Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Pół życia temu” Elizabeth Cleghorn Gaskell to niezwykła powieść, która przeniesie Cię w świat XIX-wiecznej Anglii, pełen emocji, skomplikowanych relacji i głębokich przemyśleń.
Wyobraź sobie życie w malowniczej wiejskiej dolinie, gdzie samotna kobieta, Susan Dixon, zmaga się z ciężarem przeszłości i obecnymi trudnościami. Gaskell z mistrzowską precyzją odsłania losy Susan, która w młodości była pełna życia i radości, a teraz musi stawić czoła samotności i zawirowaniom losu.
To nie tylko historia jednej kobiety, ale również poruszająca refleksja nad życiem, miłością, rodziną i poszukiwaniem szczęścia w świecie, który wciąż zmienia się w obliczu nowoczesności. Autorka wnikliwie bada dynamikę międzyludzkich relacji, ukazując, jak społeczność, tradycje i osobiste wybory kształtują nasze losy.
„Pół życia temu” to także opowieść o odwadze, determinacji i wewnętrznej sile, które mogą pomóc przezwyciężyć najtrudniejsze przeszkody. Dzięki bogatym opisom przyrody oraz psychologicznym portretom bohaterów, poczujesz się, jakbyś sam uczestniczył w ich życiu, dzieląc z nimi radości i smutki.
Zanurz się w tej wyjątkowej lekturze, która zachwyca głębią emocji i refleksji, a jednocześnie przenosi Cię w czasy, gdy wartości rodzinne i przyjaźń miały kluczowe znaczenie. „Pół życia temu” to książka, która z pewnością na długo pozostanie w Twojej pamięci. Nie przegap tej literackiej podróży, która ukazuje, że każda historia, nawet najtrudniejsza, może prowadzić do odkrycia prawdziwej siły i nadziei.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 78
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
„Pół życia temu” Elizabeth Cleghorn Gaskell
Copyright © by Wiedza24h.pl, 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Skład epub, mobi i pdf: Gegol
ISBN: 978-83-68324-03-7
Elizabeth Cleghorn Gaskell
„Pół życia temu” Elizabeth Cleghorn Gaskell to niezwykła powieść, która przeniesie Cię w świat XIX-wiecznej Anglii, pełen emocji, skomplikowanych relacji i głębokich przemyśleń.
Wyobraź sobie życie w malowniczej wiejskiej dolinie, gdzie samotna kobieta, Susan Dixon, zmaga się z ciężarem przeszłości i obecnymi trudnościami. Gaskell z mistrzowską precyzją odsłania losy Susan, która w młodości była pełna życia i radości, a teraz musi stawić czoła samotności i zawirowaniom losu.
To nie tylko historia jednej kobiety, ale również poruszająca refleksja nad życiem, miłością, rodziną i poszukiwaniem szczęścia w świecie, który wciąż zmienia się w obliczu nowoczesności. Autorka wnikliwie bada dynamikę międzyludzkich relacji, ukazując, jak społeczność, tradycje i osobiste wybory kształtują nasze losy.
„Pół życia temu” to także opowieść o odwadze, determinacji i wewnętrznej sile, które mogą pomóc przezwyciężyć najtrudniejsze przeszkody. Dzięki bogatym opisom przyrody oraz psychologicznym portretom bohaterów, poczujesz się, jakbyś sam uczestniczył w ich życiu, dzieląc z nimi radości i smutki.
Zanurz się w tej wyjątkowej lekturze, która zachwyca głębią emocji i refleksji, a jednocześnie przenosi Cię w czasy, gdy wartości rodzinne i przyjaźń miały kluczowe znaczenie. „Pół życia temu” to książka, która z pewnością na długo pozostanie w Twojej pamięci. Nie przegap tej literackiej podróży, która ukazuje, że każda historia, nawet najtrudniejsza, może prowadzić do odkrycia prawdziwej siły i nadziei.
Witamy w świecie „Pół życia temu”, gdzie historia spotyka się z emocjami, a życie w angielskiej wsi w XIX wieku ujawnia swoje najskrytsze tajemnice. Elizabeth Cleghorn Gaskell, mistrzyni literackiego realizmu, zaprasza nas do odkrywania losów rodziny Dixonów — szczególnie silnej i niezależnej Susan, która w obliczu trudności staje się nie tylko opiekunką, ale również filarem dla swojej rodziny.
Elizabeth Gaskell, urodzona w 1810 roku, była jedną z pierwszych kobiet-pisarek w Anglii, a jej prace charakteryzowały się głęboką wrażliwością na ludzkie losy oraz wyczuciem społecznym. Po stracie matki w młodym wieku, Gaskell miała okazję doświadczyć bólu i utraty, co znacząco wpłynęło na jej twórczość. Jej literacka kariera rozpoczęła się od pisania powieści i opowiadań, które poruszały tematy dotyczące klasy społecznej, roli kobiet i przemian zachodzących w społeczeństwie wiktoriańskim. W „Pół życia temu” Gaskell bada złożoność relacji rodzinnych, pokazując, jak miłość, poświęcenie i zrozumienie mogą pomóc w przezwyciężeniu najtrudniejszych momentów.
W tej poruszającej opowieści, kiedy Margaret, matka Susan, zapada na ciężką chorobę, młoda kobieta odkrywa, jak głęboka jest jej miłość do matki i jak wiele jeszcze musi się nauczyć o sile, cierpliwości i rodzinnych więzach. W miarę jak choroba postępuje, Susan staje w obliczu własnych emocji, wspomnień i żalu, co prowadzi ją do głębszej refleksji nad jej relacją z matką oraz jej rolą w rodzinie.
„Pół życia temu” to nie tylko historia o walce z utratą, ale także głęboka refleksja nad tym, co znaczy być członkiem rodziny, jak przejawiać miłość w codziennych zmaganiach i jak odnajdywać nadzieję w najtrudniejszych chwilach. Gaskell z mistrzowską precyzją przedstawia nie tylko uczucia swoich bohaterów, ale także tło społeczne, w jakim się poruszają, co czyni tę powieść niezwykle autentyczną i uniwersalną.
Przygotuj się na odkrywanie głębi ludzkich uczuć, które na zawsze pozostaną w Twojej pamięci. „Pół życia temu” to książka, która nie tylko wciąga, ale również inspiruje do przemyśleń nad relacjami, miłością i wartościami, które są niezmienne w obliczu upływającego czasu.
Tytuł: Pół życia temu
Autor: Elizabeth Cleghorn Gaskell
Pół wieku temu, w jednej z dolin Westmoreland, żyła samotna kobieta o imieniu Susan Dixon. Była właścicielką niewielkiego gospodarstwa, w którym mieszkała, oraz około trzydziestu lub czterdziestu akrów otaczającej ją ziemi. Posiadała również dziedziczne prawo do wybiegu dla owiec, rozciągającego się aż do dzikich wzgórz, które górują nad Blea Tarn. W lokalnym kontekście można ją uznać za kobietę stanu. Jej dom można jeszcze zobaczyć na drodze Oxenfell, między Skelwith a Coniston. Ścieżka prowadzi przez wrzosowiska, którymi od czasu do czasu przejeżdżały wozy po darń z Oxenfell. Przy drodze szumi strumyk, dając poczucie towarzystwa, które łagodzi głęboką samotność, w jakiej zwykle przemierza się tę trasę.
Kilka kilometrów od Coniston znajduje się gospodarstwo - szary kamienny dom oraz plac budynków gospodarczych otaczający zieloną przestrzeń szorstkiej murawy. W jej centrum rośnie potężny, żałobny cis, tworząc uroczysty cień, niczym śmierć w samym sercu światła i ciepła najjaśniejszego letniego dnia. Po stronie oddalonej od domu podwórze opada do ciemnobrązowego basenu, zasilanego świeżą wodą z przelewów kamiennej cysterny, do której nieustannie i melodyjnie wpada strumyk. Bydło pije z tej cysterny, a domownicy przynoszą swoje dzbany, napełniając je wodą pitną w powolnym, lecz eleganckim procesie. Nosicielka wody przynosi ze sobą liść paproci językowej, wkładając go w szczelinę szarej skały, tworzy chłodną, zieloną wylewkę dla musującego strumienia.
Obecnie dom nie przypomina tego, czym był za życia Susan Dixon. Wówczas każda mała diamentowa szyba w oknach lśniła czystością. Można było jeść z podłogi, a w cynowych talerzach i wypolerowanym dębowym awmry można było zobaczyć swoje odbicie. Niewielu obcych penetrowało dalej niż do kuchni, którą można było uznać za państwową. Raz czy dwa wędrowni turyści, przyciągnięci malowniczością tego miejsca i wyjątkową czystością domu, weszli do środka, oferując wystarczającą ilość pieniędzy, aby skusić gospodynię do przyjęcia ich jako lokatorów. Twierdzili, że nie będą sprawiać kłopotów, będą wędrować lub szkicować przez cały dzień, a jedzenie zadowoli ich w Waterhead Inn w Coniston. Jednak żadna hojna suma ani uczciwe słowa nie poruszyły jej kamiennej postawy ani monotonnego tonu obojętnej odmowy. Żadna perswazja nie skłoniła jej do pokazania większej części domu niż pierwszy pokój; żaden pozór zmęczenia nie sprawił, że znużeni goście otrzymywali zaproszenie, by usiąść i odpocząć. Jeśli ktoś bardziej śmiały i mniej delikatny robił to bez pytania, Susan stała obok, zimna i pozornie głucha, lub odpowiadała jedynie najkrótszymi monosylabami, dopóki nieproszony gość nie odszedł.
Jednak ci, z którymi miała do czynienia, sprzedając bydło lub produkty rolne, mówili o niej, że jest chętna do targowania się, trudna do zrobienia, i nigdy nie szczędziła sobie wysiłku ani zmęczenia na targu czy w polu, aby jak najlepiej wykorzystać swoje produkty. Prowadziła sianokosy swoimi szybkimi, stabilnymi grabiami, działając z równym, bezszelestnym ruchem. Była jedną z najwcześniejszych na targu, badając próbki owsa, wyceniając je, a następnie z ponurą satysfakcją odwracając się do swojej czystej kukurydzy.
Wiernie i długo służyli jej ci, którzy byli raczej jej współpracownikami niż sługami. Była równa i sprawiedliwa w kontaktach z nimi. Jeśli była osobliwa i cicha, znali ją i wiedzieli, że można na niej polegać. Niektórzy z nich znali ją od dzieciństwa, a głęboko w ich sercach kryła się niewypowiedziana - prawie nieświadoma - litość dla niej, ponieważ znali jej historię, choć nigdy o niej nie mówili.
Tak, to były czasy, kiedy ta wysoka, chuda, twardo zbudowana, kanciasta kobieta, która nigdy się nie uśmiechała i prawie nigdy nie wypowiadała zbędnych słów, była piękną dziewczyną o jasnym usposobieniu i różanym kolorze. Palenisko w Yew Nook było tak jasne jak ona, pełne rodzinnej miłości, młodzieńczej nadziei i radości. Pięćdziesiąt lub pięćdziesiąt jeden lat temu William Dixon i jego żona Margaret żyli, a ich córka Susan miała około osiemnastu lat — dziesięć lat więcej niż ich jedyne dziecko, chłopiec nazwany imieniem ojca.
William i Margaret Dixon byli raczej wyższymi ludźmi, o charakterze, który, jak sądzę, należał wyłącznie do klasy mężów stanu z Westmoreland i Cumberland — sprawiedliwi, niezależni, prawi; niechętni do mówienia, życzliwi, ale nie demonstracyjni; nie lubiący zmian, nowych dróg i nowych ludzi; rozsądni i sprytni. Ich gospodarstwa domowe były samowystarczalne, a członkowie rodzin mieli niewielką ciekawość względem swoich sąsiadów, z którymi rzadko spotykali się w celach towarzyskich, z wyjątkiem ustalonych okresów strzyżenia owiec i Bożego Narodzenia.
Czerpali pewną trzeźwą przyjemność z gromadzenia pieniędzy, co czasami czyniło ich nieszczęśliwymi, jak określają skąpych ludzi na północy, w starszym wieku. Nie czytali lekkiej ani ulotnej literatury, ale w prawie każdym domu można było znaleźć poważne, solidne książki przywiezione przez akwizytorów, takie jak „Raj utracony”, „Odzyskany”, „Śmierć Abla”, „Duchowy Kichot” i „Postęp Pielgrzyma”. Mężczyźni od czasu do czasu wychodzili na laking, czyli grę w karty, pijąc całymi dniami, a ich zatroskane żony musiały ich ścigać, nie odważając się zostawić mężów na pastwę losu na dzikich, przepaścistych drogach. Wędrowały z latarnią w ręku, w środku nocy, aby znaleźć i poprowadzić pijanego męża do domu, który następnego dnia cierpiał na straszny ból głowy, a później, na poważnie, trzeźwo i cnotliwie wyglądając, zachowywał się tak, jakby na świecie nie było słodu i spirytusowych trunków. Żony rzadko przypominały im o ich występkach, ponieważ takie sporadyczne wybuchy były dla nich czymś oczywistym, gdy tylko mijał wywołany przez nie bezpośredni niepokój.
Takie były — i takie są — cechy charakterystyczne klasy, która obecnie odchodzi z powierzchni ziemi, tak jak ich towarzysze, yeomen, zrobili to przed nimi. Jednym z nich był William Dixon. Był sprytnym, mądrym rolnikiem w swoich czasach, kiedy spryt wykazywano raczej w hodowli owiec i bydła niż w uprawie ziemi. Z powodu swojego charakteru mężowie stanu z okolic Kendal lub Borrowdale, zamożniejsi od niego, wysyłali swoich synów do niego na rok lub dwa, aby nauczyli się jego metod przed założeniem własnych gospodarstw.
Kiedy Susan, jego córka, miała około siedemnastu lat, Michał Hurst był służącym na farmie w Yew Nook. Pracował z panem, mieszkał z rodziną i był traktowany jak równy, z wyjątkiem pracy w polu. Jego ojciec był bogatym mężem stanu z Wythburne, za Grasmere; dzięki służbie Michaela rodziny się poznały, a Dixonowie chodzili na strzyżenie owiec do High Beck, podczas gdy Hurstowie schodzili przez Red Bank i Loughrig Tarn, by dotrzeć do Yew Nook na uczty bożonarodzeniowe. Ojcowie spacerowali razem po polach, oglądali bydło i owce, a także przyglądali się swoim koniom. Matki z kolei zajmowały się oglądaniem mleczarni i gospodarstw, każda z nich otwarcie podziwiała plany drugiej, ale skrycie preferując własne.
Zarówno ojcowie, jak i matki od czasu do czasu rzucali okiem na Michaela i Susan, którzy myśleli tylko o farmie lub mleczarni. Ich niewypowiedziane przywiązanie było jednak na tyle naturalne i odpowiednie, że każde z rodziców cieszyło się z niego, chociaż, z charakterystyczną dla siebie rezerwą, nigdy o nim nie mówiono — nawet między mężem a żoną.