Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Patrząc na przechadzających się ludzi, na niezmiennie te same twarze, na te same ruchy, miałem wrażenie, że widzę jednego i tego samego człowieka. Ten człowiek czy może ci ludzie zatem tak sobie chodzili nienagabywani przez nikogo. Zamajaczył przede mną wzniosły cel. Nikt mi nie obiecywał, że gdy się do nich upodobnię, rozsunie się krata. Takich obietnic, na pozór nie do spełnienia, się nie daje. Jeśli oczekiwanie zostaje spełnione, to później powstaje wrażenie, że w swoim czasie taka obietnica została nam dana. W ludziach, którym się przyglądałem, nic szczególnie pociągającego nie dostrzegłem. Gdybym był zwolennikiem wolności, o której wspominałem, z pewnością wybrałbym otwarte morze miast owego wyjścia, które widok tych ludzi mi ukazał.
Pierwszą oznaką poznania jest pragnienie śmierci. To życie wydaje się nie do zniesienia, inne z kolei jest dla nas nieosiągalne. Nie wstydzimy się już pożądać śmierci, błagamy, by ze starej, znienawidzonej celi przeniesiono nas do nowej, którą dopiero przyjdzie nam znienawidzić. Resztki wiary pozwalają nam sobie wyobrazić, jak przypadkiem podczas transportu, w którymś z korytarzy spotkamy pana, który z uwagą spogląda na więźnia i mówi : „Tego już nie zamykajcie. Zabieram go”
***
„Niedokończenie utworu bynajmniej nie musi świadczyć o porażce artysty […]. Od tekstów Kafki nie można się oderwać. Że wspomnę jeden z niedokończonych, o wielkim ptaku karmionym rybami w zamian za obietnicę przeprawy do ciepłych krajów. Urywa się on nagle, nie zaspokajając naszej ciekawości, rozbudzonej od początku i podsycanej każdym zdaniem. To brak obietnicy dokończenia opowieści, nie zaś jej domniemane mankamenty, budzi rozczarowanie, bo nie dowiemy się nigdy, co też było dalej…, ale oto już następna, rozpoczęta, zaczyna rozpalać naszą wyobraźnię. Fascynacjom nie ma końca, bowiem nawet najdrobniejszy z literackich szkiców Kafki […] jest zaczątkiem realizacji jakiegoś fenomenalnego pomysłu”
Z posłowia Tłumaczki
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 239
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Franz Kafka
Osiem notatników
Zapiski z lat 1916 – 1918
Przekład i wstęp
Barbara L. Surowska
OSTROGI
Kraków 2021
SPIS TREŚCI
Barbara L. Surowska
WstępFranz Kafka
Osiem notatnikówOktavheft AOktavheft BOktavheft COktavheft DOktavheft EOktavheft FOktavheft GOktavheft HWykład wprowadzający o żargonie
Wstęp
Zapiski Kafki z ośmiu notatników formatu A8, tzw. Oktavhefte rozpoczynają nowy rozdział w działalności twórczej pisarza po niemal dwuletniej przerwie. Pierwsze zapiski datuje się na listopad 1916 roku, kiedy to ukochana siostra Franza Kafki – Ottla, oddała do dyspozycji brata pokój przy Alchimistengasse, zapewniając mu tym samym względnie spokojne warunki pracy. Na kartce pocztowej wysłanej przez Kafkę do narzeczonej, Felicji Bauer, 14 grudnia tego roku znajduje się wzmianka o wysiłku związanym z pisaniem: „W moim domu zmagam się z niemożliwościami, które stwarzam jednego dnia, by na drugi dzień z dziesięciokrotnie większą siłą niż użyta przy ich tworzeniu wykreślić to wszystko”1. Według komentatorów wydania krytycznego jego dzieł, zapewne trudził się on w tym momencie nad kolejnymi partiami Strażnika grobowca, którego ostatecznie ukończyć nie zdołał. W spuściźnie zachował się rękopis zawierający fragmenty tegoż utworu oraz typoskrypt2 z wprowadzonymi przez autora drobnymi zmianami, którego treść urywa się nagle w pół zdania. Kafka miał się nim posługiwać na jednym ze spotkań z przyjaciółmi, na których zwykł był odczytywać swoje utwory. Wzmianka o Strażniku grobowca pojawia się również we wspomnieniach Oskara Bauma. Wskazanie na trud w pracy nad Strażnikiem grobowca można naturalnie odnieść do wielu innych prób literackich podejmowanych przez pisarza, usiłującego stworzyć coś nowego.
W posłowiu do pierwszego polskiego wydania Oktavhefte Kafki w roku 1995 pisałam o tekstach, które pozostawił we fragmentach, jako o dorównujących wartością pod względem literackim tym, które zdołał ukończyć. „Niedokończenie utworu bynajmniej nie musi świadczyć o porażce artysty […]. Od tekstów Kafki nie można się oderwać. Że wspomnę jeden z niedokończonych, o wielkim ptaku karmionym rybami w zamian za obietnicę przeprawy do ciepłych krajów. Urywa się on nagle, nie zaspokajając naszej ciekawości, rozbudzonej od początku i podsycanej każdym zdaniem. To brak obietnicy dokończenia opowieści, nie zaś jej domniemane mankamenty, budzi rozczarowanie, bo nie dowiemy się nigdy, co też było dalej…, ale oto już następna, rozpoczęta, zaczyna rozpalać naszą wyobraźnię. Fascynacjom nie ma końca, bowiem nawet najdrobniejszy z literackich szkiców Kafki […] jest zaczątkiem realizacji jakiegoś fenomenalnego pomysłu”3.
Odczytanie i wydanie zapisków z dzienników Kafki, prowadzonych przez niego w latach 1910-1923 zawdzięczamy, jak wiadomo, Maxowi Brodowi, który odnalazł je w spuściźnie pisarza i wbrew jego woli zachował i udostępnił licznej rzeszy czytelników.
Niniejsze wydanie Oktavhefte Kafki opiera się na oryginalnym zapisie jego notatek opublikowanych w wydaniu krytycznym, bez jakichkolwiek korekt i poprawek, który to zapis zestawiamy z Oktavhefte udostępnionymi w roku 1953 w opracowaniu Maxa Broda. Dzięki temu zestawieniu czytelnik może uświadomić sobie skalę ingerencji Broda w teksty Kafki, które – zakładamy, że w dobrej wierze – podczas przygotowań do publikacji poddawał redakcyjnej obróbce. Poza tym porównując obydwa wydania odnaleźliśmy notatki występujące w publikacji Broda, a nieujawnione w wydaniu krytycznym. Niestety nie potrafimy wyjaśnić, skąd te różnice się wzięły, ale pragniemy zwrócić na nie uwagę czytelnika.
Nasze nowe wydanie jest – powtórzmy – wydaniem porównawczym. Pokazuje również, że układ notatników zaproponowany przez Maxa Broda w wydaniu krytycznym uległ zmianie. Jesteśmy przekonani, że nowoczesne technologie ułatwiły wydawcom pracę nad ustaleniem właściwej kolejności wpisów w notatnikach, które Brod układał intuicyjnie. Zrekonstruowanych przez niego zapisków nie oznaczaliśmy żadnymi symbolami, natomiast notatniki zrekonstruowane przez edytorów wydania krytycznego zostały ujęte w nawiasy kwadratowe – []. Nieliczne, krótkie na ogół wtrącenia, występujące w wydaniu Broda, a niefigurujące w wydaniu krytycznym, zostały ujęte w nawiasy klamrowe – {}. Dzięki temu zabiegowi czytelnik bez trudu wywnioskuje, jak prezentuje się jedno i drugie wydanie. Będzie to zapewne szczególnie istotne dla znawców i badaczy twórczości Kafki.
Ograniczając się do absolutnie niezbędnych redakcyjnych ingerencji w teksty opublikowane w wydaniu krytycznym, mieliśmy na uwadze, by udostępnić czytelnikom zapis pierwotny znanych nam również skądinąd tekstów, pozwolić prześledzić jak powstawały, jak rodziły się w głowie autora i jakim ewentualnym zmianom ulegały w kolejnych wariantach, słowem, pozwolić na swego rodzaju wgląd w proces pracy twórczej wybitnego, podziwianego przez ludzi na całym świecie, niezwykłego artysty słowa.
Kafka do prowadzenia dziennika wykorzystywał zeszyciki w formacie A4 (Quarthefte), jak również w formacie A8 (Oktavhefte). Zapiski w małych notatnikach, sporządzane zrazu równolegle do zapisków w dwunastym zeszycie Quarthefte, wypełniają powstałą tam lukę w notatkach z lat 1917-1919.
Polski czytelnik miał okazję zapoznać się z zawartością Oktavhefte po raz pierwszy w opracowanym przeze mnie z ineditów wydaniu Ośmiu notatników w moim przekładzie (F. Kafka, Osiem notatników, Gdańsk 1995). Podstawą tego wydania była edycja Maxa Broda (F. Kafka, Gesammelte Schriften, Frankfurt am Main 1953). Max Brod w swym opracowaniu Oktavhefte pominął publikowane przez siebie teksty literackie Kafki, a także zapiski, które – w jego odczuciu – nie były dopracowane i ukończone przez autora, stanowiły jedynie zapowiedź jakiegoś utworu literackiego, były jakimś niedookreślonym jeszcze zarysem rodzącej się koncepcji, jakimś początkiem, urwanym zdaniem, przelanym na papier pojedynczym słowem, itd.
Kafka sam opublikował niektóre z zapisanych odręcznie w małych notesikach opowiadań w tomiku Ein Landarzt (Lekarz wiejski), np. Szakale i Arabowie, Nowy adwokat, Sprawozdanie dla Akademii. Jazda na kuble z roku 1917 ukazała się na łamach jednej z gazet. Nie zdecydował się na umieszczenie jej w żadnym z planowanych wydań książkowych uznając, że w zbyt oczywisty sposób odnosi się do aktualnej sytuacji polityczno-ekonomicznej kraju pogrążonego w kryzysie spowodowanym wojną.
Brod selekcjonował spisane przez Kafkę w notesikach formatu A8 w latach 1917–1918 myśli, rozważania i aforyzmy. Niektóre z nich pod zbiorczym tytułem Medytacje (Meditationen) zamieścił w wydaniu Gesammelte Werke. W tymże wydaniu, w rozdziale VI, jako zapiski z dziennika zaprezentowane zostały także zestawione przez niego, a pochodzące z różnych zeszytów Tagebuchnotizen aus anderen Heften (Zapiski z innych zeszytów). Sam Kafka opublikował sto dziewięć aforyzmów rozproszonych w notatnikach w zbiorze Rozważania o grzechu, cierpieniu, nadziei i słusznej drodze.
Oktavheft B, sądząc po występującej tu, wyjątkowo pod koniec zapisków, dacie 19 lutego 1917 roku, wkrótce potem cały się zapełnił. Przyjmuje się, że pierwsze zapiski pojawiły się w tym zeszycie mniej więcej w połowie stycznia 1917 roku. Kafka zamieścił w nim po raz pierwszy listę tytułów do planowanego zbioru opowiadań, wymieniając powstałe nieco wcześniej teksty Sen oraz Przed prawem i zapisane tutaj odręcznie utwory: Jazda na kuble, Szakale i Arabowie, Nowy adwokat, ewentualnie Kastengeist, do którego mógłby odnosić się zapisek rozpoczynający się od słów „W naszym domu…”, jak również Na galerii, Jeździec, Kupiec, Lekarz wiejski i Bratobójstwo, których rękopisy, powstałe prawdopodobnie zimą tego roku, nie zachowały się.
Zapiski w zeszycie Oktavheft D powstawały przypuszczalnie pomiędzy ostatnią dekadą lutego a ostatnią dekadą kwietnia 1917 roku. Z dedykacji Franza Kafki dla Ottli z dnia 20 marca 1917 roku odnoszącej się do Budowy chińskiego muru wynika, że fragment ten najprawdopodobniej już wtedy był jej znany. Zeszyt zamyka tekst Sprawozdanie dla Akademii („Wszyscy znamy Rudego Piotra…”), który autor w dniu 22 kwietnia 1917 roku wraz z jedenastoma innymi opowiadaniami przesłał Martinowi Buberowi. Tekst ten, podobnie jak Myśliwy Grakchus, był spisywany w bardzo szybkim tempie począwszy od pierwszych dni kwietnia. Pomysł tej animalistycznej historii nasunął się pisarzowi w związku z artykułem prasowym Consul, der viel Bewunderte. Aus dem Tagebuche eines Künstlers, zamieszczonym w cotygodniowym dodatku: „Onkel Franz. Illustrierte Jugend-Zeitung” gazety „Prager Tagblatt” z dnia 1 kwietnia 1917 roku.
Króciutki fragment rozmowy między A. i B. („A. Czym się tak zamartwiasz? B. Wszystko wydaje mi się niezrozumiałe. Nic nie pojmuję”.) znajdujący się w Oktavhefcie E łączy się z kilkoma innymi zapiskami zamieszczonymi na oddzielnych kartkach tego zeszytu. Notatka „Gdybym w najbliższym czasie umarł…” wiąże się z krwotokiem, który wystąpił u Kafki w nocy z 12 na 13 i 13 na 14 sierpnia 1917 roku. Dokładne okoliczności dotyczące tego incydentu autor opisał w liście do Felicji: „Dwa dni po moim ostatnim liście, zatem cztery tygodnie temu, dostałem w nocy, około godziny piątej, krwotoku z płuc. Wystarczająco mocnego. Upływ krwi trwał z dziesięć minut, może dłużej, myślałem, że w ogóle nie ustanie. Na drugi dzień poszedłem do lekarza, zostałem od razu, a potem jeszcze parokrotnie przebadany, prześwietlony, po naleganiach Maxa byłem u profesora. Rezultat jest taki, nie będę tu wchodził w medyczne szczegóły, że w obydwu szczytowych partiach płuc rozpoznano tuberkulozę”4 (list z 9 sierpnia 1917 r.). Fragment „Wczoraj po raz pierwszy byłem w kancelariach dyrektorskich…” mógł powstać pod wpływem oddziaływania osoby Kurta Wolffa, znakomitego wydawcy, od którego Kafka otrzymał propozycję opublikowania w pięknej oprawie graficznej tomików Ein Landarzt (Lekarz wiejski) i In der Strafkolonie (Kolonia karna). Wolff już wcześniej z wielką starannością wydał zbiór jego opowiadań Betrachtung. Wszystkie inne teksty z tego zeszytu zostały spisane przed przenosinami Kafki z Pragi do Zürau, czyli przed 12 września 1917 roku.
Pierwsze wpisy w zeszycie Oktavheft F („Mała…” i „Mam zwyczaj…”) pojawiły się jeszcze w Pradze. Sekwencja zapisków rozpoczynająca się od „Przesunięcia w terminologii” to notatki sporządzane przez Kafkę w trakcie lektury książki Maxa Schelera Die Ursachen des deutschen Hasses. Eine national-pädagogische Erörterung, która była w tym czasie nowością wydawniczą Kurta Wolffa. Franz Kafka otrzymał ją od Maxa Broda i czytał z wielką uwagą.
Tekst o teatrze żydowskim stanowi początek opracowywanego przez Kafkę artykułu dla wydawanego przez Martina Bubera miesięcznika „Der Jude”. Autorem miał być żydowski aktor, Icchak Löwy, z doświadczenia znający problemy teatru żydowskiego, o których miał traktować artykuł. Kafka znał go z dawnych lat. Dostarczoną przez Löwy’ego wstępną partię artykułu uznał za przydatną, niemniej jednak, jak wyraził się w liście do Maxa Broda, partia „wymagała oczywiście drobnych gramatycznych korekt, a te z kolei niemożliwie delikatnej ręki”5. Jak należy się domyślać, sam to zadanie wykonał.
Do tematyki żydowskiej i działalności Icchaka Löwy’ego nawiązuje dołączony przez nas do obecnego wydania tekst o języku jidysz z roku 1912, zachowany w 12 konwolucie w maszynopisie sporządzonym przez późniejszą żonę Maxa Broda, Elsę Taussig. Świadczy on o wielkiej gorliwości Kafki, z jaką pomagał żyjącemu w biedzie Löwy’emu, z którym łączyła go pasja do teatru. Kafka był niezwykle zafascynowany żargonem żydowskim, który miał okazję słyszeć w wykonaniu na żywo w odwiedzanym po kryjomu warszawskim teatrze. Później uczył się pilnie języka hebrajskiego. 18 lutego 1912 roku Kafka zorganizował Löwy’emu występ na wieczorze poetyckim w sali reprezentacyjnej Żydowskiego Ratusza w Pradze. Sam zajął się konferansjerką. Przygotowanie mowy o języku jidysz sprawiło mu ogromne trudności. Pisał o tym w dzienniku: „Przez dwa tygodnie zamartwiałem się, bo przemowa mi nie wychodziła. W przeddzień wystąpienia, wieczorem, niespodziewanie udało mi się z tym uporać”6.
Notesiku Oktavheft G Kafka używał do regularnych, codziennych wpisów od 18 października 1917 do 28 stycznia 1918 roku w czasie pobytu w Zürau, z krótką przerwą na pisanie między 2 a 12 stycznia, kiedy to gościł u siebie swego bliskiego przyjaciela, Oskara Bauma. Znajdujemy tu wyjątkowo dużo krótkich, osobistych zapisków dotyczących aktualnych wydarzeń i samopoczucia Kafki. Napotykamy mądrości wyrażone za pomocą niezwykle plastycznych słów w rodzaju: „Jeszcze się bawią psy gończe na dziedzińcu, ale zwierzyna im nie ujdzie, choć już trwa jej szaleńcza gonitwa przez las” albo „Ze śmiesznym wyposażeniem przyszedłeś na ten świat”. Z zachwytem czytamy także na nowo opowiedziane mity o Prometeuszu i milczeniu syren. W dniach od 31 stycznia do 11 lutego 1918 roku do końca tego miesiąca Kafka korzystał z kolejnego notesika (Oktavheft H). Pisał nieprzerwanie z wyjątkiem dni, w których na krótko wyjeżdżał do Pragi (18-19 lutego).
Tekst Robotnicy nieposiadający własności powstał na początku maja 1918 roku. Wtedy to Kafka wrócił do Pragi, gdzie ponownie podjął swoje obowiązki służbowe.
Większość zapisków Kafki z okresu jego pobytu w Zürau stanowią aforyzmy i rozważania o charakterze teologicznym. Styl tych zapisków cechuje przenikliwość myśli i kreatywność literacka, notki są równie zachwycające, co teksty czysto literackie. Występuje tu cała sekwencja zapisków świadczących o intensywnej, krytycznej lekturze Bojaźni i drżenia Kierkegaarda. Kafka czytał ponadto Stadia na drodze życia oraz Albo-albo i Powtórzenia, o czym świadczy jego korespondencja z Brodem, której znaczna część została poświęcona Kierkegaardowi. Lektura pism tego filozofa pochłonęła Kafkę po raz pierwszy latem 1913 roku. Wówczas przypadkowo do jego rąk trafił wybór fragmentów z dzienników duńskiego myśliciela, wydanych w roku 1905 w przekładzie niemieckim pod tytułem Buch des Richters. Seine Tagebücher 1833-1855 im Auszug. W Dzienniku Kafka notuje: „Dostałem dzisiaj książkę Kierkegaarda Buch des Richters. Jak przeczuwałem, jego przypadek, pomimo zasadniczych różnic, jest bardzo podobny do mojego, a przynajmniej rozgrywa się po tej samej stronie świata. Autor pociesza mnie jak przyjaciel. Kreślę następujący list do ojca, który jutro, o ile będę miał siłę, zamierzam wysłać”7. Dobrze mu znany z osobistego doświadczenia dylemat Kierkegaarda, polegający na niemożności pogodzenia obowiązków względem rodziny z twórczością literacką, zbliżył go do pokrewnego mu duchem autora. Motywy postępowania Kierkegaarda wobec Reginy Olsen i ostateczna – trudna do zrozumienia – decyzja o zerwaniu z nią zaręczyn, przemawiają do niego w szczególny sposób, bo podobne rozterki targają również nim samym, wzbudzając wewnętrzny niepokój i powodując ustawiczne napięcia w jego relacjach z Felicją Bauer. Jak wiemy, także i on zrezygnuje z małżeństwa i wybierze życie oddane twórczości. Wśród znawców przedmiotu panuje dość powszechne przekonanie, iż początkowa fascynacja Kafki Kierkegaardem z czasem przerodziła się w dystans. Małgorzata Klentak-Zabłocka reflektując m.in. nad stosunkiem Kafki do Kierkegaarda w książce Ślad Abrahama ujmuje tę kwestię nieco inaczej: „Intencją Kafki, zwłaszcza w okresie jego pobytu w Zürau, nie jest bowiem poddawanie krytycznej analizie poglądów Kierkegaarda, ale koncentracja na sprawach dotyczących własnej egzystencji, własnej drogi w życiu i własnej twórczości, badanie samego siebie – w sytuacji przełomu – w konfrontacji z chorobą, która mogła oznaczać rychłą śmierć, w chwili ostatecznego zerwania z Felicją po pięcioletnim okresie kolejnych prób zbliżenia i rozstań, wreszcie w chwili (tymczasowego przynajmniej) uwolnienia się od pracy w biurze, odczuwanej zawsze jako zajęcie iście katorżnicze. Przemyśleniom tym towarzyszy […] intensywna lektura książek Kierkegaarda, pozostająca jednak cały czas w cieniu osobistych doświadczeń Kafki”8.
Jest to oczywiście prawda. Niemniej jednak Kafka prowadzi z Kierkegaardem także niezmiernie ciekawy, polemiczny dyskurs literacki. Przyjrzyjmy się choćby prezentowanym przez Kierkegaarda i Kafkę oryginalnym koncepcjom postaci Abrahama.
Kierkegaard na kartach Bojaźni i drżenia przedstawia cztery kolejne wcielenia Abrahama. W pierwszym Abraham nie mogąc przekonać syna, że Bóg żąda ofiary z jego życia, odgrywa przed Izaakiem rolę okrutnika, który rzekomo nie jest jego ojcem i ma zamiar zabić go dla własnej przyjemności. W obrazie tym, zarówno ojciec, jak i syn z ufnością i niezachwianą wiarą zanoszą swe błagalne (syn) i dziękczynne (ojciec) modły do Boga.
W drugim wcieleniu Abraham przygotowuje ofiarę w milczeniu, ale nie może zapomnieć, czego Bóg od niego zażądał. Posłuszeństwo wobec Najwyższego sprowadza na niego ogrom cierpienia, które go przytłacza.
W trzecim Abraham wyciąga nóż, gotów zadośćuczynić woli Boga i ofiarę złożyć, ale ów czyn poczytuje sobie potem za niewybaczalny grzech względem syna, nie zachował się bowiem jak kochający ojciec, lecz zamierzał go zabić.
W czwartym Abraham również chwyta za miecz, czyni to jednakże z rozpaczą, co nie uchodzi uwadze Izaaka, który – w końcu oszczędzony – traci wiarę.
„Kierkegaard stara się unaocznić”, czytamy w książce Klentak-Zabłockiej, „jako niebezpieczeństwo czyhające na «rycerza wiary» – to, co zakorzenione jest w ogólnie akceptowanej moralności. Abraham Kierkegaarda, wykonując skok w paradoks wiary, musi pokonać przede wszystkim zwątpienie i strach – ale i rozpacz, i miłość ojcowską: obawę nie tylko o życie, ale i o duszę Izaaka – […]. Wszystkie te bardzo ludzkie uczucia, […] Abraham Kierkegaarda musi przezwyciężyć i czyni to istotnie niepojętym wysiłkiem swojej wiary. Nacisk nie jest więc położony na dydaktyczny w swej wymowie wątek próby, posłuszeństwa i nagrody, jak czyniła to tradycyjna interpretacja tekstu biblijnego, ukazująca Abrahama jako wzór do naśladowania, lecz na niepojęty paradoks wiary, realizujący się w jednostkowej egzystencji, a także fakt, że pokusą stają się właśnie «ludzkie uczucia» – czy mówiąc szerzej – obowiązująca ogół etyka”9.
Kafka potrafi odkryć inne nieprzewidziane trudności, z jakimi mógł borykać się Abraham. Czyni to nie tylko w zapiskach z notatnika, ale również w listach. Szczególnie ciekawy pod tym względem wydaje się jego list z czerwca 1921 roku do przyjaciela, Roberta Klopstocka, w którym to liście jest mowa o tym, że Abraham nie może zadośćuczynić Bogu, choć jest na to gotowy, obowiązki bowiem nie pozwalają mu opuścić domu: „Jest niezbędny, potrzebny w gospodarstwie, raz po raz trzeba coś zarządzić, dom jeszcze nie gotowy, a bez gotowego domu, bez tej podpory, nie może odejść, Biblia także to pojmuje, gdyż powiada: «uporządkował swoje interesy» i Abraham rzeczywiście miał wszystkiego w bród już wcześniej; gdyby nie miał domu, gdzieżby wychował syna, za jaką belką trzymał zatknięty nóż ofiarny?”10.
W tej koncepcji Abraham, choć nie brak mu ochoty, nie może złożyć żądanej ofiary, gdyż nieukończone domostwo nie pozwala na wychowanie syna.
W liście do Klopstocka Kafka prezentuje jeszcze jedną postać Abrahama, „który ze wszech miar naprawdę chce złożyć ofiarę i w ogóle ma właściwy zmysł do sprawy, ale nie może uwierzyć, że chodzi o niego, odrażającego starca i o jego dziecko, brudnego chłopaka. Nie brak mu właściwej wiary, ma tę wiarę, ofiarę składałby we właściwym duchu, gdyby tylko mógł uwierzyć, że to o niego chodzi. Boi się, że wprawdzie wyruszyłby z synem jako Abraham, ale po drodze przemieniłby się w Don Kichota. Kiedyś świat patrzyłby na Abrahama ze zgrozą, natomiast ten boi się, że na jego widok świat skona ze śmiechu. Ale nie sama śmieszność jest tym, czego się obawia – boi się zresztą i jej, zwłaszcza tego, że i sam zacznie się śmiać razem z innymi – przede wszystkim jednak boi się, że ta śmieszność uczyni go jeszcze starszym i wstrętniejszym, jego syna jeszcze bardziej brudnym, jeszcze mniej godnym, by naprawdę zostać wezwanym. Abraham, który przychodzi nieproszony![…]”11.
Ten Abraham jest tak skromny, tak pełen pokory, że poczytywałby sobie za zaszczyt otrzymać od Boga wezwanie do złożenia ofiary, gdyby był tego godzien – nie dopuszcza jednak takiej możliwości. Uznaje siebie za kogoś, kim ludzie gardzą i kogo się brzydzą. Także jego syn nie byłby godną ofiarą: wygląda okropnie, jest brudny. Gdyby wyruszył z nim, tylko naraziłby się na śmieszność. Ten Abraham mocno wierzy w Boga, natomiast absolutnie nie wierzy w siebie, ani w to, że Bóg może mieć upodobanie w nim czy jego dziecku i uczynić go swoim wybrańcem. Kafka w przeciwieństwie do Kierkegaarda ukazuje Abrahama w normalnym ludzkim wymiarze. W liście do Maxa Broda z 5 marca 1918 roku pisze wyraźnie, że Kierkegaard „nie dostrzega zwykłego człowieka malując niesamowitego Abrahama w chmurach”12. W zapiskach z notatnika opatrzonego literą „H” Kafka nie wymienia Kierkegaarda z nazwiska, mimo to kilka aforyzmów bez wątpienia odnosi się do niego. Mam na myśli szczególnie sekwencję zapisków, w których możemy znaleźć odniesienia do myśli zawartych w Bojaźni i drżeniu. Szczególnym problemem, który podejmuje Kafka w rozważaniach dotyczących postaci Abrahama jest milczenie na temat tego, co zaszło na górze Moira. Zarówno syn, jak i ojciec całe zajście zachowują dla siebie. Dla każdego z nich jest to niewątpliwie obciążenie. Kierkegaard zdaje się rozumować podobnie, stwierdzając: „Mówienie jest wyzwoleniem, gdyż przenosi do powszechności”13. W milczeniu upatruje zarazem „porozumienia jednostki z Bogiem”. Wydaje się jednak, że milczenie syna nie może być w tym wypadku żadną formą porozumienia z Absolutem, bo przecież ten właśnie syn przy czwartym wcieleniu Abrahama utracił wiarę. Stanowisko Kafki jest, w moim odczuciu, zdecydowanie bardziej przekonujące. Wyrazem niezachwianej wiary jest według niego bezwzględna ufność pokładana w Bogu. Kolejnym zagadnieniem, co do którego Kafka zajmuje inne stanowisko niż Kierkegaard, jest kwestia powszechności, tego, co ogólne („das Allgemeine”). Według niego ogólność jest niejednoznaczna, tak jak niejednoznaczne były dla pytającego przepowiednie wyroczni. W aforyzmach pod datą 27 lutego 1918 roku czytamy m.in.: „Być może nieprzekazywalność paradoksu występuje, ale nie manifestuje się jako taka, albowiem jest to niezrozumiałe nawet dla samego Abrahama. Wszakże nie potrzebuje on albo też nie powinien tego rozumieć, więc również i tłumaczyć sobie, ale wolno mu próbować tłumaczyć to innym. Również to, co ogólne, w tym sensie nie jest jednoznaczne, co w przypadku Ifigenii wyraża się w tym, że wyrocznia nigdy nie jest jednoznaczna”14.
Choć tutaj zatrzymałam się dłużej przy jednym z tematów wynikających z uważnej lektury Oktavhefte, jest ich całe mnóstwo, nie mówiąc już o wielu frapujących wypowiedziach i zaskakujących obrazach.
Barbara L. Surowska
1 F. Kafka, Briefe an Felice und andere Korrespondenz aus der Verlobungszeit, Frankfurt am Main 1982, s. 746 i nast. [Jeżeli nie oznaczono inaczej, przypisy pochodzą od tłumacza].
2 Typoskrypt – maszynopis danego utworu sporządzony przez samego autora [przyp. red.].
3 B. Surowska, Posłowie, w: F. Kafka, Osiem notatników, Gdańsk 1995, s. 101.
4F. Kafka, Briefe an Felice, op. cit., s. 753.
5List z 28 września 1917 r. w: M. Brod, F. Kafka, Eine Freundschaft (II). Briefwechsel, Frankfurt am Main 1989, s. 170.
6 F. Kafka, Tagebücher 1910-1923, Frankfurt am Main 1981, s. 156.
7 F. Kafka, Dziennik, t. 1, przeł. M. Chrobok, A.Z. Jaksender, Kraków 2021.
8 M. Klentak-Zabłocka, Ślad Abrahama. Zarys niemieckiej recepcji dzieła Kierkegaarda na przełomie XIX i XX wieku, Toruń 2001, s. 105 i nast.
9 Ibidem, s. 116 i nast.
10 Ibidem, s. 118.
11 Ibidem, s. 120 i nast.
12 M. Brod, F. Kafka. Eine Freundschaft (II), Briefwechsel, op. cit., s. 240.
13 S. Kierkegaard, Bojaźń i drżenie, przeł. J. Iwaszkiewicz, Warszawa 1982, s. 96.
14 F. Kafka, patrz s. 319 niniejszego wydania.
Franz Kafka
Osiem notatników
Zapiski z małych notesów (formatu A8)1
Oktavheft A
(listopad – grudzień 1916)
[17]
[Nieprzerwany sen]2.
Biegła polną drogą. Nie patrzyłem na nią, siedziałem na skraju pola wpatrując się w nurt małego strumyka. Przebiegała przez wioski, dzieci stawały w drzwiach, wyglądając jej i spoglądając za nią.
[Poszarpany sen].
Poprzedni książę wpadł na pomysł, by w mauzoleum przy sarkofagach postawić straż. Rozsądni mężowie wypowiadali się przeciwko, ostatecznie w tej drobnej sprawie pod wieloma względami i tak skrępowanemu w swych decyzjach księciu, ustąpili. Do służby zgłosił się poszkodowany w jednej z wojen tamtych czasów weteran, wdowiec, ojciec trzech synów poległych w ostatniej wojnie. Został przyjęty. Stary urzędnik dworski poprowadził go do mauzoleum. Za nimi ruszyła praczka, objuczona rozmaitymi rzeczami przeznaczonymi dla strażnika. Inwalida, choć o kuli, dorównywał kroku dworskiemu urzędnikowi aż do alei prowadzącej prosto do mauzoleum. Potem odrobinę zwolnił, zaczął pokasływać i pocierać lewą kończynę. „Cóż tam, Fryderyku”, odezwał się urzędnik, który wyprzedził go wraz z praczką i teraz się za nim obejrzał. „Rwie mnie w nodze”, odparł inwalida wykrzywiając usta. „Trochę cierpliwości, to zwykle szybko przechodzi”.
[wąska, otwarta od góry scena.
Mały gabinet, wysokie okno, za nim ogołocony z liści wierzchołek drzewa.
Książę (siedząc wygodnie w fotelu przy biurku wygląda przez okno).
Adiutant (siwa pełna broda, na młodzieńczą modłę wciśnięty w przyciasny żakiet, przy środkowych drzwiach).
Krótka Pauza.
Książę (odwracając się od okna w stronę adiutanta): No to jak?
Adiutant: Nie polecałbym tego, Wasza Wysokość.
Książę: Dlaczego?
Adiutant: Trudno mi w tej chwili sformułować zastrzeżenia, to co mam na myśli wyraża, choć nie do końca, pewne odnoszące się do ogólnoludzkich spraw powiedzenie: zmarłych należy zostawić w spokoju.
Książę: Ja też tak uważam.
Adiutant: Wobec tego coś źle zrozumiałem.
Książę: Najwidoczniej.
Pauza
Książę: W tej sprawie myląca mogła być dla pana tylko ta szczególna okoliczność, że nie wydałem dyspozycji wprost, lecz jedynie ją panu zasygnalizowałem.
Adiutant: Zapowiedź ta nakłada na mnie większą odpowiedzialność, której będę musiał sprostać.
Książę (poirytowany): Nie chodzi o odpowiedzialność.
Pauza
Książę: Jeszcze raz powtórzę. Do tej pory mauzoleum w Parku Fryderycjańskim pilnował strażnik mieszkający wraz z rodziną w domku przy wejściu do parku. Czy można coś temu zarzucić?
Szambelan: Oczywiście, że nie. Mauzoleum istnieje od ponad czterystu lat i zawsze pilnowano go w ten sam sposób.
Książę: To mogło być nadużycie. Doszło do nadużycia?
Szambelan: To nieodzowne zabezpieczenie.
Książę: Zatem, nieodzowne zabezpieczenie. Wydaje mi się jednak, że jeden strażnik w parku to za mało, powinien być jeszcze drugi na dole w grobowcu. Sprawowanie tego urzędu przyjemne pewnie nie będzie, zważywszy na to, że grobowiec zawsze musi być zamykany od zewnątrz. Ale, jak wiadomo z doświadczenia, na każde stanowisko można znaleźć chętnych i przydatnych ludzi.
Móc przy Tobie odpoczywać, to szczyt możliwości służącego.
By złożyć księciu wizytę].
***
Opowieść dziadka
W czasach świętej pamięci księcia Leona V byłem strażnikiem przy mauzoleum w Parku Fryderycjańskim. Oczywiście nie zostałem strażnikiem od razu. Pamiętam dobrze, że – gdy jeszcze jako chłopak na posyłki pierwszy raz miałem wieczorem dostarczyć mleko z książęcej mleczarni do mauzoleum – myślałem sobie: „Och, do wartowni przy mauzoleum”. Któż może wiedzieć, co to jest mauzoleum? Byłem strażnikiem przy mauzoleum, więc powinienem to wiedzieć, ale właściwie nie wiem. I wy, którzy słuchacie tej opowieści, sami w końcu zrozumiecie, choćbyście byli przekonani, że wiecie, czym jest mauzoleum, że też tego nie wiecie. Wówczas jednak mało się tym przejmowałem, byłem najzwyczajniej w świecie dumny, że posyłają mnie do straży przy mauzoleum. Pocwałowałem więc zaraz z kanką mleka skroś mgły na łąkach do Parku Fryderycjańskiego. Przed złotymi wrotami otrzepałem kurtkę z kurzu, wyczyściłem buty, wytarłem do sucha zroszone naczynie, zadzwoniłem i przycisnąwszy twarz do sztachetek ogrodzenia jąłem nasłuchiwać, co się wydarzy. W zaroślach na niewielkim wzniesieniu musiał znajdować się domek strażnika, z otwieranych drzwi wychynęło światło i, gdy się zgłosiłem i na dowód prawdy pokazałem kankę, bardzo stara kobieta otworzyła bramę. Musiałem iść przodem, tak wolno jak ona, co nie było przyjemne, bo mocno uczepiła się mnie z tyłu i dwa razy przystawała dla zaczerpnięcia oddechu. Na górze, na kamiennej ławce przy drzwiach siedział ogromny mężczyzna z nogą założoną na nogę, ze skrzyżowanymi na piersi rękami, z odchyloną w tył głową i wzrokiem utkwionym w wyrastających tuż przed nim i zasłaniających mu widok krzewach. Bezwiednie spojrzałem na kobietę pytającym wzrokiem. „To jest Mameluk”, powiedziała. „Nie wiedziałeś?” Pokręciłem przecząco głową, jeszcze raz zdumiony przyjrzałem się mężczyźnie, a szczególnie jego czapie z baranka, potem jednak stara zaciągnęła mnie do domu. W niewielkiej izbie przy zawalonym książkami stole siedział w szlafroku stary, brodaty pan, spozierając na mnie spod klosza stojącej lampy. Pomyślałem oczywiście, że źle trafiłem, odwróciłem się i chciałem wyjść z izby, ale stara zagrodziła mi drogę zwracając się do pana: „Nowy dostawca mleka”. „Chodźże tutaj, mały szkrabie”, odezwał się pan i zaśmiał się. Siedziałem później na małej ławeczce przy jego stole, a on przysunął swoją twarz całkiem blisko mojej twarzy. Ośmielony przyjaznym traktowaniem zrobiłem się niestety zbyt zuchwały, [bo powiedziałem:]
***
[Na strychu]
Dzieci miały swoją tajemnicę. Na strychu, głęboko w kącie pośród rupieci z całego stulecia, gdzie żaden dorosły dostać by się po omacku nie zdołał, Hans, syn adwokata, odkrył obcego człowieka. Siedział pod ścianą na ustawionej pionowo skrzyni. Na widok Hansa na jego twarzy nie odmalowały się ani strach, ani zdziwienie. Tylko absolutna obojętność. Wzrok Hansa napotkał jego jasne spojrzenie. Na głowie miał wielką, okrągłą baranią czapę, nasuniętą głęboko. Szczeciniasty, mocny zarost okalał mu twarz. Ubrany był w obszerny, brązowy płaszcz, przepasany potężnym skórzanym rzemieniem, podobnym do tych, których używa się w końskiej uprzęży. Na kolanach trzymał krótką, zakrzywioną szablę schowaną w pochwie z matowym połyskiem. Na nogach miał buty z cholewami, wyposażone w ostrogi; jedną stopę opierał na przewróconej butelce po winie, drugą dotykał podłogi, piętą i ostrogą bodąc drewno. „Precz”, wrzasnął Hans, gdy obcy wolno wysunął rękę próbując go chwycić. Uciekł daleko do nowej części strychu i zatrzymał się dopiero, gdy poczuł na twarzy chlaśnięcie rozwieszonej tam mokrej bielizny. Wtedy od razu zawrócił. Obcy siedział nieruchomo w tym samym miejscu nieco pogardliwie wydymając dolną wargę. Hans ostrożnie posuwał się do przodu, starając się wybadać, czy w tym znieruchomieniu nie kryje się przypadkiem podstęp. Wyglądało na to, że obcy rzeczywiście nie knuje nic złego. Siedział bezczynnie i tylko lekko kiwała mu się głowa. Hans zdobył się na odwagę i odsunąwszy na bok stary, podziurawiony parawanik od pieca, który zagradzał mu drogę, podszedł bardzo blisko i nawet dotknął go palcem. „Jesteś cały zakurzony!”, wykrzyknął ze zdumieniem, cofając zabrudzoną dłoń. „Tak, cały zakurzony”, odparł stary krótko. Miał tak osobliwą wymowę, że Hans zrozumiał jego słowa, gdy te już przebrzmiały. „Jestem Hans”, powiedział chłopiec, „syn adwokata, a ty kim jesteś?” „Aha”, odezwał się obcy. „Ja też jestem Hans, nazywam się Hans Schlag, jestem badeńskim myśliwym, a pochodzę z Koßgarten nad Neckarem. Stare dzieje”.
{Jesteś myśliwym? Chodzisz na polowania?, dopytywał się Hans. Cóż, jesteś jeszcze małym chłopcem, mówił obcy, niepotrzebnie tak rozdziawiasz buzię, kiedy się odzywasz. Adwokat również zwykł był wytykać mu ten błąd, ale myśliwy, którego niełatwo było zrozumieć i któremu rozdziawianie buzi można było wręcz zalecać, nie powinien był go za to strofować}.
Panująca już od dawna niezgoda pomiędzy Hansem a jego ojcem, po śmierci jego matki groziła takim wybuchem, że Hans wycofał się z interesów ojca, wyjechał za granicę i bez namysłu objął tam mało znaczącą posadę, gdy tylko przypadkowo nadarzyła mu się po temu okazja, i tak skutecznie unikał kontaktów z ojcem – czy to listownych, czy to za pośrednictwem znajomych, – że o śmierci ojca (jakieś dwa lata po jego wyjeździe), której przyczyną był zawał serca, dowiedział się z listu adwokata, czyniącego go wykonawcą testamentu.