPhone’a. – Sara łapie mnie za rękę i dodaje: – Wynośmy się stąd.
– Wyślę ci rachunek, suko! Paula, nagrywasz? – Nagle Edyta dopada nas i szarpie Sarę za ramię. – Kochani, ta wariatka właśnie zniszczyła mi drogi telefon. Przez nią nie będę miała jak nagrywać dla was…
– Co tu się dzieje? – przerywa jej nauczycielka, która przebija się przez grupę obserwujących nas uczniów.
– Już nic – stwierdza Sara, po czym prowadzi mnie szybko w stronę schodów.
– Pożałujesz tego! Psycholka! – wrzeszczy rozhisteryzowana Edyta. Dałabym sobie rękę uciąć, że udaje dla podkręcenia dramaturgii.
Po opuszczeniu budynku szkoły Sara parska nerwowym śmiechem.
– Rany, co za szopka… Laska jest jeszcze bardziej chora, niż przypuszczałam.
– Mogłaś sobie darować akcję z iPhone’em. Teraz to my wychodzimy na wariatki i agresorki.
– Należało się jej. Mogła nie nagrywać nas bez pozwolenia.
– Dałaś się jej sprowokować. Teraz ma pretekst do oczerniania nas.
– I tak by jakiś znalazła. A tak przynajmniej pokaże mnie na stories.
Gdy to słyszę, unoszę wysoko brwi.
– Czyli po to tu ze mną przyszłaś? Liczyłaś na darmową promocję?
– Daj spokój. Naprawdę mnie masz za takiego pustaka? Jasne, że przyszłam tu, by ratować naszą imprezę. Skoro się jednak nie udało, to staram się znaleźć jakiś pozytyw tej głupiej decyzji. Wszak nie liczy się to, co o tobie mówią, tylko to, że mówią.
– To ja chyba wolę zniknąć z internetu, niż zarabiać na byciu hejtowaną.
Moje słowa sprawiają, że Sara wydaje z siebie lekceważący chichot.
– Sorry, Marta, ale jesteś już na tyle popularna, że powinnaś wiedzieć, jak działa ten świat. Choćbyśmy nie wiadomo jak się starali, nie zdołamy przypodobać się wszystkim. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie próbował nas wgnieść w ziemię. Smutne, ale tak to już jest… Zwłaszcza dotyczy to tych, którzy docierają do tysięcy, a nawet milionów ludzi.
– To mnie pocieszyłaś… – Kręcę głową ze skwaszoną miną.
– Po prostu zaakceptuj to, że nigdy nie będziesz zupą pomidorową, a nagle wszystko wyda ci się prostsze. – Sara klepie mnie po ramieniu i dodaje: – Zabieram cię na ramen, a potem skoczymy na duże ciacho. Musimy sobie poprawić humor po tej klęsce.
– A co z imprezą? Odwołujemy ją?
Sara unosi wysoko kąciki ust, a następnie odpowiada z pełnym przekonaniem:
– Bejbe, niczego nie odwołujemy. Wręcz przeciwnie: wypowiadamy Grońskiej wojnę. Jeśli myśli, że może nas wykiwać, to grubo się myli. Jeszcze dziś odezwę się do paru dużych nazwisk. Ale najpierw musimy zjeść. Idziemy.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
Copyright © by Marcel Moss, 2024
Copyright © by Grupa Wydawnicza FILIA, 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone
Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.
Wydanie I, Poznań 2024
Projekt okładki: Mariusz Banachowicz
Redakcja: Hanna Trubicka
Korekta: Olga Smolec-Kmoch, Jarosław Lipski
Skład i łamanie: Dariusz Nowacki
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej:
„DARKHART”
Dariusz Nowacki
eISBN: 978-83-8357-734-0
Grupa Wydawnicza Filia sp. z o.o.
ul. Kleeberga 2
61-615 Poznań
wydawnictwofilia.pl
Seria: FILIA Mroczna Strona
mrocznastrona.pl
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.