Planeta Singli 2 - Ewa Markowska - ebook + audiobook + książka

Planeta Singli 2 ebook i audiobook

Ewa Markowska

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Dalsze perypetie sercowe popularnej pary filmowej

W miłości jak na wojnie. Wygrywa silniejszy

Związek Ani i Tomka jest jak odbezpieczony granat. On, showman-celebryta, wcale nie ma zamiaru się ustatkować. Ona z kolei marzy o cieple ogniska domowego i wierności aż po grób. Miłosnej sielance nie sprzyja medialna gorączka wokół tej idealnej pary roku, a temperaturę podkręcają przygotowania do świątecznego programu, który ma rozsadzić słupki oglądalności. Dodatkowo na horyzoncie pojawia się Aleksander – milioner, właściciel aplikacji Planeta Singli, przekonany, że nikt inny nie pasuje do niego lepiej niż Ania oraz niezaspokojona diwa, która zagięła parol właśnie na Tomka. I choć w rzeczywistości związek Ani i Tomka wpadł w poślizg na życiowym zakręcie, to w świecie sztucznych uśmiechów i medialnych gierek miłość przecież sprzedaje się najlepiej. Zatem show must go on!

Ta historia to najcieplejszy przedświąteczny prezent, jaki możecie sobie sprawić.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 350

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 4 min

Oceny
4,3 (102 oceny)
57
21
20
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
boorkosia

Nie oderwiesz się od lektury

Szybko się czyta
00
szatmari

Nie oderwiesz się od lektury

miło się słucha. pozdrawiam serdecznie!
00

Popularność




1.

Zapadał wieczór. Ania z wilgotnymi po prysznicu włosami siedziała w ulubionym fotelu. Wpatrywała się w Tomka, który mieszał sałatkę, pogwizdując fałszywie jakąś melodię. Wreszcie wyszli z łóżka, aby zająć się prozaicznymi sprawami, takimi jak na przykład jedzenie. Anka sama siebie nie poznawała. Wcześniej skromna nauczycielka muzyki, teraz dziewczyna najprzystojniejszego faceta w mieście. Był tak seksowny, że nie mogła przy nim spokojnie zebrać myśli. Pół roku miłości, pół roku szczęścia.

– Aniu, na ostro czy na słodko? – spytał Tomek, patrząc jej prowokacyjnie w oczy.

Oczywiście musiał to robić. Nawet zwykła sałatka kojarzyła się im z seksem. Nigdy nie przypuszczała, że Wilk stanie się w jej życiu tak ważny. A to, co robią w sypialni – zresztą nie tylko tam – tak ekscytujące.

– Na słodko, na słodko! – zawołała, wykonując obronny gest. – Może coś jednak zjemy?

– Tak jak na Santorini? – upewnił się Tomek.

W czarnej koszulce i obcisłych spodniach wyglądał zabójczo. Patrzyła na niego, wspominając epizod z wakacji. Wtedy słodka sałatka uwięziła ich w pokoju na całą dobę. Podejrzewali, że kucharz dodał jakiś afrodyzjak.

– Chodź, sama przygotujesz dresing, żeby nie było na mnie – poprosił, unosząc do światła butelkę z oliwą.

Była mętna, tak jak lubili, z pierwszego tłoczenia, o wonnym zapachu i ciężkim, wyrazistym smaku. Ania wstała z fotela, związując ciaśniej pasek czerwonego, jedwabnego szlafroka. Dostała go na wakacjach od Tomka, który lubił go rozwiązywać i zawiązywać. Nigdy mu się to nie nudziło. W trakcie jednej z takich zabaw przyłapali ich paparazzi.

Anka podeszła do Tomka, kołysząc biodrami. Sięgnęła do szafki po ocet balsamico, wspinając się na palcach jak baletnica. Wilk złapał ją wpół i pocałował w szyję.

– Nie przeszkadzaj – skarciła, zdejmując jego ręce z talii. – Jak tak dalej pójdzie, umrzemy z głodu niczym romantyczni kochankowie.

– Rób, rób ten słodki dressing, Aniu. – Zaglądał jej przez ramię, obserwując, jak miesza składniki w porcelanowej miseczce.

Jedna z kropel prysnęła na smukły nadgarstek, ozdobiony cienkim, złotym łańcuszkiem z serduszkiem – prezent urodzinowy od Tomka. Kropla zakręciła się i już skapnęłaby na blat, lecz Wilk przytknął do nadgarstka usta i zaczął dotykać skórę językiem, miękko, delikatnie i tak powoli, że Anka straciła oddech. Musiał to robić, niech go... Odłożyła łyżkę i dała się posadzić na blacie. Czerwony, jedwabny szlafrok, rozsunięty jednym ruchem, odsłonił jasną skórę. Tomek pochylił się nad swoją dziewczyną z uśmieszkiem. Kolacja mogła poczekać.

Poznali się dzięki Planecie Singli. Trudno się im było ukryć przed światem, bo wszystkie media oszalały na ich punkcie. Brukowce prześcigały się w robieniu wywiadów z Anią Kwiatkowską i Tomkiem Wilczyńskim, najgorętszą parą tego roku skojarzoną przez najpopularniejszy portal randkowy. Nikt nie wnikał już w to, jak było naprawdę. Ludzie lubią miłosne historie. Szczególnie gdy się dobrze kończą.

Wakacje zakochani spędzili na Santorini. Niestety, każdy ich krok śledzili nasłani przez gazety paparazzi, uwieczniając Ankę topless na tarasie, a potem na kolejnej wyspie małego archipelagu, gdy sfilmowali gorącą scenę miłosną kochanków na hotelowym balkonie. Film został zniszczony, bo telewizja zagroziła znanemu brukowcowi procesem i  gigantycznym odszkodowaniem. Wielu komentatorów życia towarzyskiego podejrzewało, że właściciele portalu randkowego nakręcają w ten sposób zainteresowanie obojgiem, z kolei ci, którzy kibicowali tej miłosnej historii, współczuli bohaterom i pomstowali na wścibskich dziennikarzy, śledząc jednocześnie każdą wzmiankę o najmodniejszej w tym sezonie parze.

Romantyczne spacery po plaży, jazda na osiołku o zachodzie słońca, nauka tkania gobelinów wśród greckich kobiet, gra na ludowym instrumencie w przypadkowym zajeździe w jednej z małych wiosek – tematy same pchały się w ręce. Wszystkie zdarzenia zostały uwiecznione dla potomnych, a zdjęcia bohaterów miały na Planecie Singli mnóstwo odsłon, najwięcej spośród zdjęć par prezentujących się na portalu. Ania i Tomek po prostu przebijali wszystkich.

Szczęściem trzeba się dzielić. Oni wiedzieli to najlepiej, bo sprzedawali ludziom miłość przez Planetę Singli, i choć prywatnie nie czuli się z tym dobrze, rozumieli mechanizm rynku i poddali się magii portalu randkowego. Coś za coś. W ostatnich tygodniach wzrosła liczba zawieranych małżeństw. Liczby rozwodów nikt nie podawał.

2.

W jeden z sobotnich wieczorów listopada spodziewali się gości. Marcel, przyjaciel Wilka z liceum i producent w jednej osobie, ze swoim chłopakiem przychodzili na kolację. Anka i Tomek przygotowali wcześniej kolorowy makaron ze szpinakiem, orzechami i serami, wino chłodziło się w lodówce. Nagle rozległ się dzwonek telefonu Tomka. Gdy zerknął na wyświetlacz i odczytał imię, serce zaczęło mu mocno walić i  z kosmiczną prędkością cofnął się w czasie.

– Czekaj, przełożę tę rozmowę, daj mi tylko pięć minut, zaraz się przebiorę – rzucił w przestrzeń pospiesznie absurdalne, niepowiązane ze sobą słowa, wchodząc jednocześnie do gabinetu, aby odebrać połączenie.

– Maria? Co się stało, że dzwonisz? Po tylu latach? Serio? – pytał stłumionym głosem.

Przez niedomknięte drzwi Anka widziała jego pochyloną sylwetkę. Był wyraźnie spięty i gdyby nie ta poza, nie zauważyłaby, że coś jest nie tak. Stanęła w progu, spoglądając na niego pytająco. Machnął niecierpliwie ręką, dając znać, że zaraz kończy.

– Tak, cieszę się, oczywiście? Co u męża? Wszystko... Niemożliwe! Rozwodzisz się z Grzegorzem?! Zdradził cię?! Mario, nie płacz, jak mogę ci pomóc?

Tomek przysiadł po chwili na łóżku i oparł się mocno plecami o ścianę.

– Jasne, że chętnie się spotkam. Tyle wspomnień... Tak, wiem... Ja też.

Ance wystarczyło, że usłyszała imię, aby wszystko skojarzyć. I ten pieprzony, pełen czułości ton...

Niepotrzebnie jej o niej opowiedział. Taka spowiedź przed nowym życiem. On o swoich miłościach, ona o braku w życiu prawdziwych, intensywnych uczuć. Tak naprawdę tylko raz, dopóki się nie spotkali, był prawdziwie zakochany. A teraz Maria, jedyna miłość Tomka, właśnie wkraczała w ich życie. Jego dziewczyna z czasów liceum, malarka mieszkająca na stałe w Paryżu. Musiała być nieźle porąbana, żeby dzwonić do byłego chłopaka, nawet nie chłopaka, bo chyba ze sobą nie spali, wiedziała, że jest zajęty. We wszystkich magazynach plotkarskich było przecież pełno informacji na temat jego obecnego związku, niemożliwe, żeby Maria to przeoczyła. I teraz właziła w ich życie, wyobrażając sobie pewnie, że wystarczy gwizdnąć, a Tomek poleci za nią na koniec świata.

Ania poczuła niespodziewaną złość. Nie dość, że musiała walczyć z własną nieśmiałością, aby odnaleźć się w nowej, nietypowej roli celebrytki, dziewczyny Wilka, znanej laski z okładek – taka sława była prawie nie do udźwignięcia, ale czego się nie robi dla miłości – to teraz jeszcze, co podpowiadała jej intuicja, czuła, że wydarzy się coś niedobrego. Pewna siebie była tylko w sytuacjach publicznych. Przez pół roku się tego nauczyła. W domu pozostawała sobą.

– Anka? – rozległ się głos Tomka, który zajrzał do pokoju i zastał ją stojącą nieruchomo, w samej bieliźnie, z sukienką w ręku. – Jesteś gotowa? Dlaczego się nie ubierasz? Marcel i Sebastian przychodzą za kwadrans.

– Nie mam nastroju na wspólną kolację z twoim przyjacielem z liceum – oznajmiła lodowatym tonem. – Baw się dzisiaj z nimi sam.

To nie było do niej podobne. Ania, choć przekorna i uparta, nigdy nie była zimną suką.

– Co cię ugryzło? – spytał zdziwiony Tomek. – Przecież byliśmy umówieni. Spadek nastroju? Rozmawiałaś przez telefon z mamą? – dodał złośliwie, nie mogąc się powstrzymać.

– A ty? Może ty chcesz dzisiaj wyjść na jakieś wieczorne spotkanie? – palnęła, zanim zdołała pomyśleć.

– Wyjdę, ale po kolacji. Mam coś do załatwienia. Trafiłaś!

„Coś do załatwienia!” – Ance zrobiło się zimno. Spotkanie z byłą dziewczyną to „coś do załatwienia”. Ciekawe, czy od razu seks w hotelu, czy najpierw gra wstępna w knajpie? Chciało jej się płakać i krzyczeć, a jednocześnie marzyła o tym, aby coś powiedział, wytłumaczył się, potem zrezygnował z randki z tą Marią, został z nią w domu, nie robił czegoś, co może zniszczyć ich relację. Chciała cofnąć czas. Albo wymazać z jego pamięci pierwszą miłość. Właśnie odkryła, że jest potwornie zazdrosna. Zazdrość to niszczące uczucie. Zwłaszcza gdy wyprzedza nadchodzące wypadki.

Kiedy Marcel z Sebastianem wkroczyli do ich domu, Anka miała zaczerwienione powieki i unikała wzroku gości. Przyjaciel Tomka lubił ją, więc od razu wyczuł, że coś jest nie w porządku. Kolacja była pyszna, ale rozmowa jakoś się nie kleiła.

– Anka, to migrena czy pokłóciłaś się z moim najlepszym przyjacielem? – sondował żartobliwie Marcel, ale rzucił jej zatroskane spojrzenie zza oprawek czarnych okularów.

– Nie pokłóciłam się, nigdy się nie kłócimy. – Anka posłała Tomkowi pytające spojrzenie.

Tomek zaczynał być rzeczywiście zły. Co w nią wstąpiło? Jego najcudowniejsza, najbardziej seksowna kochanka na świecie złościła się bez powodu. Czasem tylko miał wrażenie, że Anka zaczyna marzyć o stabilizacji, ale dotąd nie rozmawiali poważnie na ten temat. Było im ze sobą tak dobrze, nigdy nie spotykał się tak długo z tą samą dziewczyną, a tym bardziej nie mieszkał.

Tak naprawdę do tej pory nie mieli żadnych konfliktów. Życie usłane różami, to zbyt mało, aby oddać relację w związku, którym zachwycali się internauci. Dla Anki najgorsza była świadomość, że ona nie umówi się dla równowagi na randkę z jakimś byłym chłopakiem, bo po prostu ktoś taki... nie istnieje.

Czy Tomek wyobrażał sobie, że ich relacja ma charakter wolnego związku, bez zobowiązań? A może po prostu nie miał okazji, aby sprawdzić siłę ich uczuć? A jeśli zakocha się na nowo w tej Marii?

– Maria jest w Polsce – odezwał się nagle Tomek. – Marcel, chcesz się z nią spotkać?

– Raczej nie, po tym, jak wyjechała, nie miałem z nią kontaktu, ty zresztą też, poza jedną wizytą w Paryżu – odpowiedział przyjaciel, zerkając na Ankę. – Moim zdaniem to nie jest najlepszy pomysł. Przyjechała z mężem?

– Podobno się rozwodzą. – Tomek spuścił wzrok i zmiął w dłoniach serwetkę.

„Wizyta w Paryżu, ciekawe...” – Anka zastanawiała się, czy mężatka rzuciła się w ramiona kolegi z liceum, do którego miała słabość. Znając przeszłość Tomka, na pewno wykorzystał okazję. O tym akurat jej nie opowiadał. Nawet na Santorini, choć mieli wieczór szczerości.

– Ale gdy byłeś w Paryżu... – Marcel drążył – ...widziałeś się z Grzegorzem? Bo jakoś nie pamiętam...

Chyba zgadywał jej myśli. Sama chętnie poznałaby szczegóły.

– Nie było go, wyjechał służbowo na Florydę. – Tomek spojrzał ciężko na Marcela. Najchętniej by go uciszył, ale było za późno.

– To co? – Głos Sebastiana wdarł się w zapadłą ciszę. – Późno już. Lecimy do domu?

Marcel gorliwie przytaknął i wstał energicznie, odczuwając wielką ulgę. Nie nadawał się do przebywania tam, gdzie latały iskry, a za moment mogły nastąpić wyładowania. Szykowała się burza między kochankami.

Po wyjściu gości Anka nie odezwała się ani słowem. Sprzątała ze stołu, nie patrząc na Tomka. Wilk prasował koszulę, tę ulubioną, czarną, z klubu, w którym kilka miesięcy temu cierpiał, widząc Anię zauroczoną chirurgiem Antonim. Teraz szykował się na spotkanie z Marią.

– To cześć! Nie czekaj na mnie. Nie wiem, o której wrócę – rzucił w przestrzeń, nie mogąc złowić jej spojrzenia.

Czuł się dość podle, ale jednocześnie nie mógł nie pójść na spotkanie. Od czego ma się przyjaciół? No właśnie... od czego? Starał się nie wspominać tej jednej nocy, którą spędził z Marią w Paryżu. Oczywiście, że się z nią przespał. Nie mógł nie spróbować. Grzegorz dzwonił z Florydy, właśnie kiedy szczytowali. Maria nawet nie usłyszała dzwonka. Ale Tomek usłyszał i choć nic jej nie powiedział, miał uczucie, że byli podglądani, a Grzegorz wyczuł zdradę. Długo rozmawiała z mężem nad ranem przez telefon. A potem rozstali się i Tomek wyszedł z paryskiego mieszkania, aby nigdy tam nie wrócić.

Wilk miał czas, aby wszystko przemyśleć, gdy jechał na spotkanie. W hotelu było niewielu gości. W lobby barze czekała na niego Maria. Wyglądała tak jak przed pięciu laty, nic się nie zmieniła. Ciężkie miodowe włosy splecione na karku, kaszmirowy czerwony sweter, niczym wyzwanie rzucone jego wyobraźni, i wąskie czarne spodnie. Tylko oczy wyrażały coś innego. Smutek i rezygnację.

– Jestem – powiedział, stając przed nią cały w czerni, niespokojny i przejęty jak podczas pierwszej przerwy lekcyjnej, gdy niespodziewanie pojawiła się w liceum jako nowa uczennica.

– Tomek, dziękuję ci, jestem pogubiona, tak prawdziwie. Nie wiem, co robić... Grzegorz... – nie mogła mówić dalej.

– Zdradził cię, tak? – upewnił się, siadając przy niej za barem.

– Zdradzaliśmy się nawzajem. – Spojrzała mu prosto w oczy. – Ale teraz to poważna sprawa. Chce się rozwieść, ma dziewczynę...

– Młodszą? – wymknęło mu się szybciej, niż zdołał pomyśleć.

– Tak, o dziesięć lat.

– Za wcześnie na takie życiowe wolty.

– W sam raz, lepiej teraz, gdy jestem młoda, a nie za kilka lat, prawda?

Tomek nie odpowiedział, zamówił im po dżinie z tonikiem, pamiętając, co Maria lubi pić, i sięgnął po papierosa.

– Tu nie wolno palić – zwrócił mu uwagę barman.

– Rzeczywiście... nie zapalę, jasne.

Zerknął na Marię i przyszła mu na myśl Anka. Też była od niej młodsza, ale nie dokonywał wyboru między jedną a drugą. Samo to porównanie go zaniepokoiło. Przecież Marią tak naprawdę nie był zainteresowany. Słabość to jedno, a rewolucja w życiu to drugie.

– Wpadłam na pomysł, że jeśli z tobą spędzę czas, pogadam... poczuję się lepiej, bo tylko ty zrozumiesz, co przeżywam.

– A na jakiej podstawie tak sądzisz? Raczej mam opinię faceta, który nie do końca zna się na uczuciach kobiet.

– Tomek, może tak żyjesz, ale wiem przecież, jaki jesteś uczuciowy. – Maria sięgnęła po jego dłoń.

W tym momencie błysnął flesz i rozległ się trzask migawki. Tomek zerwał się ze stołka i ruszył biegiem w stronę faceta, który szybkim krokiem opuszczał salę. Złapał go tuż przy drzwiach obrotowych.

– Dawaj aparat! – krzyknął, potrząsając wystraszonym fotografem, który nie spodziewał się takiej reakcji.

– To mój aparat – sapnął oburzony fotograf. – Nie masz prawa...

Dwóch portierów podeszło do szarpiących się gości.

– Proszę opuścić hotel albo wezwiemy policję! – starszy z nich odezwał się podniesionym głosem.

– Hotel odpowie za nękanie gości – wypalił Tomek. – Siedziałem w barze ze znajomą, a ten człowiek znienacka zrobił nam zdjęcie. Jeśli hotel wpuszcza tu paparazzi...

– Tomek Wilczyński? – Młodszy portier aż się wyprostował. – Jestem pana fanem. Oddawaj aparat, łachudro! – ryknął na fotografa. – Masz, koleś, przechlapane! – dodał, prężąc muskuły.

– Wystarczy skasować ostatnie fotki – powiedział pojednawczo Tomek i wziął aparat do rąk, aby na oczach rozwścieczonego fotografa usunąć klatki.

Potem z ciekawości przesunął kilka klatek dalej i nagle ujrzał zdjęcie Anki. Cała seria na ulicy, w kawiarni z Olą, potem jego fotka tuż przed wejściem do telewizji, aby następnie, w wielkim zbliżeniu, dostrzec kolejne bliskie portrety jego dziewczyny... Musiał przyznać, że chłopak miał talent.

– To grubsza sprawa, panowie – zwrócił się do portierów trzymających fotografa w żelaznym uścisku. – Ten facet śledzi mnie i moją narzeczoną.

– Masz narzeczoną? – rozległ się głos Marii.

– To pani nie wie?! – rozemocjonowany portier spojrzał na nią z naganą. – Wilk jest zajęty i zakochany! – podkreślił.

– Mam, to prawda, choć zaręczyn jeszcze nie było...

– Ale będą! – Portier był chyba miłośnikiem komedii romantycznych i show Tomka. – Bo to najsłynniejsza para tego sezonu. Gdzie się pani uchowała bez tej wiedzy?

– Byłam w Paryżu – Maria rzuciła krótko, spoglądając na Tomka z wyrzutem. – Idę się położyć, jeszcze zadzwonię.

Nie czekała na odpowiedź, ruszyła w stronę wind, zanim Wilk zdążył zareagować.

– I bardzo dobrze, a teraz gadaj, ty gadzie, dla kogo pracujesz?! – Portier wcielił się w złego policjanta.

– To moja sprawa! – oburzył się fotograf. – Nic wam nie powiem.

– Robimy tak... – Tomek przysunął się bliżej. – Ja zabieram kartę, ty stąd spadasz i jak jeszcze raz cię zobaczę, nie masz życia, rozumiesz?!

Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Gdy tylko Wilk wyciągnął kartę, facet złapał aparat i wystrzelił jak z procy. Tuż za rogiem hotelu zatrzymał się i wyciągnął komórkę.

– Szefie, nici ze zdjęć. Miałem jedno, które mogłoby być interesujące, ale zabrał mi kartę. – Słuchał przez chwilę, kiwając głową. – Wiem, portrety też zniknęły. Dobrze, że je ściągnąłem na lapka. Tak, będę ostrożny. – Rozłączył się i wsiadł do samochodu.

Teraz zaczął obserwować wejście do hotelu, czekając na Tomka. Włożył świeżą kartę do aparatu. Był przygotowany na takie sytuacje.

Przystojny mężczyzna w nieskazitelnie białej koszuli sączył leniwie wieczornego drinka. Był na swojej planecie. Planeta Singli otwierała przed nim niekończący się świat możliwości. Jednak teraz ograniczył się on tylko do jednej osoby. Musiał znaleźć rysę w tym związku. Jakąś szczelinę, która miała się potem nieuchronnie rozszerzać, tworząc przepaść między dwojgiem ludzi. Miał czas.

3.

Dwa miesiące. Tyle pozostało do Bożego Narodzenia, czasu czarów i spełniających się marzeń. Przechodnie chodzili ulicami bardziej uśmiechnięci, sezonowe ozdoby sklepów wygrywały z wstrzemięźliwością konsumentów, a banki zbierały owoce słabości, rozdając na prawo i lewo kredyty. Miał być raj na ziemi i ludzie byli gotowi zapłacić za to każdą cenę. W metrze, autobusach i tramwajach młodzi i starzy, bogatsi i biedniejsi wpatrywali się w ekrany komórek, szukając w internecie okazji. Wirtualny świat stawał się powoli ważniejszy od realnego. Oświetlone blaskiem monitorów twarze pasażerów zdradzały emocje, które trudno było kojarzyć z nadchodzącym świętem religijnym. Tradycja powoli wypierała wiarę. Ludzie nie byli już tak bogobojni. A do tradycji należało urządzić święta, jakich nie było, obejrzeć komedię romantyczną, zrozumieć, że nie ma nic lepszego od rodziny, i świętować za cały rok.

Anka siedziała na białym, wyplatanym taborecie w wielkiej łazience, którą urządzili razem z Tomkiem. Miała przed sobą lustro i przyglądała się krytycznie swojej twarzy. Zauważyła lekkie sińce pod oczami. Kolejna bezsenna noc i dręczący ją niepokój, że coś jest nie tak w ich związku, nie poprawiały urody. Po jesiennym epizodzie z Marią i awanturze po powrocie Tomka do domu czuła się dziwnie, jakby świat miał jej odebrać szczęście, bo ona dostała je tylko na chwilę. Ale oficjalnie była jedną z najbardziej pewnych siebie celebrytek tego roku. Ukryła nieśmiałość po kilku wizytach u psychoterapeutki, o czym nikt nie wiedział. Dzięki temu zbudowała swój nowy wizerunek. Nie do ruszenia. Przynajmniej na razie.

Przygotowywała się właśnie do wywiadu dla najbardziej znanego pisma modowego. Jej styl ubierania się naśladowały nastolatki i dorosłe kobiety. Zamykał się w jednym zdaniu, które stało się mottem kolekcji ubrań jednej z najbardziej znanych polskich projektantek: „Wkraczając odważnie w przeszłość, zmierzasz ku przyszłości”.

Kolekcja Ania Kwiatkowska, sygnowana jej nazwiskiem, okazała się hitem jesiennego sezonu. Teraz dziewczyna Tomka, autora telewizyjnego programu Świat według Wilka, miała udzielić wywiadu i wyjaśnić, skąd ta konsekwencja w wybieraniu mody z przeszłości. Wiedziała też, że nie uniknie pytań o miłość i Planetę Singli.

– Anka, wyjdziesz z tej łazienki czy nie! – rozległ się głos Tomka. – Mam umówione spotkanie, nie mogę się spóźnić.

– Ja też się spotykam, i to z parą tych dziennikarek, które uparły się, aby udowodnić czytelniczkom, że jestem ikoną współczesnej mody. Jedna z nich, Alicja, wysłała SMS-a, aby cię pozdrowić, oczywiście się znacie! Oszczędź mi tylko szczegółów! – odkrzyknęła. – Już wychodzę, Tomek, minuta!

Nałożyła rozświetlający podkład na powieki, tak jak uczyła ją Ola, przyjaciółka wizażystka, potem odrobinę cienia w tonacji zimnego beżu, następnie wykonała kilka ruchów tuszem pogrubiającym rzęsy. Była gotowa. Suknia leżała doskonale, a biel podkreślała początek nowej epoki. Miała patrzeć w przyszłość, odważnie oglądając się na przeszłość. Po rozmowie planowana była sesja zdjęciowa do pisma.

Gdy wyszła z łazienki, napotkała spojrzenie Tomka, który zlustrował ją z góry na dół i gwizdnął z aprobatą.

– Możesz się spóźnić? – Pociemniały mu źrenice.

– Raczej nie... – powiedziała niepewnie, po raz pierwszy od kilku dni czując w kolanach tę miękkość, zwiastującą słodką, nie ostrą miłość.

Od czasu telefonu Marii i nocnego wyjścia Tomka, choć kochali się tak samo często, to tylko nocami i gwałtownie, jakby jedno drugiemu chciało coś udowodnić.

– Trudno – rzucił lekkim tonem. – Obiektyw cię polubi. Tak trzymać, Aniu! – dodał z uznaniem.

„Tak trzymać”... Anka wcale nie chciała tak trzymać. Sława przerosła jej oczekiwania. Zakochała się we wrażliwym, ujmującym facecie, ale coraz częściej myślała o tym, że to mógł być błąd, gdzieś coś źle odczytała. Bo Tomek nigdy nie mówił o wspólnym życiu i planach założenia rodziny, za to bez przerwy o sławie i wykorzystywaniu ich pięciu minut.

Ania narzuciła na ramiona płaszcz z miękkiej, wielbłądziej wełny i owinęła się czerwonym, kaszmirowym szalem. Czekoladowe buty do kostki, z najnowszej kolekcji włoskiego projektanta, dopełniły całości. Uzyskała efekt, na jakim jej zależało.

Ulica tonęła w świątecznych dekoracjach. Mimo połowy listopada lampki migotały na każdej wystawie, już zapowiadając święta. Niedługo zawieszą świetlne girlandy na latarniach i drzewach przy Nowym Świecie i zbudują sanie oraz atrapy wielkich paczek z prezentami przy hotelu Bristol. Uwielbiała te ozdoby, choć przed nikim by się do tego teraz nie przyznała.

Wywiad miał być przeprowadzony w modnej knajpie jednego ze znanych warszawskich hoteli. Miejsce słynęło z tego, że lunche jadali tu najpopularniejsi gwiazdorzy, a szef kuchni przygotowywał francuskie grzanki, jak nikt inny w tym mieście. Dziennikarki umówione na rozmowę czekały na bohaterkę artykułu, siedząc przy narożnym stoliku

Spotkanie w południe miało swoje zalety. WSZYSCY tu bywali. W kącie, przy całkowicie przeszklonej ścianie z widokiem na patio, siedział aktor popularnego serialu kryminalnego. Wyglądał jak nieletni, choć liczył już sobie trzydzieści lat. Obsadzano go w rolach psychopatycznych zabójców o twarzy niewiniątka. Sprawdzał się znakomicie. Miał stałe grono wielbicielek.

Dziewczyna Wilka wkroczyła do sali pewnym krokiem, zarezerwowanym dla celebrytów z czerwonego dywanu. Ćwiczyła go z Olą dobrych kilka dni, aby nauczyć się odważnie poruszać się w świecie rozrywki. Ściągnięte w tył łopatki, uniesiona wysoko broda, długi chód. Podeszła bez wahania do stolika, przy którym dostrzegła dwie dziewczyny. Umówiła się z dwiema, więc na pewno dobrze wybrała. W dodatku na szklanym blacie leżał najnowszy numer „Mody i Życia”.

– Cześć – powiedziała, poprawiając opadający na oko kosmyk włosów. – Jestem cała dla was, zaczynamy?

Dziewczyny spojrzały na nią z niechętnym uznaniem. Miała laska styl, to trzeba jej było przyznać. Z typowej gąski, nauczycielki muzyki – już samo to wywoływało uśmiech politowania na twarzach medialnych wyjadaczek – zamieniła się w ciągu jednego sezonu w pięknego łabędzia, fruwającego z najlepszą partią w mieście. Pikanterii dodawał fakt, że jedna z dziennikarek, blondyna z wielkim biustem i długimi nogami, nieudolna kopia Barbie, przeżyła romans z Tomkiem, i to trzydniowy, a nie trwający klasycznie jedną noc. Alicja miała więc pewne pojęcie o zaletach Wilka i denerwowało ją, że taka przeciętna dziewczyna, bo przecież nie gwiazda, zrobiła z niego, demona seksu, zwykłego świętoszka. Miasto na tym traciło. A konkretnie jego damska populacja. Ania nie była więc wymarzoną rozmówczynią dla dziewczyn z medialnego środowiska, co nie zmieniało faktu, że musiały się z nią liczyć, bo wszyscy wydawcy topowych kolorowych czasopism dla kobiet chcieli mieć interview z gwiazdą Planety Singli.

Kelner przyjął zamówienie na białą kawę i oddalił się bezszelestnie.

– Aniu, jak wyglądała twoja pierwsza randka z Tomkiem? – pytanie Alicji wydawało się dość podstępne, bo tajemnicą poliszynela było, że pierwsze zetknięcie z gwiazdą programu Świat według Wilka nie wywołało burzy z piorunami i okazało się nieporozumieniem.

Anka usiadła wygodniej, jakby chciała zaznaczyć, że ogólnie jest wyluzowana i nie ma problemu z opowiadaniem o tym żenującym spotkaniu. Przećwiczyła to z psychoterapeutką.

– Wiesz, najlepsze związki tworzą się z przypadkowych, z reguły nieudanych sytuacji. Jeśli wybierasz się na randkę z założeniem, że twój wybranek przyjdzie punktualnie, jest wymarzonym księciem...

– ... lub rycerzem na białym koniu – przerwała jej Olga, druga z dziennikarek, która też chciała mieć swój udział w odpytywaniu celebrytki, jednocześnie udowadniając, że odrobiła pracę domową.

– ...lub rycerzem na białym koniu – powtórzyła za nią z uśmiechem Anka – to pogódź się z tym, że nic nie wypali. Moja pierwsza randka z Tomkiem okazała się koszmarem, choć, pamiętajcie, to nie on miał być na tej randce, nie był żadnym rycerzem, lecz raczej jego nieudolną kopią, nie przyniósł kwiatów i nie powiedział, że jestem najpiękniejszą kobietą na świecie.

Alicja poczuła krew ofiary. Stuknęła długopisem w złoty notes z pytaniami, ozdobiony pretensjonalnymi, różowymi serduszkami.

– Czekaj, nie nadążam. To nie miał być Tomek?

– Tomek zobaczył mnie w knajpie, gdy czekałam na kogoś innego. I tu zaczyna się romantyczna i nieprawdopodobna część tej historii. Wierzycie w przeznaczenie? – Ania zawiesiła głos.

– Wierzymy, oczywiście – przytaknęła niecierpliwie Olga, nie mogąc doczekać się dalszego ciągu.

– Moja randka nie wypaliła, ale w tym dniu Wilk zaczął na mnie polować.

Zapadła cisza. Alicja zdała sobie sprawę, że mają już tytuł i że nie da się łatwo zmanipulować tej bystrej nauczycielki muzyki. Zdawało się, że to ona będzie dyktować warunki w tym wywiadzie, ale jeszcze nie składały broni.

– Jak się czuje dziewczyna, która uczy muzyki w szkole podstawowej – Alicja podkreśliła szkołę podstawową prawie niedostrzegalnie, ale jednak z lekceważącą intonacją – i spotyka słynnego showmana, który okazuje jej zainteresowanie?

– Wiesz, to nie było tak. Mnie interesował fortepian, instrument dla dzieci z koła muzycznego, jego – moje randki. Układ był jasny, jak w klasycznej komedii romantycznej. Nie czułam niczego, bo Tomek mnie nie interesował. Wszystko wydarzyło się potem.

– To znaczy co? – w głosie Olgi pojawiło się napięcie.

– To znaczy to, co nazywacie iskrzeniem. Każda z nas, przyznajcie, dziewczyny, lubi zmieniać potwora w baranka, to prawdziwe wyzwanie. Nie każdej się udaje. – Spojrzała znacząco na Alicję.

Dziennikarka zrozumiała, że Anka wie. Albo powiedział jej Tomek, albo sama wyszpiegowała, bo kochanek notuje sobie kolejne trofea w dzienniczku, a może ktoś ich widział, bo nie tkwili trzy dni w domu, tylko pokazali się raz na mieście. Ta dziewczyna wiedziała i śmiała z niej kpić.

– I Tomek stał się barankiem? – upewniła się Alicja.

– Nie do końca, ale tak. Nie stracił nic ze swojego uroku, jeśli o to pytasz... – Ania uśmiechnęła się pod nosem.

– A może zwykłym baranem? – rzuciła w przestrzeń, wyraźnie prowokacyjnie, dziennikarka.

– Sama oceń – odparowała Ania.

Rozmowa nie do końca układała się tak, jak tego oczekiwała. Dziennikarki były napastliwe, jedna z nich okazała się byłą kochanką Tomka, choć, szczerze mówiąc, Anka przyzwyczaiła się już do takiej sytuacji. Która z nich tak naprawdę nią nie była? Statystycznie łatwiej było trafić na miniony romans niż na niewinną znajomość.

– Wiecie co, dziewczyny? Może wyślecie mi mailem pytania, bo chyba jesteście, wybaczcie, nieco rozkojarzone i umykają wam zasadnicze wątki. Odpowiem na wszystkie opatrzone pytajnikiem zdania z przyjemnością. Dziś mam czas do piętnastej. To może teraz zdjęcia? Bo chyba inaczej nie zdążymy...

Alicja wydęła usta i lekko wzruszyła ramionami. Zależało im na wywiadzie, więc, chociaż niechętnie, jednak przyjęły proponowane warunki. Zdjęcia zaplanowane były w dwóch miejscach. W modnym Pasażu Wiecha i na bulwarach wiślanych, gdzie Anka swego czasu spacerowała z Tomkiem.

– Dobrze, możemy się tak umówić. My wysyłamy, ty odpowiadasz. Będziesz szczera, prawda? – Olga próbowała w ich imieniu odzyskać honor.

– Szczera i uczciwa jak łza – odpowiedziała Anka.

Uregulowały rachunek i ruszyły w stronę wyjścia. Aktor z serialu kryminalnego pomachał do Ani, sugerując, że świetnie się znają. Odpowiedziała nieco roztargnionym gestem, ale i tak Alicja z Olgą poczuły się podle, bo ich nikt nie zauważał.

– Znasz go? – spytała od niechcenia Alicja.

– Nie, ale on mnie zna – odparła ze śmiechem dziewczyna Wilka.

Wychodziła, odprowadzana spojrzeniem jednego z gości. Młody mężczyzna przyglądał jej się szczególnie uważnie. Był to Aleksander, tak dobrze rozpoznawalny, że nie trzeba go było nikomu przedstawiać. Przyjaciel wielkich tego świata, najbogatszy człowiek w Polsce i... co wydawać się mogło najważniejsze, właściciel Planety Singli oraz udziałowiec w DCS TV. W spojrzeniu trzydziestolatka kryła się zapowiedź zmian. Gdyby Ania odwróciła się wtedy, dostrzegłaby starannie maskowane, widoczne dla bystrego obserwatora zainteresowanie w jego oczach. Aleksander był bezwstydnie pewny siebie, przystojny, miał wizję lepszego świata i, co niektórym mogłoby wydać się kluczowe, jeśli do czegoś dążył, realizował to w stu procentach i nigdy nie poniósł porażki. Ania opuściła kawiarnię, nieświadoma tornada, jakie wywołała jej obecność w tym miejscu.

Przed hotelem stał najnowszy model alfa romeo, ale nie był to samochód ani dziewczyn, ani fotografa, chyba że reprezentowaliby „Vogue'a”, i to nie polską edycję, a facet z aparatem fotografował Angelinę Jolie w Los Angeles i sto innych aktorek. Tablice rejestracyjne miały tylko dziesięć liter – ALEKSANDER. Należał do właściciela Planety Singli. Zaparkowany w pobliżu citroën DS 19 z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego piątego roku w rankingu Ani stał wyżej. Zawsze o takim marzyła. Jego kierowca mrugnął dwa razy światłami, a Olga zawołała:

– Michał już jest, idziemy!

Zmierzały prosto w tym kierunku, więc Anka pobiegła za nimi, ciesząc się jak dziecko, że przejedzie się wymarzonym autem, legendą motoryzacji.

W środku, za kierownicą, siedział chłopak około trzydziestki. Wyglądał na jej rówieśnika. Mocno zarysowana szczęka z rozbrajającą dziurką w brodzie, jasne półdługie włosy i zielone oczy. Był zdecydowanie przystojny. Alicja wsunęła się wężowym ruchem na przednie siedzenie, nie proponując tego Ance. Potem pochyliła się i wycisnęła całusa na nieogolonym policzku fotografa.

– Poznaj najgorętszą dziewczynę tego roku – odezwała się nieco ironicznie.

Michał odwrócił się i spojrzał na Ankę. Patrzył na nią nieco dłużej, jakby chciał ją ocenić albo zbadać, jaką będzie modelką. Potem uśmiechnął się lekko kpiąco i kiwnął głową.

– Niełatwy jest los najgorętszej laski w mieście, prawda? – odezwał się rozbawiony. – Nie dziwię się, że Tomek zrewolucjonizował swoje życie. Zrobię ci piękne zdjęcia, Aniu – dodał i odwrócił się, aby odpalić silnik.

– Jak długo go masz? – spytała Anka.

– Kogo mam? – Michał był wyraźnie zdezorientowany.

– Tego citroëna.

– Znasz się na samochodach? – nie potrafił ukryć zdumienia.

– Na tym jednym tak, to mój wymarzony model. Ile pali?

– Po mieście jakieś dziesięć litrów.

Zaczęli rozmawiać, ignorując obecność Alicji i Olgi. Siedziały obrażone, czując się niepotrzebne.

– Michał, wiesz, gdzie, co i jak? – przerwała im Alicja, a w jej głosie dało się wyczuć zdenerwowanie.

– Pasaż Wiecha i bulwary wiślane? – upewnił się jeszcze raz.

– To my wypadamy, dasz radę sam, jak widzę – dodała z przekąsem. – Aniu, pytania dostaniesz wieczorem. Dziękujemy ci z Olgą za urocze spotkanie. Tylko nie uwiedź nam Michała, jest zaklepany. – Nerwowo się zaśmiała.

– Nie uwodzę nikogo. To ja jestem uwodzona. Na razie planujemy zdjęcia – odcięła się Anka.

Olga uśmiechnęła się do niej niepewnie, zła na koleżankę, że tak nieprofesjonalnie podchodzi do zadanego tematu. Widocznie Tomek nieźle jej zalazł za skórę. Pożegnały się i wysiadły z samochodu. Michał uruchomił silnik i ruszyli w stronę centrum, mieli do pokonania kilka przecznic.

– Z centrum na bulwary wiślane ty prowadzisz, zgoda? – spytał z uśmiechem.

Tym ją kupił, i to dokumentnie. Była gotowa nawet ulec jego urokowi, co nie przyszłoby jej z wielkim trudem, dać się oczarować, ale tylko trochę. Oczywiście nie na poważnie, bo przecież Tomek był jej całym światem.

Anka na tle wystawowych szyb, w odbiciu z perspektywą na płaski i wąski budynek Novotelu, Anka przy stadzie gołębi zrywających się do lotu, Anka w rozmowie z grupką dziewczyn, roześmiana, żywo gestykulująca, Anka z roześmianymi oczami i wilgotnymi ustami przymierzająca sztuczną futrzaną czapę w jednym ze sklepów. Pierwszy śnieg dostali w prezencie. Michał uwiecznił śnieżynki na czerwonym szalu, a jedną na policzku Ani. Fotografował jak natchniony, łapał chwile, zaczynał rozumieć tę dziewczynę. Obiektyw nie kłamał. Ujawnił czułą romantyczkę.

– Anka, idziemy do samochodu – zakomenderował.

W tym momencie zadzwoniła komórka w jej torbie. Włożyła do środka rękę i wyłączyła dźwięk.

– Nie odbierzesz? – zdziwił się.

– Jestem przecież z tobą w pracy. – Zaśmiała się, ale śmiech tym razem nie objął jej oczu. Wiedziała, że dzwoni Tomek, i ta myśl uświadomiła jej, iż dawno się tak nie bawiła jak podczas tej sesji i zapomniała, czym jest smutek.

– Wskakuj za kierownicę i prujemy nad Wisłę. – Michał udawał, że nie zauważył spadku jej nastroju.

Gdy usiadła na miejscu kierowcy i położyła lekko zmarznięte dłonie na szorstkim, skórzanym pokrowcu kierownicy, poczuła dreszcz oczekiwania. Jakby to była pierwsza randka w jej życiu. Widziała przed sobą opadającą czarną maskę samochodu, lśniącą w słońcu jak lustro. Silnik zagrał i wprawił w drżenie auto. Wibrował pod maską, czekając na pierwszy ruch. Anka ostrożnie wyprowadziła je z parkingu i ruszyła gładko w stronę Wisły, uprzednio okrążywszy rondo.

Uderzyła w nią fala wspomnień. Ona w kasynie na nieudanej randce, nocny przyjazd Tomka na Dworzec Centralny, wyprawa nad Wisłę, rozmowy i ta nieuchwytna, a jednocześnie wręcz namacalna bliskość dwojga ludzi. Urodziny nad Wisłą. Marcel i burgery, motory i wreszcie lalka w ślubnej sukience – prezent od Tomka. Trzymała ją na szafie w nieco zakurzonym pudle.

Gdy wysiedli, nadal była w nastroju, który pokazywał ją inną, bardziej intymną. Michał czekał na takie chwile. Były najcenniejsze. Zrobił zdjęcie z szarą rzeką w tle. Wiatr porywa włosy, kosmyk na ustach, w oczach zamyślenie, ręce uniesione wysoko w geście zwycięstwa, w tle most i jego rozpostarte przęsła. I kolejne: Ania podnosi z chodnika grosik na szczęście, choć mina nie wskazuje, aby miało się spełnić.

Michał przez dwie godziny szukał prawdziwej Ani, chciał uchwycić sens jej osoby. I to, co znalazł, nie było tym, czego się po niej spodziewał. Może dlatego zaproponował dziewczynie Tomka wspólne wybieranie zdjęć. Bo pragnął choć raz jeszcze się z nią spotkać.

Gdy ponownie zadzwonił telefon, Anka już odebrała. Michał odwiózł ją do domu, gdzie czekał na nią Tomek.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Na podstawie scenariusza do filmu Planeta Singli 2.
Scenariusz:Sam Akina & Jules Jones
Współpraca scenariuszowaŁukasz Światowiec, Michał Chaciński, Michał Pietrzyk
Opracowanie graficzne okładkiZuza Mate
Zdjęcie na okładceGigant Films Sp. z o.o. Sp. K.
RedakcjaTeresa Uralska
KorektaEwa Tamara Łukasik
Skład i łamaniePlus 2 Witold Kuśmierczyk
Copyright © by Ewa Markowska, 2018 Copyright © Wielka Litera Sp. z o.o., Warszawa 2018 Copyright © Gigant Films Sp. z o.o. Sp. K., Warszawa 2018
ISBN 978-83-8032-293-6
Wielka Litera Sp. z o.o. ul. Kosiarzy 37/53 02-953 Warszawa
POBIERZ NA TELEFON APLIKACJĘ WIELKA LITERA ARAplikacja WielkaLitera wykorzystuje technologię rozszerzonej rzeczywistości (AR) i umożliwia odtwarzanie wideo, audio oraz e-booków, a także przekierowuje na wybrane strony www. Aplikacja WielkaLitera jest dostępna w wersjach na Android oraz iOS. Pobierz ją za darmo i zobacz więcej.
Konwersja: eLitera s.c.