Pomimo burz - Justyna Leśniewicz - ebook
NOWOŚĆ

Pomimo burz ebook

Leśniewicz Justyna

4,4

62 osoby interesują się tą książką

Opis

Niektóre uczucia uderzają jak burza, są gwałtownie i nieprzewidywalnie, zostawiają po sobie chaos.

Weronika wie, jak smakuje wolność, i nie zamierza z niej rezygnować. Nie wierzy w miłość, bo ta zbyt wiele razy okazała się iluzją. Dorian żyje według własnych zasad, bez zobowiązań i granic. Tę dwójkę łączy buntownicza natura, ale kiedy los wrzuca ich w wir intensywnych doznań, zamiast spokoju rodzi się burza, której żadne z nich nie potrafi opanować.

Przyciągają się i odpychają, ranią i leczą. Ale czy można wygrać walkę z uczuciami, które wcale nie chcą odejść? A może czas przestać uciekać i pozwolić sobie na coś więcej?

„Pomimo burz” to porywający, pełen napięcia i prawdziwych emocji romans, o którym nie będziesz mogła zapomnieć!

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 284

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (17 ocen)
11
3
2
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Olazd

Nie oderwiesz się od lektury

Fajna, a najbardziej podobał mi się wątek mamusi i synka.
Lunamer

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo fajnie się czyta, czekam na więcej :)
Jhajdamacha

Nie oderwiesz się od lektury

tak jak pierwsza część , bardzo wciągająca , piękna historia szybko i dobrze się czyta . tak na jeden raz .
Parasolka12

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna, cała gama emocji. Liczę na tom 3 o Idze i Robsonie❤️

Popularność




Wszystkim osobom,

które boją się ruszyć do przodu i zacząć od nowa.

Nigdy nie jest za późno naszczęście!

Prolog:

Weronika

A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikichserc,

Nazywam się winny, bo cokolwiekzrobiłbym,

Już nigdy nie będę właśnie tym, z kim chciałaśbyć…

„Winny”, Mateusz Mijal

Naładowana pozytywną energią po całonocnej rozmowie z przyjaciółką, wsiadłam do ubera i pojechałam prosto do mieszkania Inka. Nie miałam jeszcze pojęcia, jak wyjaśnię mu moje zachowanie, ucieczkę, wtedy, kiedy klęczał przede mną i wyznawał mi miłość. Pogubiłam się we własnych uczuciach. Zależało mi na Dorianie, ale przerażała mnie wizja formalnego związku, nie tylko dlatego, że nadal w takim byłam… ale również dlatego, że bałam się ponownego ograniczania, bo wiedziałam, jak bardzo miłość mnie potrafi oślepić i ogłupić. Na słabych nogach podeszłam do klatki, na moje szczęście drzwi były otwarte. Chyba nie zniosłabym rozmowy przez domofon. Szłam na drugie piętro, serce waliło mi jak młotem. Miałam wrażenie, że jego uderzenia niosą się echem po całej mojej głowie. Drżałam. Stanęłam przed mahoniowymi drzwiami i próbowałam uspokoić nerwy. Ostatni raz stresowałam się tak, gdy wsiadałam do pociągu, który miał zawieźć mnie do lepszego życia. Odetchnęłam głęboko i zapukałam. Odczekałam chwilę i wścibsko przyłożyłam ucho do drzwi, chciałam podsłuchać, czy ktoś jest w środku. Wcześniej zawsze wchodziłam bez pukania, jednak podejrzewałam, że moje dzisiejsze zachowanie mogło pozbawić mnie tego przywileju. Mimo wszystko nacisnęłam klamkę, mieszkanie było otwarte. Weszłam do środka. W pomieszczeniu unosił się odór alkoholu, pierwszym, co zauważyłam, była przepełniona popielniczka na stoliku kawowym. Podeszłam bliżej do kanapy, spodziewałam się, że zastanę na niej pijanego Robsona. Po zrobieniu dwóch kroków odkryłam, że tuż za oparciem leży Ink. Jego kruczoczarne włosy były w nieładzie, miał na sobie tylko koszulkę i bokserki. Jednak gorszy okazał się dla mnie widok śpiącej czarnowłosej lafiryndy wtulonej w mojego mężczyznę. Wreszcie zatrzymałam wzrok na tatuażu – pięknym feniksie na szczupłym, bladym udzie dziewczyny… udzie w samych kusych spodenkach, które spoczywało na nogach Inka.

– Kurwa – wyszeptałam, starałam sięopanować.

Tatuaż dziewczyny wykonano stylem Doriana. Wszędzie bym go poznała. Najwyraźniej nie byłam jedyną klientką, z którą wdał się w bliższą relację. Ogarnięta furią, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia. W drzwiach zderzyłam się z wchodzącymRobertem.

– Dlaczego nigdy nie zamykacie tych pieprzonych drzwi?! – krzyknęłam na niego, nie siliłam się napowitanie.

– Wyszedłem tylko po bułki. – Wzruszyłramionami.

Z całych sił starałam się nie rozpłakać, przecież byłam twarda, a łzy były słabością. A przynajmniej tak sobie głupio wmawiałam. Moje wcześniejsze krzyki najwyraźniej obudziły Doriana i czarnulkę, bo chłopak przysiadł na kanapie, a dziewczynawymamrotała:

– Kto tak drze ryja od rana?

Miałam ochotę podejść do niej i wytargać ją za włosy. Przypomniałam sobie jednak, że nie jestem już nastolatką i powinnam trzymać uczucia na wodzy. Spojrzałam tylko na Inka, który przeczesywał wytatuowaną dłonią włosy, próbował najwyraźniej przypomnieć sobie, co wydarzyło się poprzedniego wieczora. Podeszłam bliżej, odgoniłam myśli, które kotłowały mi się w głowie. Nie wiem, czego oczekiwałam. Zerknęłam w jego zielone, chwilowo przekrwione oczy. W jednej chwili zrobiło mi się go szkoda, wyglądał na nieźle skacowanego. Zerknęłam jeszcze raz na dziewczynę, a na serdecznym palcu jej dłoni dostrzegłam połyskujący niewielki pierścionek z niebieskim brylancikiem. To chyba przelało czarę goryczy, bo podeszłam do Doriana i, nie zważając na nic, uderzyłam go w twarz, po czym odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do wyjścia. Zaskoczony Ink krzyczał, żebym zaczekała, że to nieporozumienie. Jednak dla mnie jedynym nieporozumieniem były moje pieprzone uczucia, które po raz kolejny sprawiły mi tyle cierpienia. Może nie każdemu pisana jest romantycznamiłość…

Część pierwsza: Burza

Rozdział 1

Weronika

Nie musiałabym się Tobą dzielić, nie, nie,

Gdybym mogła, schowałabym

Twoje oczy w mojejkieszeni,

Żebyś nie mógł oglądaćtych,

Które są dla nas zagrożeniem

„Zazdrość”, Hey

Szorowałam płytki w łazience przy akompaniamencie „Princess of the Dawn” Accept. Chciałam, żeby basowe brzmienie zagłuszyło moje myśli. Pragnęłam się odciąć od otoczenia. Marzyłam o tym, aby istniał magiczny przycisk pozwalający zresetować uczucia. Choć zaprzeczałam tak długo, jak to tylko możliwe… pokochałam Inka. Seks był nieziemski, ale łączyła nas nie tylko fizyczność. Zaczęłam się w nim zakochiwać. Nie mogłam jednak go poślubić, bo w moich rodzinnych stronach już miałam męża. Mimo że ostatni raz nawiązałam z nim kontakt siedem lat temu, wciąż nie zdecydowałam się na rozwód. Cokolwiek by jednak mówić o Florku, był mi wierny, a tymczasem Ink zaraz po tym, jak uciekłam mu sprzed nosa…

Cisnęłam szczotką w kąt i oparłam się plecami o wciąż mokre płytki. Z pozoru byłam silna, niezależna i wiecznie zbuntowana, prowadziłam dwa biura rachunkowe, uważałam się za panią własnego losu. Jednak kiedy w grę wchodziła miłość, zaczynałam panikować i wszystko psuć. W zderzeniu z uczuciem czułam się słaba ibezradna.

Wyszłam z łazienki i podeszłam do telefonu, żeby zadzwonić do Majki. Wyłączyłam muzykę i zawiesiłam palec przed ekranem, chciałam wybrać numer przyjaciółki. W salonie zrobiło się dziwnie cicho, na plecach poczułam dreszcze. Choć zazwyczaj lubiłam swoją samotność, teraz czułam się przytłoczona pustką mieszkania. Nim zdążyłam zadzwonić, ktoś załomotał w drzwi wejściowe. Podeszłam do nich na palcach i zerknęłam przez wizjer. Po drugiej stronie stał Ink. Włosy miał zmierzwione, zapewne od ciągłego przeczesywania. Był bledszy niż zwykle. Jakaś część mnie pragnęła go przytulić. Jednak buntownicza natura wzięła górę i podsunęła mi obraz Doriana i czarnulki sprzed kilku godzin. Postanowiłam zignorować mężczyznę, nie odeszłam jednak od drzwi, nie mogłam przestać go obserwować. Zapukał po raz kolejny, jeszcze mocniej igwałtowniej.

– Burza, wiem, że tam jesteś! Słyszałem muzykę, stoję tu już dobre piętnaście minut! Otwórz mi te pieprzone drzwi iporozmawiajmy.

– Nie mamy o czym! – ryknęłam, niemal zdarłam sobiegardło.

– Dobra! Chciałem być dojrzały, ale jak nie chcesz rozmawiać, to nie!

Byłam rozdarta. Niby cieszyłam się, że odszedł, ale z drugiej strony poczułam się zawiedziona, chciałam, żeby postarał się bardziej. Osunęłam się od drzwi, a po chwili usłyszałam szczęk zamka. Przypomniałam sobie, że jakiś czas temu dałam Inkowi klucze do mojegomieszkania.

– Kurwa – zaklęłam pod nosem. Szybko doskoczyłam do wejścia i przesunęłam zasuwkę z łańcuszkiem, uniemożliwiłam w ten sposób Dorianowi wtargnięcie dośrodka.

Niezrażony tym mężczyzna przełożył rękę przez szparę i sięgnął do zasuwki. Niewiele myśląc, pchnęłam z całej siły drzwi i przytrzasnęłam mudłoń.

– Kurwa, Wera, chcesz mi połamać palce? Wiesz, że są mi potrzebne – zachrypiał ześmiechem.

– O, przykro mi bardzo, nie będziesz mógł teraz zadowalać swoichdziwek.

– Jakich dziwek, kobieto! Otwieraj te drzwi, bo naprawdę połamiesz mi palce i nie będę mógłpracować.

Odsunęłam się niechętnie, nie zamierzałam go uszkodzić, jednak Ink wykorzystał moment mojej nieuwagi i wdarł się do środka. Przelotnie zerknęłam na jego dłoń, by się upewnić, że nie zrobiłam mu większej krzywdy. Mimo wszystko nie chciałam, żeby cierpiał… Chociaż kiedy przypominałam sobie jego z tą czarną bździągwą, nie byłam już tego taka pewna.

– Po co przyszedłeś?

– To chyba ja zasługuję na wyjaśnienia. Zostawiłaś mnie wczoraj samego, uciekłaś, a ja jak debil klęczałem jeszcze dobre kilka chwil, zanim dotarło do mnie, co się wydarzyło.

– Dlatego poleciałeś się od razu pocieszyć? Albo nie, nie chcę wiedzieć. Lepiej będzie, jak jużpójdziesz.

Naparłam na niego, próbowałam wypchnąć go za drzwi. Przeklęłam sama siebie w duchu, bo moje serce fiknęło koziołka, jak tylko poczułam zapach jego perfum. Nie protestował. Wyszedł z mieszkania, chyba zrezygnowany już moimpostępowaniem.

– I klucze mi oddaj! – warknęłam, gdy już był naprogiem.

Wyciągnął pęk kluczy i położył go na mojej dłoni, po czym od razu zacisnął ją w pięść.

– Weronika, jak już dojrzejesz do tego, żeby ze mną porozmawiać, to po prostu przyjdź, będę czekać – wyszeptał ze smutkiem w głosie.

– Jasne, jak przebiję się przez tłum lasek goszczących w twoim łóżku – sarknęłam.

Ink odwrócił się do mnie, a w jego zielonych oczach błysnęło coś na kształtrozbawienia.

– Wierz sobie, w co chcesz, Wera. Nie było w moim łóżku nikogo, odkąd zrozumiałem, ze się w tobiezakochałem.

– Aż do wczorajszegowieczora.

– Tak – spuścił głowę. – Ale Iga, którą widziałaś dziś rano, to moja siostra. Przyjechała wczoraj, bo zjebał jej się cały świat. Przykro mi, że tak nisko mniecenisz.

Stałam jak wryta i obserwowałam oddalającego się mężczyznę. Po chwili zniknął za zakrętem schodów. Tymczasem ja wciąż tkwiłam w drzwiach i patrzyłam w pustkę. Tak łatwo go oceniłam, jego wcześniejsze przeboje z kobietami rzuciły cień na to, jak go postrzegałam. I ja nigdy nie byłam święta, więc potrafiłam pogodzić się z przeszłością Inka… Pytanie tylko, czy on zaakceptujemoją.

Ink

Głowa pulsowała mi z bólu. Nie wiedziałem, czy to ze zdenerwowania, czy jeszcze po wczorajszym piciu. Burza była dla mnie jedną wielką pieprzoną zagadką. Bywały chwile, kiedy mi się wydawało, że pod powłoką niebieskich włosów i tatuaży widzę prawdziwą Weronikę, jednak im bardziej przekonywałem siebie, że ją znam, tym więcej mnie w niej zaskakiwało. Najpierw pomyślałem, że zwyczajnie przestraszyłem ją swoimi oświadczynami. Posłuchałem rady pieprzonego romantyka Robsona i tylko zrobiłem z siebie idiotę. Przysiadłem na ławce przed blokiem i odpaliłem szluga w oczekiwaniu na ubera. Nie potrafiłem zdefiniować swojego uczucia do Wery, nie znałem się na miłości. Wiedziałem jednak, że chcę tę szaloną kobietę w swoim życiu. Nie pragnąłem jej tylko na noc, chciałem mieć ją zawszeobok.

– Kurwa – szepnąłem sam do siebie i strzepnąłem kiepa.

Jak się pierdoli, to wszystko jednocześnie. Iga przyjechała do mnie wczoraj zapłakana, bo nasz ojciec wyjebał ją z domu. Owszem, zaczęła mu pyskować i stanęła w obronie matki… Szkoda, że nie mogła tego samego oczekiwać od niej. Miałem ochotę jechać do Krakowa i obić mu ten zarozumiały pysk. Tylko co by to zmieniło? Już jedną sprawę przez niego miałem, nie chciałem więcej z powodu tego gnoja pakować się w tarapaty. Więcej byłoby z tego szkody niż pożytku. Prowadziłem dobrze prosperujący salon tatuażu, bez trudu dam radę utrzymać siostrę tak, że nie będzie musiała nawet pracować, skupi się wyłącznie na studiach. W Krakowie była na trzecim roku położnictwa, na pewno i w Warszawie znajdzie dla siebie coś odpowiedniego. Nawet jeżeli miałbym płacić za jej naukę zaoczną. Poradzimy sobie. Pieprzyć matkę i jej toksycznemałżeństwo.

Moje rozmyślania przerwał nadjeżdżający transport. Zająłem miejsce z tyłu i przywitałem się z kierowcą, miałem nadzieję, że trafił mi się milczący typ, bo nie miałem ochoty na siłę nawijać o pogodzie. Po kilku minutach znalazłem się już u siebie w domu, opadłem zmęczony na kanapę, a obok mnie przysiadłRobert.

– I jakposzło?

– Nie poszło. – Zacisnąłem palce na nasadzie nosa i zerknąłem na kumpla. – Jestem beznadziejny w teklocki.

– Stary, jeżeli chodzi o kobiety, to każdy jest beznadziejny. A już szczególnie, jeżeli chodzi o niebieskowłose, pewne siebietrzydziestolatki.

– Wera ma trzydzieści dwa lata – odparłem jakby to miało jakieśznaczenie.

– Mniejsza z tym… Przejdzie jej. Swoją drogą, co takiego zrobiłeś wczoraj, że wszystko sięrozjebało?

– Oświadczyłem sięjej.

– Co?! – ryknął, że ażpodskoczyłem.

– To, co słyszałeś. Poszedłem za twojąradą…

– Czekaj… Ja ci kazałem się jej oświadczać? – Robson zmarszczył brwi zaskoczony.

– No, poniekąd. Powiedziałeś coś w stylu: „wyznaj jej, co czujesz, zadeklaruj swoje oddanie, ona musi wiedzieć, że to coś trwałego, musi mieć pewność, że traktujesz ją poważnie” – modulowałem głos, przedrzeźniającRobsona.

– I gdzie tu masz powiedziane, żebyś się jej oświadczył? Myślałem, że kto jak kto, ale ty wiesz, że Burza alergicznie reaguje namałżeństwo.

– A co ty taki spec od związków nagle jesteś? – warknąłemwkurzony.

– Staram siępomóc.

– To przestań.

Wstałem, byłem wkurwiony na cały świat, a gadanie Roberta tylko to potęgowało. Doskonale wiedziałem, że Burza nie oczekiwała żadnych deklaracji. Wielokrotnie powtarzała mi, że dla niej małżeństwo to zamknięcie w klatce, a ona jest ptakiem potrzebującym wolności. Czy jakieś inne farmazony. Nie miałem pojęcia, skąd wzięły się u niej takie przekonania, a teraz wychodziło na to, że miałem się już nie dowiedzieć. Położyłem się w sypialni i zacząłem wpatrywać się tępo w sufit. Chwilę później przyszła Iga i rzuciła się na łóżko obok mnie. Przygarnąłem siostrę do siebie. Choć miała już dwadzieścia dwa lata, wciąż była dla mnie moją małą siostrzyczką. Dzieliła nas dekada, może dlatego nigdy nie kłóciliśmy się jak typowe rodzeństwo. Można powiedzieć, że wychowywaliśmy się osobno, bo kiedy ona zaczynała dorastać, ja już wyprowadzałem się z domu. Mimo to łączyła nas silna więź, zawsze trzymaliśmy tę samą stronę. Byłem dla niej ramieniem do wypłakiwania i powiernikiem, gdy miała problemy z chłopakami czy przyjaciółkami. Wielokrotnie powtarzała mi, że jestem jej bohaterem, a ja to uwielbiałem. Ona natomiast stała się moją iskierką, kiedy brakowało mi siły, by wyjść z ciemności po śmierci ojca i po kolejnych miłosnych przygodach naszej matki.

– Myślę, że nie powinnam nosić tego pierścionka kupionego dla Smerfetki.

– Smerfetki? – zapytałem rozbawiony, zignorowałem początekzdania.

– No… Rano, jak tu wpadła, byłam na takim kacu, że w pierwszej chwili myślałam, że pierdolona Smerfetka mnie nawiedziła.

Wybuchnąłem śmiechem i spojrzałem na siostrę. Była młodszą, damską wersją mnie. Jej kruczoczarne włosy delikatnie falowały się od ucha aż do końców, a zielone, kocie oczy tak bardzo przypominały mi moje własne. Takie same, jak naszegoojca…

– Dałem ci ten pierścionek, bo jesteś jedyną kobietą, którą choć odrobinęrozumiem.

– Bo jestem twoją siostrą! Jakbyś był moim chłopakiem, pewnie nie miałbyś pojęcia, czegooczekuję.

– Zostaw sobie ten pierścionek. Jak tak na niego patrzę, to mi się zdaje, że i tak by nie pasował do Burzy…

– Powinieneś jej kupić taki zkotwicą…

– Czemu, u licha, z kotwicą? – Zmarszczyłem czoło, starałem się nadążyć za jej tokiemmyślenia.

– Bo kotwica to symbol nadziei, a w waszym wypadku to już zostaje tylko nadzieja na lepszejutro.

– Pocieszające. – Uśmiechnąłem sięsłabo.

– Hej… A może się jeszcze zejdziecie, jakochłonie?

– No… Tego siętrzymam.

– Kotwica jak nic, a najlepiej, jakby to były kotwica i koło sterowe na jednympierścionku.

– Czy chcę wiedzieć dlaczego? – Uniosłem brew niepewny.

– Żeby okazać, że nadal może kierować swoim życiem. To byłoby jak powiedzenie, że nie chcesz jej ograniczać, że nadal jest wolna… Ale z tobą boku.

– Od początku powinienem ciebie pytać o zdanie, a nie wierzyć w słowaRobsona.

– Polecam się na przyszłość. – Uśmiechnęła się i wstała. – Aha, Dorian, jeszczejedno…

Potaknąłem, zachęcając ją, żeby dokończyłazdanie.

– Nie mogłeś sobie znaleźć jakiejś prostszej w obsłudzekobiety?

– Byłobynudno!

Pokręciła głową, po czym roześmiała się i szepnęła pod nosem, że życzy mi powodzenia. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Przed nami prawdziwa burza z piorunami, wierzyłem jednak, że wyjdzie po niej słońce i będzie nam dane cieszyć się nim wspólnie. Choć teraz oboje potrzebowaliśmyczasu.

Rozdział 2

Ink

Wychodzę do klubu, miałem wychodzić naprostą,

Dobra, zrobię to za tydzień, teraz lejcie mi gorzką

(…)

Mam dość już tych wszystkichzer,

Dziś chcę zniszczyćsię,

Dziś zapomniećchcę,

Ratuj, ratuj

Mam dość już tych wszystkichzer,

Dziś chcę zniszczyćsię,

Dziś zapomniećchcę,

„Ratuj”, Smolasty, Tribbs

Kolejny dzień po pracy. Znowu siedziałem w swojej sypialni i gapiłem się bezmyślnie w sufit. Nie miałem kontaktu z Werą od dwóch tygodni i łapałem się czasami na tym, że chciałem zwyczajnie wyciągnąć telefon i napisać do niej, czy gdzieś wyskoczymy. Szybko jednak dochodziłem do wniosku, że to głupi pomysł. Ja już wykonałem ruch, teraz była jej kolej. Jeżeli nie chciała się angażować, nie mogłem zrobić nic więcej. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.

– Proszę! – ryknąłem, nie otwierającoczu.

– Idziemy z Robsonem na kluby, idziesz z nami? – zapytałaIga.

Podparłem się na łokciach, podniosłem powieki i zobaczyłem siostrę wystrojoną w strój zbyt kusy jak na wyjście do klubu. Krótka, czarna sukienka. Długie, czarne włosy, opadające falami na ramiona. Wiedziałem, że wszyscy faceci w klubie będą się za nią oglądać, a tatuaż na nodze tylko ich bardziej nakręci. Cholera, czasami nie potrafiłem zrozumieć, że ona już jest dorosłą kobietą i ma prawo się zabawić. W pierwszym odruchu zamierzałem powiedzieć, że nigdzie nie wyjdzie w takim stroju. Cichy głosik w głowie podpowiadał mi jednak, że lepiej byłoby, jakbym zachowywał się jak jej brat, nie jak ojciec.

– Pójdę – odezwałem się chyba nazbyt opryskliwie, bo zmierzyła mnie podejrzliwymspojrzeniem.

– Nie chcesz, to nie musisz, pójdziemysami.

– Idę przecież, nie wymyślaj – warknąłem i podniosłem się z łóżka. – Wezmę tylko szybkiprysznic.

– Okej, czekamy wsalonie.

– Kurtkę jakąś włóż, zmarzniesz. – Nie wiedziałem, dlaczego te komentarze opuściły moją głowę. – Albo w ogóle sięprzebierz.

– No w worek jutowy najlepiej, bo mój braciszek nie może znieść myśli, żedorosłam.

Odwróciła się na pięcie, odgarnęła włosy z ramion i wyszła z pokoju. Skarciłem się w duchu za głupie teksty, nie chciałem być nadopiekuńczy… Ale instynkt brał górę, była moją małą siostrzyczką i chciałem ją chronić. Czułem, że czeka nas piekielnie długa impreza. Będę musiał odliczać do dziesięciu za każdym razem, kiedy w pobliżu Igi pojawi się jakiś przypadkowy napaleniec. Kurwa. Życie starszego brata jest przejebane.

Ogarnąłem się szybko i przebrałem w świeże ciuchy, podwinąłem rękawy czarnej koszuli i obejrzałem się w lustrze. Zastanawiałem się, jaka jest szansa, że dziś w klubie spotkam Burzę… Raczej nikła, bo zazwyczaj w takich miejscach wolała pojawiać się ze mną. Chyba że jakimś cudem wyciągnie Majkę na imprezę, ale to graniczyło z cudem.

– Damulko, przestaniesz się już pindrzyć w tej łazience?! – ryknął Robson, waląc w drzwi. – Taksówka za chwilę podjedzie, mamy jechać bez ciebie?

– Już idę! – odkrzyknąłem i na szybko spryskałem sięperfumami.

Wepchnąłem do kieszeni portfel i klucze. Z przyzwyczajenia rozejrzałem się jeszcze po przedpokoju i sprawdziłem, czy niczego nie zapomniałem. Robert w tym czasie otworzył przed Igą drzwi. Gdy przechodziła przez próg, dotknął jejpleców.

– Łapy! – syknąłem na niego, sprzedając mu kuksańca wbok.

– Odjebało ci dzisiaj, chłopie? Przecież to prawie i moja siostra. – wyszeptał Robert, mierząc mniespojrzeniem.

– Sorry – wymamrotałem.

Znaliśmy się już od kilku lat. Robert poznał Igę, jak była szesnastolatką, więc szczerze wątpiłem, by budziła w nim pożądanie. Wierzyłem mu, w końcu dzieliło ich dziewięć lat. Traktował ją jak brat, ufałem, że zaopiekuje się Igą tak samo dobrze jak ja.

W końcu weszliśmy do klubu. Znałem ochroniarza, miał na imię Patryk, kiedyś tatuowałem mu rękaw. Jego niespełnionym marzeniem były walki MMA, ale skończył na bramce w tym lokalu. Klubowa muzyka uderzyła w moje uszy, szedłem za Robsonem prowadzony wprost do baru. Zamówiliśmy piwo, a Iga wzięła da siebie jakiegoś kolorowego drinka o wymyślnej nazwie. Siostra wyczaiła puste miejsce i pociągnęła nas w jego kierunku. Przysiedliśmy i sączyliśmy alkohol w milczeniu, nie było opcji, żeby w takim hałasie swobodnie rozmawiać. W końcu porwałem siostrę na parkiet, by trochę się rozerwać. Robert szybko do nas dołączył, tańczyliśmy obok siebie. Starałem się ignorować fakt, że co jakiś czas do Igi podbija coraz to nowy pacan, usiłuje postawić jej drinka albo obmacać w tańcu. Byłem dumny, widząc, że siostra ich odpędza i czasami niby przypadkiem wbija im łokieć pod żebra. „Moja krew!” –pomyślałem, uśmiechając się pod nosem.

– Idę po drinka! – ryknąłem w ucho Robsona. – Miej oko naIgę!

Skinął głową i przybliżył się do dziewczyny, żeby nie umknęła mu w tłumie. Podszedłem do baru, spokojny, że siostra jest w dobrych rękach, zamówiłem whisky z lodem i wypiłem niemal jednym haustem, rozkoszując się przyjemnym paleniem w przełyku. Od razu zamówiłem drugą szklankę, tym razem dłużej delektując się smakiemnapoju.

– Ink! Czeeeeść – jakiś piskliwy głos zabrzmiał tuż przy moim uchu.

Odwróciłem się niechętnie, a moim oczom ukazała się niska brunetka z kolczykiem w brwi. Wpatrywałem się w jej twarz i starałem się sobie przypomnieć, skąd, do chuja, mniezna.

– Nie pamiętasz mnie? Byliśmy ze sobą jakieś dwa lata temu, poznaliśmy się w tym klubie. Tatuowałeś mojąsiostrę.

Wpatrywałem się w laskę, starając się ją skojarzyć. Niestety, zanim zrozumiałem, że z Burzą pragnę czegoś więcej, było w moim życiu wiele kobiet. Uśmiechnąłem się przepraszająco, z nadzieją, że się wkurwi iodejdzie.

– Nic nie szkodzi, ja cię pamiętam. – Błysnęła zębami w uśmiechu i przejechała językiem po wargach. Nie umknął mi fakt, że język też miała przebity, a błyskotka kusząco połyskiwała na jego środku.

– Zatańczymy? – zapytała, starając się przekrzyczećmuzykę.

– Nie teraz, piję. – Na potwierdzenie uniosłem szklankę z alkoholem

– Może postawisz mi drinka? – Wymówiła te słowa, przybliżywszy usta do mojegoucha.

Jakiś nieznośny głosik w mojej głowie mówił mi, że powinienem się zabawić, zapomnieć o Burzy. Przecież ona najwyraźniej chciała zapomnieć o mnie. Skinąłem więc do brunetki. Dziewczyna rozejrzała się po hokerach przy barze, ale nie było nigdzie dwóch wolnych obok siebie. Nic sobie z tego nie robiąc, wcisnęła się obok mnie. Jej dłoń zaczęła niebezpiecznie wędrować po moim udzie. Kurwa, kiedyś byłbym zachwycony takim obrotem spraw, dziś jednak byłem wściekły. Przesunąłem się i ustąpiłem kobiecie miejsca. „Pierdolony dżentelmen Ink”, zabrzmiały w mojej głowie słowa Burzy, która zawsze w ten sposób komentowała moje starania, szczególnie wtedy, kiedy byliśmy właśnie w fazie kłótni.

– Czego się napijesz? – zapytałem, odgarniając włosy z jej szyi.

Zadrżała pod moim dotykiem. Nachyliłem się do barmana i złożyłem zamówienie. Wziąłem dwie czyste, bo kolorowa okazała się już za słaba na dzisiejszy wieczór. Dziewczyna, ku mojemu zaskoczeniu, poprosiła o to samo. Zmierzyłem ją spojrzeniem, gdy wychyliła pierwszy kieliszek i popiła go sokiem pomarańczowym. Skrzywiła się uroczo. Wypiłem dwie setki, jedna po drugiej,i sięgnąłem po szklankę z popitką. Jednak dziewczyna złapała ją i odsunęła tak, że nie mogłem jej dosięgnąć. Uśmiechnęła się przebiegle i bez krępacji wpiła się w moje usta. Zaskoczony nie od razu odwzajemniłem pocałunek. Laska smakowała wódką i papierosami, zupełnieobco…

– Mieszkam niedaleko, co ty na to? – wyszeptała, oderwawszy się odemnie.

Toczyłem właśnie wewnętrzną walkę między tym, czego oczekiwało moje ciało, a czego pragnęły serce i umysł. Poddałem się jednak temu pierwszemu i skinąłemgłową.

– Powiem tylko kumplom, żewychodzę.

– Zaczekam na zewnątrz – obiecała dziewczyna, przejeżdżając palcem po mojejtwarzy.

Kurwa.W tłumie szukałem Robsona i Igi, dostrzegłem ich tańczących i śmiejących się z czegoś.

– Ja wychodzę! – ryknąłem do przyjaciela. – Zaopiekujesz się Igą?

– Spoko, odstawię ją bezpiecznie do domu! Baw się! – wykrzyknął Rob, a przynajmniej wydawało mi się, że to właśniesłyszałem.

Przeciskałem się przez tłum. Im bliżej wyjścia, tym mniej ludzi wpadało mi pod nogi. W końcu wyszedłem na chodnik i zobaczyłem nieopodal brunetkę palącą szluga. Dopiero w świetle neonów i ulicznych lamp mogłem ją dokładnie prześledzić wzrokiem. Czerwona sukienka opinała jej talię, podkreślając niewielki biust i wypukły tyłek. Przypuszczałem, że ciemne włosy do połowy pleców są farbowane. Czarne szpilki dodawały dziewczynie kilka centymetrów wzrostu, choć i tak sięgała mi zaledwie do klaty. Część mnie chciała uciec do domu i zapomnieć o tej przygodzie, jednak druga kazała mi zignorować myśli o Burzy i dać się ponieść chwili. Posłuchałem tej drugiej i podszedłem dodziewczyny.

– Prowadź, księżniczko – rzuciłem, bo nie miałem pojęcia, jak się do niejzwrócić.

Za zbędne uznałem teraz pytanie jej, jak ma na imię. Ona najwyraźniej również nie uważała za słuszne się przedstawiać, skoro jej nie pamiętałem. Uśmiechnęła się tylko i złapała mnie za dłoń. Jej mała rączka śmiesznie wyglądała w mojej wielkiej wytatuowanej łapie. Zupełnie jak ręka Weroniki, z tym że Burza miała zawsze paznokcie w odcieniach niebieskiego, a nie wściekłego różu. Pokręciłem głową, odrzucając myśli o byłej kochance, i skupiłem się na dziewczynie kroczącej obok mnie. Opowiadała mi teraz coś o swojej pracy. Postanowiłem, że będę przynajmniej udawał, że słucham. Wyłapałem tylko strzępy informacji, a właściwie tylko to, że czasami potrzebuje oderwania się od rzeczywistości, dlatego raz na dwa tygodnie spędza weekend w klubie. Weszliśmy do jakiejś kamienicy, a dziewczyna poprowadziła mnie na pierwsze piętro. Otworzyła stare, drewniane drzwi, po czym wpuściła mnie do środka i zapaliła światło wprzedpokoju.

– Mieszkam z koleżankami, ale dziś będziemy sami – powiedziałakokieteryjnie.

Prawdę mówiąc, było mi wszystko jedno, czy ktoś będzie razem z nami w mieszkaniu. Wprowadziła mnie do pokoju i zakomunikowała, że idzie się odświeżyć, a przy okazji przyniesie nam coś do picia. Przetarłem zmęczone oczy i przysiadłem na łóżku. Odłożyłem skórzaną kurtkę na stojący obok fotel i czekałem na dziewczynę. W międzyczasie dostrzegłem zdjęcia ustawione na komodzie obok telewizora. Wstałem, żeby je obejrzeć. Liczyłem na to, że pomogą mi przypomnieć sobie, skąd znam się z brunetką. Przejechałem spojrzeniem po fotografiach, ale żadna nic mi nie mówiła. Dopiero spojrzawszy na ostatnie zdjęcie, brunetki z rudowłosą dziewczyną, przypomniałem sobie tę parkę. Może dlatego, że idealnie było widać tutaj tatuaż, który robiłem rudej. Swoje prace kojarzyłem z większą łatwością niż twarze ludzi. Przypomniałem sobie, że brunetka miała na imię Anka i na pierwszą sesję przyszła z siostrą. Wymieniliśmy się wtedy numerami, a potem spaliśmy ze sobą może ze dwa razy… No, góra trzy. Ruda miała chłopaka, pamiętam to, za to jej siostra niemal sama właziła mi do łóżka. Byłbym głupcem, gdybym nie skorzystał. Teraz już nie myślałem w ten sposób, zastanawiałem się, jak potem wytłumaczę się z tego szybkiego podrywu Weronice. Gdyby jednak zechciała w końcu ze mną porozmawiać, co jej powiem? Wiesz, kocham cię, ale kiedy się nie odzywałaś do mnie przez dwa tygodnie, pieprzyłem wszystko, co napotkałem na mojej drodze? Straciłbym ją wtedy bezpowrotnie, a nie mógłbym z nią być, nie wyznawszy jej wcześniej, że miałem chwilę słabości i poszedłem do łóżka z inną. Moje rozterki przerwała Anka, stając w drzwiach pokoju w samejbieliźnie.

– Kurwa – syknąłem podnosem.

– Podoba ci się to, co widzisz? – zapytała kokieteryjnie, wyginając siędziwnie.

Owszem, podobało, byłem przecież człowiekiem wrażliwym na piękno. Dziewczyna okazała się kształtna, chciałem przejechać dłonią po jej zagłębieniach, dotknąć piersi. Jednak miała jedną wadę: nie była Burzą. Niewiele myśląc, podszedłem do dziewczyny, wziąłem ja w ramiona i przybliżyłem do siebie. Ucieszona zarzuciła mi ręce na szyję i oblizała wargi w oczekiwaniu. Nachyliłem się i odrzuciłem jej ciemne pasma do tyłu, gładziłem dłonią jej kark. Zadrżała w moich ramionach. Uśmiechnąłem się. Przysunąłem wargi do jej ucha i wyszeptałem zachrypniętymgłosem:

– Wybacz, ale jednak nie jesteś w moim typie.

Odsunąłem się, by wyjść z mieszkania i zostawić roznegliżowaną, zaskoczoną kobietę w jej sypialni.

Kobieta krzyknęła za mną, że chyba sobie kpię, i rzuciła w drzwi poduszką zabraną z pobliskiego fotela. Zdążyłem się uchylić i uśmiechnąć przebiegle, żeby jeszcze bardziej ją rozeźlić. Była zbyt łatwa, a ja przyzwyczaiłem się do zdobywania. Burzy, oczywiście, bo tylko ona miała tyle pewności siebie, żeby mnie na przemian odrzucać i zapraszać do swojego serca, kiedy tylko zmienił jej sięnastrój.

Kiedy wyszedłem na zewnątrz, chłód czerwcowej nocy uświadomił mi, że zostawiłem w mieszkaniu dziewczyny kurtkę. Postanowiłem jednak zignorować ten fakt i wrócić rano po moją zgubę, gdy dziewczyna ochłonie, a ja nie będę narażony na jej irytację. Włożyłem ręce do kieszeni i wyciągnąłem telefon, żeby zadzwonić po ubera, nie było już sensu dołączać w klubie do Igi i Robsona, lepiej, żebym jechał dodomu.

Weronika

Poprawiłam włosy i pewnym krokiem ruszyłam do pracy. Jako szefowa musiałam sprawiać pozory, jednak kiedy weszłam do biura i zobaczyłam Malwinę z Dominiką, od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. To z tymi dziewczynami stawiałam w tym biznesie pierwsze kroki i bez dwóch zdań mogłam je nazywać bliskimi koleżankami. Słowo „przyjaciółka” zarezerwowałam tylko dla Majki. Mogłam mieć wiele kumpelek i znajomych, jednak to do Majki leciałam ze wszystkimi smutkami czy radościami. To z nią również spędziłam cały weekend, jedząc lody przed telewizorem i obgadując Doriana. Maja dobrze trafiła, bo choć początkowo byłam podejrzliwa co do Jawora, dziś już wiedziałam, że chce dla mojej przyjaciółki tego samego, co ja – szczęścia i spokoju.

– Jak minął wam weekend? – zagadałam dodziewczyn.

Malwina tylko uśmiechnęła się blado i uniosła w moją stronę kubek z parującym napojem. Domyśliłam się, że to mocna kawa. Rudowłosa kobieta wygląda, jakby nie spała przez kilka ostatnich dni. Cóż, parę miesięcy temu została mamą. Razem z mężem tworzyli ciekawy związek, bardzo wspierający, oparty na przyjaźni. Zmieniali się przy dziecku. Tomek bez problemu przeszedł na urlop ojcowski, żeby Malwina mogła wrócić do pracy zaraz pomacierzyńskim.

– My byliśmy u rodziców Michała, masakra. Nienawidzę jego siostry – rzuciła Dominika i opadła zmęczona nafotel.

– Widzę, że dla żadnej z nas minione dni nie były łaskawe. To w poniedziałek wpadamy w nowy tydzień z nową energią! – Klasnęłam w dłonie i przeszłam na zaplecze, by odłożyć torbę.

W przerwach między kolejnymi klientami rozmawiałyśmy o pierdołach. Bolała mnie głowa, bo ostatniej nocy po raz kolejny pozwoliłam sobie na słabość. Byłam silna tylko powierzchownie. Jak każdy inny potrafiłam płakać. A teraz po raz pierwszy w życiu miałam złamane serce. Naprawdę po raz pierwszy, bo odchodząc od Florka, czułam ekscytację, spokój i chyba nawet szczęście. Teraz, kiedy straciłam Inka, czułam jedynie pustkę. Odrzuciłam myśli na bok i skupiłam się na dziewczynie przechodzącej właśnie przez drzwi frontowe. Była to siostra Malwy, uśmiechnęła się i przywitała z nami. Znałam ją pobieżnie, kilka razy wyszłyśmy razem na jakąś imprezę, na pewno była bardziej rozrywkowa niż Malwina. Wyglądem też znacząco się różniły – Malwina swoje jasne włosy farbowała na wściekły rudy, który idealnie pasował do jej jasnych oczu, siostra za to miała włosy kruczoczarne, ale nie byłam w stanie stwierdzić, czy też je farbuje, czy takimi obdarzyła ją natura. Była też o wiele niższa od Malwy. Animuszu dodawały jej wysokie szpilki.

– Cześć, dziewczyny, przyszłam porwać moją siostrę – rzuciła na powitanie i cmoknęła Malwinę wpoliczek.

– Jak dla mnie możesz już ją brać – powiedziałam, nie odrywając wzroku odkomputera.

– Zostało mi jeszcze czterdzieści minut – odparła Malwa zaskoczonymtonem.

– Anka, jeśli obiecasz, że pomożesz jej się rozerwać, zanim wróci do domu, to naprawdę już możecieiść.

– Dlaczego ja nie mam takiego szefa? – Anka ze śmiechem przysiadła w fotelu przyścianie.

– Bo pracujesz w korporacji – wtrąciła się Dominika. – Czasami mam wrażenie, że twoi przełożeni są jakimiścyborgami.

– Może. – Anka wzruszyła ramionami i zaraz dodała: – Ale miałam przygodę w weekend. Wyrwałam najlepsze ciacho w okolicy i zaciągnęłam go dosiebie.

– Uuu, gorący, płomienny seks? Opowiadaj! – Zainteresowałam się, pozwalając sobie na chwilęprzerwy.

– A najlepsze jest to, że po wszystkim chłopak zostawił u mnie swoją kurtkę, więc jeszcze jest szansa na powtórkę. – Poruszyła sugestywniebrwiami.

– No dobra, masz zdjęcie tego przystojniaka? – Dominika wstała i usiadła obok Anki, czekała, aż ta pokaże jej zdjęcie chłopaka, którego udało jej sięzdobyć.

– Nie mam na telefonie, ale czekaj, znajdę go nafejsie.

Dziewczyna zaczęła szukać obiektu swoich westchnień, a Dominika wykorzystała okazję do oderwania się od obowiązków i wpatrywała się w swój telefon. Sama wstałam z fotela z nadzieją, że i ja zobaczę, kogo zaliczyła. Podeszłam do dystrybutora z wodą i nalałam do kubka zimnego płynu. W międzyczasie Anka znalazła chłopaka i pokazała goDominice.

– Kuuuuurwa – przeciągłe przekleństwo wydobyło się z ustDominiki.

– Aż taki dobry, co? – Roześmiałam się i podeszłam do nich, po czym zerknęłam nawyświetlacz.

W jednej chwili poczułam, jak grunt usuwa mi się spod stóp. Patrzyłam na uśmiechniętą twarz Doriana. Poczułam ukłucie w sercu, nogi miałam jak z waty, nie potrafiłam nad sobą zapanować. Dominika szybko ustąpiła mi miejsca i pozwoliła usiąść w fotelu. Mrugałam z prędkością światła, żeby odgonić łzy, nie mogłam publicznie okazać słabości.

– Co jest, laska? – Anka zabrała telefon sprzed mojej twarzy i spojrzała na mniepodejrzliwie.

– To jej facet – zakomunikowałaDominika.

– Ups, przykro mi, że tak kiepsko trafiłaś. Ale przynajmniej miałaś z nim nieziemski seks, nie? – dziewczyna zaszczebiotała złośliwie i zaśmiała sięsztucznie.

– Może tobie się pomyliło? Może to nie był on? – zapytałam z drżeniem wgłosie.

– Przecież wiem, z kim sypiam, laska – obruszyła się Anka. – Zresztą mam jego kurtkę w torbie, zamierzałam mu ją dziś oddać. Chcesz zobaczyć?

Schyliła się do płóciennej torby, która stała obok jej nóg, i wyciągnęła kurtkę Inka. Poznałabym ją wszędzie. Choć teoretycznie każdy mógłby mieć takie samo okrycie, byłam na tyle blisko, że mogłam wyczuć perfumy Inka unoszące się w powietrzu. Ten zapach kpił ze mnie, z tej romantycznej części mojej duszy, która myślała, że dla mnie Ink się zmieni.

– Chyba lepiej będzie, jak to schowasz i poczekasz na Malwę na zewnątrz – rzuciłaDominika.

– No dobrze, ale, hej, to nie moja wina, że jej chłoptaś lubi zabawę. Nie wspominał, że jest zajęty. – Cmoknęła wkurzająco, zapakowała kurtkę z powrotem do torby iwyszła.

– Dziękuję – powiedziałam cicho doDominiki.

– Wydaje mi się, że zrobiła to specjalnie. – Domi kucnęła obok mnie i uśmiechnęła siępocieszająco.

– Skąd mogła wiedzieć o Inku i o mnie? Nie, zwyczajnie poszedł się zabawić, między nami wszystko skończone, miałprawo.

– A jednak nie ignorujesz tego faktu. Nadal ci na nim zależy, kochaszgo.

– To już bez znaczenia. – Wstałam i wygładziłam ubranie, przybierając obojętny wyraztwarzy.

Choć serce paliło mnie żywym ogniem, rozdzierało bólem, nie mogłam dłużej pozwolić sobie na słabość i okazywanieemocji.

– Jestem gotowa, poprawiłam trochę makijaż w łazience, mogę już wychodzić? – Malwa wyszła z pomieszczenia socjalnego i zmierzyła nas spojrzeniem – Wszystkookej?

– Oczywiście, idź już i baw się dobrze. – Zmusiłam się douśmiechu.

– To do jutra – rzuciła na do widzenia i wyszła, zostawiając mnie samą zDominiką.

– Wera, wiem, że nie chcesz o tymrozmawiać.

– Masz rację, nie chcę – ucięłam i siadłam dokomputera.

Wpatrywałam się jednak w monitor bez większej pewności, co powinnam teraz robić. Miałam mętlik w głowie, nie lubiłam tracić kontroli. A teraz wszystko wymykało mi się z rąk, jakbym nie potrafiła własnego życia utrzymać w ryzach. A to wszystko dlatego, że pozwoliłam sobie na słabość, jaką była miłość. To prawda, co mówią, że miłość nas ogłupia, sprawia, że tracimy kontakt z rzeczywistością i nie umiemy racjonalnie oceniać sytuacji. Już raz dałam się zamknąć w sidłach zauroczenia, myślałam, że z Inkiem będzie inaczej. Jednak po raz kolejny wkręciłam się w związek z nieodpowiednim facetem. Zaczynałam wątpić, czy gdzieś na świecie są jeszcze faceci, którzy zasługują nauwagę.

– Oczywiście, że wiedziała o tobie i Inku! Przecież on tatuował Malwę, pamiętasz? To Malwa ci poleciła studioInka?

– Być może, Domi, to już nieważne, naprawdę. – Uśmiechnęłam się sztucznie. – Pracuj lepiej – starałam się rzucić ostrzejszym tonemszefowej.

Nie miałam już ochoty siedzieć tutaj. I tak się na niczym nie skupię. Potrzebowałam wina, Majki i zwyczajnego przyjacielskiego przytulenia. Wyłączyłam komputer i zerknęłam naDominikę.

– Zamknij dzisiaj, ja muszę jeszcze coś załatwić. Widzimy się jutro.

Dziewczyna tylko skinęła głową, nie siląc się już na próby rozmawiania ze mną. Przeszłam pewnym kokiem na zaplecze i skręciłam w lewo do łazienki dla personelu. Złapałam brzegi umywalki i zacisnęłam chwyt, aż pobielały mi knykcie. Podniosłam wzrok i zerknęłam na swoje odbicie. Wpatrywałam się w swoje zielone oczy, jakbym obserwowała kogoś obcego. W mojej głowie pojawiły się słowa Inka: „Oboje mamy rzadki zielony kolor oczu, to znak, że powinniśmy być razem”. Wspomnienia zaczęły zalewać moją głowę – uśmiechnięta twarz Doriana, wpatrzone we mnie zielone oczy, pełne miłości. Przynajmniej wtedy wydawało mi się, że były przepełnione uczuciem. Często na początku darliśmy ze sobą koty. Seks był zawsze gwałtownym zrywem. Jednak im bardziej siebie poznawaliśmy, tym więcej dostrzegaliśmy w sobie ukrytych cech. Oboje pozwalaliśmy sobie na wrażliwość wyłącznie w naszym towarzystwie. Kiedy leżeliśmy na jego kanapie, wtuleni, patrząc w telewizor, kiedy spacerowaliśmy nad Wisłą… W zwykłej codzienności dostrzegaliśmy szczęście. Przy sobie ściągaliśmy maski, obnażając swoje słabości i pokazując inną naturę, zarezerwowaną dla bliskich. A jednak nie potrafiłam się zmusić do szczerości wobec niego, nie potrafiłam mu opowiedzieć o Florku i mojej przeszłości. Ciągle widziałam we wspomnieniach Inka klęczącego przede mną, wtedy mi się wydawało, że jego zielone oczy przepełnione były miłością. To ja go zraniłam, to ja to wszystko zniszczyłam, to ja skrywam tajemnicę i nie potrafię mu jej wyjawić. A mimo to czułam, że i on nie był wobec mnie fair, od razu lądując w łóżku z innymi laskami. Widocznie nie kochał mnie tak bardzo, jak sobie to wymyśliłam.

Wzięłam się w garść, poprawiłam w lustrze makijaż i wyszłam z łazienki, starając się przybrać maskę obojętności. Zgarnęłam z zaplecza swoje rzeczy, szybko pożegnałam się z Domi i wyszłam z pracy. Drałowałam przed siebie, rozglądając się po zatłoczonym mieście. Obserwowałam mijających mnie ludzi i zastanawiałam się, co trzymali w sekrecie. Nogi same zaprowadziły mnie do salonu tatuażu Inka. Stanęłam w pewnej odległości i dostrzegłam przed wejściem Ankę. Poczułam się, jakby ktoś zdzielił mnie w twarz. Nie tylko przespali się po sobotniej imprezie, ale spotykali się w tygodniu. Przypomniałam sobie, że miała jego kurtkę i być może przyszła tylko ją zwrócić. Jednak gdyby między nimi do niczego nie doszło, zostawiłaby ją w recepcji i wyszła. Po kilku sekundach dołączył do niej Ink. Sięgnął po okrycie, ale dziewczyna przekornie schowała ją za plecy i nachyliła się w jego stronę, gotowa do pocałunku. Nie miałam ochoty tego obserwować, lecz zamiast odejść w przeciwnym kierunku, ruszyłam w ich stronę i, niewiele myśląc, stanęłam obok Anki. Byłam od niej nieco wyższa, ale nie na tyle, żeby zrównać się wzrostem z Dorianem. Wyglądał za dobrze, zbyt idealnie jak na faceta, którego musiałam nienawidzić. Ubrany jak zwykle w ciemne kolory, z czarnymi włosami, które teraz były w dziwnym nieładzie dodającym mu tylko uroku. Pragnęłam przejechać dłonią po jego jednodniowym zaroście i wtulić się w jego pierś. Potrzebowałam go jak tlenu… Choć starałam się temu zaprzeczyć, bez niego nie potrafiłamoddychać.

– Weronika? – zapytał zmieszany izaskoczony.

– Fajny miałeś weekend, nie? – sarknęłam.

– Co? O czym tymówisz?

– Szkoda mi każdej sekundy spędzonej w twoim towarzystwie! Jesteś złamanym chujem, niewartym uczuć żadnejkobiety.

Zrobiłam w tył zwrot i już miałam odejść, gdy nagle Ink złapał mnie za ramię i zmusił, żebym się zatrzymała. Odwróciłam się w jego stronę i od razu tego pożałowałam, wyglądał jak szczeniak, którego ktoś kopnął. Miałam ochotę go przytulić i pozwolić, żeby wszystko mi wyjaśnił. W tym momencie byłam nawet gotowa wybaczyć mu ten zryw z Anką, pragnęłam go objąć go i sprawić, żeby uśmiechnął się tak, jakkiedyś.

– Proszę, nie odchodź, porozmawiajmy – powiedziałbłagalnie.

– Nie mam czasu dla ciebie, spieszę się – rzuciłam, próbując opanować drżeniegłosu.

– Dokąd?

– Do lekarza, muszę się przebadać i sprawdzić, czy mnie czymś nie zaraziłeś. Cholera wie, jakie kurwy przetoczyły się przez twojełóżko.

Wyrwałam się z jego uścisku i szybkim krokiem odeszłam, cały czas próbując przezwyciężyć chęć obrócenia się i sprawdzenia, co robi Dorian z Anką. Szybko jednak odrzuciłam tę myśl, krocząc pewnie przed siebie. Do moich uszu zdążyły jeszcze dotrzeć słowa jakiejś innej kobiety, która kazała Inkowi się uspokoić. Jego odpowiedzi na szczęście już nie usłyszałam. Z tyłu zapewne wyglądałam jak pewna siebie kobieta, która odchodzi i zostawia za sobą przeszłość. Jednak moja twarz w tym momencie zdradzała wszystkie uczucia, nie mogłam już opanować łez. Szłam i płakałam jak mała zraniona dziewczynka, już nie potrafiłam być silna. Gubiłam się w swoich uczuciach, w tym, co powinnam zrobić i jak się zachować. Chciałam jechać do Majki, jednak jakiś cichy głosik w głowie podpowiadał mi, że nie powinnam jej się narzucać ze swoimi problemami. Dopiero odzyskała miłość, stworzyła szczęśliwy związek, nie powinnam aż tak bardzo obarczać jej swoimi problemami. Błąkałam się jeszcze bardzo długo po ulicach Warszawy. Nogi bolały mnie od niewygodnego obuwia, a głowa pękała od nadmiaru myśli. Zachowałam się impulsywnie, po raz kolejny nie tak, jak powinnam. Jakaś część mnie pragnęła pójść do Inka i pozwolić mu wszystko wyjaśnić. Jednak od razu pojawiała się również myśl, że wymagałoby to ode mnie tłumaczenia, dlaczego odrzuciłam jego oświadczyny, a nie byłam jeszcze gotowa otwierać bramy z przeraźliwym napisem PRZESZŁOŚĆ. Przysiadłam na przystanku i tępo wpatrywałam się w przejeżdżające samochody. Jakaś para obok mnie przytulała się do siebie, przyprawiając mnie o mdłości. Podjechał autobus, którym mogłabym się dostać do Inka. Oparłam się tej myśli. Bałam się, że zobaczę w jego domu Ankę, a tego byłoby już za wiele. Z jednej strony wiedziałam, że nie powinnam go oceniać, nie byliśmy już parą, mógł robić, co chciał, z drugiej jednak czułam się zdradzona i ta zdrada paliła mnie od środka żywym ogniem. Czułam, że już nigdy nie będzie między nami dobrze. Byliśmy skazani na samotność. Na spotkania z przypadkowymi ludźmi, którzy na chwilę dadzą nam namiastkęszczęścia…

Rozdział 3

Ink

Mamy kilka chwil,

Które chodzą z namispać,

Niech we mgle na zawsze rozpłynąsię,

Nie budzącnas,

Kilka stratnych dni

Od nich nie można uciec ot tak

„Dawniej”, Martin Lange

Miałem wrażenie, że ostatnie dni to jakaś komedia. Chciałem, żeby ktoś wyskoczył zza rogu i powiedział, że jestem w pieprzonej ukrytej kamerze. Wydawało mi się, że jesteśmy jakimiś kukiełkami w rękach niezrównoważonych ludzi, którzy czerpią przyjemność z mieszania w naszym życiu. Odprawiłem Ankę, wściekły na jej zachowanie. Wkurwiał mnie jej piskliwy głosik, kiedy mówiła: „Weronika to twoja była dziewczyna? Nie może być!”.Gdyby nie to, że nigdy nie uderzyłem kobiety i nie miałem zamiaru zmieniać tego faktu, zmyłbym ten jej głupi uśmieszek pięścią. Zamiast tego odwróciłem się na pięcie i wszedłem do salonu, uderzyłem ze zdenerwowania pięścią w mur. Oczywiście rozwaliłem sobie knykcie, ale lekki ból i szczypanie temu towarzyszące sprawiły, że na moment zapomniałem o Weronice.

– Co ty znowu odwalasz? – zapytała Eliza, naszarecepcjonistka.

Pracowała z nami od dawna. Zajmowała się zapisywaniem klientów, ogarniała nasze terminarze i pilnowała zamówień. Była człowiekiem orkiestrą, jakiś czas temu zrobiła kurs piercingu i od tamtej pory zajmowała się u nas również kolczykowaniem. Choć klientów do niej było mniej niż do nas, podziwiałem ją, że potrafiła nad wszystkim zapanować. Jej ekscentryczny wygląd nieco przypominał mi Weronikę, z tym że Eliza co chwilę zmieniała kolor włosów i miała zdecydowanie więcej kolczyków w twarzy niż moja dziewczyna.

– Wkurwiłem się… – Wzruszyłem ramionami i już miałem odejść do swojego gabinetu, ale Eliza mniezatrzymała.

– Pokaż tę łapę, trzeba tozdezynfekować.

– Poradzęsobie.

– Oczywiście, że tak. Tak samo jak radzisz sobie z Burzą, z życiem i ogarnianiem rzeczywistości. Siadaj na dupie i niemarudź.

Zrezygnowany usiadłem na czarnym, skórzanym fotelu, przeznaczonym zazwyczaj dla klientów oczekujących na wizytę. Dopiero teraz przyjrzałem się uważnie ręce i zauważyłem, że rozwaliłem ją bardziej, niż przypuszczałem na początku. Zaschnięta krew brudziła przestrzenie między palcami, a pęknięta skóra odstawała białymi nitkami. Na szczęście mogłem ruszać dłonią, nie puchła, więc raczej nie złamałem żadnej kości. Po chwili do pomieszczenia wróciła Eliza z apteczką. Jej zielone włosy sprawiały, że wyglądała jak mały elf. Nachyliła się nade mną i obejrzała zranienie, przysunęła obrotowe krzesło i przysiadła, a potem położyła sobie moją rękę na udzie. Delikatnie przecierała ranę wacikiem nasączonym wodą utlenioną. Nie czułem bólu, tylko delikatneszczypanie.

– Powiesz mi, w co sięwpakowałeś?

– Chętnie. Tylko że ja nie mam zielonego pojęcia, co znowu odjebałem. – Nabrałem powietrza w płuca i wypuściłem je ze świstem. Po chwili opowiedziałem jej moją przygodę z Anką z zeszłej soboty, a Eliza wpatrywała się we mnie swoimi wielkimi, fioletowymi oczami i kręciła głową z dezaprobatą. Przyzwyczaiłem się już do tego, że często nosiła kolorowe szkła kontaktowe, jednak za każdym razem, gdy patrzyłem w jej tęczówki, z dnia na dzień w innych odcieniach, czułem dziwnąkrępację.

– A ty, oczywiście, nie pamiętasz, kim jest Anka… – zadrwiła.

– A, siostrą tej rudej, którą tatuowałem już jakiś czas temu, chyba ponad dwa latabędzie.

– A ta rudato?

– No, ruda – sapnąłem. – Nie mam pojęcia jak ma na imię, nie mogę sobieprzypomnieć.

Eliza zamrugała i przerwała na chwilę owijanie mojej dłoni bandażem.

– Ale ja wiem… Dorian, w jakie ty gówno znowu wdepnąłeś. Ruda to Malwina, współpracownica Weroniki. To ruda cię poleciła Werze, kiedy chciała wytatuować sobieplecy.

– Nigdy nie mówiła, kto jej mniepolecił…

– Bo nie pytałeś! Ale ja pytałam. Malwina z nią pracuje, obudźsię.

– Wiele razy byłem u Wery w pracy, ale widziałem tam tylko tęDominikę.

Zamrugałem energicznie, starając sobie przypomnieć, czy ktoś jeszcze bywał w biurze, gdy sięspotykaliśmy.

– Bo Malwa zaszła w ciążę, a potem była na urlopie macierzyńskim – tłumaczyła dalejEliza.

– Myślisz, że Anka nagadała coś Werze na mójtemat?

– Jestem tego bardziej niżpewna.

– Jak mam to odkręcić? Weronika nie chce ze mnągadać.

– W tym już ci nie pomogę, nie jestem specem od miłości, ale może powinieneś dać jej czas i, nie wiem, nie wychodzić za innymi laskami z imprezy i nie ładować im się nachatę?

– Nie wiem, co mnąkierowało.

– Męska chcica – rzuciła nonszalancko, wbijając we mnie fioletowespojrzenie.

– A kobiecej niby nie ma? – wymamrotałem, próbując sięobronić.

– Kobiety potrafią nad sobąpanować.

– No nie wiem. – Zaśmiałem się zpowątpiewaniem.

– Normalne kobiety! Nie takie, które chciałyby latać za tobą bezmajtek.

– Ty nie lubisz wszystkich, bez względu na płeć, co?

– Ja lubię tylko małe kotki i pieski. A ty się weź w garść, bo kiedyś w końcu będę musiała cijebnąć.

– Ej, jak ty się odnosisz do szefa? – zapytałem, nie ukrywającuśmiechu.

Eliza poszła odstawić na miejsce apteczkę, odwróciła się tylko przez ramię i pokazała mi wyciągnięty środkowy palec. W naszej pracy nie było podziału na szefa i pracowników, tworzyliśmy fajną ekipę, mógłbym nawet pokusić się o stwierdzenie, że zostaliśmy przyjaciółmi. Nie miałem już na dziś klientów, więc spakowałem swoje rzeczy i zacząłem zbierać się do wyjścia. Robson dziś miał zostać dłużej, więc poradzą sobie z zamknięciem sami. Wsiadłem na motocykl i ruszyłem do domu, specjalnie okrężną drogą. Chciałem na jak najdłużej odciąć się od pytań i dyskusji o moim życiu uczuciowym. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę tak bardzo przeżywał relację z jakąś laską. No, z tym że Wera nie była jakąś tam laską. Minąłem swoje mieszkanie i popędziłem pod blok Burzy, sam nie wiedziałem po co. Z jednej strony nie czułem się na tyle silny, żeby po raz kolejny podejmować próbę rozmowy. Jednak przystanąłem i patrzyłem w jej okna, jakbym liczył, że jest pieprzoną Roszpunką, za chwilę spuści mi swój warkocz i zaprosi do swojego domu. A może w głębi ducha liczyłem, że za moment dokądś wyjdzie, podejdzie do mnie. Albo zauważy mnie przez okno i zrozumie, że powinniśmy pogadać. Tym razem spuściłem jednak głowę jak zbity szczeniak i postanowiłem odjechać. Nie będę za nią gonił, najwyższy czas, żeby to ona wykonała kolejnykrok.

Weronika

Kręciłam się po mieszkaniu, odkładałam rzeczy na swoje miejsce i przekładałam inne, tylko po to, aby zająć czyś myśli. Zachodzące czerwone słońce oświetlało pomieszczenie, a w powietrzu unosił się zapach lata, wymieszany z kurzem i środkami chemicznymi. Zawsze, gdy nie potrafiłam sobie z czymś poradzić, zaczynałam obsesyjnie sprzątać. Teraz, rozglądając się po swoim niewielkim mieszkanku, uświadomiłam sobie, że jeszcze nigdy nie było tak czyste. Szare kanapy stojące w salonie wyszorowałam w zeszłym tygodniu, udało mi się nawet doprać plamę po winie, która powstała po jednym z naszych wieczorów filmowych. Białe płytki lśniły jak nigdy, połyskując w świetle słońca. Dokładnie wyszorowane potraktowałam na koniec nabłyszczaczem. Byłam zmęczona tym ciągłym porządkowaniem, ale przynajmniej przez chwilę mogłam uciec od natrętnychrozważań.

Miałam już dosyć samotności i postanowiłam zadzwonić po Majkę, która, ku mojemu zdziwieniu, zaraz zjawiła się razem z Jaworem i dwoma torbami jedzenia. Igor przeszedł do kuchni i zaczął przyrządzać posiłek. Czuł się u mnie jak u siebie. I bardzo dobrze, skoro należał do Majki, mnie brał w komplecie. Usiadłam na kanapie, podwinęłam nogi. Zrobiło mi się wygodnie i bezpiecznie. Przyjaciółka spojrzała na mnie z dezaprobatą i pokręciłagłową.

– Powinniście porozmawiać – wypaliłanagle.

– Wiem.

– Burza… – Położyła rękę na moim kolanie. – Gdzie się podziała moja Wera, przenosząca góry, zaskakująca i niedająca się porwać nurtowi życia?

– Wypaliła się. – Wzruszyłamramionami.

– Pieprzenie. Zakochałaś się i nie potrafisz sobie z tym poradzić, a przede wszystkim przyznać przed samą sobą, że cizależy.

Spoglądałam wszędzie, tylko nie na twarz przyjaciółki, która właśnie tłumaczyła, mi co powinnam zrobić. Zamiast skupiać się na jej słowach, rozglądałam się po pomieszczeniu, licząc, że uda mi się zawiesić na czymś wzrok i oderwać myśli od Inka i całej tej sytuacji. Niestety wszystko przypominało mi o nim, ściana łącząca salon z kuchnią, przy której całował mnie tak zapamiętale, że strukturę chropowatej powierzchni miałam odbitą na plecach. Kuchnia, w której przygotowywał mi śniadanie w samych bokserkach. Sypialnia, salon, nawet łazienka i garderoba. Wszystko sprawiało, że myślałam o nim, o naszym romansie i o tym, jak z pozoru przypadkowy seks zmienił się w moją słabość, a następnie wmiłość.

– Muszę się przeprowadzić – rzuciłam, przerywając Majce. Byłazaskoczona.

Pragnęłam uciec, byłam mistrzynią uciekania od problemów. Nie miałam w zwyczaju radzić sobie trudnościami, szczególnie uczuciowymi, po prostu od nich uciekałam, z nadzieją, że jakoś tobędzie.

– Dokąd ty się chcesz przeprowadzić?

– A bo to mało mieszkań w Warszawie?

– Mogłabyś zamieszkać w mojej kawalerce, jeszcze nie zdążyliśmy jej wynająć – wtrącił się Jawor. Wszedł właśnie do salonu w śmiesznym fartuszku i oblizywał łyżkę zsosu.

– O, dobry pomysł, bliżej centrum niż twoje mieszkanie, bliżej do pracy – zareagowałaMajka.

– Bliżej do Inka – dopowiedziałam, krzywiąc sięnieznacznie.

– Nikt ci nie każe chodzić do niego. Skoro potrzebujesz czasu, to go sobie daj. I nie kręć się pod jego salonem. – Majka uśmiechnęła się do mniezachęcająco.

– Po znajomości mogłabyś opłacać tylko czynsz i media, bez odstępnego dla nas. A my w końcu nie musielibyśmy płacić dwóch czynszów. – Igor nieodpuszczał.

– Nie musiałabyś od razu sprzedawać swojego mieszkania… Kochasz tę przestrzeń i może kiedyś będziesz chciała tu wrócić – Majka mówiła kojącymgłosem.

Uśmiechnęłam się i przytuliłam do przyjaciółki, Jawor odwrócił się na pięcie i już miał pójść do kuchni, ale zerknął jeszcze w naszą stronę idodał:

– No i też uważam, że powinnaś z nim porozmawiać. Nie ma nic gorszego, niż facet, który nie wie, dlaczego jest odrzucany. Uwierz mi, znam się na tym. – Puścił oczko i wrócił dogotowania.

Majka miała niewiarygodne szczęście. Tworzyli idealną parę, a to wszystko dlatego, że nie tylko byli w sobie zakochani, ale również od lat się przyjaźnili, choć z małą przerwą. Bo jednak życie dla nikogo nie jest proste i każdy trafia na swojej drodze na jakieś zakręty i wyboje. Po jakimś czasie dołączył do nas Jawor, dumny ze swojego popisu kulinarnego. Przygotował nam spaghetti. Czasami się zastanawiałam, jak wyglądało jego życie kawalerskie, skoro wydawało się, że makaron z sosem to jedyny posiłek, który mu wychodzi. Co jak co, ale trzeba było przyznać, że to danie w jego wykonaniu smakowało obłędnie.

– Za dwa tygodnie jestem umówiony na tatuaż z Inkiem – wypalił nagle Jawor.

– Nie mów mu, że zamierzam się wyprowadzić. – Spojrzałam na niegobłagalnie.

– Nie zamierzam się wpieprzać w wasze sprawy. Nawarzyliście sobie piwa i sami musicie jewypić.

Przymknęłam powieki, potakując do słów przyjaciela. Miał rację, sami musimy zmierzyć się z tym problemem. A raczej ja muszę najpierw uporać się z przeszłością, żeby móc ruszyć naprzód. Jedno było w tym wszystkim pewne – muszę zebrać się na odwagę i wreszcie porozmawiać z Inkiem. To w końcu ja opieprzałam Majkę, że powinna porozmawiać z Jaworem, to ja mówiłam jej, żeby przestała żyć przeszłością i wzięła sprawy w swoje ręce. A tymczasem, kiedy historia się odwróciła i to ja muszę podjąć jakieś trudniejsze decyzje, najchętniej schowałabym głowę w piasek.

Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu „The Fall” na Netfliksie. A raczej ja z Majką oglądałam, bo Jawor za punkt honoru postawił sobie chrapanie tak głośno, żeby nam przeszkadzać. W końcu przyjaciółka obudziła swojego faceta, trącając go nogą na tyle mocno, że Igor aż podskoczył. Zareagował tak zabawną miną, że nie mogłyśmy się powstrzymać i wybuchnęłyśmy śmiechem. To niewiarygodne, że w towarzystwie tych ludzi moje życie było takie naturalne, normalne… Takie, jakie zawsze pragnęłam mieć. Brakowało tylko Inka, który z pewnością znalazłby dobrą ripostę na każdą sytuację.

– Chyba się będziemy zbierać, co? – zagadał Jawor, przecierając oczy jakniemowlak.

– Jasne, dzięki za dziś – szepnęłam, a Majka w odpowiedzi przytuliła mnie dosiebie.

Niespodziewanie rzucił się na nas Igor, ściskając tak mocno, że ledwo mogłamoddychać.

– Przytulanki to najlepsze lekarstwo na wszystko – zapiszczał jak nastolatka i zaczął czochrać mi włosy.

Śmiałam się w głos, a przyjaciółka starała się uwolnić z objęcia narzeczonego. Ja w tym czasie wbiłam mu palec w żebra, żeby wyswobodzić nas spod jegocielska.

– Aua! – sapnął. – Człowiek przytula, pociesza, a w zamian dostaje kosę pod żebra.

– To palec był! – odparłam.

– Jasne, daj przyjacielowi serce, to ci nóż w sercewbije.

– Palec! – powiedziałyśmy z Majką niemaljednocześnie.

– Jak zwał, tak zwał. – Wzruszyłramionami.

Po chwili pożegnaliśmy się w drzwiach. Mieli teraz dla siebie prawdziwy miesiąc miodowy, bo Ninkę zabrali na wakacje rodzice Jawora, którzy chcieli odbić sobie czas spędzony bez wnuczki. Jeszcze długo po wyjściu przyjaciółki uśmiechałam się sama do siebie. Niby nie zrobili nic wielkiego, ale pomogli mi się choć trochępozbierać.

Playlista,

czyli co na początku rozdziałów i w treści gra:

1. „Winny”, Mateusz Mijal

2. „Zazdrość”, Hey

3. „Princes of the Dawn”, Accept

4. „Ratuj”, Smolasty, Tribbs

5. „Dawniej”, Martin Lange

6. „Spadam”, Coma

7. „Ikar”, Smolasty

8. „Niepokonani”, Perfect

9. „Deszcz”, Qry

10. „Zegarmistrz światła purpurowy”, Tadeusz Woźniak

11. „Ona jest ze snu”, Ira

12. „Idziesz ze mną”, Dawid Kwiatkowski

13. „Muza”, Kali & Pawbeats

14. „Into the sun:, Sons Of The East

15. „Chciałbym”, Dawid Kwiatkowski

16. „You Got Me Thinking”, Joshua Radin

17. „Miał być ślub”, Monika Brodka

18. „Breadfan”, Metallica

19. „Am I Evil?”, Metallica

20. „Niech przyjdzie dzień”, Krzysztof Napiórkowski

21. „Na dnie”, Kali

22. „Kolońska i szlugi”, sanah

23. „Nadzieja”, Sound’n’Grace

24. „Taką wodą być”, Happysad

25. „Instynkt”, O.S.T.R

26. „Surrender”, Birdy

27. „Miracle of Love”, Jamie Lawsona

28. „Lubiła tańczyć”, Rotary

29. „Pocałuj noc”, Varius Manx

30. „List”, Hey

31. „Szary świat”, sanah i Kwiat Jabłoni

32. „Love Like This”, Kodaline

33. „Lubię twoje włosy”, Manchester

34. „Po prostu bądź”, Maanam

35. „Kocham cię”, Chłopcy z Placu Broni

36. „Tusz”, Smolasty feat. Tymek

Podziękowania

Dziękuję bardzo wszystkim Czytelnikom, którzy dotarli do ostatniego słowa tej książki. Mam nadzieję, że historia Inka i Burzy przypadła Wam do gustu. To zawsze Wy, drodzy Czytelnicy, jesteście na pierwszym miejscu w moich podziękowaniach, bo dla każdego autora jesteście nieocenionym skarbem.

Dziękuję całemu zespołowi Wydawnictwa Inanna za danie mi szansy, aby kolejna historia zrodzona w mojej głowie mogła ukazać się w postaci książki. Wielkie podziękowania za promocję moich książek i zaangażowanie, jakie wkładacie w swoją pracę.

Dziękuję wszystkim bookstagramerom, booktokerom i wszystkim zajmującym się promocją literatury – robicie kawał dobrejroboty.

Pozdrawiamserdecznie!

Justyna

Pomimo burz

Copyright © Justyna Leśniewicz

Copyright © Wydawnictwo Inanna

Copyright © MORGANA Katarzyna Wolszczak

Copyright © for the cover art by © Juliaap/Adobe Stock

Wszelkie prawa zastrzeżone. All rightsreserved.

Wydanie pierwsze, Bydgoszcz 2025r.

książka ISBN 978-83-7995-833-7

ebook ISBN 978-83-7995-834-4

Redaktor prowadzący: Marcin A. Dobkowski

Redakcja: Agata Milewska

Korekta: Paulina Kalinowska

Adiustacja autorska wydania: Marcin A. Dobkowski

Projekt okładki: Ewelina Nawara

Skład i typografia: www.proAutor.pl

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgodywydawcy.

MORGANA Katarzyna Wolszczak

ul. Kormoranów 126/31

85-432 Bydgoszcz

[email protected]

www.inanna.pl

Książkę i ebook najtaniej kupisz na www.inanna.pl