Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
279 osób interesuje się tą książką
Gdy życie Vicky się rozpada, dziewczyna postanawia zacząć od nowa, otwierając w malowniczych Alpach pensjonat, który odziedziczyła po babci. To miejsce staje się jej schronieniem przed brutalnością świata i wewnętrznymi demonami.
Los stawia na jej drodze tajemniczego adwokata, Waltera Brauna, który wkracza w jej życie, zmieniając je nieodwracalnie. Czy tajemniczy gość okaże się sprzymierzeńcem, czy wrogiem?
Odwaga serca to opowieść o determinacji i sile kobiety, która musi stawić czoła rzeczywistości po tym, jak mąż zdradził ją z jej siostrą. W dodatku nie może liczyć na wsparcie rodziców, ponieważ ci traktują ją tak, jakby nie istniała.
Ta pełna napięcia i emocji historia ukazuje, że czasem najtrudniejsze chwile mogą być początkiem czegoś pięknego. Czy namiętność i skomplikowane uczucia pomogą Victorii odnaleźć nowy sens życia? Jakie tajemnice rodzinne ujrzą światło dzienne?
Czy można uleczyć złamane serce po bolesnej zdradzie? Czy zimowa aura rozbudzi was tak mocno jak mnie? Mogę powiedzieć, że zdecydowanie tak, bo nie będziecie mogli oderwać się od tej historii, która rozgrzeje was do czerwoności. Autorka ma lekkie pióro i zaskakujące, a przede wszystkim rozbudzające wyobraźnię pomysły. Ja gorąco polecam tę książkę.
Patrycja Każmierczak, lodowata.blondi.pisze
Choć historia dzieje się w malowniczych, górskich, zimowych klimatach, to wprowadza czytelnika w świat kłamstw, oszustw, zawiści i chęci zemsty. Czy pomimo niewyobrażalnego życiowego rollercoastera główna bohaterka zazna spokoju i prawdziwej miłości?
Anna Radomska, zycnieumieracania
Zapraszam was w przepiękną podróż w góry po miłość, wsparcie i przygodę. Niech niesamowite widoki powiodą was ku spełnianiu najskrytszych marzeń, nabraniu dystansu do życia i odnalezieniu siebie na nowo. Polecam gorąco.
Lidia Kadziszewska, mama_kochajaca_ksiazki
Odwaga serca to powieść o silnej kobiecie, która wiele przeszła. Historia pełna jest emocji i determinacji. Autorka z każdą kolejną stroną pokazuje ogromny wachlarz uczuć współgrających z nowymi losami bohaterki. Obok tej książki nie da się przejść obojętnie. Jest niczym woda i ogień w jednym. Czytelnik może wczuć się w losy bohaterów.
Karolina Gliniecka, Czekoladowystworek
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 290
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tej autorki w Wydawnictwie WasPos
Umowa na miłość
Układ małżeński
Historia wielkiej miłości
Odwaga serca
W PRZYGOTOWANIU
Zagubieni w miłości
Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka
Copyright © by Katarzyna Lemiesz, 2024Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2025 All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Projekt okładki: Magdalena Czmochowska
Zdjęcie na szóstej stronie: Obraz Marcel z Pixabay
Ilustracje wewnątrz książki: stockee/123RF
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]
Wydanie I – elektroniczne
Wyrażamy zgodę na udostępnianie okładki książki w internecie
ISBN 978-83-8290-723-0
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
EPILOG
PODZIĘKOWANIA
Do odwagi serca potrzebna jest nie tylko siła, by stawiać czoła życiowym burzom, ale również determinacja do odbudowywania swojego świata, gdy wszystko się rozpada. Jak mówiła Anais Nin: „Życie nie czeka na idealne chwile. Czas nie zawsze leczy rany, czasami to odwaga zalewa je nowym światłem, otwierając przed nami drzwi do nieznanych przestrzeni”.
Katarzyna Lemiesz
PROLOG
Miałam dwadzieścia sześć lat, kiedy odeszłam od męża. Trzy lata temu, w blasku świec i przy dźwiękach romantycznej muzyki, przysięgaliśmy sobie miłość i wierność przed urzędnikiem stanu cywilnego. Tamtego dnia byłam przekonana, że nasze życie będzie szczęśliwe i pełne harmonii. Uroczystość była piękna – wśród gości panowała radosna atmosfera, a kwiaty, którymi udekorowano salę, roztaczały wokoło subtelny, słodki zapach. Prawda jednak okazała się brutalnie inna.
Nie przypuszczałam, że Darius, którego kochałam całym sercem, zdradzi mnie z osobą, którą darzyłam największym zaufaniem – z moją siostrą. Zawsze zazdrościła mi męża, domu, pieniędzy oraz miłości naszej babci, która była dla nas jak druga matka. W jej oczach widziałam mieszankę podziwu i zazdrości, która z czasem zaczęła się przeradzać w coś bardziej mrocznego.
W końcu dopięła swego i wygrała. W sposób, który był dla mnie niewyobrażalnie bolesny, zbałamuciła Dariusa i rozkochała go w sobie. Darius, ze spokojnym uśmiechem i pewnym spojrzeniem, nigdy nie zdradzał się z niczym, co mogłoby wzbudzić moje podejrzenia. Moja siostra, z pozornie niewinnym uśmiechem i serdecznym zachowaniem, była w tym wszystkim mistrzynią.
Pamiętałam, jak w dzieciństwie zawsze chciała mieć to, co ja. Kiedy dostałam nową lalkę, ona musiała mieć identyczną. Kiedy zaczęłam grać na pianinie, ona również chciała się tego nauczyć. Z czasem te dziecięce pragnienia przerodziły się w coś znacznie bardziej złożonego i niebezpiecznego.
Los przewrócił kartki w księdze mojego życia na jednym z eleganckich balów dla sportowców. Towarzyszyłam jednemu z piłkarzy, który akurat nie miał odpowiedniej partnerki na tę okazję. Tam, pośród błysku fajerwerków i dźwięków muzyki, poznałam Dariusa. Był to moment, który zmienił moje życie na zawsze.
Gdy pierwszy raz spojrzałam mu w oczy, serce zaczęło mi bić szybciej – jak echo uderzeń piłki na boisku. Był taki przystojny, jak piękne były morskie krajobrazy ukazujące się w oddali, a jego ostre rysy twarzy nadawały mu jeszcze więcej uroku, jak górska grań o zachodzie słońca. Jego uśmiech był jak promień słoneczny przebijający się przez chmury, rozjaśniający całą przestrzeń wokół.
Po pierwszym tańcu z nim poczułam, jakbyśmy znali się od wieków, jakbyśmy byli sobie przeznaczeni. Nasze rozmowy były pełne życia i optymizmu, a energia między nami iskrzyła niczym gwiazdy na nocnym niebie. Wraz z Dariusem świat wydawał się pełen możliwości, a każdy dzień był nową przygodą do przeżycia.
Po zaledwie tygodniu spotykania się zakochaliśmy się w sobie. Nasza miłość była jak rwący potok, który płynie przez skaliste zbocza – niezniszczalna i silna. Po trzech niesamowitych miesiącach Darius mi się oświadczył. Jaka ja byłam szczęśliwa i zakochana – jak osoba, która odnajduje się na szczycie góry, podziwiając rozległe widoki. Pierścionek na moim palcu był symbolem naszej miłości i połączenia, które wydawało się wieczne.
Był to czas, który zapełniony był marzeniami i nadziejami, a każdy wspólnie spędzony moment był cenny jak najrzadszy skarb. Planowaliśmy naszą przyszłość, marzyliśmy o wspólnym życiu wśród gór, gdzie moglibyśmy cieszyć się sobą i pięknem natury każdego dnia. Ale jak to często bywa – życie miało dla nas inne plany.
Nasza miłość była jak burza, która nadeszła niespodziewanie, burza, która poruszyła nasze życie do fundamentów. Okazało się, że Darius nie był tym, za kogo się podawał. Jego zdrada z moją siostrą była ciosem, który poruszył mnie do głębi. Wkrótce odkryłam, że miłość, o której myślałam, że jest nieśmiertelna, okazała się ulotnym marzeniem.
Kiedy poznałam prawdę, mój świat się zawalił. Nie wiedziałam, co robić. Czułam się zdradzona i upokorzona. Cała moja wiara w ludzi i w miłość legła w gruzach. Zdecydowałam jednak, że nie pozwolę, by ta sytuacja mnie złamała.
Opuściłam nasz wspólny dom i wyruszyłam w poszukiwaniu spokoju oraz ukojenia w pięknym pensjonacie położonym w samym sercu Alp. To miejsce było wyjątkowe, odziedziczone po babci, która przez wiele lat z ogromną troską i miłością opiekowała się tym pięknym zakątkiem wśród majestatycznych gór. Pensjonat był dla niej nie tylko źródłem dochodu, ale przede wszystkim azylem, w którym mogła odpoczywać od zgiełku codzienności.
Pensjonat zawsze prezentował się zachwycająco – stary, ale elegancki budynek z wysokimi, drewnianymi belkami, które nadawały mu rustykalnego uroku i ciepła. Fasada, wykonana z solidnego, ciemnego drewna, była ozdobiona misternymi rzeźbieniami, które przyciągały wzrok swoją precyzją i artyzmem. W oknach stały kolorowe kwiaty w doniczkach – pelargonie, bratki i lawenda – które kwitły, dodając miejscu barw i zapachu. Przed wejściem rosły bujne, alpejskie rośliny – goryczki, szarotki i rododendrony, które tworzyły malowniczy krajobraz. W oknach zawsze stały świąteczne ozdoby i świece, co nadawało pensjonatowi jeszcze bardziej uroczystego charakteru, niezależnie od pory roku. Świece migoczące ciepłym, złocistym światłem tworzyły magiczną atmosferę, która witała gości zaraz po przekroczeniu progu.
Wewnątrz, w holu, unosił się zapach drewna i sosnowych igieł, mieszając się z aromatem świeżo pieczonego chleba i cynamonowych ciasteczek, które babcia zawsze piekła dla gości. Kiedy wchodziło się do pensjonatu, pierwsze, co rzucało się w oczy, to przepiękny widok na okalające go góry. Z dużych, panoramicznych okien rozciągał się widok na alpejski krajobraz – góry otulone mgłą, ich szczyty pokryte śniegiem, który lśnił w promieniach słońca. Każdy poranek zaczynał się tu od delikatnego światła wschodzącego słońca, które budziło do życia całą dolinę, a wieczory były spokojne i ciche, przerywane jedynie szumem wiatru i śpiewem ptaków.
To było moje miejsce, gdzie mogłam znaleźć ukojenie po burzliwym związku. Każdy kąt pensjonatu krył w sobie wspomnienia z dzieciństwa – zapach babcinego pieca, ciepło jej uścisków i opowieści, które snuła przy kominku. To tutaj mogłam na nowo odnaleźć siebie, w otoczeniu natury i cichej atmosfery gór. Codzienne spacery po alpejskich szlakach, z widokiem na bezkresne doliny i zielone łąki, przynosiły mi ukojenie, jakiego szukałam. Pensjonat stał się moim azylem, miejscem, gdzie mogłam leczyć zranione serce i odbudowywać wiarę w lepszą przyszłość.
Jeszcze pięć lat temu tłumy gości zjeżdżały tu na rodzinne wakacje z dziećmi, a w czasie sezonu zimowego pensjonat odwiedzali również skoczkowie, korzystający z bliskości skoczni w Bischofshofen. Pensjonat tętnił życiem, korytarze były wypełnione radosnym śmiechem dzieci, a w salonie rozbrzmiewały rozmowy dorosłych, cieszących się chwilą wytchnienia i relaksu. Zimą, po dniu spędzonym na stokach, goście wracali do ciepłego, przytulnego wnętrza, gdzie mogli ogrzać się przy kominku i delektować się gorącą czekoladą lub aromatycznym grzańcem.
Babunia była ciepłą, wesołą i najukochańszą osobą na świecie. Wszyscy zawsze wypowiadali się o niej z szacunkiem. Była postacią o niespotykanym uroku osobistym, której obecność napełniała każdego spokojem i radością. Jej śmiech rozbrzmiewał echem w całym domu, a oczy, pełne miłości i zrozumienia, patrzyły na każdego z troską. Babcia Rossi, jak nazywali ją goście, miała dar tworzenia atmosfery, w której każdy czuł się wyjątkowy i mile widziany.
Z większością gości babcia Rossi utrzymywała całoroczny kontakt. Pielęgnowała te relacje z oddaniem, wysyłając kartki świąteczne i dzwoniąc z życzeniami urodzinowymi. Dla wielu z nich stała się kimś więcej niż tylko gospodynią pensjonatu – była przyjaciółką i powierniczką. Ci, którzy bywali tu z rodzicami jako dzieci, gdy dorośli wracali ze swoimi rodzinami, by pokazać im miejsce pełne pięknych wspomnień.
Babcia była dla mnie jak matka i tak właśnie ją kochałam i traktowałam. Spędzałyśmy razem wiele czasu, a jej mądrość i ciepło były dla mnie niewyczerpanym źródłem inspiracji. Jej opowieści o przeszłości, pełne nostalgii i życiowych mądrości, były jak balsam dla mojej duszy. Babunia nauczyła mnie szacunku do natury, miłości do ludzi i otwartości na świat. Jej niezłomna siła i optymizm były dla mnie wzorem do naśladowania. Pensjonat, który prowadziła z taką pasją, był odbiciem jej osobowości – ciepły, gościnny i pełen życia. Każdy detal, od starannie dobranych zasłon po ręcznie robione serwetki, nosił ślady jej troski i miłości.
Niestety, nie wszystko było tu tak sielankowe. Dziadek zmarł, gdy miałam pięć lat. Wyszedł na spacer w góry i niestety zasypała go lawina.
Dziadek Fred uwielbiał góry i nie mógł bez nich żyć. Jego pasja do alpinizmu była zaraźliwa; babcia opowiadała, że nawet w najbardziej mroźne dni potrafił wyruszyć na długie wędrówki, ciesząc się świeżym, górskim powietrzem i ciszą natury. To tragiczne wydarzenie wstrząsnęło naszą rodziną. Ja sama nie pamiętałam tego okresu zbyt dobrze, byłam za mała, ale wiedziałam, że gdyby nie ja, to babcia by się załamała. Byłam jej małym promykiem nadziei, który pomógł jej przetrwać najciemniejsze chwile.
Moja matka, jedyne dziecko Rossi i Freda, nie odziedziczyła żadnej z ich pozytywnych cech. Zimna i obojętna, jakby coś w jej wnętrzu było niekompletne. Babcia żartowała, że musieli ją zamienić w szpitalu, ale w jej oczach widać było smutek. Matka nigdy nie rozumiała wartości miłości i więzi rodzinnych, które były tak ważne dla babci.
W moim domu miłość była daleka jak Alpy otaczające pensjonat babci. Na pierwszym miejscu zawsze była moja młodsza siostra, Alba. Ojciec uwielbiał ją, a matka traktowała jak księżniczkę. Ja, mimo że ukończyłam studia i pracowałam z piłkarzami jako masażystka, zawsze byłam pomijana. Każde moje osiągnięcie było przyćmiewane przez sukcesy Alby, celebrowane z wielkim entuzjazmem. Czułam się jak obcy wśród swoich, a każde święto było przypomnieniem, że w ich oczach nigdy nie będę wystarczająco dobra.
Pensjonat babci stał się moim schronieniem, gdzie mogłam być sobą i czuć się doceniona. Tu, wśród gór oraz wspomnień o babci i dziadku, znalazłam spokój i siłę.
Postanowiłam otwarcie powiedzieć rodzicom o zdradzie męża z moją siostrą.
W odpowiedzi usłyszałam, że Darius lepiej pasował do Alby. Te słowa były dla mnie szokiem. Zdecydowałam się zerwać kontakt z rodziną, aby ruszyć naprzód i uwolnić się od ich wpływu.
Podjęłam walkę o sprawiedliwość, starając się odzyskać połowę pieniędzy za nasz wspólny dom i motorówkę oraz uwolnić się od nieudanego małżeństwa. Każde spotkanie z prawnikiem było trudne emocjonalnie, ale konieczne.
Musiałam zacząć żyć własnym życiem, z dala od bolesnej przeszłości. Góry, spacery i praca nad niezależnością pomagały mi odzyskać spokój. Małe rzeczy, takie jak poranna kawa na werandzie, dawały mi siłę do dalszej walki.
Zaczęłam planować rozwój pensjonatu, wprowadzenie nowych atrakcji, takich jak warsztaty kulinarne i letnie festiwale. Każdy krok przybliżał mnie do życia pełnego radości i niezależności. Życie okazało się ciągłą walką, ale także pełne możliwości.
Z determinacją ruszyłam naprzód, odcinając się od przeszłości. Teraz, stojąc wśród gór, czułam się silniejsza i bardziej zdeterminowana niż kiedykolwiek. Matka nigdy nie akceptowała moich wyborów, ale postanowiłam, że nie będę żyć według czyichś oczekiwań.
Decyzja o rozstaniu z Dariusem była bolesna, lecz konieczna. Alba nadal odwiedzała nasz dom, przypominając mi o przeszłości, którą musiałam zostawić za sobą. Przeszłam przez trudności, aby docenić spokój i odzyskać kontrolę nad swoim życiem.
Z każdym dniem stawałam się silniejsza i bardziej niezależna. Odkrywałam nowe pasje, nawyki i cele, które były tylko moje. Wiedziałam, że choć droga przed mną była trudna, to musiałam nią podążać, aby na nowo zapanować nad własnym życiem.
Stałam się kobietą, która nie bała się zmiany i wyzwań. Pokonałam przeszkody, które wydawały się nie do pokonania, i znalazłam siłę, aby wybrać własną drogę. Teraz, kiedy patrzyłam wstecz na tamten czas, widziałam, jak bardzo mnie ukształtował i wzmocnił. Każda próba, każdy ból, każda decyzja – wszystko to było częścią mojej drogi do odnalezienia prawdziwego szczęścia i spełnienia.
Adaptując pensjonat babci, miałam ogromne nadzieje. Odłożone pieniądze stanowiły fundament do odnowienia pensjonatu i zakupu nowych mebli. Z pomocą lokalnych rzemieślników i artystów odkrywałam potencjał tego miejsca.
Pewnego dnia, spacerując po rynku, zauważyłam piękną choinkę. Jej igły lśniły jak śnieg na szczytach gór. Przywiozłam ją do salonu, gdzie stała się symbolem wspomnień o babci. Ozdoby, które kiedyś razem wybierałyśmy, teraz zdobiły drzewko, a każda z nich miała swoją historię.
Ciepło kominka, delikatna muzyka i widok na mroźne góry tworzyły magiczną atmosferę. Czułam bliskość babci, która potrafiła tworzyć wyjątkowy nastrój. Wspomnienia o niej były żywe w każdym kącie domu. Choinka, ozdoby, dźwięki i zapachy przywoływały te cenne chwile, sprawiając, że czułam się bliżej niej niż kiedykolwiek.
Kiedy rodzice dowiedzieli się, że babcia zapisała mi ośrodek wypoczynkowy, kazali mi go sprzedać i oddać im pieniądze. Nie mogłam znieść ich obelg i złych słów, więc po raz pierwszy w życiu uderzyłam matkę. Groziła mi sprawą sądową o podważenie testamentu, więc zatrudniłam najlepszego adwokata, aby bronić swoich praw. Pełen wściekłości wyraz twarzy matki zapadł mi w pamięć na zawsze.
Ostatecznie wyrzuciła mnie z domu, mówiąc, że żałuje, iż mnie urodziła. Te trudne chwile wzmocniły moją determinację. Opuszczając dom, czułam, że walczę o coś ważnego – o dziedzictwo babci. Każdy krok był jak wspinaczka na szczyt, wymagająca odwagi i wytrwałości, ale wsparcie babci, choć nieobecnej fizycznie, było źródłem mojej siły.
Każdego dnia starałam się być silniejsza i bardziej niezależna, budując przyszłość na własnych zasadach. Mimo napotykanych trudności nie traciłam nadziei ani determinacji. Walczyłam nie tylko o ośrodek, lecz także o swoją godność i niezależność.
ROZDZIAŁ 1
Spotkanie w nocy
VICTORIA
Zaraz po świętach znalazłam utalentowaną ekipę remontową, która już wcześniej miała okazję pracować nad renowacją ośrodka.
Ich profesjonalizm i precyzja w wykonywanej pracy były nie do podważenia. W ciągu krótkich pięciu dni pracowali jak burza, przekształcając ośrodek w miejsce pełne świeżości i nowoczesności.
Ściany zostały starannie pomalowane, nadając pomieszczeniom nowy, inspirujący wygląd. Podłogi, pozbawione śladów upływu czasu, dodawały wnętrzom elegancji i świeżości. To jednak nie był koniec zmian. Teraz w ośrodku znajdowała się również pięknie urządzona siłownia, gotowa do przyjęcia entuzjastów sportu.
Pracownicy remontowi poszli krok dalej, dbając o każdy detal. Saunę nie tylko oczyścili, ale również odnowili, przywracając jej blask i komfort. Wymiana wody w basenie sprawiła, że był on czysty i zawsze gotowy na relaks przyszłych gości.
W miarę jak prace postępowały, mogłam powoli przygotowywać się na wielkie otwarcie ośrodka. To był czas pełen nadziei i ekscytacji, gdyż każdy zakątek odnowionego budynku lśnił nowością i obiecywał niezapomniane chwile dla moich przyszłych gości.
Od kilku dni próbował dodzwonić się do mnie mój mąż dziwkarz. Każde połączenie było jak ostrzeżenie na moim ekranie telefonu, sygnalizujące jego uporczywą obecność. Za każdym razem odrzucałam te połączenia, jakbym odrzucała cień przeszłości, który nie miał prawa wkraczać w moje nowe życie.
Nikt nie wiedział, gdzie jestem, i to mnie cieszyło. Byłam teraz wolna, odizolowana od toksycznego wpływu, który wcześniej mnie dusił. W moim nowym schronieniu miałam spokój, ciszę i nie musiałam patrzeć na gęby podłych ludzi, którzy kiedyś udawali rodzinę.
Moje dni były teraz wypełnione błogim brakiem towarzystwa tych, którzy tylko udawali, że mnie kochają. Byłam wreszcie panią swojego czasu i przestrzeni, czując, że odzyskuję kontrolę nad własnym życiem.
Siedząc wygodnie przed kominkiem, gdzie płomienie tańczyły w rytmie opalającego je drewna, trzymałam kieliszek słodkiego wina. To był czas pełen ciszy i relaksu, moment, który pozwalał mi oderwać się od zgiełku codziennego życia.
Nagle, jak nieproszony gość, przerwał tę błogą ciszę sygnał dzwoniącego telefonu. Leniwie podniosłam się z futra białego niedźwiedzia, które otulało mnie jak miękka chmura. Mój wzrok spoczął na wyświetlaczu, na którym migotał numer. Bez zastanowienia sięgnęłam po smartfon i przykryłam się znów przyjemnym futrem, przygotowując się na rozmowę.
– Gdzie ty zniknęłaś? Zdajesz sobie sprawę, że martwiłam się o ciebie?
To była moja jedyna i wierna przyjaciółka, a jej głos drżał od zaniepokojenia.
– Emma, przestań panikować. Jestem cała i jestem w ramionach cudownego niedźwiedzia – odpowiedziałam z lekkim śmiechem w głosie.
Szybko wyciągnęłam telefon i zrobiłam sobie selfie z futrem w tle, po czym od razu wysłałam zdjęcie do przyjaciółki.
– Jaki niedźwiedź? Co to za dziwak? Darius cię szuka, a ty zdradzasz męża?
Emma była już na granicy nerwów. Gdyby tylko znała prawdę, jej emocje mogłyby być zupełnie inne.
– Spójrz na to zdjęcie – powiedziałam, z uśmiechem na ustach.
Na kilka chwil zapadła cisza. Oczekiwałam na wybuch oburzenia, przewidując, jak przyjaciółka może reagować na to, że jestem w tym urokliwym miejscu bez niej.
– Vicky, jak mogłaś wyjechać beze mnie?!
Wydawało mi się, że słyszę, jak Emma tupie nogą.
– Gdzie ty jesteś?
– Daleko od wszystkich i od wszystkiego. Jestem w moim osobistym raju na Ziemi, gdzie nie ma podłości, żadnych zawiłości z mężem i siostrą…
– Co ty mówisz? Darius cię zdradził?
Bolała mnie zdrada, nie dało się temu zaprzeczyć, ale nie teraz, nie w tym momencie, kiedy pragnęłam oderwać się od tych myśli.
– Weź urlop i przyjedź do mnie na sylwestra.
– Chętnie przyjadę, ale gdzie jesteś?
– W Alpach niedaleko Bischofshofen, w pensjonacie mojej babci.
Emma musiała być wniebowzięta z radości.
– Jutro lecę.
– Em! Nie mów nikomu, gdzie jestem, dobrze? Najlepiej, jeśli nikt nie będzie wiedział, że masz ze mną kontakt.
– Okej, ale jutro wytłumaczysz mi wszystko, a teraz muszę się pakować.
Emma przerwała połączenie, a ja położyłam się wygodnie przed kominkiem, przykrywając się ciepłym kocem. Zasnęłam, słuchając trzaskającego ognia.
Obudziłam się nagle w środku nocy, przekonana, że ktoś dobija się do drzwi. Opanowała mnie lekka dezorientacja, ale wzięłam ze sobą pogrzebacz, gotowa sprawdzić, kto jest na zewnątrz. Zdecydowanym krokiem ruszyłam w stronę drzwi, przygotowana na każdą ewentualność.
Cicho podeszłam do drewnianych drzwi i ostrożnie spojrzałam przez małe okienko. Po drugiej stronie stał mężczyzna, trzymając walizkę i nerwowo przestępując z nogi na nogę. Wydawał się zdezorientowany i przemoczony od deszczu. Przygotowałam się na najgorsze, ale postanowiłam go przeprosić.
W miarę jak drzwi się otwierały, niespodziewanie zapaliłam światło w korytarzu, które rozjaśniło postać stojącą na progu. Mężczyzna miał około trzydziestu lat. Jego wzrost był imponujący, facet miał prawie dwa metry. Do tego ciemnobrązowe włosy, które lekko falowały, i głęboko osadzone oczy, które wydawały się ciemne w mroku nocy. Zarost dodawał mu męskiego wdzięku, a rysy twarzy wydawały się starannie wyryte przez samego artystę.
Nie mogłam oderwać wzroku od jego przystojnej sylwetki, kiedy niespodziewanie wydobył się z jego ust cudowny głos.
– Proszę wybaczyć mi to najście o tak późnej porze. Powiedziano mi, że pani niedługo otwiera pensjonat, a ktoś przeoczył moją rezerwację w hotelu. Mogę się u pani zatrzymać? – dodał, wyraźnie trzęsąc się z zimna.
Było widać, że dokonał błędnej decyzji, wkładając cienki płaszcz i nieodpowiednie buty na górską pogodę.
Popatrzyłam na jego przemoknięte skórzane buty, które z pewnością były drogie. Jego cienki płaszcz nie stanowił żadnej ochrony przed mrozem i wilgocią. Zmarznięta buzia i chłodne dłonie wydawały się efektem długiego przebywania na tej zimowej nocy. Przesunęłam wzrokiem na jego dłonie, które trzęsły się lekko od lodowatego powietrza.
Babcia zawsze była gościnna i nigdy nikomu nie odmówiła schronienia. Wiedziałam, że muszę postąpić tak samo.
– Oczywiście, zapraszam pana. – Uśmiechnęłam się ciepło, otwierając szeroko drzwi. – Zaraz przyniosę gorącą herbatę z miodem i z cytryną.
Mężczyzna wszedł do środka, wydając się odrobinę uspokojony. Widziałam, jak rozgrzewa dłonie przy kominku.
– Dziękuję pani bardzo. Nie sądziłem, że będę musiał przemierzać drogę w deszczu – wyznał.
Nie planowałam przyjmować gości, ale patrząc na przystojnego mężczyznę, i do tego zmarzniętego, nie miałam sumienia mu odmówić. Pospiesznie naszykowałam dwa kubki i czajnik z gorącą herbatą, a potem udałam się do salonu. Tam, przy kominku, twarz mężczyzny zaczynała odzyskiwać naturalny kolor.
Wręczyłam gościowi gorący napój, a on ponownie się do mnie uśmiechnął. Było widać, że docenia gościnność i ciepło tego miejsca.
– Chciałem panią serdecznie przeprosić za wproszenie się do pensjonatu, ale nigdzie nie było wolnych miejsc. – Upił ciepły płyn z kubka, jego dłonie powoli odzyskiwały ciepło.
– Domyślam się, bo zawsze o tej porze roku, zwłaszcza przed sylwestrem, przybywają tłumy – odpowiedziałam z wyrozumiałością.
– Nawet się nie przedstawiłem – wyciągnął do mnie dłoń – jestem Walter Braun.
Podałam mężczyźnie rękę. Jego dłoń była ciepła, a skóra delikatna.
– Victoria Williams. – Uśmiechnęłam się do niego.
– Piękny masz ośrodek wypoczynkowy. Słyszałem, że po długiej przerwie znowu go otwierasz.
Nasza rozmowa nabrała swobodnego tonu po tym, jak przeszliśmy na ty, to znacznie ułatwiało komunikację.
– Kiedyś prowadziła go moja babcia, ale gdy zaczęła chorować, była zmuszona go zamknąć. Po pięciu latach postanowiłam na nowo otworzyć ukochane miejsce babci.
– Piękne miejsce wybrała twoja babcia na ośrodek. Widoki są cudowne.
Wypiłam herbatę i odstawiłam kubek na pobliski stolik.
– Idę przygotować pokój, bo nie powlekłam jeszcze pościeli. Nie spodziewałam się pierwszych gości przed otwarciem.
Odwróciłam się i ruszyłam do pokoju.
Wyciągnęłam czystą pościel z szerokiej szafonierki, a z niej wydobył się delikatny zapach świeżych fiołków, który wypełnił pokój. Pościel spoczęła na łóżku jak puszysta chmurka, zapraszająca do wypoczynku. Ręczniki starannie ułożyłam na małym stoliczku obok okna, a ich białe kształty stanowiły kontrast dla ciemnego drewna mebli.
Kiedy uporałam się z łóżkiem, zgrabnie przetarłam kurz z drewnianych komód, by zapewnić nieskazitelną czystość w pomieszczeniu. Podkręciłam grzejniki, a ciepłe powietrze zaczęło powoli się unosić, otulając pomieszczenie miękką aurą.
Następnie udałam się do łazienki, by upewnić się, że wszystko jest gotowe na przyjście gościa. Tam jednak zauważyłam, że brakuje mydła. Szybkim krokiem wróciłam więc do pokoju gospodarczego i sięgnęłam po zapasową kostkę, którą ostrożnie położyłam na umywalce.
Teraz wyczekiwałam na pierwszego gościa, gotowa przyjąć go ciepło i z gościnnością.
– Dziękuję, Victorio – odpowiedział, odstawiając pusty kubek na stolik i powoli wstając z kanapy.
Nie mogłam się powstrzymać i zapytałam:
– Na jak długo planujesz zostać?
Walter, wciąż stojąc, odpowiedział z powagą.
– Jeśli nie sprawi to kłopotu, to chciałbym zatrzymać się na miesiąc. Mam do załatwienia pewną sprawę i nie jestem pewien, ile mi ona zajmie czasu.
Uśmiechnęłam się przyjaźnie, poczuwszy, że mogę mu pomóc.
– Oczywiście, nie ma problemu. Śniadanie o ósmej.
Wskazałam mu pokój, a sama poszłam zająć się dalszym porządkowaniem salonu.
Zmęczona i zdezorientowana, padłam na miękkie łóżko.
Zegar wiszący na ścianie wskazywał trzecią nad ranem. Wiedziałam, że muszę być pełna energii na nadchodzący dzień, więc nastawiłam budzik na siódmą. Miało to dać mi wystarczająco czasu na przygotowanie śniadania oraz wyjście po zakupy. Po chwili zastanowienia zdałam sobie sprawę, że potrzebuję pomocy – być może zatrudnienie kogoś na stałe w pensjonacie byłoby dobrym pomysłem.
Przyłożyłam zmęczoną głowę do miękkiej poduszki i wkrótce odpłynęłam w sen, oddając się błogiemu zapomnieniu.
Rano, kiedy budzik zadzwonił, otworzyłam leniwie oczy. Czułam się tak, jakbym dopiero co zamknęła powieki. Wstać było trudno, ale wiedziałam, że muszę przygotować śniadanie dla przystojnego gościa. Zdecydowałam się na szybki prysznic i ubrałam się starannie. W kuchni stanęłam przed otwartą lodówką, choć nie miałam zbyt wielkiego wyboru produktów.
Postanowiłam zrobić twarożek ze szczypiorkiem, ugotować jajka na miękko i przygotować tosty z dżemem. Ekspres szybko pracował, a zapach świeżo mielonej kawy wypełnił kuchnię. Kiedy właśnie kończyłam układać śniadanie na talerzach, usłyszałam dźwięk kroków zbliżających się do kuchni. W tym momencie wszedł mój gość.
Wydawał się jak wyjęty prosto z wybiegu mody – ubrany w elegancki, szary garnitur w kratę, śnieżnobiałą koszulę i łososiowy krawat. Jego włosy były perfekcyjnie ułożone, a wokół niego unosiła się delikatna woń. Wiedziałam, że muszę zachować zimną krew, ale nie mogłam oprzeć się myślom, które narastały we mnie, gdy widziałam go w takim wydaniu.
– Dzień dobry, Victorio. Cóż to za piękne zapachy dochodzą z kuchni?
Walter usiadł przy stole i spojrzał na mnie uważnie, niemalże łapczywie.
– Wybacz, ale nie spodziewałam się gości, więc za dużego wyboru na śniadanie nie ma.
Postawiłam przed nim talerz z przygotowanym jedzeniem i nalałam mu kawy do białego kubeczka z logo pensjonatu.
Walter spojrzał na jedzenie z zainteresowaniem i uśmiechnął się szeroko.
– Wszystko wygląda apetycznie. Już dawno nie jadłem takiego śniadania – stwierdził, a jego uśmiech wydawał się szczerym wyrazem uznania. Przystąpił do jedzenia z apetytem.
– Smacznego. – Uśmiechnęłam się i upiłam łyk kawy.
– Twarożek jest przepyszny – pochwalił jedno z dań, a następnie spojrzał na swój zegarek. – Niestety, muszę iść. Wrócę około osiemnastej i wszystko ustalimy – rzekł, biorąc jeszcze tosta i łyk kawy.
– Do zobaczenia – pożegnałam go.
Kiedy wyszedł, opadłam na pobliskie krzesło, czując się zarówno podbudowana, jak i zmęczona po tym nieoczekiwanym poranku.
ROZDZIAŁ 2
Nowe początki wśród śnieżnych gór
VICTORIA
Ubrałam się ciepło, w ciężki płaszcz i kolorowy szalik, gotowa na mroźny dzień, który wydawał się jak stworzony do robienia zakupów na bazarze Bauernmarkt. Miałam gościa, a także przyjaciółkę, która miała przyjechać wieczorem. Planowałam zaskoczyć ich pyszną kolacją. Kiedy wychodziłam z domu, myśli o tym, jak cudownie rozpocząć koniec starego roku, napawały mnie radością. Miałam nadzieję, że nowy rok będzie mi równie przychylny.
Nagle zdałam sobie sprawę, że mam tylko tydzień, aby zorganizować pracowników i otworzyć ośrodek.
To było prawdziwe wyzwanie i pilnie potrzebowałam pomocy.
W domu przygotowałam ogłoszenia i rozkleiłam je w różnych częściach miasta, modląc się w duchu, by ktoś się zgłosił. Bez wsparcia nie dałabym rady ogarnąć całego domu.
Gdy usłyszałam swoje imię, odwróciłam się i na mojej twarzy ukazał się ogromny uśmiech.
– Pani Bishop? Jak się cieszę, że panią widzę! – zawołałam, zbliżając się do niej, a ona przywitała mnie ciepłym uściskiem.
– Dzień dobry, kochanie. Jak miło cię widzieć. Słyszałam, że otwierasz ośrodek.
– Tak. Babcia z pewnością by tego chciała – odpowiedziałam z lekkim smutkiem w głosie, wspominając moją zmarłą babcię.
Pani Bishop pracowała w ośrodku jako kucharka i bardzo lubiły się z babcią. Nikt nie potrafił gotować tak dobrze jak ona.
– Bardzo się cieszę. Ludzie często pytali o wasz ośrodek.
– Za tydzień otwieram, a nie mam żadnych pracowników – przyznałam się z rozczarowaniem w głosie.
– Właśnie miałam się ciebie zapytać, czy nie potrzebujesz nikogo do pomocy – powiedziała z nadzieją w oczach.
– Potrzebuję, i to bardzo.
– Kucharkę już masz. – Uśmiechnęła się do mnie. – Córka mogłaby pracować jako pokojówka.
– Spadła mi pani z nieba – odpowiedziałam, mocno ją przytulając. – Dziękuję bardzo. To jeszcze zostały mi dwa miejsca.
– Kogo jeszcze potrzebujesz, kochanie?
– Pracownika gospodarczego i kogoś, kto będzie podawał posiłki.
– Zapytam, Victorio. Nie martw się, będziesz miała wszystkich na czas – zapewniła mnie pani Bishop.
Była cudowną osobą, a ja uwielbiałam jej ciasta drożdżowe z truskawkami.
– Mogłybyście zacząć od jutra? Mam już pierwszego gościa.
– Pewnie, że tak, kochanie. Będziemy o siódmej, pasuje?
– Jak najbardziej. Dziękuję – odpowiedziałam i pocałowałam ją w zaczerwieniony i pulchny policzek.
– Pracowanie dla ciebie to czysta przyjemność.
Pożegnałyśmy się, a ja ruszyłam w stronę sklepów.
Po kupieniu wszystkiego wracałam do domu, niosąc torby w obu rękach. Moje zakupy były mieszanką świeżych produktów i smakołyków. Z torby po prawej stronie czuć było chleb prosto z piekarni – jego ciepły zapach unosił się wokół mnie, kusząc każdego przechodnia. W lewej ręce dźwigałam koszyk pełen kolorowych warzyw i soczystych owoców. Ich świeżość przebijała się przez opakowanie, a wyraziste kolory zdobiły wnętrze koszyka.
Słońce wyłoniło się zza chmur, oświetlając miasto złotym blaskiem. Światło to rozświetliło białą powierzchnię ulic i sprawiło, że każdy płatek śniegu lśnił jak diament. Dookoła mnie ludzie spieszyli się, tworząc swego rodzaju zimowy krajobraz.
Kiedy wróciłam przed dom, zobaczyłam, że czeka mnie odśnieżanie. Warstwa białego puchu pokryła podwórko i chodnik, ale nie przytłaczała mnie ta perspektywa. Z pomocą pani Bishop i jej córki oraz z nadzieją na pozyskanie reszty pracowników, czułam się gotowa na te zimowe wyzwania.
Nowy rok zbliżał się wielkimi krokami, ale wiedziałam, że z pomocą nowych przyjaciół byłam gotowa, aby go przywitać.
Otworzyłam bagażnik i zaczęłam wypakowywać zakupy z samochodu, gdy nagle poczułam uderzenie śniegu na plecach. To było, jakby ktoś celowo rzucił we mnie śnieżką. Odwróciłam się gwałtownie, gotowa do konfrontacji, ale na pierwszy rzut oka nie zauważyłam żadnej żywej duszy.
Niepewnie spojrzałam na białą okolicę wokół siebie, zastanawiając się, kto mógłby wykonać taki rzut. Wtedy wzrok mój podążył w górę, w stronę koron drzew.
Na jednej z gałęzi siedziały dwa ptaki, które wyglądały na niesamowicie zakłopotane. Właśnie one były sprawcami tego nieoczekiwanego ataku. Chwilę szamotały się na gałęzi, jakby próbując uciec z miejsca zbrodni, ale w końcu uspokoiły się i spoglądały na mnie czujnie.
To był niecodzienny incydent, zdecydowanie zaskakujący w spokojnym otoczeniu zimowego krajobrazu. Dwa szamoczące się ptaki na drzewie były jak tajemniczy nadzorcy, którzy postanowili wywrócić moje spokojne porządki do góry nogami.
– Też nie macie co robić? – zapytałam z lekkim uśmiechem, otrzymując kolejną porcję śniegu, tym razem prosto na twarz.
Śmiech i kolejna dawka białego puchu były odpowiedzią na moje pytanie. Wiedziałam, że w tych górach zima potrafi być nieprzewidywalna.
Nagle usłyszałam znajomy śmiech i ujrzałam swoją przyjaciółkę, Emmę, zbliżającą się szybkim krokiem.
– Widzę, że już rozum tracisz w tych pięknych górach.
Rzuciła się na mnie z radością, unosząc garść śniegu nad głową, ale ostatecznie odrzuciła go z powrotem na ziemię.
– Emma, jak dobrze, że jesteś – przywitałam ją z ulgą, przytulając mocno.
Jej towarzystwo było jak słońce przebijające się przez chmury na tej zimowej górze.
– Czekam na ciebie od godziny. Prawie zamarzłam – wyszeptała.
Chociaż próbowała zachować pokerową minę, nie dało się ukryć, że jest zmarznięta.
– Mogłaś zadzwonić – powiedziałam.
Otworzyłam szybko drzwi do ciepłego wnętrza.
Wspólnie wniosłyśmy ciężkie torby z zakupami.
– Dzwoniłam ze sto razy, ale chyba telefon ci padł.
Emma wyjęła mój smartfon z torby i faktycznie był wyłączony.
– Przepraszam cię za to. Zaraz zrobię gorącą herbatę z rumem, a potem usiądziemy przy kominku – obiecałam.
Pospiesznie wstawiłam wodę, ale zanim się zagotowała, przystąpiłam do rozpakowywania zakupów i układania produktów na swoich miejscach.
Była dopiero jedenasta, więc miałam jeszcze trochę czasu do przygotowania kolacji na powrót Waltera. Z gotową herbatą w ręku ruszyłam do salonu, w którym już czekała na mnie Emma. Przez okno wpadały promienie słoneczne, które sprawiały, że śnieg na drzewach błyszczał jak diamenty. To było magiczne miejsce.
Postawiłam kubeczki z gorącym napojem na niskim drewnianym stoliku, a potem podeszłam do kominka. Ogień zaczął skwierczeć cicho, kiedy główki zapałek dotknęły drewna, a płomienie nieśmiało wynurzyły się zza drewnianej osłony, oświetlając przytulny salon ciepłym blaskiem. Uwielbiałam siedzieć i patrzeć na te tańczące języki, które przybierały różne odcienie czerwieni i żółci. To było jak hipnotyzujące widowisko, które uspokajało i rozgrzewało jednocześnie. Wspólnie z Emmą usiadłyśmy blisko kominka, ciesząc się ciepłem i chwilą spokoju.
– Nie mówiłaś, że tu jest tak pięknie – zachwycała się salonem, który sama ozdabiałam na święta.
Rozświetlony ogniem kominek rzucał ciepłe światło na ozdobione choinki i bożonarodzeniowe dekoracje.
– Ten dom trzeba zobaczyć na własne oczy. Żadne słowa nie oddadzą tego, co widok na żywo. Mam piękne wspomnienia związane z tym miejscem. Spędziłam w nim większość swojego życia, zanim wyjechałam na studia do rodzinnego miasta.
Siedziałyśmy i popijałyśmy rozgrzewającą herbatkę.
– Szkoda, że twojej cudownej babci już nie ma – westchnęła Emma.
Pamięć o niej nigdy nie zniknie z mojej głowy.
Brakowało mi mojej babuni. Zawsze mogłam się jej wyżalić i zawsze mi doradziła. Nigdy nie wytykała mi błędów i była ze mnie dumna, w przeciwieństwie do moich parszywych rodziców.
– Brakuje mi jej, i to bardzo. – Łzy stanęły mi w oczach. Pociągnęłam nosem.
– Nie chciałam cię rozczulić. – Usiadła obok mnie i objęła.
– Oprócz ciebie nie mam teraz już nikogo bliskiego. – Wypiłam resztę herbaty i dorzuciłam drzewa do kominka.
– Chcesz mi powiedzieć, co się stało, i ulżyć sobie?
Spojrzałam na nią ze smutkiem.
– Nakryłam Dariusa z moją siostrą. Wyobraź sobie, że pieprzyli się w mojej sypialni jak dzikie króliki.
– Cała Alba. Zawsze ci zazdrościła. Powinna zapłacić za każdą twoją krzywdę.
– Emma, gówna się nie rusza, bo śmierdzi. Niech sobie weźmie tego chuja, ja go nie chcę.
Nie zamierzałam więcej oglądać jego wstrętnej mordy.
– Faktycznie, masz rację. Zresztą, jak to twoja babcia Rossa mawiała, szczęścia na czyimś nieszczęściu się nie zbuduje.
– Właśnie. Zmieńmy temat na ciekawszy. – Uśmiechnęłam się do przyjaciółki. – Za tydzień otwieram ośrodek i muszę ci powiedzieć, że mam już pierwszego gościa.
– Naprawdę otwierasz?
Pokiwałam głową.
– Super, bardzo się cieszę, Vicky. Co to za gość?
– Prawnik, i do tego bardzo przystojny. Wróci wieczorem, to sama się przekonasz. – Spojrzałam na zegarek. – Cholera, już czternasta. Wybacz, ale muszę zacząć szykować kolację, bo dwie moje pracownice przyjdą dopiero jutro. Idź, wybierz pokój i się odśwież. Pokoje numer dwa i trzy są zajęte.
– Dobra, za moment cię znajdę i pomogę w gotowaniu.
Zabrała walizkę i zniknęła w pokoju numer cztery.
Wszystko wokół wydawało się spokojne, w kominku nadal tańczyły płomienie, jakby wyrażając aprobatę dla naszej przyjaźni i nadchodzących wyzwań.
Wpadłam do ogromnej kuchni, a wraz z wejściem ogarnęło mnie uczucie przytulności. To miejsce emanowało ciepłem i aromatami.
W tym właśnie momencie uświadomiłam sobie, że jeszcze nie miałam rozstawionych stolików do jedzenia dla klientów ośrodka. Przed wejściem do kuchni znajdowało się pomieszczenie dla jedzących. Nie było ono duże, ale idealnie wystarczało w nim miejsca dla gości.
Dom miał dwadzieścia pokoi – sześć jednoosobowych, osiem dwuosobowych, sześć trzyosobowych. Z łazienkami oczywiście. Okna wychodziły na majestatyczne góry oraz spokojnie płynący mały strumyk. W tych widokach tkwiła magia tego miejsca.
Jak babcia żyła, to na sylwestra były organizowane kuligi oraz pokazy sztucznych ogni. Impreza odbywała się w stołówce i salonie. Zawsze były tańce przy muzyce z płyt, a przed północą babcia grała na fortepianie. Wtedy wszyscy zbierali się wokół niej z kieliszkami wypełnionymi szampanem i śpiewali. To były chwile, które pozostawały w pamięci każdego, kto miał okazję uczestniczyć w tych wyjątkowych sylwestrach.
Odgoniłam od siebie obraz wspomnień i zaczęłam wyciągać produkty na kolację. Postawiłam na duszoną wołowinę Tafelspitz z pieczonymi ziemniaczkami oraz sosem chrzanowym. Przyrządziłam również szpinak w śmietanie i fasolkę szparagową.
Zaczęłam dusić mięso, które potrzebowało trzech godzin, by być idealnie miękkie i soczyste. Z warzyw ugotowałam wywar, aby później zalać mięso. Kiedy wszystko było już gotowe i zbliżała się dziewiętnasta, do kuchni weszła zaspana Emma. Jej pojawienie się było jak wiatr świeżości, a jej uśmiech rozjaśnił całe pomieszczenie.
– Wybacz, Vicky, ale zasnęłam – powiedziała, ziewając i wyciągając się we wszystkie strony jak kociątko po drzemce.
– Wypoczęłaś chociaż – odpowiedziałam, kontynuując przygotowywanie talerzy.
– Tak, i to bardzo. Gdzie ten twój przystojniak? – Emma usiadła na jednym z krzeseł w kuchni, patrząc w moją stronę.
– Zaraz będzie.
Usłyszałam dzwoneczek, który powiesiłam nad drzwiami, by dawał znać o tym, że ktoś wszedł.
– O wilku mowa. – Uśmiechnęłam się do przyjaciółki i opuściłam kuchnię, kierując się w stronę salonu.
– Dobry wieczór, Victorio – powiedział Walter, stawiając teczkę koło kanapy.
– Za dziesięć minut podaję kolację.
– Mogę zjeść w pokoju? Mam bardzo dużo pracy. – Jego zmęczona mina świadczyła o intensywnym dniu.
– Oczywiście. Zaraz przyniosę.
– Victorio, poczekaj. – Walter spojrzał na mnie, wyglądając na zdenerwowanego.
– Co się stało? – zapytałam, zbliżając się do niego.
– Zapisz moje dane, a tu masz pieniądze za dwa tygodnie z góry. – Podał mi kartkę.
– Bardzo dziękuję, Walterze. Na pewno się przydadzą.
Zameldowałam go i przeliczyłam pieniądze, kiedy zniknął w swoim pokoju. Było ich trochę za dużo, więc postanowiłam zwrócić mężczyźnie nadwyżkę.
– Jakie ciacho z tego twojego gościa. – Emma była podekscytowana.
– Mówiłam. – Nałożyłam mięso, ziemniaki, szpinak i fasolkę na talerze, starannie komponując kolację.
– Walter, kolacja jest gotowa – powiedziałam, stojąc przed jego drzwiami z talerzem pełnym potraw.
Zapukałam, a drzwi się otworzyły, ukazując mężczyznę w samym ręczniku owiniętym luźno wokół bioder. Na moment zaniemówiłam, a serce zaczęło mi bić szybciej.
Walter wyglądał zadziornie, mokra skóra podkreślała jego mięśnie, a krople wody spływały po jego wyrzeźbionej klatce piersiowej. Musiał dopiero co wyjść spod prysznica.
– Victorio, przepraszam za to. Zapomniałem, że masz przyjść. – Był trochę zawstydzony.
– Nie, to ja powinnam była pukać. – Krztusiłam się, starając się utrzymać wzrok na jego twarzy. To było naprawdę trudne w obliczu takiej niespodzianki.
– Dziękuję za kolację. Daj mi tylko chwilę, abym mógł się ubrać.
Walter był szybki. Zamknął mi drzwi przed nosem, a ja stałam tam z czerwoną twarzą i przyspieszonym oddechem, próbując zapomnieć o tym, co właśnie widziałam.
– Wybacz – powiedział, gdy ponownie otworzył drzwi. – Wygląda smacznie.
– Tak, tak. – Zaczęłam się czerwienić. – Walter, dałeś mi za dużo pieniędzy. Resztę oddaję. – Podałam mu banknoty.
– To jest dla ciebie i nie wezmę ich z powrotem. Wybacz, ale jestem głodny.
– Życzę smacznego. Gdybyś chciał dokładki, to zapraszam do kuchni.