Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czasem żądza zemsty potrafi zranić tych, których kochamy
Życie sióstr Moretti, Annabelle i Jessiki, nigdy nie było łatwe. Żyjąc pod dyktando despotycznego ojca, pełnią rolę pionków w brutalnej grze o przejęcie władzy w nowojorskim półświatku. Dzień, w którym Annabelle wbrew swojej woli wchodzi w związek małżeński z Matteo Costello, staje się początkiem koszmaru dla Jessiki. Porwana i zgwałcona, traci nadzieję na to, że kiedykolwiek uda się jej znaleźć odrobinę prawdziwego szczęścia i miłości. A jednak jest obok niej ktoś, dzięki komu młoda dziewczyna odżywa na nowo. Przewrotny los sprawia, że tym kimś jest Marcello, członek znienawidzonej rodziny Costello… Nie mając nic do stracenia, Jessica postanawia za wszelką cenę zemścić się na tych, od których wszystko się zaczęło. Do czego będzie musiała się posunąć, by sprawiedliwości stało się zadość?
Fascynująca opowieść o miłości, zemście i pragnieniu.
K.E. December łamie stereotypy powieści mafijnej i pokazuje, jak rozpalić czytelnika. Trzyma w napięciu do ostatniej strony. Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Ja zdecydowanie polecam!
AT. Michalak
„Odwet” to kurs szybkiego dorastania. Historia, która pokazuje, że tonąc w odmętach bólu oraz strachu trzeba sięgnąć samego dna, aby móc się od niego odbić i wypłynąć na powierzchnię. Tutaj cierpienie wyznacza ścieżkę do prawdy, a miłość umacnia niezłomność i odwagę.
„Odwet” to coś, co najbardziej lubię – emocje!
P.K. Farion
Jeśli lubicie mafijne klimaty, to ta książka na pewno Was zainteresuje. Mnóstwo akcji, jeszcze więcej adrenaliny, niebezpieczeństwa, a przy tym nie zabraknie gorącego romansu w tle. Serdecznie polecam!
Alicja Skirgajłło
Odwet to nie jest zwykła powieść o mafii. To historia pełna bólu, szczęścia, a przede wszystkim prawdy o miłości. Bohaterowie zabierają nas w świat pełen przemocy, w której nie ma miejsca na uczucia, a oni będą musieli zdecydować, czy warto o siebie zawalczyć. Książka napisana z pasją, pochłonie Was od pierwszych stron. Polecam!
A. November
K.E. December to pseudonim literacki 33-letniej Kamili z Wrocławia. Na co dzień kochająca żona i matka. W wolnym czasie podróżuje i czyta. Marzycielka, ale również realistka, której motto brzmi: „Marzenia same się nie spełniają, o marzenia trzeba walczyć”. Pisze głównie romanse, ponieważ w temacie miłości czuje się najlepiej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 281
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Jessica
Wybiegłam ze szkoły zdenerwowana… smutna… rozczarowana… Tak, rozczarowana, to słowo najbardziej odpowiadało moim uczuciom.
Pierwszy raz, odkąd zaczęłam uczęszczać do liceum, zostałam zaproszona na randkę. Na miesiąc przed zakończeniem szkoły, kiedy myślałam, że już nikt nigdy tego nie zrobi, ale stało się. Najprzystojniejszy chłopak z roku zaprosił mnie do kina, a ja musiałam odmówić. Powiedzieć, że nie jestem zainteresowana, choć w głębi siebie krzyczałam: „Tak, pójdę z tobą na randkę, choćby zaraz”.
Zatrzymałam się na schodach, ciężko oddychając. Rozejrzałam na boki. Wszędzie chodziły roześmiane dziewczyny, opowiadały o swoich podbojach, utracie dziewictwa czy pierwszym pocałunku. A ja? Byłam tą, na którą nikt nigdy nie patrzył, i to nie dlatego, że byłam brzydka. O nie… wiem, że podobałam się niejednemu chłopakowi z naszej szkoły. Nie patrzyli na mnie, bo byłam niedostępna, zakazana.
Mafijna księżniczka – tak mnie nazywali, a ja, chociaż chciałam udowodnić, że to nieprawda, nie zrobiłam nic, bo nie mogłam. A dzisiejszą odmową tylko potwierdziłam to, co o mnie mówili.
– Jessica! – ktoś zawołał mnie po imieniu, ale ja ze strachu pobiegłam, nie odwracając się za siebie. Z oczu lały mi się strumienie łez i nie chciałam, żeby ktokolwiek widział mnie w tym stanie.
Dobiegłam na sam koniec parkingu, za róg, gdzie zawsze stała Grace i czekała, aż skończę ostatnią lekcję. Wytarłam łzy wierzchem dłoni i już miałam złapać za klamkę, kiedy zdałam sobie sprawę, że to nie czerwona corolla stoi przede mną, tylko czarny, ogromny suv.
Cofnęłam się o krok, aż wpadłam na murek, akurat kiedy przednia szyba zjechała na dół, a moim oczom ukazał się Marcello Costello.
– Coś się stało Annie? – Niewiele myśląc, pobiegłam i otworzyłam drzwi pasażera.
– Z twoją siostrą wszystko w porządku.
– Więc co tutaj robisz? – zapytałam nieufnie. Rozejrzałam się na boki, ale nie zauważyłam niczego podejrzanego. No, poza przyszłym szwagrem mojej siostry, który odwiedził mnie pod szkołą. – Co tutaj robisz? – ponowiłam pytanie, a on tylko uśmiechnął się, zasłaniając oczy czarnymi przeciwsłonecznymi okularami.
– Byłem w pobliżu, a skoro wkrótce będziemy rodziną, pomyślałem, że moglibyśmy się bliżej poznać. – Uśmiechnął się. – Wskakuj! – Poklepał siedzenie obok siebie, a ja to zrobiłam. Wsiadłam do auta obcego mężczyzny, do niedawna wroga naszej rodziny. Wsiadłam, i co najdziwniejsze, nie bałam się go.
– Byłeś w pobliżu? W Jersey? – Pokręciłam głową. – A mówią, że to ja nie potrafię kłamać.
– No dobra, masz mnie – roześmiał się, a w moim brzuchu pojawiło się stado motyli. Nie widziałam jego oczu, ale czułam, że mi się przygląda.
– Więc co tak naprawdę tutaj robisz? – Przygryzłam dolną wargę, ale szybko zdałam sobie sprawę, że może to odebrać jako flirt, więc przestałam.
– Jak już mówiłem, będziemy rodziną i powinniśmy się poznać. – Puścił mi oczko. – A także dlatego, że jesteś niezwykle seksowną osóbką, młoda Moretti.
Gdy tylko te słowa wyszły z jego ust, w samochodzie zrobiło się gorąco, a moja twarz kolorem zapewne przypominała raka. Byłam zażenowana samą sobą. Chciałam wyjść i uciec, ale wtedy wyciągnął dłoń i delikatnie złapał za podbródek, odwracając moją twarz w jego stronę.
– Płakałaś? – W jego głosie słychać było niebezpieczną nutę. Już nie przypominał zabawnego, flirtującego faceta, jakim był jeszcze chwilę temu. Teraz był przerażający i gdyby nie to, że najwidoczniej wkurzył się tym, że ktoś mnie skrzywdził, bałabym się.
– To nic.
– Płacz nie jest niczym. Coś się stało?
Przyglądał mi się uważnie. Wiedziałam, że żadne kłamstwo w tej chwili nie przejdzie, więc zdecydowałam się na prawdę.
– Zostałam zaproszona na randkę – westchnęłam zażenowana.
Czekałam na jego reakcję, ale przez długą chwilę nic się nie wydarzyło. Patrzył tylko na mnie dziwnie, jakby wyrosła mi druga głowa, aż w końcu kąciki jego ust uniosły się, a on wybuchnął głośnym śmiechem.
– Poczekaj, bo czegoś tutaj nie rozumiem. Płakałaś, bo zostałaś zaproszona na randkę? Zaprosił cię największy oblech ze szkoły czy co?
– Wręcz przeciwnie, najprzystojniejszy, a ja musiałam odmówić.
– Hmm… – mruknął zamyślony, po czym odpalił auto. – Musisz wracać do domu? Jestem głodny, a nie wiem, gdzie można tu dobrze zjeść.
***
Godzinę później siedzieliśmy w aucie, najedzeni do syta i roześmiani. Marcello był świetnym towarzyszem, więc moje wszystkie wcześniejsze doły odeszły w zapomnienie. Do czasu, kiedy niespodziewanie sam do nich wrócił.
– Dlaczego odmówiłaś chłopakowi randki?
– Czyżbyś nie wiedział, kim jest mój ojciec? – odpowiedziałam pytaniem. Przecież właśnie z tego powodu siedzieliśmy tutaj na odludziu w samochodzie z mocno przyciemnionymi szybami.
– Wiem, kim jest, i mimo to nie rozumiem… jesteś młoda, powinnaś korzystać z życia. – Patrzył na mnie, jakby naprawdę nie rozumiał, a przecież sam wychował się w tym świecie.
– Żartujesz sobie? Na każdym kroku jestem kontrolowana, moją jedyną przyjaciółką jest siostra, która wkrótce wyjdzie za mąż, a mnie pozostaje jedynie słuchać opowiadań o pierwszych razach, pierwszych pocałunkach czy zwyczajnej randce. Urodziłam się w mafii i moje życie nigdy nie będzie normalne.
Po tym wyznaniu atmosfera diametralnie się zmieniła. Wciąż rozmawialiśmy, śmiejąc się z jego żartów, ale czułam, że jest inaczej. Złapałam go na tym, jak kilkakrotnie zerkał na zegarek, jakby liczył czas, żeby się mnie pozbyć. Było mi przykro, ale przywykłam do tego. Tak było zawsze… tak będzie zawsze… I nic na to nie mogłam poradzić.
– Nie mogę odwieźć cię do domu. Ktoś by nas zobaczył, a chyba tego nie chcesz – powiedział w końcu, a ja poczułam ulgę, bo czułam się coraz bardziej niezręcznie.
– Zawieź mnie pod szkołę, stamtąd nie będę mieć daleko – odpowiedziałam.
Droga powrotna minęła nam w ciszy. Chciałam poprosić, żeby zostawił mnie gdziekolwiek, byle znaleźć się jak najdalej. Było niezręcznie i on też to czuł, bo kiedy zaparkował pod szkołą, nie odzywał się, tylko patrzył przed siebie, zamyślony.
– To ja już pójdę – wyszeptałam, nie patrząc w jego kierunku. Złapałam za klamkę i już miałam otworzyć drzwi, kiedy Marcello złapał mnie za dłoń, przyciągnął do siebie i zmiażdżył moje usta w pocałunku.
Chwilę mi zajęło, zanim zorientowałam się, co się dzieje i odwzajemniłam pocałunek. Smakował gumą do żucia oraz papierosem, którego wypalił chwilę wcześniej, ale mimo to był to najlepszy smak, jaki kiedykolwiek czułam. Wplątałam dłoń w jego włosy, przyciągając go bliżej siebie. Chciałam więcej i mocniej. Kręciło mi się w głowie od nadmiaru emocji.
Jego dłonie błądziły po mojej szyi i dekolcie, a kiedy już myślałam, że złapie mnie za pierś, odsunął się stanowczo i zamknął oczy.
– Do zobaczenia na ślubie, mała Moretti – szepnął.
– Dopiero na ślubie? – Słyszałam, jak mój głos żałośnie zabrzmiał, ale nie obchodziło mnie to. Po takim pocałunku pragnęłam więcej, a ślub miał odbyć się za półtora miesiąca.
– Tak będzie lepiej, mała, zaufaj mi.
Przytaknęłam mu i wysiadałam z auta, choć jedyne czego chciałam, to krzyknąć „pieprzyć to” i pierwszy raz w życiu ponieść się chwili. Zamiast tego stałam i patrzyłam, jak z piskiem opon odjeżdżał z parkingu, zostawiając mnie samą z chaosem myśli i iskierką nadziei na inne, lepsze życie.
Jessica
Moje życie na co dzień było spokojne, wręcz nudne, bo większość czasu spędzałam w domu z siostrą, ale przynajmniej miałam spokój, który w mafijnym świecie był czymś naprawdę rzadkim. Wszystko zmieniło się w dniu, kiedy moja starsza siostra Annabell wzięła ślub ze swoim narzeczonym – Matteo Costello. Ten wspaniały dla niej dzień stał się pierwszym dniem mojego koszmaru.
Patrzyłam, jak Anna wkłada suknię ślubną. Była piękna, wyglądała jak anioł. Uśmiechałam się, ale moje myśli co chwilę błądziły gdzie indziej. Zamiast cieszyć się ślubem siostry i tym, że kupując nową suknię, wkurzyła Mell i ojca, myślałam o kolejnym spotkaniu z Marcello. Od naszego pocałunku półtora miesiąca temu widzieliśmy się zaledwie dwa razy i to zawsze podczas czyjejś obecności. Dzisiaj chciałam skorzystać z zamieszania spowodowanego ślubem i spotkać się z nim sam na sam, ale dotychczas nie nadarzyła się ku temu okazja. Miałam nadzieję, że chociaż na przyjęciu uda nam się zatańczyć.
– Jess, podasz mi spinkę? – zapytała mnie Anna.
– Tak, oczywiście. – Uśmiechnęłam się, podając jej szczotkę do włosów i zaczęłam malować usta. Z okazji ślubu ojciec pozwolił mi założyć piękną czerwoną suknię i muszę przyznać, że wyglądałam w niej obłędnie.
– Wszystko w porządku?
Spojrzałam na Annę, bo usłyszałam w jej głosie zmartwienie. Mell również przyglądała mi się z dziwnym wyrazem twarzy.
– Tak, czemu pytasz?
– Prosiłam o spinkę, a ty dałaś mi szczotkę. Jesteś jakaś nieobecna…
– Stresuję się, bo moja starsza siostra wychodzi za mąż, to wszystko. – Roześmiałam się, ale nawet ja słyszałam w moim głosie napięcie. Byłam podekscytowana i jednocześnie przerażona. Co jeśli Marcello przyjdzie na ślub z osobą towarzyszącą? Co jeśli tamten pocałunek nie oznaczał dla niego tyle co dla mnie?
***
Na ceremonię w kościele przybyła tylko garstka ludzi, ale mimo to była to niezapomniana chwila.
Mina Matteo, gdy Anna weszła, prowadzona przez ojca, mogła oznaczać tylko jedno. Kochał moją siostrę, czy mu się to podobało, czy nie.
– To miałaś być ty. – Mell szturchnęła mnie łokciem i uśmiechnęła złośliwie.
– To nigdy nie miałam być ja – odparłam, nie odwracając wzroku od sceny przede mną.
I taka była prawda. Choć początkowo byłam zła na siostrę, że za moimi plecami namówiła ojca, żeby to ona poślubiła Matteo, to wiedziałam, że dobrze zrobiła. On nigdy by mnie nie pokochał, nie tak jak ją, a ja nie pokochałabym jego. Moja wcześniejsza zazdrość była dziecinnie absurdalna i miałam nadzieję, że Anna o tym wiedziała.
Przesunęłam się, żeby zrobić miejsce ojcu i spojrzałam na Marcello. Przyglądał mi się dziwnym wzrokiem, ale gdy zdał sobie z tego sprawę, odwrócił wzrok. W czarnym garniturze i włosami zaczesanymi na jeden bok był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego w życiu widziałam, a ja miałam spędzić dzisiejszą noc, przyglądając mu się z daleka. To jak lizanie lodów przez sklepową witrynę. Boże, chroń moje rozszalałe hormony.
***
Przyglądałam się, jak Anna tańczy ze swoim mężem z delikatnym uśmiechem na twarzy. Mogła oszukiwać samą siebie, ale ja wiedziałam, jak bardzo zależy jej na Matteo. Dwa miesiące temu płakała na myśl o wyjściu za mąż, a teraz patrzyła na niego z uczuciem w swoich zielonych oczach, tak bardzo podobnych do moich. A on? Był równie zapatrzony w moją siostrę, jak ona w niego. Nawet kiedy zakładał na twarz swoją dobrze wszystkim znaną maskę zimnego, bezwzględnego mordercy, w jego spojrzeniu pojawiał się błysk, kiedy tylko ona pojawiała się w pomieszczeniu.
Wcześniej byłam wściekła, zazdrościłam siostrze, że poślubi kogoś z wyglądem Matteo i wyrwie się z naszego domu, ale teraz patrząc na jej szczęście, cieszyłam się, że znalazła kogoś takiego jak on. Pasowali do siebie idealnie. Anioł i diabeł, ogień i lód. Różnili się wszystkim, a jednak jedno nie potrafiło istnieć bez drugiego.
Poczułam za sobą czyjąś obecność i nim zdążyłam się odwrócić, usłyszałam:
– Piękna młodsza siostra, zatańczymy?
Skinęłam głową i dałam się zaprowadzić na parkiet, czując w brzuchu stado motyli.
Nie wiem, czy to z powodu naszego pocałunku, czy z innego powodu, ale w ostatnim czasie nie potrafiłam wybić go sobie z głowy. Wieczorami, kiedy usypiałam, przypominałam sobie smak jego ust, dźwięk głosu i ten obłędny zapach perfum. Żaden facet tak na mnie nie działał i w niczyjej obecności nie czułam się tak bardzo sobą.
Niestety, był dla mnie niedostępną partią. Jako córka szefa mafii z New Jersey nie mogłam sobie sama wybrać partnera i byłam zdana na to, że ojciec wybierze dla mnie dobrze i poszczęści mi się tak jak siostrze.
– Spójrz na nich, są słodcy aż do przesady. – Wskazał na Matteo, który właśnie cmoknął Annę w czubek nosa, na co ona zaczęła chichotać jak jakaś kretynka.
– Tak, aż rzygać się chce, jak na nich patrzę – sarknęłam, choć w głębi duszy cieszyłam się ich szczęściem.
Marcello przyciągnął mnie bliżej siebie, kładąc lewą dłoń niebezpiecznie blisko mojej pupy. Jego zapach drażnił moje nozdrza, a dotyk rąk palił skórę. Nigdy przy żadnym facecie nie odczuwałam tylu emocji, dlatego posmutniałam na myśl, że nigdy między nami do niczego nie dojdzie.
– Więc nie patrz na nich. – Uniósł dłoń i skierował moją twarz tak, że musiałam spojrzeć w jego piękne oczy. – Masz tutaj mnie, jestem dużo ciekawszy niż mój brat i jego żona.
– Zdecydowanie – szepnęłam i wtuliłam w jego silne ciało.
Przetańczyliśmy tak trzy piosenki, aż jacyś mężczyźni odciągnęli go ode mnie i wyszli na zewnątrz na papierosa. To była jedyna wada Marcello, palił jak smok i często z tego powodu śmierdział jak popielniczka, ale mimo to był najbliższym ideału facetem.
Stałam na środku, zastanawiając się, co zrobić, kiedy zobaczyłam moją siostrę kierującą się w stronę tarasu i pijanego Tony’ego, który zataczał się za nią. Ruszyłam w ich kierunku, żeby uratować ją od niezręcznej gadki z pijanym przyjacielem, ale w miejscu zatrzymały mnie słowa ojca.
– Ten ślub to był naprawdę świetny pomysł – mówił zadowolonym głosem, jakby co najmniej wygrał w totka. – Teraz kolej na ciebie.
Przeszedł mnie dreszcz, a kropla zimnego potu spłynęła po moich plecach. Odwróciłam się twarzą w jego stronę, jego mina sprawiła, że cofnęłam się o krok.
– Słucham? – Nienawidziłam się za to, że mój głos zadrżał. Chciałam być silna i postawić ojcu, a zachowywałam się jak mała, przestraszona dziewczynka.
– Rozmawiałem z wujem Giovanim. Oboje doszliśmy do wniosku, że nasze rodziny są bardzo zżyte i powinniśmy to przypieczętować. Zawsze myślałem, że Annabell poślubi Anthony’ego, ale jak widać, należy teraz do Costello…
– Nie poślubię Tony’ego – przerwałam ojcu, co bardzo mu się nie spodobało.
– Kto mówi o Tonym? Jeszcze w tym roku wyjdziesz za Vincenta, biedaczysko nie ma szczęścia do kobiet. Będziesz dla niego idealną partią.
– Nie! – krzyknęłam, aż kilkoro gości zaczęło przyglądać się i przysłuchiwać naszej rozmowie. – Nie zgadzam się. – Ściszyłam głos do szeptu. Idealna partia? Mówił, jakbym była jakimś koniem wyścigowym, a nie jego córką.
– Na szczęście nie masz w tym temacie nic do powiedzenia – odparł stanowczym głosem i odszedł, zostawiając mnie samą. Zrozpaczoną, załamaną i z brakiem chęci do życia.
Od początku wiedziałam, że ten ślub będzie niezapomnianą chwilą, ale myślałam, że będzie tak dlatego, że Anna poślubiła kogoś, kogo kocha. Za nic w świecie nie przyszło mi do głowy, że jej ślub, dzień, w którym wkracza na nową drogę życia, będzie ostatnim dniem mojej normalności.
***
Nim się spostrzegłam, noc dobiegła końca i mogłam udać się do swojej sypialni na górze, aby przemyśleć to, co się stało, oraz znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Od zawsze traktowałam Russo jak rodzinę, ale to nie oznaczało, że chciałam, żeby naprawdę nią zostali. Vince był przerażający, stary i w dodatku odrażający. Nie mogłabym z nim… nigdy… Musiałam szybko coś wymyślić. W innym wypadku za kilka miesięcy będę „bawić się” na własnym ślubie.
Nie wiem, jak długo spałam, ale obudziło mnie pukanie do drzwi. Zarzuciłam na siebie szlafrok i nie zawracając sobie głowy szukaniem kapci, podeszłam boso otworzyć drzwi intruzowi, który zbyt wcześnie obudził mnie po tej szalonej nocy.
Co dziwne, moim oczom ukazał się Matteo i szczerze przestraszyłam się, że coś złego przytrafiło się Annie. Co innego mógłby chcieć ode mnie jej mąż w ranek ich poślubnej nocy?
– Coś się stało? – zapytałam, a z moich ust wydobył się głośny dźwięk ziewania.
– Nie, dlaczego pytasz? Zresztą nieważne. Dzisiaj wylatuję na Sycylię, chciałbym zabrać ze sobą ciebie, żebyś dotrzymała towarzystwa Annie.
– Chcesz, żebym leciała z wami do Włoch? Mój ojciec nigdy się na to nie zgodzi – parsknęłam.
– Tak się składa, że on już się zgodził, więc pakuj się, mała – powiedział i odszedł w stronę swojego pokoju, zostawiając mnie osłupiałą.
Sycylia? W normalnych okolicznościach byłabym zadowolona, wręcz podekscytowana możliwością wyjazdu z domu. Tym bardziej że owa wycieczka dotyczyła Włoch, a to mój ulubiony kraj, ale dzisiaj wcale mnie to nie cieszyło. Nie mogłam wykrzesać z siebie nawet odrobiny entuzjazmu, jednak taki wyjazd być może dobrze mi zrobi. Potrzebowałam kilku dni z dala od ojca, żeby sobie wszystko przemyśleć.
Założyłam kapcie i od razu poszłam do sypialni, w której wczorajszą noc spędzała Anna. Przykleiłam do twarzy największy, najbardziej sztuczny uśmiech, na jaki było mnie stać, po czym zapukałam i nie czekając na zaproszenie, weszłam do środka.
– Nie mogę uwierzyć, że lecimy na Sycylię! – krzyknęłam, ale gdy zobaczyłam rękę mojej siostry, uśmiech znikł z mojej twarzy. – O mój Boże! Co ci się stało?
Podeszłam do niej i dotknęłam jej ręki. Od łokcia po ramię była cała pokryta ciemnymi sińcami. Anna skrzywiła się lekko z bólu, ale nic nie powiedziała. Stała ze smutkiem w oczach i ten widok sprawiał mi ogromny ból.
– Hej! – Pomachałam przed jej twarzą, żeby zwrócić na siebie uwagę. – Matteo ci to zrobił? – parsknęłam. – Oczywiście, że to on. Pieprzony damski bokser, zaraz tego pożałuje!
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi. Jak tylko znajdę tego dupka, to tak nakopię mu do dupy, że nigdy więcej nie skrzywdzi mojej siostry, a zupę będzie jadł przez słomkę. Nacisnęłam na klamkę i już miałam wyjść, ale słowa Anny zatrzymały mnie w pół kroku.
– To Tony.
– Tony? O Boże, Anna. – Podbiegłam do niej i przytuliłam mocno.
Wiedziałam, że dla niej było to bardzo bolesne. Tony był jej przyjacielem, więc to, co zrobił, musiało boleć ją podwójnie. Pieprzony dupek! Mam nadzieję, że wyjechał już stąd, bo nie ręczę za siebie, gdy spotkam go na swojej drodze.
Odsunęłam się lekko i spojrzałam jej w oczy.
– Wiesz co, walić to! Zaraz lecimy do Włoch. Będziemy się dobrze bawić i zapomnisz o tym idiocie.
– O czym ty mówisz? – Spojrzała na mnie, jakbym mówiła od rzeczy.
– Boże, czy ty w ogóle wiesz, co się wokół ciebie dzieje? Lecimy na tydzień do Włoch. Ty, ja, Matteo i Marcello.
Uśmiechałam się, aż w końcu siostra odwzajemniła mój uśmiech i zaczęła sprawdzać prognozę pogody i mówić, co musimy spakować. Tak, ten tydzień to najlepsze, co mogło mnie spotkać.
***
Tego było mi trzeba – chwili zapomnienia od słów ojca, widoku fałszywej Mell, a przede wszystkim ucieczki od samotności, która od wyjazdu Anny doskwierała mi coraz bardziej.
Wysiadałam z samochodu, kiedy podjechał drugi czarny suv i drzwi się otworzyły. Patrzyłam, jak Marcello ubrany w zwykłe sprane dżinsy i białą koszulkę wysiadał z auta. Był naprawdę przystojnym facetem i zaczęłam zazdrościć Annie, że tyle czasu spędza z tymi przystojniakami. Teraz ja miałam wolny tydzień i przeżyję go tak, jakby był ostatnim mojego życia. Po części tak było, ale starałam się o tym nie myśleć, bo gdy wrócę do domu, ojciec zmusi mnie do ślubu i wtedy zacznie się moje piekło.
W samolocie Marcello ruszył na przód, ale złapałam go za rękę i pociągnęłam na tylne siedzenia. Nie chciałam, żeby moja siostra przyglądała mi się, bo szybko dostrzegłaby, że coś jest nie tak i próbowała wyciągnąć to ze mnie. Można powiedzieć, że była to jej podróż poślubna, więc nie chciałam psuć jej humoru własnymi problemami.
– Usiądziesz ze mną? – spytałam szeptem.
– A powiesz mi, co się wczoraj stało? – odparł.
– Hm?
– Byłaś taka… sam nie wiem. Szczęśliwa? A później jakbyś zgasła. Przyglądałem ci się. Ktoś coś zrobił? Powiedział coś złego? – dopytywał.
Świetnie, skoro Marcello dostrzegł zmianę mojego humoru, Annie też długo nie zajmie zauważenie tego, a ona nie odpuści, dopóki nie powiem jej prawdy.
– Nic się nie stało. Byłam zwyczajnie zmęczona.
Zamknęłam oczy, udając, że śpię i tym samym uniknęłam dalszych pytań. Marcello był dobrym mężczyzną, ale to nie znaczy, że powinnam obarczać go moimi problemami, tym bardziej że owe problemy go nie dotyczyły i na pewno nie interesowały.
***
W hotelu dostałam pojedynczy pokój i byłam z tego powodu naprawdę zadowolona. Nigdy w życiu nie czułam takiej wolności. Otworzyłam portfel i wysypałam całą zawartość na łóżko. Czterysta pięćdziesiąt dwa dolary. Zdecydowanie za mało, żebym mogła zostać tutaj na zawsze i rozpocząć nowe życie. Nie licząc tego, że ojciec znalazłby mnie w mgnieniu oka, a wtedy pożałowałabym, że żyję.
Podeszłam do okna i odsunęłam ciężkie zasłony. Widok był oszałamiający. Piękna lazurowa woda, czysta piaszczysta plaża. Idealne miejsce do zamieszkania. Wymarzone, ale tak bardzo niedostępne, tak samo jak Marcello.
Zamiast tego będę musiała mieszkać z obleśnym mężem w jego równie obleśnym domu. No dobra, tak naprawdę to nie wiedziałam, jaki dom miał Vincent, ale ktoś taki jak on na pewno nie posiada normalnego, ładnego mieszkania. Bardziej kojarzył mi się z osobą chowającą trupy w szafie, mieszkającą w domu w środku lasu, ze stosem brudnych naczyń w zlewie. Ohyda.
Wypakowywałam moje rzeczy, kiedy zapukała Anna, żeby zapytać, czy mam ochotę na małe zakupy. Nie chciałam siedzieć cały czas w pokoju i rozmyślać o moim przyszłym życiu, dlatego zgodziłam się z uśmiechem, ale do mojej głowy wciąż wracały słowa ojca: „Jeszcze w tym roku poślubisz Vincenta”.
Koniec z tym, mam tydzień na odpoczynek, martwić zacznę się później – pomyślałam.
***
– Zobacz, jak tutaj pięknie – zapiszczałam, kiedy mijaliśmy jakieś miejsce w drodze na zakupy. – Palmy! Zatrzymaj się, musimy zrobić zdjęcia.
Byłam pod wrażeniem włoskiej architektury, to wszystko było tak różne od tego, co na co dzień widziałam w Stanach, że na chwilę udało mi się zapomnieć o tym, co wczoraj powiedział ojciec i co czeka mnie po powrocie do domu.
Chłopaki, którzy jeździli z nami jako nasi ochroniarze, patrzyli na mnie jak na idiotkę, ale miałam to gdzieś. Nic i nikt nie zepsuje mi tych wakacji, które prawdopodobnie są moimi ostatnimi wakacjami w życiu. Wątpię, aby Vincent w fajny sposób spędzał wolne dni. Nie był typem imprezowicza, a samej zapewne nigdy nie pozwoli mi wyjechać.
– Możemy zrobić tutaj zdjęcia? – zapytałam Annę, a ona przewróciwszy oczami, kiwnęła głową.
Podałam mój telefon Romeo i podbiegłam do fontanny robić głupie miny i pozy.
Usłyszałam dźwięk telefonu siostry i po jej minie zgadłam, kto dzwonił. Nawet jeśli ona o tym nie wiedziała, to było widać, jak bardzo zależy jej na tym facecie, i miałam szczerą nadzieję, że on jest tego wart. Historie opowiadane przez Tony’ego zapewne były kłamstwami wymyślonymi z zazdrości. Jednak Matteo wywodził się z mafii i jedno było pewne, nie był miłym i potulnym facetem. Miałam tylko nadzieję, że dla Anny zrobi wyjątek.
– Zaraz przyjadą chłopaki. – Podbiegła do mnie i usiadła na ziemi obok fontanny.
Westchnęłam niezadowolona. Cały lot unikałam rozmowy z Marcello i liczyłam na to, że nie będzie mnie wypytywać o mój humor przy siostrze. Miałam wrażenie, że przed tym chłopakiem niczego nie można ukryć, a chciałam jak najdłużej zachować w tajemnicy swój ślub.
Restauracja, do której pojechaliśmy, była mała i pusta. Sama nigdy bym do niej nie weszła, bo znajdowała się w dziwnym miejscu, ale Matteo zapewnił nas, że naprawdę warto, więc nie miałyśmy wyboru.
Zamówiłam makaron z owocami morza, bo zawsze chciałam tego spróbować. Danie prezentowało się naprawdę wyśmienicie, a jeśli chodzi o smak to… hmm, zdecydowanie wolałam zwyczajne mięso.
Grzebałam w talerzu, co chwilę zerkając na spaghetti siostry i zastanawiałam się, czy mogłabym zamówić coś innego.
– Trzymaj. – Marcello podał mi swój talerz i zabrał się za jedzenie mojego posiłku. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, a on puścił mi oczko, od którego poczułam motyle w brzuchu.
– Vincent, skarbie, podejdź do mnie.
Uniosłam głowę i wystraszona zaczęłam rozglądać się po sali. To jakaś kobieta wołała swojego małego synka, który oddalił się od niej. Zrobiło mi się słabo i jestem pewna, że pobladłam. Jeśli myślałam, że spędzę ten tydzień, dobrze się bawiąc, to byłam w błędzie. Nawet na wakacjach to imię będzie mnie prześladować i nie pozwoli mi się cieszyć się z ostatnich chwil wolności.
Odsunęłam od siebie niezjedzony makaron. Na samą myśl o Vincencie straciłam apetyt, a wcześniej zjedzony posiłek stanął mi w gardle.
***
– Hej, co się dzieje? – zapytała Anna i weszła za mną do pokoju, kiedy już wróciliśmy z obiadu.
– Gdzie Marcello? – odpowiedziałam pytaniem, bo wiedziałam, jak bardzo denerwuje ją moje zainteresowanie szwagrem, i myślałam, że zmieni temat.
– A czy to ważne? Porozmawiaj ze mną.
– Nic mi nie jest, naprawdę. Chciałam wyjechać na wakacje z Glorią, ale ojciec się nie zgodził – powiedziałam. Wymyśliłam tę wymówkę na biegu i chyba mi się udało, bo Anna odpuściła. Gloria była kimś w rodzaju mojej przyjaciółki. Chodziłyśmy razem do szkoły, ale ze względów bezpieczeństwa ojciec nie pozwalał nam się widywać po szkole.
Niespodziewanie siostra podeszła i przytuliła się do mnie. Poczułam łzy w oczach, więc szybko się odsunęłam, bo gdybym wybuchnęła płaczem, nie wyszłaby, dopóki nie powiedziałabym jej prawdy. Wiedziała, że kłamałam, ale na tę chwilę dała mi spokój.
– Pójdziemy jutro na plażę?– zapytała.
– Jasne! – Szczerze się uśmiechnęłam. – Gorący, seksowni Włosi, nadchodzimy! – krzyknęłam.
Kiedy tylko drzwi zamknęły się za moją siostrą, usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Nie chciałam użalać się nad sobą, ale nie potrafiłam się powstrzymać.
Miałam wrażenie, że moje życie dobiegło końca, a przecież tak naprawdę nawet się nie zaczęło. Za dwa miesiące skończę dziewiętnaście lat i będę jedyną mężatką ze znanych mi osób w moim wieku. Nie mogłam na to pozwolić.
Wyjęłam z torebki telefon i zalogowałam się do hotelowego wi-fi. Wpisałam w wyszukiwarce „Palermo praca” i przeglądając ogłoszenia, wyobrażałam sobie, jakby to było zamieszkać tutaj i skończyć z dotychczasowym życiem.
Jessica
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Nakładem Wydawnictwa AMARE ukazało się również:
Dla Annabell Moretti, córki jednego z Bossów nowojorskiej mafii, świat oparty na przemocy i płatnym seksie nie jest niczym dziwnym – wychowała się w nim. Ale jako młoda dziewczyna marzy również o prawdziwej miłości, czułości i stworzeniu rodziny z wy jątkowym mężczyzną. Wkrótce jednak będzie musiała porzucić te naiwne plany – jej despotyczny ojciec już zdecydował za nią. Zaaranżowane małżeństwo z Matteo Costello ma przypieczętować sojusz dwóch potężnych rodzin Cosa Nostry. Tym samym Annabell staje się jednym z trybików w brutalnej machinie porachunków mafijnych. Tylko upór, odwaga i pewność siebie pomogą jej przetrwać w bezwzględnym świecie, gdzie zawsze wygrywa silniejszy. Czy zdoła uchronić najbliższych przed zemstą braci Costello? Ile będzie musiała poświęcić i jakich wyborów dokonać, by odmienić swój los?
Droga Czytelniczko,
serdecznie zapraszamy Cię do polubienia naszego profilu facebook.com/WydawnictwoAMARE. Dzięki temu jako pierwsza dowiesz się o naszych nowościach wydawniczych, przeczytasz i posłuchasz fragmentów powieści, a także będziesz miała okazję wziąć udział w konkursach i promocjach.
Przyłącz się i buduj z nami społeczność, która uwielbia literaturę pełną emocji!
Zespół
Odwet. Costello brothers
ISBN: 978-83-8219-893-5
© K.E. December i Wydawnictwo Amare 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Marta Grochowska
Korekta: Małgorzata Giełzakowska
Okładka: Mateusz Rękawek
Wydawnictwo Amare należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek