Podróż do Grecji - Pippa Roscoe - ebook + książka

Podróż do Grecji ebook

Pippa Roscoe

4,0

Opis

Summer Soames poszukuje w rodzinnej posiadłości skrytki, w której prababka ukryła klejnoty. Przy okazji natrafia na list z informacją, kto jest jej ojcem. Poruszona, jedzie do Grecji, by go odnaleźć. Poznaje szefa ochrony ojca, urzekająco przystojnego Therona Thiakosa, i spędza z nim namiętną noc. Liczy na jego pomoc, lecz Theron nie wierzy Summer. Uznaje ją za oszustkę i każe wyjechać. Summer wraca do Anglii – wciąż nie ma klejnotów, nie dotarła do ojca, ale za to będzie miała dziecko…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 143

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (84 oceny)
39
19
14
9
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Pippa Roscoe

Podróż do Grecji

Tłumaczenie: Małgorzata Dobrogojska

HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2022

Tytuł oryginału: The Greek Secret She Carries

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2021

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2021 by Pippa Roscoe

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2022

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-8390-8

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink

PROLOG

Theron Thiakos maszerował mokrą londyńską ulicą, klnąc siarczyście typową angielską pogodę. Praktycznie nie przestawało padać. Jak można tak żyć? – zapytywał gniewnie. Tęsknił za gorącym greckim słońcem i migotliwym morzem, na które nie dało się patrzeć, nie mrużąc oczu. Pokryte ciemnymi chmurami nocne niebo nadawało ulicy Myfair aurę tajemniczości, a pod szyldem Victoriana krył się ekskluzywny prywatny klub.

Po obu stronach masywnych, lśniących, czarnych drzwi stali dwaj mężczyźni. Toskańskie kolumny podtrzymujące portyk świadczyły o bogactwie i wyczuciu historii. Coś takiego musiało przemówić do ego Lykosa. Ruszył prosto do wejścia, ale jeden z mężczyzn od razu go zatrzymał.

– Jestem umówiony z Lykosem Livasem – oznajmił gniewnie.

Nie miał czasu ani cierpliwości. Był za to wściekły i chętny do awantury. Drugi odźwierny kiwnął głową, otworzył drzwi i wskazał kobietę w dziwacznych, zielonych tweedowych spodniach za kolano i kamizelce.

Theron pamiętał, że Lykos zawsze miał skłonność do teatralnych gestów.

Po chłodzie londyńskiej nocy ciepło wydawało się błogosławieństwem, a wizja wytęsknionej szklaneczki whisky stawała się coraz bardziej realna. Marzył o tym przez całą drogę z posiadłości Soamesów w Norfolk, gdzie zostawił Summer. Odjeżdżając, nie potrafił spojrzeć jej w oczy, nie umiałby znieść ich wyrazu.

Hostessa zaprowadziła go do zaskakująco dużego pomieszczenia umeblowanego w stylu wiktoriańskim. Pomimo negatywnego nastawienia był pod wrażeniem baru ciągnącego się przez całą długość pomieszczenia. Tak imponujące rozmiary osiągnięto dzięki połączeniu dwóch domów.

Od razu zauważył, że ten, którego szukał, siedzi w boksie z wytłaczanej, zielonej skóry, w towarzystwie kobiety tak eleganckiej, jak należało oczekiwać po Lykosie Livasie.

Zaledwie musnął wzrokiem brunetkę, bo w wyobraźni natychmiast zobaczył bujne złociste włosy, orzechowe oczy i zmysłowe wargi.

Kiedy Lykos w końcu się do niego odwrócił, mimowolnie zacisnął pięści.

– To wszystko twoja wina – rzucił z goryczą.

Lykos patrzył na niego przez chwilę wzrokiem tak obojętnym, że można było wątpić, czy go w ogóle usłyszał.

– Powiedziałbym, że miło ci widzieć, ale…

– Dajmy sobie z tym spokój. Powtórzę. To wszystko twoja wina.

– „Wszystko”, czyli…? – Lykos najwyraźniej był bardziej zainteresowany swoim drinkiem niż rozmową.

– Zostaw nas – powiedział Theron do brunetki rozkazująco.

Zwykle się tak nie zachowywał, ale dziś był na skraju wytrzymałości.

– To niepotrzebne – zaprotestował bez przekonania Lykos.

– Znajdziesz sobie inną. – Odwrócił się plecami do kobiety i rozejrzał się za hostessą. – Whisky, proszę.

Lykos obserwował, jak jego partnerka odchodzi naburmuszona.

– Widujemy się raz na dziesięć lat i też nie możesz się opanować?

Dobrze było znów mówić w ojczystym języku. Minął tydzień, odkąd opuścił Ateny i znalazł się w piekielnym Norfolk. Niektórzy uważali, że grecki brzmi szorstko, ale on się z tym nie zgadzał.

– Nie czas na żarty.

– Poczuciem humoru nigdy nie grzeszyłeś.

Theron dostał swojego drinka i usiadł na wolnym miejscu.

– Co porabiasz w Londynie? – spytał, upijając łyk, choć miał ogromną ochotę wysuszyć zwartość jednym haustem.

– Podoba mi się tutaj.

– Nie wierzę, żeby Grekowi mogło się tu podobać. Tak tu szaro… – odparł Theron z niesmakiem.

– Szaro? Nie pamiętam, żebym oglądał to miasto za dnia. Naprawdę jest aż tak brzydkie?

– Tak, a Norfolk jest jeszcze gorsze.

– No to opowiadaj, co się tam wydarzyło.

Dopóki Lykos nie sprzeniewierzył się ich przyjaźni, właśnie tak swobodnie się ze sobą czuli.

– Chcę wiedzieć, dlaczego zadzwoniłeś do mnie w zeszłym tygodniu.

Podejrzewał, że Lykos jest jakoś w to wszystko zamieszany, ale chciał potwierdzenia od niego samego.

– Taki żart. – Lykos uśmiechnął się czarująco. – Kiedy twoja wakacyjna przygoda pojawiła się na moim progu…

– Licz się ze słowami.

– Nie bądź taki drażliwy. – Lykos zerknął na niego kątem oka. – Kiedy urocza pani Soames zjawiła się u mnie z propozycją kupna wartej piętnaście milionów funtów wiejskiej posiadłości za jedną trzecią wartości rynkowej, zwyczajnie chciałem się pochwalić. Zawsze marzyłem o zamku.

– To nie jest zamek.

– Czyżby?

– To ruina. Dziurawe mury, koszmarny ziąb. Czas i wilgoć zrobiły swoje. – Poparł swoje słowa wymownym gestem.

– O tym nie było mowy. To dlatego tu jesteś? Żeby mi odradzić tę transakcję?

Theron zastanawiał się odrobinę za długo.

– Kup ją – powiedział w końcu, znużony. – Jest warta ceny rynkowej. Nie wykorzystuj bezbronnej kobiety.

Nie chciał robić scen przy ludziach, więc wstał, ale Lykos wcisnął mu szklankę whisky .

– Lepiej usiądź – syknął. – Wypij to i bądź tak dobry wyjść, zanim całkiem zepsujesz nam zabawę.

– Niezły z ciebie numer, wiesz?

– Posłuchaj, twoje zdanie mało mnie obchodzi.

– Kiedyś cię obchodziło.

– A ty wybrałeś Kyrosa.

– Nieprawda. To ty wyjechałeś.

– Mogłeś do mnie przyjechać.

– Jak by to wyszło w stosunku do człowieka, któremu tyle zawdzięczamy?

– To był zawsze twój problem. Jak mu zrekompensować to, co dla nas zrobił? Czym mógłbyś mu się odwdzięczyć?

Theron odwrócił się od pytającego wzroku swojego byłego najlepszego przyjaciela i zapatrzył w szklankę whisky. Być może miał coś, co mogłoby spłacić ten dług.

Jego dziecko.

– No, dobrze – burknął Lykos. – Tylko nie rób takiej miny.

Summer krążyła przed ogniem płonącym w kominku w małej bibliotece. Tam i z powrotem, tam i z powrotem, aż zapłakane oczy wyschły i straciły czerwony kolor. Ale serce nadal krwawiło.

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy pokój stał się jej sanktuarium, każdy centymetr tak jej bliski, jakby mieszkała tu przez całe swoje życie. Ale zamiast widzieć książki, których mógłby pozazdrościć każdy poważny księgozbiór, zobaczyła w wyobraźni ciemne jak węgiel oczy. Jakże za nimi tęskniła. Znów zaczęła krążyć przed ogniem, którego płomienie tańczyły wesoło, jakby się nic nie stało, jakby jej świat nie roztrzaskał się właśnie na milion kawałków.

Niecierpliwie odgarnęła opadające na twarz włosy. Sześć miesięcy wcześniej była naiwną studentką trzeciego roku geofizyki, która gorąco pragnęła odwdzięczyć się siostrom za pomoc w sfinansowaniu studiów. W tej chwili była w ciąży.

Jednak teraz nie mogła sobie pozwolić na smętne rozmyślania o Theronie Thiakosie ani o swoim ojcu, Kyrosie. Musiała zadbać o matkę i siostry. Odnaleźć brylanty Soamesów, które ich praprababka sto pięćdziesiąt lat temu ukryła przed niekochanym mężem. Wskazówki zostały znalezione, zakodowane wiadomości odczytane i obecnie jej siostry tropiły gdzieś w świecie informacje potrzebne do zlokalizowania skrytki.

Nietrudno było ukryć wzgórek ciąży trzy tygodnie wcześniej, kiedy Skye przyleciała z Francji z mapą sekretnych korytarzy posiadłości w Norfolk. A Star była tak przejęta perspektywą podróży do Duratry na Bliskim Wschodzie w poszukiwanego jedynego w swoim rodzaju klucza, zrobionego z dwóch połączonych naszyjników, że ciąży siostry zwyczajnie nie zauważyła.

Summer starannie przewertowała dzienniki praprababki w poszukiwaniu wskazówek, ale niczego nie znalazła. Odnalezienie brylantów pozwoliłoby siostrom wypełnić warunki testamentu, sprzedać posiadłość i opłacić leczenie ratujące życie matki. W tej chwili nie była w stanie myśleć o niczym innym.

A już na pewno nie o mężczyźnie o oczach ciemnych jak obsydian i kamiennym sercu. Objęła dłońmi brzuch, upewniając siebie i nienarodzone maleństwo, że wszystko będzie dobrze.

– Wszystko się w końcu ułoży – szepnęła. – Ciocia Star zawsze to powtarza.

Z holu dobiegł dźwięk starożytnego dzwonka. Posiadłość z zewnątrz przypominała Downtown Abeby, a wnętrze mogłoby zainspirować Dickensa. Niestety pięć pokoleń rodziny, bezskutecznie poszukujących rodzinnych brylantów, doprowadziło domostwo do ruiny. Ich dziadek na przykład w swoim szaleństwie posunął się do wykucia wielkich dziur w ścianach. I nigdy się nie dowiedział, jak bliski był osiągnięcia celu.

Otworzyła frontowe drzwi i znalazła się w objęciach sióstr. Nie musiała widzieć ich twarzy, i tak czuła, że wróciła do domu. Nieważne, gdzie były, byleby razem. Bardzo za nimi tęskniła.

– Jak dobrze cię widzieć – wyrzuciła z siebie Star. – Tak dużo mamy ci do opowiedzenia. Ale… co to takiego?

Star cofnęła się i patrzyła rozszerzonymi zdumieniem oczami na jej brzuch. Zza jej ramienia uśmiechała się ze zrozumieniem Skye.

– Niespodzianka! – Summer bardzo się starała zabrzmieć entuzjastycznie, ale wybuchnęła płaczem.

Siostry natychmiast ją objęły i zaczęły zapewniać o swoim zrozumieniu i wsparciu, co tylko sprawiło, że rozszlochała się gwałtowniej. W końcu komendę objęła Skye i weszły do środka.

Przez całą drogę do małej biblioteki szły po obu jej stronach i zapewniały o swoim uczuciu, co trochę złagodziło przygnębienie. W końcu usadziły ją w dużym fotelu, Star dołożyła do ognia, a Skye zaparzyła ziołowej herbaty i spojrzała na siostrę z troską.

– Dobrze się czujesz?

Summer przestała płakać i potaknęła.

– Dziecko też?

Potknęła ponownie, a kiedy podniosła wzrok zobaczyła na twarzach sióstr uśmiechy. Pociągnęła nosem i Star podała jej chusteczkę.

– Czy mogę zapytać…?

– Nie chcę o tym rozmawiać – odparła stanowczo. – A skoro już tu jesteście…

– Summer… – upomniała ją łagodnie Star.

– Nie chcę – powtórzyła buntowniczo. – Musimy odnaleźć brylanty.

– Myślałam, że je znalazłaś.

– Jeszcze nie. Czekałam z tym na was.

– Nie znikną przez noc – zdecydowała Skye. – Teraz ty jesteś najważniejsza. I nigdzie nie pójdziemy, dopóki nam nie powiesz, co się dzieje – powiedziała stanowczo. – Najpierw napijmy się herbaty.

Usiadły więc, szczęśliwe, że po długim okresie rozłąki znów są razem. Potem Skye opowiedziała im o swoim narzeczonym Benoit i Dordogne, gdzie spędziła kilka ostatnich tygodni. Star zapytała jeszcze o kilka szczegółów, a potem ona z kolei opowiedziała o swojej sympatii, księciu z Duratry. Jak gdyby czuły, że Summer potrzebuje czasu, zanim podzieli się z nimi swoją opowieścią. W końcu jednak nadszedł jej moment.

– Nie wiem, od czego zacząć. – W odpowiedzi na ich wyczekujące spojrzenia, bezradnie wzruszyła ramionami.

– Od początku, oczywiście. – Star mówiła łagodnie, jakby zwracała się do dziecka.

Summer odetchnęła głęboko i powiedziała jednym tchem:

– Odnalazłam mojego ojca.

– Jak? Gdzie? – Skye najwyraźniej nie była przygotowana na taki początek.

– W Grecji.

– Ale podobno mama nie znała jego nazwiska? – Star zmarszczyła brwi. – Dlatego nie mogła… – przerwała, jakby nagle coś do niej dotarło.

– O, nie – powiedziała Skye. – Naprawdę? Wiedziała przez cały czas?

Summer pokiwała głową. Żałowała tych wszystkich straconych lat, pytań bez odpowiedzi, poczucia braku części siebie… Teraz rozumiała, dlaczego matka postąpiła właśnie w ten sposób, ale na jej miejscu wybrałaby inaczej.

– Dlaczego nam nie powiedziałaś? – spytała Skye.

– Nie chciałam, żebyście myślały o niej źle. Sama nie chciałam myśleć o niej źle.

Usiłowała znaleźć odpowiednie słowa, by wyjaśnić siostrom przyrodnim, dlaczego zataiła przed nimi tę przykrą informację. Ojciec Skye po zerwaniu z Mariam założył nową rodzinę. Ojciec Star zginął tragicznie, kiedy miała zaledwie kilka miesięcy. Kyros był ojcem Summer i obawiała się, że siostry nie zrozumieją, dlaczego tak bardzo chciała się z nim spotkać. Z człowiekiem, którego nigdy nie widziała. I było jeszcze coś, do czego nie chciała się przyznać. Gdyby ją odrzucił, w ogóle by im o tym nie wspomniała. Nikt nie musiał o niczym wiedzieć.

– Chciałam się z nim najpierw spotkać – powiedziała.

– I spotkałaś się?

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

OKŁADKA
KARTA TYTUŁOWA
KARTA REDAKCYJNA
PROLOG
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY