Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Okazuje się, że istnieją dziesiątki dowodów, poszlak, odkryć archeologicznych, relacji naocznych i niemych świadków, a nawet bardzo obrazowych opisów wizji wybitnych mistyków, dzięki którym 2000 lat po najgłośniejszej zbrodni w dziejach można dokonać jej rekonstrukcji. Autorka z dużą wprawą zbiera je wszystkie, selekcjonuje i porównuje, a czytelnikowi dostarcza opowieść, wobec której nie pozostanie obojętny.
Fascynująca książka odsłaniająca znacznie więcej, niż wiemy z ewangelicznych opisów o dramatycznych wydarzeniach z kilku najważniejszych godzin w historii świata.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 229
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Korekta
Anna Kendziak
Marlena Pawlikowska
Projekt okładki
Łukasz Kosek
Skład
Łukasz Sobczyk
Zdjęcia
www.sxc.hu/Gen Bailey (okładka)
www.sxc.hu/Fabioslave (okładka)
Wikimedia Commons (s. 23, 61, 90, 109, 122, 141, 231)
ISBN 978-83-7569-388-1
© 2013 Dom Wydawniczy RAFAEL
ul. Dąbrowskiego 16, 30-532 Kraków
tel./fax: 12 411 14 52
e-mail: [email protected]
www.rafael.pl
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.
Pewna książka szuka swojego autora – dokładnie te słowa usłyszałam w moim telefonie komórkowym, gdy jechałam ruchomymi schodami na dworcu kolejowym w Poznaniu. Wypowiedział je „głos wydawnictwa”. Był wrześniowy wieczór, wracałam z krótkich nadmorskich wakacji. Zapytałam oczywiście, co to za książka. Odpowiedź składała się ze zbudowanego z trzech słów hasła: Męka Pańska – konfrontacja. „O, nie – pomyślałam. – Tylko nie to. Wszystko, tylko nie męka”. Przyznaję uczciwie, że zawsze uciekałam od tematyki pasyjnej. Przytłaczała mnie, odpychała. Poza tym napisano o niej już tak wiele, że byłam pewna, iż nie da się już o niej opowiedzieć w żaden odkrywczy sposób. Już miałam powiedzieć, że owa książka musi, niestety, szukać swego autora dalej, gdy w mojej głowie błysnęła myśl żywcem wyjęta ust Tewji’ego Mleczarza ze „Skrzypka na Dachu”: Ale z drugiej strony…
Gromadzenie materiałów, ich analiza, wyszukiwanie ciekawostek, sprawdzanie wiadomości o najnowszych odkryciach archeologicznych czy wynikach badań naukowych, a wreszcie pisanie stało się nagle niezwykle odkrywczą przygodą. Główny bohater książki – 33-letni Człowiek-Bóg, niezwykły cieśla z Nazaretu okazał się kimś nadzwyczaj ludzkim i bliskim, kogo można było niemal dotknąć. Kimś, kto nie tylko był postacią historyczną, ale komu bardzo zależało na każdym z nas, do kogo chciałoby się przylgnąć, zaprzyjaźnić, ale także kimś, kto zmartwychwstał i w ten sposób zniszczył wszystko to, co niszczy nas. Zmartwychwstanie jest dla większości z nas takim zapomnianym, zakurzonym, nieodpakowanym prezentem, który dostaliśmy i wrzuciliśmy na dno szafy. Dookoła owej szafy rozciąga się nasza rzeczywistość najeżona problemami, z którymi często nie potrafimy sobie poradzić. Tymczasem w tej nieodpakowanej paczce czeka na nas ich rozwiązanie.
I tak naprawdę to jest najważniejszy punkt tytułowej konfrontacji.
Piłat zatem powiedział do Niego: „A więc jesteś królem?”. <Odpowiedział Jezus>: „Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18,37).
Podstawowym źródłem naszej wiary i wiedzy o męce i śmierci Jezusa Chrystusa są cztery Ewangelie. Niemniej jedna z nich – ta, której autorem jest św. Jan – jest pod tym względem absolutnie wyjątkowa. Jan bowiem był jedynym, spośród apostołów i ewangelistów, naocznym świadkiem tego okrutnego, absurdalnie niesprawiedliwego i jednocześnie nieskończenie zbawiennego widowiska. Do pasyjnych fragmentów Ewangelii św. Mateusza, Marka i Łukasza będziemy się wielokrotnie odwoływać na stronicach tej książki, jednak niezwykłemu opisowi Męki Pańskiej, sporządzonemu przez św. Jana, poświęcimy szczególną uwagę.
… i jego bezcenna, bezpośrednia relacja
Jan był najmłodszym spośród dwunastu apostołów i uchodził za ulubieńca Jezusa. Swego Mistrza poznał przez Jana Chrzciciela, bo to do grona jego właśnie uczniów należał na początku. Jan był nie tylko najmłodszym z apostołów, ale również pierwszym z nich, który poszedł za Chrystusem. W Wielki Piątek 33 roku jako jedyny nie tylko nie zaparł się swego Pana w obawie przed represjami, ale również jako jedyny trwał przy Nim aż do złożenia Jego ciała do grobu. To jemu Jezus oddał pod opiekę swoją Matkę. Jan jako jedyny z apostołów nie poniósł śmierci męczeńskiej, a to dlatego, że za męczeństwo policzono mu odważne, choć bardzo bolesne trwanie przy Chrystusie w dniu Jego męki i śmierci. Jak pisze Tertulian, jeden z najwybitniejszych wczesnochrześcijańskich pisarzy, umiłowany uczeń Jezusa otarł się o męczeństwo, gdy na rozkaz cesarza Domicjana zanurzono go we wrzącym oleju, ale nie zginął. Mało tego, nie doznał najmniejszego nawet urazu i wyszedł z oleju odmłodzony. Wstrząśnięty tym faktem cesarz – który nieco wcześniej próbował bezskutecznie otruć św. Jana- około 95 roku zesłał go na grecką wyspę Patmos, gdzie apostoł spisał księgę Apokalipsy. To właśnie z jej tekstu dowiadujemy się, że stał on na czele gmin chrześcijańskich w Efezie, Smyrnie, Pergamonie, Tiatyrze, Sardes, Filadelfii i Laodycei. Zresztą, jak mówi tradycja, do Efezu zabrał ze sobą Maryję i również tam napisał swoją Ewangelię. Po śmierci Domicjana w 96 roku Jan mógł opuścić wyspę swego zesłania. Wrócił najprawdopodobniej do Efezu, gdzie zmarł około 100 roku. Tam też został pochowany. Według tradycji nad jego grobem wzniesiono bazylikę. Ostatnia wzmianka o grobie św. Jana w Efezie pochodzi z VI wieku. W 1936 roku archeolodzy odnaleźli w Efezie ślady grobu, w którym najprawdopodobniej złożono ciało umiłowanego ucznia Chrystusa (jako ciekawostkę dodam, że od 2009 roku relikwie Jana Ewangelisty przechowywane są w kościele środowisk twórczych w Warszawie). Jak mówią uczeni bibliści, zanim Jan spisał swoją Ewangelię, przeczytał wnikliwie Ewangelie św. Mateusza, Marka i Łukasza (zwanych synoptykami, a ich ewangelie nazywane są synoptycznymi). Nie chcąc powielać faktów opisanych przez nich, uzupełnia w swym dziele uwiecznione przez nich zdarzenia i pisze o tym, co oni pominęli. Ze szczególną starannością przedstawia pojmanie, proces, drogę krzyżową, ukrzyżowanie, śmierć i pogrzeb Chrystusa, których był świadkiem. Tak więc utrwalony przez Jana opis męki Pańskiej jest dla całego chrześcijańskiego świata absolutnie bezcenny. Jest jego osobistym wspomnieniem, choć zapewne najbardziej bolesnym ze wszystkich. Niestety, nie zachował się oryginał Ewangelii św. Jana, który – jak twierdzą uczeni – powstawał partiami między 70 a 100 rokiem I wieku. Zachował się natomiast maleńki fragmencik greckiego tłumaczenia, które według niektórych naukowców mogło zostać spisane zaledwie kilkanaście lat po śmierci Jana Ewangelisty…
Najstarsze manuskrypty zawierające Janową relację Męki Pańskiej
Opowieść ta rozpoczyna się wśród straganów tonącego w kurzu egipskiego bazaru, między którymi pewnego dnia 1920 roku przechadzał się niejaki Bernard Pyne Grenfell, profesor egiptologii i wybitny znawca papirusów. Gdy tylko kończył kolejny semestr wykładów w Oksfordzie, przeprawiał się pociągiem na południe Europy, by stamtąd popłynąć do kraju faraonów i na ziemi, po której stąpał niegdyś Echnaton, poszukiwać kolejnych starożytnych i bezcennych zwojów, opisujących nieistniejące już cywilizacje. Tuż po pierwszej wojnie światowej archeologia wciąż była na tyle młodą dyscypliną naukową, że sprzedaż najprawdziwszych antycznych skarbów (najczęściej skradzionych) na lokalnych bazarach nie tylko była jeszcze legalna, ale też nikogo nie dziwiła. Panująca w Europie moda na starożytne pamiątki ściągała do Egiptu rzesze wygłodniałych kupców. Sprytni Egipcjanie sprzedawali więc Europejczykom zarówno prawdziwe zabytkowe perły, jak i falsyfikaty – stare gliniane dzbanki z utrąconym uchem albo celowo podniszczone całkiem nowe papirusy. Profesor Grenfell był jednak jednym z tych amatorów bazarowych artefaktów, których właściwie nie sposób było oszukać. Pewnego dnia u jednego z handlarzy papirusami dostrzegł coś, co laik mógłby wziąć za zwykły, stary śmieć. Był to niewielki fragment zbrązowiałego papirusu, na którego obu stronach widniały przyblakłe greckie litery. Egipski straganiarz wyjaśnił szybko, że choć ów artefakt wygląda kiepsko, to jest jednym z najstarszych, jakie kiedykolwiek widział. Grenfell był przyzwyczajony do tego rodzaju gorących zapewnień egipskich handlarzy. Wiedział, że straganiarz jest mu gotów wmówić, patrząc przy tym głęboko w oczy i przysięgając na wszystkie świętości, że tak naprawdę to fragment miłosnego listu Kleopatry do Marka Antoniusza. Jednak ten zagadkowy strzęp papirusu zdawał się osobiście przekonywać profesora o swej niezwykłości. Egiptolog zakupił go, a gdy wrócił do dusznego, taniego hoteliku, przyjrzał się dokładniej pozostałościom greckich napisów. Nie miał pojęcia, że dokonał właśnie najważniejszej transakcji w swoim życiu, stając się właścicielem najstarszego istniejącego fragmentu Ewangelii św. Jana.
Rekonstrukcja tekstu, datowanie papirusu i jego identyfikacja zajęła badaczom kilkanaście lat. W 1934 roku Colin H. Roberts ogłosił światu, że odkryto fragment Ewangelii św. Jana pochodzący z czasów cesarza Hadriana. Uczeni zgodnie stwierdzili, że tekst powstał około 125 roku. Niestety, Bernard Grenfell, który zmarł w 1926 roku, nie mógł już tego usłyszeć. Dziś papirus ten jest jednym z największych skarbów Biblioteki Uniwersytetu Johna Rylandsa w Manchesterze (Wielka Brytania) i choć oficjalnie nosi nazwę papirusu P52, powszechnie nazywany jest po prostu papirusem Rylandsa. Współcześni uczeni badający papirus P52 twierdzą, że mógł on powstać nawet przed 117 rokiem, czyli jeszcze za panowania Trajana. Wartość tego papirusu została już od pierwszej chwili wysoko oceniona przez uczonych – pisze ojciec Jacek Salij OP w jednej ze swych publikacji. - Papirus bowiem jest młodszy od autografu Janowej Ewangelii o zaledwie mniej więcej dwadzieścia lat. A co jest w tym wszystkim najważniejsze: tekst, który przekazuje papirus Rylandsa, jest zupełnie identyczny – słowo w słowo – z tym tekstem, jaki zawierają dwudziestowieczne greckie wydania Ewangelii: bez żadnych uzupełnień i bez żadnych skreśleń. Nawiasem warto wspomnieć, że papirus Rylandsa nie tylko jest dowodem-faktem na autentyczność Ewangelii św. Jana. Pochodzi on z Egiptu, a więc dwadzieścia lat od czasu swego powstania Ewangelia św. Jana znalazła się już o 1000 kilometrów od Efezu, miejsca swego powstania! Fakt ten, wziąwszy pod uwagę ówczesne środki wymiany myśli, bardzo wiele mówi o natychmiastowym i zdecydowanym przyjęciu czwartej Ewangelii za księgę świętą przez wszystkich chrześcijan, również przez chrześcijan egipskich.
Jaki jednak konkretnie fragment Ewangelii zrekonstruowano w oparciu o szczątki papirusu P52? Otóż jest to rozmowa, jaka toczyła się między Chrystusem a Piłatem kilka godzin przed śmiercią Jezusa na krzyżu. Na stronie recto musiał widnieć ten oto tekst grecki (wytłuszczone są te słowa, które do dziś zachowały się na papirusie):
ΕΙΠΕΝ ΟΥΝ ΑΥΤΟΙΣ Ο ΠΙΛΑΤΟΣ ΛΑΒΕΤΕ ΑΥΤΟΝ ΥΜΕΙΣ ΚΑΤΑ ΤΟΝ ΝΟΜΟΝ ΥΜΩΝ ΚΡΙΝΑΤΕ ΑΥΤΟΝ ΕΙΠΟΝ ΑΥΤΩ ΟΙ ΙΟΥΔΑΙΟΙ ΗΜΙΝ ΟΥΚ ΕΞΕΣΤΙΝ ΑΠΟΚΤΕΙΝΑΙ OYΔΕΝΑ ΙΝΑ Ο ΛΟΓΟΣ ΤΟΥ ΙΗΣΟΥ ΠΛΗΡΩΘΗ ΟΝ ΕΙΠΕΝ ΣΕΜΑΙΝΩΝ ΠΟΙΩ ΘΑΝΑΤΩ ΗΜΕΛΛΕΝ ΑΠΟΘΝΕΣΚΕΙΝ ΕΙΣΗΛΘΕΝ ΟΥΝ ΠΑΛΙΝ ΕΙΣ ΤΟ ΠΡΑΙΤΩΡΙΟΝ Ο ΠΙΛΑΤΟΣ ΚΑΙ ΕΦΩΝΗΣΕΝ ΤΟΝ ΙΗΣΟΥΝ ΚΑΙ ΕΙΠΕΝ ΑΥΤΩ ΣΥ ΕΙ ΒΑΣΙΛΕΥΣ ΤΩΝ ΙΟΥΔΑΙΩN (J 18,31-33).
Co w tłumaczeniu na język polski brzmi następująco:
Piłat więc rzekł do nich: «Weźcie go sobie i osądźcie według swojego prawa». Odpowiedzieli mu Żydzi: «Nam nie wolno nikogo zabić». Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć. Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa, rzekł do Niego: «Czy Ty jesteś Królem żydowskim?» (J 18,31-33).
Na stronie verso papirusu zapisano po grecku (wytłuszczenie analogicznie jak wyżej):
ΕΙΠΕΝ ΟΥΝ ΑΥΤΩ Ο ΠΙΛΑΤΟΣ ΟΥΚΟΥΝ ΒΑΣΙΛΕΥΣ ΕΙ ΣΥ ΑΠΕΚΡΙΘΗ Ο ΙΗΣΟΥΣ ΣΥ ΛΕΓΕΙΣ ΟΤΙ ΒΑΣΙΛΕΥΣ ΕΙΜΙ ΕΓΩ ΕΙΣ ΤΟΥΤΟ ΓΕΓΕΝΝΗΜΑΙ ΚΑΙ ΕΙΣ ΤΟΥΤΟ ΕΛΗΛΥΘΑ ΕΙΣ ΤΟΝ ΚΟΣΜΟΝ ΙΝΑ ΜΑΡΤΥΡΗΣΩ ΤΗ ΑΛΗΘΕΙΑ ΠΑΣ Ο ΩΝ ΕΚ ΤΗΣ ΑΛΗΘΕΙΑΣ ΑΚΟΥΕΙ ΜΟΥ ΤΗΣ ΦΩΝΗΣ ΛΕΓΕΙ ΑΥΤΩ Ο ΠΙΛΑΤΟΣ ΤΙ ΕΣΤΙΝ ΑΛΗΘΕΙΑ ΚΑΙ ΤΟΥΤΟ ΕΙΠΩΝ ΠΑΛΙΝ ΕΞΗΛΘΕΝ ΠΡΟΣ ΤΟΥΣ ΙΟΥΔΑΙΟΥΣ ΚΑΙ ΛΕΓΕΙ ΑΥΤΟΙΣ ΕΓΩ ΟΥΔΕΜΙΑΝ ΕΥΡΙΣΚΩ ΕΝ ΑΥΤΩ ΑΙΤΙΑΝ (J 18,37-38).
Co znaczy:
Piłat zatem powiedział do Niego: «A więc jesteś królem?» <Odpowiedział Jezus:> «Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu». Rzekł do Niego Piłat: «Cóż to jest prawda?» To powiedziawszy, wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: «Ja nie znajduję w Nim żadnej winy (…). (J 18,37-38).
Jeszcze w 1933 roku, a więc rok przed opublikowaniem przez Colina H. Robertsa wyników badań paleograficznych dotyczących odnalezionego przez Bernarda Grenfella papirusu, zwanego dziś papirusem 52, racjonalistyczni bibliści dowodzili, że Ewangelia według św. Jana powstawała w latach 135-140 po Chrystusie. W piątej dekadzie II wieku została zmodyfikowana. W oparciu o te założenia, rzeczeni uczeni sformułowali też wniosek, że znana nam treść Ewangelii św. Jana mogła nie mieć zbyt wiele wspólnego nie tylko z oryginałem (który powstał i tak podejrzanie późno), ale i w ogóle z faktami. Co jest niezwykle interesujące, najważniejsze odkrycia papirusowe XX wieku, odnoszące się do autentyczności zapisów ewangelicznych, dotyczyły właśnie tej Ewangelii. Podkreślić należy, że o ile przez minione wieki prawdziwość ewangelii synoptycznych nie wzbudzała żadnych znaczących wątpliwości, o tyle Ewangelia św. Jana była przedmiotem zdecydowanych i regularnych ataków. Można wręcz rzec, że doświadczała swoistego męczeństwa. Odkrycie i zbadanie papirusu Rylandsa odmieniło na zawsze status autentyczności biografii Jezusa spisanej przez Jego umiłowanego ucznia. Dodam, że w latach 30. XX wieku ogłoszono wyniki badań nad pochodzącymi z pierwszej połowy III wieku papirusami Chestera Beatty’ego, które zawierają treść wszystkich czterech ewangelii. Wyniki te stały się kolejnym dowodem na to, że przez siedemnaście stuleci treść ewangelii nie uległa żadnym zmianom. Powyższe ustalenia obaliły teorię racjonalistycznych biblistów, którzy twierdzili, że teksty ewangelii ewoluowały z każdym kolejnym wiekiem. W 1956 roku odkryto pochodzący z końca II wieku tak zwany papirus Bodmera II, zawierający 14 rozdziałów Ewangelii św. Jana. Rękopis ten niczym nie różni się od 14 rozdziałów Ewangelii św. Jana, jaką znamy z Biblii. Nie zawiera wprawdzie opisu męki i zmartwychwstania, nie mniej w niczym nie umniejsza to jego doniosłej wartości.
Z Ewangelii św. Jana
Przyjrzyjmy się zatem dokładnie relacji naocznego świadka męki i śmierci Chrystusa, która – jak już dowiedziono naukowo – przez 2000 lat pozostała niezmieniona w swej treści.
Pojmanie
To powiedziawszy, Jezus wyszedł z uczniami swymi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: «Kogo szukacie?» Odpowiedzieli Mu: «Jezusa z Nazaretu». Rzekł do nich Jezus: «JA JESTEM». Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc [Jezus] rzekł do nich: «JA JESTEM», cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: «Kogo szukacie?» Oni zaś powiedzieli: «Jezusa z Nazaretu». Jezus odrzekł: «Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść». Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: «Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś». Wówczas Szymon Piotr, który miał miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: «Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam wypić kielicha, który Mi podał Ojciec?».
Przed Annaszem. Zaparcie się Piotra
Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza. Był on bowiem teściem Kajfasza, który owego roku pełnił urząd arcykapłański. Właśnie Kajfasz poradził Żydom, że lepiej jest, aby jeden człowiek zginął za naród. A szedł za Jezusem Szymon Piotr razem z innym uczniem. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec [pałacu] arcykapłana, natomiast Piotr zatrzymał się przed bramą, na zewnątrz. Wszedł więc ów drugi uczeń, znany arcykapłanowi, pomówił z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna rzekła do Piotra: «Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka?» On odpowiedział: «Nie jestem». A że było zimno, strażnicy i słudzy, rozpaliwszy ognisko, stali przy nim i grzali się. Wśród nich stał także Piotr i grzał się [przy ogniu]. Arcykapłan więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: «Ja przemawiałem jawnie przed światem. Nauczałem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie nauczałem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Przecież oni wiedzą, co powiedziałem». Gdy to rzekł, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: «Tak odpowiadasz arcykapłanowi?» Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?» Następnie Annasz wysłał Go związanego do arcykapłana Kajfasza.
A Szymon Piotr stał i grzał się [przy ogniu]. Powiedzieli wówczas do niego: «Czy i ty nie jesteś jednym z Jego uczniów?» On zaprzeczył, mówiąc: «Nie jestem». Jeden ze sług arcykapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, rzekł: «Czyż nie ciebie widziałem razem z Nim w ogrodzie?» Piotr znowu zaprzeczył, i zaraz zapiał kogut.
Przed Piłatem
Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć Paschę. Dlatego Piłat wyszedł do nich na zewnątrz i rzekł: «Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi?» W odpowiedzi rzekli do niego: «Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy Go tobie». Piłat więc rzekł do nich: «Weźcie Go sobie i osądźcie według swojego prawa!» Odpowiedzieli mu Żydzi: «Nam nie wolno nikogo zabić». Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć.
Przesłuchanie
Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa, rzekł do Niego: «Czy Ty jesteś Królem żydowskim?» Jezus odpowiedział: «Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?» Piłat odparł: «Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Co uczyniłeś?» Odpowiedział Jezus: «Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd». Piłat zatem powiedział do Niego: «A więc jesteś królem?» Odpowiedział Jezus: «Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu». Rzekł do Niego Piłat: «Cóż to jest prawda?» To powiedziawszy, wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: «Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego [więźnia]. Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił Króla żydowskiego?» Oni zaś powtórnie zawołali: «Nie tego, lecz Barabasza!» A Barabasz był rozbójnikiem.
„Oto Człowiek”
Wówczas Piłat zabrał Jezusa i kazał Go ubiczować. A żołnierze, uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: «Witaj, Królu żydowski!» I policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: «Oto wyprowadzam Go wam na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy». Jezus więc wyszedł na zewnątrz w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: «Oto Człowiek». Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: «Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!» Rzekł do nich Piłat: «Zabierzcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy». Odpowiedzieli mu Żydzi: «My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym».
Gdy Piłat usłyszał te słowa, jeszcze bardziej się uląkł. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa: «Skąd Ty jesteś?» Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do Niego: «Nie chcesz ze mną mówić? Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzę Ciebie ukrzyżować?» Jezus odpowiedział: «Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie». Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: «Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się cezarowi».
Wyrok
Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata. Był to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów: «Oto wasz król!» A oni krzyczeli: «Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!» Piłat powiedział do nich: «Czyż króla waszego mam ukrzyżować?» Odpowiedzieli arcykapłani: «Poza cezarem nie mamy króla». Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano.
Droga krzyżowa i ukrzyżowanie
Zabrali zatem Jezusa. A On sam, dźwigając krzyż, wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: «Jezus Nazarejczyk, Król żydowski». Napis ten czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: «Nie pisz: Król żydowski, ale że On powiedział: Jestem Królem żydowskim». Odparł Piłat: «Com napisał, napisałem».
Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza jedna część; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: «Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć». Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie szaty, a o moją suknię rzucili losy. To właśnie uczynili żołnierze.
Testament dany z krzyża
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
Śmierć Jezusa
Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę». Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Dokonało się!» I skłoniwszy głowę, oddał ducha.
Ponieważ był to dzień Przygotowania, aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat – ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem – Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kość jego nie będzie złamana. I znowu na innym [miejscu] mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebili.
Złożenie Jezusa do grobu
Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz krył się z tym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa nocą, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i owinęli je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania. A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu.
Słynne objawienia historyczne bł. Anny Katarzyny Emmerich, niemieckiej mistyczki żyjącej w XIX wieku, przypominające relację „na żywo” z procesu Jezusa, drogi krzyżowej, śmierci na krzyżu czy zmartwychwstania – blisko 10 lat temu zainspirowały Mela Gibsona do realizacji głośnego filmu „Pasja”. Męka i zmartwychwstanie według objawień wyniesionych na ołtarze mistyków, w moim pierwotnym zamyśle, miała stanowić osobną część tejże książki. Kiedy jednak uzmysłowiłam sobie, jak liczne, szczegółowe i interesujące są owe pasyjne wizje bł. Katarzyny, postanowiłam zmienić plany i przepleść nimi – niczym niezwykłymi, słownymi ilustracjami – całą publikację. Każdą jej część. Niektóre fragmenty objawień błogosławionej będą integralną partią poszczególnych rozdziałów. Inne, tak jak ta, przerywnikami między kolejnymi jej tematami. Niemiecka mistyczka jest jedną z nielicznych, którzy doznali łaski objawień związanych z męką, śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa i jedyną spośród nich, którym dane zostało widzieć aż tyle. Niektórzy twierdzą, że spisane przez Klemensa Brentano treści tychże objawień są niczym dodatkowa, mistyczna ewangelia (bo podkreślić należy, że wizje błogosławionej obejmują całe życie Chrystusa). Tak więc kolejne opisy najświeższych i nieco starszych ustaleń uczonych badających za pomocą poetyckich „szkiełka i oka” rozmaite aspekty męki, śmierci i powstania z grobu Jezusa, równoważyć będziemy obrazami widzianymi „oczyma duszy” błogosławionej mistyczki. Rozpoczniemy od opowieści o postaci, której nie opisuje żaden ewangelista (nawet św. Jan!), natomiast Kościół od wieków przywołuje ją w czasie rozważań szóstej stacji drogi krzyżowej. Mowa oczywiście o Weronice i jej chuście, którą otarła twarz Jezusowi. Dowiadujemy się o niej z apokryfów, które wcale nie wymieniają jej imienia. Imię Weronika, jako swoisty symbol, powstało kilka stuleci po śmierci Chrystusa. Zrodziło się z połączenia dwóch słów: vera – prawdziwy i ikon – wizerunek. Mówią one o prawdziwym obliczu Jezusa, które miało odbić się na tkaninie. W jednej z wizji Katarzyny Emmerich Weronika nosi imię Serafia. Oto jej historia:
Pochód posuwał się teraz długą ulicą, skręcającą nieco na lewo, przeciętą wielu bocznymi uliczkami. Co chwila napotykano gromadki porządniejszych Żydów, dążących do świątyni. Niektórzy z nich na widok pochodu cofali się spiesznie z faryzejskich fałszywych skrupułów, by się nie zanieczyścić; u innych znowu czytało się w twarzach pewną litość nad Jezusem. Mniej więcej na dwieście kroków od bramy, przy której Jezus niedawno upadł, stał po lewej stronie ulicy piękny dom, oddzielony od ulicy dziedzińcem, na który wchodziło się tarasem po schodach; dziedziniec otoczony był szerokim murem, zamkniętym z przodu błyszczącą kratą. Gdy orszak dom ten mijał, wybiegła z niego naprzeciw okazała, słuszna matrona, prowadząca dziewczynkę za rękę. Była to Serafia, żona Syracha, jednego z członków „Wielkiej Rady”, której dzisiejszy uczynek miłosierny miał zjednać imię Weroniki od słowa „vera ikon” (prawdziwy wizerunek). Serafia przygotowała w domu wyborne wino zaprawione korzeniami, z tą myślą pobożną, że pokrzepi nim Pana podczas okropnej drogi krzyżowej. W bolesnym oczekiwaniu nie mogła się doczekać tej chwili, więc już przedtem wybiegła raz z domu i starała się dostać do Jezusa. Widziałam ją w pobliżu orszaku już wtenczas, gdy nastąpiło spotkanie Jezusa z Matką Najświętszą. Chodziła koło orszaku w zasłonie na twarzy, prowadząc za rękę małą dziewczynkę, którą przyjęła na wychowanie, nie mając własnych dzieci. Nie mogła jednak znaleźć sposobności, by dostać się przez ciżbę pachołków aż do Jezusa, wróciła więc do domu i tu oczekiwała Pana.
Widząc, że orszak się zbliża, wybiegła na ulicę z chustą przewieszoną przez ramię; obok niej szła owa dziewczynka, może dziewięcioletnia, niosąca pod okryciem dzbanuszek z winem. Pachołkowie, idący na przedzie, chcieli ją odpędzić, ale na próżno. Miłość ku Jezusowi i litość wezbrały w sercu Serafii, zapomniała o wszystkim i gwałtem zaczęła się przeciskać przez motłoch, żołnierzy i siepaczy, a za nią biegła dziewczynka, trzymając się jej sukni. Docisnąwszy się do Jezusa, upadła przed Nim na kolana, podniosła chustę, rozpostartą do połowy i rzekła błagalnie: „Pozwól mi otrzeć oblicze Pana mego”. Zamiast odpowiedzi ujął Jezus chustę lewą ręką, przycisnął ją dłonią do krwawego oblicza, przesunął nią po twarzy ku prawej ręce, i zwinąwszy chustę obiema rękami, oddał ją z podzięką Serafii; ta ucałowała ją, wsunęła pod płaszcz i wstała z ziemi. Trwało to wszystko zaledwie dwie minuty. Śmiały postępek Serafii oszołomił na razie żołnierzy i siepaczy, motłoch zaczął się cisnąć bliżej, by widzieć całe zajście, skutkiem czego musiano na chwilę wstrzymać pochód i to umożliwiło Weronice podanie chusty. Lecz wnet ochłonęli siepacze i żołnierze ze zdumienia; gdy dziewczynka podniosła nieśmiało wino, by podać je Jezusowi, odepchnęli ją, zaczęli łajać i lżyć. Nadbiegli wnet Faryzeusze, rozgniewani przerwą w pochodzie, a jeszcze bardziej tym aktem publicznej czci, oddanej Jezusowi.