Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jeden z najrzadziej czytanych i komentowanych późnych tekstów Platona. Dialog rozpoczyna się zaraz po zakończeniu Sofisty. Tym razem Gość z Elei, używając tej samej metody wielostopniowego podziału ogólniejszych pojęć, usiłuje zdefiniować, kim jest polityk, człowiek sprawujący władzę w państwie.
Kolejne podziały ukazują polityka jako pasterza szczególnej trzody istot żywych — ludzi. W celu określenia, czym jest rodzaj ludzki, metodą podziałów grup zwierząt na podgrupy, człowieka definiuje się w dialogu jako dającą się oswoić istotę stadną, żyjącą w środowisku suchym, dwunożną i nieopierzoną. Według starożytnej anegdoty Diogenes z Synopy wykpił tę definicję, przynosząc na wykład do szkoły Platona — oskubanego z pierza koguta. Odtąd do definicji dodawano: „o płaskich paznokciach”.
W niemal wszystkich napisanych przez Platona dialogach filozoficznych występuje postać Sokratesa. W dialogach wczesnych, zwanych sokratejskimi, wygłaszane przez tę postać poglądy relacjonują stanowisko Sokratesa lub też są ich autorską interpretacją. W dialogach okresu średniego, do których należy Polityk, oraz okresu późnego literacki Sokrates przekazuje idee Platona, stopniowo przestaje pełnić rolę głównego mówcy, a w ostatnim i najobszerniejszym, w Prawach, już nie występuje.
Dialog przetłumaczył Władysław Witwicki, znawca kultury starożytnej, autor przekładu niemal całości dzieł Platona. Pierwszy z przetłumaczonych przez niego dialogów — Uczta — został wydany w 1909 roku. Władysław Witwicki do końca życia zajmował się tłumaczeniem i objaśnianiem dzieł Platona, a jego przekłady są głęboko zakorzenione w kulturze polskiej i uznaje się je za wybitne.
Książka Polityk Platona dostępna jest jako e-book (EPUB i Mobi Kindle) oraz plik PDF.
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Platon
Polityk
tłum. Władysław Witwicki
Epoka: Starożytność Rodzaj: Epika Gatunek: Rozprawa
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 123
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
tłum. Władysław Witwicki
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury.
ISBN-978-83-288-7415-2
Sokrates: Rzeczywiście; wielką ci winien jestem wdzięczność, Teodorze, za to, żeś mnie zapoznał z Teajtetem3, a równocześnie i z Gościem4.
Teodor: Może być, Sokratesie, że trzy razy tak wielką będziesz winien wdzięczność, kiedy oni ci polityka wypracują i filozofa5.
Sokrates: No dobrze. Ale czy mnie uszy nie mylą, kochany Teodorze, żem to usłyszał od największego rachmistrza i geometry?
Teodor: Jak to, Sokratesie?
Sokrates: Taki mistrz zakłada, że każdy z tych typów jest równej wartości, a między nimi przecież są odstępy — co do godności — większe niż według proporcji waszej sztuki.
Teodor: Dobrześ powiedział, na naszego boga, na Ammona6, Sokratesie, i słusznie — ty masz dobrą pamięć — wytknąłeś mi błąd w rachunku. Ja za to kiedyś z tobą pogadam. Ale ty nam, Gościu, nie ustawaj na siłach, kiedy nam taką robisz przyjemność, tylko się po kolei albo do typu polityka zabieraj najpierw, albo do filozofa. Wybierz sobie i omawiaj.
Gość: Trzeba to zrobić, Teodorze. Skorośmy się raz do tego wzięli, to nie należy odstępować, aż z nimi do końca dojdziemy. A tylko co mam zrobić z tym Teajtetem?
Teodor: Bo o co chodzi?
Gość: Damy mu odetchnąć, a weźmiemy za to jego kolegę z gimnastyki7, tego tu Sokratesa? Czy jak radzisz?
Teodor: Tak, jakeś powiedział, weź go. To młodzi chłopcy, łatwiej zniosą wszelki trud, mając pauzy dla wytchnienia.
Sokrates: Tak jest. Może być, że oni obaj, Gościu, mają jakieś pokrewieństwo ze mną. Przecież wy mówicie, że Teajtet z rysów twarzy wygląda podobnie jak ja, a drugi ma to samo imię co i ja, więc to, że się do niego mówi tak samo jak do mnie, to stwarza pewne pokrewieństwo. A trzeba zawsze swoich krewnych chętnie bliżej poznawać w rozmowach. Z Teajtetem i sam wczoraj rozmawiałem, i teraz słyszałem, jak odpowiadał, a Sokratesa nie słyszałem ani wczoraj, ani dziś. A trzeba się i jemu przypatrzyć. Więc on mnie innym razem, a tobie niech teraz odpowiada.
Gość: Tak będzie. Sokratesie, czy ty słyszysz Sokratesa?
Młodszy Sokrates: Tak.
Gość: Więc zgadzasz się na to, co on mówi?
Młodszy Sokrates: Tak jest.
Gość: Widać, że z twojej strony nie ma przeszkody. A z mojej tym bardziej żadna nie może zachodzić. Więc po sofiście musimy, jak mi się wydaje, rozgrzebać typ polityka. Więc powiedz mi, czy i jego mamy przyjąć jako posiadacza pewnej wiedzy, czy jak?
Młodszy Sokrates: Tak.
II. Gość: Więc czy mamy rodzaje wiedzy rozgraniczyć tak, jak kiedyśmy poprzedni typ rozpatrywali?
Młodszy Sokrates: A może być.
Gość: Ale to nie będzie to samo rozcięcie. Tak mi się wydaje, Sokratesie.
Młodszy Sokrates: No cóż?
Gość: Tylko inne.
Młodszy Sokrates: Zdaje się.
Gość: Więc gdzieżby tu znaleźć ścieżkę do polityki? Trzeba ją odszukać, oddzielić ją od innych i wypieczętować na niej jedną ideę, a inne drogi, uboczne, inną jakąś jedną formą nacechować i tak zrobić, żeby nasza dusza pojęła, że wszelka wiedza rozpada się na dwa rodzaje8.
Młodszy Sokrates: To już, mam wrażenie, twoja robota, Gościu. To nie będzie moja rzecz.
Gość: To musi być i twoja rzecz, Sokratesie, kiedy się nam to wyjaśni.
Młodszy Sokrates: Dobrześ powiedział.
Gość: Więc arytmetyka i niektóre inne z nią spokrewnione umiejętności czy nie są wyzute z wszelkiej działalności, a dostarczają tylko poznania?
Młodszy Sokrates: Jest tak.
Gość: A znowu umiejętności związane z budownictwem i z wszelkim rękodziełem mają przyrodzoną sobie wiedzę, która tkwi w działaniach, i wykonują wspólnie ciała powstające pod ich wpływem, których przedtem nie było.
Młodszy Sokrates: No tak.
Gość: Więc tak wszelką wiedzę rozgranicz. Jedną nazwij praktyczną, a drugą tylko poznawczą.
Młodszy Sokrates: Niechże ci tak będzie, że wiedza jest jedna, a dzieli się na dwa rodzaje.
Gość: Otóż, czy przyjmiemy typ polityka i króla, i pana, a jeszcze i gospodarza, i to wszystko nazwiemy czymś jednym, czy też powiemy, że w tym jest tyle różnych umiejętności, ileśmy nazw wypowiedzieli? A lepiej pójdź no za mną taką drogą.
Młodszy Sokrates: Jaką?
Gość: Taką. Gdyby ktoś, będąc osobą prywatną, potrafił dawać rady któremuś z lekarzy rządowych, czy nie należałoby go tytułować nazwą wziętą od umiejętności tego, któremu on daje rady?
Młodszy Sokrates: Tak.
Gość: No cóż? A jeżeli ktoś, będąc sam człowiekiem prywatnym, potrafi udzielać rad komuś, kto panuje nad krajem, czy nie powiemy, że on sam posiada tę wiedzę, którą powinien był posiadać panujący?
Młodszy Sokrates: Powiemy.
Gość: A prawda, że umiejętność prawdziwego króla to umiejętność królewska?
Młodszy Sokrates: Tak.
Gość: Więc jeżeli ją ktoś posiada, czyby panował czy byłby człowiekiem prywatnym, czy on się ze względu na umiejętność samą nie będzie słusznie nazywał typem królewskim?
Młodszy Sokrates: To przecież jest rzecz sprawiedliwa.
Gość: Bo cóż? Utrzymywać duży dom albo mieć na głowie małe państewko — czy to się czymś różni, jeżeli chodzi o rządzenie?
Młodszy Sokrates: Wcale nie.9
Gość: Nieprawdaż, z tego, cośmy w tej chwili rozważali, to już widać, że tego wszystkiego dotyczy jedna umiejętność. Czy ją ktoś nazywa umiejętnością królewską, czy polityczną, czy gospodarską, zgoła się z nim nie różnimy w zdaniu.
Młodszy Sokrates: No tak.
III. Gość: A to jest rzecz jasna, prawda, że król każdy rękami i całym ciałem mało co poradzi na to, żeby się utrzymać przy władzy — w porównaniu do przytomności umysłu i siły ducha.
Młodszy Sokrates: To jasne.
Gość: Zatem jeżeli chcesz, to powiedzmy, że król jest bliższy raczej wiedzy poznawczej niż rękodzielniczej i w ogóle praktycznej?
Młodszy Sokrates: No tak.
Gość: Zatem my wiedzę polityczną i typ polityka, i wiedzę królewską i typ królewski — wszystko to złożymy razem jako jedno i to samo?
Młodszy Sokrates: Jasna rzecz.
Gość: Nieprawdaż? Szlibyśmy po porządku, gdybyśmy teraz określili wiedzę poznawczą?
Młodszy Sokrates: Tak jest.
Gość: Więc uważaj, może my w niej dojrzymy jakiś przedział.
Młodszy Sokrates: Pokaż jaki.
Gość: Taki oto. Była u nas chyba umiejętność rachowania.
Młodszy Sokrates: Tak.
Gość: I należała ze wszech miar do umiejętności poznawczych.
Młodszy Sokrates: Jakżeby nie?
Gość: Skoro umiejętność rachowania rozpoznaje różnice między liczbami, nie damy jej chyba żadnego innego zadania jak tylko: oceniać różnice rozpoznane.
Młodszy Sokrates: No tak.
Gość: Ale architekt wszelki też sam nie pracuje, tylko robotnikami rządzi.
Młodszy Sokrates: Tak.
Gość: Zatem słusznie można o nim powiedzieć, że ma w sobie wiedzę poznawczą.
Młodszy Sokrates: Tak jest.
Gość: Tylko że on, jak oceni, to nie skończył na tym i nie ma prawa pójść sobie tak, jak sobie poszedł rachmistrz, tylko musi każdemu robotnikowi polecić co potrzeba, aż wszyscy wykonają zadanie.
Młodszy Sokrates: Słusznie.
Gość: Nieprawdaż więc, że wszystkie takie umiejętności są poznawcze, jak i te, które idą za umiejętnością rachunków, a te dwa rodzaje różnią się od siebie ocenianiem i polecaniem?
Młodszy Sokrates: Widocznie.
Gość: Więc jeżeli w całej wiedzy poznawczej wyróżnimy część polecającą, a drugą część tego podziału nazwiemy oceniającą, to możemy powiedzieć, że to podział do rzeczy?
Młodszy Sokrates: Przynajmniej według mego zdania.
Gość: Jeżeli ludzie coś wspólnie robią, to dobrze, żeby byli jednego zdania.
Młodszy Sokrates: Jakżeby nie?
Gość: Więc dopóki jesteśmy sami co do tego jednej myśli, to możemy się nie oglądać na mniemania innych.
Młodszy Sokrates: No tak.
IV. Gość: Więc proszę cię, typ królewski powinniśmy włożyć do której z tych dwóch klas? Czy do oceniającej, jakby jakiegoś widza? Czy też do polecającej? On panuje przecież.
Młodszy Sokrates: Jakżeby nie? Raczej do polecającej.
Gość: A umiejętności polecającej znowu się trzeba przyjrzeć, czy się gdzieś jakoś nie rozpada. Ja mam wrażenie, że jakoś tak. Tak jak się różni umiejętność kramarzy od umiejętności tych, co własne produkty sprzedają, tak się i rodzaj królewski odróżnia od rodzaju heroldów.
Młodszy Sokrates: Jak?
Gość: Przecież kramarze przyjmują cudze wytwory, które im poprzednio sprzedano, i potem je znowu sprzedają dalej.
Młodszy Sokrates: Tak jest.
Gość: A prawda, że grupa heroldów też przyjmuje myśli obce jako rozkazy i podaje te rozkazy innym.
Młodszy Sokrates: Najzupełniejsza prawda.
Gość: Więc cóż? Czy wrzucimy do jednego worka umiejętność królewską razem z umiejętnością tłumaczów, kierowników okrętów, wieszczków, heroldów i z wieloma innymi sztukami pokrewnymi? One wszystkie mają wydawanie poleceń. Czy też wolisz, żebyśmy, tak jak zestawiamy podobieństwa w tej chwili, także nazwę ukuli podobnie. Wobec tego, że prawie bezimienny jest rodzaj umiejętności wydających polecenia od siebie, rozbierzmy je i z tego punktu widzenia i umieśćmy rodzaj królów w zakresie umiejętności dającej polecenia od siebie, a o całą resztę mniejsza — niech im ktoś inny nadaje nazwę, jaką chce. My zmierzamy do tego, żeby znaleźć panującego, a nie jego przeciwieństwo.
Młodszy Sokrates: Tak jest.
V. Gość: Nieprawdaż, skoro to w samą miarę odbiega od tamtych umiejętności — różnica w tym, że tam cudze polecenia, a tutaj własne — to trzeba to znowu rozdzielić, jeżeli mamy jeszcze w tym jakąś szparę, która puści.
Młodszy Sokrates: Tak jest.
Gość: O tak. Pokazuje się, co mamy. Więc chodź razem ze mną i tnijmy.
Młodszy Sokrates: Jak?
Gość: Wszyscy, których pojmujemy jako władców, bo stosują polecenia, czy nie znajdziemy, że oni zawsze po to wydają polecenia, aby coś powstało?
Młodszy Sokrates: Jakżeby nie?
Gość: No tak. A wszystko, cokolwiek powstaje, na dwoje rozdzielić nie jest tak trudno.
Młodszy Sokrates: Jak?
Gość: Z nich wszystkich jedne rzeczy nie mają duszy, a drugie mają.
Młodszy Sokrates: Tak.
Gość: Więc właśnie według tych znamion część polecającą wiedzy poznawczej, jeżeli mamy ciąć, to rozcinajmy.
Młodszy Sokrates: Według czego?
Gość: Jednej części zostawmy powstawanie rzeczy niemających duszy, a drugiej oddajmy powstawanie tych, co mają duszę, i w ten sposób już się wszystko będzie dzieliło na dwie części.
Młodszy Sokrates: Ze wszech miar.
Gość: Więc jedną z tych części zostawmy, a zajmijmy się drugą i podzielmy ją całą na dwoje.
Młodszy Sokrates: A mówisz, żeby którą z nich wziąć?
Gość: W każdym razie tę, która polecenia daje co do istot żywych. Bo przecież to nie jest rzecz umiejętności królewskiej przewodzić nad tym, co nie ma duszy, jak przewodzi na przykład architekt. To jest umiejętność szlachetniejsza. Jej polem są istoty żywe i ona ich dotyczy, i zawsze posiada moc nad nimi.
Młodszy Sokrates: Słusznie.
Gość: Jeżeli zaś idzie o powstawanie i hodowlę istot żywych, to mógłby ktoś dojrzeć, że jedna z nich jest hodowlą jednostek, a druga pospołu w trzodach hoduje zwierzęta.
Młodszy Sokrates: Słusznie.
Gość: A naprawdę, to polityka nie znajdziemy jako hodowcy jednostek, niby poganiacza wołu albo parobka przy koniu — on jest raczej podobny do tego, co pasie konie albo woły.
Młodszy Sokrates: To jest widoczne, jak się to teraz powiedziało.
Gość: Więc czy tę część hodowli istot żywych, która wiele zwierząt hoduje pospołu, nazwiemy hodowlą stad czy kojnotrofiką10?
Młodszy Sokrates: Którakolwiek z tych nazw nada się do rozważania.
VI. Gość: Pięknie, Sokratesie, doprawdy. Jeżeli się będziesz wystrzegał tego, żeby przywiązywać wagę do słów, okażesz się na starość bogatszy w rozum. A teraz to trzeba tak zrobić, jak radzisz. Tę hodowlę stadną, czy nie uważasz, w jaki sposób ktoś mógłby pokazać jako rzecz dwojakiego rodzaju, i wtedy byśmy mogli szukać w jednej połówce tego, czego w tej chwili szukamy w obu połowach?
Młodszy Sokrates: Będę się starał i wydaje mi się, że hodowla ludzi to coś innego, a znowu hodowla zwierząt rzecz inna.
Gość: Ze wszech miar bardzo ochoczo i bardzo odważnie podzieliłeś. Abyśmy tylko, ile możności, czegoś takiego na drugi raz nie doznali.
Młodszy Sokrates: Czego takiego?
Gość: Żebyśmy nie odrywali jednej cząstki małej w stosunku do wielu cząstek i wielkich, i żeby ta oderwana nie była bez gatunku. Cząstka niech będzie zarazem gatunkiem. To bardzo ładnie od razu odciąć od innych rzeczy to, czego się szuka, jeżeli odcięcie słuszne. Tak, jak ty przed chwilą myślałeś, że masz przed sobą przedział, i przyśpieszyłeś rozważanie, widząc, że ono zmierza do ludzi. Ale, mój przyjacielu, takie cienkie zrzynki są niebezpieczne; bezpieczniej iść przez środek, kiedy się tnie i łatwiej można natrafić na idee. A o to tylko idzie w badaniach.
Młodszy Sokrates: Jak ty to myślisz, Gościu?
Gość: Trzeba próbować powiedzieć to jeszcze jaśniej z życzliwości dla twojej natury, Sokratesie. Ale na tym przykładzie, który w tej chwili mamy pod ręką, objaśnić to, co teraz, bez zarzutu nie sposób. Tylko trzeba spróbować posunąć to naprzód jeszcze troszkę więcej, aby było jaśniej.
Młodszy Sokrates: Więc pokaż, cośmy to przed chwilą zrobili złego przy podziale.
Gość: Zrobiliśmy tak, jakby ktoś zamierzał rodzaj ludzki podzielić na dwie połowy i dzieliłby go tak, jak go dzieli wielu ludzi tutaj. Rodzaj Hellenów11 odrywają jako jedno od wszystkich i kładą go osobno, a wszystkie inne rodzaje ludzi, których jest niezmiernie wiele i one się ze sobą nie mieszają i nie zgadzają, oznaczają jedną nazwą: barbarzyńców12. I dlatego, że jest to jedna nazwa, zdaje się im, że to i rodzaj jest jeden. Albo znowu ktoś by chciał liczbę podzielić na dwa rodzaje i odciąłby dziesięciotysiączkę od wszystkich liczb, jako jeden rodzaj osobny, a całej reszcie nadałby jedną nazwę, i znowu dzięki tej nazwie myślałby, że ona stanowi drugą osobną jedność, drugi rodzaj liczby. Przecież ładniej chyba i raczej według rodzajów dzieliłby ktoś liczbę na dwoje, gdyby ją rozciął na parzystą i nieparzystą, a znowu rodzaj ludzki na płeć męską i żeńską. A Lidyjczyków albo Frygijczyków13, albo jakichś tam innych przeciwstawiałby wszystkim innym i odszczepiał wtedy, gdyby nie umiał znaleźć tego, co jest zarazem częścią i rodzajem tego, co rozszczepia.
VII. Młodszy Sokrates: Zupełnie słusznie. Ale to właśnie, Gościu, jakby to można jaśniej zrozumieć, że część i rodzaj to nie jest jedno i to samo, tylko że jedno jest czymś innym niż drugie?
Gość: O mój najlepszy! Ty nie byle drobiazg proponujesz, Sokratesie. Ale myśmy już i teraz zbyt daleko odbiegli od przedsięwziętego toku myśli, a ty się nam każesz jeszcze bardziej błąkać. Więc teraz, jak się należy wracajmy znowu do poprzedniego. A tym się zajmiemy innym razem, przy wolnym czasie, pójdziemy jakby za śladami. Tak jest; ale na to w każdym razie uważaj, żeby ci się kiedy nie zdawało, żeś ode mnie słyszał wyraźne rozgraniczenie tych rzeczy.
Młodszy Sokrates: Jakie rozgraniczenie?
Gość: Że rodzaj i część to są rzeczy różne.
Młodszy Sokrates: No cóż?
Gość: Bo kiedy gdzieś jest rodzaj czegokolwiek, to on musi być zarazem i częścią tego, czego się nazywa rodzajem. A część nie musi wcale być rodzajem. Zawsze, Sokratesie, mów, że ja powiadam raczej tak niż inaczej.
Młodszy Sokrates: Tak będzie.
Gość: Więc powiedz mi to, co potem.
Młodszy Sokrates: Co takiego?
Gość: To, odkądeśmy14 zaczęli błądzić i to nas aż tutaj zawiodło. Ja mam na myśli ten punkt, kiedyś ty na pytanie o hodowlę stadną, jak ją należy przedzielić, powiedział ochoczo, że są dwa rodzaje istot żywych, jeden: rodzaj ludzki, a drugi: wszystkich innych zwierząt. Też jeden.
Młodszy Sokrates: To prawda.
Gość: Więc ja wtedy miałem wrażenie, że ty odrywasz cząstkę i zdaje ci się, że zostawiasz jako resztę znowu jeden rodzaj wszystkiego, bo mogłeś wszystko objąć tą samą nazwą. Nazwałeś resztę zwierzętami.
Młodszy Sokrates: I to tak było.
Gość: Bo to widzisz, mój arcydzielny chłopcze, kto wie, czy nie ma gdzieś jakiejś innej rozumnej istoty żywej, jak na przykład wydaje się rozumny rodzaj żurawi15