Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Nie każdą książkę łatwo zarekomendować, tym jednak razem wystarczy siedem słów – oto kolejna część znakomitej Co to znaczy...! Wielu osobom lepszej zachęty do sięgnięcia po ten tytuł nie trzeba.
Pierwsza książka o Bartusiu doczekała się siedmiu wydań i wszystko wskazuje na to, że doczeka się siedmiu następnych. Na jej punkcie oszalały zarówno dzieci, jak i nauczyciele, co nie jest zbyt częstym zjawiskiem. Otrzymała nagrodę EDUKACJA XXI – najważniejszą nagrodę przyznawaną podczas Targów Książki Edukacyjnej!
Ta książka, podobnie jak i poprzednia, tłumaczy znaczenie różnorodnych powiedzeń, które my, dorośli, nazywamy związkami frazeologicznymi.
Nie jest to jednak żaden nudny podręcznik – na pewno świetnie się ubawicie czytając o perypetiach Bartusia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 105
całkiem niedawno na jednym ze spotkań autorskich podszedł do mnie chłopiec o ponurej twarzy i wycedził:
– Przez pana zacząłem czytać książki!
– To źle? – zapytałem.
– Źle – odpowiedział chłopiec. – Bo teraz ciągle mi się chce czytać. A jest tylko jedna książka o Bartusiu.
Musiałem obiecać, że napiszę kolejną – i proszę, oto dowód, iż nie rzucam słów na wiatr.
„Rzucać słowa na wiatr” – cóż za dziwne wyrażenie, prawda? Ta książka, podobnie jak i poprzednia, tłumaczy znaczenie różnych dziwnych powiedzeń – powiedzeń, które my, dorośli, nazywamy związkami frazeologicznymi.
Bez obaw, nie jest to żaden nudny podręcznik – na pewno świetnie ubawicie się, czytając o perypetiach Bartusia.
No a że przy okazji czegoś się nauczycie?…
Cóż, trudno ;)
Życzę miłej lektury, Grzegorz Kasdepke
– Babciu, uważaj, za tobą! – wrzasnął Bartuś do pracującej w ogródku babci Jadwigi.
Jego ostrzeżenie odniosło skutek – babcia podskoczyła, spojrzała do tyłu, a potem złapała się za serce.
– Bartuś, jak możesz?… – jęknęła. – Tak mnie przestraszyć…
– A wolałabyś, żeby to on cię przestraszył? – zapytał Bartuś, pokazując coś na ziemi.
– Wąż?! – Babcia zbladła i wskoczyła na najniższy konar jabłoni.
Bartuś chrząknął z zakłopotaniem.
– Nie wąż, tylko cień – wyjaśnił. – Dziadek mówił, że boisz się własnego cienia.
– Bać się własnego cienia oznacza być bardzo strachliwym, lękliwym, bać się wszystkiego, być nadmiernie ostrożnym – wymamrotała uczepiona jabłoni babcia Jadwiga. – Rozumiesz?
– Rozumiem – skinął głową Bartuś.
– To teraz zawołaj dziadka – poprosiła babcia. – Tylko szybko. Nie umiem stąd zejść, a mam lęk wysokości.
Bartuś nie jest może najgrzeczniejszym chłopcem na świecie, ale nie jest też łobuzem – choć i on czasami miewa niezbyt mądre pomysły. Do takich na pewno należała szkolna bójka z kolegami.
– I co teraz? – zapytał z niepokojem, gdy pan dyrektor rozstawił już wszystkich po kątach.
– Nie wiem! – zasapał groźnie pan dyrektor. – Biję się z myślami, co z wami zrobić!
Bartuś osłupiał.
– Przecież… – wykrztusił po chwili – przecież pan dyrektor mówił, że to nieładnie się bić, a teraz sam… na dodatek z własnymi myślami.
– Bartuś, przestań błaznować! – warknął pan dyrektor. – Biję się z myślami, czyli głowię się nad czymś, zastanawiam się, co zrobić, waham się, jak powinienem postąpić. Nie wiem, czy od razu mam wam obniżyć ocenę ze sprawowania, czy może najpierw zadzwonić ze skargą do waszych rodziców. Co radzicie?
Zaległa cisza.
– No co jest? – Pan dyrektor udał zdziwienie. – Bartuś, nie pomożesz mi?
– Ja tam wolę się nie bić – jęknął Bartuś. – Nawet z myślami…
Zaraz na drugi dzień po tym, jak babcia Marysia i dziadek Staszek wrócili z Grecji, Bartuś wybrał się do nich w odwiedziny.
– Ale ty jesteś! – powiedział, patrząc z wyrzutem na babcię Marysię. – Jak ja pokazuję komuś język, to jest źle, ale sama, to proszę – pokazywałaś go wszystkim Grekom!
Babcia osłupiała. Podobnie zresztą jak i dziadek Staszek.
– Wszystko słyszałem – zapewnił Bartuś. – Stałem tuż przy telefonie. Mówiłaś mamie, że przez całe dwa tygodnie biegałaś z wywieszonym językiem! Wstyd!
Dziadek spojrzał na babcię Marysię, a potem chrząknął nieznacznie.
– Biegać z wywieszonym językiem – mruknął – znaczy być cały czas bardzo zajętym, być w ciągłym ruchu, załatwiać w pośpiechu różne sprawy… Owszem, nie mieliśmy za dużo czasu na leniuchowanie, ale przynajmniej dużo zobaczyliśmy. – Dziadek spojrzał na babcię Marysię z wyrzutem.
– A ja mam w nosie takie wakacje! – wykrzyknęła babcia. – Obiecywałeś przed wyjazdem, że będziemy leżeć na plaży i odpoczywać, tymczasem od rana do wieczora musiałam oglądać jakieś ruiny!
– Zabytki, nie ruiny! – zdenerwował się dziadek. – Światowej sławy zabytki!
Bartuś zastanawiał się, czy gdyby pokazał im w tej chwili język, poczuliby się jak w Grecji.
Bartusiowi było bardzo nieprzyjemnie, gdy uświadomił sobie, że wujek Grzesiek o mało nie trafił przez niego do szpitala.
– Skąd ci to przyszło do głowy? – zapytał zdumiony tata.
– Oj, skąd, skąd… – Bartuś wzruszył ramionami. – Słyszałem, co mówiła mama!
– Ja coś mówiłam?! – Mama zastygła nad filiżanką kawy.
Bartuś popatrzył na nią z wyrzutem.
– Nie jestem już dzieckiem – prychnął. – Nie musisz niczego przede mną ukrywać!
– Ale ja naprawdę nic nie rozu…
– A kto mówił wczoraj przez telefon – przerwał jej Bartuś – że wujek Grzesiek przez dwa tygodnie rozrywał sobie przeze mnie boki?! U dziadka na działce?!
– Rozrywał czy zrywał? – Tata czuł, że za moment nie wytrzyma.
– Zrywał, rozrywał, co za różnica?! – zirytował się Bartuś.
Mama i tata wymienili spojrzenia i… ryknęli śmiechem.
– Zrywać boki to znaczy śmiać się do rozpuku!… – wykrztusił po pewnym czasie tata.
– Jak? – nie zrozumiał Bartuś.
– Bardzo – podpowiedziała mama. – Grzesiek mówił, że codziennie prowadziliście poważne rozmowy o życiu, no a później on nie mógł zasnąć ze śmiechu!
– Tak?! – zaperzył się Bartuś. – Zrywał boki?! To ja go chyba rozerwę, jak się zobaczymy!
– Ee, nie warto… – machnął ręką tata. – Przecież nasza rodzina najczęściej zrywa boki, mówiąc właśnie o nim…
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Grzegorz KasdepkePowrót BartusiaczyliCo to znaczy… po raz drugi!
© by Grzegorz Kasdepke, 2005 © by Wydawnictwo Literatura
Okładka i ilustracje: Aneta Krella-Moch
Korekta:Joanna Pijewska
Wydanie XVIII
ISBN 978-83-8208-926-4
Wydawnictwo Literatura, Łódź 2019 91-334 Łódź, ul. Srebrna [email protected] tel. (42) 630-23-81www.wydawnictwoliteratura.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotował Marcin Kośka